Komu potrzebne są gimnazja?
PiS czaruje wyborców obietnicą zlikwidowania gimnazjów i przywrócenia ośmioletniej szkoły podstawowej oraz czteroletniego liceum. Katarzyna Hall ripostuje, że to powrót do systemu gomułkowskiego, i obiecuje, że gimnazja będą kształcić polską młodzież na najwyższym poziomie. Szkoda, że na blogu minister edukacji nie można poczytać, co o tym sądzą internauci – bowiem na tym blogu forum nie istnieje.
Wojna polityczna między PiS i PO o gimnazja mnie nie interesuje. Odrzućmy wyborcze slogany, a podyskutujmy o konkretach. Komu potrzebne są gimnazja?
Niejedno liceum już by padło z powodu braku naboru, gdyby nie możliwość utworzenia gimnazjum. Powstaje coraz więcej takich zespołów – cieszą się nauczyciele, gdyż mają zagwarantowane etaty. Gdy w jakimś liceum robi się mało uczniów, dyrekcje natychmiast kombinują, jak otworzyć gimnazjum i uratować placówkę. MEN zapalił zielone światło dla takich rozwiązań.
Publiczne, bezpłatne gimnazja, w których źle się dzieje, napędzają klientów gimnazjom społecznym i prywatnym, czyli takim, gdzie płaci się czesne. Sam jestem rodzicem i gdybym już dziś miał posyłać córkę do gimnazjum, to wolałbym zapłacić niż ryzykować. W Łodzi nie widzę dobrej szkoły publicznej tego typu (wyjątki pewnie są, ale trzeba szukać ze świecą). Natomiast dobrych niepublicznych gimnazjów jest sporo. Dużo moich uczniów, zdolnych, utalentowanych, jest po niepublicznych gimnazjach. Do liceum już przyszli publicznego – w Łodzi jest w czym wybierać, natomiast gimnazja publiczne to piekła. Być może fakty są inne, ale plotka swoje robi.
Wiele prywatnych podstawówek oraz liceów, także zagrożonych upadkiem, pootwierało gimnazja i dzięki temu przetrwało. Sam pracowałem jakiś czas temu w społecznym gimnazjum, które zostało przyszyte do liceum, aby uratować tę właśnie szkołę.
Gimnazja przyczyniły się do podniesienia poziomu bezpieczeństwa w szkołach podstawowych. W ogóle podstawówki pracują obecnie na wyższym poziomie niż dawniej właśnie dzięki temu, że pozbywają się wyrostków, wypychając ich do gimnazjów. Problem mają z głowy.
Kto jest przeciwko gimnazjom? Największymi przeciwnikami są nauczyciele pracujący w tych szkołach. W zespołach gimnazjalno-licealnych co roku odbywa się walka między nauczycielami o to, aby mieć jak najwięcej godzin z licealistami i jak najmniej z gimnazjalistami. Podjęcie pracy w gimnazjum nazywane jest przez samych nauczycieli samobójstwem. Nie idą do tych szkół księża, wypychając tam świeckich katechetów, a ci przeżywają katusze i proszą Boga o pomoc (zob. dyskusję katechetów o pracy w gimnazjach). W moim liceum pracuje czterech księży – nie trzeba chyba tłumaczyć, dlaczego tutaj podjęli służbę. Do piekła z własnej woli nikt nie pójdzie.
Przeciwko gimnazjom są także nauczyciele przedmiotów maturalnych pracujący w dobrych liceach. Marzy im się dodatkowy rok na przygotowanie uczniów do matury. Ich szkoły na razie nie są zagrożone likwidacją, więc nie myślą, że gimnazjum może im być kiedyś potrzebne. Nie toną, więc nie potrzebują koła ratunkowego. To jednak może się w każdej chwili zmienić. Mojemu doskonałemu liceum nagle tuż obok wyrosło dwóch groźnych konkurentów – szkoły przy Uniwersytecie Łódzkim oraz przy Politechnice Łódzkiej. Kto wie, co się będzie działo za kilka lat. Dziś jeszcze nie, ale jak przyjdzie pora, otworzymy gimnazjum.
Niestety, gdy rozmawiamy o konkretach, więcej argumentów jest za niż przeciw. Cierpienie nauczycieli pracujących w gimnazjach to też konkret, ale – z całym szacunkiem dla koleżanek i kolegów – jakby trochę mniejszy.
Komentarze
I w tym jest problem, że najwięcej do powiedzenia o oświacie mają politycy i urzędnicy. Brakuje lobby nauczycielskiego. Brakuje głosu ze strony uczelni pedagogicznych i innych. A rodziców, czyli zwykłych obywateli, prawie to nie interesuje. Dlatego urzędnicy i politycy tak rozbestwili się „w tym temacie”.
Podobnie jak w ekologii. W bogatych państwach „zieloni” skupiają dziesiątki tysięcy aktywistów i zwolenników. A w Polsce ?
Albo społeczeństwo obywatelskie, mające wpływ na wszystko, w tym na oświatę, albo demokracja biurokratyczno-urzędnicza. Wybór należy do … ?
Cytat:
„Przyznajmy się do błędu jaki popełniono, tworząc system szkolny 6-3-3, wróćmy do dawnego, znakomitego modelu 8-3-2 lub 8-4, co najwyżej zaczynając naukę w szkole o rok wcześniej. Jeśli wrócimy w szkole do normalności, przenosząc ją jedynie na wyższy poziom, będzie można spokojnie otworzyć ją dla sześciolatków. Przywróćmy istnienie zasadniczych szkół zawodowych i stwórzmy realną szansę rozwoju zawodowego. Zadbajmy też o wychowywanie inteligentów. Nie przygotowujmy młodzieży do matury i studiów, ale – do życia ? dajmy im szansę na kontakt z wiedzą ogólną, której nie zdobywa się na jednym wydziale. Taką role w tym modelu szkoły mogłoby znowu pełnić liceum.”
