Zblazowanie i luzactwo
Wpisaliśmy w program wychowawczy szkoły wiele wzniosłych haseł, np. wrażliwość na potrzeby innych, szacunek dla drugiego człowieka,. troskę o środowisko. Obawiam się jednak, że pozostaną one jedynie na papierze, ponieważ w rzeczywistości liczą się przeciwne wartości, np. luzactwo i zblazowanie.
Zblazowanie to „stan totalnego znudzenia, niemożność reagowania na nowe podniety i bodźce wywołany nadmiarem wrażeń” (zob. źródło). Zaś luzactwo to „niepoważny, niekonsekwentny stosunek do różnych spraw, lekceważący stosunek do obowiązujących zasad” (definicja niepełna, moja).
Nie byłoby problemu, gdyby tylko młodzież dążyła do luzactwa i zblazowania. Niestety, wzorce te płyną zewsząd, nawet od osób poważnych, piastujących najwyższe urzędy w państwie. W pamiętnym wywiadzie dla Newsweeka z 30 kwietnia 2006 roku prezydent Polski Lech Kaczyński wspominał z łezką w oku:
„Życie według ustalonego odgórnie rytmu – to nie jest mój styl. Sam jestem raczej luzakiem. Cenię sobie momenty, kiedy mogę się trochę poobijać”.
W podobnym duchu wspominali swoje młodzieńcze lata inni politycy, a niektórzy nawet wyznali, że lubili popalić trawkę, młodzieńczy symbol luzactwa. Prezydent ograniczał się do palenia papierosów w szkolnym kiblu:
„Paliłem wawele z takim zapałem, że zawieszono mnie w prawach ucznia. A potem w dziesiątej klasie, kiedy przeniesiono mnie do Liceum Dywizjonu Wojsk Lotniczych, (…) chodziłem palić z tzw. klopowym towarzystwem w szkolnej łazience”.
Podobnie luzacki styl życia prowadził w młodości Jarosław Kaczyński. Tak wspomina szkolne czasy:
„Na dobre zacząłem popalać dopiero w liceum i to też przy rozmaitych okazjach. Na przykład ucieczki ze szkoły”.
Były premier uciekał nie tylko ze zwykłych lekcji, ale także z religii (prowadzona była przez księży poza szkołą). Swojego luzactwa i zblazowania nie ukrywa:
„Niewiele brakowało, a nie zdałbym z dziesiątej do jedenastej klasy. Postawiono mi dwóje z polskiego i angielskiego. Odmawialiśmy pacierz, ale nie chodziliśmy w starszych klasach na religię. Zawsze byliśmy wierzący, ale nie chciało nam się. Ja wróciłem do praktykowania dopiero po studiach, w wieku 24 lat.”
Na starość luzactwo i zblazowanie wyparowują, a człowiek robi się wyjątkowo czuły na punkcie dobrego wychowania młodzieży. Tymczasem zapomniał wół, jak cielęciem był. Programy wychowawcze programami, ale na pewne rzeczy trzeba będzie przymknąć oko (np. na palenie w toalecie, ucieczki z lekcji). Gdyby nauczyciele nie przymykali oczu na takie sprawki, bracia Kaczyńscy oraz wielu innych obecnie nobliwych i ważnych person trafiłoby do poprawczaka i o studiach musiałoby zapomnieć.
PS: Wspomnienia Jarosława i Lecha Kaczyńskich cytuję za Bogusławem Śliwerskim, z jego doskonałej książki pt. „Problemy współczesnej edukacji. Dekonstrukcja polityki oświatowej III RP”, Warszawa 2009.
Komentarze
ale przynudzasz koleś
powaga zabija powoli
To niezwykłe, jak dorośli ludzie lubią się chwalić, że w czasach szkolnych byli luzakami, wagarowali, pili alkohol i palili papierosy. A kto się pochwali, że był grzeczny, kulturalny i lubił się uczyć?
A kto się pochwali, że był grzeczny, kulturalny i lubił się uczyć?
Ja.
O braciach Kaczyńskich, to ktoś ,kto z nimi chodził do szkoły, opowiadał mi taką historię.
Po występie w filmie, strasznie zadzierali nosa, więc koledzy za nimi nie przepadali.
Do tego nie grali w piłkę.
Wracając do domu ze szkoły, przechodzili na przełaj przez boisko, żeby kolegów grających sprowokować.
Zazwyczaj dostawali łomot,ale wobec atakujących były wyciągane konsekwencje.
Więc następnym razem przechodzili z podniesioną głową bo wszyscy się bali kolejnej afery.
Do czasu oczywiście.
Może to nie prawda,ale jakoś pasuje do braci luzaków.
