Stado bez pasterza
Kiedy skończy się inercja, w jaką popadli nauczyciele? Co musi się stać? W PRL ludzie aktywizowali się na wieść, że kogoś niewinnie aresztowano. Czy teraz też doszłoby do radykalniejszych wystąpień nauczycieli przeciwko władzy, gdyby ktoś z naszego grona został niesłusznie oskarżony, a następnie aresztowany?
Zapewne trzeba ofiary, aby nauczyciele przestali czekać na mannę z nieba. Tylko kto byłby dobry? Czyja krzywda pobudziłaby nauczycieli do wielkiego, spontanicznego, masowego wystąpienia? Przydałby się ktoś szlachetny jak Korczak i skuteczny jak Owsiak. Niestety, nie ma takiej osoby, której krzywda wywołałaby oburzenie wszystkich nauczycieli.
Nie chodzi mi o szukanie ofiary na siłę. Zastanawiam się tylko nad tym, dlaczego w naszym środowisku nie ma nauczycieli-autorytetów. Gdybyśmy mieli ludzi, za którymi nauczyciele idą w ciemno choćby i na koniec świata, rząd by się z nami liczył. Bez przywódców, bez ludzi, których cenimy, szanujemy i podziwiamy, nauczyciele nic nie znaczą jako grupa. Potrzebujemy takich nauczycieli na miarę regionalną oraz ogólnokrajową.
Owsiak nie nasz, Korczak nie żyje. Jednak nie wszystko stracone. Przecież w Polsce jest sporo nauczycieli, którzy wiele dla swojego środowiska by zrobili, gdyby tylko otrzymali potężne wsparcie od nauczycieli. Niestety, znaczących ludzi z naszego środowiska nauczyciele tak wymieszali z błotem, że ci ludzie powoli przestali odczuwać więź z nauczycielami. Zastanawiam się chociażby nad Włodzimierzem Paszyńskim, nauczycielem z krwi i kości, obecnie wiceprezydentem Warszawy, czy już wybył z naszego środowiska, czy jeszcze go do nauczycieli ciągnie. Ale aby Paszyńskiego do nas ciągnęło, musimy go do nas wciągać.
Jeśli nie Włodzimierz Paszyński, to kto? Czy jest jakiś nauczyciel w Krakowie, za którym poszliby wszyscy nauczyciele z Krakowa? A może w Szczecinie? W Lublinie? W Białymstoku? W Płocku? W Poznaniu? Potrzebujemy jak nigdy przywódcy, potrzebujemy nauczyciela, którego poprzemy całą swoją mocą.
Zresztą nie chodzi mi zaraz o przywódcę, bo taki człowiek nie spada z nieba. Musi być odpowiedni klimat w środowisku. Najpierw nauczyciele musieliby wypowiadać się z podziwem o różnych nauczycielach, a potem już byłoby z górki. Potrzebujemy wielu nauczycieli, którzy cieszyliby się autorytetem wśród nauczycieli i za którymi stanęlibyśmy murem. Dopóki się ich nie dopracujemy, będziemy guzik warci. Każda grupa jest tyle warta, ile są warte jej autorytety i przywódcy, których popiera i wspiera. Kogo wspierają ze wszystkich sił, całym sercem i całą duszą nauczyciele? Obawiam się, że nikogo.
Komentarze
Świetny tekst. Akurat próbuję napisać posta o autorytetach. Po przeczytaniu ostatniej Polityki, a w niej materiału w opracowaniu J. Żakowskiego zrobiło mi się strasznie smutno. Pański tekst jeszcze głębiej mnie pognębił. Tak jest. Myśmy są:” orły, herosy, sokoły, bażanty”, które nie uznają nikogo. Każdy sobie rzepkę skrobie, co najwyżej wspólnie narzekając. Konformistów cała rzesza .
Przydałby sie Wódz, który porwałby i poprowadził nas do zwycięstwa. Potrzebny jest wódz. Jak to powiedział Napoleon Bonaparte?
” Armia baranów, której przewodzi lew jest silniejsza od armi lwów prowadzonych przez barana”.Więc w jakiej jesteśmy sytuacji? Nie mamy lwa. My jesteśmy lwami!
W.P. to sprytny karierowicz zatroskany wylącznie wlasną pomyślnością, ale zręcznie tworzący pozory czego innego;-)))
Czyżby Kolega aplikował na Przywódcę, czy może pozostaniemy przy wódce, to dobry sposób na oświatowe troski. Pozdrawiam
Ja bym uważała z tymi przywódcami i wodzami.Charakteryzują się tym,że zazwyczaj próbują doprowadzic do własnej wizji świata.Nie stawiałabym raczej na jedna osobę.
Poza tym czas wielkich mistrzów się skończył.W społeczeństwie „informacji i wiedzy” każdy chce byc specjalistą i trzymac rękę na pulsie, by nie wypaśc z siodła biegu wydarzeń.Każdy ma własny ogląd sprawy.Dlatego tak trudno o zjednoczenie sił,by osiągnąc jakieś cele.PRL miała to do siebie,że naturalnie wzniecała bunt „wolności od”.A przedstawicielem a właściwie symbolem tego został Wałęsa.Dziś już „wałęsowie” nie mają racji bytu.Żyjemy w demokratycznym kraju,gdzie każdy ma prawo do wyrażania swoich poglądów i wizji świata.Wszystkie są równouprawnione.I niemożliwością jest,aby na czele stanął jakis arbiter(autorytet),który rozsądzi,które z tych pomysłów są najlepsze i poprowadzi np.nauczycieli na barykady sejmowe.
Nastały czasy „wolności do” i mozolnie nam idzie wspólne kreowanie nowej rzeczywistości i współpracy we własnym środowisku.Łatwo mówic,czego się nie chce.Trudniej stworzyc coś czego się chce.
Czy Owsiak jest autorytetem?Nie wydaje mi się….choc charyzmy mu nie odmówię.Czy wśród nauczycieli nie ma autorytetów?Jasne,że są.Np. w Łodzi siedzi niejaki Chętkowski…i nie widac,żeby owe autorytety rzucały się w wir medialnej kampani na rzecz środowiska nauczycielskiego.Dlaczego?Może dlatego,że autorytety wykonują swoja pracę i widzą w niej wartośc bez względu na panujące warunki.