Najbardziej podoba mi się: „Nie przygotowujmy młodzieży do matury i studiów, ale – do życia”
Pozwolę sobie w tym miejscu przytoczyć wiersz znanego poety Najgrama Treszczego na temat wielkiej zgrywy, jak miała wiele lat temu w pewnym małym miasteczku w środkowej Polsce. Wtedy o gimnazjach nikt już nie śmiał napomykać. Było to dawno, w piędziesiątym
Przepraszam, ktoś mi chyba przerywa. No więc w piędziesiątym ósmym założyliśmy stowarzyszenie „Macierz”, które miało na celu wpompowywanie
Przepraszam, to teraz ja nadusiłem nie ten guzik. Oto ten wiersz:
Coś się wyżą
księżu wielki
Kazimierzu wielki
z belki
Norwid leży nie czytany
A zepsuty dżem nie grany
czy ty nie wczytujesz Ghany?
Wyrwij z kona
I nie naprzyj na korzenia
nie wytłumacz gnoju owem
nie naskakaj na Czardasza
idotyczna czapa kona
nie wyglądasz w niej najlepiej
nie zaskarbisz pana
w marginesie owej czaszy
Piękny wiersz, głębokie przemyślenia…Mimo późnej pory, serdecznie pozdrawiam.
Pytanie: „Komu potrzebne są gimnazja?”
Odpowiedź: „cieszą się nauczyciele, gdyż mają zagwarantowane etaty.”
„Publiczne, bezpłatne gimnazja, w których źle się dzieje, napędzają klientów gimnazjom społecznym i prywatnym,”
„podstawówki pracują obecnie na wyższym poziomie niż dawniej właśnie dzięki temu, że pozbywają się wyrostków, wypychając ich do gimnazjów.”
Czy tylko ja widzę w tej argumentacji jedynie troskę o własne 4 litery nauczycieli? Chciałbym zauważyć że „problem” którego „pozbywają” się podstawówki „wypychając” go do gimnazjów w których „źle się dzieje” to człowiek. Mi się kiedyś wydawało że nauczyciel jakoś powinien się o uczniów troszczyć, nawet roiły mi się śladowe ilości odpowiedzialności za ich los. Chyba czas dorosnąć i oprzytomnieć. Kogo obejdzie że gdzieś się komuś źle dzieje jeśli kiedyś może mu to etat uratować.
„Niestety, gdy rozmawiamy o konkretach, więcej argumentów jest za niż przeciw. Cierpienie nauczycieli pracujących w gimnazjach to też konkret, ale – z całym szacunkiem dla koleżanek i kolegów – jakby trochę mniejszy.”
Jeśli zdarzy się tak że Pańska córka trafi do publicznego gimnazjum tak jak zdecydowana większość dzieci niektóre konkrety pewnie nagle urosną a inne radykalnie zmaleją.
W moim odczuciu zdrowszy jest system edukacji ogólnej rozbitej na więcej etapów. Osiem lat w jednej szkole – to za długo, za nudno i za jednostajnie. Nowa szkoła, nowy etap w życiu, to szansa. Można poznać nowe towarzystwo, inaczej zafunkcjonować w nowej grupie, inaczej określić swoją tożsamość… Gdy się jest dzieckiem i nastolatkiem, chce się zmian i zmiana jest zdrowa, bo ośmiela, uczy otwartości, decyzyjności, radzenia sobie w odmiennych warunkach. Oczywiście osiem lat trzymania dziecka w jednej szkole to wygoda dla rodziców – nic nie trzeba zmieniać, zna się teren itd.
Gimnazjum nie musi być samym złem, przeciwnie, może być szansą wyrwania się z coraz bardziej „łobuziejącego” towarzystwa w podstawówce. Często właśnie około piątej, szóstej klasy w podstawówce przestaje być fajnie, bo część dzieci dorasta fizycznie nie dorastając mentalnie. Kulturalne i wrażliwe dziecko może więc dociągnąć do końca podstawówki bez większych uszczerbków, ale kolejne dwa lata z coraz bardziej zagrażającym towarzystwem – to już byłoby niebezpieczne! Gimnazjum otwiera zatem naturalną możliwość odzdzielenia się od środowiska zbyt niebezpiecznego – poprzez własny wysiłek i naukę, kiedy to trafia się do gimnazjum elitarnego, albo poprzez wydatek ze strony rodziców, kiedy trafia się do gimnazjum prywatnego.
Przywrócenie podstawówek ośmioklasowych zdziałałoby tylko tyle, ze zapobiegliwi rodzice, zamiast płacić przez 3 lata za prywatne gimnazja, płaciliby przez 8 lat za prywatną podstawówkę. Bo przecież rozrabiaki gimnazjalne nie wyparują po likwidacji tego typu szkoły, tylko staną się rozrabiakami podstawówkowymi, gdzie mogą narobić więcej szkód, zważywszy na przewagę fizyczną nad plączącymi się w pobliżu obiektami do stratowania…
Najgorzej w tej sytuacji będą miały dzieci zdolne i fajne ale z niezamożnych rodzin. Nie będą miały szansy znalezienia się przez 6 pierwszych lat edukacji w środowisku w miarę demokratycznym, gdzie można zyskać dobre inspiracje i równać w górę, by potem wyladować w dobrym gimnazjum, tylko od razu trafią w środowisko o wiele trudniejsze, negatywnie wyselekcjonowane, skąd trudniej się wyrwać, gdzie trudniej przyjąć inny styl… i trudniej trafić do elitarnego gimnazjum publicznego.
