Karuzela z krzyżem
Od kilku dni nie zadzierałem głowy, więc nie zauważyłem, że z mojej sali lekcyjnej zniknął krzyż. Wczoraj jednak omawiałem lekturę, w której pojawia się nazwa „krucyfiks”. Ponieważ ze zrozumieniem nazw różnie bywa, chciałem zapytać uczniów, czy ten krzyż – tu spojrzałem na ścianę – to krucyfiks. Patrzę, a krzyża nie ma.
Z tego powodu naszły mnie wspomnienia. W czasach PRL zdarzało się, że uczniowie wieszali krzyż w salach lekcyjnych, a nauczyciele udawali, że tego nie widzą. W końcu wchodził taki belfer, który widział. I albo się uśmiechał porozumiewawczo do uczniów, albo gromił wzrokiem, wygłaszał kazanie i pytał, kto to zrobił. Okazywało się, że nikt. Następnego dnia krzyża już nie było, po jakimś czasie uczniowie po kryjomu wieszali, i tak w koło Macieju.
Teraz jest tak samo, tylko role się odwróciły. Pracownicy szkoły wieszają, uczniowie zdejmują. Przez jakiś czas niektórzy nauczyciele udają, że nie widzą braku krzyża. W końcu jakiś belfer zauważa, że nie ma, więc każe powiesić. Młodzież się wymiguje pod pretekstem różnych chorób, które wykluczają wchodzenie na krzesło, ławkę, drabinę. Krzyż wiesza więc zbulwersowany nauczyciel, a po jakimś czasie ktoś zdejmuje. I tak w koło Macieju.
Krzyż to całkiem dobry powód, aby się buntować przeciwko szkole. Różnica między dawnym buntem a dzisiejszym jest taka, że obecnie uczniowie organizują się, piszą petycje do władz, wzywają na pomoc opozycyjnych polityków. Tak zrobiono miesiąc temu chociażby w łódzkim Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 4 (zob. info). W moim liceum, całe szczęście, zdejmowanie i wieszanie krzyża odbywa się po Bożemu, tzn. nikt nic nie wie. Wieszają pracownicy, a zdejmują krasnoludki.
Komentarze
Polecam zamiast zdejmować krzyż, dowiesić inne symbole religijne, żeby ekumenizm na ścianach zapanował. Wtedy zobaczymy kto zdejmie, ksiądz się odważy?
Jakieś takie … , chyba cienkie?
Wesoło mi się zrobiło po przeczytaniu tego wpisu 🙂 Oczywiście w sejmie krzyż powiesiły też krasnoludki, choć to bardzo wysoko jak dla nich i jeden z krasnali prawie spadł ze strażackiej drabiny, na której stał.
Ale temat wszechobecnych krucyfiksów wcale nie jest taki wesoły…
„Wieszają pracownicy”
Ale własciwie dlaczego wieszają? Czy rozporządzenie z 1992 roku nie mówi przypadkiem o tym, że krzyż „może” wisieć? „Może” to nie znaczy to samo, co „musi”.
Poza tym jest całkiem możliwe, że „jedna młodzież” zdejmuje a „inna młodzież” zaraz chciałaby powiesić spowrotem. Młodzież bywa bardzo pryncypialna i bardzo lubi się sprzeciwiać autorytetom. Jedni będą chcieli krzyża także na matmie a drudzy na żadnej lekcji. Jedni zgodzą się, aby go wieszać tylko na czas trwania lekcji religii – gdyż tych właśnie osób i tak i tak wtedy w klasie nie będzie, a inni będą się dla zasady (cała szkoła jest państwowa) sprzeciwiać nawet temu. Takie to kwiatki zawdzięcza polskie szkolnictwo konkordatowi. Nie lepiej przenieść lekcje religii do budynków parafialnych a w szkołach publicznych zdjąć krzyże ze ścian?
Ściany gabinetu polonistycznego wytapetowałbym dużymi, kolorowymi powiększeniami stron „Psałterza floriańskiego” oraz „Księgi henrykowskiej”. Tak to już jest, że tematyki chrześcijańskiej nie da się oddzielić od polskiej kultury i sztuki nawet gdyby jakiś nawiedzony lewak-ateista bardzo chciał, ale w moim pojęciu należy oddzielić samą katechizację od szkoły publicznej.