Gdybym mogła troche przekierowac tekst Autora, to napisałabym,że środowisku nauczycieli nie potrzeba pasterza,wodza,mistrza….a po prostu dobrego PR-u.;]
Cos w tym jest, ale moze nauczyciele i w ogole naukowcy/wykladowcy to nie jest typ ludzi nadajacych sie na przywodcow. Jesli ktos poswieca sie pracy dydaktycznej to nie w glowie mu polityka i wszelkie matactwa z tym zwiazane. Jesli nauczyciele musieliby wybrac lidera sposrod siebie bylby to albo nieskuteczny dydaktyk/filozof albo skuteczny lecz nielubiany lizusocwaniaczek. Jesli ktos ma ambicje bycia liderem, managerem, to chyba nie wybiera zawodu nauczyciela. Nie ma tu zadnej zlosliwosci, to po prostu fakt. Ludzie z takimi predyspozycjami pna sie w korporacjach po trupach lub maja wlasne firmy. Podejrzewam, ze lider niestety nigdy nie zostanie wyloniony. Moze lepiej zrobic zrzutke po 20 zlotych na miesiac i po prostu zaplacic firmie lobbingowej. Ciekawy jestem, kiedy taka mysl zakielkuje w glowach naszych wspanialych pedagogow. Pozdrawiam
W tym dociekaniu przyczyn edukacyjnej mizerii pomija się fakt że ne tylko nauczyciele mają wpływ na to co dzieje się w szkołach. Naturalnym odruchem krytykujących jest zwalenie wszystkiego na panią od matematyki czy pana od polskiego i stwierdzenie że gdyby oni byli lepsi to nasze szkoły byłyby wspaniałe. Niektórzy nauczyciele, jako ludzie inteligentni zgadzają się z tym i posypują głowy popiołem bo rzeczywiście, środowisko też pewną część winy ponosi. Nie ma w tym jednak niczego nadzwyczajnego bo zawsze jak jest źle to nikt nie jest zupełnie bez winy.
Jednak zwrócę uwagę na to że o tym jak funkcjonuje system oświaty nauczyciele a nawet dyrektorzy szkół niewiele mają do powiedzenia gdyż zostali zredukowani do roli wykonawców zarządzeń i wypełniaczy coraz większej kupki dokumentów. Ile do powiedzenia mają nauczyciele widać na przykładzie projektowanej reformy pani Hall.
Co do jakości nauczycieli (w tym brak nauczycieli – autorytetów) to proponuję przeprowadzić eksperyment i poobcinać nakłady i pensje do poziomu nauczycielskich w kancelariach prawniczych, bankach i innych „prestiżowych” instytucjach, ciekawi mnie ilu wysokiej klasy pracowników udałoby się dzięki temu pozyskać.
Nie dziwi mnie wcale, że tekst „Stado bez pasterza” powstał po ironicznym nawoływaniu do rezygnacji z manifestacji moralnej wyższości. Słusznie zauważa Czesław, że za ową „moralną wyższością” kryje się zwykły konformizm statystycznego nauczyciela, który niczym współczesny Dorian Gray coraz bardziej gubi się w rzeczywistości i poniekąd słusznie obawia się, że bez autorytetu, namacalnego autorytetu, inni mogą zacząć uważać go (cytując Czesława) – za barana.
Jak ma wykreować liderów środowisko, które postrzega siebie jako ofiarą wszystkich i wszystkiego, gdy część tego środowiska przyjmuje postawę życzeniową a selekcja negatywna tak w doborze kadry nauczycielskiej jak i w dydaktyce to norma? Sami kształtujecie postawy i charaktery swoich uczniów poprzez własny przykład to na kogo narzekacie, przecież to Wasi uczniowie! Tacy są jak Wy sami! Te same systemy wartości i postawy prywatnie i społecznie prezentowane. Piękna kwadratura koła na własne życzenie. Polskie piekło w pigułce.
Andre,drogi Przyjacielu….tu nie chodzi o kase.Rozejrzyj sie i popatrz,ile jest w pokoju nauczycielskim osób,które chcą tu naprawdę pracowac,bo chcą nauczac? Coraz częściej bywa raczej tak,że mamy w kadrach nauczycieli „z przypadku”.Takich oto przedmiotowców,którym nie udało sie gdzie indziej załapac na dłużej,lub nie podołali konkurencji bądź też nie są na tyle obrotni,co by się gdzieś wkręcic lub coś samemu stworzyc.A szkoła jak taki przytułek wita z otwartymi rękami wszystkich,którzy mają to minimum-czyli dyplom i lizneli może praktyki gdzieś.Ilu pedagogów mamy tylko z nazwy?Ilu przychodzi na szkolenia,by tylko odpękac i podpisac papiery?Ilu przelewa swoją frustrację na uczniów?Ilu z nich się autentycznie angazuje?Ilu z nich jest odpowiedzialnych za to,co sobą przedstawia?Nie sądzę,żeby to była wina niskich płac lub systemu.
Nie chcę tylko narzekac.Wszakże mamy wspaniałych nauczycieli-pedagogów,którzy czasem stają na głowie,by rozszerzyc ciasny system i przkonywac dyrektorów do swoich pomysłów.No tak,ale to wymaga czasu,trochę poświęcenia i poszerzenia horyzontów.A jeżeli za to mi nie płacą,to będe robił tylko to co mi każą.Czy nauczyciele mają jakieś pasje w swoim życiu?Udało mi się spotkac takiego,co to skacze ze spadachronu; i takiego,co ma stary pomalowany przez uczniów autokar i co roku na urlopie w wakacje co niektórych uczniów zabiera w wojaże na Wschód i tam odbywają praktyczne pogawędki geograficzne.Ilu nauczycieli ma jakies fascynacje?Odskocznie?
Kiedy wybierzesz sie do kancelarii adwokackiej i porozmawiasz o spędzaniu czasu wolnego,możesz byc bardzo zaskoczony,jakich interesujących ludzi możesz spotkac!
Atomówko, droga Przyjaciółko…właśnie potwierdziłaś to czym pisałem. Ludzie ambitni, z wizją idą tam gdzie mogą swoje ambicje realizować i przy tym gdzie coś z tej pracy mają. To coś bynajmniej nie oznacza jedynie moralnej satysfakcji. Czy praca nauczyciela to zapewnia? Sama sobie na to odpowiedz. To prawda, im większe możliwości finansowe tym większy wybór np. możliwości spędzania wolnego czasu, relaksu, realizacji zainteresowań itd. Ale o to właśnie chodziło mi w pierwszym poście.
Zawsze zawód o większych perspektywach ściąga „lepszych” ludzi natomiast posada mizerna, będąca w dodatku na cenzurowanym w społeczeństwie bardziej przyciąga tych którzy nie mają innych możliwości i bardziej podatni są na frustrację oraz…zwariowanych pasjonatów i dziwaków. Czy można z takich ludzi zrobić spójną grupę która będzie chciała słuchać jakiegoś jednego autorytetu? Wątpię.
Nie chcę tu uchodzić za człowieka pazernego na kasę ale myślę że jeśli chce się dokonać w szkołach pozytywnych zmian to jest ona po prostu konieczna. Wizja rządu chcącego stworzyć system edukacji porównywalny z duńskim czy fińskim za darmochę jest po prostu nierealna.