Reasumując: Gimnazja mają sens. Selekcjonujący. Jakkolwiek straszliwie by to nie brzmiało. Tak, brzmi nienajlepiej, ale działa dobrze.
Obecne tendencje polityczne w Polsce zakładają rzeczywisty, nie tylko ideologiczny sojusz PiSu z umiłowaną przez pana Dariusza lewicą.
Dlatego dziwi mnie trochę końcowy wniosek, z którym się zgadzam. Gimnazja faktycznie poprawiły poziom bezpieczeństwa w podstawówkach, rzeczywiście mogą być szansą dla nieatrakcyjnych liceów, a poza tym te publiczne w większych miastach są skutecznym straszakiem i alternatywą dla wyrostków z tych niepublicznych. Ponadto pomagają zweryfikować przydatność nauczyciela do zawodu – w placówkach gimnazjalnych młody absolwent uczelni pedagogicznej, naszpikowany akademickimi ideami (zazwyczaj niewiele mającymi wspólnego z realnym życiem) ma okazję zetknąć się z prawdziwymi problemami dojrzewającej młodzieży. A że przy tym cierpi. No cóż – „są dwa rodzaje cierpienia, Oskarku, fizyczne i duchowe. Cierpienie fizyczne się znosi. Cierpienie duchowe się wybiera”.
A, i jeszcze lepiej, gdyby gimnazjum trwało 2 lata a liceum 4.
To nie jest prawda,że nauczycielom liceum są potrzebne gimnazja.Chcemy przejmować przyzwoicie wyedukowanych uczniów, z którymi można kontynuować pracę. Poprzedni system to gwarantował.Egzamin wstępny do szkoły średniej wymuszał przyzwoity poziom z języka polskiego i matematyki i dawał gwarancję,że uczeń będzie sobie dobrze radził także z innymi przedmiotami.
Egzamin po gimnazjum takich gwarancji nie daje.Nauczyciele dawnych 8-latek lepiej sobie radzili z młodzieżą w trudnym wieku z bardzo prostej przyczyny. Znali swoich wychowanków od czwartej klasy i prowadzili ich aż 5 lat.Opowiadanie,że to nauczycielom zależy na podtrzymywaniu obecnego systemu jest nadużyciem. Poprzedni system sprawdzał się też z tego powodu ,że pozwalał na spokojną pracę.Pozwalał uczniowi dojrzeć do pewnych treści programowych. Nauczyciel mógł wracać do pewnych partii materiału tak często,jak tego wymagała sytuacja. Miał na to 5 lat (polski,matematyka).Teraz na to nie ma czasu.Nie wydaje mi się,żeby nauczyciele byli zadowoleni z tak ustawionej pracy, a rodzice tym bardziej.Obecny system się nie obronił.Wykładowcy wyższych uczelni też krytycznie zabierali głos w tej sprawie. A dlaczego właściwie nie ma u nas debaty publicznej na temat sytuacji w oświacie?
A dlaczego właściwie nie ma u nas debaty publicznej na temat sytuacji w oświacie?
Bo u nas nie ma żadnych debat publicznych. Bo jesteśmy w zapaści cywilizacyjnej, bo nie jesteśmy społeczeństwem obywatelskim, bo … . Czy mam pisać dalej ? Zadaję sobie to pytanie.
Z opiniami pani Hall trudno dyskutować. Ja jak mam „wizje” to biorę alkaprim. Gimnazjum to pomyłka napędzająca kasę prywatnym szkołom. Nic dziwnego, że prywatne gimnazja mają wyższy poziom niż publiczne. Wyselekcjonowana młodzież, klasy niezbyt liczne, brak ograniczeń w siatce godzin. Tam słabe wyniki nie powinny zaistnieć. Powiem, że mimo cieplarnianych warunków, szkoły prywatne nie są tak dobre jak wieść gminna niesie. Wystarczy przeanalizować ranking Perspektyw. Łączenie gimnazjów i liceów to prowizorka. Trudna do realizacji ze wzgledu na OP. Gimnazja prowadzą gminy, licea powiaty, zatem konflikt interesów nieuchronny. Niestey niż demograficzny robi swoje. Wykoszono przedszkola, szkoły podstawowe i gimnazja, teraz pora na szkoły ponadgimnazjalne. Reforma programowa proces jeszcze przyspieszy. Co zamiast gimnazjów? Ośmioletnia szkoła podstawowa (4 + 4), czteroletnie liceum lub zawodówka. Po szkole podstawowej egzamin, którego negatywny wynik powoduje powtarzanie klasy. Matura połączona z egzaminem na studia, ale bez zbędnego marnowania czasu na niepotrzebne egzaminy typu prezentacja z j. polskiego i poziomy. Obowiązek szkolny do 16 roku życia i bon oświatowy.
