Biskup dyplomowany
Chodziłem od kilku dni tak pokręcony, jakby mnie mieli wyświęcać na biskupa – straszne robiłem zamieszanie. A wszystko przez to, że szykowałem się do egzaminu na nauczyciela dyplomowanego. Udało się, zdałem. Zrobiłem to ad maiorem Dei gloriam, chociaż niektórzy twierdzą, że dla podwyżki.
A teraz część oskarowa. Dziękuję żonie, że mnie wspierała, a córce, że nie przeszkadzała – miłość rodziny to podstawa. Dziękuję dyrektorowi, że mnie zachęcił do rozpoczęcia stażu i zaakceptował sprawozdanie – bez pomocnej dłoni szefa daleko bym nie zaszedł. Dziękuję koleżankom i kolegom w pracy, że wyjaśnili, jak to się robi. Dziękuję uczniom, że nie rzucali kłód pod nogi, lecz współpracowali. Dziękuję ekspertom i całej komisji, że spuściła kurtynę milczenia na moje wady, a doceniła zalety.
Zostałem przyjęty do elitarnego grona biskupów oświaty. Może zostanę papieżem. Wszystko zależy od żony, córki (rodzina zawsze na pierwszym miejscu), dyrektora, całej rady pedagogicznej, uczniów i konklawe, które wybiera profesorów oświaty. Nadzieja umiera ostatnia, zrobię wszystko, tzn. poświęcę się, aby zostać papieżem. Wznoszę toast za pomyślność polskiej edukacji i lepszy los nauczycieli.
Komentarze
brawo!:D
WIELKIE GRATULACJE! Życzę dalszych sukcesów i powodów do dumy.:)
Prosze jednak nie zapominac o słowach Św.Augustyna: „Biskup to tytuł służby a nie zaszczytu!”
pozdrawiam serdecznie
Szczere gratulacje! …i co z tego, ze dla podwyżki. Brawo za oskarową laudację. Życzę sukcesów i gorąco pozdrawiam.
Gratulacje 🙂
Z wielką przyjemnością czytamy takie wpisy.
Szczerze i serdecznie dołączamy nasze gratulacje.
Serdecznie gratuluję! Jak dla mnie jest Pan już od dawna PROFESOREM OŚWIATY!
Gratuluję! Naprawdę szczerze. Sznowny Gospodarz troszeczkę nas kokietuje, bo podwyżka to ważny powód awansu. Niestety MEN dąży do spłaszczenia płac, zatem pewnie wszysko skończy się tak jak z osławioną specjalizacją.
Gratuluję. 🙂
Gratluję, nie ma się co wstydzić że bodźcem do rozwoju jest również większa wypłata. To jest istotny czynnik w każdym zawodzie. Nauczmy się myśleć ekonomicznie, w końcu nie da się żyć samym powietrzem i satysfakcją z wykonywanej pracy.
Pozdrawiam
Dawno mnie tu nie było, ale przeczytałem o dyplomowaniu na blogu prof. Śliwerskiego i pomyślałem, że skoro się Pan w końcu zdecydował dyplomować, to może jednak już Pan nie będzie w kółko narzekał i krytykował, a kryzys w motywacji do pozostania w zawodzie Panu minie.
Subskrybuję sobie ponownie i będę obserwował.
Witamy w gronie biskupów. 😀 Pozdrawiam i gratuluję.
Gratulacje:)
No Panie kolego gratuluję! Zrobił Pan całą masę kwitów, nikomu do niczego niepotrzebnych. Swoją pracą, a raczej pracą drukarki, zalegalizowazł Pan istenienie „ekspertów MEN”, teraz tylko czekaj PAn aż MEN PAna oszuka. Na podwyżkach, na maturach. A byłbym zapomniał; czy jako dyplomowany będzie Pan LEPIEJ UCZYŁ? P.s. Nie słyszałem żeby ktoś „nie zdał egzaminu”, więc raz jeszcze gratuluję tak oryginalnego osiągnięcia.
Gratulacje. Ale i prośba zarazem. Proszę napisać czy na Pański dorobek uzyskany w okresie stażu rzucili się kuratorzy lub dyrektorzy szkół? Czy jest nadzieja, że zostanie wykorzystany dla pomyślności polskiej edukacji i poprawy losu polskich nauczycieli?
Z mojej teczki (segregatora) wypieli sprawozdanie i coś tam jeszcze a resztę zabrałem sobie do domu …i trzymam jak trofeum jakieś cenne.
