Nauczyciele żebrzą
Rodzice alarmują, że nauczyciele proszą ich o pieniądze na wszystko, co potrzebne szkole. Nie wystarczy już płacić na komitet rodzicielski, trzeba jeszcze zrzucać się na papier toaletowy i mydło, na papier ksero i toner do kopiarki, na książki do biblioteki i na firanki do sali, na magnetofon do nauki języka obcego i na piłki do gry w nogę itd. Dzisiejsza „Wyborcza” nawołuje (zob. tekst), aby nie płacić, gdyż „opłaty są groźne dla uczniów i samych szkół” (są bezprawne).
Popieram pomysł, aby nie płacić na publiczne szkoły. To zadanie tzw. OP, czyli Organu Prowadzącego (np. gminy, powiatu). Jednak warto wiedzieć, że OP od lat wymiguje się od obowiązku utrzymywania szkół i systematycznie stara się przerzucić część kosztów na rodziców. Dyrektorzy szkół i nauczyciele są przymuszani do żebraniny. Jak nie wyżebrzą, to nie będzie tuszu w drukarce, papieru do kserowania testów, mydła w mydelniczce, książek na nagrody dla uczniów, papieru na dyplomy itd. Na nic nie będzie, gdyż gmina wypina się na potrzeby dzieci w przedszkolach i szkołach.
Zgadzam się, że rodzice nie powinni płacić. Ale odmowa zapłaty to za mało. Rodzice – jako wyborcy i mieszkańcy tego miasta – powinni ruszyć do Wydziału Edukacji i domagać się pieniędzy na szkoły swoich dzieci. Jeśli bowiem sami nie dadzą ani grosza, ale nic nie zrobią więcej, swoim zachowaniem przybiją gwóźdź do trumny edukacji publicznej. Fakty są bowiem takie, że szkoły nie są już w stanie funkcjonować bez finansowego wsparcia rodziców. Nie wystarczy więc, że rodzice przestaną płacić, trzeba jeszcze przymusić OP do wywiązywania się ze swoich obowiązków.
Śmieszy mnie reakcja kurator Wiesławy Zewald: „Zdumiewająca sytuacja! Szkoła nie ma prawa pobierać od rodziców żadnych dodatkowych opłat, poza obowiązkowym ubezpieczeniem”. Jeśli pani kurator jest taka mądra, to niech sprawdzi, jaki sprzęt szkolny został kupiony za pieniądze rodziców. Proszę skontrolować łódzkie szkoły, a szydło wyjdzie z worka. Nawet pomoce niezbędne do przeprowadzenia matury, jak laptopy, rzutniki i odtwarzacze CD, zostały w znacznej mierze sfinansowane przez rodziców, bo OP nie przyznawał na te cele pieniędzy. Gdyby szkoły bazowały tylko na sprzęcie sfinansowanym przez OP, matura trwałaby pięć miesięcy albo i do Bożego Narodzenia. Tylko dzięki pieniądzom rodziców można było kupić sprzęt i przygotować kilka sal do przeprowadzenia egzaminu maturalnego.
Zamiast stroić się w piórka świętej, niechże pani kurator sprawdzi plan finansowy pierwszej lepszej szkoły, a zobaczy, że są w nim ujęte śmieszne kwoty albo wręcz żadne na zakup rzeczy niezbędnych do funkcjonowania szkół. Urzędnicy założyli bowiem, że za wszystko zapłacą rodzice. Wystarczy tylko, aby nauczyciele umiejętnie żebrali. Przeczytałem w „Wyborczej”, że „Zewald obiecuje, iż sprawę wyjaśni”. Ciekawe jak? Przecież prawdy nie ujawni, bo musiałaby się pożegnać ze stołkiem. Warto wiedzieć, że każdy dyrektor, który usilnie domagałby się pieniędzy od OP na finansowanie niezbędnych szkole pomocy, musiałby pożegnać się ze stanowiskiem. Dobry dyrektor to taki, który od OP nie chce ani grosza albo chce jak najmniej. A dobry nauczyciel to taki, który najwięcej wyżebrze od rodziców.
Trzeba się tej patologii przeciwstawić, ale tak, aby nie zaszkodzić dzieciom. Trzeba się dobrać do skóry prawdziwych winowajców, czyli OP, i wymusić na nich, aby wywiązywali się ze swoich obowiązków.
Komentarze
Wątek finansowy tak bardzo zdominował blog, że gdyby nie ignorancja ekonomiczna autora, mógłby w dziale ekonomicznym właśnie być zapisany.
Nie żebym uważał że dobrze się dzieje, jeśli chodzi finansowanie szkolnictwa.
Opisywane przez gospodarza patologie mają miejsce.
Tyle że przyczyną, nie jest brak chęci władz do finansowania oświaty, tylko brak pieniędzy.
Gospodarzowi wydaje się, że jak głośniej krzyknie to się znajdą.
Pieniądze w budżecie,nie ważne, czy w gminnym, czy centralnym, mogą się znaleźć TYLKO JAK WCZEŚNIEJ ZOSTANĄ ZABRANE Z NASZEJ KIESZENI.
Gospodarza też.
W interesie gospodarza zatem, jest poszukać ich w kieszeniach rodziców, bo wtedy nikt do jego kieszeni w tej sprawie nie będzie zaglądał.
Oczywiście celowo sprowadziłem sprawę do absurdu.
Ale teraz serio.
Budżet ma to do siebie, że żeby dać złotówkę,musi zabrać obywatelom złoty pięćdziesiąt.
Pięćdziesiąt groszy musi wydać na siebie za pośrednictwo./Często więcej, ale to nie istotne/.
Z dwojga złego, wolę jak sam się dorzucę, jako rodzic do szkoły w której uczą się moje dzieci, niż jak mam o to prosić państwo, bo mam poczucie że lepiej wydałem pieniądze i nie zabrałem ich z kieszeni słabo zarabiających nauczycieli.
To taka przeciwwaga dla Pańskiego wpisu.
Oczywiście lepiej by było mądrze wydawać pieniądze, które już w budżecie są.
No ale system jest nie efektywny.
Wcześniejsze emerytury,pensum,dwa miesiące urlopu i inne przywileje, powodują że pieniądze nie idą na to co potrzeba.
Edukacja ekonomiczna jest niezbędna.
Nie tylko uczniom.
Będę to pisał przy każdym wpisie gospodarza na temat finansów szkolnictwa.
Prawdziwym winowajcą nie są „organy prowadzące”. Już w chwili przymusowego przekazywania oświaty samorządom (początek lat dziewięćdziesiątych) przeznaczone na nią fundusze pokrywały w najlepszym przypadku połowę rzeczywistych kosztów. To oszustwo budżetowe zrodziło z kolei wymuszanie opłat przez „bezpłatne” szkoły.
Z tym szkolnictwem jest tak samo jak z innymi dziedzinami, np. medycyną publiczną (vide tzw. koszyk, ograniczanie zakresu świadczeń, fundacja owsiaka która wyręcza biedne państwo). W praktyce coraz więcej obszarów życia publicznego przemieszcza się do sfery prywatnej. Oczywiście jak wszyscy się domyślają jest jeden wyjątek – administracja centralna, gdzie nawet prywatne wydatki są niejednokrotnie podciągane pod wydatki publiczne. Wniosek – w republice bananowej jak chcesz się ustawić to idź w politykę, klep pierdoły i utarte frazesy w TV, miej giętki kark, udawaj przed kamerą że się sprzeczasz z członkiem innej opcji, a nie utoniesz…
Wszelkie nawoływania autora blogu, że to niesprawiedliwe co się dzieje nie zostaną wysłuchane i nic nie zmienią, niestety…
Szanowny Parkerze,
zapraszam na zebranie z rodzicami i niech Pan im łaskawie wytłumaczy, aby nie grymasili, tylko dali po 200 zł na publiczną szkołę, bo to im się w ostatecznym rachunku opłaci. Tymczasem jest tak, że rodzice nie dadzą nawet 10 zł, a do tego patrzą wilkiem na nauczyciela, że ośmiela się ich o coś prosić. Możemy sobie filozofować o ekonomii, ale czymś zupełnie innym jest spotkanie twarzą w twarz z rodzicem, który ma wymagania wobec szkoły swojego dziecka, ale wesprzeć jej nie chce. Skoro rodzic nie da, gmina nie da, to co ma zrobić nauczyciel? A poza tym żebrać wstyd.
Pozdrawiam
DCH
Nie wiem czy Pan zauważył Panie Dariuszu ale w ostatnim akapicie Parker i Pana kopnął w kostkę. Jestem bardzo wyczulony na takie zaczepki bowiem mam żonę nauczycielkę pracującą społecznie całe życie. Przy głodowych pensjach wypominanie pensum (oczywiscie małego) i urlopu (oczywiście za długiego) powoduje, że nóż mi się w kieszeni sam otwiera.
To jest taki polski wariant prywatyzacji szkół.
Rodzice zrzucają się po kolei na różne rzeczy, strona internetowa szkoły stoi na komercyjnym serwerze za darmo (czy aby napewno?) – taki prezent od firmy, stworzona została przez znajomego programistę również za darmo (?) jako wsparcie lokalnej społeczności, liczące nieraz po 50 lat pomoce naukowe zostały naprawione przez znajomego inżyniera także za darmo (hahaha) a duża część nauczycieli pozostaje w zawodzie jedynie dlatego, że mają dobrze zarabiających w prywatnych firmach małżonków.
Ciekawe jak funkcjonowałaby szkoła bez tych gratisów.
PS. Pamiętam jak dyrektor mojego liceum we wczesnych latach 90 zbierał od rodziców po 50 PLN (albo 50000zł) na węgiel.
Szanowny Gospodarzu,
Ten mój wpis oczywiście prowokacyjny był.
Oczywiście, zrzucanie się rodziców na szkołę publiczną to patologia.
Ale próbuję Panu dać do myślenia, że domaganie się więcej pieniędzy przy zachowaniu status quo jest niemożliwe.
Ostatnio media donoszą, że w ciągu ostatnich dwu czy trzech lat, lekarze podwoili swoje zarobki.
Odczuł Pan poprawę jakości służby zdrowia?
Lekarze mają lepiej, ale pielęgniarki gorzej, a pacjenci mniej w kieszeni. Bo to oni zapłacili za te podwyżki.
Pieniądze są tylko te które zarobimy.
Niestety, zarabia się je nie w sferze budżetowej.
W sferze budżetowej tylko się wydaje.
To trzeba je wydawać oszczędnie.
Jak się wydaje na długie urlopy, to na pensje i papier toaletowy nie wystarcza.
To nie filozofia.
To ekonomia.
Proszę bez emocji przeczytać co napisałem.
JG?
Kopnąłem Gospodarza i kopnę jeszcze Pana.
Cała dyskusja, dotyczy właśnie zmiany warunków pracy, aby Pańska żona nie pracowała społecznie.
Niech Pan przestanie nóż nosić, bo sobie Pan krzywdę zrobi, jak się Panu za bardzo otworzy.
Do noża trzeba dorosnąć.
Zgadzam się z autorem w 100%. Sytuacja wygląda w ten sposób, że dyrektor a w konsekwencji i nauczyciele są nakłaniani do pozyskiwania od rodziców i różnych instytucji, firm itp. środków niezbędnych do prawidłowego działania placówki. Jeśli prześledzić wymagania które należy spełnić aby uzyskać kolejny stopień awansu zawodowego to można tutaj znaleźć zapisy zachęcające do żebrania. Szkoła jest instytucją, która została powołana do pełnienia określonego rodzaju działalności i jej pracownicy na niej powinni się skupić.
Parę razy mi się już dostało, że utyskuję, no i jak mi się nie podoba, to niechże zmienię zawód. Się zastanawiam, ale zanim zostanę cieciem raz jeszcze powtórzę: sytuacja szkolnictwa, w tym także finansowa, jest skutkiem reform i wypuszczenia oświaty w pacht samorządów. Samorządowcy dostali nieco władzy i jeszcze mniej pieniędzy, a państwo wyzbyło się odpowiedzialności za edukację. A i zyskało w samorządowcach sojuszników w obłupieniu nauczycieli z najważniej szych zapisów KN. A teraz o demokraci i zwolennicy Polski samorządnej, szykujcie się całować dłonie organów, albo lepiej, może i będzie trzeba cmoknąć w same organy. I pomyśleć, że nauczyciele to jeszcze ponad 500000 ludzi podobno wykształconych??? Ktpo jescze płaci składki związkowe i ZA CO???
Ja wiem, ze nie lubimy jak sie inni wymadrzaja stawiajac nam przez nosem przyklad jekiegos innego kraju za wzor. Ale. W takiej Ameryce (chociaz wcale nie we wszystkim popieram tamtejsze rozwiazania) przynajmniej wiadomo ile pieniedzy na co idzie. Czy w Polsce mieszkaniec danej miejscowosci ma bardzo latwy (bo list z tymi liczbami i procentami jest mu przysylany do domu) dostep do tego jaka czesc z jego podatkow zostala wydana na LOKALNA policje, LOKALNA szkole, LOKALNA straz pozarna czy LOKALNA biblioteke? Pytam sie, bo nie wiem. W USA podatki od nieruchomosci sa placone LOKALNIE oraz wydawane/inwestowane tez LOKALNIE. Oczywiscie jest to przyczyna poglebiania sie roznic pomiedzy danymi spolecznosciami, bo glupsi sa biedniejsi, nie stac ich na drogie domy, kupuja wiec skromne domy, od ktorych podatki sa male i nie zapewniaja tejze lokalnej spolecznosci dostatecznej sily nabywczej aby pozyskac kompetentnych pracownikow. Miejscowa szkola nie moze oferowac atrakcyjnych pensji nauczycielom w zwiazku z tym pracuja w niej tylko slabo wykwalifikowani i slabo zmotywowani nauczyciele. Dzieci glupich rodzicow nie maja wiec szansy stac sie madrzejesze, poprawic swoja zdolnosc zarobkowa, kupic drozsze domy, placic wyzsze podatki. Podobnie rzecz ma sie z niedzialajaca policja czy straz pozarna. Rosnie przestepczosc i liczba wypadkow. Cala dzielnica sie stacza po rowni pochylej w slumsy. A dzielnica zamoznych ludzi wrecz przeciwnie.