Nie mieszaj pasji ze sposobem spędzania wolnego czasu. Adwokaci z pewnością ciekawiej spędzają czas wolny, bo w tym pomagają z pewnością pieniądze. Pasja to coś więcej ale wiele pasji nie jest czlowiek realizować ze względu na brak pieniędzy. Ten nauczyciel- pasjonat, który jeżdzi autobusem z mlodzieżą, musi to jakoś finansować, na pewno nie z nauczycielskiej pensji. Ilu znasz prawników, którzy coś robią za darmo dla innych? Robią coś ciekawego dla siebie i dla swojej rodziny. Od nauczyciela zaś oczekujesz, aby robił coś dla innych. Przez mój zawód zaniedbję moją córkę. Każe mi się prowadzić za darmo fakultety dla maturzystów a moja córka w swojej szkole nie ma takiej oferty a ja nie mam dla niej zbyt wiele czasu. Pracuję dodatkowo po południu po to, aby zaplacić rachunki, wyśłać ją na dodatkowe PŁATNE zajęcia (za zajęcia taneczne w grupie płacę co miesiąc 80 zł, a sama uczę języka obcego ZA DARMO, bo jestem nauczycielem). Mam swoje pasje, ale nie jestem ich w pełni realizować, bo „dobija” mnie proza życia. Większość czasu wolnego muszę poświęcać na sprawy szkolne, w domu mam biuro bo komputer, drukarkę i resztę sprzętu wykorzystuję przede wszystkim na użytek szkoły. Ciągle organizują nam obowiązkowe szkolenia, które nie wnoszą nic nowego, na których zarabia grupa ludzi z ODN lub innych firm „szkoleniowych”.
Moja szkoła stara się „załapać” na pilotażowy program „Laptop dla gimnazjalisty”. Musimy obowiązkowo przejść szkolenie, które i tak nie daje gwarancji, że będziemy objęci programem. Nauczyciele robią szkolenie (takie szkolenia mają już prawie wszyscy, którzy ukończyli jakiekolwiek studia podyplomowe), aby uczniowie otrzymali laptopy!!!!!
O laptopie dla nauczyciela nic się nie mówi, pewnie oczekuje się, że sobie sama kupię albo przyniosę prywatny. I nikt nie troszczy się o higienę pracy umysłowej. Szkolenie po zajęciach dydaktycznych 15-19 przez 4 dni lub w wekend od 9-18. A kiedy odpocząć? Najważniejsze, że wyda się środki unijne jeszcze w tym roku, Nie ważne czyim kosztem. A potem taki zmęczony nauczuciel ma tryskać energią i realizować swoje pasje!
Moim zdaniem zawód nauczycielski jest za bardzo sfeminizowany, by znaleźc wśród niego jakiegoś przywódcę. Panie prędzej będą sobie świństwa robić niż zrobią coś wspólnie.
He,he…Andre,patrzymy na te same symptomy,ale z różnych perspektyw.Wdaliśmy się w dyskusję,co powinno byc pierwsze:jajko czy kura?
Czy to wysokie zarobki powinny zachęcac inteligentnych ludzi do pracy jako nauczyciel?I przy zatrudnieniu będzie się robiło ostrą selekcję jak w innych prestiżowych zawodach…
Czy może to właśnie dziwacy i pasjonaci powinni ustawicznie dokształcac się i rozwijac na polu pracy nauczycielsko-pedagogicznej,by podnosic prestiż tego zawodu?Zrobilibyśmy sobie wtedy genialny PR!A za tym byc może poszłyby i poklask społeczeństwa i pieniądze i zmiany systemowe…
Jeżeli chodzi o drogie hobby uprawiane w czasie czasu wolnego,to podałam naprawde egzotyczne przykłady!I chodziło mi bardziej o to,że samo nauczanie i wymiana wiedzy z uczniami może byc pasją i po godzinach jak widac,a przy tym jakże buduje autorytet wśród uczniów.Na prawdę,nie trzeba miec ekskluzywnego hobby,żeby załapac dystans do wykonywanej pracy ale i jednoczesnie rozwinąc się na polu pedagogicznym.Czasem warto zabrac kilku chetnych uczniów np.na ulubiony slam poetycki,albo na konkurs szachowy/scrabl’owy…itp.Warto czasem połączyc przyjemne z pożytecznym.
No tak,ale kto ma czas?-jak zwaraca uwage Hanna.Odwieczny problem i biednego i bogatego.I wcale nie bagatelizuję tej kwesti,bo sama czasem się łapię na tej frustracji,gdzie ten cały bajzel zmiescic w godzinowej dobie!Ale dotarło do mnie,że im więcej masz do roboty,tym bardziej się motywujesz do tego,żeby działac i zarzadzac swoim czasem,priorytetowac sprawy.Wiem,nie ma lekko.Pewnie,że jestem za,by płacili nam więcej,bo przez to można by było działac np.na większa skalę i zrobic o wiele więcej.Ale na razie próbuję zdziałac tyle ile moge z takimi nakładami jakie mam i pracowac z tymi,z którymi sie rozwijam.To moje obrabiane biedne poletko,może nie w szaleńczym tempie, ale obfituje.A my czekamy na rezultaty juz teraz!Nie ryzykujemy,nie znosimy porażek…trzymamy sie tego co mamy i co jest nam dane i nic nie próbujemy zmieniac…
Andre,nie chcę tu wychodzic na idealistkę,bo wiem jak ważne są pieniądze,by czuc bezpieczeństwo i komfort w zyciu.Jestem jak najbardziej za zmianami płacowymi i systemowymi,ale jak pisze tsubaki w poprzednim poście:”Jednoczesna walka o poziom jest potrzebna.”
p.s. Hanno…Pewien geograf miał starego,zniszczonego VW busa.W ramach zajec w zawodowej szkole mechanicznej dał go do zremontowania uzbierawszy uprzednio nowe części.Wygląd zewnętrzny nadali mu uczniowie malujacy graffiti po zrobieniu najpierw projektu wzoru.Tak w 3 lata powstał hippisowaski ogórek!Następnie owy geograf zrezygnował z łapania stopa w swoich podróżach a zacząl uzywac swojego odrestaurowanego auta.Z tym,że uczniowe zaczęli się zywo interesowac pasją nauczyciela.I tak po rozmowach i wspólnych ustaleniach i z uczniami i z nauczycielami oraz dyrekcja,Pan Geograf zabiera ze sobą paru uczniów,którzy chcialiby spędzic z nim wakacje.Oczywiście kazdy płaci za siebie bez niedomówień.I tak powstał Klub Ogórka i się ta bajka plecie po dziś dzień…
Pozdrawiam dziwaków,szaleńców i pasjonatów!:)
A panowie, którzy pracują w tym zawodzie to same odważne jednostki?!?!?!? W mojej szkole tak nie jest. W 2godzinnym strajku żaden z nich nie wziął udziału. Każdy wykpił się czymś. A sekuranctwo czystej wody. Nie uogólniaj więc.
To może teraz każdego po kolei weźmiemy pod sąd,co?Kto pierwszy?;]
Poczytałem Was nauczyciele tutaj trochę i teraz już wiem, czemu Polacy sa tacy na wszystko narzekający. Od Was się tego uczą, od dziecka o tym słuchają i postawę taką obserwują w szkole. To jest Wasz najlepiej spełniony cel edukacyjny. I szkolenia Wam do tego niepotrzebne i laptopy też nie.
Szkolić Was chcą, nic za to nie płacicie i jeszcze źle? Może urlopy na szkolenia płatne byście chcieli co?
Ocknijcie się, w firmach „w mieście” ludzie stale się szkolą i nawet jeśli na koszt firmy to zawsze po godzinach pracy. I ludzie wdzięczni są, że firmy w nich inwestują podnosząc ich kwalifikacje na obustronną korzyść.
