Rodzice sześciolatków jak sześciolatki
Rodzice małych dzieci wściekli się na władzę. Z misiami w rękach manifestują dzisiaj przed budynkiem MEN. Nie rozumieją, dlaczego mają posłać swoje dzieci do szkół rok wcześniej. A jak nie rozumieją, to nie chcą. A minister edukacji, zamiast im to wytłumaczyć jak sześcioletnim dzieciom, chce po prostu robić swoje.
Nie wątpię, że ten element reformy edukacji został wymyślony dla dobra dzieci, ale też nie mam złudzeń, że większość rodziców tego nie rozumie. A jak człowiek nie rozumie, że coś jest dla jego dobra, to wtedy myśli, że to działa przeciwko niemu i się boi. Strach ma wielkie oczy, a lęk o dobro własnych dzieci ma oczy jeszcze większe. I właśnie w takiej sytuacji znaleźli się rodzice maluchów: boją się.
Trzeba mieć wiedzę i umysł Jacka Żakowskiego (świetny artykuł w najnowszej „Polityce” pt. „Dlaczego sześciolatki muszą pójść do szkoły”), aby dostrzec w postępowaniu władz jakiś sens. Tymczasem polska władza, a MEN szczególnie, jest specjalistą w zaciemnianiu swoich decyzji. Przeciętny Polak głupieje i zgrzyta zębami. Odczułem to na własnej skórze jako nauczyciel. Na wszelkie wątpliwości nauczycieli (rady pedagogiczne, szkolenia na egzaminatorów, przeprowadzanie matur itd.), zawsze była jedna odpowiedź: „Warszawa tak wymyśliła, więc szkoda czasu na dyskusję”. Dopóki to dotyczy mojego życia, mogę przyjąć, że tak musi być. Jednak w sprawie mojego dziecka (mam trzyletnią córkę), muszę być przekonany, że to jest dla jej dobra. Jeśli chodzi o dziecko, to nic nie musi być. Jako rodzic będę uparty tak długo, aż ktoś mnie przekona, że popełniam błąd.
Dlaczego MEN nie wysila się, aby przekonać rodziców? Odpowiedź jest prosta: to nie w jego stylu. Chyba nigdy ministerialni urzędnicy nie wysilali się, aby kogokolwiek przekonywać do słuszności swoich decyzji. Wzorując się na swoich poprzednikach, także Katarzyna Hall nie wysila się, aby pozyskać rodziców i nauczycieli do reformy (kampania, jaką prowadzi, jest ohydną parodią dialogu społecznego). Przykład ze swojej szefowej biorą urzędnicy – też się nie wysilają. Czyż można się zatem dziwić, że rodzice ze strachu o swoje dzieci nie chcą tego, co tak naprawdę zostało wymyślone dla dobra maluchów?
Komentarze
Zgadzam się z obawami rodziców. Pracuję w szkole podstawowej i znam realia. Szkoły nie są przygotowane do przyjęcia sześciolatków. I nie chodzi tu o kadrę. Nauczyciele z przygotowaniem do naucznia wczesnoszkolnego mogą pracować z szesciolatkami. Braki dotyczą wyposażenia szkół. Czy ktoś policzył ile to będzie kosztować? Kto wykona meble, pomoce w tak krótkim czasie? Zatem znowu prowizorka. Stare wyposażenie pamiętające często czasy Gierka a nawet Gomółki, oddziały po 30 uczniów, brak świetlic. Pomysł ma rówmież poważny błąd merytoryczny. Powinno się zacząć od upowszechnienia wychowania przedszkolnego. Gdy to osiągniemy, można pomysł z sześciolatkami zrealizować. Na to potrzeba 3-4 lata. PO jednak się śpieszy, bo kampania się zbliża. Na koniec refleksja o władzy oświatowej i nie tylko. Już pisałem, że moim zdaniem „elity władzy” zatrzymały sie na PRL. Ich myślenie o państwie, obywatelach, prawie przypomina sposób muślenia i działania towarzyszy sekretarzy.
Ponieważ Pan też tego nie potrafi to może ja spróbuję;
Men chce zapędzić sześcioletnie dzieci do szkół-molochów ponieważ chce;
– więce etatów,
– więcej pieniędzy,
– więcej rozporządzeń,
– więcej władzy
nie angażowałam się w to emocjonalnie, bo nie mam 6-latków pod ręką, co najwyżej zawodowo niż w szkołach mnie niepokoi. także przeczytałam ten rewelacyjny artykuł Żakowskiego – i chyba zrozumiałam.
6-latki do szkół, a 12-latki na front do Afganistanu!!!! A co tam się będziemy szczypać. Był już taki kapral z Austrii, co takie pomysły w życie wprowadzał. Zresztą dlaczego dopiero 6-latki? 6-latki to zbyt późno! Kapral z Austrii też miał na to receptę – ośrodki Lebensborn. To dopiero postępowe rozwiązanie. Na pewno zaprocentuje na przyszłość.