Oczywiscie istnieja jeszcze tzw. podatki federalne i stanowe (czasami), z ktorych finansuje sie szkoly publiczne. I wielka walka o to, aby obywatele mieli mozliwosc wycofania czesci swoich podatkow normalnie przeznaczanych na edukacje w postaci voucherow, ktorymi mogliby zaplacic czesc kosztow prywatnego ksztalcenia. Bo jak na razie to ci, ktorzy posylaja dzieci do szkol prywatnych musza lozyc na szkoly publiczne, z ktorych nie korzystaja. Tzn. korzystaja, ale tylko z ich funkcji wiezienniczej, czyli z roli „innego rodzaju wiezienia” dla mlodziezy, ktora lepiej jest trzymac przez znaczna czesc dnia pod nadzorem i w zamknietym budynku. Nie korzystaja z funkcji edukacyjnej szkol publicznych a za te funkcje te placa.
Jak pisalem, system poglebia roznice, ale jest w moim pojeciu sprawiedliwy finansowo.
Do parker
Jaki brak pieniędzy???;-)Jeden stadion budowany na nikomu niepotrzebne poza rządzącymi EURO 2012 ze środków publicznych kosztuje półtora miliarda.Buduje się ich w Polsce 4.Przypominam,że na wdrożenie oslawionej „reformy” p.Hall było w budżecie 340mln, z czego Tusk w ramach” walki z kryzysem” zabrał 300.A budowom stadionowych „piramid liberalizmu” jakoś nie zabrał ani grosza;-)))A czytałeś może ile „fachowcy” przy tym EURO zarabiają???To tylko przykład tego „braku pieniędzy”…;-)))
I oto wypowiedź kolejnego ekonomicznego ignoranta, tym razem moja. Podręcznikowa wykładnia budżetu jaką przedstawił parker jest słuszna, można na tym poprzestać i nic już nie pisać. Niestety, słuszność ma też Gospodarz pisząc o tym że obecne funkcjonowanie szkół to ekonomiczne kuriozum. Wyobraźmy sobie instytucję o wielkim rzekomo znaczeniu dla społeczeństwa, w stosunku do której adresowane są coraz to nowe wymagania a na którą nikt płacić nie chce. Jedyne pytanie jakie się nasuwa to, kiedy się to wszystko rozwali.
Naprawdę dobrze by było, jak pisze parker, aby rodzice z przekonania i bez gadania płacili, gdy na coś szkole brakuje. Jednak nie wszystkich na to stać a poza tym żyjemy w konkretnej, aczkolwiek ekonomicznie fikcyjnej rzeczywistości, w ktorej z jednej strony, wg zapisów, wszystkim coś tam się należy ale z drugiej strony autorzy tych zapisów nie zabezpieczają na to odpowiednich środków. Z wydziału oświaty płynie jedynie słuszna rada: na pewno jakoś to załatwicie. I teraz jak, nie wywracając wszystkiego do góry nogami i działając zgodnie z prawem, wyjść z tej łamigłówki?
Gospodarzu Szanowny!
Jestem radnym w jednej z gmin, a więc osobą współodpowiedzialną z ramienia OP do finansowania szkół. Teoretycznie szkoły powinny być finansowane z subwencji rządowej przekazywanej samorządom. W praktyce jest tak, że szkoły w mojej gminie, by jako tako funkcjonowały dostają jeszcze DRUGIE tyle kasy z pieniędzy podatnika gminnego – a ta mogłaby być przeznaczana na drogi, kanalizację, sport, ekologię itp. Zamiast tego dorzucamy się do szkół, odbierając z innych priorytetów. Czy sądzi Pan, że zaniedbywanie finansowe szkół to sabotaż samorządów? To jest najczęściej ciułanie z gminnej kasy, co by starczyło i na szkoły i na remont choć jednej drogi, na 1 km kanalizacji itp.
Gospodarzu !
Samo płacenie na szkołę zwykle nie stanowi problemu dla normalnego człowieka, zdającego sobie sprawę z niedostatków państwowych placówek.
Problemem jest bark rozliczenia. Wpłaty byłyby traktowane zupełnie inaczej gdyby po semestrze każdy rodzić dostał kartkę z kompletnym rozliczeniem. Zebraliśmy tyle i tyle, kupiliśmy to i to. Do tego na stronie można obejrzeć skany faktur a oryginały w sekretariacie.
Wtedy byłoby widać czy kredki zakupiono w osiedlowym sklepiej szwagra, czy o połówę taniej w supermarkecie. Czy resztówki pieniędzy nie przeznaczono przypadkiem na nagrodę dla katechety.
@S-21
Na dużej imprezie sportowej nikt jeszcze nie stracił finansowo. Koszta zwracają się z turystyki, podatków płaconych przez firmy i osoby fizyczne. Zwykle nawet wychodzi się na plusie. Cała infrastruktura i promocja kraju zostaje.
@parker „Niestety, zarabia się je nie w sferze budżetowej. W sferze budżetowej tylko się wydaje.” Hola, hola liberale „/’ Szkoły kształcą przyszłych pracowników prywatnych firm. Szkolnictwo, drogi, poziom bezpieczeństwa i służba zdrowia, cała ta społeczna infrastruktura tworzy otoczenie biznesu decydujące o konkurencyjności naszej gospodarki, w tym również o konurencyjności coraz większego sektora prywatnego. Jak nie chcesz płacić podatków na szkolnictwo to przenieś się do jednego z tych nielicznych krajów, w których nie ma publicznego systemu oświaty. Mam tylko nadzieję, że działasz w branży, w której nie ma zapotrzebowania na pracowników z umiejętnościa czytania i pisania. Howgh!
S-21
„To tylko przykład tego ?braku pieniędzy??;-)))”
Dla mnie to tylko przykład demagogi.
Czemu się ograniczasz do stadionów tylko?
A autostrady,co to nie ma po czym jeździć?A nowe kościoły co to nie ma się gdzie modlić?,hale sportowe,baseny w gminach.
Co to mało jezior mamy żeby popływać.
Wstrzymać to wszystko i pieniądze na pensje dla nauczycieli.
Co tam nauczycieli.
Spytajmy na blogu kto w sferze budżetowej uważa że za mało zarabia.
Wszystkim dać podwyżki.
Jak wysokie?
Czy jak nauczycielom się da 10% więcej to uznają że to wystarczy?20%?50%?
A może pensum jeszcze ograniczyć?
Są przecież chętni do zawodu.
Pół miliona nauczycieli to za mało.700 tys powinno być.
To się dopiero poziom się podniesie.
Dziś na ok 5 milionów uczniów przypada ok 500 tys nauczycieli.
To dla czego klasy nie liczą przeciętnie po dziesięciu uczniów?
Bo nauczyciel, przeciętnie spędza w szkole połowę tego czasu co uczeń.
Przez resztę czasu, w domu, do zajęć się przygotowuje.
Czemu w domu a nie w pracy?
Bo tam dzieci przeszkadzają się skupić.
Krzysztof
Wielokrotnie na tym blogu pisałem, że nikt się na oświatę nie uwziął.
Jesteśmy biednym krajem i na wszystko brakuje.
Niezbędnych reform nie daje się przeprowadzić bo każdy tylko swego interesu broni, więc władza woli nic nie robić niż wbrew społeczeństwu działać.
„Czy sądzi Pan, że zaniedbywanie finansowe szkół to sabotaż samorządów?”
Czy sądzi Pan że zaniedbywanie finansowe szkół to sabotaż rządu?/Pytanie nie do Pana Krzysztofie/
System oświaty jest zbyt kosztowny i niewydolny.
Zmienić go się nie da, bo pół miliona nauczycieli jest zainteresowanych, żeby pozostał taki jaki jest.
Tylko więcej pieniędzy żeby dać.
Może by gospodarz odpowiedział czy odczuł poprawę w służbie zdrowia.
Jako pacjent, bo lekarze odczuli poprawę wyraźną.
Tyle że służba zdrowia, nie jest dla lekarzy, jak edukacja nie jest dla nauczycieli.
Andre pisze:
„Jednak nie wszystkich na to stać ”
Oczywiście, że nie stać skoro podatnik dwa razy płaci za to samo.
Raz w formie podatku, dwa w formie dobrowolnej składki
Identycznie dzieje się w każdej branży, która nie podlega komercjalizacji.
(służba zdrowia, ubezpieczenia społeczne)
Parker ma zupełną rację ukazując przyczynę takiego stanu rzeczy.
Nie zmienimy tego stanu dopóki nie wprowadzimy mechanizmów rynkowych oraz prawdziwej konkurencji do Edukacji.
Może prowokacyjnie napiszę, że „stan żebraczy” odpowiada gospodarzowi
ponieważ nie podlega on wtedy realnej ocenie klienta.
Krzysztofie
Skoro szkoły to taki kamień u szyi wszystkich włodarzy (a czytam o tym już nie pierwszy raz) to powiedz, gdzie szkoły zamknąć? W twojej gminie czy w gminie obok? Jeśli szkoły generują tylko koszty i żadnego z nich pożytku to po co nam Polakom coś takiego? Niech ci durni Niemcy czy Anglicy hodują u siebie takie pasożyty ale nie my, bo my jesteśmy mądrzy z samego już urodzenia. Na świecie inwestuje się w edukację a u nas kręci się nosem że szkoły kosztują. Zamiast w pozycji „inwestycje długofalowe” szkoły umieszcza się w pozycji „koszty”, a koszty wiadomo, trzeba ciąć przy lada okazji. Jeśli tak to po co potem, przy kolejnej maturze podnosi się ogólnonarodowy lament że wyniki kiepskie a po kolejnych międzynarodowych testach wzdycha się i pyta, dlaczego nie zajęliśmy takiego miejsca jak Finlandia? Bądźmy konsekwentni i żądajmy wyników na miarę nakładów. Na razie mamy wielkie gadanie o edukacji, podkreślanie jej roli ale żadnych działań praktycznych w kierunku poprawy jej jakości.
Może tak naprawdę szkoły nie są nam potrzebne? Przykład podany przez @emigrant może nie jest taki zły? W Stanach kolejni prezydenci załamują ręce nad stanem szkolnictwa publicznego, w wielu szkołach na papier toaletowy nie starcza, ale jakoś oni tam żyją i mocarsztwem są.
@parker Proszę rozmawiajamy poważnie. Spytajmy na blogu kto w sektorze prywatnym uważa, że za mało zarabia. Zapewniam Cię , że wiekszość. Decyzja o podjęciu pracy w określonym zawodzie tak jak zakup określonej rzeczy w sklepie to najczęściej wynik poszukiwania optymalnego rozwiązania. Decyduje nie tylko płaca, ale również umiejętności, stan zdrowia, upodobania, a wreszcie dodatkowe korzyści takie jak, dłuższe wakacje, poczucie bezpieczeństwa zatrudnienia, służbowy samochód. To jest normalna część kontraktu. Ty proponujesz, żeby nauczycielom zwiększyć obciążenia jednocześnie zmniejszając te dodatkowe korzyści. Czego się spodziewasz jako efektu takich działań? Poprawy jakości kształcenia czy obniżki podatków?
W roku 2007 średnia płaca nauczyciela w szkołach publicznych w USA wynosiła ponad 51 000 USD natomiast średnia płaca pracownika najemnego wynosiła około 45 000 USD dla mężczyzn i około 35 000 USD dla kobiet. Zatem nauczyciele w USA zarabiali blisko 30% więcej niż średnia krajowa. W Polsce te relacje w 2007 roku wyniosły odpowiednio 2837 PLN i 2691 PLN czyli polscy nauczyciele zarabiali wtedy 5% więcej niż średnia. Jednak płace w przemyśle rosły ostatnio szybciej niż w sferze budżetowej i w 2009 roku nauczyciele zarabiali już tylko tyle co średnia krajowa. Ponieważ wymagania względem nauczycieli ani ich czas pracy się nie zmieniły to nauczyciele czują, że ich praca jest z roku na rok coraz gorzej opłacana, że są przez pracodawcę coraz gorzej traktowani. Statystyka wskazuje, że tak w istocie jest.
W sprawie finansów szkól, sałuzby Zdrowia trzeba sprawdzic ile srodków idzie na pensje nauczycieli,Wszystko jedno jakiej ,podstawowej gimnazjum,liceum ? Obawiam sie ze okolo 80% Tak jak w szpitalach te 20 % na wsystko inne. Tu terzeba szukac „lekarstwa” i co jest z tego nauczania? żebrac zawsze mozna ale samemu cos zrobic to nie? Czedmu w społecznych szkolach tego biadolenia nie ma?
@Jarek
Odpowiadam jak najbardziej poważnie.
Zgadzam się, że zdobycze karty nauczyciela są elementem „kontraktu”i łamanie ich jest rodzajem oszustwa.
Tyle że nie namawiam, żeby ten pakt zerwać, tylko namawiam do jego renegocjowania.
Z obecnego stanu rzeczy, nikt nie jest zadowolony.
Zacznę w kolejności ważności.
UCZNIOWIE-bo otrzymują wykształcenie marnej jakości, a za te same pieniądze, wydawane przez ich rodziców w formie podatków, mogli by otrzymywać lepsze.
To dla nich jest szkoła.
Będę przypominał, bo jakoś we wpisach nauczycieli mało się o nich mówi.
RODZICE-bo to oni za to wszystko płacą/Nawet jeśli pod przymusem podatkowym/ i chcieli by dla swoich dzieci jak najlepiej.
