Komu potrzebne są oceny?
Wystawiam oceny uczniom klas maturalnych. Jedni walczą o wyższy stopień jak lwy, a innym jest obojętne, co będą mieć na świadectwie. Dla tych ostatnich liczą się tylko wyniki matury.
W najstarszej klasie są nie tylko przedmioty maturalne, ale także wszystkie inne. Jak komuś zależy na ocenach, musi uczyć się tego, czego nie będzie zdawał na egzaminie. Po co? Dla papierka, jakim jest świadectwo ukończenia szkoły średniej?
A jednak uczniowie chcą mieć piękne świadectwa. I trzeba to uszanować. Widocznie są ambitni. Jednak zamiast poświęcić czas na naukę przedmiotów maturalnych, zakuwają rzeczy zbędne. Czy to wina uczniów, że nauka takich przedmiotów nie kończy się w klasie pierwszej czy drugiej, tylko trwa do ostatniego dzwonka. Dlaczego w klasie najwyższej nie mogą być tylko przedmioty, które są na egzaminie?
W procesie rekrutacji na studia nikt nie patrzy na świadectwo ukończenia szkoły. Liczą się tylko wyniki matury. Dla kogo w takim razie jest to świadectwo? Po co wystawia się oceny, które nigdzie się nie liczą?
Komentarze
Dla własnych dzieci. Póki są małe, można im gebę zamknąć rzuceniem na stół kolekcji świadectw od przdszkola do matury i powiedzieć: szukaj tu czwórki, matole!
Jak już trochę podrosną to z wielką wprawą nabywają talentu wynajdowania jedynek w samym życiorysie Szanownego Tatusia i papierkowe świadectwa przestają je obchodzić. A o własnych dzieciach wtedy jeszcze nie myślą. To własnie maturzyści. 😉
Nie rozumiem tego fragmentu o zakuwaniu rzeczy zbędnych. W zeszłym roku nie były zbędne, a teraz przed maturą nagle takimi się stały? Nie ma sensu uczyć się innych przedmiotów niż te zdawane na egzaminie maturalnym? Może w ogóle nie ma sensu chodzić do szkoły – wystarczy zakuć polski, matmę, język obcy na miesiąc przed egzaminem;)
Oceny są potrzebne urzędasom jako widoczny efekt Pańskiej pracy … 😉
Czy szkoła to kurs przedmaturalny, czy też instytucja, która ma pomóc w zdobyciu WIEDZY, poszerzyć horyzonty, stymulować rozwój intelektualny młodego człowieka i jego umiejętność samodzielnego myślenia? Czy wiedza nie jest już wartością samą w sobie? Czy koniecznie musi być przydatna, bo inaczej jest nieważna?
Z tego tekstu bije niestety pogarda dla uczniów ambitnych. Oni się nie uczą, oni zakuwają. Oni nie chcą wiedzieć więcej i nie chcą potwierdzenia własnej wiedzy, oni chcą papierka potwierdzającego, że wykuli rzeczy zbędne. Ja przepraszam, ale nie chciałbym, żeby ktoś taki uczył moje dziecko. Zresztą, będzie Pan miał za dwa lata takich nowych maturzystów, tych, co nie będa wiedzieli żadnej rzeczy zbędnej, bo idą już tym programem, który ma ich pozbawić całej zbędnej wiedzy. Tyle że obawiam się, że dla nich rozmowa z Panem o rzeczach zbędnych do egzaminu okaże się całkowicie zbędna, jeśli nie niemożliwa. Liceum będzie rokiem kończenia na chybcika programu gimnazjum i dwoma latami kursu przedmaturalnego. Chyba nikt nie spodziewa się, że młodzież będzie Was traktowała inaczej niż instruktorów kursu na prawo jazdy?
„Dlaczego w klasie najwyższej nie mogą być tylko przedmioty, które są na egzaminie?”
Bo celem nauki nie jest egzamin.
Egzamin tylko sprawdza wiedzę i umiejętności.
Jakby go nie było straciłby Pan sens przychodzenia do szkoły?
Już ze cztery lata to Panu tłumaczę a Pan nic. Na złość mi Pan robi?