Oen,
jest więcej niż pewne, że moja córka pójdzie do publicznego gimnazjum i doświadczy wszystkich trudności. Przecież nie zarabiam kokosów. A jednak nadal twierdzę, że mniej jest osób, które tracą na gimnazjach, a więcej osób, które zyskują. Proszę nie pisać o misji, powołaniu i dobru dzieci, bo w takim ujęciu to są frazesy. Konksrety są takie, że dzięki gimnazjom wzrasta bezpieczeństwo dzieci w podstawówkach oraz rozwija się niepubliczna oświata. Konkretna jest także moja propozycja: podejmę pracę nawet w najgorszym gimnazjum publicznym, ale za dwa razy takie pieniądze jak w moim świetnym liceum. Gimnazja trzeba reformować, zatrudniając chociażby nauczycieli z konkursów (najlepszych pedagogów, którzy radzą sobie z trudną młodzieżą – ale trzeba im zapłacić stosowne pieniądze). Ideałami nie naprawimy oświaty.
Pozdrawiam
DCH
Wydaje mi się, że problem czy gimnazja są potrzebne czy nie jest nie do rozstrzygnięcia.
Jak wódka,dobra i niedobra zarazem.
Podobnie jak Oen zauważam belfrocentryzm we wpisie gospodarza ale jego zakończenie świadczy o zdolności do refleksji.
Osobiście jestem gimnazjom przeciwny.
Jeśli dzieci w jakimś wieku sprawiają kłopoty to ich koncentracja powoduje ich zwiększenie a nie zmniejszenie.
Stosował bym raczej zasadę rzymską, divide et impera.
Wydaje mi się, że jeden rok dłużej w podstawówce przyhamował by „dorosłość” w tym wieku a potem liceum które z racji towarzystwa młodzieży która ma bardziej poukładane w głowach mogło by pomoc w tym trudnym okresie.
Jestem za systemem 7 + 5 lub 7 + 4.
Nie ma co bić piany, gimnazja zostaną. Nie ma pieniążków na wielkie zmiany.
Nauczyciele są dobrzy i bardzo dobrzy, dodatkowo powinni otrzymać certyfikat za pracę z młodzieżą trudną. I prawie nic więcej nie da się zrobić.
A mianowicie:
– nie zmienimy rodziców aby bardziej dbali o swoje dzieci i poświęcali im więcej czasu,
– nie zbudujemy zakładów poprawczych dla trudnej młodzieży, mimo wyroków w dalszym ciągu chodzą do szkół publicznych,
– nie zmienimy prawa aby winowajcę karać natychmiast a nie po dwóch latach
jeszcze można wymieniać i wymieniać.
Co można zrobić:
– przestać na siłę udawać, że uczeń promowany przyswoił sobie wiedzę w stopniu dopuszczającym – niech powtarzają klasę
– wprowadzić kary pieniężne dla rodziców za wagary swoich dzieci,
– po szkole podstawowej wprowadzić uzawodowioną jako alternatywę dla uczniów o mniejszych możliwościach intelektualnych oraz tych, którzy nie chcą się uczyć
-itd
Zmienić wszystkiego od podstaw się nie da, nie mamy pieniążków, ale …
próbujmy poprawić „świetne” pomysły naszych władz
Uważam, że struktura szkolnictwa nie jest najistotniejszym problem. Kluczowe są trzy zagadnienia: czego, w jakim celu i w jaki sposób ma uczyć szkoła. Współczesna szkoła pogubiła się na tych obszarach i zmierza w złym kierunku.
Poza tym, planując zmiany warto postawić sobie następujące pytania:
– jakie są powody do zmian ?
– jakie cele ?
– jakie przewidujemy skutki pożądane i niepożądane (uboczne) ?
– jakimi metodami dokonamy zmian ?
Kolejny cytat:
„System, w jakim działa polska (i nie tylko) szkoła ? podział na przedmioty, stopnie, sposób promowania do następnej klasy to relikt, pozostałość po minionych epokach. Postęp w szkole powinien przejawiać się nie tyle w przeładowaniu materiałem dydaktycznym, komputeryzacji i wszechobecnej względności ale w nowych strukturach dostosowanych do dzisiejszych czasów i innym systemie przekazywania materiału.”
Dodaję od siebie: … w innym sposobie komunikacji pomiędzy uczestnikami szkoły. Wiek XIX i XX to epoka zdobywania i poszerzania możliwości człowieka, a co za tym szło, edukacji polegającej na zdobywaniu wiedzy. Wiek XXI to epoka komunikacji. Wiedza jest łatwo do osiągnięcia dla chętnych. Natomiast wykorzystanie jej wymagać będzie sprawnej komunikacji między ludźmi. Człowiek spełniony , to człowiek potrafiący dobrze komunikować się z innymi ludźmi oraz ze strukturami społeczeństwa i państwa.
ync, ależ struktura szkolnictwa jest najistotniejszym problemem, bo zła struktura uniemożliwia realizację dalszych zagadnień, o jakich piszesz.
Obecna struktura jest zła niejako już z definicji, więc z definicji tych wspomnianych celów nie osiągniesz.
Ale co do jednego się zgadzamy – Polska to twór administracyjny, a nie żadne społeczeństwo obywatelskie.
„Bo u nas nie ma żadnych debat publicznych. Bo jesteśmy w zapaści cywilizacyjnej, bo nie jesteśmy społeczeństwem obywatelskim, bo ? . „
@stary
„Zmienić wszystkiego od podstaw się nie da, nie mamy pieniążków, ale ?
próbujmy poprawić ?świetne? pomysły naszych władz”
Zgadzając się z tym zdaniem zaczął bym od poprawy „świetnych” pomysłów starego.
Z Twojego komentarza wynika że jesteś zwolennikiem „starego” systemu wychowania.
Konkretnie mam na myśli akapit o poprawczakach.