Ja mam małą własną firmę. Pracuję prawie na okrągło, komórki nigdy nie wyłączam a na noc kładę w zasięgu ręki. Studia podyplomowe zapłaciłem sam i nawet od podatku tego nie mam odliczone. Studiowałem oczywiście w weekendy, pracując. W innym mieście. Szkolę się kiedy mogę i ponoszę pełne tego koszty. Narzędzia do pracy (heh, co tam laptop) też sam kupuję. Chorować nie mogą bo jak wiecie może niektórzy przez pierwszy miesiąc choroby to pracodawca płaci chorobowe, więc sam sobie muszę zapłacić. Urlopu z rodziną od lat nie spędziłem. Kosztów bezpośrednich które muszę zapłacić, między innymi na niektórych z Was lewe zwolnienia lekarskie mam więcej co miesiąc niż Wasze pensje. I płacę, i nie narzekam. Jakim prawem chcecie nam zaglądać do portfeli i rozliczać z wolnego czasu i formy jak go spędzamy?
Zawsze broniłem nauczycieli w dyskusjach ale od kiedy Was tutaj czytam w komentarzach już więcej nie będę Was bronił. Od dziś jestem za pełną prywatyzacją szkół. Może wtedy do Was dotrze jak ciężko się zarabia pieniądze, kiedy trzeba wykazać się własnym profesjonalizmem a nie bezpiecznym socjalnie etatem i kartą nauczyciela. Ci z Was, którzy się do zawodu nie nadają odejdą, a Ci którzy w tym są świetni wtedy dopiero zapracują na swój autorytet, pozycję, dochody i etos zawodu nauczyciela. Teraz to ta Wasza część nieudaczna po polsku ich zrównuje w dół traktując z zawiścią i strachem jak się wypadnie blado na ich tle. A jednocześnie bredzicie, że nie ma wsród Was autorytetów i liderów. Sami ich nie chcecie i nie dopuszczacie, żeby się pojawili.
Bardzo jestem Wami zniesmaczony.
Niestety aspekt finansowy jest jednym z kluczowych w wyborze zawodu. Pasja to fajna rzecz ale nie karmi. Dobrze ze trafiaja sie idealisci ale realistow jest wiecej na swiecie. Moge sie zalozyc, ze zwiekszajac pobory za dobra prace, w edukacji poziom zacznie sie podnosic. Bo jaka to dzis motywacja walczyc za darmo, czesto dokladajac, choc samemu sie specjalnie duzo nie ma, wiedzac, ze osoba robiaca aboslutne minimum lub czesto mniej ma tyle samo. Szacunek ucznia nie jest czyms, co da sie wycenic. Jednak spoleczenstwo obecnie ocenia jakosc czlowieka czesto po tym co ma. Dopiero w dalszej kolejnosci znajdziemy jego cechy osobowosciowe. Jak wytlumaczyc czlowiekowi, ze edukacja jest wazna, skoro nauczyciela nie specjalnie stac na fane auto a jego ojciec, ktory ledwo ukonczyl zawodowke jezdzi nowym modelem marki X? Dzis istotna jest marka butow czy spodni i jaka sie ma komorke. Nie cale spoleczenstwo tak ocenia na szczescie. Mozna czekac na pasjonatow, ale tych wielu nie ma. To troche jak w sporcie. Aby poziom zespolu byl wysoki, to trzeba miec kilka gwiazd i sporo dobrych rzemieslnikow. Ale ci dla samej frajdy wygrywania nie beda reprezentowac danego zespolu.
To jak rozmowy z oborowym z upadłego PGRu o etosie pracy i samomotywacji. Od samego chcenia jeszcze nic się nie wydarzy.
O w mordę,a to ci nowosc!teraz edukację ocenia sie przez pryzmat posiadania przez nauczycieli markowych ciuchów i aut?! U la laaa….nie jestem chyba na bieżąco.Bo z tego,co widzę uczniowie napchani po uszy w różne gadżety,szukaja jakiejś osobowosciowej głebi…u nauczycieli chociazby.Podejrzewam,że nastroje społeczne są podobne jak i u uczniów.
Polskim nieszczęściem jest lubowanie się w porównywaniu.”ja chodze na strajki a on nie chodzi”. „Ja musze się naharowac,żeby miec tyle co tamten,który robi minimum”. „Zawód nauczyciela jest mało prestiżowy w stosunku do innych,np.bankowców i adwokatów”. „Polski system edukacji jest gorszy od fińskiego czy duńskiego”. I tak już leci z górki na pazurki…..Tylko usiąśc i strzelic sobie w łeb!
Warto mówic jaka jest rzeczywistosc,jakie żale,jakie problemy….ale w nastepstwie powinny przyjśc konstruktywne pomysły i działania.Zwłaszcza zaczynając od własnego podwórka!
Proponuje poswiecic kawalek czasu i przeczytac troche wczesniejszych wpisow. Padalo wiele pomyslow i rozwiazan wiec nie sposob je w kolko powtarzac. Troche tez nie lapie logiki wypowiedzi szanownej Atomowki. Niestety dzis glownym wyznacznikiem prestizu jest pieniadz. Wiec albo rozmawiamy o pasji albo o prestizu. Bez pasji nie bedzie dobrego nauczyciela a bez prestizu bedzie ich mniej, bo wybiora zawody bardziej poplatne Nic wiecej. To fakt nie zal.
Nie, żebym był przeciw większym zarobkom, ale naprawdę przynajmniej w moich małomiasteczkowych klimatach na prestiż można zapracować nie tylko pieniędzmi. A nawet nie przede wszystkim.
Atomówko,
podjrzewam, że jesteś młodą osobą, nie należysz do tych, którzy po wielu latach rozczarowań przestali, tak jak Ty, idealistycznie podchodzic do zawodu. Pewnie nie wiesz, co to znaczy zadbać o to, aby Twoje dzieci mogły studiować, aby mogly skorzystać z wypoczynku wakacyjnego.
Do swojej pracy przykladam się, mam różne pasje, staram się uczyć moich wychowanków przedsiębiorczośći (zarabiają sami na wycieczkę – makulatura, sprzedaż domowego ciasta, teraz ozdód coinkowych i kartek światecznych). Rozwiązuję często ich problemy domowe.
Ponieważ moja pensja jest żenująco niska, zmuszona jestem pracować dodatkowo. Mam mniej czasu dla rodziny (dla siebie wcale), niedługo będę zmuszona ograniczyć kontakty pozalekcyjne z uczniami.
Nie jestem takim złym nauczycielem, skoro to do mnie dzwonią uczniowie z prośbą o pomoc w nauce, szkola językowa proponuje co roku współpracę. Chcialabym mieć trochę satysfakcji z wykonywanego zawodu. Mam dosyć słuchania o tym, że malo pracuję a dużo zarabiam, że jestem z naboru negatywnego, że nie dałabym sobie rady w innej pracy i tylko w szkole mogę pracować. Kilka razy odrzuciałam propozycję pracy w innym miejscu, bo sytuacja rodzinnna zmusiała mnie do tego, aby przejąc rolę obojga rodziców. Teraz, kiedy dzieci są dorosłe, muszę pracować jeszcze więcej, bo moja pensja ( jej siła nabywcza) maleje, roboty papierkowej i obowiązków przybywa (teraz dołożą kolejne 2 godziny) a satysfakcji coraz mniej.