A na poważnie, to każda władza, która twierdzi, że wie lepiej od własnych obywateli, co jest dla nich dobre powinna być natychmiast – bez względu na metody – obalona. ‚Minister’ znaczy ‚sługa’, niech Hall o tym nie zapomina (o ile o tym w ogóle wie).
Nic tak nie utwierdza w decyzji o nieposiadaniu dzieci jak totalitarne pomysły urzędasów o koszarowaniu 6-latków. Trzeba być ciężkim sadystą, aby kazać iść 6-latkom do szkół.
http://www.ratujmaluchy.pl/
Posłanie 6-latków do szkół nie jest błędem. W Wielkiej Brytanii jest to norma dla wszystkich. Tamtejsze maluchy jakoś nie są z tego powodu gorsze. Wcześniejsze rozpoczęcie edukacji jest korzystne i nie przynosi uszczerbku w emocjach czy rozwoju. Wcześniejszy kontakt z rówieśnikami i wcześniejszy rozwój może zadziałać tylko na korzyść.
Nie rozumiem z czego wynika oburzenie rodziców. Co ma niby dać ten rok dłużej obijania się w domu. Jednoczesny rozwój w szkole i w domu jest wskazany. Jedyną kwestią jaką należy rozważyć jest ilość obowiązków nałożonych na dzieciaki. Jeśli tylko ten jeden rok nie zniechęci ich do szkoły to jego wprowadzenie jest świetnym pomysłem!
Zgadzam sie z Ateista. W Kanadzie 6-latki maszeruja do szkoly i nic sie nie dzieje, a w Polsce powialo groza. Oj biedna ta moja ojczyzna….
Tichy62,
Fajny nick. Nie pamietam Lema ale czy to nie on ubolewal slowami jakiegos astronoma powroconego z gwiazd, ze wciaz na Ziemi laicy (czyli rodzice bez papierow) zajmuja sie ta newralgiczn dziedzina jaka jest ksztaltowanie jednostek? Lepiej poslac dzieci jak najszybciej do szkol i przedszkoli pod opieke profesjonalistow. Czy tylko aby na pewno mamy tyle profesjonalistow. Po ich krzykach o wiecej wkladow do dlugopisow smiem watpic.
PS w Luksebburgu wszystkie dzieci 4-letnie objete sa obowiazkiem przedszkolnym. W JAponii obowiazek szkolny zaczyna sie od szostego roku zycia ale nie ma bodajze ani jednej rodziny ktora nie wyslalby dziecko na co najmniej dwa lata do przedszkola, niepanstwowego czyli platnego. Kazdy rodzic wie, ze sam dziecka nie wychowa (jest na to odpowiednie przyslowie). W Anglii mowi sie (przynajmniej Woolf tak mowila), ze charakter czlowieka uksztaltowuje sie do 5-ego roku zycia. Trawestujac wypowiedz Dziecka Bessy mozna uznac, ze to sadyzm pozostawiac dzieci w tym tak waznym dla ich rozwoju okresie, samopas, bez profesjonalnej opieki.
Mysle, ze bledem jest nazywanie opieki przedszkolnej KSZTALCENIEM. Dzieci nie ucza sie w przdszkolu matematyki i laciny. Zapewne tego obawiaja sie rodzice. Trzeba im uzmyslowic, ze uczyc sie tam beda kreatywnosci, komunikowania sie z otoczeniem zarowno doroslych jak i rowiesnikow. Beda sie ogolnie „uspoleczniac” a tego elementu w edukacji naszego „indywidualistycznego”(do czasu) spoleczenstwa zawsze brakowalo.
Na marginesie: nie mowi sie HAll tylko Minister HAll.
Drogi O. Z,
Nie jestesmy pod zaborami ani pod okupacja. Wladza jest nasza wladza, demokratycznie wybranna, winnismy jej jakis minimum szacunku i zaufania. Ze sie spieszy to juz kubel nieczystosci na leb, jak sie ociaga to dalejze: stracic z piedestalu, albo przynajmniej od sadystow wyzwac. Jestesmy na prawde wielkim narodem skoro z takiego kotla na niepodleglosc sie wybilismy….
O. Z nie od razu sobie mieszkanie nowymi codenkami umeblowal, Rzymu tez nie w jeden rok wybudowano. Kiedys i jakos trzeba zaczac, a od naszej, nauczycieli i spoleczenstwa postawy, rozwoj rzeczy zalezy.
Moim zdaniem pojawia się jeszcze jeden wymiar tej sytuacji. Brak jest w Polsce silnych niezależnych organizacji nauczycielskich (ale nie związków zawodowych), które mogłyby wziąć na siebie współodpowiedzialność za komunikację ze społeczeństwem, któremu proponowane są nowe rozwiązania. Oczywiście, organizacje takie musiałyby mieć także realny wpływ na podejmowane decyzje.
