Młodzież coraz lepsza
Mam wrażenie, że uczniowie są coraz lepsi: bardziej oczytani, sprawniejsi językowo, wnikliwsi w pracy nad tekstem. Postęp jest zauważalny nawet na przestrzeni kilku lat. Nie tak dawno maturzyści zauważyli (patrząc na tablicę), że z nimi te treści realizowałem w drugiej klasie. No cóż, po kilku lekcjach z pierwszakami zorientowałem się, że są w stanie opanować trudniejszy materiał, więc nie ma sensu czekać.
Mam wrażenie, że młodzież sprzed kilkunastu lat była, gdy porównać ją z moimi dzisiejszymi uczniami, mniej sprawna intelektualnie i mniej przebojowa. Być może niepotrzebnie generalizuję, a powód jest inny, np. taki, że do naszej szkoły przychodzą coraz lepsi uczniowie. Wydaje mi się, że nie chodzi tu jednak o renomę szkoły, lecz o zmiany pokoleniowe. Nie wątpię, że moje pokolenie w wieku licealnym miało i mniejsze pojęcie o świecie, i po prostu dużo mniej umiało. Podobnie oceniam różnice między dzisiejszymi licealistami, a tymi sprzed kilku lat. Dzisiejsza młodzież jest lepsza.
Ponieważ trudno mi odrzucić schemat myślowy, że młodzież jest coraz gorsza (nasłuchałem się tych bzdur, więc trudno mi tak po prostu o nich zapomnieć), zaczynam powodów szukać w sobie. A może to ja robię się coraz głupszy, więc młodzież, mimo że wciąż taka sama, wydaje mi się lepsza. Tak też może być. Chociaż gdybym robił się naprawdę coraz głupszy, to wcale bym tego nie zauważył. A nawet wprost przeciwnie, miałbym wrażenie, że mądrzeję, a ludzie wokół mnie głupieją. Ja w każdym razie widzę, że co rok to uczę lepszych uczniów. I trudno mi pojąć, dlaczego tak się dzieje, że muszę się coraz lepiej przygotowywać do lekcji, bo inaczej będę odstawał od ogólnego poziomu. Młodzi powinni być coraz gorsi, a oto są coraz lepsi. Trudna z nimi robota.
Gdy przypomnę sobie klasę A sprzed ośmiu lat, to aż mi się głupio robi. Pamiętam, że uczniowie wydawali mi się najmądrzejsi na świecie, rewelacyjni w tym i owym. A teraz, gdy porównam ich np. z obecną klasą D (pierwszą), to wiem, że byli zaledwie przeciętni. Biorę się za czytanie książek, bo jak tak dalej pójdzie, to mi wiedzy i umiejętności wystarczy na kilka tygodni lekcji, a potem dyrekcja będzie musiała zatrudnić mądrzejszego nauczyciela dla coraz mądrzejszych uczniów.
Komentarze
Obawiam się,że rośnie dystans między tymi najlepszymi,którzy są coraz lepsi,a tymi kiepskimi,którzy są coraz gorsi.
Akurat uczę przedmiotów ścislych i to z samej góry w moim wielkim mieście.Mam odwrotne wrażenie-dzisiejsi maturzyści klas mat-fiz często są na poziomie uczniów po kl.I dawnego mat-fiz. w czteroletnim liceum, ba absolwentów ośmiolatki!;-)Zadania, które kiedyś na egzaminach wstępnych na politechniki zdawaly tysiące ludzi w kilkumilionowym województwie dziś jest w stanie rozwiązać kilkadziesiąt osób z kilku zaledwie liceów!!! Dlatego nie dziwi mnie brak chętnych na studia techniczne.Dziwi mnie za to optymistyczne przekonanie, że obowiązkowa matura na poziomie podstawowym(a więc niezbyt wykraczająca poza znajomość 4 dzialań i procentów!) coś tu zmieni na korzyść;-))))))))))))
Właśnie zostałem nazwany przeciętnym… czy powinienem czuć się urażony? 😀
Młodzież jest pewniejsza siebie, bardziej przebojowa, jak coś wie, to się tym chwali na lewo i prawo. Jak nie wie, to też się tym chwali. Wcześniej tak nie było, ale czy to znaczy, że Ci nowi są mądrzejsi? Są inni, mają inne priorytety, rozumieją że oprócz wiedzy i umiejętności konieczne jest „sprzedanie” tego. Może częściowo o to chodzi? Mnie to wręcz zaczęło irytować. Prowadzi się wykład lub zajęcia i po 3 minutach znajduje się ktoś, kto koniecznie musi udowodnić Ci, że on wszystko umie już i że to co wykładam „to wcale tak do końca nie jest”. Zamiast prowadzić zajęcia, trzeba polemizować z kilkoma osobami, które przeczytały mądrą książeczkę i ją teraz cytują. Za wszelką cenę trzeba się pokazać. Czy to jest ta mądrość? Nie miałem jeszcze doświadczenia, sam młody jestem. W połowie semestru w końcu roztropne dziewczę z ostatniej ławki wstało i poprosiło „Czy może Pan w końcu ich zignorować i nie odpowiadać na te pytania?”. Może to ona jest mądra? Może ja głupi?