Nie jest moim celem zniechęcać kogokolwiek do pracy w szkole. Nauczyciel to wspaniały zawód. Ale w dzisiejszych czasach wstyd przyznać się, że jest się nauczycielem. W tak zmaterializowanym społeczeństwie status materialny jest bardzo ważny. Biedny = głupi. Przykra rzeczywistość. Nie chcę, aby postrzegano mnie tak, więc pracuję prawie „na okrągło”. Starsze dzieci skończyły studia. Jakim wysiłkiem?
Denerwuje mnie, że muszę do pracy z uczniem organizować sobie cały warsztat pracy. Kupować sprzęt biurowy, materiały papiernicze itp. Wypomina mi się spędzanie w szkole 18 godzin, nie stwarzając możliwości wykonania pozostałej pracy w szkole. Króry urzędnik zabiera robotę do domu? Co z tego, ze szkolenie, o którym pisałam wcześniej jest za darmo? A gdzie czas na mój wypoczynek? Czy to szkolenie naprawdę jest mi potrzebne? Przecież od lat wykorzystuję techniki informatyczne w pracy, to wymóg na wszystkich szczeblach awansu. Ktoś zarabia na organizowaniu szkoleń a nauczyciel nadaje się do tego jak nikt inny.
Zaczynam myśleć o sobie. Nie będę już przychodzić do pracy chora. Wezmę zwolnienie. Nie będę pilnowac mlodzieży (w hałasie) na dyskotekach, zabawach, skoro ich rodzice nie mają czasu, ochoty też w tym uczestniczyć. Zastanawiam się nad jeżdżeniem na wycieczki (pojadę teraz z moją klasą a potem dam sobie na pas).
Nie przyjmę kolejnego wychowawstwa (za 30 zł), odpadnie mi ogrom pracy. Nie podejmę się pracy na DARMOWYCH zajęciach wyrównawczych, fakultetach itp. bo tego i tak nikt nie docenia.
Będę nadal rzetelnie prowadzić swoje zajęcia dydaktyczne ale bez żadnych „extra”. Oszczędzę czas i własne pieniądze. Opinia o moim zawodzie nie może byś już (chyba) gorsza.
Hanno, Sleuth – popieram Wasze diagnozy i refleksje.
Napisalem glownym nie jedynym. Zreszta majac wiecej pieniedzy mozemy zrobic wiecej. Wiecej dobrych bedzie chcialo byc nauczycielami, skonczy sie przymusowe wrecz dorabianie, co konsumuje czas i energie, ktorych pozniej brakuje dla uczniow. Bedzie czas na zrobienie czegos dodatkowego, fajnego co moze miec pozytywne efekty i dodatkowo zwiekszac szacunek i prestiz. Pomijam juz fakt kondycji psychicznej osob, ktore nie martwiea sie czy jutro bedzie za co isc do sklepu i jak to wplywa na ich wydajnosc w pracy. Mozna orac pole wlasnorecznie ale po co skoro sa maszyny?
Zgadzam się w pełni z Hanną. Gorzka, ale prawdziwa rzeczywistość. Niektóre wypowiedzi tutaj (Zadora) świadczą o ograniczony i zawistnym spojrzeniu na zawód nauczyciela. Proponuje takiemu wejść do szkoły na jeden cały dzień ( z dyżurami, radą po lekcjach, lub spotkaniem z rodzicami w tle) i niech moc będzie z nim.
Nie wiem czy w dzisiejszych czasach konkurencji i rywalizacji,”wyścigu szczurów po złoto” można mówic o higienie umysłowej w jakimkolwiek zawodzie.Weź sobie człowieka z korporacji,który zarabia znacznie więcej niż nauczyciel,ale jakie psychiczne koszta ponosi!Sam Zadora tutaj przedstawia jak to musi byc sobie sam sterem żeglarzem i okrętem,żeby utrzymac sie na powierzchni.Całodobowa ręka na pulsie…Nie ma łatwo,co?
Ja nie jestem nauczycielem.Jestem pedagogiem wychowawcą.Tak Hanno,jestem młoda.I dlatego mam tyle zapału?Niekoniecznie.Życie,praca,system i społeczeństwo nie tylko doświadcza mocno tych,którzy mają wiele lat pracy za sobą.Powiedziałabym nawet,że młodym osobom na początku drogi zawodowej bardzo trudno się przebic do grona „starych wyg” cokolwiek,by sie nie zrobiło i jakiekolwiek,by sie mialo osiagnięcia i doświadczenie.Często przemawia przez te osoby zazdrośc („bo ja mam tyle lat pracy i doświadczenia za sobą,a przyjdzie taka młoda i będzie się tu szarogęsic”) i tworzą jak ja to nazywam ” grupę trzymającą władzę”.Przykre to strasznie i utrudnia to bardzo sytuacje swobodnej działalności i rozwinięcia skrzydeł.Ciągła kontrola,szepty,uśmieszki,brak kooperacji…Ale robiłam swoje.Po kilku latach zdobyłam zaufanie wychowanków,dyrekcji,co niektórych rodziców i nawet nauczycieli….a społecznymi opiniami się nie przejmuję.Kryteriami mojej pracy są dla mnie moja osobista satysfakcja z tego, co robię i wyniki tego.Jakby pieniądza trochę przybylo,bylo by jeszcze fajniej.Ale ciesze się z tego,że popycham siebie i innych do przodu,choc jest cholernie trudno.
W mojej pracy jest tym bardziej ciężko,że na co dzień muszę odnajdywac możliwości w dwóch nienajlepiej funkcjonujących systemach:edukacyjnym i karnym.Dzieciaki podkultury szkolnej,jak ktos to ładnie nazwał,to moja specjalnośc.Pracuję głównie z młodzieżą.Pracowałam z niepełnosprawnymi,narkomanami,z osadzonymi w schronisku dla nieletnich,robiłam warsztaty w szkołach w ramach programów a teraz pracuję w interwencji,placówce opiekuńczo wychowawczej a pół dodatkowego etatu robię w prywatnym ośrodku z autystykami.Wolontaryjnie się udzielam w centrum ds. sekt i ruchów religijnych.Wyjeżdżam za granice na szkolenia za własne pieniądze.Robie studia podyplomowe i kto wie czy nie rzuce się na doktorat,bo pewne zjawiska są warte głębszego zbadania i analizy oraz uświadomienia akademikom istnienia problemu.Tak,nie mam rodziny…inwestuję głównie w siebie.Głównie dlatego,że mnie to wszystko kręci,widze w tym cel i jeżeli moge coś zrobic i mam ku temu okazje,to to robię.