Wiadomo, że bardzo niewiele osób może „na własne oczy” zobaczyć oba zabytki, ale w dzisiejszych czasach możemy sobie wydrukować ich skany zrobione w wysokiej rozdzielczości i do woli sylabizować – jak nam starczy ciepliwości – najstarsze ślady jezyka polskiego.
🙂
Rzeczywiscie mamy jednak madra mlodziez, ktora wie, ze szkola to nie miejsce na krzyze. Jak sie jeszcze bardziej wycwani, to w kosciolach zacznie wieszac orly, bo kosciol tak sie chwali, ze jest POLSKI.
Pozdrawiam.
Wygląda na zmęczonego, jak zdjęty z krzyża. Z kobiecego.
Tak pisał prof. Sztaudynger, i rzeczywiście, w tej lapidarnej fraszce niewątpliwie oddał całą głębie myśli – człowiek urobi się czasem jak jakiś dzięcioł, siódme poty z siebie wyciśnie.
Jaka głęboka myśl tkwi w głowach dziobasków ściągających krzyż w klasie p. Gospodarza? Nie wiadomo. „Pipeprzyć – nie kradnij”? „Pieprzyć – nie zabijaj”? „Pieprzyć – miłuj brata swego, jak siebie samego”? Po antyklerykalnej tresurze młodzieży, prowadzonej w mediach przez przez menażerię Palikota, z facetem z klimakterium na czele (albo babą z brodą), przez różne pp Szczuki, Środy, Hollandy itepe, młodzież gotowa jest teraz zrobić każde głupstwo, które zasugeruje jej życzliwie ktoś dorosły, aczkolwiek niedojrzały. Bo sam z siebie to młody człowiek aż tak durny nie jest, co potwierdzają choćby słowa piosenki: „no taki głupi, to ja już nie jestem, może głupi, ale taki to już nie”.
@ Marit 2 marca o godz. 21:35
Ten „krasnal” w Sejmu to rzeczywiście spadł z drabiny gdy wieszał krzyż i złamał sobie nogę.
Młodzież wieszająca krzyże w PRL u miała wyprane mózgi idolizacją watykańskich dewiantów seksualnych, których nie widziała codziennie w szkole.
Młodzież III RP widzi ich zachowanie codziennie, słyszy o ich przekrętach i głupocie w mediach (Flaszka, de Bruzda, Rydzyk itp) wiec zdejmowanie krzyży jest świadomym protestem młodzieży.
Sz. Belfrze, czy to nie te ZSO nr4 władze Łodzi chcą zamknąć ?
Adam 2222 3 marca o godz. 3:05
„Młodzież wieszająca krzyże w PRL u miała wyprane mózgi idolizacją watykańskich dewiantów seksualnych, których nie widziała codziennie w szkole.”
Patrol dwóch milicyjnych buców, który przypieprzał się do mojego malutkiego krzyżyka na swetrze w 76-tym roku. Zatrzymali mnie na ulicy pod domem i kazali krzyżyk schować grożąc, że mi go zabiorą. Żądali legitymacji szkolnej i chcieli mnie „spisywać”.
Ani chybi opiekunowie spolegliwi jakich mi Ludowa Ojczyzna zafundowała.
O miejscu zamordowania mojego dziadka poinformował nas niemiecki Czerwony Krzyż. Pod koniec lat siedemdziesiątych. Nie Czerwona Gwiazda, nie Sierp i Młot, tylko Krzyż. Jakoś pionierów niemieckich pomaganie w takich sprawach Polakom mało obchodziło.
„Watykańskiego dewianta seksualnego” Jerzego Marszałkowicza założyciela Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta poznałem osobiście a moja mama była przyjaciółką jego siostry. Siostry, która prosiła wszystkich znajomych, aby jej bratu, czyli br. Jerzemu, niczego nie dawali.