Może już od pierwszej klasy zostałyby tylko przedmioty, ktore są na egzaminie? Postuluje również wykreślenia jęz.polskiego z zestawu przedmiotów obowiązkowych na maturze. W końcu uczeń, który ukończył gimnazjum udowodnił, że potrafi porozumiewać się mowa polską, będzie więc mógł poświęcić swój cenny czas na studiowanie dwóch , trzech przedmiotów przez trzy lata. Tylko taki drobiazg nazwa : liceum OGÓLNOKSZTŁCACE nieco myląca. To fajnie ,że zarzuca pan ostatnim przyzwoitym nauczycielom, że do końca wymagaja chociaz pewnego minimum ze swojego przedmiotu, zamiast po prostu postawić uczniom oceny już na początku trzeciej klasy…
Nie napiszę nic nadto że po analizie tekstów autora (kilka jest tylko podpisanych przez autora lecz nie należą do niego) sugeruję autorowi skonsultowanie się z naprawdę dobrym terapeutą i zaprzestanie nauczania jeśli takowe autor prowadzi jak sugerują teksty. W najbliższym czasie z 99% prawdopodobieństwem wyniknie z tego kryzys trudny do opanowania. Piszę to z uwzględnieniem całej mojej wiedzy i doświadczenia zawodowego.
„zakuwaja rzeczy zbedne”. To szkola uczy rzeczy zbednych? Zawsze tak twierdzili uczniowie; dobrze ze Pan Nayczyciel to potwierdza
Cóż…….. jedna umiejętność już jest w zaniku, co widać po wpisach powyżej, umiejętność czytania ironii. A może to już sarkazm…….
Dil-se: Biorac pod uwage ilosc urzedowych nonsensow obecnych w naszej rzeczywistoci, mozliwosc odroznienia irinii od nie- ironii jest znikoma
Sam jestem maturzystą i w ostatniej klasie nie mam tak dużo przedmiotów , które uznałbym za nieprzydatne. Nieprzydatne było to co było wcześniej …
Dil-Se 18 kwietnia o godz. 17:05
„Cóż??.. jedna umiejętność już jest w zaniku, co widać po wpisach powyżej, umiejętność czytania ironii. A może to już sarkazm?”
A nuż mi się uda…szkoda byłoby stracić okazję i nie zapytać…
Dil-Se, może ty wiesz, może ty znasz…podsuń mi proszę nazwę jakiegoś dobrego,- w sensie posługującego się inteligentnym humorem, polskiego kabaretu z ostatnich, no powiedzmy 20 lat. Ja muszę mieć pecha, bo co spróbuję to potem mam niestrawność.
To, co uprawiają znane mi popłuczyny z kabaretu i poczucia dobrego smaku to formuła „kpina z kpiny z kpiny z kpiny i gdzieś na dziesiątym poziomie z rzeczywistości”.
Długo tłumaczyłem sobie, że to moja wina. Że skoro nie rozumiem, to musi być to wina mojego prymitywizmu. Nie chwytam europejskiego, unijnego, nowocześnie – polskiego dowcipu współczesnego. Bo dla mnie ta poddziesięciopoziomowa rzeczywistość też jest kpiną. Z normalności.
Pan Chętkowski to dla mnie taki współczesny, polski kabareciarz. Taką przyjął konwencję. Ja się kompletnie gubię – już to pisałem.
Gdzie jest ironia? Gdzie jest sarkazm? Gdzie jest histeria? Na czym mu zależy? Po co pisze bloga? Po co prowokuje? Czy prowokuje? Kiedy prowokuje a kiedy pisze serio? Dlaczego Jego wpisy wyglądaja tak, że jeden akapit na serio a następny w satyryczne prążki? Czy pisząc o swoim miejscu pracy bez takiej konwencji nie można, bo sie ludzie poobrażają?
Dil-Se, nie musisz wszystkiego wiedzieć. Ale z tym dobrym, współczesnym, polskim kabaretem to pomóż, bo inaczej pomyślę, że młode pokolenie „robiące w satyrze” to debile a skoro „rynek to popiera” to taka sama jest ich widownia.
Cóż „w czym problem” chyba Ci nie pomogę…….. może nasz sejm….