Co by było gdybym miała rodzinę na utrzymaniu tak jak Hanna?Pewnie zmieniłyby sie moje priorytety.Obciełabym trochę szlachetnych swoich poczynań.Dogodzic sie wszystkim nie da,chocby były w tym i szczytne cele.Jestem tylko człowiekiem i mam prawo,żeby powiedziec „nie” i oczekwiac zrozumienia z drugiej strony.Ci,którzy maja problemy z asertywnością często popadają we frustrację.Dac z siebie maximum to nie znaczy dac się wykorzystywac!
Panie Darku – albo bycie pasterzem, albo bycie nauczycielem. Nie ma mowy o „i”. Praca intelektualna wymaga indywidualizacji, to nie jest gra zespołowa. Każdy, kto jest odpowiedzialny za efektywne nauczanie nie ma czasu się czym innym zajmować. Strajk, działalność związkowa, wystąpienia polityczne zakłócają proces dydaktyczny.
„Albo – albo”. Dlatego trudno się dziwić, że środowisko nauczycielskie nie będzie skłonnym do organizowania protestów. Bój i walka z władzą dezorganizują pracę szkoły, a nauczyciele z racji samej indywidualistycznej filozofii życia na strajkujących się nie nadają.
Co nam pozostaję ?
Jak z wielu wcześniejszych wypowiedzi wynika, pozostaje nam albo porządnie uczyć, albo zmienić pracę. Już dawno widać, że ci ambitniejsi to zrobili, pan Paszyński również. Ci narzekający na nas ludzie jakoś dobrze wiedzą kto jest dobry i gdzie posłać dziecko na korepetycje. A, że nie widzą związku między nakładami na edukację, płacą dla najlepszych nauczycieli, a poziomem nauki w szkole to ich sprawa. W końcu to oni są wyborcami i im nie przeszkadza, że politycy lekceważą edukację i strajki nauczycieli niewiele tu pomogą.
Ja moze slaby jestem ale nadal nie widze specjalnie logiki w tekscie Atomowki. Fajnie miec zapal, jest to wrecz koniecznosc, tylko dlaczego nie polaczyc tego z mozliwoscia zapewnienia sobie spokoju finansowego? Bo argumentow nie widze. Chyba ze w sumie to sie zgadzamy a jedynie szanowna Atomowka bardziej ceni sobie satysfakcje z pracy niz stabilna i spokojna sytuacje finansowa. W ostatnim tekscie wydaje mi sie, iz widze sugestie jakoby nauczyciele o dluzszym stazu pracy byli gorsi bo maja troche inne priorytety i nie zadowalaja ich warunki pracy. Co do traktowania mlodych „z gory” to sie zgodze ze nic fajnego i czesto nie trafne. Jednak czasem warto posluchac co maja ci starsi do powiedzenia, bo sami bedziemy za jakis czas tam gdzie oni dzis i mozemy wyciagajac wnioski z ich slow ominac czesc klopotow jakie tam na nas czekaja.
Wracajac do glownego tematu. Czy nauczyciele zarabiaja za malo? tak. Czy warunki w jakich pracuja sa czesto groteskowe? tak. Jak to zmienic? Dla mnie osobiscie rozwiazaniem jest prywatyzacja a chocby jej troche uposledzona forma czyli bon oswiatowy. Jednak wszystko musi byc zrobione w sposob przemyslany po dyskusji, a nie na lapu capu jak to nasze wladze maja w zwyczaju. Ja bardzo chcialbym miec wiekszy luz finansowy i miec wiecej czasu aby moc bardziej sie zaangazowac w prace. Chcialbym miec swiadomosc, ze pracujac wiecej i lepiej bede dostawal wiecej. Wtedy dam z siebie wiecej. Dzis widzac ze mam tyle samo co osoby nie robiace nawet tego co powinny, motywacja spada. Przepraszam ale jestem ralista. Pieniadze nie sa najwazniejsze, ale niewiele mozna zrobic bez nich.
Atomówko,
większośc nauczycieli to pasjonaci, wspaniali pedagodzy. Ci starsi też byli kiedyś „młodzi”. Zawiść, zazdrość, nietolerancja nie są przypisane do określonego wieku. Wśród młodych nie są one rzadkością, bo, jak sama napisałaś, wyścig szczurów nie jest im obcy. Moje pokolenie tego nie doświadczyło. Też byliśmy pełni zapału. Nadal chcemy pracować z zapałem. Ale zapał ten gaszony jest przez tzw. prozę życia. A ona jest nierozerwalnie połączona z mizernymi zarobkami w połączeniu z ogromem pracy i odpowiedzialności związanej z coraz większą ilością obowiązków. Mnie osobiście bardzo boli, gdy młodzi nauczyciele za dużą częsć zła panującego w oświacie obwiniają starszych nauczycieli. W mojej szkole to młodzi nauczyciele, którzy niedawno pojawili się w szkole, stworzyli „klikę”. Nie mam zamiaru ich oceniać, myślę, że oni się tego nauczyli wcześniej, na studiach. Starszych nauczycieli postrzegają jak konkurencję. Nie zdają sobie jeszcze sprawy, że niedługo oni też będą „starzy”.
Praca pedagoga różni się jednak od pracy „szeregowego” nauczyciela. My też wykonujemy pracę pedagoga, pracownika socjalnego i terapeuty. To do nas najpierw zwracają się uczniowie i rodzice. Jesteśmy „pierwszą instancją”. To my stawiamy pierwsze diagnozy. Ponadto rozliczani jesteśmy za wyniki nauczania naszego przedmiotu, czego pedagog nie doświadcza. Ty, jako pedagog, powinnaś starać się dbać o to, aby w szkole także między nauczycielami panowały poprawne stosunki.
Mloda pani pedagog w mojej szkole latami była w konflikcie z nauczycielami, którze nie akceptowali jej metod pedagogicznych, które sprowadzały się głównie do „kumplowania się ” z uczniami. Uważała starszych nauczycieli za niedouczone zgredy. Robiła kolejne studia podyplomowe, które tylko ją upewniały, że jest nieomylna. Teraz, po kilku latach, przyznała, że popełniła wiele błędów. Jej metody zawiodły mimo wiedzy i dobrych intencji. Zlekceważyła doświadczenie innych nauczycieli. Zyskała w naszych oczach przyznając sie do tego.
My, nauczyciele, powinniśmy grać do jednej bramki. Mamy współny interes: godne życie i satysfakcję z pracy. Na tym skoncentrujmy się.
Do niedawna wielu z nas naiwnie myślało, że przywódcami nauczycieli powinni byc liderzy związkowi, którzy będą reprezentowac konsekwentnie interesy swojego srodowiska. A jak jest w praktyce? Chocholi taniec. Jaki z tego wniosek? Jeżeli sobie sam nie pomożesz, to nikt tobie nie pomoże. Smutny wniosek, lecz jest on prawdziwy.
Radą na prozę życia jest twórcze podejście do zawodu i znajomość psychologii. Nie ma innego sposobu. Pasjonaci , o których się tu pisze, to ludzie wolni wewnętrznie, twórczy , zdystansowani do mód, reform, narzekań kolegów w pracy. W tym zawodzie będzie zawsze” pod górkę”, a naszą najtrudniejszą kwestią jest samooczyszczenie. Pozwolenie na bylejakość to skazanie wszystkich na wyrównującą ocenę. Na szczęście nie jesteśmy stałymi klientami rubryk kryminalnych, jak to się zdarza wielu innym profesjom.
