Co słodkiego w szkole?
Jeden z uczniów obchodził urodziny, więc można było zjeść coś słodkiego. Jak się ma pod ręką cukierki, szkoła przestaje być straszna. Nic więc dziwnego, że rozdawanie słodkości to w szkole ważny rytuał – nieraz przeciąga się na pół lekcji, a czasem na całą. Pozwalam na to marnotrawienie czasu, ponieważ też lubię cukierki.
A zatem były cukierki, ale przez to zabrakło czasu. Zamiast więc analizować cały tekst „Roty” Konopnickiej, musiałem wybrać najważniejszy fragment. Niestety, cukierków było dużo, a lekcji coraz mniej. Zostało jej tylko tyle, że z trudem wystarczało na fragment fragmentu. Zdecydowałem się przeczytać uczniom: „Nie będzie Niemiec…” i na tym musiałem zakończyć, bo zaraz miał być dzwonek.
Nie wiem, czy sprawił to cukier we krwi, czy coś innego, ale słowa poetki wydały nam się naprawdę wielkie. Proroctwo na miarę św. Jana i jego wizji Czterech Jeźdźców Apokalipsy. A zatem co autorka chciała powiedzieć, pisząc, że „Nie będzie Niemiec”? Na pewno coś bardzo wielkiego? Jeszcze parę cukierków i odpowiemy na pytanie, kiedy to się stanie.
Słyszę od uczniów, że niektórzy nauczyciele nie pozwalają na częstowanie cukierkami. Podobno to przeszkadza w lekcji, zajmuje czas i utrudnia realizację tematu. Doprawdy, muszę się z kolegami nie zgodzić. Cukierki raczej pomagają, nawet bardzo, nigdy zaś nie przeszkadzają, przenigdy. Wyobraźmy sobie, że odmówiłbym jubilatowi przyjemności poczęstowania wszystkich cukierkami, dzięki czemu miałbym czas na przeanalizowanie całej „Roty”. Daję jednak głowę sobie uciąć, że większe wrażenie zrobił ten mały fragment utworu niż całość. Ktoś mi zarzuci, iż Konopnickiej nie o to chodziło, że „Nie będzie Niemiec”, tylko o coś innego. Być może. Ale kto tam zrozumie poetę, szczególnie bez czegoś słodkiego pod ręką? A jak się zagryzie lekcję cukierkiem, to od razu temat wydaje się przyjemniejszy i szkoła milsza. Dlatego uważam, że słodkości powinny być w szkole obowiązkowe. I to nie tylko na lekcjach języka polskiego, lecz na wszystkich. Dzieci byłyby dzięki temu szczęśliwsze, bardziej twórcze i odważniejsze. Bo cukierki, szczególnie czekoladowe, są dobre na wszystko, także na złą szkołę.
Komentarze
to może rozdawać cukierki za poprawne odpowiedzi? tylko trzebaby najpierw zdobyć pieniądze na zakup cukierków… 😉
U mnie na lekcji śpiewamy solenizantowi chóralne „Sto lat”. Potem szybki przelot z cukierkami (oczywiście czekoladowymi) i symboliczne życzenia od każdego. Trwa to najwyżej 10 minut, wyraźnie poprawia atmosferę w klasie. Polecam! Smacznego.
ync pisze:
2010-03-12 o godz. 05:58
Myślenie podobne, albo identyczne, nie upoważnia do twierdzenia, że mamy rację i nie upoważnia do nazywania się elitą. Nie bez przyczyny istnieje powiedzonko : „Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. Im wyżej „siedzisz”, tym masz więcej informacji, których nie mają ci, którzy „siedzą” niżej. Im wyżej „siedzisz”, tym więcej uwarunkowań „wiąże ci ręce”. Dlatego istnieje odwieczny konflikt między tym, co sądzą podwładni i przełożeni. Domyślam się, że jeszcze nie jesteś przełożonym i dlatego reagujesz tak nerwowo. W sumie, zmierzam do tego, że nie jest takie pewne czy wiemy, jak powinno być. O wiele łatwiej zdiagnozować – jak nie powinno. Głupi szef bardzo rzuca się w oczy, głupie przepisy też. Natomiast to, co uważamy za dobre, nie dla wszystkich jest dobre.
