Elektroniczny dziennik
Tematy lekcji, terminy sprawdzianów, a przede wszystkim oceny mają być udostępniane rodzicom uczniów przez Internet. Nie mam nic przeciwko temu, ale dajcie mi najpierw elektroniczny dziennik. Nie wyobrażam sobie, że będę wykonywał dwa razy tę samą pracę, tj. najpierw wpisywał wszystko do papierowego dziennika, a potem siadał przy komputerze i przepisywał.
Idea jest świetna. Rodzice powinni wiedzieć natychmiast, jak powodzi się ich dzieciom w szkole. A Internet to doskonałe medium. Jednak bez zapewnienia nauczycielom odpowiedniego sprzętu doskonały pomysł zamieni się w horror. Informacje będą spływały zbyt wolno albo wcale, więc rodzice będą wprowadzani w błąd. Przekazywanie informacji przez Internet ma służyć zarówno nauczycielom (nie będą marnować czasu na rozmowy z rodzicami), jak i samym rodzicom (otrzymają informację o dziecku natychmiast). Jednak pomysł źle wprowadzony, zamiast pomagać, będzie szkodził.
Każde polecenie wiąże się z kosztami wykonania, o czym czasem dyrekcja zapomina. Jeśli będę musiał przepisywać dane z dziennika do komputera, zajmie mi to sporo czasu, a zatem na nauczanie przeznaczę go odpowiednio mniej. Nie chcę być źle zrozumiany. Pomysł jest świetny, ale bez zapewnienia elektronicznych dzienników, przy pomocy których łączyłbym się bezprzewodowo z Internetem, nie ma sensu go wprowadzać. Najpierw więc trzeba zakupić sprzęt, a potem można narzucać nowe wymagania.
Komentarze
pewnie system będzie działał tak samo jak zwolnienia w internecie – albo są nieaktualne albo niepełne… wszystko w tej szkole jest tak mniej więcej, byle tylko można było o tym pięknie mówić…
Proszę nie przesadzać… w końcu przepisanie ocen z dziennika do internetu raz w tygodniu to tylko parę(czasem naście) minut. Znam szkoły, w których coś takiego funkcjonuje i siesprawdza, ale faktycznie, np. w mojej byłej szkole na wiosce by się to nie sprawdziło. Powinien być to system „zalecany”, a najlepiej dofinansowywany… 🙂
Jak dla mnie to trochę niebezpieczne, bo w sieci jest wielu hakerów którzy zabezpieczenia takiego systemu „obeszliby” bez mniejszych problemów.. Ale z drugiej strony to kolejny krok szkołu ku XXI wiekowi i to mi się bardzo podoba 🙂
Moim zdaniem takie rozwiązanie jest konieczne i w zasadzie dywagacja na temat tego, czy rozwiązanie takie będzie stosowane czy nie jest takie samo jak to czy będziemy korzystać z e-maili, czy nie, lub czy bankowość elektroniczna jest dobra czy nie.
Zdarzyło mi się popełnić dwa wpisy na ten temat: http://elearning-20.blogspot.com/2007/02/elektroniczny-dziennik-zastpi-paperowy.html
i
http://elearning-20.blogspot.com/2007/11/dzienniczek-ucznia-online.html
@Adek: wydaje mi się, że jeśli właściwie zaprojektuje się taki system to jak to nazywasz „obejście” nie jest takie proste.
Zauważ, że więcej pieniędzy ginie ze źle zaprojektowanych bankomatów, niż poprzez internet.
Zgadzam się z gospodarzem.Łatwo komuś wydać zarządzenie i myśli że już problem załatwiony,w myśl zasady:”powiedziane to zrobione”.Najwyższy czas,żeby nauczyciele przestali pozwalać sobie na wciskanie różnych zadań,bez odpowiednich narzędzi do ich realizacji.Mam wrażenie,że armia urzędników oświatowych/zmieniających się jak w kalejdoskopie/ wyobraża sobie,że poprzez uwikłanie nauczycieli w prace administracyjne,a raczej biurokratyczne,będziemy mieli lepiej wykształconą i wychowaną młodzież.Jakoś mało słyszę o zadaniach dla rodziców i przede wszystkim ich odpowiedzialności za postawy ich latorośli. Pozdrawiam
ubiegajcie się o jakieś dotacje i dostaniecie sprzęt i oprogramowanie:) pomysł jest świetny bo dla uczniów to też jest suuuper motywacja:)
na razie dostaliśmy dotacje na komputery w bibliotece – przy jednym nie da sie osiąść, bo źle zaprojektowali biurko; kolejny stale nie działa; drukarka działa od czasu do czas, jeśli akurat nie skończył sie toner; internet ma prędkość żółwia, a w dodatku średnio co pół godziny wysiada nam prąd..