Władze III RP (czy którejś tam) nie mają i nigdy nie miały wśród nauczycieli w Polsce autentycznego i wiarygodnego partnera do merytorycznej dyskusji. Postępują więc arbitralnie, jak za czasów monarchii oświeconej. Nauczycielskie związki zawodowe są zainteresowane w podtrzymywaniu status quo, zmiany ich nie interesują, stanowią raczej zagrożenie. Nauczyciele nie mają w efekcie rzeczywistego wpływu na małe i duże reformy. Postrzegają się jako ich ofiary, a nie autorzy. W tej sytuacji „puszczają oko” do zaniepokojonych zmianami grup społecznych, wchodząc z nimi koalicję przeciwko władzy.
To skutek rozpaczliwego niedostatku społeczeństwa obywatelskiego. demokracja pozbawiona go rozwija się jak organizm bez tlenu.
Przeczytalem tekst Żakowskiego.Wygląda na ironię.Żakowski znakomicie wyjasnil jakie interesy doroslych stoją za takim, a nie innym podejściem MEN(prywane szkoly i uczelnie zagrożone upadkiem);-))))))Nie wyjaśnil tylko, dlaczego w imię tych interesów trzeba spisać na edukacyjne straty rocznik albo i 2 maluchów!!!No bo tak
1.Maluchy na tym nic nie zyskują!!! W Finlandii(również np.Szwecji i Danii) dzieci idą do szkoly w wieku 7 lat.Żeby bylo jeszcze śmieszniej w tabeli upowszechnienia przedszkoli w UE tuż przed Polską(ostatnia)jest Finlandia wlaśnie.A więc nie wiek rozpoczynania nauki i nie wskaźnik upowszechnienia przedszkoli tylko wlaśnie jakość szkoly jest istotna.
2.Jaki będzie polski rynek pracy za lat 13 nie wie nikt.Vide „reforma”Handkego/Dzierzgowskiej – wtedy bylo bezrobocie, więc różnymi manipulacjami, fikcjami itp. polikwidowano zawodówki,”upowszechniono”wksztalcenie maturalne i wyższe do poziomu przekraczającego zdecydowanie nawet docelowe(!!!) unijne wskaźniki.Oczywiście w ramach tych samych środków co byly na te same cele wcześniej!
Wszystko po to żeby mozliwie dużą część mlodzieży trzymać mozliwie dlugo poza rynkiem pracy.Dziś pierwsze ofiary tamtej „reformy” zdobyly papierki licencjata na różnych wyższych szkólkach czegos i czegoś(najczęściej zarządzania i marketingu), a tu z tym licencjatem można, jak się ma dlugie nogi,powalczyć o posadę sekretarki [ale tej od parzenia kawy, nie tej merytorycznej;-)], a hydraulików i budowlańców brakuje.
Za lat 13 będzie już raczej spelniać się hipoteza 20%-80%(w wyniku automatyzacji, robotyzacji,informatyzacji etc.potrzebna będzie praca tylko 20% sily roboczej,glównie tej o nawyższych kwalifikacjach.Może za lat 13 to będzie jeszcze aż 50%,ale trend jest oczywisty.
3.Na to wiekopomne przedsięwzięcie przewidziano 150mln. w 3 lata czyli po 10tys.na szkolę.Tymczasem w ostatnich kilku latach wpakowano bez efektu aż 100 razy tyle w kilkadziesiąt tysięcy stoczniowych krzykaczy(14mld), a planuje się wpakować z podobnym skutkiem jeszcze minimum 10 razy tyle (1,5mld).Ba!W rządzonej przez PO Warszawie obok ponad miliarda na Stadion Narodowy wyda się 500mln(czyli ponad 3 razy więcej!)na stadion prywatnego klubu Legia. Widać jaką „wagę” wladze przywiązują do tej „reformy”.A Żakowski chce dla niej poświęcić 2 roczniki 6-7 latków.
4.Dziś (11 miesięcy przed 1.09.09!!!)podstawy programowe(projekty) są jeszcze obiektem dyskusji.Za Handkego Dzierzgowskiej bylo jednak 15 miesięcy od podpisania, a i tak tempo bylo wariackie.A nikt normalny nie podpisze umowy i nie zacznie pisac , nie wiedząc czy jakiś artykul i/lub kaprys Tuska nie zmieni podstawy.Żakowski fachowo pisze,że nie ma problemu, bo 6-7 latki te same są generalnie i takie same;-)))))
5.Rozczulily mnie zachwyty Żakowskiego nad rzekomymi sukcesami poprzedniej „reformy” – szczególnie poprawą sztuki czytania ze zrozumieniem.Tyle,że cale to badanie oraz porównania zostaly zmanipulowane wlaśnie w imię pozorowania sukcesu Handkego/Dzierzgowskiej – próbki byly absolutnie nieporównywalne.Na dodatek czytanie ze zrozumieniem to tylko jedna, dość prosta choć ważna, umiejetność.W innych wyniki się nie zmienily albo pogorszyly.
