Naleśnikowa opozycja
Dzisiaj mieliśmy w szkole Dzień Papieski. Przygotowania do uroczystości zaczęliśmy już kilka miesięcy wcześniej, planując mowy, debaty, konkursy, lekcje na temat moralności oraz wspólną mszę.
Wydawało się, że nic nam nie zepsuje wyjątkowego dnia. Niestety, zawiedli informatorzy. Nikt bowiem nie ostrzegł nas, że w szkole znajduje się grupa, która zechce obchodzić inny zupełnie dzień niż papieski. Wprawdzie coś mnie tknęło już we wtorek, gdy mówiłem, że tu i tu spotykamy się, aby wspólnie pomaszerować do kościoła. Oto bowiem część uczniów zadała mi pytanie, co trzeba robić, jeśli nie chce się iść na mszę. Ja jednak potraktowałem to pytanie jako prima aprilis, tzn. kompletną głupotę, a dla pewności, żeby mojej reakcji nikt nie odebrał jako żartu, dodałem: no, no, no. Jednak następnego dnia, czyli dzisiaj, zaraz po wejściu do szkoły, drogę mi zastąpiła kupa uczniów i jakieś kartki zaczęła mi wtykać do rąk, i gadać: panie profesorze to, panie profesorze tamto. Ponieważ na debatę o chronieniu życia poczętego się spieszyłem, zupełnie nie zmiarkowałem, że to podstęp i wszystkim te kartki podpisałem, iż się zgadzam. Dopiero po debacie dotarło do mnie, że te kartki to były zwolnienia z udziału w mszy. Tak to niebaczny, bo zafrasowany ratowaniem nienarodzonych, nie uratowałem narodzonych, tzn. licealistów. No ale nic. Poszliśmy w piętnaście osób do kościoła, mimo że powinno nas być ze trzydzieści. W kościele niby pełno, ale jakoś pustawo: na moje oko po połowie z każdej klasy. Podczas mszy o niczym innym nie mogłem myśleć, tylko o tej drugiej połowie. Księża wprawdzie pięknie mówili, ale mnie jakaś pustka ogarnęła. Bo przecież mieliśmy tu być cali, a okazało się, że jesteśmy w połowie. I w głowie kołatało mi się pytanie, gdzie są owi uczniowie, co tu być powinni. I strasznie pusto mi się w sercu zrobiło. Bo przecież być w połowie to tak, jakby nie być wcale. Albo jesteśmy cali, albo żadni.
Zaraz więc po mszy pognało mnie na ulice. To na Piotrkowską, to na Kościuszki, to znów na Kopernika. A że od rana tylko duszę karmiłem, w brzuchu mi zaczęło burczeć. Coś zjeść trzeba było. Ale co? Rozglądam się na boki, jakiegoś lokalu szukając. W końcu dojrzałem: „NALEŚNIKI”. I wtedy do mnie dotarło. A to się daliśmy zapędzić w kozi róg! Nauczyciele my, a tacy niezorientowani w tradycji! Przecież po prima aprilis jest Dzień Naleśnika. Nic zatem dziwnego, że część młodzieży ciągnęło do naleśników, a nie do kościoła. Ja tam jestem tolerancyjny, więc nie mam nic przeciwko temu, aby w Dniu Papieskim był także Dzień Naleśnika. Jednak dla dobra tej części młodzieży, która ma trudny orzech do zgryzienia i nie wie, co wybrać, proponuję, aby Dzień Naleśnika zlikwidować. Żeby jednak amatorom słodkości nie było przykro, proponuję, aby 2 kwietnia ustanowić Dzień Kremówki. A najlepiej niech 2 kwietnia nazywa się Dniem Papieskiej Kremówki. Wtedy będziemy mogli najpierw całą szkołą iść na mszę, a potem w komplecie udać się do cukierni na pyszne ciastko.