NAUCZYCIELE- bo nie są zadowoleni ze swoich uposażeń i warunków pracy.
Więc jeśli wszyscy zainteresowani są niezadowoleni, to czemu nie można tego zmienić?
Poważnie odpowiem.
Bo nauczyciele chcieli by ten „kontrakt” zmienić, ale tylko co do uposażeń,resztę zostawiając bez zmian.
„Czego się spodziewasz jako efektu takich działań? Poprawy jakości kształcenia czy obniżki podatków?”
Spodziewam się, przy tych samych podatkach.
Podniesienia zarobków nauczycieli,poprzez zmniejszenie ich liczby/Ewolucyjnie,takie zmiany ze względu na opisywany „kontrakt” powinny trwać wynegocjowany czas/ i wprowadzenie normalnego 42godzinnego tygodnia pracy.
Jeśli nowa ustawa o emeryturach pomostowych nie objęła nauczycieli, bo nie wiem, to zrównania wieku emerytalnego nauczycieli z resztą społeczeństwa.
Zaoszczędzone pieniądze, też mogły by zasilić budżet oświaty.
Wydaje mi się że to pozytywnie by wpłynęło na jakość kształcenia.
Do zawodu trafiali by najzdolniejsi,lepiej zarabiający,lepiej zmotywowani nauczyciele.
Cieszyli by się większym respektem wśród uczniów i rodziców./Tak to jest niestety, że stan portfela budzi respekt/.
Przypadki zakładania kosza na śmieci nauczycielowi na głowę pewnie by się nie zdarzały.
Cóż, realia polityczne są, jakie są i reguł liberalnych żadna licząca się siła polityczna nie wprowadzi (najściślej rzecz biorąc, wszyscy w Polsce są za kapitalizmem, nawet wilczym, jednak z wyłączeniem własnej sfery zarobkowania, więc nie ma się co dziwić, że oferta partii odpowiada na takie zapotrzebowanie), zatem- czy nam się to podoba, czy nie- musimy działać w takich realiach, jakie są.
Co zatem może – realnie!- zrobić taki zwyczajny, szeregowy rodzic? Gdzie uderzać? Do kogo pisać? Bo jak głosować w wyborach, to akurat wiem- tylko nie mam, niestety, na kogo…
@parker
Bardzo proszę o doprecyzowanie określenia „42godzinny tydzień pracy”. Czy uważa Pan, że obecnie nauczyciel pracuje mniej (rzeczywiście obecnie 40 godzin, ale to chyba nie o jakichś 2 godzinach Pan mówi), czy może chodzi o podniesienie pensum do 42 godzin tygodniowo? To drugie byłoby rewolucją na skalę co najmniej europejską i, według mnie, jest absolutnie fizycznie niemożliwe.
@WillyT
Mówię o przychodzeniu do pracy o 9.oo i wychodzeniu o 17.00 w uproszczeniu.Od poniedziałku do piątku.Nie wiem ile powinno wynosi pensum ale zakładam że w pracy się pracuje.
Trzeba uczestniczyć w radach pedagogicznych,sprawdzić zeszyty i klasówki,poświęci czas uczniom co sobie słabiej radzą na konsultacjach,przygotowa się do zajęc itp.
Ale to przygotowanie to trochę mitologizowane jest.Trochę podkreślam.
Wcześniej pisałem, ilu uczniów dzisiaj przypada na jednego nauczyciela.
Tak na oko, choć wiem że to bardzo szacunkowe liczenie, to dziesięciu uczniów na jednego nauczyciela.
Nie wiem jak liczebne są klasy przeciętnie, ale w mojej szkole po 28 uczniów liczą.
Statystycznie, gdyby nauczyciele, mieli tyle godzin dydaktycznych co uczniowie godzin nauki, to klasy by po dziesięciu uczniów liczyły.
A Pan, może od matmy?
Niestety się zdenerwowałem ( oby obyło się bez błędów).
parkerze!
Już kiedyś dyskutowałem tu z trollem. Zatem zapytam. Jakie przywileje? Czas pracy nauczyciela w Polsce jest porównywalny z innymi krajami OECD, tylko warunki pracy i płacy najgorsze.
Mit podatnika. Ja też jestem podatnikiem. Sprzedaję usługę edukacyjną. To taka sama usługa jak inne. Zgoda że drogo. Niestety za dużo pośredników: MEN, kuratorium, delegatura, samorządy, CKE, OKE, kuria… . To niestety kosztuje.
Środki inwestowane w oświatę, to najbardziej dochdowa inwestycja. Niewielkie środki a zyski wyższe niż w innych działach gospodarki.
Nasze usługi nie są wcale marne. Za te niewielkie środki, według badań IPSA, mamy 8 miejsce w części humanistycznej i 22 – 23 w matematycznej i przyrodniczej. Zgoda, że z przedmiotów ścisłych powinno być lepiej. Ale w klasach 30 osobowych przeprowadzanie lekcji metodami aktywnymi jest niemożliwe. Chyba, że nauczyciel lubi sporty ekstremalne.
rebel!
Środki przekazywane szkołę muszą wpływać na konta rad rodziców. Można sprawdzać. Wycieczki są rozliczane. Na zakupy szkoła ogłasza przetargi publiczne.
Krzysztofie!
Gdy wprowadzano reformę oświaty, samorządy były szczęśliwe jak w raju Mahometa. Nie wspierały protestów środowisk oświatowych. Bo niby ZNP to komuna, a Solidarność była w AWS. Niestety marnotrawicie środki. Wymienię tylko utrzymywanie zespołów administracji szkól i inspektorów. Niestety brak inwestycji w oświatę zemści się na was. Kryzys kiedyś umrze, bezrobocie zniknie, idzie niż demograficzny. Młodzi ludzie wybierając miejsce do życia zapytają o przedszkola, szkoły i zamieszkają tam gdzie będą mieli najlepsze warunki. Może za granicą.
Parker!
Jesteś albo najemnikiem rządu albo jego „pozytecznym idiotą”!;-)Polska ma jedne z najniższych w krajach OECD wydatki na ksztalcenie jednego ucznia. Ostatnio takie dane ta organizacja podawala.Wydajemy 4 razy mniej niż ci idioci Amerykanie, imbecyle Niemcy, przyglupiaści Japoczycy czy kompletni debile Finowie.Ich nauczyciele mają tak dlugie jak uczniowie wakacje i pensum na poziomie 18-20 lekcji tygodniowo w szkole średniej.Bylem widzialem! Nota bene w CK Galicji nauczyciel gimnazjum mial pensum 15 lekcji tygodniowo.Więc powinieneś się cieszyć – wychodzi na twoje.Na calym świecie durnie lożą na oświatę.Nie to co mądrzy Polaczkowie, najmędrsi na świecie;-))))))
Co do EURO 2012- nie zarobimy na tej imprezie, kasę zgranie akurat UEFA.Nam zostanie poklepanie po plecach,że się dobrze sprawiliśmy;-)))
S-21 pisze:
„Jesteś albo najemnikiem rządu albo jego ?pożytecznym idiotą?!;-)”
Jeżeli chcesz S-21 kogoś obrażać do przejdź na Onet, Frondę lub gdzie indziej
Nie wiem, z jakich źródeł korzystasz.
Według poniższych
Punkty 2.1 i 2.2 z
http://www.oecd.org/document/9/0,3343,en_2649_39263238_41266761_1_1_1_1,00.html
Polska, w porównaniu do PKB, na edukację ponosi średnie wydatki w grupie państw OECD
Nie znam najnowszych danych, ale nie dyskutujemy o wielkości wydatków a o efektywności ich wydawania.
Sam nie wiem, jaki system sprawdziłby się bardziej:
-prawnie zapisanej częściowej prywatnej odpłatności plus dotacje państwowe,
-bonów oświatowych,
-obecny
Wydaje mi się jednak, że ten obecny ma sporo wad, o których pisał już Parker.
Najważniejsza moim zdaniem to brak sprawiedliwego i obiektywnego mechanizmu, który by eliminował najgorsze placówki lub nauczycieli nienadających się do wybranego zawodu a promował najlepszych.
No i się porobiło Panie Dariuszu. Kolejny raz ma Pan dowód jaki to gorący temat – pieniądze. Ja chciałbym tylko przeprosić Pana za diabła, który siedzi mi na ramieniu i podkusił mnie do wpisu. Jak sie okazało trtafiłem na minę poślizgową, którą Pan ominął bokiem. Widać, że nauczyciele będą mieli twardych przeciwników. Oby nie polegli razem z polską szkołą. Pozdrawiam wszystkich belfrów – szczególnie tych ze wsi i małych miasteczek, którzy właśnie kończą żniwa na swoich poletkach. Do wiosny jakoś przeżyją.
Z.O.
Określenie troll, to chyba obraźliwe w necie jest?
A cham, wolno używać że spytam gospodarza?
Czekając na odpowiedz zwrócę się do Pana
Szanowny Panie,
Gdyby zadał sobie Pan trud i przeczytał poprzednie moje wpisy,zanim zapalczywie za klawiaturę Pan chwycił,to przekonał by się Pan że moje wypowiedzi wynikają z troski o stan edukacji w Polsce.
Jakkolwiek heretyckie mam zdaniem Pana poglądy to na tym właśnie dyskusja polega.
Pan jak widzę, jest zwolennikiem dyskusji w gronie nauczycieli,gdzie różnice poglądów sprowadzają się do skali należnej podwyżki lub obarczania za zbyt niskie nakłady gmin vs budżetu centralnego.
Nie podejrzewam żeby sprzedawał Pan usługę edukacyjną w dziedzinie nauk ścisłych, ale w końcu i humanista musi przyznać, że jak mamy pół miliona nauczycieli i pięć milionów uczniów, to gdyby nauczyciele pracowali tyle, co wszyscy moi adwersaże twierdzą, to klas trzydziesto osobowych by nie było.
Nie powiem z którymi Pana poglądami się zgadzam, bo dalsza dyskusja z Panem przywołuje mi niemiłe wspomnienia z dzieciństwa Panie Profesorze.
żebrać nie będę. Niech wreszcie dotrze do rodziców, jak wyglądają nakłady na polską oświatę. Samorządu tez nie ma co za wiela obwiniać. W Polsce od dawna mamy bon oświatowy za którym tak płaczą liberały. Tyle, że bon trafia do gminy i jest wielkości 30-40% tego co inwestuje się w Europie.
Gmina też nie urodzi kasy, skoro na poziomie centralnym tworzy sie budżet, w którym oświatę traktuje sie po macoszemu. A sporą część przejada sie w Warszawie (konsultacje, szkolenia, narady, promocje wirtualne)
Ci co szukaja oszczędności na oświacie niech lepiej popatrzą na KRUS, przerost administracji czy dziurawe prawo podatkowe. Tamtędyk przeciekają kilkanaście większe sumy niż ta marna stówka brutto podwyżki
Przywileje nauczyciela to iluzja ignorantów, którzy nie znają specyfiki tego zawodu. Jak jest tak świetnie to zapraszam do szkoły. Tylko czemu mówi się o negatywnej selekcji, bo nikt o zdrowych zmysłach nie pójdzie na taka marną posadę?? Wakacje możecie mi odebrać. Zamiast w lipcu pojadę sobie w październiku. Po sezonie taniej.
Gardłowanie o posadzenie nauczyciela w szkole od 8 do 16 to kolejny głos pokazujący brak elementarnej wiedzy o szkole. Gdzie mają siedzieć i po co? W szkołach nie ma zaplecza, często fizycznie miejsca gdzie mieliby ci nauczyciele odpracowywać te godziny, sens picia herbatki w pokoju 4×4 przez 30 belfrów to chyba tylko zemsta zawistnego ciemnogrodu.
A ja chętnie będę pracować całe 40 i więcej godz. w szkole. Skonczy się wtedy noszenie wszystkiego do domu, korzystanie z prywatnego komputera, drukarki i innej masci sprzętu, a po pracy wreszcie będę miała czas dla rodziny. I skonczy się wypominanie, ze pracuję tylko 18 godz., a i w tym czasie czyli między 8 a 16 odbędą się rady pedagogiczne, szkolenia, spotkania z rodzicami itp.
Pozdrawiam wszystkich na czele z Gospodarzem 🙂
@parker
„Mówię o przychodzeniu do pracy o 9.oo i wychodzeniu o 17.00 w uproszczeniu.Od poniedziałku do piątku.Nie wiem ile powinno wynosi pensum ale zakładam że w pracy się pracuje.”
Pewnie Pana zaskoczę, ale z przyjemnością przeszedłbym na taki system. Rozumiem, że skoro „w pracy się pracuje” (w domyśle – w domu nie), to po wyjściu ze szkoły zapominałbym o niej aż do następnego dnia. Poza tym, malkontentom odpadłby chociaż jeden argument z cyklu „lekka, miła i przyjemna praca nauczyciela”. Niestety, istnieje mnóstwo powodów, dla których ten system jest nie do przyjęcia. Dyskutowałem już o tym kiedyś na jakimś forum. Powiem krótko: jest w Polsce mnóstwo szkół, które nie byłyby w stanie zapewnić podstawowych warunków do pracy nauczycielom, gdyby ci mieli pracować w szkole. Mam na myśli miejsce żeby spokojnie usiąść, swobodny dostęp do komputera i Internetu, półkę na książki, papier do drukarki i ksero itp. Nagle miałyby znaleźć się na to pieniądze? Podejrzewam, że wyszłoby jak zwykle: wszyscy na kupie w ciasnym pokoju nauczycielskim, w którym ledwo się mieszczą, walka o komputer, papier własny, książki wożone w te i we wte, połowa roboty i tak wynoszona do domu.