Współczesna nauka udowodniła empirycznie, że to metoda przeciwskuteczna.
Można powiedzieć że na pytanie co zrobić żeby mieć więcej przestępców w przyszłości odpowiedź brzmi-wybudować więcej poprawczaków i tam izolować trudną młodzież. 99% szans, że każdy kto tam trafi na bandytę wyrośnie.
Badania są bezwzględne.
Im więcej zamkniemy tym więcej bandytów będziemy mieli.
Podobnie z dorosłymi przestępcami.
Po pierwszym pobycie w więzieniu większość wraca na przestępczą drogę a po drugim już prawie wszyscy.
Doświadczenia krajów które odrzuciły te metody wychowawcze i taką politykę wpływania na postawę obywateli którzy są na bakier z prawem zachęcają do naśladowania.
Do Gospodarza
Nie interesuje mnie jacy nauczyciele zyskują a jacy tracą na gimnazjach!!!
Podobnie jak szkoły i ich właściciele;-)O tym zaś w dyskusji ani słowa!!!
Bardziej mnie interesują interesy (aktualne i przyszłe!) ich uczniów (ew.Polski!).A tu niestety gimnazja mają same wady – niesamowita zapaść cywilizacyjna u bram;-)
Mam wrażenie, że popularnym jest przekonanie, że problemy gimnazjum biorą się stąd, że w jednym miejscu zbiera się cała „śmietanka” trudnej młodzieży, ale mnie w takim razie nurtuje pytanie.
Skąd oni się biorą? Z tych świetnie działających na coraz wyższym poziomie podstawówek?
I kto potem zasila szeregi licealistów, którzy przecież nie maja problemów z zachowaniem dyscypliny?
W jaki sposób „dolepienie” tych „bandytów” do młodszych roczników zmieni ich okropne zachowanie? Wezmą przykład z młodszych kolegów?
Leczenie pacjenta poprzez jego eksterminację?
ync pisze:
2010-03-07 o godz. 12:18
Brawo!!!
Od siebie dodam że w XXI wieku wiedzę mają google.
Szkoła powinna się koncentrować na wychowaniu i nauczeniu jak żyć.
Rodzina często nie potrafi, albo jej brak.
>Od siebie dodam że w XXI wieku wiedzę mają google.<
Bredzisz manager!Żeby z tej informacji(a nie wiedzy!) jaka jest w googlu korzystać trzeba coś umieć – inaczej google to jedynie góra informacyjnych śmieci!!!
Oczywiście nie każdemu to potrzebne – np.personelowi Mc Donaldsa[też tam jest funkcja managera- to pewnie ty;-)] nie jest!!!
I jeszcze jedno.Przeczytałem na „bedyskusyjnym” blogu Hallowej(ona wszędzie unika jakichkolwiek możliwości dyskusji-pewnie czuje że intelektualnie jest sprawna inaczej) jej brednie ideologiczne o niesłusznym pochodzeniu gimnazjum.Ciekawe kiedy napisze,że powszechną państwową szkołę wywyślił polakożerca Bismarck;-)
A o to odpowiedź jakiej udzielił jej jeden z forumowiczów „GN”, która mi się spodobała:
„Akurat system 8+4 sttworzył w Polsce jeden z pierwszych polskich dysydentów prof.Władysław Bieńkowski, któremu pod każdym względem Hallowa nawet do spółki z mężusiem do pięt nie dorastają!!!”
Taki pasztet zafundowała nam „reforma” Handkego i jej sztandarowy produkt-gimnazja:
http://www.polskatimes.pl/opinie/wywiady/229354,prof-turski-grozi-nam-cywilizacyjna-zapasc,id,t.html
@S-21
A czemu Ty tak nie lubisz ludzi?
Ktoś Cię skrzywdził?
Wszędzie się doszukujesz spisków i złych intencji.
Może ORMO reaktywuj.
NGO mają szeroką formułę.
Ludzie powtarzają stereotypowe głupstwa albo dlatego,że …głupstwa do nich pasują jakby;-), albo dlatego,ze mają w tym interes.Wybór należy do ciebie;-)
Żeby nie być gołosłownym:
>Konkretnie mam na myśli akapit o poprawczakach.
Współczesna nauka udowodniła empirycznie, że to metoda przeciwskuteczna.<
Chętnie bym się dowiedział jak to, i to jeszcze empirycznie, udowoniono – kto, kiedy, wielkość próbki, grupa kontrolna itd.
O ile wiem, za „naukowy dowód” służy politpoprawne doktrynerskie rezonerstwo pseudohumanistyczne.Takie w stylu,że każdy, nawet najwiekszy zbrodniarz, jest osobą ludzką i z tego tytułu szacunek mu się należy i prawa ludzkie;-)
Stary, błagam. Nie „pieniążki”. Pieniądze!!!
A może zacznijmy od prostej/taniej zmiany, wprowadźmy warunek ukończenia szkoły podstawowej i gimnazjum – konieczność zdobycia 1/4 lub 1/3 liczby punktów na egzaminie po tych szkołach. To lekarstwo na lenistwo.
A dla mniej zdolnych wprowadźmy możliwość nauki zawodu, nie męczmy ich historią/fizyką i innymi treściami, których nie są w stanie opanować. Będziemy mieli fachowych pracowników fizycznych, niewykończonych długoletnim stresem.
manager pisze: „Im więcej zamkniemy tym więcej bandytów będziemy mieli”
Proszę to powiedzieć gimnazjalistom, którzy muszą chodzić do jednej klasy z nastolatkami po kilku wyrokach. „Przerośnięci” są starsi i bardziej „zaradni życiowo” (czytaj: kradną, piją, palą, biją) od swoich kolegów z ławki więc dominują nad nimi.