Nie jestem szczególną fanką braci K., ale może już lepiej wyszumieć się za młodu, niż zadawać się z nieodpowiednim towarzystwem dopiero na stanowiskach rządowych, jak Chlebowski i Drzewiecki…
O ile wspomnienie JWP Kaczyńskich w powyższym artykule służyć ma pokazaniu, jak to ktoś kto winien przemawiać jako autorytet obraz autorytetu burzy, to przykład chybiony Panie Gospodarzu. Wymienione persony nie potrafią służyć przykładem nikomu, o zblazowanej młodzieży nie wspominając. Przykład niech płynie zewsząd byle nie z ogrodów polityki. To też dyskusyjne, bo osobiście za przykład podawałbym Pana Palikota, tego politycznego Don Kichota, który rozpieprza się o wiatraki budowane z absurdalnego postępowania pozostałych polityków. Podejmijmy dyskusję o tym, kto w tym kraju może nosić zaszczytne miano autorytetu. O ile nie znajdziemy, sięgnijmy za granice. A potem niech ktoś pomyśli, jak przekonać uczniów że znaleziony w ten sposób człowiek jest godny zainteresowania i naśladowania.
Szkoła przymusowa to relikt przeszłości, relikt czasów w których państwo potrzebowało mieć w miarę wykształconych i sprawnych fizycznie POBOROWYCH. (Tu jest początek AWFów w Polsce). Z przyzwyczajenia i chęci władzy i „kształtowania” ludzkiej świadomości, a zapewne także gwoli „postępu” utrzymujemy system obowiązkowej nauki szkolnej. Ale skoro armia jest ochotniczo-zawodowa, to może i czas oddać dzieci rodzicom. Niech oni decydują, czy, czego i kto ma uczyć. Przecież mamy prawa człowieka , wolność na sztandarach i w ramach tej wolności zabieramy ludziom 12 lat życia nakazując służbę w szkole w charakterze mięsa uczniowskiego. A nauczyciele, wizytatorzy, ministrowie i urzędasy? A niech się zajmą uczciwą pracą!!!
> Grundig pisze:
> 2009-10-02 o godz. 18:00
> To niezwykłe, jak dorośli ludzie lubią się chwalić, że w czasach szkolnych
> byli luzakami, wagarowali, pili alkohol i palili papierosy. A kto się
> pochwali, że był grzeczny, kulturalny i lubił się uczyć?
Ja. Przynajmniej starałem się być grzeczny i kulturalny, a nauka często sprawiała mi przyjemność.
Swoją drogą dziwna jest dla mnie teza DC, że „Nie byłoby problemu, gdyby tylko młodzież dążyła do luzactwa i zblazowania.” To jakaś „gdybologia niestosowana”.
Młodzież (jak byśmy jej nie definiowali) nie żyje w oderwaniu od reszty społeczeństwa, a ta reszta nie wzięła się znikąd.
Poza tym młodzież nie jest osobą, która dąży do czegoś. Jest to dość niejednorodna grupa ludzi, mająca różne nawyki i różne cele.
I jest mało prawdopodobne, by ludzie, których charakter za młodu nasiąkł luzactwem, na starość nagle się zmienili. Tacy Jasiowie Skorupkowie.
Do tomka: rezygnacja z „przymusowej” szkoły skończyła by się milionami analfabetów. Piszesz, że ów system jest utrzymywany „gwoli postępu”. To nieprawda, ale co złego w postępie? Tym prawdziwym, nie tym zdefiniowanym przez katolików jako zło. Zechciej zauważyć, że we współczesnym świecie zapotrzebowanie na kopaczy rowów jest minimalne i z naddatkiem zaspokojone przez obecnych nieuków. Zniesienie owego „przymusu” zaowocowało by dalszym upadkiem cywilizacyjnym Polski, ubożeniem społeczeństwa i ucieczką wykształconych, zmuszanych do utrzymywania bezrobotnych mas analfabetów. Prawa człowieka mogą oznaczać prawo do bycia nieukiem, ale czy oznaczają też prawo do zabierania wykształconym owoców ich pracy, aby wykarmić nieuków? Już teraz lwia część owoców mojej pracy zabierana jest mi siłą przez państwo i przeznaczana na utrzymanie małorolnych z Polski B. Czy praca na ich rzecz to jest moje „prawo człowieka”?
Muszę tu zgodzić się z komentarzem podatnika. Emilia natomiast, wydaje się nie brać pod uwagę, że wymienione przez Nią persony są już dorosłe (czytaj: mądrzejsze o coś tak istotnego jak doświadczenia kilkudziesięciu lat żywota), zatem świadome swych decyzji, czynów i opinii. Młodego człowieka nie posądzajmy o to, by w tzw. wyszumienie się angażował rozsądek, wyważenie dobra i zła, zbilansowanie szkód i zysków zblazowania i luzactwa. Odnośnie pierwszego komentarza, czyli słów luzaka: powaga czyni wolnym, nawet jeśli – jak uważa luzak – zabija powoli. Zblazowanie zabija o wiele szybciej. I mniej sensownie. Znudzenie i niemożność reagowania na [zewnętrzne] bodżce, stosunek lekceważący wszystko i wszystkich, to nic innego jak agonia umysłu. Mowa zatem o warzywach… rs napisał o Jasiach Skorupkach, posiłkując się pewnie przysłowiem. Mam cichą nadzieję, że w przypadku dzisiejszej młodzieży nie zda to przysłowie egzaminu. Obawiam się bowiem, że życie da im cholernie bolesną lekcję nie bycia luzakiem. Nawet gdy kopanie rowów przyniesie niektórym satysfakcję…
Pozdrawiam.