„Ale to przygotowanie to trochę mitologizowane jest.Trochę podkreślam.” Tego już naprawdę nie rozumiem. Pisze Pan „w mojej szkole”. Rozmawiam z nauczycielem? Lekko licząc, w tygodniu pracuję około 40 godzin, nawet trochę ponad. Myślę, że człowiek traktujący poważnie ten zawód po prostu nie da rady pracować mniej. I tu leży prawdziwy problem. Obecny system nie jest w stanie odsiać dobrych od kiepskich, którzy pracują tyle, ile wynosi pensum. Nie ma na to ani kija (realna groźba zwolnienia), ani marchewki (różnicowanie pensji, premiowanie finansowe lepszych). To trzeba zmienić. Niestety, nie ma w MEN ludzi z prawdziwym pomysłem na oświatę. Zamiast tego mamy pozorowane działania i reformy reform.
Na zakończenie polecam: http://www.znp.edu.pl/files/aktualnosci/raport%20OECD.jpg
A przyrzekałem sobie, że nie dam się już wciągnąć w internetowe dyskusje. Ech, człowiek jest słaby 😉
PS: Od matmy i nie tylko.
Jeszcze jedno: sporo czasu marnuję na produkcję papierów, bez których spokojnie można się obejść. Niniejszym chciałbym zaprotestować przeciwko marnowaniu mojego czasu pracy, a zatem i pieniędzy podatników, przez nieodpowiedzialnych biurokratów z MEN 😉
@flora
Również pozdrawiam 😉
Krzysiek Majda
„Gardłowanie o posadzenie nauczyciela w szkole od 8 do 16 to kolejny głos pokazujący brak elementarnej wiedzy o szkole. Gdzie mają siedzieć i po co? W szkołach nie ma zaplecza, często fizycznie miejsca gdzie mieliby ci nauczyciele odpracowywać te godziny, sens picia herbatki w pokoju 4×4 przez 30 belfrów to chyba tylko zemsta zawistnego ciemnogrodu.”
Cos mi się widzi, że jak by tak, wam gabinet z internetem, urządziła szkoła,to i tak byście po czterech lekcjach do domu czmychnęli, bo szybsze łącze w domu macie.
„zemsta zawistnego ciemnogrodu.”
To jest czego zazdrościć czy nie ma?
Niema co biadolić panie redaktorze na całym świecie publiczne szkolnictwo boryka się z podobnymi problemami.A może pan byłby łaskaw powiedzieć czy w tej szkole jest wszystko w porządku z wykorzystaniem etatów ilością klas i ich obłożenia.Nie racjonalne finansowanie to walka tylko o płace podobnie jak i w służbie zdrowia zjada ogólny budżet finansowania szkolnictwa i opieki medycznej. OP nie jest winne ma tyle pieniędzy ile ma i koniec,
Tylko czemu mówi się o negatywnej selekcji, bo nikt o zdrowych zmysłach nie pójdzie na taka marną posadę??
Tak na podsumowanie mojego starcia z konserwatystami oświatowymi chciałbym wyjaśnić co mam na myśli mówiąc o negatywnej selekcji.
Ludzie idą do tego zawodu bo przywileje,bo na rynku pracy niepewnie jest,zwolnic mogą, więc asekuracyjnie w budżetówce bezpieczniej.
/Proszę tylko nie pisać że i nauczyciele tracą pracę.Wiem./
/Proszę również nie pisać- Jakie przywileje?bo jak ich niema to zrezygnujcie z karty nauczyciela i nie ma o czym gadać./
Pensja co prawda marna, ale poletko się uprawi,mąż czy żona przyzwoicie zarabia, albo niewiele mi wystarcza.
Jak proponuję, tak na blogu tylko,rozwiązanie w skrócie- więcej płacy więcej pracy, to wszyscy protestują.
Jak by zaproponować 4500 i zatrudnienie na zasadach obowiązujących w kodeksie pracy wszystkich obywateli/to nie dyskryminacja chyba?/ zamiast 2500 i kartę nauczyciela, to jak by wypadło takie głosowanie?
Za dwójkę miesięcznie się nie opłaca?
Na tym polega negatywna selekcja do zawodu.
Nasze dzieci, albo uczą ludzie o niskich ambicjach, albo ten blog przez takich został zdominowany.
Poza tym miejscem, nie mam okazji dyskutować z nauczycielami.
I nie jest moim celem sprawianie przykrości nikomu,zwłaszcza wszystkim, którzy do tego zawodu poszli z powołania.
Nie zamierzam więcej na tym blogu, wypowiadać się na temat reformy oświaty.
Próbując kilkakrotnie, nie spotkałem się z żadną dyskusją, poza ogólnikami, że ignorant,że specyfika zawodu,że jak tak dobrze to zapraszamy,że wszędzie na świecie tak jest.
I zawsze ta sama puenta,typowa dla całej sfery budżetowej.
Więcej pieniędzy się należy i już.
To sobie dyskutujcie.
Jak wam się uda to nigdy godziwie zarabiać nie będziecie.
parkerze!
Apelujesz o to aby Ciebie uważnie czytać. Ja też proszę o odrobinę uważnego czytania. Piersze zdanie mojego wcześniejszego postu wyjasnia kogo miałem na myśli. Na szczęście tej osoby już tu nie ma. To ty skierowałeś dyskusje na tory ekonomiczne. Zatem będę się upierał przy stanowisku o sprzedaży mojej usługi edukacyjnej. Dokładnie tak jkbym sprzedawał Ci polisę, kredyt czy spektakl teatra;lny. Wyjaśniłem dlaczego jest za drogo. Pisze o tym również Krzysiek Majda. To też dobro niematerialne. No chyba, ze dla Ciebie liczy siE tylko produkcja węgla, stali statków. Ale mam nadzieję, że „ekonomię socjalizmu” mamy za sobą.
Liczebność klas. Nie wiem kto usala liczę nauczycieli uczących w Polsce, bo chba nie MEN. Oni nigdy nie mieli wiarygodnych danych. W mojej szkole średnia w oddziale, z zerówkami, to 29,7 ucznia. To warunki pracy ponad 700 uczniów i 42 nauczycieli, wliczając pedagoga, nauczycieli świetlicy, biblitekarza W szkołach publicznych w Polsce średnia na oddział to ponad 19 uczniów. Jednak większośc uczniów uczy się w przepełnionych klasach. Przyzwoita średnia, w skali Europy, osiągnięta została dzięki szkolnictwu wiejskiemu. Szkoły społeczne, o które się dopominałeś, mają średnią 12 uczniów i otrzymują subwencję oświatową z budżetu. Zatem dyskutujmy o faktach, a nie o mitach i czytajmy uważnie.
@WillyT
„I tu leży prawdziwy problem. Obecny system nie jest w stanie odsiać dobrych od kiepskich, którzy pracują tyle, ile wynosi pensum. Nie ma na to ani kija (realna groźba zwolnienia), ani marchewki (różnicowanie pensji, premiowanie finansowe lepszych). To trzeba zmienić.”
Brawo !
S-21,
Nie tylko obraza pan innego dyskutanta a tez klamie. W Japonii (miieszkam tu 10 lat i pracuje w oswiacie) pensum jest takie jak na calym swiecie (18-20) ale myli sie pan co do wakacji. Tu nauczyciele podczas wakacji chodza do szkoly i wykonuje prace potrzebna do rozpoczecia kolejnego roku szkolnego a wolnego maja 20 dni roboczych przewidzianych w ustawie.
Parker nie domaga sie 42 godzinnego pensum tylko 42godzinnej pracy w tygodniu. Praca w domu, ktorej tak bronia nauczyciele, jest klamstwem. Kazdy kto chodzil do szkoly pamieta kompletnie nieprzygotowanych nauczycieli. Pod plaszczykiem „prawa do pracy w domu” nauczyciele probuja przemycic postwe „jaka placa taka praca” i pracowac mniej. Taka postawa sami sobie szkodza.
@Z.O
donosi, ze wedlug badan IPSA polcy ucznioiew plasuja sie na 23 pozycji w przedmiotach scislych, co jest jakoby skutkiem przepelnionych klas.
Tymczasem japonskie dzieci w przedmiotach scislych znajduja sie w piewszej piatce (trzecia lub druga pozycja zalezy od roku) a klasy sa tu nawet 40-sto osobowe. W dodatku nawet prywatna szkola, ktorej rodzice bula po 1000 dolcow za miesiac nie kombinuje z malo licznymi klasami.
Poziom nauczania zalezy od umiejetnosci i doswiadczenia nauczyciela, nie ma co szastac pieniedzmi skoro udowodniona to nawet naukowo.
Rodzice tez znaja wyniki tych naukowych doniesien wiec nie kreca nosami, ze za 1000 dolarow klasy licza 36 dzieci.
Kiepskiej baletnicy baletki uwieraja a kiepskim nauczycielom klasy zbyt liczne.
@parker
„Coś mi się widzi, że jak by tak, wam gabinet z internetem, urządziła szkoła,to i tak byście po czterech lekcjach do domu czmychnęli, bo szybsze łącze w domu macie.”
Czy Pan próbuje mnie obrazić? Mam naprawdę dość ludzi oceniających moją pracę. Jakieś 30 milionów Polaków zna się na pracy nauczyciela. Skąd ktokolwiek ma wiedzieć, jak w rzeczywistości pracuję? Czy jeśli nie odbijam karty co rano to jestem !@@#$@# nierobem? 😉 Skąd w ludziach taka zawiść? Jeszcze raz powtórzę: poszedłbym na to i nie obchodzi mnie, czy Pan w to wierzy.
„To jest czego zazdrościć czy nie ma?”
Jest – ale tylko w mniemaniu osób, którzy przebywali w szkole jako uczniowie i bardzo im się nie podobało.
Proszę otworzyć link, który podałem wcześniej. Pensum polskiego nauczyciela nie obiega od standardów europejskich, natomiast wynagrodzenie – rażąco! I to niezależnie od poziomu życia w danym kraju.
Ogólnie rzecz biorąc , w jednym jesteśmy zgodni: zmiany są potrzebne. Też uważam, ze Karta Nauczyciela jest nie do utrzymania. Czy w zamian kodeks pracy? Powinien to przemyśleć naprawdę mądry człowiek. Zamiast tego w MEN mamy biorących niezłą kasę cwaniaków myślących co najwyżej na jedną kadencję naprzód. Potrzebna jest naprawdę mądra reforma i to bardzo głęboka.
Tsubakii
Poczytaj te rapory, a dowiesz się od czego zależa wyniki. polecam zwłaszcza raportyCASE.
Do wszystkich, ktorzy twierdza, ze nie ma szkolach warunkow.
Nie ma warunkow bo nie bylo potrzeby. Nauczyciele nie musieli pracowac w szkole. Jak zajdzie potrzeba pracy w szkole to i warunki trzeba bedzie stworzyc. Wolanie, ze warunkow nie ma to argument przeciw reorganizacji systemu. Rownie dobrze mozna kneblowac usta mowiac, ze nie ma warunkow finansowych umozliwiajacych podwyzszenie pensji nauczycielskich. Mimo to domagamy sie ich, prawda? Tu warunki nie stoja na przeszkodzie?
Mam wsrod znajomych policjantow. Oni tez maja duzo papierkowej roboty, bez wzgledu na to czy sierzant czy oficer. Po zlapaniu zlodzieja musi napisac sprawozdanie i pyta sie mnie dlaczego on nie moze tej papirkowej roboty wykonac w domu. Ma tam lepszy komputer i szybsza drukarke i lepiej oswietlony pokoj i Mozarta w tle i sciany pomalowane na relaksacyjny odcien zielonego koloru.
tsubaki!
Ja większość pracy wykonuję w szkole. Nie jestem tam mile widziany. Bo za drogo: energia, woda itp. Już samorząd biadoli, że na sie w głowie przewraca; ciepła woda, ręczniki, mydło. Sami sobie kupcie, albo niech dzieci przyniosą. Gdy trzeba było wysłać protokół z konkursu, to się dowiedziałem, że mam to zrobić z własnego komputera i przynieść wydruk do szkoły. Tak zrobiłem niestety. Szkoda dzieciaków. dzieki temy mam laureatów. No ale jestem tylko miernotą.
@WillyT
„Rozmawiam z nauczycielem?”
Z rodzicem, który rok temu posłał dziecko do szkoły,w tym roku drugie.
Który z powodów „światopoglądowych” posłał je do publicznej szkoły, mimo że mógł by sobie pozwolić na opłacenie szkoły prywatnej.
Który docenia znaczenie dobrej edukacji, dla naszej przyszłości i się o tę przyszłość martwi.
Któremu nie jest obojętny los dzieci w państwowych domach dziecka i nie może patrzeć jak państwo marnuje pieniądze na te placówki i życie dzieci, ulegając lobby pracowników tych placówek z oczywistych względów zainteresowanych zachowaniem status quo a nie dobrem swoich podopiecznych.
Który nie może patrzyć, jak marnowane są pieniądze na pomoc społeczna,zapewniając pomoc tak naprawdę pracownikom tej że.
Polecam cykl artykułów „Nie pomagalni” w Polityce, które dają przykłady jak można tanio i skutecznie.
Ale nie można, bo wszyscy dziś żyjący z tej opieki pracownicy budżetówki, zaprotestują, bo poczują się, i słusznie, zagrożeni.
„Lekko licząc, w tygodniu pracuję około 40 godzin, nawet trochę ponad. Myślę, że człowiek traktujący poważnie ten zawód po prostu nie da rady pracować mniej.”
I wszyscy Pana zdaniem tak traktują, albo większość?
To jak Pan, skoro od matmy, wytłumaczy ten paradoks ilości nauczycieli,uczniów,i wielkości klas?
„jest w Polsce mnóstwo szkół, które nie byłyby w stanie zapewnić podstawowych warunków do pracy nauczycielom, gdyby ci mieli pracować w szkole.”
Oczywiście, chodzi o to żeby nie było.
