Uczeń do złowienia
Szkołom, które mają za mały nabór, grozi likwidacja. Nie ma zmiłuj się. Gmina nie weźmie pod uwagę, że szkoła jest z tradycjami albo że kiedyś waliły do niej tłumy. Likwiduje się wszystkie placówki, do których nie ma chętnych. Tylko żywy uczeń w liczbie ok. 30 na każdą klasę gwarantuje, że szkoła przetrwa. Gadajcie więc, co chcecie, ale najważniejszym celem nauczycieli jest mieć co roku nowy narybek.
Tyle wysiłku przeznacza się na przyciągnięcie tego narybku, że dla starych ryb niewiele zostaje. Być może obecni uczniowie czują się zawiedzeni, może nawet zrobieni w balona, ale przecież na ulotkach reklamujących szkołę była notka, że produkt może się różnić od tego na zdjęciu. I zwykle się różni. Miało być 20 kół zainteresowań, a jest 10. Miał być luksusowo wyposażony kompleks sportowo-rekreacyjny, a jest sala, która grozi zawaleniem, więc nie wolno w niej tupać ani biegać. Miał być dostęp do Internetu, i jest, ale tylko dwie godziny dziennie na trzech stanowiskach. Miały być wymiany międzynarodowe, ale ich nie ma, bo to był żart. Może w mojej szkole nie jest aż tak dramatycznie, ale też oferta reklamowa różni się od faktycznej. Uczniowie się zapisali, więc cel został zrealizowany, czas zająć się przygotowaniem oferty dla następnego rocznika gimnazjalistów, aby wiedzieli, że nasza szkoła jest najlepsza.
Być może robimy dobrze, a być może źle. Nie znam się na zasadach marketingu szkolnego. Znam tylko zasadę, że po kupieniu produktu naturalną reakcją jest frustracja spowodowana lękiem, że może źle zrobiliśmy. Ja sam po kupieniu samochodu byłem radosny tylko w salonie, ale już następnego dnia wieczorem dopadły mnie wątpliwości. Czy podjąłem dobrą decyzję, wybierając akurat ten model? Raczej złą, prawda? Tyle jest lepszych samochodów i nawet tańszych. Frustracji pozbyłem się jednak już następnego ranka, gdy w prasie zobaczyłem mnóstwo reklam mojego samochodu. Od razu mi się lepiej zrobiło, że ja już mam ten najlepszy z możliwych samochód. W ogóle czułem, że to była reklama dla mnie, czyli dla klienta, który już zapłacił. I w związku z tym wydaje mi się, że jednak część naszego przekazu reklamowego powinniśmy skierować do obecnych uczniów. Obecni uczniowie czują się zaniedbani, widząc, że nauczyciele myślą już o łowieniu kolejnego rocznika kandydatów. A na obecne klasy od razu narzekamy. Tak nie powinno być. Nie wolno krytykować pierwszaków, a raczej doceniać za dokonany pół roku temu wybór. Przydałaby się jakaś akcja na rzecz obecnych uczniów. To mogłoby dobrze wpłynąć na ewentualnych kandydatów do naszego liceum. Nic przecież lepiej nie przekona do szkoły, jak widok, że tu się szanuje uczniów. W serwisie zaoferowano stałym klientom wymianę opon za darmo. Może by tak wprowadzić tydzień niepytania dla wszystkich, którzy już 100 dni są naszymi uczniami?
Komentarze
Treść ulotek to oczywiście kit, ale najwięcej powinna mówić o tej szkole forma ich dytrybucji na targach edukacyjnych! Co roku dyrektor puszcza nielegalnie grupę uczniów, żeby po cichu przed obsługą hali, rozdawała zainteresowanym ulotki – tak przecież jest taniej, nie trzeba płacić za stanowisko. Oczywiście, ukraść jest taniej niż kupić. Jak uczniowie zostali złapani to dyrektor udał głupiego (udał?), a za rok wysłał znowu taką samą nielegalną grupę… I jak tu wymagać od uczniów, żeby nie ściągali, skoro dyrektor robi to samo, tylko na większą skalę…
mkmk kapitalizm jest, nawet na rynku szkolnym. Trzeba sobie radzić, a wykorzystywanie podwładnych ponad miarę to przecież jeden z pierwszych wynalazków twojego ukochanego systemu wolnorynkowego.
Na marginesie: Dobrze chociaż że przestaliśmy gadać o dyrektorze – to nie jest osoba godna naszych wielogodzinnych rozważań.
Ad rem: Co do wyboru liceum – to wciąż wybór kota w worku. Nie wiemy – idąc do liceum – jakie ono naprawdę jest. Informacja powinna być lepsza. Ale to pociąga za sobą kontrolę szkół ponadpodstawowych. I teraz stawiam pytanie czy jest na to zgoda czy nie?
Widzę Kozioł masz potężną wiedzę o systemach wolnorynkowych.