6.Jeszcze bardziej mnie Żakowski rozczulil pisząc o potrzebie mobilizacji nauczycieli, rodziców i samorządów.Oczywiście najlepiej się mobilizuje nauczycieli podnosząc im pensum i obniżając place;-))))))))))
Franciszku,
„To skutek rozpaczliwego niedostatku społeczeństwa obywatelskiego. demokracja pozbawiona go rozwija się jak organizm bez tlenu.”
Pocieszajace jest, ze sa ludzie, ktorzy to dostrzegaja i dziela sie spostrzezeniami:) Dzieki madrasci pojedynczych ludzi rozwijaja sie spoleczenstwa a na to potrzeba czasu. Z czasem wyrobimy w sobie zmysl obywatelski.
Proponuję poczytać rodzicielskie strony – tak, nikt z MEN z rodziacami nie rozmawia. Jest tylko masa obietnic bez pokrycia i i opowiadanie, jak za trzy lata będzie fajnie, a rodzice tych dzieci co za rok, i za dwa pójdą do szkoły mają w poczuciu jakiejś absurdalnej misyjności dać sprawdzać na swoich dzieciach ten niekonkretny pomysł – z brakiem wyposażonych klas, łazienek, przepełnionymi świetlicami, dowozem maluchów gimbusami do szkół. Do dziś nie ma podstaw prawnych, aby samorządy zaczęły np. planować budżety pod kątem przystosowania placówek na przyjęcie małych dzieci lub koniecznych dowozów – dla 5-6 latków musi być zatrudniony opiekun. Na podstawie wypowiedzi prasowych tego nie zrobią – proponuję poczytać choćby serwis samorządowy pap.
Kolejnym problemem jest projekt – nadal – podstawy programowej dla klas I-III, który wzbudza sporo wątpliowści – dzieciom o rok młodszym wtłacza się treści dotychczas proponowane 7-latkom. Te dzieci mają też o rok wcześniej uczyć się przedmiotami – a na forum OSKKO, gdzie też trwa dyskusja na ten temat, przeczytałam informację, że np. w Finlandii i Japonii w sposób zintegrowany realizowana jest nauka w całej szkole podstawowej.
Poza tym – nawet 8 latki nie uczą się tak jak 12 latki – kluczowa rolę dla nauczania odgrywa dojrzałość emocjonalna i społeczna, odpowiednie emocjonalne wsparcie. Radzę zweryfikować rozpowszechnianą cudownie wiarę w zdolności intelektualne małych dzieci – one same nie wystarczą.
Do wszystkich zachwyconych tekstem Żakowskiego i tempem reformy Hall.
Żakowski dokladnie opisal interesy(wcale nie maluchów!!!), które za taką determinacją tej pani stoją. Rodzice bynajmniej nie protestują przeciw obowiązkowi rozpoczynia nauki w szkolach w wieku lat 6.Co prawda, jak pokazuje przyklad Finlandii i innych krajów skandynawskich(nauka szkolna zaczyna się tam w wieku lat 7!), to nie wiek rozpoczynia nauki szkolnej, a jakość szkoly decyduje o ostatecznych wynikach.
Oni protestują przeciw brakowi przygotowania szkól, nauczycieli i podręczników choćby do tej rzekomo, wg Żakowskiego, wiekopomnej reformy. Na razie z calej reformy mamy potoki slów,gwaltowne zmiany pomyslów i trochę zadrukowanego papieru.Oraz straszną kwotę 150mln(aż 10tys. na szkolę;-)], która ma zostać przeznaczona na dostosowanie szkól do reformy w ciągu 3 lat!Co te dzieci winne???!!!
Moda na dziecięce krucjaty to już powinna być przeszlość!!!
Renata, Ateista przeczytajcie to:
Art. z The Wall Street Journal
http://online.wsj.com/public/article_print/SB121936615766562189.html
Uczenie 6 latkow nie jest bledem, uczenie w taki sposob, ze sadza sie ich do szkolnych lawek (w dodatku nieprzystosowanych) jest OGROMNYM BLEDEM!
Rodzice nie protestuja przeciw uczeniu dzieci (pewnie juz wysylaja je na angielski itp), tylko przeciw niewlasciwymi dla nich metodami uczenia.
Renata, Ateista – czy byliscie, widzieliscie te zachodnie klasy dla 6-latkow?
Czy sa tam lawki czy dywany? A moze kilka pomieszczen do uczenia dzieci: mala kuchnia, mala sala do cwiczen gimnastycznych, specjalny pokoj naukowy z mikroskopami itd. ( tak, tak, nawet dla 4 latkow), duzo zabawek i dodatkowe ososby do opieki w w wiekszosci rodzice – pracujacy 20 godzin tygodniowo w szkole zupelnie nieodplatne, nadzorujacy samodzielne przygotowywanie posilkow?