Nie DAWALI tylko POŻYCZALI.
Ona (i reszta rodziny) też jemu nawet szalika, swetra czy nowych butów NIE DAWAŁA tylko POŻYCZAŁA.
Dlaczego?
Bo gdy br. Jerzy coś DOSTAŁ to NATYCHMIAST TO ODDAWAŁ biednym. Alkoholikom czy narkomanom, zgarniętym z ulicy, których karmił i którymi się opiekował. Jego siostra to widziała i wściekała się, że sam chodzi w bardziej podartych łachach niż jego podopieczni. Aby zachował dla siebie swetr – ten swetr nie mógł być jego własnością. Musiał być mu „pożyczony” i gotowy do „oddania”.
Adam 2222 nie miał szczęścia takich osób „widzieć codziennie w szkole” to ma teraz nieco jednostronne poglądy.
Pobliska parafia rozdaje codziennie około 100 darmowych posiłków dla biednych. Miasto nie daje na to ani grosza, odkąd zaczął się „kryzys”. Produkty na posiłki dają sklepy spożywcze i restauracje. Gotują wolontariuszki, wolontariusze i bardzoi często siostry zakonne. Siostry prowadzą dom samotnej matki gdzie chronią się bite i biedne kobiety. Miasto dało pozwolenie na remont i materiały budowlane. Było to już dawno temu. Parafianie zrobili remont swoimi siłami. Teraz dom jest utrzymywany z tacy.
Nie chodzę do tej parafii bo odpycha mnie ich zaangażowanie w radiomaryjne politykierstwo i smoleńskie sekciarstwo a o ich działalności charytatywnej dowiedziałem się z radia, kiedy do miejscowej rozgłośni radiowej zadzwonił miejscowy Adam 2222 i napluł na „watykańskich dewiantów”. Następnego dnia prowadząca audycję zadzwoniła do lokalnego proboszcza i wypytała go o te wszystkie charytatywne prace. Nie mogło być to „udawane i ukartowane” bo owa redaktorka dzwoniąc i pytając się o raczej oczywiste sprawy sama z siebie na antenie swojej audycji zrobiła do pewnego stopnia idiotkę. A baba jest kuta na cztery nogi. Do czasu tego wywiadu z proboszczem prezentowała się bowiem jako wielka katoliczka, zawsze murem za Kościołem, retransmisje Radia Maryja, wywiady z O. Dyrektorem itd. A z jej audycji-wywiadu jasno wynikło, że ma blade pojęcie gdzie ten kościół w ogóle stoi, jaki zakon się nim zajmuje i że wogóle są tam jakieś siostry i jakiś dom opieki czy szkoła.
Jak rozumiem Adam 2222 zaraz ze swojej kieszeni te głupie 100 obiadków dziennie sfinansuje, maltretowaną dziewczynę z dzieckiem do domu przyjmie i się zaopiekuje. Proboszcz opowiadał o histriach zwykłych, polonijnych, normalnie-tragicznych.
Chłop, majętny, z gospodarstwem niemałym w Polsce, z żoną w Polsce, nawet czekającą (podobno sie zdarza), i podobno nawet godzącą się aby po iluśtam latach wrócił „do siebie”, do domu i do gospodarki wybudowanych i wyposażonych za jego forsę.
Lekarz z Polski, chirurg. W jego przypadku tylko kilka lat w „raju”.
Kobieta, która dosłownie tydzień przed audycją stanęła w progu parafii i powiedziała, że „nie ma gdzie spać”. Nie miała ze sobą nic. Żadnej walizki, żadnej torebki. Zero pieniędzy. „Jak nie u księdza to będę spała na chodniku”.
Wszyscy oni pojechali do raju po „forsę, co leży na ulicy”.
Chłop z lekarzem mieli kilka niepowodzeń, wdał się alkohol a potem wstyd i duma niepozwalająca wrócić. Kobietę okradziono, oszukano, wyrzucono.
Lekarz w końcu wrócił do Polski, wrócił do zawodu, operuje.
Chłop sie zaparł i do Polski nie wróci. Woli schronisko dla bezdomnych niż życie z żoną na własnej gospodarce.