Pierwsza twoja wątpliwość to to, czy my mamy normalne społeczeństwo. Piszesz :”W normalnym społeczeństwie już dawno skrzyknęlibyśmy się w jakąś organizację lokalną lub ogólnokrajową. Ale my jesteśmy spętani. Księgi by pisać o przyczynach, ale szkoda czasu.” Uważam, że wcale na to nie szkoda czasu. Nasze społeczeństwo należało by oceniać w odniesieniu do zachowań innych społeczeństw postsowieckich. I tutaj wypadamy bardzo dobrze. Porównywanie do społeczeństw od lat żyjących w systemie kapitalistycznym jest ambiwalentne. Chcielibyśmy mieć ich zamożność – i ten aspekt przesłania wszelkie inne. Natomiast negujemy wiele innych aspektów, które nie są zgodne z naszymi przyzwyczajeniami i przekonaniami, np. branie udziału w działaniach obywatelskich na rzecz swojej lokalnej społeczności czy kraju. Myślę, że jest to dobre wytłumaczenie tego co nazwałeś „spętaniem”. Społeczeństwo musi do tego dojrzeć, a przede wszystkim zrozumieć, że w ten sposób działałoby na swoją korzyść. Dlatego przy podsunięciu ci propozycji, abyś założył organizację obywatelską zgryźliwie napisałem – powodzenia. Na forum internetowym wielu cię poprze, ale w realu – nie zdecydują się na to.
Naprawy oświaty nie dokona akcja sprowokowana czynnikami zewnętrznymi. Owsiak, chwała mu za to, sam zajął się ideą poprawy funkcjonowania służby zdrowia dla dzieci. Porywa za sobą tłumy, od wielu lat wprowadza swoich fanów, a także zwykłych ludzi w amok jednodniowej pomocy i ofiarności. Łzy każdy ma w oczach, gdy widzi dzieci, które dzięki całej tej akcji zostają podłączone pod zakupiony dzięki ofiarności społeczeństwa sprzęt i w ten sposób ratowane jest ich życie. Czy przekłada się to na poprawę funkcjonowania polskiej służby zdrowia ?? Uratuje się w ten sposób kilkoro dzieci, ale nie poprawi morale lekarzy i personelu coraz bardziej pogrążających się wraz z całym niewydolnym systemem traktowanym przez nich jak prywatny folwark, który przydaje się do wspomagania prywatnych praktyk.
Podobnie dzieje się w oświacie, przy czym nie wygląda to tak tragicznie, bo „ludzkie życie” i „ludzkie wykształcenie” to pojęcia o diametralnie róznej wartości dla obywatela. Dlatego lekarze już mają w miarę przyzwoite wynagrodzenia, a nauczyciele jeszcze nie. Ale czy to o to chodzi ? Czy przyzwoite pensje spowodują, że system zacznie działać poprawnie ? System trzeba wymyśleć od nowa. Tam gdzie to było łatwe, bo nie było to traktowane jako element gry politycznej, już się udało. Aptekarze (w socjaliźmie strasznie ubodzy ludzie mimo wykształcenia) teraz się mają dobrze, a apteki działają sprawnie – i Państwo do nich nie musi dopłacać. Podobnie weterynarze – gdyby porównać w jaki sposób leczony jest pies, a w jaki człowiek, to należałoby zazdrościć temu psu. Masz rację ync, kiedyś kula śniegowa ruszy !!!
Ale nie dzięki akcjom podobnym, do organizowanych przez Owsiaka, raczej ze względu na kataklizm. Jednak ludzie muszą do tego dojrzeć.