Dzieci w tym wieku ucza sie poprzez zabawe i to BARZO WAZNY ETAP w ich zyciu. Nie mozna sobie wyobrazic wiekszego bledu od posadzenia ich do szkolnych lawek!
To nie jest pierwsza reforma edukacji,ktora wprowadzilismy na wzor amerykanski, angielski itd, dokladnie w tym momencie, kiedy te kraje zaczely od tego odchodzic. Teraz znowu to samo. USA, Canada, Wielka Brytania maja bardzo slaba edukacje az do poziomu uniwersyteckiego. Zupelnie odwrotnie niz u nas – swietne (i mniej swietne, ale dobrze przygotowujace do zawodu) uniwersytety i tragiczna edukacja na nizszym poziomie (mimo posylania dzieci wszesniej do szkoly). W Polsce przez dziesiatki lat promowano wczesniejsza edukacje, a zaniedbywano uniwersytety.
Oczywiste jest wiec teraz populistyczne, przedwyborcze haslo w USA, o poprawieniu wczesniej edukacji. Dziwi mnie natomiast bezmyslne powtarzanie tego w Polsce.
Czy ucza jeszcze na polskim ‚….Polacy nie gesi…..”
Ciekawych rzeczy można dowiedzieć się w toku takiej dyskusji.
Angielskie (brytyjskie raczej) szkolnictwo jako wzór do naśladowania. Tylko potem media donoszą, że przeciętny brytyjski uczeń nie wie kim był Churchill, ani jak wygląda sroka. Ale ‚kreatywne’ angielskie latorośle są, władza zabroniła im nosić noży, to dźgają się śrubokrętami.
Zaletą skoszarowania 6-latków ma być uspołecznienie dzieci i wytłumienie u nich indywidualizmu. Dosłownie jak pionierzy i Komsomoł. Ale jakoś trzeba wytworzyć w społeczeństwie wrodzony szacunek dla władzy, która tak o nasze dobro dba.
Prawdziwym impulsem rozwojowym dla polskich dzieci ma być przekazanie ich pod ‚profesjonalną’ opiekę jak najwcześniej. Polska szkoła i profesjonalna opieka. Dobry żart tynfa wart. Jak przypomnę sobie nauczycielki z podstawówki, do której chodziłem, to najbliższe skojarzenie jakie mam to filmografia Petera Jacksona i George’a Romero.
Jedno jest pewne, najbardziej przyszłościowe zawody w Polsce to ortopeda (leczenie skolioz) i tragarz (kilkunastokilogramowe tornistry piechotą nie chodzą).
Polecam rodzicom 6-latków sprawdzenie ergonomii sprzętów wszelakich w szkole ich dzieci. Jeżeli nie jest dostosowana do takich maluchów, to proszę śmiało pisać pozwy, nawet do ETPC. Istnieje duża szansa, że obowiązek kilkugodzinnego siedzenia w ławkach nieprzystosowanych do budowy ciała 6-latków, zostanie zinterpretowany przez ETPC jako tortury.
Dałem się nabrać. W artykule Żakowskiego jest tyleż wytłumaczenia ile można zrozumieć z milczenia MEN. Dlaczego sześciolatki do szkół? bo chodzi o kasę. Żakowski patrzy długofalowo (a dla mnie trochę wróży z fusów) i wieszczy krach systemu emerytalnego i szkolnictwa wyższego jakby ten jeden rok ratował sytuację.
Ja patrzę na krótszą metę i widzę kasę z EFS, koncesje, szkolenia i kolejne przetargi, a przy okazji doraźne ratowanie twarzy, że za mało jest przedszkoli.
Do dyskusji włączyło sie kilku oświeconych, którzy w Anglii czy Kanadzie mają dobrze, bo sześciolatki zaczynają naukę. U nas też zaczynają. Chodzi o to żeby nie przenosić ich do szkoły, bo w przedszkolach mają lepiej. Sale są lepiej doposażone, większa jest opieka (kilku nauczycieli na grupę), warunki bytowe nieporównywalnie lepsze.
Moze lepiej w ogole nie „koszrowac” dzieci ani mlodziezy? A dorosli?
Wladz a ich zmusza do pracy i jeszcze podatki wyludza! Toz to totalitaryzm! Lepiej niech sobie hordy aspolecznych indywidualistow (albo indywiduow) wolno harcuja. Co nam jakas tam wladza bedzie mowic co mamy robic. Cokolwiek wladza wymysli powiemyNIE!. Negacja istota naszego bytu. Dyskusja, wymiana pogladow-okazywaniem slabosci !