Będzie dobrze!
Przecież świat się zmienia, a z nim wszystko dookoła nas. Przetrzymamy, jeśli jesteśmy wewnętrznie wolni. Autorytety rodzą się na nowo, tylko my zbyt zgorzchniali nie chcemy ich widzieć. I jeszcze jedno, nie możemy dać się prowadzić za nos przedmiotom. Jak ktoś kocha samochody, to niech kocha. jak wydaję pieniądze na książki, teatr, wycieczki do miejsc, które koniecznie chcę zobaczyć, ale niekoniecznie muszę się tym chwalić.
sleuth,w sumie to prawie się zgadzamy.Zaznaczałam juz kilkakrotnie,że nie mam nic przeciwko zwiększeniu płacy…ale z podkresleniem tego,że nauczyciele powinni podwyższyc swoją jakośc pracy.Wciąz nie widze osobistego a nie wymuszonego okolicznościami zaangażowania!
Hanno,odnoszę wrażenie,że problemy widzisz wszędzie i przy każdym poście wylewasz swoją gorycz….wiele lat rozczarowan?Rozumiem i współczuję.Naprawdę,bez sarkazmu!Nic dziwnego,że w starszych osobach widzi sie po prostu wypalonych pracowników.Ale ja nigdy nie obarczałam starsza kadrę o zło w oświacie.Winę ponosi każdy z nas.Ten co jest słaby i się nie przykłada.Ale i ten co jest dobry i nie motywuje innych.
Co do podziału nauczycieli w pracy na kliki starszych i mlodych…jest on naturalny.Chodzi bardziej o to,że nie ma pomiędzy nimi współpracy.Ja doświadczyłam muru ze strony starszych,choc liczyłam na wsparcie w niektórych projektach.Myślałam,że bardziej doświadczeni,znający uczniów,klimat szkoły,ich problemy pomogą lub włączą się w moją pracę.Niestety robili bardziej pod górkę niż ułatwiali.Może to strach przed zmianami tego do czego byli przyzwyczajeni.Może to niechec przed wysiłkiem w kolejnym dodatkowym zajęciu.Może zazdrośc.Wiem,że Ci,którzy szukają wciąz sposobów;którym nie przeszkadza próbowac, przełamali się po jakimś czasie i bardzo sobie cenię ich wskazówki i uwagi oraz współpracę….Zgadzam się,że i wśród młodych są osoby zamknięte,przemądrzałe,którym brak pokory w stosunku do wieloletniej pracy jakiej dokonali ich starsi koledzy.Ale to wszystko jest do przeskoczenia,gdy ma się chęci i schowa się w kieszeń swoją wyższośc nad drugim.I to nie ja jako pedagog powinnam o to dbac.Nauczyciele to dorosłe osoby.Nikt nie będzie ich niańczył!Sami powinni o to zadbac.To ich odpowiedzialnośc.Ja nie zapraszam sędziny do siebie do pracy,żeby rozstrzygnęła nasze spory wychowawcze wśród pracowników.Sami musimy sie dogadac.Sami ustalic jakiś wspólny,scalony program wychowawczy.Nikt nas z tego nie rozlicza.(Ewentualnie można odsiedziec w lochach swoje błędy.)Pierwszą instancją,która nas rozlicza z naszej pracy,są nasze rezultaty wychowawcze-zachowania młodych.Jakas niekonsekwencja,poróżnienie zdań z kolegą z pracy,wyładowanie gniewu…i borykam się z konsekwencjami tego jeszcze długo, długo po tych zdarzeniach.Zawód pedagoga ma to do siebie (i całe szczęście!),że musi się nauczyc współpracy z różnymi instytucjami i osobami.W ciągu tygodnia mam do czynienia z rodzicami,nauczycielami,psychologami,policją,sądem,kuratorami, psychiatrykiem….rozmawiam z różnymi ludźmi,doświadczam tragedii i cudów,i to pozwala mi pozostac otwartą osobą.Tak jak mówisz Hanno,na co dzień towarzyszy zmęczenie,monotonia dnia,problemy…Ale to dla mnie tym bardziej bodziec,by coś z tym zrobic!Jeżeli mi sie nie podoba ta sytuacja,to próbuję to zmienic i w miarę możliwości urozmaicic.Zgoda,nie zawsze się da.I nie zawsze się udaje.Ale co z tego…..nie uda sie pierwszy,drugi,piąty….ale może dziesiąty raz się uda?W zawodzie pedagoga,psychologa…pozytywne rezultaty wychowawcze są rzadkością!!!To grupa zawodowa,która bardzo szybko się wypala szczególnie w takich opiekuńczo-karnych ośrodkach.Na 10 wychowanków znajdzie sie jeden taki,co przy naprawdę pozytywnych wiatrach wyjdzie na człowieka,który będzie chiał zrobic coś dobrego ze swoim życiem.Czy to porażka pracowników?Nie odbieramy tego w tych kategoriach.W miarę lat pracy i doświadczenia rozumiesz,że trzeba zlapac dystans.Wszystkiego sie nie da zmienic.CO nie oznacza,że któreś z nas odpuszcza.Gdy ktoś tego nie rozumie,po prostu odchodzi z pracy.Niewiele osób umie się cieszyc z małych codziennych zwycięstw.I to czasem nie moich…a właśnie samych wychowanków.To dla mnie niesamowicie inspirujące…bo dzieki temu widzę,że jest potencjał w tych mlodych….i warto nie odpuszczac.
Trochę się tu wybebeszam i rozwlekam na tym blogu u Autora…głównie dlatego,że siedze na chorobowym i mam czas…Ale tez dlatego,że uważam,że warto dzielic się własnymi doświadczeniami.Bardzo dziękuję Zadorze za rozpisanie sie o swojej samomotywacji!:) Utwierdza mnie to w przekonaniu,ze wygrzebujemy się z tej mentalności socjalistycznej.
Pozdrawiam wszystkich nauczycieli i życze inspirujących wrażeń w rozpoczynającycm się tygodniu.:)
Atomówko,
bardzo dziękuję, że dzielisz się swoimi doświadczeniami. Nasze codzienne doświadczenia to skarb. O ile mniej byłoby problemów w szkole, gdybyśmy mogli korzystać z doświadczenia koleżanek i kolegów. Wszystkie rady pedagogiczne niewiele są warte, gdy ludzie nie dzielą się tym, co przeżyli w pracy.
Serdeczności
DCH
>Zaznaczałam juz kilkakrotnie,że nie mam nic przeciwko zwiększeniu płacy?ale z podkresleniem tego,że nauczyciele powinni podwyższyc swoją jakośc pracy.Wciąz nie widze osobistego a nie wymuszonego okolicznościami zaangażowania!<
Ty tkwisz mentalnie w socjalizmie-gdyby ludzie byli lepsi, ludzie nie dorastają itp.itd.
