Nie wybrałem jeszcze podręcznika
Minęły dwa tygodnie nauki, a ja jeszcze ani razu nie skorzystałem z podręcznika na lekcji. Nie był mi potrzebny w żadnej klasie. Zawsze zwyciężał Internet (jako źródło wiedzy o epoce, pisarzu) oraz książka – pełen tekst lektury. Kilka klas zapytało mnie, czy w ogóle w tym roku będziemy korzystać z podręcznika, a ja odpowiedziałem, że raczej nie. W zeszłym roku częściej prosiłem uczniów o wyciągnięcie wydruków z Internetu, testów niż o przynoszenie książek (wyjątek stanowiły lektury). Jestem zatem przygotowany, aby całkowicie zrezygnować z podręczników.
Tegoroczna afera związana z podręcznikami (niby nowe, a tak naprawdę stare w nowych okładkach, za to dużo droższe) może przyczynić się do tego, że szkoły zaczną z nich masowo rezygnować. Wydawnictwa edukacyjne tak zażarcie walczą o zysk, że mogą przegapić chwilę, kiedy nauczyciele będą mówić do uczniów: „Wyciągnijcie PDF-y”, „Wyjmijcie kserokopie”. Zresztą kserówki już dziś odgrywają na lekcjach o wiele ważniejszą rolę niż podręcznik. Wystarczy tylko przemyśleć sprawę, uświadomić sobie, że książka oferowana przez wydawnictwa edukacyjne to przeżytek, do tego moralnie splamiona, a będziemy mieli ją z głowy.
Całkiem poważnie rozważam bojkot podręczników, ponieważ w takim kształcie, w jakim oferują je wydawnictwa (drogie, ciężkie, banalne), są one mało przydatne. To znaczy przydają się do pracy z leniwymi, mniej inteligentnymi osiłkami, jednak do prowadzenia rzetelnej nauki się nie nadają (uczucie niedosytu jest zbyt wielkie).
Komentarze
A’ propos PDF-ów…
Nie wiem, czy to zbieg okoliczności, czy ogólny trend. Na pierwszej tegorocznej wywiadówce zaproponowano nam zakup laptopów dla wszystkich uczniów. Kwestia finansów jest tu drugorzędna, czesne podniesione o kilkadziesiąt złotych jest niezbyt istotne w stosunku do tego, jakie zmiany nastąpiłyby w samym sposobie nauczania. Mam tu na myśli rzeczywiste korzystanie z komputerów na lekcji, a nie zaglądanie do internetu raz na kiedyś. Co Państwo na to ? Jakie byłyby plusy, jakie minusy?
Jako rodzice jesteśmy w rozterce i… raczej na nie. Znajomi nauczyciele też uważają to za fanaberię bogatej szkoły. Nie wiem jakiego zdania są nauczyciele z tej konkretnej szkoły, bo prawdy i tak pewnie nie usłyszymy. Czy w ogóle gotowi są do przygotowania „multimedialnej” lekcji?
A może jesteśmy stare konserwy i nie nadążamy za dzisiejszym światem?
Popieram z całego serca. Co prawda w sieci nie ma dobrze opracowanych metodycznie treści z całego zakresu fizyki (to mój przedmiot) ale tyle ile jest potrzebne do opanowania materiału na poziomie podstawowym się znajdzie, szczególnie przy wsparciu własnymi zasobami.
Podręczniki nie nadążają za nowościami a stara ugruntowana wiedza została dobrze przedstawiona we wcześniejszych wydaniach i zalega w bibliotekach. Trzeba tylko przemyśleć sposób prowadzenia zajęć tak by ukierunkować młodzież do szukania w kilku miejscach i z różnych źródeł. Nawet jeśli tak pozyskiwane informacje nie będą uporządkowane jak w podręczniku pisanym pod dany program, nic złego się nie stanie. W końcu umiejętność zdobywania wiedzy z różnych źródeł jest jak najbardziej cenna.
Jest jeszcze coś. W tym wyścigu na nowe podręczniki wyczuwa się (może całkiem subiektywnie) skrytą nieuczciwość (zdobyć kolejne pieniądze za kopiuj, wklej czyli bez nakładu pracy).
Pozdrawiam serdecznie
PS W połowie sierpnia, po raz pierwszy w USA, zaakceptowano do wykorzystania otwarte, cyfrowe, darmowe podręczniki do szkół średnich: http://osnews.pl/otwarte-podreczniki-cyfrowe-wkraczaja-do-amerykanskich-szkol-srednich/
tak a propos, skojarzylo mi się z Pańskim wpisem:
http://www.doorg.info/2009/09/19/otwarte-podreczniki-cyfrowe-wkraczaja-do-amerykanskich-szkol-srednich/
Święta prawda, ale tylko dla dobrych nauczycieli. Dla całej reszty podręcznik pozwala uczniom sprawdzić, czy nauczyciel wie co mówi i o czym mówi.
Od około 12 lat nie używam żadnego podręcznika lub zeszytu ćwiczeń. Co prawda to przedszkole, ale na ten etap to dopiero bywa wybór!

Uczniowie nic nie stracą, jestem pewna. A łatwiej będzie ich uczyć nie tylko wyszukiwania – to już potrafią – ale selekcji informacji.
I więcej lasów zostanie
Zgadzam się z gospodarzem.
Szkoła powinna być motorem postępu w społeczeństwie.
Ze zgrozą zobaczyłem starą tablicę i brak komputera w klasie mojego dziecka.
Na pytanie czy w szkole jest wifi nauczycielka się roześmiała.
Strona internetowa szkoły woła o pomstę do nieba, jak by świat się zatrzymał 10 lat temu.
Jakby w ramach lekcji informatyki nie można było jej unowocześnić.