Pod kątem przedmiotów ścisłych mam podobne odczucia do Zenka. Tu średnia idzie w dół i obawiam się, że bardziej zdecydowanie. Jakoś tych zdolności analitycznych nie zauważam. Łączenie wiedzy z różnych zajęć leży na całej linii. Ci ludzie później zostaną inżynierami, a trzeba ich prowadzić za rękę. Może są ambitniejsi, lepiej wdrożeni w tok nauki, ale czy to jest ta mądrość? Ludzi, który umieją policzyć ekstremum funkcji, a jak każe się im znaleźć punkt, w którym na drodze zrobić studzienkę, to mają wielkie problemy? Co to za mądrość? Stosowanie polskiego na polskim, matematyki na matematyce. Wcześniej było inaczej i pod tym względem lepiej.
Wydaje mi się, że uczy Pan po prostu w bardzo dobrym LO. W tym roku zdaję maturę i widzę, na jak miernym poziomie jestem ja i cała moja humanistyczna klasa. Pana uczniowie mogą być niebywale bystrymi jednostkami, błyskawicznie kojarzącymi fakty – ale to właśnie takich ludzi nazywamy w dzisiejszych czasach wybitnymi. Dobrze, że są w klasie razem – mają szansę współzawodniczyć (w pozytywnym znaczeniu tego słowa) i uczyć się nie tylko od profesorów, ale też od siebie nawzajem. Znam środowisko licealne w małym, dwudziestokilkutysięcznym mieście – tu nie ma takich opcji i ludzie w liceach często mijają się ze swoim, nazwijmy to – powołaniem (technikum rolnicze?).
Może w liceach są coraz lepsi, inteligentniejsi i bardziej oczytani. Ale w technikach proces jest odwrotny – z każdym rokiem są słabsi, mają bardziej ubogi język i coraz mniej można z nimi zrobić na lekcij bez obawy, że pojmą o co nauczycielowi chodzi.
Ciekawe komentarze. Z kilkoma się zgadzam, ale niektóre są chyba napisane w konwencji groteski tudzież ironii, szczególnie tekst Gospodarza. Pozdo for all :)))))) – a niech będzie tak „młodzieżowo”.;<; ; ; ; sąd lit.>; ; Dla każdego coś dobrego. Niech żyje mistrz Bortnowski!!!!!!!!!!!!!
No tak, jak się kończy rozsądek, to sie postanawia uczniom wejść w d… . Będzię nowocześniej, ale oni za chwilę zabiorą nawet wazelinę i będzie ciężko. Oj panie kolego …
Zabawny wpis „Panie Psorze”,
Roznej masci futurolodzy juz to „wywrozyli”, scenarzysci napisali a Hollywood nakrecilo. Tytulow nie pamietam ale ogolnie przepowiadaja rozpad spoleczenstwa na dwa swiaty, swiat na dobrze wyksztalconych, wyspecjalicowanych, zamoznych, ktorego kolebke Pan jako nauczyciel buja, i ten drugi swiat obserwowany przez Rabbani. Oczywiscie swiat byl tak urzadony od zawsze. Zawsze tez bylo cos co podtrzymywalo ten porzadek, a to religia, a to hierarhia, a to boskosc cesarza czy krola. Doly nie warzyly sie nawet spojrzec na gory. Dzis juz nie ma autorytetow i kazdy jest madry. Bac sie tez nikogo i niczego nie trzeba bo jest rownosc, demokracja. Ciekawe czy te doly zawsze beda chcialy trwac w swej pozycji, a jesli nie, to jak bedzie ich bunt wygladal? Ciekawwe tez czy zdobywcy swiata, ktorych Pan ksztalci sa tego swiadomi a jesli tak to co o tym mysla?
Ja od zawsze twierdzę że obecna młodzież jest ani lepsza ani gorsza aniżeli ta z przed lat; jest po prostu inna, to pokolenie internetu, zupełnie inaczej patrzące na rzeczywistość. Dawniej podział był prosty: podstawówka a dalej zawodówka-fabryka, technikum lub liceum- matura, której znaczenie było na poziomie dzisiejszego licencjatu a na końcu studia. I tak jak dzisiaj świat podstawówek różnił się od tego z liceum, do którego szła młodzież marząca o studiach.