A tak na serio: przedmioty ważne/nieważne to sama nie wiem. Z jednej strony ma dusza łka za czteroletnim, starym liceum, po skończeniu którego można było zdawać na dowolne studia, a nawet zmienić je w sposób diametralny (mam wśród osobistych znajomych profesora literaturoznawcę po technikum chemicznym jednego, dr hab literaturoznawcę po liceum zawodowym przyfabrycznym i wybitnego dr hab filologa klasycznego, który jako pierwsze skończył studia medyczne). Ale z drugiej strony…… jak sama teraz wchodzę do klasy III liceum i zaczynam lekcję 45-minutową z 19-stolatkami siedzącymi w ławkach i „bawiącymi” się w szkołę, to czuję, ze jest to najlepszy kabaret w Polsce.
Po co te oceny…itp? Te z pozoru banalne pytania pana Darka mocno dotykają bardzo ważnego problemu całej edukacji w Polsce.
Dokładnie te same wątpliwości przedstawił mi mój syn w I klasie Liceum i to całkiem niedawno.I co mu odpowiedziałem? Ano tak:Synu ,powalcz trochę o dobre stopnie ,bo coś ci w głowie zostanie i jak ewentualnie skończysz studia w Polsce, to na przykład podczas pracy na zmywaku w Londynie będziesz miał o czym dyskutować ze swoimi współpracownikami z innych krajów.Nie zapominaj zwłaszcza o językach obcych.Moje słowa poparła córka ,która ukończyła politechnikę
i jako mgr inż. nieźle sobie radziła w McDonaldzie w centrum stolicy Anglii.Dodała jeszcze,że pracowała tam z panem z Litwy,który miał doktorat z politologii.Syn nic nie odpowiedział ,ale zauważyłem ,że długo nad tym myślał a później zaczął wkuwać o ilości bydła w pampie argentyńskiej ,liczbie hektarów upraw soi w Brazylii i tonach saletry w Chile.Dostał dobrą ocenę.Prosta motywacja chwilowo pomogła.
plank 19 kwietnia o godz. 10:19
„Moje słowa poparła córka ,która ukończyła politechnikę
i jako mgr inż. nieźle sobie radziła w McDonaldzie w centrum stolicy Anglii.”
???
To by było podsumowanie córki jako „mgr inż.”
„Dodała jeszcze,że pracowała tam z panem z Litwy,który miał doktorat z politologii.”
A to z kolei jest zupełnie logiczną prawidłowością. Albo zostajemy politykiem i pływamy w pieniądzach ukradzionych podatnikom, albo podpinamy się pod „pozarządowe” ale bardzo iteresowne organizacyjki, z reguły lewackie praczki pieniędzy „niewiadomego do czasu” pochodzenia albo uczciwie pracujemy podając frytki.
” Jednak zamiast poświęcić czas na naukę przedmiotów maturalnych, zakuwają rzeczy zbędne.”
Przeraża mnie takie twierdzenie nauczyciela, dla którego celem nauki jest jedynie zdanie matury. Zawsze uważałem, że poloniści maja raczej ograniczone horyzonty, to zdanie jedynie mnie w tym utwierdza.
Jak widać teksty Gospodarza nie są pozbawione wdzięku, skoro tyle tu komentarzy. Kontrowersyjnych. A o to przecież chodzi, by wzbudzić emocje, dać upust swoim przemyśleniom. Proza w eksplozji talentu.Pozdrawiam.
Jako ubiegłoroczna maturzystka, nie zgadam się ze stwierdzeniem, że oceny na świadectwie do niczego się nie liczą. Liczą się dla ambitnych młodych ludzi, którzy chcą być wynagrodzeni przez nauczycieli za swoją ciężką pracę przez 3 lata nauki w LO. Sama zabiegałam o jak najlepsze końcowe wyniki i wcale nie przeszkadzało mi to w nauce do matury. Dodatkowo uważam, że nie można ograniczać nauki przedmiotów ogólnych już w I klasie, ponieważ ja sama do oddania deklaracji maturalnej wahałam się jakie wybrać i niekoniecznie muszą to być przedmioty wpisane w profil klasy.
@Studentka
A Murzyni w Afryce za perkaliki sprzedawali złoto, niewolników, drogie kamienie, czasem swoje ziemie etc.
Oceny w liceum to takie szkolne perkaliki … 😉 Kto tego nie rozumie, za mądry nie jest!!!
Jestem ubiegłorocznym maturzystą; moje liceum tak zorganizowało naukę, że w ostatniej klasie mieliśmy tylko przedmioty maturalne, ale byliśmy (na to wygląda) wyjątkiem.