Jest rzeczą i obowiązkiem pracodawcy zadbać o takie mechanizmy wynagradzania, nagradzania, awansowania ( i odwrotnych operacji), oceny pracy różnych ogniw i ludzi żeby się w oświacie oplacalo dobrze pracować nie tylko z pobudek ideologicznych(to calkiem realne).Jak na razie każdy kolejny minister ma(zwykle kiepski) pomysl na wielką reformę, która jego imię zlotymi zgloskami w historii zapisze.Oraz bandę wazeliniarzy i potakiwaczy ze sobą.Ale to naprawdę nie wina nauczycieli…
Może to kwestia przedmiotu(scislego), ale wiekszy szacunek dla nas,naszej pracy i doświadczenia oraz oświaty w ogóle czulem w PRL niż teraz!!!;-)
Biedni nauczyciele.
Gorzej od Was to ma chyba już tylko premier Tusk, który ma taką robotę, że wyłysieje i straci 15 procent.
I tylko tyle z tego będzie miał.
Także,nie martwcie się i nie narzekajcie. Tylko do roboty 😉
Spadaj darmozjadzie z MEN!!!
Rzeczywiście, nie ma co rozpaczać. Ja sobie tak obmyślam różne wersje swojego szkolnego życia już 20m lat i jest dobrze. Pewnie, że irytują mnie opowieści o 18 godzinach i wakacjach, ale niech tym pyskaczom będzie. A tak przy okazji : w winie chyba jest więcej zgryźliwych procentów niż prawdy? Proszę nie zaganiać nauczycieli jak stada, zawsze kilku z nas chadzać będzie własnymi drogami. Szkoda nawet tych kilku skrzywdzić.
„Hanna pisze:
2008-11-30 o godz. 12:08
Atomówko,
większośc nauczycieli to pasjonaci, wspaniali pedagodzy.””
Skad takie dane???? Ja spotkalem w zyciu 1-2 nauczycieli z pasja. Jak popytam moich znajomych, to mowia o tej samej skali. W zyciu kazdego normalnie wyksztalconego czlowieka przewija sie 30-50 wykladowcow i nauczycieli. Procent nauczycieli z pasja wynosi zatem w najlepszym przypadku 6.2%, w najgorszym 2%.
I teraz do rzeczy: NIGDY nie zrozumiem dlaczego nauczyciele maja o sobie jako o ogole wysokie mniemanie. Ci, ktorych ja spotkalem to w 94% miernoty, marudy, frustraci, pijacy, megalomani, narcyzy, naukowcy od siedmiu bolesci, cd-playery (dyktowanie z kajecika), nieudacznicy, matacze, kombinatorzy oraz niekiedy zwykle tlumoki. Moze oprocz lobbystow wartoby tez zatrudnic agencje PR do zmieniania wizerunku nauczycieli wsrod uczniow. Wizerunku nauczycieli wsrod nauczycieli zmieniac nie trzeba – jest od lat idealny. Pozdrawiam
Nie wiem czy nauczyciele pod względem „profesjonalności” w podejściu do zawodu specjalnie się czymś różnią od innych. Jak to zwykle się dzieje w dużej grupie, i tu zdarzają się ludzie wspaniali jak i miernoty. Osatnio w pewnym banku złożyłem zlecenia na różne płatności (mam na to dokumenty), okazało się jednak że bank zleceń nie realizował, okazało się że nawalił pracownik który te zlecenia przyjmował. Kiedyś przez miesiąc umawiałem się z hydraulikiem który nie stawiał się na żadne z umówionych przez SIEBIE spotkań. Podobne perypetie miałem z informatykiem a w warsztacie samochodowym po prostu nie wiem czy słusznie zapłaciłem za wyianę kilku części przy okazji przeglądu.
Piszę o tym nie po to by się żalić ale aby dać przykład profesjonalizmu z innych branż którego nauczycielom rzekomo brakuje dlatego mają oni mniejsze niż inni prawo do normalnego życia. Misjonarstwo może zostawmy księżom wyjeżdżającym np. do Ameryki Południowej. Pasja oczywiście jest potrzebna ale w każdym zawodzie bo człowiek który robi to co lubi zawsze pracuje lepiej. Warto zastanowić się co należy zrobić aby w szeregi nauczycieli chcieli wstępować ludzie wartościowi i aby po odbyciu stażu chcieli tam pozostać.
Andre napisał :
„Warto zastanowić się co należy zrobić aby w szeregi nauczycieli chcieli wstępować ludzie wartościowi i aby po odbyciu stażu chcieli tam pozostać.”
No właśnie. Może przedstawiciele zawodów, w których zakładach pracy tak jest napiszą coś ciekawego na ten temat. Sam jestem ciekaw czy są takie miejsca pracy i co (lub Kto) decyduje, że tam się to udaje.
do kwant
Maja droga zawodowa: Panstwowa szkola (5 lat) – prywatna szkola (3lata) – instytuty badawcze w PL i USA (10 lat) – prywatna firma (przyszlosc :-). Kazda zmiana byla zmiana na lepsze, takze finansowo, ale nie byl to decydujacy czynnik.
W moim przypadku decydujaca byla chec rozwoju, spelnianie marzen, poznawanie nowych rzeczy. Znam kilka zakladow pracy, ktore finansuja pracownikom studia i to zupelnie nie zwiazane z wykonywaniem zawodu np. teologie, bo rozumieja ze rozwoj pracownika w jakimkolwiek kierunku jest dla firmy korzystny i wiaze go z firma. Korzystam z wielu szkolen zawodowych, matematycznych, informatycznych, medycznych, jezykowych, zeglarskich i wielu innych w czasie pracy i na koszt pracodawcy.
Z cala pewnoscia jest lepsza atmosfera w pracy i wiekszy szacunek dla pracownika, a przede wszystkim dla jego czasu pracy. Dbanie o dobra atmosfere w pracy nie jest niestety mocna strona w Polsce. To przewija sie na wielu forach emigracyjnych a takze na forach zakladow pracy w Polsce, gdzie kierownictwo jest z USA czy Europy Zachodniej. Pracownicy czuja sie szanowani, czasami zdaja sobie sprawe, ze to tylko taki chwyt, bo pracodawca widzi w tym korzysc dla siebie, ale czy nie o to chodzi?
I jeszcze taka drobna uwaga. Mialam okazje widziec, jak Hilary Clinton jako sen. Nowego Jorku poswiecala czas na zjedzenie hamburgera i kilka minut rozmowy ze zwyklymi pracownikami. I te rozmowy byly dla niej najwazniejsza czescia wizyty. Oczywiscie, ze to tylko PR, ladnie wyglada w TV, itp, a jednak ciagle robi na mnie wrazenie. Podobnie jak ciagle niesmialo czuje sie na nieformalnych spotkaniach po pracy w pubie, na ktore zaprasza kierownik instytutu, bo chce czasami w ludzmi pogadac o pilce noznej, poznac pracownikow, zaprzyjaznic sie z nimi.
Kocham energię „Atomówki”,pozwólcie Jej eksplodować.Oby tylko nie kończyło się na tym forum.
Gorąco polecam:
http://www.daily.art.pl/index.php?d=2003-09-24
🙂