Żeby tak zreformować system, żeby te niezbyt duże środki, jakie nasze społeczeństwo, które do zamożnych nie należy, może przeznaczyć na edukację, nie były wydawane na Kartę Nauczyciela w uproszczeniu, tylko na poprawę warunków pracy i płacy.
Dawałem przykład służby zdrowia, gdzie lekarze wywalczyli sobie podwyżki.
Dwukrotne statystycznie w ostatnich latach.Czy poprawił się standard usług?
Dosypywanie pieniędzy do chorego systemu, tylko ten system konserwuję.
Moim zdaniem, obawa nauczycieli przed zmianami, jest spowodowana brakiem zaufania i przekonaniem o złych intencjach władzy.
To wyraźnie widać na tym blogu.
Zły rząd, bo chytry i nie chce dać, a przecież co mu zależy, przecież nie swoje daje, tylko nasze.
Gminy tak samo.
Tylko że samymi żądaniami płacowymi, bez niezbędnych zmian, to szybko zadłużenie kraju osiągnie 60 % PKB i najbardziej sfera budżetowa straci, bo nie tylko, że nie będzie podwyżek, ale redukcje etatów i pensji się zaczną.
Jak patrzę na działania rządu, to coś mi się wydaje, że taki sposób przeprowadzenia reformy całej sfery budżetowej jest szykowany.
No, ale to chyba jedyne wyjście.
Trzeba tę ruderę zburzyć,żeby postawić coś nowego.
Chętnych do remontu nie widać.
@WillyT
PS.
Nie czytałem Pańskiego ostatniego wpisu, bo go jeszcze nie było, więc odpowiem teraz.
„Czy Pan próbuje mnie obrazić?”
„I nie jest moim celem sprawianie przykrości nikomu,zwłaszcza wszystkim, którzy do tego zawodu poszli z powołania”
To z mojego wpisu, który Pan z kolei, miał możliwość przeczytać.
Uważam że warto przeczytać poprzednie wpisy adwersarza, bo to służy zrozumieniu.
Ze jestem ojcem uczniów, też z pierwszego wpisu na tym wątku wynika.
parker! Jednak jesteś. To bardzo dobrze
Przeczytaj proszę KN i podyskutuj. Ja wiem jedno. Jak nie będzie KN to musi pojawić się coś w zamian. Pragmatyka, regulamin, bo KN to głównie obowiązki. KP wszystkiego nie ureguluje. Prywatne przedsiębiorstwa też tworzą regulaminy bo muszą. No może firmy rodzinne nie. Zatem najpierw propozycje, bez demagogii i półprawd i rozmawiajmy. Biedne państwo powiadasz. Do czemu nie ma konsolidacji wydatków, jasnych i stabilnych ustaw podatkowych, zakazu finansowania z budżetu: fundacji, partii, aktywu związkowego, różnych gabinetów poltycznych, ubezpieczeń rolniczych, rad nadzorczych z polityków złożonych, kościoła i paru innych rzeczy.
@parker
„To jak Pan, skoro od matmy, wytłumaczy ten paradoks ilości nauczycieli,uczniów,i wielkości klas?”
Bardzo prosto. Praca to nie tylko pensum. Nie można przeprowadzić lekcji nie przygotowując się do niej. Pracę ucznia należy kontrolować, m. in. pracami pisemnymi, które trzeba sprawdzić. Do tego dochodzą różnego rodzaju papiery, które MEN nakazuje produkować. To nie jest praca? Ale trzeba to zrobić. Podnieśmy pensum do 42 godz. Ile godzin wtedy będzie pracował nauczyciel? Jak to wpłynie na poziom kształcenia? Zapewniam, zostaną tylko ci, którzy i dziś nie robią nic poza lekcjami.
„Trzeba tę ruderę zburzyć,żeby postawić coś nowego.”
Oczywiście, jak najbardziej się zgadzam. Tylko nie wylewajmy dziecka z kąpielą. Proponuje Pan nauczycielom sposób na wyższe pensje. Myśli Pan, że nie chcę więcej zarabiać? Każdy chce. 😉 Można pensum podnieść trochę, powiedzmy do 20h/tyg, ale nawet to nie rozładuje przepełnionych klas. Chętnie bym się dowiedział, jak wyglądają proporcje uczniowie – nauczyciele w innych krajach europejskich. Google nie daje rezultatów.
@tsubaki
Może powinien Pan sprawdzić, jak wygląda praca Japończyka w Pańskim zawodzie? 😉 Moim zdaniem, porównywanie Polski i Japonii nie za bardzo ma sens. Trzymajmy się lepiej Europy.
„Praca w domu, ktorej tak bronia nauczyciele, jest klamstwem. ”
Skąd Pan wie, jak wygląda moja praca? Proszę nie uogólniać.
„Kazdy kto chodzil do szkoly pamieta kompletnie nieprzygotowanych nauczycieli.”
Myśli Pan, że ja ich lubię? Przez taki pryzmat jest oceniana moja praca.
Już pisałem, że apeluję o stworzenie systemu (klarownego) umożliwiającego zwalnianie takich ludzi z zawodu. Jak na razie, nie widzę nawet propozycji. Czyżby zbudowanie go bez zagrożenia nepotyzmem i korupcją nie było możliwe?
Jeszcze o pensjach. Świadomie nie wypowiadałem się wcześniej licząc, że ktoś przeanalizuje tabelę, do której link podałem. Krótko mówiąc, wynika z niej jednoznacznie, że polski nauczyciel nie pracuje mniej niż nauczyciele w innych krajach Europy (zarówno pensum, jaki i ilość tygodni w roku nie obiega od normy). Od normy odbiegają natomiast zarobki, zarówno w liczbach bezwzględnych, jak i w porównaniu z PKB danego kraju. Konkluzja: polscy nauczyciele naprawdę zarabiają mało i krzykiem tego, drodzy Państwo, się nie zmieni. Liczby nie kłamią.
>Tymczasem japonskie dzieci w przedmiotach scislych znajduja sie w piewszej piatce (trzecia lub druga pozycja zalezy od roku) a klasy sa tu nawet 40-sto osobowe. W dodatku nawet prywatna szkola, ktorej rodzice bula po 1000 dolcow za miesiac nie kombinuje z malo licznymi klasami.<
Uczę m.in.Wietnamczyków, również takich co się na MIT dostają.To zupelnie inna kultura, inne podejście do nauczyciela i nauki.Podobnie jak w calym kręgu zbliżonym do kultury chińskiej.Więc tam klasy 40-osobowe mogą być efektywne.Podobnie jak w PRL lat 60-70.Tyle,że w tym przypadku wymagalo to selekcji i zamordyzmu.Teraz takich warunków u nas nie ma, selekcja jest be więc klasy są ogromnie zróżnicowane.
Do Willy T
>Obecny system nie jest w stanie odsiać dobrych od kiepskich, którzy pracują tyle, ile wynosi pensum. Nie ma na to ani kija (realna groźba zwolnienia), ani marchewki (różnicowanie pensji, premiowanie finansowe lepszych). To trzeba zmienić. Niestety, nie ma w MEN ludzi z prawdziwym pomysłem na oświatę. Zamiast tego mamy pozorowane działania i reformy reform.<
Tu zgoda.tyle,że nie jest takim pomyslem zamknięcie nauczycieli w szkole żeby odsiadywali dupogodziny.Potrzebny jest system mierzenia i porównywania różnorodnych efektów(!) pracy szkoly i dyrektora(również ich uwarunkowań) oraz wyciągania pozytywnych i negatywnych konsekwencji.Tyle,że to by ograniczylo wladzę biurokracji kuratoryjnej i samorządowej, która woli oceniać wg swojego widzimisię.No i jest jak jest.Tyle,że to nie jest wina nauczycieli-nie oni ustalają reguly gry!
Na dodatek Polska realizuje absurdalną koncepcję walki o dlugość formalnego ksztalcenia za wszelką cenę drastycznym kosztem jakości.
W efekcie stosowne wskaźniki scholaryzacji na poziomie średnim i wyższym mamy grubo wyższe od docelowych(!!!) dla bogatej UE.No i skutki widać…;-)
Do WillyT(cd)
Wlaściwie oceniani, dobierani i motywowani dyrektorzy są już w stanie wlaściwie kierować, dobierać i motywować nauczycieli!!! Dziś raczej starają się kręcić na boku swoje lody i wchodzić bez wazeliny w … organom prowadzącym i kuratoriom.Od tego bowiem ich losy zależą!;-)
@Parker
9-17 jest niewykonalna w obecnych warunkach.
1.Plan lekcji. Tworzenie go jest utrudnione tyloma warunkami, że nie jesteś w stanie ułożyć go tak,żeby każdy nauczyciel miał dajmy na to 5 lekcji + 3 godziny na przygotowanie się do nich każdego dnia. Na przykład przedmioty ścisłe nie mogą być na pierwszej i ostatniej lekcji, nie mogą być dwa pod rząd, itd. Jakbyś chciał z tego zrezygnować podniósł by się wielki krzyk sanepidu i rodziców-krzykaczy.
Czy nauczyciel mógłby przyjść „na betona” na lekcje jeśli poprzedniego dnia miałby w palnie 8 godzin?
2.Sprzęt. W szkołach jakość, ilość i funkcjonowanie sprzętu pozostawiają wiele do życzenia.
Komputery się sypią i jest ich mało (w pokoju nauczycielskim jest 1 + pracownia 10 kompów, a nauczycieli 40). Do tego limity drukowania i na ksero nie pozwalające wydrukować wszystkiego co potrzeba. Pomyśl o tym w kontekście nakazu wprowadzenia dzienników komputerowych.
Doświadczenia (np. jeśli uczysz fizyki, chemii, biologii) są często przygotowywane w domu, bo szkolny sprzęt ma często 50 lat i nie chce już współpracować. Żeby dobrze wyposażyć wszystkie szkoły należałoby zrezygnować z budowy 1-2 stadionów, jak ktoś tu sugerował. Zajrzyj na ceny pomocy naukowych w FPN Nysa, o Pasco już nie wspominając.
3. 26 dni urlopu – dobra, ale obojętnie w którym momencie roku. Należy też wymyślić jakieś zajęcie dla nauczycieli w wakacje, żeby mieli co robić w miejscu pracy, kiedy nie ma uczniów.
4. Zatrudnianie na ogólnych zasadach. Nauczyciel może się zwolnić ze szkoły tylko z końcem roku, wypowiedzenie dając 3 miesiące wcześniej, co bardzo ułatwia życie dyrektorom. Jak kiedy indziej znajdzie posadę w firmie zostaje mu porzucenie pracy.
Jak uda Ci się rozwiązać te wszystkie problemy, to jeszcze zostań ministrem i wprowadź to w życie.
PS. A propos datków od rodziców – być może szkoła powinna móc wystawiać za nie faktury i powinny być one (te datki) potem od podatku odliczane?
@parker
?Coś mi się widzi, że jak by tak, wam gabinet z internetem, urządziła szkoła,to i tak byście po czterech lekcjach do domu czmychnęli, bo szybsze łącze w domu macie.? To brzmi jak uogólnienie, ale zostawmy tę sprawę. Jestem już trochę przewrażliwiony po tysiącach opinii, które czytałem. Chyba nie ma w Polsce bardziej opluwanego zawodu niż nauczyciel. Komu to właściwie służy?
Wobec powyższego proszę nie brać tego do siebie. Po prostu rzadko zdarza mi się trafić na konstruktywnego dyskutanta. Właściwie wcale nie jestem pewien, czy stoimy po przeciwnych stronach barykady. Szkoda, że ta dyskusja, jak zwykle, nie jest w stanie niczego zmienić.
@S-21
„Tu zgoda.tyle,że nie jest takim pomyslem zamknięcie nauczycieli w szkole żeby odsiadywali dupogodziny.”
Oczywiście, że ten pomysł jest do niczego, ale za to jaki efektowny 😉 Już widzę te komentarze na Onecie: „Wreszcie ktoś tych darmozjadów do roboty zapędził”. Szkoda gadać.
„Potrzebny jest system mierzenia i porównywania różnorodnych efektów(!) pracy szkoly i dyrektora(również ich uwarunkowań) oraz wyciągania pozytywnych i negatywnych konsekwencji.”
Wiśta wio, łatwo powiedzieć. Kto ma to niby zrobić, minister oświaty? Bez żartów. Nie pamiętam przemyślanej decyzji tego resortu.
„Wlaściwie oceniani, dobierani i motywowani dyrektorzy są już w stanie wlaściwie kierować, dobierać i motywować nauczycieli!!!”
Dla OP dobry dyrektor to taki, który nie ma potrzeb i nie wydaje zbyt wiele pieniędzy. Jak on ma motywować nauczycieli? Poklepywaniem po plecach?
Ten, kto przekazał oświatę samorządom, powinien trafić za kratki. Pamiętam wypowiedź jakiegoś wójta: „dla mnie wodociągi są ważniejsze niż szkoła.” Bez komentarza. Za oświatę w gminach odpowiadają przypadkowi ludzie, nie mający o niej pojęcia.
Reforma, głęboka i przemyślana, jest NIEZBĘDNA. Mogą ją jednak zrobić wyłącznie ludzie z wizją. Urzędasy z MEN się nie nadają. Chyba nie dożyję takiej reformy.
do WillyT
#?Kazdy kto chodzil do szkoly pamieta kompletnie nieprzygotowanych nauczycieli.?
Myśli Pan, że ja ich lubię? Przez taki pryzmat jest oceniana moja praca#
Wlasnie to mam na mysli, piszac, ze nauczyciele sami sobie szkodza przeciwstawiajac sie zmianom. W biznesie mowia, ze jedna zla opinia roznosi sie poczta pantoflowa do dziesieciu osob. Dobra opinia o produkcie lub usludze nie roznosi sie wcale bo dobry produkt traktowany jest jako oczywistosc. Tak samo jest w pracy nauczyciela: wierze, ze jest Pan dobrym, utalentowanym nauczycielem tak jak belferrrka, Z.O, ktoremu gratuluje laureatow. Cokolwiek dobrego Panstwo wlasna praca zbudujecie, zburzane zostanie przez niedobrych i nieutalentowanych. W panstwa interesie jest zmiana. Zycze powodzenia w walce o podwyzki i o efektywniejszy, klarowny system.
