Na którym miejscu?
Drżę z powodu niepewności, czy w ogóle moja szkoła załapała się na listę kilkuset najlepszych liceów w Polsce (ranking miesięcznika „Perspektywy” – ogłoszenie listy w styczniu, teraz tylko przecieki). O wejściu do pierwszej setki nawet nie marzę, gdyż nasz sposób uczenia przegrywa definitywnie z zespołem zasad, jakie podlegają ocenie w ww. rankingu. Aby wygrać, trzeba mieć olimpijczyków, a my, niestety, pod olimpijczyków nie uczymy. Zdarza nam się wprawdzie, niczym ślepej kurze ziarno, co jakiś czas mieć olimpijczyka w tej bądź innej dziedzinie, ale edukacji nie sprowadzamy do szkolenia olimpijczyków. A zatem albo będziemy w ogonie rankingu „Perspektyw”, albo wręcz znajdziemy się poza listą. Chyba że zdarzy się cud i my z naszym ziarnem ślepej kury (dwóch czy trzech olimpijczyków – pewności nie mam) przebijemy się do przodu, gdy w wielu innych szkołach nie będzie nawet tego. Liczymy na nędzę u innych, ponieważ wtedy nasze skromne wyniki mogą okazać się wystarczające na miejsce, powiedzmy, dwusetne.
Zastanawiam się, w jakim rankingu mielibyśmy szansę na miejsce medalowe. Jeśli przegrywamy w szkoleniu olimpijczyków, to w czym wygrywamy? Niech mi tylko nikt nie mówi, że w naszej szkole podają najlepszą kawę w kraju, gdyż to nieprawda. Gdyby podawano doskonałą kawę, mielibyśmy wielu olimpijczyków. Jak wiadomo, każdy amator kawy to zakapturzony geniusz. Być może komuś trudno znaleźć związek między szkoleniem olimpijczyków i piciem dobrej kawy. Czy jednak taki niedowiarek nie chciałby napić się kawy z własnoręcznie wyszkolonym olimpijczykiem? Tak samo trudno przyrządzić dobrą kawę, jak wyszkolić olimpijczyka. W mojej szkole i z olimpijczykami krucho, i o dobrą kawę niełatwo. Ale czasem zdarza się i jedno, i drugie – jednak zdecydowanie za mało. Jak ktoś chce mieć olimpijczyków, powinien zacząć od nauki parzenia wyśmienitej kawy. Wyszkolenie olimpijczyka będzie potem dużo łatwiejsze. A „Perspektywom” proponuję zorganizowanie drugiego rankingu – liceów, w których parzy się najlepszą kawę. Ja i pewnie wielu innych nauczycieli będziemy mieli motywację, aby zabiegać o wyższe miejsce na tej liście.
Komentarze
Panie Redaktorze !
Jesli prawda jest, ze parzenie dobrej kawy automatycznie sprzyja wyrastaniu kadry olimpijskiej, to pozwalam sobie zadac nastepujaca serie pytan.
1. Kto winien pic te kawe. Uszczególawiam pytanie. Nauczyciele, caloksztalt uczniów czy tez kandydaci na olimpijczyków.
2. Jakie gatunki lub rodzaje kawy sa preferowane. Uszczególowienie. Gatunki czyste, w zaleznosci od olimpijskiej dyscypliny, czy dopuszczane sa mieszanki. Jesli tak to jakie. Mnie znana jest wspaniala mieszanka tak zwana szóstka, która w zmielonym stanie mazna nabyc w Wiedniu na Nasschmarkt. Jesli ta mieszalnia jeszcze istniej. Dawno nie bawilem.
3. Czy kawa winna byc uzupelniana dodatkami typu. mleczko, smietanka, cukier, jesli tat, to jaki albo miodem. Nie wspominam o produktach chemii organicznej znanych pod nazwa nalewki na alkoholu etylowym, lub ten ostatni w czystej wzglednie przetworzonej postaci. Jesli tak to co jest czynnikiem decydujacym. Data waznosci do spozycia czy tez zawartosc tluszczu lub tak zwanych stabilizatorów.
Jak Pan widzi, Panie Profesorze, zagadnienie serwowania kawy jest o wiele bardziej skomplikowane anizeli sadzi sie powszechnie.
Oczywiscie nie wspominam o stosowaniu gatunków rozpuszczalnych.
Poza tym od razu rodzi sie pytanie, czy ta procedura kawowania nie podlega Komitetowi Olimpijskemu a w szczególnosci strukturom zwiazanym z dopingiem zawodników.
Pelen sportowych rozterek
Pan Lulek
Nie wiedzialem, ze Pan Profesor podlega równiez akceptatorowi.
Jesli tak, to ja Pana Profesora z góry przepraszam.
Pozostaje z wyrazami szacunku
Pan Lulek
Zdecydowanie medalowe miejsce XXI miałoby w kategorii: udawanie że coś się robi, a w rzeczywistości zwala wszystko na dodatkowe zajęcia uczniów. Jeżeli szkoła ma gdzieś moje wyształcenie, to GDZIE SĄ NASZE PODATKI? Z chęcią przedstawię rachunki za kursy, ciekawe czy ktoś mi odda, to co ukradł.
mkmk !