Tsubaki! Na szcunek władza musi sobie zapracować. Nic nie jest dane z góry i raz na zawsze. W wyborach uczestniczy połowa uprawnionych i nie jest to efektem lenistwa obywateli. „Elity” uchwaliły takie prawo wyborcze, że nie ma na kogo głosować. Ja pisałem o niezbędnym wyposażeniu szkół przystosowanym do potrzeb sześciolatków. Dość już było reform bez zapewnienia środków finansowych. Ostatnia też rozbiła się o nędzę finansową. Pośpiech w wykonaniu MEN jest zbędny. W myśl obowiązującego prawa oświatowego rodzice mogą bez przeszkód posyłać szescioletnie dzieci do szkoły. Zatem można spokojnie ten etap reformy przygotować i dać wolną rękę rodzicom.
Propozycje ekipy pani Hall są obarczone tymi samymi błędami, jakie popełniały poprzednie, zwłaszcza ministra Handkego. Niedopracowanie szczegółów, brak dogłębnej analizy poprzedzającej podjęcie decyzji, brak symulacji pokazującej skutki wprowadzanych zmian, a przede wszystkim – brak pieniędzy. Do tego przekonanie, że samorządy i tak sobie z niedofinansowaniem poradzą, bo po prostu nie mają wyjścia. Spychologia to wygodny sposób wdrażania różnych pomysłów. Niechby tych milionów było dwieście czy trzysta – i tak byłaby to kropla w morzu (oceanie raczej) potrzeb. Wprowadzenie do szkół sześciolatków to nie tylko obniżenie tablicy i zakup miękkiej wykładziny. To np. zapewnienie bezpiecznej komunikacji na trasie bawialnia (nie wyobrażam sobie, by główna sala dla sześciolatków mogłaby się nazywać inaczej) – sanitariaty, bawialnia – jadalnia, to wydzielona łazienka i sanitariat z odpowiedniej wielkości wyposażeniem, to zapewnienie bezpiecznego dojazdu, to pomieszczenia na np. rowerki, hulajnogi czy sanki, wydzielona, zamykana szatnia, wreszcie właściwe, dostosowane do programu nauki i zabawy wyposażenie ” kompleksu dla sześciolatków”. No i clou – program nauki i zabawy, skonstruowany w sposób najlepszy z możliwych, i takaż – wyselekcjonowana i właściwie przygotowana – kadra. Sądzę, że każdy z dyskutantów dorzuciłby co nieco do tego zbioru. Chciejstwo i nasze, polskie „jakoś to będzie” to źli doradcy przy konstruowaniu takich reform.
Jestem za zmianami w polskiej oświacie. Są konieczne, choćby po to, aby nieco wyprostować skrzywienia, jakie przyniosła reforma Handkego. Lecz bez solidnie przygotowanej bazy wprowadzanie ich jest poważnym błędem. Pracuję w niewielkim zespole szkół w małym miasteczku i z tej właśnie perspektywy oceniam sytuację. W pełni świadomie poparłem inicjatywę „ratuj maluchy”.
WIEDZE I UMYSL JACKA ZAKOWSKIEGO
LOL!!!!
Ciezej o bardziej upolitycznionego ideologa a jednoczesnie wiekszego ignoranta w sprawach o ktorych sie wypowiada
Ja popieram w calej rozciaglosci rodzicow – moze i wczesna edukacja jest sluszna ale niekoniecznie w panstwowym molochu propag… przepraszam – edukacyjnym a na pewno nie w tragicznych polskich szkolach bedacych przechowalniami ZNP i nauczycieli mianowanych!!!!!
6 i 5 latki edukuja sie np w skandynawii ale do jasnej ciasnej nie porownujmy np systemu edukacyjnego finlandii z tym co oferuje polski MEN
NIE
NIE
i jeszcze raz nie. Mniej ideologii wiecej rozumu takze Panu Redaktorowi zycze. Pan Zakowski jest juz dawno stracony…
Z.O,
„Tsubaki! Na szcunek władza musi sobie zapracować. Nic nie jest dane z góry i raz na zawsze.”Pewnie, ze tak. Nauczyciele tez musza sobie najpierw na szacunek zapracowac. Bez „zapracowania” mlodziez nie bedzie takiego staroswieckiago slowa jak Pan czy Pani uzywac. Dobry przyklad dla mlodziezy Pan dajesz, nie ma co.
reforma sama w sobie założenia ma prawidłowe
tylko to, co najważniejsze, umknęło – czyli przygotowanie szkół, a tak naprawdę jego BRAK
od uzupełnienia braków należy zacząć
nie rozumiem dlaczego zazwyczaj najpierw reformy są wymyślane i potem się je pcha na siłę, zamiast najpierw dostosować zaplecze od którego tak naprawdę zależy pomyślność
pomyślnosć dzieci..
Do Pawla Krzywulskiego
Akurat w Skandynawii (Finlandia(!!!), Szwecja, Dania)do szkól idą dopiero 7-latki!!!;-)
Jeżeli mozna przedstawić własne zdanie:
Pozwolę sobie zanegować (w znacznej części) zarówno tezy notatki jak i opinie komentatorów.