Kobiecie „watykański dewiant” kończył zbierać pieniędze na bilet i na paszport.
Młodzi idą po rozum do głowy. I to jedyny wymierny pozytyw ponad 20-letniej indoktrynacji kk w szkołach. Co zresztą było do przewidzenia.
Dzieciaki, jeszcze do momentu „bierzmowania” uczęszczają w miarę pilnie na katechezę, zwaną na wyrost nauką religii. Dla świętego spokoju rodziców i własnego, bo wypada – zgodnie z tradycją – „zaliczyć” sakramenty św. Mogłyby potem być kłopoty ze ślubem w kościele, który jest przecież taki piękny i uroczysty, a może nawet z pochówkiem ?
Już w liceum frekwencja gwałtownie spada – nie ma motywacji.
Za peerelu lataliśmy z własnej i nieprzymuszonej woli na zajęcia w salkach katechetycznych (nota bene, najczęściej „sponsorowanych” przez naszych rodziców), bo było ciekawie. Prefekci na ogół się starali – były gorące dyskusje, a syboliczne w sumie oceny dostawało się także za „myślenie”, a nie pobożność. Widocznie to nas „ubogacało”, mówiąc dzisiejszym ezopowym językiem kk. Myślę, że najmniejsze znaczenie miało to, że niejako przeciwstawiamy się tzw. komunie, bo ona po prostu nie ingerowała w przykościelne lekcje religii.
I komu to przeszkadzało?!
?Jaka głęboka myśl tkwi w głowach dziobasków ściągających krzyż w klasie p. Gospodarza? Nie wiadomo. ?Pipeprzyć ? nie kradnij?? ?Pieprzyć ? nie zabijaj?? ?Pieprzyć ? miłuj brata swego, jak siebie samego??? ? no tak, bo istnieje tylko moralność spod znaku Kościoła Rzymsko-Katolickiego, żadna inna nie istnieje, a nawet jeśli, to dzieło szatana. Naprawdę, podziwiam ludzi z tak zawężoną optyką postrzegania świata, że do tej pory nie powpadali na ściany rzeczywistości?
mag 3 marca o godz. 12:23
„I komu to przeszkadzało?!”
Też wolałbym nauczanie religii na terenie parafii albo szkoły niepublicznej a nie w publicznej szkole.
„Myślę, że najmniejsze znaczenie miało to, że niejako przeciwstawiamy się tzw. komunie, bo ona po prostu nie ingerowała w przykościelne lekcje religii.”
Być może takie było doświadczenie mag. Moje było zupełnie inne, szczególnie w czasie wiodącym do stanu wojennego. Być może gdzieś na wsi czy w małym miasteczku gdzie diabeł mówi dobranoc tak to wyglądało. W mieście akademickim gdzie myśląca młodzież widziała otaczający ja szaro-bury materialny raj skąpany w duchowej prawdzie aparatczycy i karierowicze utrwalający przewodnią rolę i nienaruszalne sojusze mieli na tyle duży ból głowy, że infiltrowali wszelkie oazy, msze dla młodzieży i duszpastrstwa akademickie. Do zohydzenia ruchu oazowego i jego założyciela ks. Blachnickiego partia posługiwała się wszelkimi możliwymi świństwami z zimnowojennego repertuaru. Czy mag zna dłużej oskarżanego i śledzonego polskiego opozycjonistę od tego księdza?
Kościół był jedynym miejscem, gdzie można było podyskutować i nie mieć wezwanych (najpierw do dyrekcji szkoły a potem do kuratorium) rodziców, gdzie jakiś partyjny buc z awansu (po studiach, ach po studiach!) próbował straszyć i przekonywać aby maszynę do pisania zostawić takim licencjonowanym lufcikowym systemu jak Passenty. Zamiast „wchodzić w porozumienie z osobami działającymi na rzecz obcych, dywersyjnych organizacji takich jak rozgłośnia Radia Wolna Europa czy Voice of America w celu działalności na szkodę interesów politycznych PZPR”.