Komentarze
A czemu nie skasować dnia papieskiego, hę? Albo powiedzmy wprost, że chcemy wprowadzić teokrację i też będzie w porządku. C
zyż nie jest najgorsza hipokryzja i oszukiwanie samych siebie jak bardzo zakochaną w papieżu mamy młodzież? Nie mamy, ot co.
bawi mnie ta pseudomiłość do papieża, słuchając odpowiedzi ludzi w radio na pytanie: kim jest dla ciebie papież, utwierdziłem się w przekonaniu że większość NIE MA POJĘCIA o poglądach papieża. Papież wielkim duchownym był. Mówi Pan że powinna być cała klasa w kościele… na szczęście nie wszyscy są na tyle obłudni, żeby hołdować temu, w co nie wierzą albo o czym nie mają pojęcia.. bo i nie muszą mieć.
A może po prostu każdy by sobie poszedł sam do Kościoła? Ja dziś straciłem zajęcia lekcyjne przez dzień papieski, dość klerykalizmu w szkołach!! Wiara to jedna z najbardziej osobistych rzeczy, podobnie jak czczenie Wielkich Ludzi, czemu ktoś mnie zmusza do tego? Z jakiej racji wymaga się od wszystkich, by szli na mszę?
P.S. Precz z religią w szkołach, wiara to ogromnie istotna kwestia, ale prywatna, osobista, a szkoły są dla wszystkich, nie tylko dla katolików!!!
„I strasznie pusto mi się w sercu zrobiło. Bo przecież być w połowie, to tak jakby nie być wcale. Albo jesteśmy cali, albo żadni.” A gdzie tolerancja dla innych poglądów ? O ile się orientuję, Konstytucja gwarantuje nam wolność wyznania, a szkoły publiczne póki co w Polsce są szkołami świeckimi. Nie rozumiem więc całej dzisiejszej wypowiedzi.
„Poszliśmy w piętnaście osób do kościoła, mimo że powinno nas być ze trzydzieści” – rozumiem, że wcześniej pytał Pan młodzież o zdanie w sprawie wyjścia do kościoła.
My Polacy zawsze szczyciliśmy się naszą tolerancją i co ? została tylko obłuda ………
A przed czym to Gospodarz „nie uratował” swoich uczniów? Oni przecież mają prawo do demonstrowania swoich poglądów, oraz prawo do spożywania naleśników w miłym towarzystwie, to myślące osoby. Dziwi mnie jeszcze to, że przepustkami na Piotrkowską musiały być jakieś zwolnienia z udziału. Ciekaw jestem, czy opracowano na takie okazje oficjalny wzór dokumentu. Co do naleśników – polecam z nadzieniem serowo – bananowo – rodzynkowym. Są strawniejsze niż dęte rocznicowe obchody, zwłaszcza takie rychtowane przez kilka miesięcy.
paw,
jeśli chodzi o naleśniki w Łodzi, to najlepsze są te o nazwie „Rozpusta”. Palce lizać. Szczerze polecam.
Pozdrawiam
DCH
Panie Darku, a może oni nie płakali po papieżu? I mają do tego święte prawo. A czcić jego pamięć – jeśli tego pragną – mogą robić o każdej porze dnia i nocy, niekoniecznie dzisiaj, bo tak trzeba…
Dzięki, Gospodarzu, za informację o naleśnikach. Gdyby nie te 400 kilometrów, ponurzałbym się…
A JP II trzeba czytać, a nie „kochać”. Mówię o tym swoim uczniom.
Pozdrowienia.
paw,
jestem przekonany że był przygotowany specjalny formularz (biurokracja to najlepsze narzędzie do udupienia), ale ja po prostu wyszedłem (mam jedną wolną naganę, a już tylko miesiąc został). Pozdrawiam
zgadzam się z gospodarzem. tolerancja tolerancją, tak jak wszystko powinna być dozowana w rozsądnych dawkach. kiedy nie idzie się na mszę, idzie się do manu, i to bynajmniej nie do empiku. 16-19 letnim ludziom na pewno by nie zaszkodziła godzinka słuchania naszych mówiących nie tylko ładnie, ale i mądrze, księży.