Jednak możesz być bardzo rozczarowany tym, jak będzie wyglądał nowy system. Ja też nie wiem, ale z pewnością nie będzie taki, jakim sobie go wyobrażamy. Młodzież nie może zostać postawiona wobec wyboru – albo będziesz się uczył, albo siedź w domu. Czeka nas raczej różnorodność szkół i rynkowy system zatrudniania nauczycieli. W końcu mamy kapitalizm. Rodzice i ich dzieci będą korzystać z tej oferty w miarę swojego intelektu i zasobności portfela. Ale chodzi o to, aby było to w miarę jasne. Na razie jasne nie jest. Każdy uważa, że należy mu się nie wiadomo co i to za darmo, włącznie z przerzuceniem odpowiedzialności za zachowanie ich dzieci na szkołę. A my się w tym miotamy, bo Państwo ma dać na to pieniądze, których nie ma i tworzy przepisy tak, aby nauczyciel miał moralnego kaca, że nie chce pracować za darmo.
tomasz, na zajęciach z matematyki jeden z wykładowców wpadł na ten pomysł. Z jaką radością szliśmy do tablicy :D.
Niech sie Gospodarz przyzna, ze jest lasuchem:)
Mlodziez stosuje tecniki unikania lekcji stosownie do preferencji belfra:) Lasucha cukierkami bierze, melomana-gatka szmatka o koncertach itd.
To te grafomanska „Rote” jeszcze sie w szkole przerabia? 😯
Serio? Bez smichow-chichow? 😯
Niewątpliwie udało się osiągnąć przynajmniej jeden efekt jedzenia cukierków na lekcji o Rocie Konopnickiej: ilekroć uczniowie usłyszą nazwisko poetki, będą się ślinić.
Herbartiana, oni się i tak ślinią: albowiem większości z nich Maria Konopnicka z pewną nielegalną substancją kojarzy się. Wiek cielęcy…
kwant.
Postaram się odpisać jutro.
kwant.
Jetem zwolennikiem koncentracji myślenia, a nie rozpraszania, dlatego pociągnę tylko dwa wątki.
Mówisz: społeczeństwo musi dojrzeć. Tak, ale czy ma dojrzewać samoczynnie ? Nawet na dojrzewanie owoców człowiek stara się mieć wpływ. Nie wolno czekać aż społeczeństwo dojrzeje. Trzeba coś robić żeby dojrzewało. Do czego ma dojrzeć, jak ? Najlepszym miejscem do przyspieszenia dojrzewania jest szkoła. Moja propozycja to SZKOŁA SZACUNKU I DIALOGU.
Mówisz system trzeba wymyślić od nowa. Tu tkwi niebezpieczeństwo. System wymyślony, to system utworzony przez urzędników i narzucony nauczycielom z góry. Będzie skazany na porażkę, jak wszystkie dotychczasowe próby. Przyczyną są dwa aksjomaty:
– oświatą, nauczycielami, uczniami i rodzicami należy sterować centralnie
– oświata publiczna musi być maksymalnie jednorodna (co do treści, organizacji i metod nauczania i wychowania, sposobów zarządzania)
Moja propozycja na przełamanie tych aksjomatów to SZKOŁA WYBORU. Niech szkoły, nauczyciele sami zdecydują jaką drogą chcą iść. Kto ma chęć i odwagę , niech sam organizuje swoją szkołę przy WSPÓŁPRACY z władzami. Kto boi się samodzielności i ryzyka, niech kontynuuje pracę w dotychczasowym systemie, pod KIEROWNICTWEM władz. Czy to spowoduje chaos ? Niektórzy mówią, że trochę chaosu nie zaszkodzi, a gorzej jak teraz już być nie może.
Dygresja uboczna: ja odebrałem Twoje „powodzenia” jako życzliwe, a nie zgryźliwe. Piękny przykład do rozwinięcia tematu „Komunikacja między uczestnikami SZKOŁY SZACUNKU I DIALOGU”.