Na pół roku przed stanem wojennym buce już się nie bawiły w wezwania na rozmowy i w rozsiewanie potwarzy, że Blachnicki to zachodnio-niemiecki agent tylko stawiały pod kościołem oliwkowe nysy z metalową siatką w oknach i kilkoma ogolonymi na zapałkę, ubranymi po cywilnemu i noszącymi takie same buciory esbekami w środku.
Jak nasz ksiądz przechodził od kościoła do budynku parafii to bandziory wyłaziły z nyski na papieroska. Grupowo zachciewało im sie palić, tym naszym polsko-swojskim skurwysynom.
Sam z kolegami przeprowadzałem księdza obok nyski mając kupę w portkach ze strachu. Z „funkcjonariuszami” na ulicy biłem się dopiero za kilka lat.
Popiełuszko był później, bo w 84-tym.
@ w czym problem?
3 marca o godz. 11:00
Co za durnoty Szanowny Komentator pisze? Chodzi o krzyze w miejscach publicznych, a nie o zaslugi kosciola. Kosciol nie jest jedyna organizacja pomagajaca potrzebujacym. Jest Armia Zbawienie, zupelnie niezwiazana z kosciolem katolickim, jak i Czerwony Krzyz, tez z nim niezwiazany. Jaki zwiazek akcje charytatywne kosciola maja z propaganda i zawlaszczaniem publicznej przestrzeni? Miejsce kosciola jest w kosciele i tylko tam. W USA prawdopodobnie kosciol nie dostalby nawet zezwolenia na pielgrzymke piesza, bo wiaze sie to z blokada drogi i konieczna ochrona policji. Ale nie wiem na pewno, bo pielgrzymek takich nie ma.
Bardzo mnie cieszy, ze kosciol tak sie zajmuje potrzebujacymi, jednak wcale go to nie upowaznia do zajmowania publicznej przestrzeni.
I zeby nie bylo nieporozumien, to juz 18 marca wybieram sie na msze, honorujaca sw. Jozefa, patrona rzemieslnikow i prywatnych przedsiebiorcow. Nie dlatego, ze jestem wierzacy, ale z poszanowania dla moich kolegow, ktorzy wierzacy sa. I taka wspolpraca z kosciolem mi sie podoba.
A na swetrze nosilem znaczek Solidarnosci, a potem opornik.
Pozdrawiam.
Typowy temat dla Polityki:temat zastepczy.Dalej tak,a zjedziecie na poziom Onet:holote zawsze przyciagaja glupoty-na powazne tematy np.zarzadzania Krolestwem Warszawskim,szkoda czasu!!!!!!!!!!!!!!
@w czym problem
To, o czym piszesz, nijak się ma do tego, o czym tu mowa. Piszesz o zupkach wydawanych, biednych przygarnianiu itp. A czy to nie powinno być normalne dla kościoła? Dlaczego ten przykład, o którym piszesz, jest wyjątkowy? Czy nie taka jest ideologia tej religii? Biednych przyodziać, głodnych nakarmić, cokolwiek któremuś z braci moich mniejszych uczynili, mnieście uczynili? Jak się to ma do wypasionych wieprzy na stanowiskach kościelnych? Jak to się ma do obchodzonych hucznie po parafiach imienin, urodzin księży? Po owocach ich poznacie, więc młodzież widzi te owoce i ocenia. A te historie o opornikach itp. I co z tego? To tylko świadczy o tym, że kościół był od zawsze dobry w politykowaniu. A może młodzież nie chce polityki w kościele, zastanowiło to któregoś z buców kościelnych? Może właśnie ona chce, by kościół zajmował się tym, czym powinien i widzi dokłądnie, że kościół, taki kościół nie spełnia swojej funkcji, więc go odrzuca?
Werbalista 3 marca o godz. 19:42
„Co za durnoty Szanowny Komentator pisze?”
Mojego własnego chowu durnoty, innymi nie dysponuję, bardzo mi przykro. Powtarzanie durnot obiegowych pozostawiam Szanownemu Krytykowi.
„Chodzi o krzyze w miejscach publicznych, a nie o zaslugi kosciola.”