Msza w rocznicę śmierci Jana Pawła II. Rozumiem.
Rozdział Państwa od Kościoła. Rozumiem.
Szkoła publiczna w państwie demokratycznym. Rozumiem.
Zwolnienia z ObOwIĄzKu udziału w Mszy Świętej.
Tego nie rozumiem.
Natomiast rozumiem, że nasz Gospodarz jest człowiekiem myślącym i napisał, to , co napisać wypadało!
Pokolenie JP2 – prawda li to, czy li-pa?
W Kościele podczas odczytów pewnego znanego żydożercy napewno go nie było. To gdzie się podziało?!
Od kilku dni media starają się kreować obraz młodzieży zakochanej w Janie Pawle II, kierującej się w życiu jego naukami, itp., itd. Oczywiście ten idealny obraz CAŁEJ polskiej młodzieży współtworzą także inni, m.in. na pewnym wykładzie na UW usłyszałam, że śmierć papieża i ból z tym związany połączyły WSZYSTKICH Polaków. Jestem ciekawa skąd się biorą takie poglądy – mam wielu znajomych, którzy nie odczuli specjalnie śmierci Jana Pawła II ani 3 lata temu, ani tym bardziej teraz. Zajmują w kwestii papieża stanowisko czasami wręcz kontrowersyjne, szczególnie jeśli patrzeć na nie przez pryzmat ogólnie promowanej postawy (dodam, że coraz częściej się tego nie wstydzimy). Ja sama też nie identyfikuję się z pokoleniem JP II, można powiedzieć, że „nie płakałam po papieżu”, nie zgadzam się też z papieskimi poglądami. Pamiętam za to, że w kwietniu 2005 roku w liceum ja i moi przyjaciele czuliśmy jedynie niechęć wobec hipokryzji, której pełno było w szkole podczas codziennych apeli w trakcie lekcji przeznaczonych na modlitwę czy obowiązku chodzenia na czarno w dniach żałoby oraz bunt przeciwko niezadowoleniu ze strony dorosłych, kiedy otwarcie wyrażaliśmy nasze poglądy. Dlatego uważam, że gdyby dziennikarze zapytali w tej kwestii o zdanie młodych ludzi innych niż ci, którzy się dzisiaj gromadzili wokół kościołów, obraz idealnej, chodzącej co niedzielę do kościoła, pobożnej i oddanej sprawie pokolenia JP II młodzieży trochę by się zmienił.
Kiedys mielismy przymusowe masowki i czyny spoleczne, dzisiaj msze na dzien papeski. Wlasciwie nic sie nie zmienilo.
zamiast „Dnia Papieskiego” kiedyś pisano „1 maja”.
ale cóż, za rok pewnie się kk bardziej zabezpieczy przed niebezpiecznymi resztkami rozdziału kościoła od państwa. witamy w Iranie.
Od dawna wiedziałem, że dobry naleśnik wygrywa z JP2 w każdej kategorii. Miło mi, że łódzka młodzież dojrzewa do tej wiedzy.
Jedno słowo. IRONIA. Czy naprawdę tak trudno ją wyczuć? Argh! Przecież cały dzisiejszy wpis wręcz się w niej topi.
I co miało być : na 3 wszyscy płaczemy. 1,2…?
Kuriozalny pomysł ze zmuszaniem ludzi do pójścia na mszę. Gdzie wolność poglądów? Jako nauczyciel, nie powinien Pan od samego początku zakładać, że „wszyscy idą”. I nie chodzi tu o naleśniki, a bardziej o robienie czegoś „na pokaz” albo „bo tak powinniśmy”.
A gdyby poszli do kościoła i żuli gumę, strzelali do siebie papierkami albo ostetnatycjnie ziewali? Byłoby lepiej? Tak, bo wtedy można by było ich zrugać i powiedzieć, że są „be”.