Gospodarz zamknięty w swoim ciepłym liceum jeszcze się z takimi bezpośrednio nie zetknął. W przeciwnym razie od razu rozglądałby się za szkołą prywatną dla swojego dziecka.
@po prostu ja
A jakiego zawodu?
Skąd ty wiesz co za 10 lat będzie ludziom potrzebne?
A za 20 lat?
A za 30?
A za 40?
A za 50?
Zawodu się ludzie w pracy uczą.
Od majstra,mistrza lub na szkoleniach jak mówimy o prostych umiejętnościach.
Życia w społeczeństwie i umiejętności uczenia trzeba uczyć.
Chodzi o to, żeby się nauczyć uczyć.
Gimnazja miały sens kilkadziesiąt lat temu. Wtedy wpisywały się w owczesny paradygmat wychowawczy. Młodzi ludzie w ‚trudnym’ wieku byli ‚temperowani’ w taki sposób aby poskromić w nich to co destrukcyjne. Panowała żelazna dyscyplina i nauczyciel to był ‚ktoś’.
Żyjemy teraz w innych czasach – teraz nikt nie ‚temperuje’. Teraz to te gimnazja to tylko zewnętrzna forma i nic nie wnoszą pozytywnego w wychowaniu. Mam wrażenie że wręcz przeciwnie – zbiera sie na przechowanie młodzież, która niewiele się nauczy a która musząc się wyszumieć tylko psuje krew nauczycielom, którym się nie udało uciec do podstawówek albo liceów…
Nie rozumiem przesłania Gospodarza, który w pewnym sensie piętnuje nauczycieli, którzy nie chcę pracować z tą młodzieżą.
Wyglada na to ze gimnazja sa normalna przechowalnia i nic nie wnosza nowego co moglo byc realizowane w 8 letniej szkole podstawowej. Ale na wsiach wyglada to katasrtofalnie dzieci wstydza sie chodzic do gimnazjum bo nie sa tak ubrani jak ci z miasta. Dlatego poglebil sie ostatnio podzial na miastowych i wsiowych. Poza tym w tym wieku nastapil katasrtofalny wzrost przestepczosci. Dlatego najlepszym bylby powrot do 8 klasy podstawowej i 2 klasowej szkoly zawosowej i 4 letnich liceow i technikow.
@stary
Jeśli ja mam rację,a nauka i doświadczenie stoi za moimi argumentami i Tobie też nie można odmówić racji to może eutanazja?
Nie jestem specjalistą ale z ich pomocy bym skorzystał.
I doświadczenia krajów które w walce z przestępczością notują sukcesy.
Tak się składa, że nie są to kraje o polityce karania nastawionej na odwet i izolację.
manager
Skoro jesteś znawcą zachodu to zdajesz sobie doskonale sprawę z ostatnich trendów w oświacie w Niemczech. Zróbmy (nawet nieudolną) kalkę ich systemu a już będzie dużo lepiej niż obecnie. Uczmy się na ich błędach. Tam odpowiedzialność za zachowanie dziecka spoczywa przede wszystkim na rodzicach
Lata gimnazjalne młodzieży to okres adolescencji, poszukiwania własnej tożsamości i światopoglądu – prościej, rewolucja w głowie i organiźmie.
A szkoła to nie budynek lecz żywe organizmy – uczeń + nauczyciel.
I nie problem z uczniami tylko problemy uczniów w tak trudnym okresie rozwojowym! Stawiałabym na dobrych i zmotywowanych [ finansowo też!] nauczycieli gimnazjum. I tu się zaczynają gimnazjalne schody.
Może tworzące się nauczycielskie lobby w Towarzystwie Nauczycieli Szkół Polskich będzie początkiem nauczycielskiego społeczeństwa obywatelskiego? Może jest nadzieja, że podmiotem w szkole bedzie nauczyciel? TNSP przygotowuje protest przeciwko „godzinie za darmochę” [ zbierją podpisy, przyjmują deklaracje ] i jeżeli będzie skuteczne, to może w kolejności, podejme problem gimnazjalny. Może wreszcie nauczyciele podniosą głowy i zdecydują, że „nic o nas bez nas” ?
Może ktoś przeskoczy ministerialny plot.
Uczę w zespole szkół, w skład którego wchodzi gimnazjum. Jestem wychowawcą klasy gimnazjalnej składajacej się z ochapowców i innej młodzieży dysfunkcyjnej. Tekst czytanki znajdującej się na jednej stronie przerabiam w ciągu trzech, czterech godzin, ale wzdłóż, wszerz i po przekatnej.
Dzień bez mordobicia jest dniem straconym dla uczniów, którzy po ukończeniu giomnazjum dalszą naukę kontynuują w naszym liceum, a więc gwarantują nam pracę. W różny sposób, nieraz bardzo męski, zapewniam dyscyplinę w czasie zajęć, ale robię to nie za podwójne wynagrodzenie, o którym pisał Gospodarz. Gdy idę prowadzić lekcje do klasy licealnej, wówczas wypoczywam. Jestem realistą i wiem, że należy robić swoje,gdyż pani minister i tak nie zmieni realiów naszej pracy. I tylko wypity w dobrym towarzystwie drink pozwoli uczynić ją bardziej znośną.
