Gdzie my się pomieścimy?
Niektóre szkoły są ogromne, natomiast moja jest niewiele większa od łupiny orzecha. Nie ma to jednak żadnego znaczenia, ponieważ dyrektorzy wszystkich szkół muszą zapewnić uczniom miejsce na osobiste przedmioty. Dlatego zastanawiam się, gdzie dyrekcja ustawi szafki dla uczniów, aby nie musieli dźwigać ciężkich tornistrów.
Na pewno nie na korytarzach, ponieważ w czasie przerw jest tam tak ciasno, że nie sposób przejść. Nieraz dochodzi do awantur z powodu ciasnoty. Gdyby wstawiono tam szafki, ruch mógłby odbywać się wyłącznie gęsiego. A to przecież nie wchodzi w grę.
Nie radzę wstawiać szafek do sal. Większość ledwo mieści trzydziestoosobowe klasy. Uczniowie siedzą tam tak blisko nauczyciela, że nieraz przez przypadek kopią się nogami. Nos w nos, ramię przy ramieniu, w ścisku – nic dziwnego, przecież sale te są przystosowane do nauki w zespołach o połowę mniejszych. W kilku klasach można by wstawić jakieś szafki, ale na pewno nie oddzielną dla każdego. Najwyżej jedną niewielką komodę dla wszystkich.
Nie ma miejsca także w podziemiach szkoły, a jeśli nawet kosztem likwidacji jakiegoś pomieszczenia coś by się znalazło, to takie lokum nie spełnia norm bezpieczeństwa. W podziemiach jest grzyb, brakuje światła, sufit opiera się o głowy wyższych chłopaków, poza tym korytarze są tam tak ciasne, że trzeba poruszać się w nich pojedynczo.
Pozostaje dach. Można by tam ustawić budę i w niej umieścić szafki dla uczniów. Jednak konieczny byłby remont wejścia, a na taki luksus zwykle nie ma środków. Gdyby jednak znalazły się pieniądze, to całkiem poważnie proponuję właśnie to miejsce. Złożyłem przed laty wizytę pewnej szkole, w której dach udostępniony został wszystkim chętnym. Wystarczyło dla bezpieczeństwa otoczyć krawędź dachu balustradą, ustawić parę kanap i foteli, wybudować schody i naprawdę zrobiło się z tego najpopularniejsze miejsce w szkole. Widok cudowny na panoramę miasta. Polecam zatem przeznaczenie tego miejsca na potrzeby uczniów. Naprawdę szkoda, że w większości szkół dach się marnuje.
Mojej szkoły na pewno nie stać na żaden remont, dlatego proponuję szafki w wersji mini. Najlepiej zamówić na poczcie skrzynki na listy po jednej dla każdego ucznia. Następnie trzeba te skrzynki zawiesić na murze szkoły, najlepiej od strony boiska, powiedzmy od ziemi do wysokości dwóch metrów. Mam nadzieję, że ściany wystarczy dla wszystkich. W takiej skrzynce podręcznik do języka polskiego się zmieści, a resztę trzeba będzie dźwigać jak dawniej.
Komentarze
To kolejny nierealny pomysl Minister Hall. Myslałem kiedyś, że durniejszego ministra od RG już nie może być, jednak nasz premier wyciągnął następną miernotę. Szkoda słów.
Dawno się tak nie ubawiłam 😀 dziękuję 🙂
A mnie zawsze zastanawia, po cóż targać podręczniki do szkoły? Wystarczy te do języków, może polskiego, ale reszta? I dlaczego niektóre z nich są produkowane na kredowym papierze?
A szafka w szkole dobra rzecz, tylko trudno zmuszać do tworzenia ich na siłę.
„Mojej szkoły na pewno nie stać na żaden remont,”- to nie szkołę ma być stać, ale organ prowadzący 🙂 W mojej szkole uczniowie mają swoje szafki (takie „amerykańskie”), a teraz po wakacjach jest szkoła pięknie odmalowana, odświeżona, aż przyjemnie było wejść. Nie jest to duża szkoła.
„Mój” organ ma „ważniejsze” wydatki, niż jakieś tam szafki, malowania… Mamy nowe rzeźby i fontanny, to jest coś! A książki gdzieś się pomieści, w końcu mamy meblościanki pamiętające młodość rodziców obecnych uczniów.
Przecież nieważne jak szkoły (czy też tzw. organy prowadzące) załatwią tę sprawę. Ważne że ministerstwo już ją „załatwiło” i ma „z głowy”.
To jest dobry wpis a propos postulatow, zeby nauczyciele spedzali 40 godzin tygodniowo w szkole. Gdzie? Ma ktos pomysl moze?
W trzecim LO nie ma takiego problemu, kto kazał dzieciakom pchać się do cuchnących podziemi XXI LO?