Mieliśmy, niestety, konstytucyjne prawo tam nie iść. Szkoła nie może wymusić na nikim postępowania sprzecznego z jego przekonaniami. Wierzę w Boga i właśnie dlatego nie chodzę do kościoła katolickiego- jego nauka jest na tyle sprzeczna z tym, co jest w Biblii, że nie mogę jej uznać. Szanuję też Jana Pawła II, bo chyba był dobrym człowiekiem, a w tej sytuacji trzeba przypomnieć przede wszystkim, że był tolerancyjny, podchodził z miłością do ludzi różnych wyznań i religii. Dzień Papieski może być dla mnie dniem zadumy, ale bez przestępowania progu kościoła, bez hipokryzji i sprzeniewierzania się zasadom. Myślę, że Jan Paweł II nie miałby nam tego za złe.
Gospodarz tym razem mocno zbulwersował czytelników. A temat przecież do takich należy. Wiadomo,że mamy wolność i możemy wybierać pomiędzy – powiedzmy cerkwią a żoną popa. Wszyscy wiedzą, że kościół mocno przegina, zajmując wszystkie możliwe do zającia obszary przestrzeni społecznej. A jak już uchwyci się jakiegoś nowego przyczółka to spróbujcie go odbić bez oskarżenia o antyklerykaliżm itp. zarzuty.
Nie ma uroczystości od powiedzmy oddania do użytku mostu, po zakupy
F-16, aby nie święcił tego ksiądz. Szkoła dawno przestała być świecka. W czasie rekolekcji w powiatowym mieście, do kościoła na mszę i naukę trafiło może 10 % uczniów szkół ponadgimnazjalnych. I trzeba przyznać, że nie usłyszałem ani słowa przygany, czy próby wartościowania postaw młodzieży ze strony rekolekcjonisty. I co z tego wynika ? Jakie będą Rzeczypospolite po takim młodzieży chowaniu?
„…Wymagajcie od siebie, choćby inni od was nie wymagali…” Pamiętamy te słowa? Popatrzmy na badania społeczne choćby w temacie AUTORYTETY, których podobno młodzi poszukują. Jakież to autorytety są typowane głosami młodych ? Czego od nich moglibyśmy się nauczyć?
Jakie wzorce pozostawią dzisiejsi idole popkultury? Przecież oni nie muszą doczekać następnego sezonu, A nasza młodzież – tak!!!!
Temat jak rzeka. Mnie bardzo irytuje gdy słyszę: Kościół w rozumieniu wszyscy wyznawcy, podczas gdy wg. wszelkich wskazań na ziemi i niebie ciągle chodzi o HIERARCHIĘ. Zmarły Papież powiedział to czy tamto a byle „polityk- od siedmiu boleści ” ogłasza interpretację co On miał na myśli i to akurat pasuje do jakiejś tam teorii, jakiejś tam partyjki -kanapowej zresztą.
Jedno jest pewne . Wszyscy mówimy o niezwykle ważnej potrzebie duchowej człowieka jaką jest wiara w Boga. Chyba trzeba dorosnąć do momentu, kiedy zamiast zaspokajać potrzebę przebadania najlepszych nawet naleśników ,pójdziemy poddać się nastrojowi refleksji nad wielkością człowieka i nad przemijaniem. Nawet On, taki wielki, mądry, charyzmatyczny, uduchowiony – nie załatwił sobie „odroczenia”. Podzielił los wszystkich śmiertelników. My, tacy wyzwoleni,mądrzy a nawet przemądrzali, wykupimy się od objęć Kostuchy?
Biskup Chrapek miał takie motto życiowe: ” Przez życie idź tak, aby ślady twoich stóp przetrwały cię” . JP II pozostawił tyle śladow, że gdyby nawet powstał jakiś front ich zacierania, to nie da rady. Nie wszystko da się załatwić studencką metodą: 3 X Z, tj. zakuć, zdać, zapomnieć. Myśmy nawet nie podjęli próby porządnego zakucia. Nie wzywano nas do zdawania. To będzie egzamin permanentny, rozciągniety na całe życie. Zdążyliśmy już zapomnieć. Ktoś musi dbac abyśmy nie zapomnieli zupełnie. I to oni próbowali nas zaprowadzić tam, gdzie najlepiej myśleć o sprawach najwyższej wagi. Nie był to bar z naleśnikami. Wyszło jak zwykle. Nie ma przecież przymusu nauki. Jeszcze nie!