W Polsce to dopiero pierwsze lata, gdy szkoły w ogóle reklamujemy, chcemy zachęcić i zagarnąć właśnie do nas najwięcej uczniów. Jako takiej rywalizacji nie mamy jeszcze wpojonej, nie jesteśmy do niej przyzwyczajeni, więc i nie znamy się zbyt dobrze. Obecnie mamy etap kosmicznych obietnic, a potem rozczarowanie (w polityce znamy ten system już od dawna). Myślę jednak, że z czasem ta nieprawidłowa rywalizacja przekształci się w całkiem sensowną i szkoły zachęcać będą rzeczywistą – nie zmyśloną ofertą, choć oczywiście nadużycia i nadinterpretacje nie znikną. Bardziej liczyć się będą ci, którzy coś mają, a więc bardziej dążyć do posiadania będą też inni – będzie to większa motywacja do rozwoju w szkołach.
Będą z tego plusy, ale musimy poczekać na ukształtowanie się zdrowej rywalizacji, zdrowej konkurencji na której zaczną zyskiwać uczniowie.
Prosiłabym pana profesora o to by zamienił swoje piękne słowa w czyny…
mkmk jasne, jak stąd do Indochin 🙂
Gospodarzu, taki stan, to szok pozakupowy. Każdego to dopada, im wieksza kasa, tym wiekszy szok. Życzę wielu takich szoków.
Rodzice i uczbniowie razem biora udzial w wyborze szkoly-jesli oczywiscie jest taka mozliwosc wyboru. Szkoly tymczasem powinny reklamowac sie zaslugami w „produkowaniu” absolwentow sukcesu. Mianowicie, ulotki o kolkach zainteresowan, programie zainteresowan po godzinach lekcyjnych to nie jest glowny magnes dla zainteresowanych szkola uczniow. Rodzice bardziej brali by pod uwage tzw. wyniki nauczania- jest to np. wynik panswowych egzaminow maturalnych-srednia ocen w zestawieniu z innymi szkolami w okregu. Ilosc kandytatow zdajacych egzaminy na studia lub ilosc absolwentow zdobywajacyh osiagniecia w rozmaitych konkursach , olypiadach, zawodach sportowych itd. To czego oczekuje sie w kapitalizmie- to sukces szkoly, ktory jest liczony w wymiernych jednostkach, ktore mozna porownac z innymi szkolami o podobnym profilu.
Szkoly „produkujace” miernote to siedlisko problemow, nieudolnosci zarowno zespolu uczacego jak i uczniow danej szkoly.
Informacje o szkolach powinny byc dostepne w internecie dla kazdego potencjalnego ucznia i zainteresowanych rodzicow. Ulotki to strata zasobow energetycznych i zasmiecanie srodowiska.
Jak z tego widać szkoły liznęły zaledwie zasady marketingu. Nie wiedzą, że w zasadzie nikt nie czyta ulotek, niewielu zagląda na stronę www szkoły, a i to nie czyta reklam ale patrzy się jakie szkoła ma osiągnięcia. Najważniejszym źródłem informacji są uczniowie, zarówno ci obecni jak i byli.
Poczytajcie ostatni numer Polityki – Raport : Co trzeba umieć w XXI wieku.
Dostarcza materiału do przemyślen . I może przedyskutujmy od nowa parę poprzednich „postów”
Sztuka się liczy i to za wszelką cenę. Ceną jest też niepowodzenie szkolne uczniów przyjetych do liceum czy technikum, których możliwości ledwie wystarczają na szkołę zawodową. Część z nich mogłaby prawdopodobnie wykształcić się w dobrym zawodzie gdyby nie ambicje rodziców i zgarnianie „sztuk” przez licznie powstałe szkoły średnie. I nie marketing tu się liczy a przyjmowanie uczniów, którzy w innej szkole nie mieliby szans. Oczywiście można mieć nadzieję, ze po kilku latach liczba zdających maturę będzie jednym z wyznaczników jakości nauczania w takiej szkole, ale wielu nauczycieli i dyrektorów podchodzi do tego ”… i jakoś to będzie „. Ale znam też przedszkola, które zgarniają niemal niemowleta, byle grupa powstała!
mkmk: Dobrze że napisałeś jak to działa, teraz już wiem dlaczego na targach nie mogłam znaleźć stoiska 21. Ale grupa, jak mówisz, nielegalnie rozdających ulotki przed halą z kolei mnie nie znalazła. Wracałam z targów zawiedziona, że nie poznałam oferty liceum, które mnie najbardziej interesowało. Na szczęście potem ktoś mi doniósł o drzwiach otwartych… no i jestem.
Jak na mój gust piękne slogany to są na ulotkach każdej szkoły. Ale czytając je uwaznie, można wiele wyczytać między wersami…
Oczywiście bardzo dobzre byłoby gdyby szkoła miała stanowisko na targach edukacyjnych, ale z drugiej strony, wiadomo, że wazniejsze jest np. zorganizowanie fakultetow i zajęć dodatkowych, więc jesli juz trzeba z czegoś zrezygnować…
cassandro,
szkoła nie dystrybuowała ulotek PRZED halą, tylko W hali! Przed halą byłoby w porządku…
Olusuia,
rozróżnijmy nie posiadanie stanowiska (nic w tym złego), od nielegalnego rozprowadzania ulotek, bez zgody właściciela hali i do tego przez uczniów za namową dyrektora…