Egzamin szóstoklasisty
Dorośli wiele zrobili, aby przekonać dzieci już od maleńkości, że egzaminy są bardzo ważne. Nic dziwnego, że dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, Marek Legutko, napisał specjalny list do uczniów szkoły podstawowej. Młodzi mogą w nim przeczytać, że ich umiejętności zostaną sprawdzone według specjalnej SKALI STANINOWEJ. Trochę mnie ta terminologia zmroziła, ale dzieci są na pewno bardziej odporne na straszne słowa niż ludzie dorośli. Dyrektor pisze, że dzięki skali staninowej każde dziecko będzie mogło poznać swoją wartość. Czytamy w liście:
„Dzięki takiej skali ubiegłoroczny szóstoklasista, który uzyskał ze sprawdzianu 34 punkty, mógł stwierdzić: Mój wynik mieści się w przedziale wyników wysokich, podobny wynik ma 10% moich rówieśników, wyższe wyniki ma 12%, a niższe 78% szóstoklasistów. Jako matematyk nie mogę sobie odmówić okazji do postawienia przed Wami prostego zadania: Jeśli ktoś w ubiegłym roku uzyskał ze sprawdzianu 26 punktów, to w jakim przedziale ten wynik się mieścił? Ile procent uczniów uzyskało wynik podobny, ile procent wyniki wyższe, a ile niższe?”.
Nie wiem, czy dzieci powinny rozwiązywać zadanie Marka Legutki. Zastanawiam się, jaką wartość wychowawczą ma uświadomienie sobie, że ze swoimi wynikami ja jako dziecko mieszczę się w grupie zwanej najniższą (3, 7 procenta populacji) lub bardzo niską (6, 6 proc. populacji), lub niską (12, 1 proc. populacji), lub średnią niską (17, 4 proc. populacji). Nie jestem dobry z matematyki, ale spróbuję dodać te procenty. Wyszło mi, że prawie 40 procent dzieci uświadomi sobie, że jest do niczego. Ładnie, ładnie – już psychologowie zacierają ręce, bo im klientela rośnie. Nie ma wątpliwości, że gdy tak określimy cel egzaminowania (uświadomić dziecku, jakie miejsce zajmuje na drabinie społecznej), skutkiem ubocznym będzie produkowanie neurotyków i psychopatów. Jednak lepsze dzieci będą miały szansę zobaczyć siebie w grupie średniej (19, 8 proc. populacji) lub średniej wyższej (17, 4 proc. populacji). Szczęściarze ujrzą siebie w grupie wysokiej (12, 1 proc. populacji) lub bardzo wysokiej (6, 6 proc. populacji), lub najwyższej (3, 7 proc. populacji).
Warto dodać, że rodzice w domu wytłumaczą dzieciom te wyniki językiem ekonomicznym, czyli przełożą na pieniądze. A zatem pociecha dowie się, że jak nie będzie się uczyć, to:
a. Grupa najniższa – będzie zbierać śmieci po śmietnikach (3, 7 proc. dzisiejszych uczniów);
b. Grupa bardzo niska – będzie zarabiać poniżej minimum socjalnego, jakieś 500 zł (6, 6 proc.);
c. Grupa niska – będzie zarabiać najniższą krajową, jakieś 1000 zł (12, 1 proc.);
Jak dziecko będzie się uczyć, ale nie do upadłego, to:
d. Grupa średnia niższa – będzie zarabiać tylko 2000 zł (17, 4 proc.);
e. Grupa średnia – będzie zarabiać tylko 4000 zł (19, 8 proc.);
f. Grupa średnia wyższa – będzie zarabiać 6000 zł (17, 4 proc.);
Jak się zaś będzie uczyć ze wszystkich sił i z całej duszy, i z całego serca swojego, to:
g. Grupa wysoka – będzie zarabiać 12 000 zł (12, 1 proc.);
h. Grupa bardzo wysoka – będzie zarabiać 24 000 zł (6, 6 proc.);
i. Grupa najwyższa – będzie w niebie (3, 7 proc.).
Obawiam się, że trzeba będzie całe pokolenia leczyć z neuroz i psychoz z powodu zafundowanego w dzieciństwie uświadamiania, jakim zerem się jest w porównaniu z innymi.
Komentarze
Święte słowa. Trochę to widzę po sobie i niektórych moich znajomych. A jestem pierwszym rocznikiem, który ten egzamin zdawał. Idąc dalej, nie licząc na nic, wyrażam dezaprobatę dla systemu edukacji, jaki ukształtowała ostatnia duża reforma.