Jest problem ile akurat przymusowa szkola ma trwać.Bo nawet w bogatych USA obowiązek szkolny jest do 16 lat.I to jest taka granica wieku, do której można jakoś zmotywować „wychowawczo” do nauki (zainteresowania, perswazja, autorytet itp.)Potem to już ludzie(prawie albo i calkiem) dorośli kombinują po co im to.U nas obowiązek szkolny jest konstytucyjnie do 18 lat.I kandydaci do TESCO i kopania rowów rozwalają nam szkoly ponadgimnazjalne.Po co nam to???
Przymusowej szkoły nie ma – rodzice zawsze mogą wybrać nauczanie domowe. W USA dosyć popularny jest homeschoolign.
Wychodzę z założenia, że skoro obecna, przymusowa szkoła, produkuje miliony wtórnych analfabetów, to nieprzymusowa musi wyprodukować ludzi inteligentnych. Na przykład mimo starań polonistów, ortografia języka polskiego wśród ludzi z wyższym wykształceniem jest to zupełna terra incognita, z poprawnością wypowiedzi też są na bakier. Wiedza szkolna przydaje się tylko przyszłym nauczycielom, krzyżówkowiczom i zawodowym uczestnikom teleturniejów. A człowiek w życiu potrzebuje nie tylko wiedzy, ale i umiejętności.
Myślę poza tym, że likwidacja obowiązku szkolnego/nauki nie spowodowałaby aż tak drastycznego przyrostu niegramotnych. Siłą rozpędu rodzice posyłaliby dzieci do szkoł, bo sami, pracując, nie mogliby się nimi zająć. W dodatku dyrekcja otrzymałaby znakomity środek dyscyplinujący, jakim byłoby wydalenie ze szkoły lub wyrzucenie z zajęć lekcyjnych. Sądzę, że o ile młodzież wciąż cieszyłaby się z takiego obrotu sprawy mogąc spędzać dnie na błogim lenistwie, konsekwencja w postaci braku świadectwa ukończenia szkoły oznaczałaby dla nich, że albo nauczą się jakichś umiejętności na własną rękę (mam dużo znajomych po podstawówce, którzy są znakomitymi fachowcami) albo skończą marnie. Ewentualnie mogliby się dokształcać jako dorośli, odpłatnie, z korzyścią dla nauczycieli naturalnie.
do podatnik
Kolego szanowny, jak różnica czy Państwo umiłowane nasze rabuje Cię dla małorolnych z Polski B, czy na utrzymanie masy szkół i 5500000 nauczycieli, często znajdujących się na pograniczu nieuctwa? I oni za Twoje podatki, jak myślisz kogo kształcą? Noblistów? Wydaje się, że nie, 30% maturzystów, niezupełnie piśmiennych, których znowu za gróbe miliardy kształci się na „licencjatów” i rozmaitych mgr-ów. Na kierunkach tak niezmiernie potrzebnych jak politologia, bezpieczeństwo narodowe, studia międzywydziałowe etc. Na politechnice trzeba tych ludzi uczyć podstwa matematyki przez rok czy dwa, aby dalej coś z nimi robić. Absolwent uczelni dzisiaj jest na poziomie absolwenta telewizyjnego technikum rolniczego z lat 80-tych ubiegłego stulecia. I co, dalej chcesz płacić? Pozdrawiam
Oj Panie Chętkowski, zająłby się Pan krytyką obecnych bubli rządowych (a są one niemałe) zamiast czepiać się Kaczyńskich
do tomka:
Tak, dalej chcę płacić i wpływać na jakość kształcenia. Utrzymywanie małorolnych jest wyrzucaniem pieniędzy w błoto i szkodzeniem Polsce poprzez konserwowanie licznej i obciążającej kraj grupy ludności podatnej na populizm, zabobon i listy pasterskie. Edukacja (będę złośliwy: sądząc po ortografii posta) właśnie zalicza kolejne dno, ale to wina właśnie takiego podejścia to wiedzy: „co tam te profesurki wiedzom”. I mamy pochwałę niepiśmiennej prostoty, która swe apogeum ucieleśniła w prezydenturze Wałęsy. Nie masz innej drogi nad edukację, a poprawa warunków finansowych (choćby przez natychmiastowe odebranie socjalu podlasiakom) jest jedyną drogą na przyciągnięcie do zawodu rozsądnych ludzi.