Z.O.
Moglby Pan podac linka do tych raportow CASE? Chetnie poczytam.
tsubaki!
Tych rapotów jest kilka. Wpisz w Google i czytaj. Pozdrawiam.
No to jakeśmy się tak pogodzili,to do następnego starcia.
Bartosz Kurek Superstar.
Najpiękniejszy widok, to twarz tego zawodnika po zepsutej piłce.
Ten teatralny wyraz smutku,podczas kiedy uśmiech z pod spodu przebija.
To jest pozytywna energia.
Do Krzysztofa,
To prawda, że gminy dużo dokładają do oświaty. Jednak jest to kwestia ich niegospodarności i braku realizacji tzw. reorganizacji szkół. Nasz wójt w ciągu 10 lat doprowadził do tego, że gmina do oświaty nie dopłaca. Żeby było jasne – gmina jest rolnicza, nie mieszczą się na jej terenie żadne znaczące podmioty gospodarcze, a więc wpływy z podatków są niskie. Budynki placówek oświatowych są odnowione, pomieszczenia wyposażone w nowe meble. Mankamenty : płace gminnych pracowników oraz dyrektorów placówek, a także dodatki nauczycielskie są najniższe w powiecie. Wójt potrafi wykorzystać każdą okazję, aby pozyskać środki pomocowe – obojętnie skąd. Wójt już dawno pojął, że kluczem do sukcesu są płace, zwłaszcza w szkołach, bo szkoły są największym pracodawcą na terenie gminy, oraz wyplenienie korupcji (od 10 lat w gminie jej nie ma). Nie interesuje go poziom nauki w szkołach, ani pozyskiwanie lepszych kandydatów na dyrektorów czy nauczycieli w swoich placówkach. Po prostu wyborcy nie tego od niego oczekują (pisałem na tym blogu dlaczego: http://chetkowski.blog.polityka.pl/?p=808), bo wiązałoby się to z podniesieniem płac, a konkretnie dodatków. Moim zdaniem rzecz nie jest w pieniądzach. rzecz jest w tym, że wyborcy nie naciskają ani rządu, ani samorządów, aby próbowały podnosić efekty nauczania. Pieniądze znajdują się zawsze na to, co jest politycznym priorytetem. Oświata takim priorytetem jest tylko w sensie medialnym. Gdy przychodzi do wyboru pomiędzy wojskiem, polciją, rolnikami (zwłaszcza nimi), górnikami, itp….., a nauczycielami, to wiadomo co wybierają rządzący. Zapewniam, powodem nie jest brak pieniędzy. Powodem jest brak korzyści politycznych w zamian za poprawę jakości szkół czy losu nauczycieli.
A na koniec dnia, finał koncertów promenadowych z Royal Albert Hall.
Ta siła muzyki.
Ten pokaz patriotyzmu, przyjemności bycia razem,wspólnego śpiewania patriotycznych pieśni w finale, z radosnym uśmiechem na ustach.
Zero bombardujących Londyn samolotów Luftwaffe.
Życie jest piękne.
parker
jest 60 komentarzy. Proszę wskazoć jeden gdzie uczyciel domaga się podwyżki.
Potem proszę się dowiedzieć jakie przywileje so w Karcie Nauczyciela i na sam koniec podyskutować rzeczowo z argumentami strony przeciwnej. Póki co chcesz chopie leczyć raka płuc lekami na przeziębienie, a jak ci się mówi, że to nie przeziębienie to twierdzisz, że słyszysz kaszel.
Godziny 8-16
Jak ktoś mi udowodni, że zamknięcie uczyciela w murach w danych godzinach spowoduje wzrost efektywności to jo sie poddom. Póki co sensu brok. Chętnie wyjdę o 13 bo mogie się zająć włosnymi dziećmi, a do sprowami słuzbowymi zajoć się o 18ej gdy żona wróci ze swej roboty
Liczebność klas
Moga być i 50 osobowe, gdy są jasnookreślone zasady funkcjonowania klasy zorientowane na pracę. W tej chwili w klasie menczy się 30 indywidualności, które wolałoby sobie pobiegoć po łące. Nie zatrzymujmy ich. Z drugiej strony w klasie jest 30 osób na różnym poziomie intelektualnym i z różnymi zdolnościami w danej dziedzinie. Kolejna strata czasu na indywidualizowanie pracy. Skoro można z języków obcych dzielić na grupy ze względu na stopień zaawansowania to czemu nie w innych przedmiotach??
W klasach początkowych SP 30 dziecioków to koszmar i żadna praca. Tamok do kożdego trza podejść i pomóc.
Podwyżka
W tym roku nie było. Zwiększono pensum i dodano pieniądze za tą dodatkową godzinę. W przyszłym roku to samo. ktoś chcioł 20 godzin pensum. Będziemy je mieć. Argument z sektorem prywatnym, który nie mioł podwyżek nie jest trafiony, bo sektor prywatny ma daleko wyższe uposażenie niż publiczny. To trochę kpina gdy ktoś kto zarabia 3000 pomstuje, że sąsiadowi podnieśli uposażenie z 1200 na 1300 zapominając, że dodano też obowiązków. Z drugiej strony podwyżka wszystkim po równo to trochę topienie pieniędzy w niewydolny system, ale sensownego pomysłu na reorganizację brok.
@WillyT
„Praca to nie tylko pensum.”
Oczywiście.
Ale czy na godzinę nauczania, musi przypadać godzina sprawdzania,przygotowania, rad pedagogicznych i zebrań z rodzicami.
Policzmy to może, skoro obaj matematykę lubimy.
Pan zaczyna.
Czy dokształcanie na przykład, nie może się odbywać w czasie jednego z dwu miesięcy wakacji.
Przecież to inna praca niż z dziećmi.Nie tak męcząca i nie musi się wiązać z wielogodzinnym wysiłkiem.A może tak się dzieje.
@divak2
Zdaję sobie sprawę że taka reforma nie jest prosta.
Wszystko o czym piszesz to prawda.
Ja tylko uważam, że jak jest dobra wola, to i plan lekcji się uda ułożyc.
Rzadko w życiu się zdarzają rozwiązania idealne.
Ale to nie znaczy że nie należy poszukiwać lepszych.
„Na przykład przedmioty ścisłe nie mogą być na pierwszej i ostatniej lekcji, nie mogą być dwa pod rząd, itd.”
Oczywiście że dobrze, jak tak jest, ale czy to jest aż tak ważne, żeby tego zapisu nie ograniczyć?
Czy jak by się lekcje zaczynały o 9.00 to od lekcji od fizyki nie mogły by się zacząć na przykład.
Wiele spraw upraszczam, bo się nie znam.
Problem w tym, że wy, nauczyciele, się znacie za bardzo.
To trochę jak z wynalazkami.
Wszyscy mądrzy mówią że się nie da, a przychodzi głupi co o tym nie wie i wymyśla rozwiązanie.
Nad każdym”aksjomatem” trzeba dyskutować.
Nikt nie chce liczyć?
Co tam,najwyżej będę monolog prowadził.
Ile tych rad pedagogicznych jest w tygodniu?
Godzinę tygodniowo policzymy?Autentycznie się nie znam,nie kokietuję.
Zebrań z rodzicami, to akurat wiem.
Raz w miesiącu, ze dwie godziny trwa, jak długie.
Ułamki mi wychodzą,pół godziny tygodniowo.
Ilość klasówek i kontroli zeszytów?
To tylko na swoich doświadczeniach z dzieciństwa mogę oprzeć.
Moje dopiero zaczynają.
Jak sobie próbuję przypomnieć, to z tym różnie bywało.
Zależało w równym stopniu od pracowitości psora,jak i sadyzmu, jak to czasami mylnie, ale nie zawsze, odbieraliśmy.
Można przyjąć, że raz na dwa tygodnie średnio, do jakiegoś zamieszania dochodziło.
No to jak matmy mieliśmy w liceum jakieś 7-8 godzin tygodniowo, to nasz nauczyciel miał dwie klasy i wychowawstwo pewnie.
No to takie sprawdzanie prac, trzy godziny w tygodniu by zajęło przy takich założeniach.
Proszę mnie życzliwie skorygować jeśli znacznie oddalam się od rzeczywistości.
To nam zostanie przygotowanie do lekcji z głównych spraw.
No, tu znów problem.
Jak porównać przygotowanie do zajęć wf-mena, z nauczycielem chemii, który ambitnie uczniów do przedmiotu próbuje zachęcić.
Pozdrawiam wszystkich wf-menów.To najfajniejsi nauczyciele w szkole.Nigdy typa nie spotkałem.
Jak porównać czas przygotowania do lekcji nowicjusza, a jak, starego wygi.
W końcu i na chemii, nie zawsze są zajęcia pirotechniczne.
Nie potrafię policzy bez pomocy.
Wydaje się że polonista, po filologii,który jest na bieżąco z literaturą, to ile się do lekcji przygotowuje jak już doświadczenie ma?
Na czym te przygotowania polegają?
Sprawdzi co program nakazuje i się go pilnować?
Jeszcze praca sprawozdawcza pewnie jakaś jest.
Tu wydaje się, że powinno się ją ograniczyć, bo nikomu nie jest potrzebna.
Nikt za nią chyba by nie płakał.
To ile na te przygotowania?Pięć godzin tygodniowo?
To mi dziewięć i pół godziny wychodzi plus pensum.
Czego nie liczyłem?
Kółka chemicznego?
To ile godzin?
Założenia mi się wykasowały.
Przyjąłem że jak klasa liczna, to ze trzy godziny się klasówki czy zeszyty z wypracowaniami sprawdza.
@parker
Nie zaglądam tu codziennie.
Masz rację, że czas pracy nauczycieli powinien być ujęty w jakieś ramy. Teraz kwestia jak to zrobić. Zamiast 9-17 można by wprowadzić elastyczny czas pracy, taki że suma w ciągu tygodnia wynosi 40h albo 160h na miesiąc (jak tam gdzie ja pracuję).
Problemy z planem są jeszcze inne. O tych ograniczeniach dot. przedmiotów ścisłych napisałem, żeby zasygnalizować, że coś takiego istnieje. Ich jest więcej i większość równie kretyńskich, o tych wiem, ponieważ moja żona uczy fizyki i informatyki. Te inne problemy to np. takie ułożenie planu, żeby fizyka była kiedy tylko to możliwe w sali od fizyki a nie od polskiego i vice versa. To zależy od ilości sal do dyspozycji, inwencji układającego i tego ile i jak długich okienek będą mieli nauczyciele. Problemy z salami sygnalizują, że +- połowa budynków szkolnych powinna być co najwyżej magazynami.
Co do liczenia godzin – problemem nie są planowe zadania typu sprawdzanie prac albo kółko chemiczne. Problemem są rzeczy które trzeba zrobić na już, bo za dwa dni przychodzi komisja od czegoś tam i trzeba napisać dla niej papiery. Albo – przyszły dokumenty z MYP, trzeba przetłumaczyć (50 stron). Albo mamy nową pracownie informatyczną i trzeba pozakładać dzieciom konta (~2-4h roboty). Albo „pani Ewo, komputer w pokoju nauczycielskim się zepsuł, pani się zna, może pani nam pomoże, bo my potrzebujemy…” – a tu maszyna zaśmiecona, że głowa boli. Albo „niech pani zostanie wtedy i wtedy, bo potrzebny jest jeszcze jeden nauczyciel, który będzie obecny…”. Dość powiedzieć że przy normalnym etacie 18h suma wszystkich obowiązków w tygodniu (a to był taki zwykły tydzień) wyniosła 52h, kiedy żona notowała czas wszystkich czynności. Po to żeby się dowiedzieć ile naprawdę tego jest.
Poruszyłem temat papierów. Połowa, jeśli nie więcej, czynności, które nauczyciel wykonuje poza prowadzeniem lekcji, to produkcja jakichś dokumentów, założeń, sprawozdań, których nikt nie czyta, ale za to sprawdza, czy są i mają aktualną datę. 90% tych papierów służy tylko udowodnieniu przydatności istnienia kuratorium, z którego ludzie przychodzą te papiery kontrolować.
Tak naprawdę chodzi o następujące rzeczy:
-Jasne określenie od-do obowiązków nauczyciela. To znaczy, że nauczyciel uczy, sprawdza przygotowuje się, wymyśla doświadczenia, czyta itd. Jeżeli ma w obowiązkach coś extra np. administrowanie szkolną siecią komp., tłumaczenie albo czynności biurowo-administracyjne nie jest to gratis – firmy też nie robią tego za free. Wtedy może ktoś zastanowi się, czy produkowanie papierów jest konieczne.
-Szkoły muszą dysponować odpowiednią ilością pomieszczeń z odpowiednim zapleczem do przeprowadzania lekcji. Wtedy można przygotować plan lekcji tak, że nie ma zbyt wielu okienek albo nie ma klas, które mają 8 lekcji jednego dnia.
-Produkowanie papierów na potwierdzenie wszystkiego w szkole służy tylko utrwaleniu fikcji – życie sobie, papiery sobie. Dowodzi to jedynie przerostu administracji w szkolnictwie i jest chyba największym absurdem w szkole.