Najuprzejmiej pozwalam sobie zwrócić Szanownemu Dyskutantowi uwagę, że wpitala się pomiedzy wódkę a zakąskę.
Moja odpowiedź była reakcją na nienawistny rzyg Adama 2222 o „młodzieży wieszająca krzyże w PRL (która jakoby) miała wyprane mózgi idolizacją watykańskich dewiantów seksualnych, których nie widziała codziennie w szkole.”
Wielce Szanowny Dyskutant odpowiada zatem sam sobie i walczy z demonami zaludniającymi Jego własną makówkę. W zacietrzewieniu nie raczył nawet zauważyć, jakie jest moje zdanie na temat tak podgrzewajacy temperaturę jego 86 miliardów neuronów.
„Kosciol nie jest jedyna organizacja pomagajaca potrzebujacym. Jest Armia Zbawienie.”
Dla skupienia uwagi Szanownego Werbalisty, z czym jak widać ma On wyraźne problemy. Adam 2222 z jakiegoś sobie znanego powodu nie zaatakował Armii Zbawienia a zatem ja nie mam obowiązku jej bronić.
„Jaki zwiazek akcje charytatywne kosciola maja z propaganda i zawlaszczaniem publicznej przestrzeni?”
Pozwolę sobie niegrzecznie odpowiedzieć przez zadanie pytania: A jaki związek w dyskusji o wieszaniu i o zdejmowaniu krzyży w polskiej szkole ma Adama 2222 epitet o „watykańskich dewiantach seksualnych”?
Jeżeli ktoś w tak naumyślny sposób chce opluwać księży katolickich jako całość to oczywiście jest idiotą ale też każda uczciwa osoba powinna zabrać głos i pokazać, że Adam 2222 generalizując kłamie, co też zrobiłem podając przykłady chwalebnej działalności Kościoła.
„W USA prawdopodobnie kosciol nie dostalby nawet zezwolenia na pielgrzymke piesza, bo wiaze sie to z blokada drogi i konieczna ochrona policji. Ale nie wiem na pewno, bo pielgrzymek takich nie ma.”
To jest tak przewidywalne, że aż nudne. Szanowny Werbalista raz po raz, praktycznie w każdym swoim wpisie zachowuje się jak małe dziecko, które po ciemku obejmuje trąbę słonia i następnie wykrzykuje rozemocjonowane na cały świat swoje rewelacje na temat wyglądu całego slonia.
O pieszych pielgrzymkach do Merrillville, Indiana Werbalista słyszał? O pieszej pielgrzymce do Doylestown, Pennsylvania też pewnie nie słyszał? O pieszych pielgrzymkach w Wielki Piatek do El Santuario de Chimayo w Nowym Meksyku nie obiło się Obejmującemu Trąbę W Ciemnościach Dyskutantowi?
Masa filmów na youtube, masa zdjęć w necie, całe piękne strony internetowe.
Ale Szanowny Werbalista na pilegrzymkach nie był, w radio o nich nie słyszał ani w telewizji czy na internecie nie widział,- jest przekonany o wygladzie słonia na podstawie dotykania jego trąby.
„Miejsce kosciola jest w kosciele i tylko tam.”
Kapelani wojskowi armii amerykańskiej jakoś nie słyszeli o tym przykazaniu gdy odczytywali wojskowym z ambony swój sprzeciw przeciwko rozporządzeniu Departamentu Zdrowia na temat obowiązku zapewnienia środków antykoncepcyjnych przez plany ubezpieczeń zdrowotnych instytucji religijnych.
Czy ja napisałem „kapelani”? Jacy kapelani? W armii? Nie w kościele? Oni tam „prywatnie”? Pewnie w kuchni kartofle obierają…
Na marginesie, sto razy wolę obecność w szkole najgorszego nawet księdza, tego od lizania pianki z kolana i nawet tego od najobrzydliwszego molestowania dzieci w porównaniu do obecności w szkole wojskowego naganiacza, korumpujacego młodzież obietnicami sowitej zapłaty w gotówce, w pensji, w bezpieczeństwie zatrudnienia i w stypedniach na studia za zabijanie swoich rówieśników w „zamorskich wojnach”.