Że ławek nie ma, że warunków (wymieszanie sześciolatków z gimnazjalistami, chociaż widziałem szkoły przedzielone kratą w korytarzu) – zgoda. Ale jedno pytanie: KOMU to potrzebne i KTO na tym zyska?
Dzieci? – o tym za chwilę.
Nauczyciele? Gdy sto tysięcy ma iść na bruk, bo za dużo biologów ( wszak do uczenia kreacjonizmu wystarczy katecheta), fizyków (bo nie było big-bangu), geografów (bo wedrówka kontynentów…)
JEDEN przedmiot zostanie ZNACZNIE rozszerzony, a sześciolatkowie są mniej krytyczni od starszych kolegów.
O próbach wprowadzenia tego w przedszkolach w Trójmiescie czytałem, ale czy wprowadzono – nie wiem.
Być może jestem uprzedzony, być może jestem tendencyjny, ze spokojem przyjmę nazwę „komuch” – jeśli ktoś mi wytłumaczy znaczenie tego terminu, ale swoją szkolną drogę (wieloletnią) zakończyłem w chwili, kiedy proboszcz-katecheta (niezaproszony wdarł się do pracowni) w trakcie MOJEJ lekcji zaczął mnie upominać PRZY KLASIE, że fizyki uczę źle.
Pawła Krzywulskiego poprawił już Zenek. Dodam jeszcze, ze Szwedzi wcześniej mieli system posyłania sześciolatków do szkół, ale się z niego wycofali. Ciekawe czemu??
My już mamy obowiązek nauki dla sześciolatków tyle, że przygotowywane są do szkoły w zerówkach. Dlaczego tak nie może pozostać? Czy ministerstwo liczy, ze za 11 tysięcy (tyle przypada średnio na jedną szkołę) uda się dostosować tak szkoły jak słusznie oczekuje paw?
Dlaczego sprawdzian szóstoklasisty muszą pisać 11 latkowie. Dlaczego o dalszej drodze życiowej po gimnazjum maja decydować 15 latkowie.
Zaraz się okaże, że znowu jest niska zdawalność, ze trzeba obniżać wymagania by się tabelki z upowszechnianiem edukacji zgadzały i jeszcze bardziej będzie się deprecjonowało znaczenie matury.
Tsubaki! Jasne, że nauczyciel musi sobie zapracować na szcunek. Wszyscy ciągle nam o tym przypominają. Dlaczego zatem uważasz, że polityków i władz to nie dotyczy? Ja uczę swoich uczniów, ze władza jest dla obywatela a nie na odwrót. Przykład też raczej daję dobry. Uczę już dzieci moich dawnych uczniów i mają oni do mnie pełne zufanie. Dziwi mnie dlaczego nie rozumiesz racji przeciwników nowej „reformy”. Albo nie chcesz, albo jesteś trolem nasłanym przez PO. Jeśli tak to znaczy,ze PO idzie w ślady UW. Działacze tej partii też uwazali się za nieomylnych, wszystkich pouczali i lekceważyli i już ich nie ma.
Nie podoba mi sie nie szanowanie wlasnych elit, Hallowa, Hall, ZAkowski, X-sinski gdzie tam pan, cz pani albo doktor czy minister, Dzaiala to takze w druga strone i elity traktuja nas podobnie. Nawet Gospodarz popelnil zdanie o kampani pani minister, ze ” jest ohydna parodia dialogu spolecznego”. Nieudanych wypracowan uczniow zapewne nie krytykuje Pan tak brutalnie. Czemuz wladza ma byc traktowana w ten sposob?Wszyscy tracimy klimat do rzeczowej dyskusji (chociaz na tym blogu w miare jeszcze mozna zrozumies argumenty dyskutantow). Pisze o tym Gospodarz, zwracajac uwage na fakt, , ze wladza nie zapewnila sobie poparcia poprzez propagowanie korzysci plynacych ze zmian.
Jesli chodzi o racje przeciwnikow reformy to jedne rozumiem a inne uwazam za naciagane lub zbyt wymagajace. Nie ma tego, nie ma tamtego, te pieniazki, ktore przeznaczono na reforme to kropla w mozu itp. Kropla w mozu? Jesli moza pieniedzy na kazda reforme potrzeba to lepiej nic nie refofmujmy bo zwyczajnie nas nie stac a priorytetow nie sposob ustalic.
Powyzsze komentarze sugeruje, ze ich autorzy sa przeciwnikami wczesnej edukacji w ogole, nie tylko przeciw na „lapu capu” wprowadzanej reformie.