Brawo
Teraz byle do emerytury czy jednak nie??
Proszę uważać, zeby od tej podwyżki nie przewróciło sie panu w głowie:))
Tak poważnie to szczere gratulacje choć nie wierzę, że zrobił to pan dla chwały ani tym bardziej dla pieniędzy.
Najfajnieszy komentarz, jaki przeczytałam w związku z awansem, brzmiał: „a drzewa przerzedzają się”, fakt- drukarki padają, laptopy się zawieszają, komp wypluwa z siebie dziesiątki stron w nowomowie oświatowej.Przerzucamy słowa: ewaluacje, osiągnięcia, plany. Dla mnie najważniejszą rzeczą po awansie było to,że mogę normalnie robić różne rzeczy bez potrzeby ich opisywania i dokumentowania.
Uważałam, że dawno powinien być Pan dyplomowany z urzędu, mając w dorobku książki- w tym metodyczne- i artykuły. Jednak to niemożliwe.
Mada ma rację w ostatnim zdaniu, ja czułam podobnie. Wreszcie mogę angażować się tylko w to, co chcę (lub nakaże dyrekcja- ale ona traktuje dyplomowanych z estymą).
Gratuluję zdecydowania się i sporządzenia osławionej teczki – bo to najbardziej irytujące wewnętrznie. A sam tzw. egzamin warto przeżyć (rzadko ma się już okazję być przepytywanym przez kilka osób).
Szanowni Państwo,
dziękuję.
DCH
PS: Panie Czesławie, nikt na nic się nie rzucał, ale wszystko jeszcze być może.
Gratulacje!
Po awansie dostałam komputerowstrętu. Najwspanialszą rzeczą jednak jest to, że można wreszcie przestać opisywać i dokumentować pracę ( koniec z papierkolandią!) i dzięki temu sprawia mi ona więcej satysfakcji. Całkowicie zgadzam się z Madą. Jeszcze raz gratuluję! 🙂
A ja qrczę, postanowiłem w ramach osobistego wkładu w walkę z ocieplaniem się klimatu, zaoszczędzić trochę drzew i nie POWIELAJĄC czy DRUKUJĄC bzdetów kotletów dla MEN i synodu nieudaczników zawodowych (kto w urzędniki – ten robi uniki), nie „podchodzić” do wzmiankowanego egzaminu.
Czekam na UCYWILIZOWANIE się „procesu dyplomowania belfrów”. A cóż to moje marzenie (na razie jako idea fix) oznacza?
Internet jest wystarczającym medium, abym całej tę FURY nauczycielskich wypocin nie drukował lecz zaklął w binarnym kodzie wypalając płytkę CDR lub gdy jestem super płodny (czytaj – belfer z rozmachem twórczym) – na płytkę DVD.
I tyle.
PS
Nie potępiam Szanownego Właściciela Blogu. Po prostu czekam!
Mimo widzenia drogi do awansu zawodowego jakże odmiennie, gratuluję!
Profesury przyszłej także. Nie trzeba papierami obracać dla jej uzyskania. Będzie to działo się w tle. A drzewek ubywało będzie, oj będzie.
z tego co jest mi wiadome a jest dobrze wiadome to, ze nie sa wymagane jak wczesniej 100kg teczki. prosze poczytac przepisy Szanowni. komisji trzeba przedstawic sprawozdanie ze stazu i wsio…….oczywiscie mile widziane sa kolorowe karteczki,ale formalnie nie jest to konieczne!
gratuluję 🙂
Gratuluję! Z lekkim opóźnieniem, ale szczerze!
Gratuluję samozaparcia. Gdy byłem młodszy, to robiłem kolejne stopnie specjalizacji. Jednak przepis ‚na dyplomowanego” przekroczył próg mojej belferskiej wrażliwości i z uporem maniaka nie robiłem go aż do emerytury, choć mi wszyscy mówili, że jestem głupi, bo to trzy stówy miesięcznie dodatkowo. Wolałem je zarobić na korepetycjach, bo to przynajmniej służyło jakimś wyższym celom, niż udawadnianie na papierze, że jestem coś wart.
właśnie przeżywam”teczkę”.
mam ją za 3 dni oddać.
nie jestem w związkach to odpada mi 10 pkt.
pytam – co się liczy: kompetencje i umiłowanie zawodu czy zaangażowanie partyjno-związkowe???????