Odrębną sprawą jest poziom wiedzy, świadomość jej znaczenia i posiadanie aspiracji. Tak się w moim życiu złożyło że w połowie lat 90-ych zakładając własną firmę musiałam też zmienić miejsce zamieszkania. Sama wychowałam się w PRL-owskich blokach w tzw.rodzinie inteligenckiej za co karą był brak dodatkowych punktów przy rekrutacji na studia. Ale w środowisku w którym się wychowywałam pójście na studia było rzeczą tak oczywistą jak codzienne jedzenie a plan nauki był znany w I kl. podstawówki. Czy byłam mądrzejsza od innych moich rówieśników z podstawówki, chyba nie; ja po prostu nie znałam innej drogi gdyż tak mnie od początku ukształtowano. Podobnie było kilkanaście lat temu i tak jest dzisiaj. Różne państwa opinie wynikają prawdopodobnie z pracy w szkołach o różnym poziomie; selekcja dokonała się już wcześniej a te dzieciaki nie miały na nią wpływu.
Jak ważne jest środowisko uświadomiłam sobie właśnie wtedy kiedy zaczęłam zatrudniać pracowników i poznałam młodych ludzi kończących technika, którzy nie próbowali nawet zdawać matury. Robiłam wszystko aby im uświadomić jak to ważne, że za kilka lat zrozumieją jaką krzywdę sobie robią i jak ograniczają sobie wybór w przyszłości ale na największą ścianę natrafiałam w rozmowach z ich rodzicami nie rozumiejącymi co ja w ogóle od nich chcę. Wtedy też zrozumiałam że moje gadanie nic nie da; w tamtych rodzinach nie było potrzeby uczenia się, wzorce były inne i dlatego cały czas twierdzę że podstawówka jest najważniejsza a nauczyciele niestety często muszą zastępować rodziców w budzeniu aspiracji dzieciaków. Mój osobisty zapał skończył się kiedy jedna ze starszych pracownic powiedziała mi że ma problem z synem który za rok ma zdawać maturę a kompletnie nie radzi sobie z polskim. Załatwiłam mu korepetycje u znakomitej polonistki, gdzie terminy trzeba było rezerwować z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, wręcz wepchnęłam chłopaka i w konsekwencji wyszłam na idiotkę. Po miesiącu dopytywania się czy syn będzie na nie uczęszczać /musiałam potwierdzić termin/usłyszałam że nie, gdyż on woli w tym czasie chodzić na siłownię. Dla mnie był to szok; rozmawiałam bowiem z rodzicem i nie pieniądze były problemem bo za miesiąc ten sam syn dostał motor za 6000zł.
tsubaki. Rozpad świata na tych co wiedzą -bo się interesowali światem, próbowali ogarnąć jego tajemnice, a przy tym uzyskali wsparcie materialne i mentalne od swoich rodzini i tych co nie wiedzą mimo,że mieli możliwości- opisany przykład Katarzyny- jak i tych co nie mieli szans, od dawna się dokonuje. Czy nie warto zawalczyć o tych co mają możliwości a nie chcą?
Ja walczę od lat o rozbudzenie zainteresowania tym co się w świecie dzieje, o to aby uczniowie obejrzeli codziennie jakiś magazyn informacyjny, aby wzięli do ręki jakąś gazetę, aby pogadali z kimś mądrym, kto wytłumaczy im kontekst jakiegoś zdarzenia, filmu. reportażu już podczas oglądania telewizji…i jak grochem o ścianę! Na nic argumenty o przydatności takiej wiedzy na WOS -ie, na przedsiębiorczości, geografii i języku polskim nawet – jeśli rzecz dotyczy składnej wypowiedzi. Groch o ścianę. Ten sam apel kierowany do rodziców w czasie zebrań nic nie daje. Jeszcze się można narazić na krytykę z ich strony. Piszę o środowisku wiejskim i małomaisteczkowym.
Gospodarz ma rację. Jest lepiej ale u Niego, w liceum gdzie sito eliminuje średnaków, a nawet i piątkowiczów, jesli jest wystarczająco dużo szóstkowiczów podczas naboru. Średnia jednak jest daleka od odczuć mieszczuchów. Poziom bywa również żenujacy. Sam fakt wzrastania w rodzinie gdzie wiedza, kultura i tzw. kindersztuba jest w poszanowaniu daje licealiście niesamowite fory. A jeśli Pan gromadzi samych takich orłów to naprawdę jest czego zazdrościć. To jednak jest dowodem istniejącego i utrwalanego podziału.