Skutkiem działaności przestępcy w sutannie jest rozbity psychicznie ALE ŻYWY człowiek, a skutkiem pracy rekrutera są setki tysięcy spalonych i obsikanych trupów.
„Bardzo mnie cieszy, ze kosciol tak sie zajmuje potrzebujacymi, jednak wcale go to nie upowaznia do zajmowania publicznej przestrzeni.”
O jaką to przestrzeń publiczną chodzi Szanownemu Werbaliście? O te w Polsce czy tę w Kolorado?
Czyżby zabrakło Werbaliście rodzimych, niezakłamanych teleewangelistów do pouczania? Jak tam u pastorów Haggarda i Barnesa? Już zdecydowali się, czy wolą z męskimi czy z damskimi prostytutkami? A może są bi? Ile nowych kościółków ewangelickich pozakładali od czasu swoich częstych pogaduszek z Najinteligentniejszym Preziem Wszechczasów Krzakiem Drugim?
A może ich prezydenckie pogaduszki to były tylko „prywatne” ple-ple, w żadnym wypadku „organizacyjne” a już zupełnie nie „kościelne”?
„A na swetrze nosilem znaczek Solidarnosci, a potem opornik.”
O „Solidarności” w połowie lat siedemdziesiątych nikt nie słyszał. Księża poprosili przystepujących do bierzmowania aby przez tydzień nosili krzyżyki w jakiś widoczny sposób. Władzy ludowej się to nie spodobało i nakazała milicjanierom uprzykrzanie młodieży życia.
Tydzień z krzyżykiem na swetrze to dla komuchów było za długo. Jak rozumiem Werbalista w Kolorado ile razy widzi Sikha w turbanie albo Żyda w jarmułce to zaraz na policję dzwoni i raportuje fakt „zajmowania publicznej przestrzeni”.
Pracuję na co dzień z zakonnicami. Chciałabym powiedzieć tu o nich dla równowagi coś dobrego ale bardzo mi trudno.
A młodzież uwielbia protestować, nie zgadzać się i „ściągać”. Taka ich uroda.
Ola G 3 marca o godz. 21:22
„To, o czym piszesz, nijak się ma do tego, o czym tu mowa. Piszesz o zupkach wydawanych, biednych przygarnianiu itp.”
Muszę tutaj powtórzyć odpowiedź dla Werbalisty. Proszę sobie zerknąć. Ja moje przykłady pisałem w odpowiedzi Adamowi 2222.
„A czy to nie powinno być normalne dla kościoła?”
Oczywiście. I jest normalne.
„Dlaczego ten przykład, o którym piszesz, jest wyjątkowy?”
Gdzie ja napisałem, że jest „wyjatkowy”? Czy Ola G uważa, że moje wpisy są jeszcze za krótkie? Podałem tylko kilka przykładów, gdyż inaczej wszyscy by mi napisali, abym się w łeb puknął i spadał stąd pisać kościelne panegiryki na forum „Naszego Dziennika”.
„A te historie o opornikach itp”
Ja nie pisałem o opornikach. Ja pisałem o krzyżyku na swetrze. W odpowiedzi na post mag, która twierdziła, że „komuna po prostu nie ingerowała w przykościelne lekcje religii”.
Co nie było prawdą, gdyż milicjanci zaczepiali młodzież wychodzącą z lekcji religii wieczorem, zaraz niedaleko Kościoła. Po cholerę to robili?
„Może właśnie ona (młodzież) chce, by kościół zajmował się tym, czym powinien”
Jak to było, może Ola G przypomni, bo ja za młody abym pamiętał…”studenci do książek”, „robotnicy do maszyn”?
@ w czym problem?