Wioletto, naprawdę, nigdy więcej sprzętu za dotacje 🙂
świetnego myślenia uczy ten nasz system: proście i żebrzcie a może ktoś da za darmo, później błagajcie a moze da pieniądze na eksploatację. Tak więc młodzieży po co dawać coś od siebie, lepiej przecież całe życie łazić po urzędach i prosić o dofinansowanie. A jak, solidarnie, to solidarnie:/
Już widzę rodziców z jakiejś Pipidówki ( przepraszam) jak komunikują się ze szkołą i wychowawcą swego dziecka przez internet !
pomysł jest nie dokonca przemyslany, niektórzy rodzice nie maja zielonego pojęcia jak obchodzic sie z komputerami czy komórkami jak np moja mama, lub poprostu dziecko nie ma komputera w domu… w tym momencie elektroniczny dziennik zawodzi… ja nauke mam juz za soba i moja mama elektorniczny dziennik tez 🙂 pozdrawiam
Uważam, że taki dziennik mógłby funkcjonować. To by uczniów nauczyło, żeby przyznawać się o ocenach. Nigdy nie ukrywałam, żadnych ocen i nie mam zamiaru tego robić, więc w moim przypadku taki dziennik jest nie potrzebny.
W naszej szkole montują właśnie kamery. Trochę ich mało jak na potrzeby nowoczesnej szkoły. Proszę zastanowić się nad taką oto perspektywą. Kamera w każdej klasie filmuje przebieg lekcji. Dyrekcja nie musi hospitować. Nauczyciele- zmotywowani, starają się pokazać z najlepszej strony, więc lekcje prowadzą tylko metodami aktywizującymi. Uczniowie są aktywni. Cud – miód. Powstają przy okazji filmy, które można pokazać rodzicom jak np. ich pociecha czyta, jak buduje zdania i rodzice puchną z dumy jak balony. Na współnych zebraniach rodzice i nauczyciele, oczywiście przy udziale mlodzieży wypracowywują sposoby doskonalenia pracy opiekuńczo-wychowawczej. Też filmowane. Całość archiwizujemy dla wykorzystania w następnych latach, w innych szkołach i gdzie tylko się da. Po latach taka dokumentacja przyda się np. w kampaniach wyborczych lub w tzw. negatywnym „piarze”. Czy w takim scenariuszu potzebne dzienniki elektroniczne? Jak Wam się to usprawnienie podoba ?
Czesławie,
jest beznadziejne. Mam nadzieję, że żartujesz. Pozdrawiam, m_ko
Nie ma mowy. Pomysł ocen w internecie budzi we mnie dość duży lęk. Mam zwyczaj mówienia o ocenach ale nie koniecznie akurat w tym terminie, w którym ją dostane. Takie coś, uniemożliwiłoby mi odwlekanie powiedzenia o ocenie na jakiiś inny bardziej kożystny termin, a to zepsułoby humor nie tylko mnie. Są pewne dni, w korych poprostu nie należy mówić o złych ocenach np. imieniny czy urodziny albo przypadek bardzo złego natroju. Powiedzenie o czymś takim w innym dniu byłoby błogosławieństwem, a wprowadzenie takiego systemu sprawiłoby, że takie coś byłoby niewykonalne.
Argument, ze wielu rodzicow i tak nie umialoby korzystac z elektronicznego dziennika jest naciagany. Dotychczas nie mieli potrzeby korzystac z innternetu. Potrzeba aktywizuje, wiec wprowadzenie elektronicznej komunikacji miedzy rodzicami a szkola zmotywowaloby tych pierwszych.
Druge rzecz: w drugiej potedze ekonomicznej swiata, w ktorej wlasnie zdarza mi sie wychowywc dziecko, w Japonii, nie ma w szkolach publicznych takich udoskonalen. W prywatnych, owszem, funkcjonuje elektroniczna komunikacja. CZesne za te szkoly srednio 600-900 dol/mies.