Najlepiej wszystko robic samemu przy pomocy prostych ponadczasowych metod. Kiedy swego czasu bawilem na Sycylii w Syrakuzach podazajac sladami Szymanowskiego ( Zródla Aretusy) i zwiedzalem najrózniesze wykopaliska, znalazlem przypadkowo wanne w któej Archimedes odkryl swoje prawo. Wanne ta pózniej zamieniono na grobowiec i stoi tam do tej pory. Zarówno jednak z wanny jak równiez z grobowca nie wyskoczyl potem zaden maz uczony z okrzykiem Eureka. Mnie tez nie pomoglo. Byc moze dlatego, ze w tej wannie a pózniejszym grobowcu nie bylo wody. A moze nie ta osoba w niej siedziala.
Zasmucony i czekajacy na moderatora czyli percepotra czy tez akceptora
Pan Lulek
Dobra kawe da sie prosto zalatwic. Podstawa jest ekspres i swieza kawa. Ekspresy tanieja, a tania kawe zielona daje sie upalic w domowych (szkolnych) warunkach. Malo tego, ta metoda macie zagwarantowane pierwsze miejsca w rankingach i jako nowatorzy i jako smakosze, bo swiezo palonej kawie Starbucks nie dorasta do piet.
NTAPNo1 !
Gratuluje szkolnych metod palenia kawy. Najlepiej pewnie w probówkach i przy pomocy palnika Bunsena. Z moim cisnieniem na poziomie 235 od pewnego czasu unikam kawy. W latach mlodzienczych uczono mnie, ze tyle jest rodzajów kawy ilu smakoszy. W dobrych domach bywala nawet pozycja kawiarki. Pan Tadeusz sie klania. O ile pamietam, to kawa zaczyny sie na plantacji, sprzedawana na aukcjach wedlug specjalnej procedury licytacyjnej. Transport zielonej albo suszonej kawy w specjalnych workach na statkach z ladowniami specjalnie przygotowanymi i skladowanie w magazynach Hamburga lub Rotterdamu. To odrobina o kawie trafiajacej na europejskie rynki. Nie wspomne o Ameryce Poludniowej, Rio de Janeiro, gdzie w kazdym sklepie otrzymuje sie gratis biale rozki kawy na regulacje cisnienia. Wspominac trudno o innych kontynentach gdzie co kraj to obyczaj. Przytrafilo mi sie pijac kawe w róznych czesciach swiata. Wymieniony Starbucks jest moim zdaniem dobra dla nuworyszów, tych smakoszy i nowatorów.
Przy okazji, tak waznym jak olej do palenia jest woda do przygotowywania i róznego rodzaju dodatki. Oczywiscie specjalna zastawa. Raczej nie kolby i zlewki ze szkolnego laboratorium
Pan Lulek
Panie Kolego (jaki ładny tytuł, prawda?) od dawna doszłam do wniosku, że szkole jako takiej najbardziej szkodzą urzędnicy oświatowej, rodzice, uczniowie i nauczyciele – mniej więcej w tej kolejności. Szkołę marzeń można mieć wyłącznie kiedy ma się odpowiednie środki żeby ją stworzyć i żeby nikt się do niej nie dochrzaniał. A najlepiej, kiedy zrobili to przodkowe 700 lat temu (Oxford)
Póki co, byle do wakacji.
Wszystkiego dobrego dla Pana, Rodziny, pańskich uczniów i dla nas wszystkich.
Czytałam w „G.W”., że w woj. śląskim zwykle było 300 uczestników olimpiad przedmiotowych, a w r. 2007 liczba ta spadła do 100. Trudno się dziwić, bo kto będzie trudził się z najzdolniejszymi – najbardziej wymagającymi, gdy czasu i sił nie starcza nawet na realizację podstawy. Już nie wspomnę o możliwości przeczytania samemu wymaganych na olimpiadzie książek. A w razie sukcesu można liczyć na 300zł brutto nagrody dyr.
O olimpijczyków nie tak trudno. Wystarczyłoby wcześniej niż tydzień przed konkursem poinformować brać uczniowską że będzie miał w niedługim czasie miejsce. Ale niestety zdarza się że nawet nauczyciele, ba, nawet organizatorzy, nie wiedzą kiedy się on ma odbyć.
Może w takim razie Panie Profesorze należy zacząć uczyć swoich uczniów na języku polskim, tudzież na kółku filozoficznym jak parzyć kawę. Ja osobiście proponuję aby wprowadzić tę wyśmienitą sztukę do edukacji już od lat najmłodszych, hm…… powiedzmy do zerówki lub klasy 1 szkoły podstawowej. A tak już poważniej, to nie ma co narzekać na brak olimpijczyków, tylko wziąć sie za robotę i uczyć ludzi czegoś na lekcjach zamiast sprowadzać je do osobistych dygresji. Nas nikt nie pyta o nasze poglądy, mamy tylko umieć materiał, więc i nauczyciele mogliby sobie darować własne. Wielu w naszej elicie jest zdolnych, którzy może i byliby olimpijczykami, tyle tylko, że zanim zrobi się z nich olimpijczyków, trzeba dać im być sobą. Poza tym, proszę nie wymagać tak wiele od elitarnych cwaniaczków naszej budy. Dajcie im dzień wolny za jedną olimpiadę, tydzień za zakwalifikowanie się do kolejnego etapu, a za finał miesiąc laby i już macie 1 miejsce we wszelkich rankingach.
Pilna uczennica waszej elitarnej budy.