Nie jestem zadnym trolem (ach ta polska podejrzliwosc, trudno jest miec wlasne zdanie bo zaraz cie roznokolorowym blotkiem obloza, mialam juz na sobie blotne wdzianko KGB-isty, Mao, towarzysza itd, podziwiam sie sama, ze chce mi dyskutowac, ale jakos zal mi tej Polski). Jestem zwyklym czlowiekiem, ktoremu przyszlo do glowy wyobrazic sobie jak to jest kierowac losem spoleczenstwa, byc za nie odpowiedzialny itd, w atmosferze negacji, braku poparcia. Mieszkam po drugiej stronie globu, nie mam wiec mozliwosci, ale gdybym miala, chetnie bym popracowala dla jakiejkolwiek ekipy, ktora dostrzega wyzwania przyszlosci i stara stworzyc system ksztalcacy mlode pokolenia zdolne im sprostac. Mysle, ze faktycznie pani minister brak wyspecjalizowanej grupy do komunikacji ze spoleczenstwem a jesli ma to malo skuteczna.
Pozdrowienia dla wszystkich, ktorzy nie obrzucili mnie zgnilymi jajami za inne zdanie.
Tsubaki! Jeśli dokładnie czytałaś mój tekst, to zapewne zauważyłaś, że nie pisałem o konkretnej osobie zatem trudno było użyć zwrotu Pani, Pan. Masz pretensje o podejżliwość względem siebie. Pragnę zauważyć, że to ty zaczełaś poddawać w wątpliwość moje kompetencje. Zatem nie dziw się mojej reakcji. ‚Trolem” na niektórych forach nazywa sie osobę celowo prowokującą dyskutanów. Twoją żarliwą obronę władz uznałem za prowokację i dlatego użyłem tego określenia. Nie jestem przekonany że nie słysznie.
Ja mam bezpośrednio do czynienia z likwidacją zerówki w przedszkolu i przeniesieniu jej do szkoły. Wyglądało to tak, że jakiś rok temu dostałem list z wydziału oświaty, w którym napisali, że mam wybór: przedszkole czy szkoła, a jeśli wybiorę szkołę to tam będą warunki: dodatkowa osoba do opieki nad dziećmi, specjalne sale, zajęcia dodatkowe, możliwość kupienia trzech posiłków dziennie, specjalne sanitariaty, opieka w dobrze wyposażonej świetlicy od godz. 7 do 17.
A jak jest w praktyce? Nie było wyboru ? zlikwidowano zerówkę w przedszkolu, nie ma żadnej dodatkowej opieki, nie ma zajęć dodatkowych (ani rytmiki, ani plastyki, ani angielskiego), sale są nie przystosowane (upchnięto dzieci w zbyt małych i dusznych salkach), sanitariaty nie są przystosowane, nie ma żadnych trzech posiłków (jest jeden), świetlica ? podobnie jak w innych punktach. Nie wspominając o tym, że szkoła nie ma tak dobrze wyposażonego (osłoniętego od upału i wiatru) placu zabaw, gdzie dzieci mogłyby przebywać w czasie pobytu w świetlicy.
Generalnie kicha.
Nie wiem tez o co chodzi z tym wzorowaniem się na krajach zachodnich. Generalnie w takich Niemczech czy innych UK-ejach szkolnictwo produkuje raczej matołów, więc nie bardzo rozumiem po co naśladować?
Pozdrawiam
skoro poglądy komunistyczne i faszystowskie są w Polsce zakazane, to propagowanie nacjonalizacji dzieci powinno być karane, mylę się?
ale nawet nie przepisy, ale zwykła kultura zakazuje robienia z ludzi idiotów i wmawiania im, że dla dobra ich dzieci odbiera im się możliwość suwerennego podejmowania decyzji.
„Czy myślałeś dlaczego rodzi dziecko się
A potem porywają, porywają je” Kazik oczywiście
co to za pomysly, ze rodzice wiedza lepiej od urzednika co jest dobre dla ich dzieci…. ale to wcale nie jest komunizm ani jego faszystowski odlam, bo oni to robia dla naszego dobra. Tak zaczynam sie zastanawiac czy posiadanie dzieci ma jakikolwiek sens, skoro nie moge go wychowac tak jak chce, tylko tak jak mi panstwo wymysli. Pozniej jest wielkie zdziwienie, ze rodzice nie interesuja sie swoimi dziecmi, albo ze te nie maja w sobie nawet cienia kultury. A skad, jak jeszcze troche i wcale nie bedzie mozna ukarac dziecka.
Chyba, ze celem jest tworzenie super drogich i mega nieskutecznych programow walki z….. (tu wstaw brakujace slowo), ktore pozowli kilku osobom zarobic odpowiednio. A najgorsze jest to, ze ludzie jak te barany sie na to wszystko godza i jeszcze daja sobie wmowic, ze to dla ich dobra.
Reformy reformami, ale szkoła to też nauczyciele. Proszę o prostą odpowiedź na pytanie: Jestem nauczycielem w szkolnej zerówce. Czy jest podstawa prawna umożliwiająca mi pracę z obecnymi sześciolatkami aż do klasy III ? To dla mnie bardzo ważne! Proszę o odpowiedź!
Oczywiście – p.Hall rozporządzeniem zrównala kwalifikacje nauczycieli przedszkoli i nauczycieli nauczania początkowego;-)))