Pracowałam w szkole społecznej, w której nie dość, że był dziennik internetowy (obok zwykłych papierowych), to obowiązywał także system punktowy (każda forma sprawdzania umiejętności miała przypisaną inną wartość liczbową możliwą do uzyskania). Wszystko jest do zrobienia. Teoretycznie po zakończeniu lekcji nauczyciel był zobligowany do wpisania punktów do internetu. W praktyce nikt z tym nie nadążał, zwłaszcza poloniści, którzy wystawiają w ciągu dnia sporo ocen (ja tak robiłam, miałam do tego cztery klasy, więc ocen było dużo). Co miesiąc przed dniem otwartym odbijaliśmy więc oceny z dziennika papierowego na ksero (oficjalnie zabronione), braliśmy do domu i kilka godzin czasem (system nie był idealny) klepaliśmy je do netu. Uff. Często zatrudniałam do pomocy męża:) Tak, przyznaję, roboty z tym było wiele, często w nerwach, żeby zdążyć uzupełnić; często uczniowie dopominali sie o wpisanie. Wpokoju naucz. był komputer z internetem, ale tylko jeden, a nauczycieli mnóstwo. Niemniej ten dziennik wirtualny to było udogodnienie dla rodziców. a także zabezpieczenie na wypadek zaginięcia papierowej wersji. Mimo wszystko do tej pory wspominam to jako nerwówkę i dodatkową prace, którą wykonywałam kosztem np. przygotowywania ciekawej lekcji. Tak, gdyby i dzienniki były elektroniczne, to miałoby swój sens.
Irino!
masakra!!! nie dość że na papierku to i elektronicznie! podwójna praca!
podziękuj serdecznie mężowi, że zgodził się pomóc….
a może o ile ten stystem byłby możliwy trzebaby zatrudniać specjalnie kogoś do wpisywania?
to jest dopiero kłopot
i napewno wiązało się z nerwami
gratuluję cierpliwości
Chciałem uspokioć mkmk.
Oczywiście żartowałem. Postraszyłem uczniów jednej z klas takim tekstem, bo w przeciwieństwie do uczniów Gospodarza, ja spotykam wielu, którzy strasznie czytają a przy próbie streszczenia tego co czytali, wykazują sie klasycznym analfabetyzmem funkcjonalnym.
Zazdroszczę Gospodarzowi uczniów piszących mądrze i poprawnie i do tego z podziwu godnym zaangażowaniem.
Co do techniki przekazu. Nie prościej byłoby przekazywać informacji techniką SMS, skoro nawet w kampanii wyborczej mozna ją wykorzystywać a wezwania dla strażaków OSP od dawna dokonuje się tą drogą ? Dla uproszczenia wykorzystałbym telefony uczniów. Oni mają je zawsze przy sobie i wreszcie zrobiliby z nich użytek.
Taaak… Koniecznie! Irino, patent z kserokopiami zrobionymi cichcem, skąd ja go znam??? A jeśli elektroniczna wersja się ziści, to będę wpisywać cztery razy: w zeszycie pod zadaniem + recenzja, po odpowiedzi pisemnej; w dzienniczku, bo takowe posiadają uczniowie mojej szkoły; w dzienniku papierowym i wreszcie w sieci. Każą, zrobimy, jeśli będzie taka kratka, tabelka, rubryka. A niby po co liczymy procentowo frekwencję? O czym świadczy w jednym miesiącu 92,7 a w nastepnym np. 90,2? O niczym, ale skoro jest taka tabelka…
Czesławie,
pomysł z smsami jest sensowny. Swego czasu korzystałem z serwisu, który codziennie przesyłał na moją skrzynkę mailową zestaw 3 oryginalnych słów angielskich (www.ang.pl) i to rzeczywiście działało – uczyłem się ich. Chętnie subskrybował bym takie smsy, nawet nie wiem, czy jest gdzieś taka usługa. Pozdrawiam
Polu:) powodzenia i wytrwałości:)
Jak najbardziej ma Pan rację, ale istnieje już możliwość prowadzenia dziennika tylko elektronicznego. Z pewnością, takie zmiany w szkole nie przyjdą z roku na rok, ale społeczeństwo sukcesywnie zmienia mentalność i sądzę, iż jest to tylko kwestia czasu. Możliwości jakie daje nam obecnie technologia, są praktycznie nie ograniczone. Rozwiązanie, które rozwijamy od kilku lat jest zupełnie innowacyjne. Produkt jest dofinansowany, przez co koszty naprawdę nie wielkie.
Polecam zapoznać się z ofertą: http://www.e-dzienniki.net