To bardzo optymistyczny scenariusz 😉 W większości społeczeństw faktyczny wpływ na państwo, kierunek rozwoju, i sensowny „dostęp do żłobu” ma nie więcej niż 5% populacji, więc te 20kilka procent w grupie wysokiej to taka bajeczka dla dzieci 😉
Pierdu pierdu. Ci, którzy przeczytają list Dyrektora Legutki, a w dodatku będą go w stanie zrozumieć i wykonają postawione przed nimi zadanie, na pewno poczują się dowartościowani.
A Pan jak zwykle nie mógł sobie odpuścić i musiał naskoczyć na system egzaminów zewnętrznych, do którego Pan nic nie wnosi, a tylko ciągle opluwa.
o rany – to był dziwny pan, ale żeby aż tak?!? i po jaką cholerę upchnęli go w CKE po tym żałosnym ministerialnym epizodzie?
Marcin to zapewne przedstawiciel klasy „bardzo wysokiej”, ktorej system „STANI-cos tam”, tak w glowie przewrocil, ze juz za bezmyslna mase uwaza tych nizej pod soba. Ladnie, panie Legutko, ksztalci pan przyszle „elity” na aroganckich gburow! Slabsi uczniowie moze i nie policza dokladnie tych procentow, jak gospodarz blogu, ale nie sa na tyle ulomni, zeby nie zdawac sobie sprawy, ze sa „gorsza” czescia populacji. Ktos, kto nie potrafi przewidziec konsekwencji i wplywu swoich wypowiedzi na mlodziez, nie powinien byc pedagogiem.
INTJ, Ameryki nie odkryles. Wazne jest zeby te 5% wychowac na odpowiedzielnych sternikow spoleczenstwa a pozostala czesc na swiadomych, dowartosciowanych, czujacych sie bezpiecznie w swoim kraju obywateli. Tymczasem konsekwencje wypowiedzi w stylu tego co przytoczono w tym blogu beda odwrotne.
Marcinie, uwazam, ze na odwrot, gospodarz nic nie opluwa ale duzo wnosi. Podjal bardzo wazny i zaniedbany u nas temat wychowywania mlodziezy na silnych, odpornych, pracowitych,dowartosciowanych ludzi. Za duzo u nas sie przyklada wagi do matur, punktow, skali i wszystkiego co ma „tresowac” szczury. Za malo do ksztaltowania „CZlowieczenstwa” w szerokim tego slowa znaczeniu. Religia dawno juz przestala pelnic te funkje, nawet jesli jakies 50% mlodziezy chodzi do kosciola (podobno reszta wybiera nalesniki, czyt. poprzedni wpis ) to i tak niewiele sie tam nauczy (wiecej niezrozumialych spiewow, kadzidelek i zlota niz przekazywania wrtosciowych mysli). System edukacji musi zaczac przejmowac ten ciezar.
Dziekuje gospodarzowi za konstruktywna krytyke. Mysle, ze potrzeba wiecej glosow w tym temacie.
Do Kasi
Pan Legutko od CKE i były minister edukacji to dwie różne osoby
„(…) bardzo wazny i zaniedbany u nas temat wychowywania mlodziezy na silnych, odpornych, pracowitych,dowartosciowanych ludzi.”
Właśnie, SILNYCH i ODPORNYCH. A jak ich uczyć tej siły i odporności, teoretycznie? Bo jak juz trafi się wydarzenie, w którym odporność i siła mają szansę się wykształcić albo wyszlifować – o zgrozo, dziecko dowie się, że umie mniej od innych dzieci – to trzeba właśnie uniemożliwić zdobycie tego doświadczenia, bo jeszcze się biedak załamie?
Nie mówiąc już o tym, że PRACOWITOŚĆ też musi się skądś wziać – może właśnie stąd, ze do młodego człowieka dotrze, że żeby coś osiągnąć, musi się zabrać do roboty, bo są lepsi od niego?
Żeby nie było wątpliwości – absolutnie nie jestem zwolenniczką tzw. gnojenia dzieci czy upokarzania ich, ale na Boga, odróżnijmy te dwie rzeczy od normalnego procesu socjalizacji. Jak dorosną, nikt ich nie będzie głaskał po główce i ochraniał przed złym, „oceniającym” światem.