Nie tylko dobry drink pozwoli strawić sytuację w naszej oświacie. Również wypowiedzi Ync pozwalają na bezbłędną jej diagnozę. Tylko co to pomoże wielu nauczycielom gimnazjum publicznych, którzy jutro ucząc w trudnych klasach, bedą modlić się o jak najszybszy dzwonek kończacy lekcję w rozbrykanej klasie ?
@manager
„A jakiego zawodu? Skąd ty wiesz co za 10 lat będzie ludziom potrzebne?”
Za 20 lat – piekarz, budowlaniec, elektryk
Za 30 lat – piekarz, budowlaniec, elektryk
Za 40 lat – piekarz, budowlaniec, elektryk
Za 50 lat – piekarz, budowlaniec, elektryk
…
manager.
Życia w społeczeństwie i umiejętności uczenia trzeba uczyć.
Chodzi o to, żeby się nauczyć uczyć.
Zgadzam się w pełni. Uważam, że zmiany w oświacie mogą zainicjować jedynie nauczyciele i obywatele. Nie urzędnicy, to nie jest ich zadanie i dlatego nie obwiniam ich. To powinna być i będzie inicjatywa obywatelska. Co więcej, uważam, że można wprowadzać pozytywne zmiany w szkole już teraz, bez żadnych uzgodnień z władzami. Nauczyciele sami mogą usprawnić swoją pracę. Ale to wymaga nieco wysiłku, zwłaszcza intelektualnego. Prosty przykład: nasze działania opieramy na RÓŻNICY ZDAŃ. W każdej sprawie, na każdej radzie ped. musi być wyartykułowana różnica zdań. Jednomyślność jest zakazana. Prosty przykład: dyrekcja zarządza kontrolowanie czegoś tam. Dyrektor musi otrzymać od nauczycieli co najmniej dwie różne opinie na ten temat. To tak na początek.
Inny przykład. Ja nie wymagam od uczniów znajomości wzorów na pamięć. Na sprawdzianie czy przy tablicy możesz korzystać z własnej ściągi. Jedni korzystają z tego, inni nie. Zgadnijcie którzy najlepiej znają te wzory.
@Slavson
Nie mam wątpliwości, że za 50 lat będziemy jedli chleb ale czy będzie on wypiekany przez piekarza to już takiej pewności nie mam.
Dziś też wolę chleb od rzemieślnika niż absolwenta szkoły zawodowej.
A jak piekarnie zamkną to się piekarza na zasiłek weźmie czy piekarnie upaństwowi żeby była?
Domy się będzie budowało pewnie, ale jak i jakie umiejętności do ich budowy będą potrzebne to już nie wiem.
Co do elektryka to myślę, że budowlaniec się będzie tym zajmował.
Żeby potrafił to mu ogólne wykształcenie będzie potrzebne.
W dzisiejszych czasach nie ma miejsca w dowodzie osobistym na rubrykę zawód.
@belfer40
„Może jest nadzieja, że podmiotem w szkole bedzie nauczyciel”
Ja mam nadzieję że w końcu będzie uczeń.
„TNSP przygotowuje protest przeciwko ?godzinie za darmochę? [ zbierją podpisy, przyjmują deklaracje ] i jeżeli będzie skuteczne, to może w kolejności, podejme problem gimnazjalny.”
Najpierw zajmie się własną dupą a potem jak się uda to może uczniami.
No to charakterystyczna kolejność dla środowiska.
Rozumiem, że ten problem gimnazjalny to podwyżki dala nauczycieli gimnazjów.
Na resztę energii nie starczy moim zdaniem.
A ja zastanowiłbym się nad gimnazjami od nieco innej strony. Z punktu widzenia mojego przedmiotu, (jestem polonistą, ale to dotyczy z pewnością i innych „przedmiotowców”) problem gimnazjów polega w dużej mierze na tym, co dzieje się na dalszym etapie kształcenia, czyli w szkołach ponadgimnazjalnych. Efektem wprowadzenia gimnazjów stało się skrócenie nauki w liceum do trzech lat. W praktyce, odliczając dużą część drugiego semestru w klasie III, czas efektywnej nauki wynosi w liceum około 2,5 roku. Ucząc, przez cały czas próbuję wykorzystać wiadomości nabyte przez moich uczniów w gimnazjum, ze skutkiem bardzo różnym zresztą. Bo w ciągu nawet trzech lat rzetelnie polskiego, a i innych przedmiotów chyba też, nauczyć nie sposób. Efekt jest taki, że aby sprostać wygórowanym wymaganiom matury na poziomie rozszerzonym, czyli dostać się na studia, uczniowie m u s z ą brać korepetycje czy uczęszczać na rozmaite kursy. Czyż nie mam racji, Gospodarzu? Skoro gimnazjum ma pozostać, to jako główny problem jawi się powiązanie treści kształcenia z tym, co było wcześniej. Nie sposób uczyć w nowym liceum tak, jakbyśmy przez cały czas mieli do wykorzystania, jak dawniej, cztery lata. I tu chyba jest w dużej mierze pies pogrzebany. I żeby liceum, a i gimazjum, było efektywne, należy treści kształcenia po prostu zintegrować. I tu otwiera się pole do popisu dla metodyków, urzędników, jak chyba trochę niesprawiedliwie od lat nazywa ich Gospodarz, z CKE i OKE (by egzaminy gimnazjalny i maturalny) zbliżyć do siebie, ale przede wszystkim – nauczycieli. Zresztą, łatwo pisać i mówić, trudniej realizować to wszystko w praktyce, o czym sam się nieraz boleśnie przekonałem.