@divak2
Zgadzam się. Dodam jedynie że przerost administracji to niestety, nie tylko problem szkół. W całym systemie budżetowym ma miejsce kroczący pochód papierologii, która zmusza wszystkich, muzealników, pracowników domów kultury, nauczycieli i innych, do produkcji wyrobów papierowych. Zjada to wszystkim czas i energię potrzebne do normalnej pracy z dziećmi i młodzieżą. Jak na ironię, komputeryzacja wcale sprawy nie ułatwiła a wręcz skomplikowała. Z punktu widzenia dyrektora, zarządzanie taką szkołą czy przedszkolem polega głównie na wypełnianiu i poprawianiu kolejnych tabelek nadsyłanych z wydziału oświaty i borykaniem się z systemem informatycznym który rzadko działa jak powinien.
parker,
musisz nanieść poprawkę, że 18 godzin pensum to 13,5 godziny zegarowej. Teroz możesz dalej liczyć, a my się pogapim i pobrechtom.
Pomożem liczyć jok odpowiesz w joki sposób 8 godzinny dzień pracy zwinkszy efektywność pracy uczyciela??
Podpowim, że międzynarodowy spisek belfrów tak zmanipulował świat, że nigdzie nie ma pensum wyższego niż 20-25 godzin tygodniowo, a som takie kraje, ze jest on niższy niż w Polsce.
Zresztą w Polsce profesor na uniwersytecie ma 12 godzin pensum (świnia, nie?)
Poza tym warioty w USA wysyłają belfrów co 7 lat na przymusowy roczny płatny urlop, by był zdatny do dalszej pracy, ale co oni wiedzą o efektywnej gospodarce.
@Krzysiek Majda
Widzisz, ja się nie brechtom jak moje piniendze są marnowane,dla tego mom.
A jak pytasz, kto się upomina o pieniądze dla nauczycieli to Ci odpowiadam że jo.
Jako że mam doświadczenie w zarządzaniu zespołami, to wiem że z tym czasem pracy, to na pewno nie jest tak jak to przedstawiacie.
Oczywiście nie wiem jaka jest skala zjawiska, ale mam nadzieję się dowiedzieć.
Sprawi mi to przyjemność ponieważ lubię odkrywać.
@divak2 pisze, że połowa pracy domowej jaką muszą odrobić nauczyciele to nikomu nie potrzebne papiery.Zakładając że rzeczywiście około dziesięciu godzin zajmuje pisanie papierów których nikt nie czyta, to może tu jest źródło pieniędzy dla oświaty.
Drugim niebagatelnym źródłem pieniędzy są pewnie kuratoria.
Gdyby zajęły się sprawdzaniem wyników uczniów, a nie pracy nauczycieli, to też by przynajmniej pożyteczne były i może mniej liczne.
No ale jeśli tak jest, to czemu nauczyciele walczą o podwyżki a nie o likwidację tych idiotyzmów z zamierzchłych czasów.
Kto by stawiał opór?ZNP?
Czemu szkoła, zamiast byc w awangardzie postępu, ciągnie się w ogonie.
To nie tylko kwestia kasy moim zdaniem.
@parker
„Pan zaczyna.”
Już się za to zabierałem, kiedy nagle przyszło opamiętanie. Po co? Czemu to ma służyć? I jeszcze posty, które napisali divak2 i Krzysiek Majda zupełnie mnie zniechęciły. Może dodam tylko, że nauczyciel (poza pensum) właściwie nie pracuje na czas, tylko na efekty, czyli: do sprawdzenia ostatniej klasówki, przygotowania wszystkich lekcji na dany dzień, wyprodukowania ostatniego papieru. Czasowo to naprawdę różnie wychodzi. I nie mam nic więcej do dodania. Organizacją pracy nauczyciela naprawdę powinni się zająć mądrale z MEN, a nie Pan czy ja. O ile potrafią.
Twierdził Pan ostatnio, że nauczyciele to konserwatyści i chcą tkwić w obecnym układzie ile się da, bo im to pasuje. Dziwi się Pan? Rozsądnych zmian nie ma po prostu kto przygotować. Weźmy chociażby wprowadzenie dodatkowej godziny dydaktycznej do pensum. Właściwie nie wiadomo czemu to miało tak naprawdę służyć. Z przepisów nie wynika nawet jasno, czy chodzi o godzinę zegarową, czy lekcyjną (mam różne interpretacje prawne). I tak jest zawsze. Brak przemyślenia decyzji do końca.
>Organizacją pracy nauczyciela naprawdę powinni się zająć mądrale z MEN, a nie Pan czy ja. O ile potrafią.<
Problem w tym,że w MEN nie pracują ani ludzie mądrzy ani fachowcy.Latami trafiają tam upolitycznieni naukowcy na ministrów bez pojęcia o oświacie(Handke był np.profesoerem od ceramiki na AGH, Łybacka – wykładowcą matematyki z politechniki) i sprowadzają kumpli rownie rozgarniętych.Ministrowie odchodzą, a kumple ,niestety, zostają;-)))
parker,
przy Twoich wyliczeniach sprawdzenie jednej pracy uczniowskiej zajmuje 3 minuty.
Matematyki uczeń ma 5 godzin tygodniowo, więc nauczyciel musi mieć 4 klasy (20 godzin) x 30 uczniów = 120 uczniów.
Jeżeli sprawdzian jest co 2 tygodnie, czyli 2 razy w miesiącu to: 120*2=240 prac (tyle musi sprawdzić miesięcznie)
240*10 minut (średnia na sprawdzenie jednej pracy)=2400minut=40 godzin samego sprawdzania prac.
W przypadku przedmiotów, które są 2 razy w tygodniu, nauczyciel, aby mieć etat, uczy w 9 klasach * 30 uczniów = 270 uczniów.
Jeżeli robi sprawdzian tylko raz w miesiącu:
270*10 min.=2700=45 godzin.
Oczywiście wszyscy chcą znać wyniki sprawdzianu już następnego dnia.
WillyT
Smutne to co Pan pisze.
Wyżej wspomniałem, że kuratorium powinno sprawdzać efekty,a nie papiery więc jestem za rozliczaniem efektów a nie godzin.
Moje próby policzenia miały tylko wykazać, że można efektywniej swój czas zagospodarowywać.
Że nie jest tak, że przygotowania, klasówki i zebrania z rodzicami.
Że wszystko dobrze, tylko że jak to lekarze krzyczeli- za mało pieniędzy w systemie.
Zawsze jest za mało.
Najpierw jak jest za mało to, zanim się sięgnie do portfela warto sprawdzić czy się mądrze wydaje.
Nic tylko czekać na Hugo Kołłątaja.
Może dla tego warto tolerować religię.
Ma Pan rację że ani Pan ani ja nic nie zmienimy.
Ale może warto ludzi uświadamiać, że ekonomia istnieje i jej podstawy nie są takie trudne.
To ułatwia podejmowanie mądrzejszych decyzji,racjonalizowanie oczekiwań.Przecież ta głupia władza też jest pod ścianą.
Do sporu wcześniej czy później dojdzie.Warto byc skutecznym w negocjacjach i móc wskazać źródła finansowania na przykład.
Warto rozmawiać, że zacytuję klasyka.
@parker
„kuratorium powinno sprawdzać efekty”
Najpierw trzeba by ustalić, co jest efektem. Ilość olimpijczyków wychowanych przez nauczyciela, średnia z testów końcowych lub matury uczniów, czy uczeń z rodziny patologicznej poprawiający swoje wyniki? Praca nauczyciela, tak naprawdę, jest wybitnie niemierzalna. Zastanawia mnie, jak to jest w innych krajach?
„Moje próby policzenia miały tylko wykazać, że można efektywniej swój czas zagospodarowywać.”
Z całym szacunkiem, nie wierzę, by ktoś spoza dziedziny oświaty dał radę zrobić coś takiego. Wymaga to poznania systemu od środka.
Właściwie teraz edukacji przydałoby się trochę stagnacji, jakiś rok-dwa bez żadnych reform. Przecież, na dobrą sprawę, nie ma nawet kiedy prześledzić efektów wprowadzanych zmian, bo te są maskowane przez wciąż nowe zmiany. Czasem mam wrażenie, że urzędnicy w ministerstwie muszą się wykazywać jakimiś rezultatami pracy w pewnym okresie, np. na koniec roku. Dlatego ciągle muszą reformować, mimo że sensu brak. A nauczyciel przychodząc do pracy we wrześniu próbuje się w tym wszystkim połapać, musi nauczyć się nowych procedur i przepisów. To też zajmuje czas. Najgorsze co można zrobić edukacji to właśnie taka szarpanina bez ładu i składu.
I zgadzam się z Panem – więcej pieniędzy w tym systemie to bezsens. Tylko że nowych rozwiązań nie ma, a nauczyciel naprawdę zarabia marnie, nawet jak na taki kraj, jakim jest Polska. Trudno się ludziom dziwić, że wymagają. Poza tym patrzą na lekarzy, którzy chcieli i dostali.
@WillyT i wszyscy pozostali
Z tą niemierzalnością to bym polemizował.Nawet te wymienione przez Pana przykłady, dają się w jakieś modele ując.Ale nie spierajmy się o to, bo to w sumie nie najistotniejsze chyba.
„nie wierzę, by ktoś spoza dziedziny oświaty dał radę zrobić coś takiego.”
Tu też się z Panem nie zgadzam.Wręcz odwrotnie uważam.
Myślę, że jeżeli wspólnie czytamy ten blog, to będzie okazja o tym podyskutować.
Próbuję podsumować dyskusję, bo trzeba chyba odpocząć.
Uważam że dla dobra edukacji i swojego nauczyciele powinni ustąpi trochę z zapisów KN a rząd, środki przekazywać na szkole a nie administrację.
Że papierologię powinny zastąpić godziny poświęcone uczniom.Nie koniecznie dydaktyczne jeśli rzeczywiście pensum jest optymalne.
Moje uogólnienia często były prowokacyjne więc przepraszam tych co ich dotknąłem.Cel mi zbożny przyświecał.
@WillyT
Jaszcze na koniec.
pytał Pan:” Zastanawia mnie, jak to jest w innych krajach?”
Przypomniałem sobie, że jakiś czas temu czytałem fajną książkę.
Freakonomia.
Autor, absolwent albo pracownik chicagowskiego uniwersytetu./tego od słynnej chicagowskiej szkoły ekonomicznej, tak znienawidzonej przez przeciwników liberalizmu/Próbuje znaleźć odpowiedzi, na wiele paradoksów, które dostrzega w otaczającym świecie.
Obala też utarte poglądy jak np.sukcesy burmistrza Giulianiego.
Jeden z rozdziałów poświęcił oszustwom w amerykańskim systemie edukacji.
Skopia się na znalezieniu sposobu wykrycia nierzetelnych nauczycieli,ale siłą rzeczy mówi, o sposobach weryfikowania ich pracy.
Jeśli Pan nie zna, to polecam.
Książka jak najbardziej serio,żadne pseudopopularnonaukowe pierdoły, ale zabawna zarazem.
parker no tom sie narobił bez ciebie
rzetelny nauczyciel w tygodniu
pensum 18 g dyd + 1 = 14,5 h
przygotowanie do zajęć 10 h *
zeszyty i ćwiczenia = 7 godzin **
Raz w miesiącu praca pisemna 10h***
Sprawdziany 10h patrz praca pisemna w domu
Dokumentacja niech byndzie to minimum w tyg. 1-2 godziny. ****
Sprawy wychowawcze – Niech to byndzie tylko 1h tygodniowo *****
Sprawy funkcyjne w szkole 1-2 h
Opieka (dyżury, wycieczki, dyskoteki) 2 h tygodniowo
suma ok 55h / tydzień
teraz sie pobaw matematyką i pokoż gdzie nauczycielom dołożyć. Wiela punktów zostało potraktowanych optymistycznie, bo sprawdzion można poprawioć godzinę, bo w szkole so różne zdarzenia i na sprawy wychowawcze traci się wincej czasu, bo dokumentacji semestralnej nie da sie zrobić w październiku, bo do tego dochodzi samoksztołcenie (zminiojące się prawo oświatowe oraz podstowy programowe), a trza sie tyż rozwijoć, coś przeczytoć, bo każda dziedzina się dynamicznie zminio, bo trza mieć tyż rozeznanie co młodzież aktualnie nurtuje. Nie będę z pokoleniem bentena czy hannah montana godoł o muminkach i koniu Karino. A jok mi który w zeszycie napisze WTF to tyz pasuje wiedzieć co to. Godzine wychowawcza o bulimii przeprowadzić w oparciu o rzetelne informacje, dokształcić sie w udzielaniu pirwszej pomocy, wiedzieć co sie dzieje na świecie, rozróżnioć tipsiarę od blachary, mieć pojecie czy Legia ma sztamę z Ruchem czy raczyj z Zagłebiem itd itd
Proszę to teraz rozpisać na godziny.
*(każda lekcja to ok pół godziny. Sa takie, że rzeba posiedzieć 2-3 godziny, a sa takie, ze storczy kwadrans. Nie trzeba się przygotowywać? patrz nagłówek rzetelny nauczyciel, a nie partacz. W każdej klasie sa uczniowie dysfunkcyjni (dysleksja, dyskalkulia, adhd) dla nich trzeba osobny pakiet. trzeba posiedzieć, a kazdy jest indywidualnością, winc nie da się Jackowi dac tego samego co Klaudii) Winc ograniczmy się do 10h)
** (kazdy uczy 150-200 uczniów. Raz w miesiącu nalezy sprawdzić ćwiczenia i zeszyt) niech to bedzie tylko 10 minut (nauczyciele się uśmieją, bo w 10 minut to se mozna przekartkować, a nie przeczytać, wyłapać błedy i je opisać, ale niech to będzie chocby 10 minut) 160 uczniów/4 = 40 zeszytów albo ćwiczeń 40 X 10 minut = 400 minut = cirka about 7 godzin
***Arytmetyka jak przy zeszycie tyle, że na poprawę ok kwadransu 40 X 15 = 600 minut
****(statystyki obecności, sprawozdania, dokumentacja bieżąca . Pod koniec semestru jest to kilkanaście godzin,ale rozbijmy to na średnią (choć się nie da)
*****Nie ma uczniów bezproblemowych. każdemu potrzeba choć
chwile poświęcić. Nieśmiałego popchnąć do działania, nadpobudliwego
ukierunkować, rozrabiakę zdyscyplinować, lenia zmotywować, profilaktycznie wskazać pewne wzorce. nie podejmuje się tego ująć w ramy czasowe. 25 uczniów w klasie. ile minut tygodniowo proponujesz parkerze. 5, 10 30.