@Kasia
Marek Legutko jest w CKE już od dłuższego czasu (wcześniej szefował krakowskiej KE). Ministrem był Ryszard Legutko
Wynik egzaminu zewnetrznego niewiele wnosi. Młodzi ludzie będąc w szkole zdają sobie sprawę ze swoich możliwości. Są w stanie bez egzaminu określić, kto jest dobrym matematykiem, kto nim raczej nie zostanie, a komu wróżona jest kariera sportowa. Dodatkowo wyniki uzyskiwane w szkołach nie zawsze przekładają się na sukces w życiu, generalie przeliczany na sukces finansowy. Niejednokrotnie szóstkowy uczeń w dorosłym życiu nie jest w niebie, nie zarabia 24 tys. zł, a często plasuje się w okolicach średniej krajowej, bądż poniżej. Czemu ma więc służyć egzamn w 6 klasie tak naprawdę nie wiem. Według mnie to zbędna biurokracja i stres dla ucznia.
Przepraszam ze wpycham sie z takimi zawiadomieniami do komentarzy, ale ciezko znalezc na stronie odnosnik do administratora. W kolumnie linkow, w dziale ‚Blogi Polityki’ znajduja sie odnosniki do stron oferujacych dosc podejrzane kredyty i potajemnie przesylajacych rownie podejrzane, niewielkie programy, ktore wiekszosc antywirusow wykrywa jako zagrozenie.
Moim zdaniem ten test nie powinien byc piany. Ponieważ każdy uczeń musi przejść go gimnazjum!!!
Demonka, jest duzo dzieci, ktore „lenia” sie w szkole ale sa pracowite w poza nia. Lenia sie wzielam w cudzyslow bo tak naprawde ramy programowe sa dla nich za trudne. Nie rozumiejac lekcji, nudza sie i nie sa zainteresowane nauka. Jesli po lekcjach dziewczyna swietnie gotuje czy obcina wszystkim sasiadkom wlosy lub ekstra szyje, a chlopak umie wyklepac samochod,to zasluguja na poczucie bycia kims, winni miec podstawy do dumy bez wzgledu na to ze nie zna sie na ortografii czy calkach i mowi w obcych jezykach. Nie ma sensu przypominac im, ze tyle a tyle procent ponizej normy. Jaki to ma cel i doczego prowadzi?Szkola z jej ocenami to tylko jedeno z wielu doswiadczen zyciowych kazdego z nas, ktore szybko sie konczy. Ale rozumiem, wiecej egzaminow, wiecej posad w takich a siakich centrach egzaminacyjnych. Rewolucja francuska tez podobno odbyla sie bo mieszczanstwo potrzebowalo stolkow dla swoich synow, gniezdzacych sie na nierozciagliwych majatkach ziemskich. Krew sie lala za stolki to egzaminy zadne wielkie halo. Szkoda tylko, ze nikt nie mysli o zdrowiu psychicznym spoleczenstwa (przepraszam, nikt z wyjatkiem gospodarza) i tak juz nadwyrezonym historia.
tak.po 1-ja mam to juz dawno za sobą…ale jakieś skale określające,czy jestem celującym lizusem,czy jestem śmieciem,to idiotyzm,tak samo jak stworzenie gett dla tych „stoczonych”uczniów (projekt pana giertycha).
a co mi dał egzamin 6klasisty?zupełnie nic,bo itak przyjęli mnie do szkoly do ktorej chcialem przyjść nie pytając się zabardzo o punkty,podobnie jak wielu moich znajomych.więc pytanie:poco stresować uczniów,że pracują cały czas na egzamin,od klas 4-6…i komu to jest potrzebne-bo uczniów to tylko stresuje,np jak mnie-dostalem 2 punkty w plecy przez zadanie,ktore bylo podobnej tresci na jednej z ogolnie odstępnych płyt z próbnymi testami,i w probnych odpowiedź nie pokrywała się z podobną na tym egzaminie.potem sie okazało,że po nic się martwiłem…chyba ten egzamin jest dla nauczycieli-żeby ktoś sprawdził ile kaw na lekcjach piją,ile jedynek wstawiają za spoźnienie się 20 sekund na lekcje (raz tak mialem) zamiast zacząć zajęcia (trafiłem w podstawówce na nauczycielke,która ciągle marnotrawiła co lekcja ok 10-15 minut,a potem narzekała że nie zdążamy z materiałem)albo ile razy wychodzą z lekcji zamiast kontynuować zajęcia.na szczęście w nowej szkole nie mam tego problemu…
ja się boje