Nowoczesna strona internetowa nic nie kosztuje, a uczniowie zamiast gazetki ściennej mogli by ją prowadzić.
Można w ramach zajęć plastycznych ją kreować.
Moim zdaniem MEN powinien rozpisać konkursy na multimedialne podręczniki, zamiast szafki w szkołach budować.
Zwycięzcy konkursów powinni sprzedać prawa autorskie ministerstwu co powinno by założeniem konkursu.
MEN nie pobierając tantiem,powinno pozwolić wszystkim co mają na to ochotę je produkować.
To jest sposób i na nowoczesność i na tanie podręczniki których zupełnie chyba się pozbyć nie można.
Ja również zrezygnowałem z podręczników. Kserówki, które mają uczniowie, dotyczą tylko cwiczeń zwiazanych z czytaniem ze zrozumieniem. Jednego natomiast nie odpuszczę: każdy musi miec na stole lekturę. Biorę całą klasę na wycieczkę do szkolej biblioteki i wypożyczamy ksiązki. Zrezygnowałem także z organizowania sprawdzianów z epok, którymi katowałem podczas przygotowan do starej matury. Teraz tylko wszystko robię, co przyda się do zdania matury, a więc trzepanie arkuszy a nie madrości z podręczników, które często zawierają mało atrakcyjne i przystępne treści.
Internet to wielka kopalnia informacji (często najbardziej aktualnych). Niemniej informacje te są nieuporządkowane, niekompletne czasem fałszywe.
Uważam, że korzystanie z tych zasobów jest korzystne jednak istnieje też potrzeba pewnego punktu odniesienia w formie podręcznika (tradycyjnego lub elektronicznego).
Podręczniki są obecnie tragiczne. Szczególnie w nauczaniu początkowym, gdzie dzieci zamiast pisac w zeszytach wpisują w kratki w durnych ćwiczeniówkach. Przypomina to rebusy, czy krzyżówki, czyli małointeligentne i pozbawiające kreatywności rozrywki dla znudzonych emerytów.
Na domiar złego okazuje się, że nowe podręczniki (w każdym razie w 1 klasie podstawówki) nie tylko są nowe, ale podstawę programową zmieniono obniżąjąc jej poziom do zerówwki! Czyli obecne siedmiolatki w pierwszej klasie uczą sie tego samego co w zerówce w zeszłym roku! Czyli mają liczenie do 10, a w drugiej klasie będzie liczenie do 20! Zgroza! To nic innego tylko masowa produkcja glazurników! Nawet mój teść z przedwojennego rocznika, pamięta, że w 1 klasie miał liczenie do 20. Pani minister spełnia wszelkie najgorsze przewidywania. Inni wprowadzali mundurki, ale przynajmniej nie mieszali się do matematyki! JEstem zdania, że ministrem edukacji powinna być osoba z conajmniej doktoratem z matematyki. Przepraszam, jeśli kogoś urażę, ale niestety analogiczne wyukształcenie humanistycznie nie gwarantuje niezbędnej inteligencji i kontaktu z otaczającą rzeczywistością.
Akuraśnie mnie też się kręciło wokół głowy o tych podręcznikach. Zgadzam się, ze można uczyć bez podręczników, ale chyba nie na każdym przedmiocie.
Poza tym mam podobne pytanie czemu MEN nie wykupi praw do podręcznika i nastepnie jego wersję elektroniczna nie udostepni na swoich stronach.
Jeśli nawet trudne to będzie na poziomie centralnym to czemu nie wpadł na to żaden z samorządów. Organ prowadzący mógłby zamówić podręcznik dla gminy, a następnie go rozpowszechnić w swoich placówkach.
Dlaczego proces powstawania podrecznika to okres roku (relacja jednego z autorów) gdy ja kilkudziesięciostronicowe kompendium dla kursantów (prywatna firma) stworzyłem w 3 tygodnie (po godzinach?) Owszem 2/3 to była praca odtwórcza, ale w podręcznikach do jęz. angielskiego trudno być odkrywczym. Przypuszczam, ze podobnie jest w innych dziedzinach.
Skoro na lekcjach nie korzysta się już z podręczników a tylko z internetu to wcale nie dziwię się, że wyrasta nowe pokolenie analfabetów. Którzy czują wstręt do czytania książek. BTW ilu z nich potrafi samodzielnie wyszukać i wypożyczyć książkę z miejskiej biblioteki.
…ech
Są domy, w kórych jedynymi książkami są podręczniki. Tam wyjście do
biblioteki jest uznawane za fanaberię a cena komputera jest wartością
niewyobrazalną. Opłata za stałe łącze komputerowe jest szybko przeliczona na
cenę piwa i wywołuje atak śmiechu. Tam dzieci przeliczają czas spedzony na
lekcjach na cenę zebranych po śmietnikach puszek, co przelicza się na
drożdżówki, chipsy czy inne fast foody zjadane w tajemnicy przed
domownikami na ulicy – ich faktycznym pokoju dziecięcym. Takie dzieci muszą
wychodzić z dusznej szkoły na przerwie na papierosa, bo nerwy je zżeraja, co
bedzie się dzis działo w domu. Kolorowe podręczniki to jedyny kontakt z piękną
grafiką, reprodukcjami, innym światem, bo koledzy z lepszych (?) domów
takich normalnych dzieci nie zaproszą, a ich rodzice nie mają ochoty wydawać
cieżko zarobionych pieniedzy na sponsorowanie wycieczki do galerii, tetru,
kina (o co te piersze dzieci zresztą nigdy by nie śmiały poprosić, a jak by
nawet coś dostały, to uparcie twierdziłyby że niczego nie potrzebują). Te
podręczniki, nawet jeśli mają nieuzupełnione ćwiczenia, nawet jeśli są
poplamione, używane… są.