Spoko, zapytałam na wywiadówce panią wychowawczynię, czy rekolekcje są obowiązkowe (dzieci po 2 lekcjach idą z panią do kościoła). Odpowiedź – nie wypada mi odpowiedzieć inaczej jak tylko: tak.
pozdrawiam
Wielka szkoda, ze w dziejach polskiej historii nie mamy tyle papiexy ile maja wlochy. ALE W POLSCE BYLBY UBAW
W każdej szkole jest ten sam problem z pójściem do Kościoła. Pewnie ktoś mnie teraz obrzuci słowami, że jest wolność wyboru itp. dobrze, ja się z tym zgadzam, wolną wolę Bóg dał każdemu. Ktoś może powiedzieć, że polska szkoła jest prokatolicka, propapieska. Faktycznie to jest prawda, w polskich szkoła religia jest obowiązkowa, obchodzi się uroczystości religijne. Ale prawie każdy w tym kraju jest chociaż formalnie katolikiem. Wg mnie jeśli ktoś chodzi na religie, uważa, że jest wierzący to do Kościoła iść powinien, a jeśli nie chce chodzić, bo jest „wierzącym niepraktykującym” to niech podpisze apostazje i sprawa załatwiona. A Pan Panie Gospodarzu niech się tak nie martwi:), połowa to i tak dużo.
„Jedno słowo. IRONIA. Czy naprawdę tak trudno ją wyczuć? Argh! Przecież cały dzisiejszy wpis wręcz się w niej topi.”
do demonki: I co w związku z tym? Acha, pewnie twoim zdaniem ci wszyscy, co się tu wypowiadają tego nie zauważyli.. Jacy oni głupi…
„Ale prawie każdy w tym kraju jest chociaż formalnie katolikiem.”
Bzdura.
Zakładając jednak, że tak jest, z bycia katolikiem nie wynika obowiązek chodzenia do kościoła. Wręcz przeciwnie, każdy wierzący ma prawo wyboru, na tym polega ta wolna wola dana przez Boga, o której piszesz.
To, co się dzieje, to oczywiście skandal – na mocy konstytucji z 1997 roku formalnie mamy konkordat. Realnie – nie jest przestrzegany.
Widać polacy nie dorośli jeszcze do liberalizmu.
„Zakładając jednak, że tak jest, z bycia katolikiem nie wynika obowiązek chodzenia do kościoła. Wręcz przeciwnie, każdy wierzący ma prawo wyboru, na tym polega ta wolna wola dana przez Boga, o której piszesz.”
Mateusz K napisałeś każdy wierzący a nie każdy katolik, a to jest jednak różnica.
Bycie katolikiem nakłada obowiązki, tak chodzenie do Kościoła jest obowiązkiem. Obowiązkiem uczestniczenia we Mszy św.
Coś takiego jak niepraktykujący katolik nie istnieje po prostu, to jest tak jakby powiedzieć komuś, ze się go kocha, ale nie spotykać się z nim i nie rozmawiać, toż to bezsens tak się nie da.
„Mateusz K napisałeś każdy wierzący a nie każdy katolik, a to jest jednak różnica.”
Różnica rzeczywiście bardzo duża. Przepraszam za mój błąd, wstyd mi, bo sam nie lubię bardzo utożsamiania wierzących z katolikami.
„Bycie katolikiem nakłada obowiązki, tak chodzenie do Kościoła jest obowiązkiem. Obowiązkiem uczestniczenia we Mszy św.”
Jeśli już musimy nazywać to obowiązkiem, to jest to obowiązek wobec boga, i jako taki nie powinien być rozliczany przez instytucje kościelne, a w żadnym wypadku nie może przez państwowe (i na szczęście nie jest).