>Czy nie warto zawalczyć o tych co mają możliwości a nie chcą?<
Ja myślę,że warto walczyć glównie o tych, którzy chcą chcieć, a nie mają możliwości innych niż talent. Co do pozostalych uważam walkę o nich wbrew(!) nim za demoralizującą. Czlowiek powinien mieć poczucie, że pierwszą(!!!) i podstawową osobą, która za jego dobro odpowiada jest on sam.Potem dluuuugo nic, a potem niech Bogu(i tej osobie!) dziękuje jeśli mu ktoś zechce pomóc!!!
Zenek – Ci co chcą chcieć już są w moim zasięgu. Wspieram ich za sam błysk w oku, za sensowne zdanie, za cokolwiek. Jeśli są w szkole – bo tylko o takich przypadkach mówię jako nauczyciel – to rozwiną swój talent. Ci, o których pisałem wcześniej są do odzyskania. Na tych łamach ale i wszędzie gdzie mówi się o edukacji podkraśla się,że naczelną sprawą w nauczaniu jest to aby wzbudzić zainteresowanie i wskazać metodę zdobywania wiedzy.
Mie mogę przystać na taką argumentację jak Twoja. Nie wolno zostawić samego sobie takiego ucznia. On często żyje z dnia na dzień, bywa zbuntowany, manifestuje coś .Kiedyś zmieni postawę. Być może pod wpływem moich starań? Ja nie odmawiałbym takiej szansy ani sobie ani jemu. Przerobiłem to na sobie w swoich latach szkolnych . Mnie też ktoś z nauczycieli wtedy zainspirował. Pokazał mi inne wartości i ja to kupiłem.
Czeslawie, jescze raz przeczyalam swoj komentarz i nigdzie nie znalazlam miejsca chocby sugerujacego, ze nie warto powalczyc o tych co moga a nie chca.
Ja rowniez o takich walcze, niewiele mam mozliwosci i nie zawsze jestem skuteczna ale nigdy nie pozostaje obojetna.
Zenek uwaza, ze czlowiek POWINIEN miec poczucie, ze pierwsza o postawowa osoba, ktora za niego odpowiada jest on sam. Ze czlowiek cos powinien miec nie zanczy ze to ma. Trudno od dzieci w podstawowce czy w gimnazjum takiej postawy oczekiwac. Nawet w liceum dzieciakow pchaja rodziny a nie ich wyjatkowe poczucie odpowiedzialnisci za siebie. Natomiast nauczyciel i owszem powinien rozbudzac zainterosowanie, pobudzac do nauki itd bo to przeciez jego praca.
>Zenek uwaza, ze czlowiek POWINIEN miec poczucie, ze pierwsza o postawowa osoba, ktora za niego odpowiada jest on sam.<
Owszem,a jak nie ma to życie(również nauczyciele!) powinno tego nauczyć-nawet brutalnie.Nie chce ci się-ponieś konsekwencje!!!
Zenku,
„życie(również nauczyciele!) powinno tego nauczyć-nawet brutalnie”
Mysle, ze to dobrze, ze tak widzisz role nauczyciela. Tylko z brutalizmami raczej bym skonczyla na progu nowego stulecia. Jest tyle innych instrumentow, metod, sposobow… Ktos mnie nauczyl kiedys opowiesci o Sloncu i o Wietrze, podziele sie tutaj:
Slonce i Wiatr spieralo sie kto potezniejszy, kto silniejszy.
„Jam silniejszy” zecze wiatr i drzewa wyrywa z korzeniami.
„Tak?” odpowiada Slonce „Rozbierz tego tam czleka, ktorego widzimy w dole”
Wiatr wieje, ryczy, czlowieka unosi i powala ale ubraniom nie daje rady.
Slonce zas przyswiecilo jasniej i czlek sam z siebie odzienie zdjal. Bez przemocy.
Opowiesc znalam od lat ale dopiero po wielu zakretach, przeciwnosciach, frustracjach, spowodowanych praca z dziecmi i rodzicami, jakos naturalnie, moral z tej opowiesci zaczal sie krystalizowac w moim codziennym zyciu. Mam lepsze relacje (nie mowie, ze perfekcyjne) nie tylko w pracy ale i w domu.
Na prawde madra bajka.
W POLSCE wg. statystyk jest ok.20 % wykształconych POLAKÓW, m.in. dlatego serial „Świat według Kiepskich” – tak długo bije rekordy oglądalności.
Pracownicy w urzędach, posłowie, osoby obsługujące klientów, itd ….nie potrafią dobrze mówić po polsku!
Skończyłam kilka szkół, uczestniczyłam w różnych wykładach ……i uwierzcie mi niewiele było nauczycieli i wykładowców – którzy staliby się wzorem i zapadli mi w pamięci. Fajnie, że są tacy ludzie jak Czesław….
Czy nie wydaje Wam się, że to jest koło zamknięte….?!