Do manager i ync
>Najpierw zajmie się własną dupą a potem jak się uda to może uczniami.
No to charakterystyczna kolejność dla środowiska.<
Czy widzieliście drogowców albo górników walczących o lepsze drogi i kopalnie.Albo jakąś inną grupę zawodową?
Za jakość szkolnictwa odpowiadają urzędnicy i politycy, którzy zatrudniają(rozumiecie co to znaczy?) nauczycieli!!!Gdyby byli mądrzy to by się w opinie nauczycieli wsłuchali.Tak jest w cywilizowanych krajach-dlatego one są cywilizowane właśnie!;-)Natomiast na pewno za kształt systemu nauczyciele żadnej odpowiedzialności nie ponoszą.Od 20 lat żadne minister edukacji nie był nauczycielem;-)
Ino: piszesz „jestem wychowawcą klasy gimnazjalnej składajacej się z
ocha[ ha, ha … ]powców i innej młodzieży dysfunkcyjnej” – diagnozuję Twoją wiedzę o uczniach, którzy są pod Twoją opieką. Jeżeli tak ich określasz, to smutne.
@Manager: uczniowie i nauczyciele są solą tej oświaty – domagam się podmiotowości i dla nauczyciela i dla ucznia. Jeżeli pisałam, że jest problem ucznia, w tak szczególnym okresie rozwojowym, to właśnie jego podmiotowość miałam na myśli.
A tak ogólnie pytam: czy za jakość szkolnictwa odpowiadają urzędnicy oświatowi – jak twierdzi Smok Wawelski?
smok wawelski pisze:
2010-03-08 o godz. 11:26
Dzięki za ten wpis. Trudno o lepsze ujęcie tematu.
I jeśli to ludzie mają mieć wpływ na szkolnictwo, to przez wybory do Sejmu i samorządowe. Natomiast nauczyciel jest zatrudniony i realizuje to, co ustala się gdzie indziej, a jak to robi zależy od systemu, w którym pracuje. Nawet nauczyciel – mistrz nic nie zrobi w sytuacji, o której pisał Ino. Nawet marny nauczyciel świetnie przygotuje klasę do matury w liceum przy uniwersytecie. Natomiast błędy systemu muszą naprawiać korepetycje i na nich „stoi” nauka w typowym liceum.
@belfer40 @smok wawelski
Przyznaję że trochę się czepiam.
To prawda, że nauczyciele tak pracują jak im tę pracę urzędnicy zorganizują.
Tyle, że urzędnicy też często mają związane ręce bo przeforsowanie zmian korzystnych dla uczniów napotyka na opór środowiska które na pierwszym miejscu stawia swoje cztery litery.
kwant.
I jeśli to ludzie mają mieć wpływ na szkolnictwo, to nie przez wybory do Sejmu i samorządowe, lecz przez własne działania, jak to bywa w zdrowym społeczeństwie obywatelskim. Natomiast nauczyciel jest zatrudniony i realizuje to, co ustala się wraz nim, ponieważ to on jest profesjonalistą i twórcą, on jest najbliżej podmiotu i przedmiotu działania oświaty, a nie urzędnik lub poseł, a jak to robi zależy od systemu, w którym pracuje i który powinien współtworzyć. Nawet marny nauczyciel świetnie przygotuje klasę do matury w liceum, jeśli będzie pracował w odpowiednim systemie. Natomiast błędy systemu muszą naprawiać sami nauczyciele przy współpracy z władzami oświatowymi i wszystkimi zainteresowanymi.
Ja proponuję system samonośny, w przeciwieństwie do obecnego – sterowania odgórnego przez urzędników, którzy urzędują i polityków, którzy są zabawnymi amatorami.
Urzędnicy też często mają związane ręce, również dlatego, że nauczyciele godzą się być szarą masą i dobrze się z tym czują. Mam rację czy mylę się ? Gospodarzu – czy czujesz się częścią szarej masy ?
Do manager
Możesz podać przykład zmian korzystnych dla uczniów, które urzędnicy usiłują przeforsować, a nie mogą bo im wredni nauczyciele nie dają;-)
@S-21
Jak zdejmiesz ten głupi uśmiech po każdym z komentarzy.
;-)Mrugnięcie oznacza,iż podejrzewam,że takich przykładów nie masz.Tzn. albo urzędnicy chcieliby mieć większą władzę, albo chcieliby móc narzucać więcej formalnych(!) obowiązków nauczycielom bez dodatkowej zapłaty. Dodatkowo – nie wierzę w biurokratyczne metody(wiecej dokumentacji i więcej kontroli, zwłaszcza jej) poprawiania jakichkolwiek dziedzin, gdzie realny wynik zależy od relacji międzyludzkich i tego, na ile pracownik chce(!) taki realny wynik osiągnąć.Tu narzędzia motywowania muszą być inne.I tyle;-)
Ale oczywiście mogę się mylić więc czekam na te przykłady.Chyba,że ot tak ci się o tych urzędnikach i źródłach ich niemocy napisać;-)
Czy mógłby mi ktoś wytłumaczyć w prosty sposób co to za twór jest to „gimnazjum” i po co ono istnieje? Tylko nie ble, ble dla wojny PO z PiS-em bo to jest mącenie a nie wyjaśnienie. Ja chcę wiedzieć „co to jest” i „po co to jest”? Dlaczego z 8 letniej szkoły oddzielono te 3 lata i nazwano je „Gimnazjum”? Kiedy uczeń może przerwać edukację po 5 latach szkoły podstawowej czy po ukończeniu gimnazjum?