******(Zespół wychowawczy, zespół przedmiotowy, opiekun samorządu, opiekun gazetki, opieka nad klasopracownią)
@Krzysiek Majda
Co do godzin pracy, to jestem przekonany.
Z tymi przygotowaniami do każdej lekcji trochę powątpiewam, bo pamiętam nauczycieli, którzy z taką swobodą lekcje prowadzili, że trochę sobie nie wyobrażam, jak by się do tematu mieli przygotowywać, ale może to pozory tylko były.
Tak czy siak, zwracam honor.
Dzięki za rachunki.
@parker
„Jeden z rozdziałów poświęcił oszustwom w amerykańskim systemie edukacji.
Skopia się na znalezieniu sposobu wykrycia nierzetelnych nauczycieli,ale siłą rzeczy mówi, o sposobach weryfikowania ich pracy.”
Podroze ksztalca!
Amerykanski nauczyciel naprawde nie da sobie zrobic krzywdy. Wlasciwie bez przerwy walczy o wyzsza place, czesto strajkujac.
Szkolenia i wywiadowki odbywaja sie w w godzinach pracy, czyli ja, jako rodzic musze brac urlop i pojsc do szkoly na wywiadowke (ktore tutaj trwaja dluzej bo analizuje sie np. umiejetnosc pracy w grupie kazdego ucznia i dostaje wytyczne do pracy z dzieckiem w domu np. nad charakterem malucha :-)). Musze tez zapewnic opieke dziecku w czasie, kiedy nauczyciele maja szkolenia/konferencje – takze w godzinach pracy czyli miedzy 8 a 16. Albo kiedy umrze wazna osoba i oglaszaja dzien wolny dla strefy budzetowej. Nie do pomyslenia w Polsce.
Wakacje sa w USA dluzsze niz z Polsce, podobnie jak przerwy swiateczne, ktore trwaja po 2 tygodnie.
Mam tez obowiazek zglaszania wszystkich nieobecnosci dziecka, zanim rozpoczna sie zajecia. W wielu szkolach rodzice nieoplatnie pilnuja porzadku na boisku i korytarzach itd. Szkoly ciagle zbieraja tez pieniadze na sprzet itp. Robia to sami rodzice i uczniowie.
itd. itd.
Jak juz ktos tu zauwazyl, warto zobaczyc jak jest w innych krajach, a jezeli mimo wszystko wydaje sie atrakcyjne to zawsze mozna zostac nauczycielem.
Ja juz bylam. Mysle, ze jest wiecej czasu na wychowywanie wlasnych dzieci w porownaniu z praca w innym zawodzie, ale poza tym wielu korzysci sobie nie przypominam.
Co do przygotowania do lekcji. Proponuje zrobienie prostego testu. Moze Pan poprosic dziecko znajomych, zone, albo po prostu zrobic video lekcji z tematu z ktorego czuje sie Pan ekspertem (kazdy na czyms zna sie bardzo dobrze). Nie powiniem miec Pan wiec zadnego problemu z mowieniem przez 45 min na ten temat, wypunktowaniem najwaznieszych spraw, zadaniem kilku podsumowujacych pytan. Potem na spokojnie moze Pan przejrzec takie video i zobaczymy czy dalej bedzie Pan mowil, ze z tym przygotowaniem to przesada.
@Izabela
Książka którą poleciłem, nie piętnuje ani nauczycieli ani systemu edukacji.
Jest obok tego.
Opisuje w tym rozdziale, zastosowanie matematycznych metod do wykrycia „rasowania” testów przez nauczycieli w Kalifornii jak pamiętam.
Opisuje też błędy systemu kontrolnego i motywacyjnego który legł u podstaw tego że nauczyciele testy fałszują.Oczywiście, tak jak metoda autora dowodziła przypadków oszustwa, to też dowodziła uczciwości zdecydowanej większości.
Myślę, że z mojego tekstu odczytała Pani to co chciała, a nie to co napisałem.
Co do 45min wykładu to nie wiem czy celowo,mam nadzieję że niechcący,popełnia Pani nadużycie.
Szkoła to nie sala wykładowa.
Lekcja zaczyna się od sprawdzenia pracy domowej lub odpytania paru uczniów,wykładu i omówienia tematu jak pamiętam.
Ale nie brnijmy w szczegóły.Zacytuję siebie z ostatniego wpisu
„pamiętam nauczycieli, którzy z taką swobodą lekcje prowadzili…
…ale może to pozory tylko były.”
@Krzysiek Majda
Dobre podsumowanie. Te wyliczenia należałoby wysłać naszej pani minister!
@Izabela
Większość domagających sie pełnego rynku w edukacji nie ma pojęcia że taki rynek na dobrą sprawę prawie nigdzie nie istnieje. USA jest przykładem że pójście w tą stronę skutkuje powstaniem grupki dobrych szkół dla bogatych i masy kiepskich szkół dla reszty. W sumie efekt jest raczej mizerny. Najlepsze pod względem wyników szkół kraje na świecie postawiły na szkolnictwo publiczne. W Finlandii do szkół prywatnych uczęszcza ok. 12% uczniów, w Szwecji jest to 4-5%.
Rzecz więc nie polega na urynkawianiu edukacji, jak to proponują niektórzy ale na stworzeniu jasnych zasad i określeniu czego od szkoły wymagamy. Oczywiście trzymając się realiów a nie puszczając wodze fantazji jak to jest obecnie.
@Andre
Najwieksza zmora panstwowych szkol w USA jest testowanie wszystkiego. To powoduje, ze panstwowe szkoly juz od przedszkola ucza tylko pod testy, bo w taki sposob ocenia sie prace szkoly. To tez wprowadza sie w Polsce i o skutkach wielokrotnie juz dyskutowano na tym blogu. Dodam jeszcze tylko, ze jest to bardzo szkodliwe dla malych dzieci, poniewaz ich mozgi sa przystosowane do uczenia sie przez zabawe, a tutaj zabawki w przedszkolach prawie zniknely, bo rodzice i wladze oswiatowe oczekuja „rezultatow”. Cale szczescie, ze jeszcze nie zepsuto nauczania przedszkolnego i wczesnoszkolnego w Polsce, ale Hall juz zrobila pierwszy krok.
Druga wielka zmora amerykanskiej panstwowej edukacji jest program „Zadnego dziecka nie zostawiamy w tyle ” a wychodzi po prostu rownanie w dol „Zadnemu dziecku z panstwowej szkole nie pozwalamy sie wyrozniac”.
Trzecia zmora to wyksztalcenie nauczycieli. Czesto sa to ludzie po kursach „Jak uczyc w klasie 1. W wielu szkolach jeden nauczyciel uczy wszystkich przedmiotow, jest wuefista, matematykiem uczy historii i muzyki… To do wszystkich przeciwnikow podwyzszania placy nauczycielom – niestety im wiecej atrakcyjnych miejsc pracy, tym mniej osob chce uczyc cudze dzieci, nawet jezeli place w szkolnictwie sa wyzsze i jak na Ameryke – bardzo dlugi urlop.
Jak grzyby po deszczu wyrastaja szkoly Montessori i Waldorfowskie – nastawione uczenie przez zabawe, sztuke i rozwoj mlodego czlowieka. A to przeciez stare europejskie teorie wychowania, ktore studenci pedagogiki przerabiaja na pierwszym roku studiow. Nie ma testow, ocen, badania jakosci pracy nauczyciela i szkoly. Sa oparte na zaufaniu rodzicow do systemu, za ktory placa i to oni decyduja czy sa zadowoleni z rezultatow.
Niezadowolenie z pracy szkoly jest tak duze ze az 15% rodzicow w USA nie wysyla dzieci do szkol – homeschooling. Te dzieci o wiele lepiej radza sobie na studiach i czesto wyrastaja na artystow, sa slawnymi muzykami, aktorami lub wykonuja inne wolne zawody.
@parker
OK. Niech bedzie – 30 minutowe nagranie na dowolny, najlatwiejszy dla Pana temat. Nawet nie musi sie Pan przejmowac, zeby przedstawic to w interesujacy sposob, tylko w miare sprawnie. Potem koniecznie musi Pan obejrzec film i zobaczyc jak wyszlo. Powodzenia!
Czy wystapil Pan kiedys na zebraniu i przedstawial jakis problem grupie 30 osobowej np. w 3 minuty? Czy przeczytal Pan kiedys fragment Biblii w Kosciele?
Droga Izabelo,
nie mogłem się powstrzymać, żeby się do Pani tak nie zwrócić.
Tak się składa, że przed większym audytorium niż Pani wymaga, musiałem występować.
Wielokrotnie.
Na pogrzebie dziadka, tak wszystkich moja mowa wzruszyła, że potem, nawet dalsza rodzina mnie na pogrzeby zapraszała.
Nie wiem jak wypadałem, bo jestem w stosunku do siebie bezkrytyczny, do czego muszę się przyznać.
Ci co ocenić mogli, na tyle grzeczni byli, że też mi gratulowali, co nic nie znaczy oczywiście.
Na początku rzeczywiście się przygotowywałem.
Ale potem, w taką rutynę wpadłem, że nawet dalekiego kuzyna, którego w życiu na oczy nie widziałem, potrafiłem tak pięknie przedstawić, że wszyscy płakali.
Bez przygotowania dodam.
Sprawdzałem tylko daty urodzenia, bo raz wuja, który okupacji na oczy nie widział,za walkę z okupantem wychwalałem.
Na szczęście władza ludowa go jako badylarza gnębiła, więc jakoś wybrnąłem.
Muszę teraz sprawdzić, czy ktoś to kamerował.
Jak tak, to na you tube zamieszczę i wyślę Pani linka.
Ps.Mój wstęp, nie ma w sobie grosza szowinizmu.
Uwielbiam to imię po prostu.
@Izabela
Czyli jesteśmy zgodni że totalny rynek w edukacji nikomu nie wychodzi na zdrowie. W szczególności zaś nie powinno się wzorować na rozwiązaniach amerykańskich. Nie to żebym był przeciwny jakiejkolwiek reformie. W Polsce mamy stan z którego nikt nie jest zadowolony, ani rząd, ani rodzice, ani nauczyciele, dzieci też nie. Mój sprzeciw budzą jedynie na pozór proste i skuteczne w teorii pomysły uzdrawiania systemu przez rynek. Złe jest prawo, pomału robiące z nauczycieli biurokratów, niedookreślające kim jest nauczyciel i jakie są zadania szkoły. Na poziomie zarządzania dyrektor nie ma czasu na nadzór pedagogiczny bo musi wypełniać przeróżne tabelki i niby to jest menadżerem a tak naprawdę nie on podejmuje ważne dla szkoły decyzje. Mamy za to jakąś fikcję w której niby każdy wie że że czegoś tam się nie da ale nikt tego oficjalnie nie powie bo źle to się dla niego skończy. Przecież w końcu ci na górze to nie matoły, oni często są doświadczonymi nauczycielami. Istna dżungla przepisów, nakładających się kompetencji i życzeń, która powinna być wypleniona, jednak nie jestem przekonany że rynek będzie dobrym rozwiązaniem systemowym.
@ Andre
Z cala pewnoscia nie nalezy sie wzorowac na amerykanskim systemie oswiaty od przedszkola do szkoly sredniej. Amerykanskie uniwersytety (i nauka) sa jednak najlepsze na swiecie i wiele z nich jest prywatnych. I w wiekszosci sa odplatne, a na studia dla dziecka rodzice czesto oszczedzaja przez cale zycie, bo suma jaka trzeba zgromadzic to czesto rownowartosc domu.
„Złe jest prawo, pomału robiące z nauczycieli biurokratów, niedookreślające kim jest nauczyciel i jakie są zadania szkoły.”
Zgadzam sie w 100%:
Ale rozwiazanie wydaje mi sie bardzo proste. Podam przyklad: Pracowalam w prywatnej szkole gdzie byla bardzo wysoka stawka za godzine pracy nauczyciela. Okazalo sie, ze nikt ode mnie nie wymaga przychodzenia po lekcjach, siedzenia na konferencjach, robienia gazetek i wypelniania dokumentacji (to byla praca sekretarki), rozmow z rodzicami ( od tego byla dyrektorka i doradca metodyczny), wypisywania swiadectw (tez praca sekretarki) opieki nad dziecmi na imprezach ( tutaj udzielali sie rodzice) itd. Za to w cenie lekcji bylo przygotowanie do lekcji.
Poniewaz godzina pracy byla taka droga, wlasciciel dobrze sie zastanowial czy naprawde to zestawienie jest mu az tak niezbedne ze musi zatrudnic do tego nauczyciela.Nigdy nie bylo, wolal dac dodatkowe godziny sekretarce. Jedyna dodatkowa praca bylo reklamowanie szkoly. Ale placa za godzine byla wyzsza niz za przeprowadzenie lekcji.
Wielokrotnie juz pisano na tym blogu, ze potrzebne jest jasne okresnienie czego oczekuje sie od nauczyciela w ramach etatu i jakie niezbedne pomoce ma zapewnic pracodawca. Jesli wymaga papierow i zestawiem – nauczyciel ma dostac komputer itd. Wtedy okaze sie, ze taniej jest zlecic wykonanie tych zestawien sekretarce, ktora zrobi to taniej i sprawniej.
skandal miałem tak długo przewijać