3 marca o godz. 23:07
Chcialbym zauwazyc, ze wieszanie krzyzy, pedofilia I charytatywna dzialalnosc kosciola nie ma ze soba nic wspolnego. To zupelnie rozne rzeczy. Sam uczestniczylem w takiej charytatywnej dzialalnosci, co nie czyni ze mnie ani katolika, ani jakos specjalnie szlachetnego czlowieka. To sie robi dla spoleczenstwa i tyle. Pedofilia mnie nie interesuje, zwalczanie przestepstw to sprawa policji. No, chyba, ze kosciol to utrudnia albo ukrywa. Wtedy rzutuje to na caly wizerunek kosciola, wystawiajac go jeszcze na odpowiedzialnosc cywilna, co stalo sie w wielu panstwach.
Wieszanie i stawianie krzyzy w miejscach publicznych dotyczy mnie jak najbardziej, jako osoby niewierzacej. Krzyz moze sobie wisiec w kosciele, krzyzyk moze nosic osoba prywatna. Nie zastanawialem sie, czy odmowilbym obslugi stewardesie z krzyzykiem, ale mysle, ze tak.
O pielgrzymkach wiem tyle, co spiewa Nine Inch Nails, ale widzialem pare polskich w telewizji. Rzucilem rowniez okiem na zdjecia z amerykanskich i jakos nie zauwazylem pielgrzymow idacych srodkiem drogi i tamujacych ruch. Ida poboczem, co wolno kazdemu pieszemu.
Piszac o kapelanach wojskowych w USA, zapomnial Szanowny Komentator dodac, ze reprezentuja wiele obrzadkow, w tym katolicki. Tak samo, jak kapelani w szpitalach.
Naganiaczy zadnych nie ma, a jako weterana sluzby wojskowej w Polsce drazni mnie sugestia jakoby kuszono obietnicami. W Polsce nie bylo wyboru ? pobor.
Co do ewangelistow, to tak jak Rydzyk w Polsce ? mozna sluchac, lub nie.
A krzyzyk tez nosilem i nosze do dzis ? jako bizuterie. Mam najrozniejsze; Ankh, celtycki i katolicki. To mi nie przeszkadza u zadnej prywatnej osoby. Bo ja reprezentuje tylko siebie. Na mundurze, na scianie publicznego urzedu ? to zupelnie inna sprawa. N.B. Wiele lat temu w Kolorado sedzia kazal usunac z Sali sadowej amerykanska flage, poniewaz podsadny zwrocil uwage sadu, ze flaga jest obszyta zoltymi fredzlami, co mialo czynic ja flaga militarna. Nie wiem, czy tak jest ? ale sedzia polecil jej usuniecie dla swietego spokoju i mozliwosci przeprowadzenia spokojnego procesu.
Pozdrawiam.
Nie twórz mitów na miarę martyrologii, jak to MO zaczepiała młodzież wychodzącą z lekcji religii. Może i znasz jakieś poszczególne przypadki. Jeśli już, to mogły one zdarzać się w latach 80., ale nie przypomina sobie tego nawet mój syn, który specjalnie „przepisał” się na religię do Kościoła (akademickiego) św. Anny w Warszawie, (końc o wka lat 80.)bo tam było „ciekawiej” niż w macierzystej oparafii, to znaczy „opozycyjniej” i z uwagi na wysoki poziom zajęć, które prowadzili księża z duszpastersta akademickiego. Nie słyszałam tez, by nękano Ruch Oazowy, który w tamtym czasie był dość potężny.
Wydaje mi się (a jest to raczej powszechna opinia), że ten cały wielki kapitał, jaki kk zdobył w pracy z młodzieżą, został zmarnowany po wprowadzeniu religii do szkół, a w każdym razie w sposobie nauczania. Poziom podręczników i katechetów bywa żenujący, a takiego „pedagoga” trudno odwołać, bo o wszystkim decydują władze kościelne.
Tak jak teraz w dużych miastach pojawił się tak zwany churching (szukasz kościoła gdzie są mądre kazania), widoczny już nawet na prowincji (ludzie wolą podjechac do odleglejszej parafii), tak kiedyś nie byłeś „przypisany” niewolniczo do konkretnej salki katechetycznej. Nie słyszałam, żeby jakiś uczeń mógł się teraz „przepisać” na religię do innej szkoły, bo słyszał, że tam jest świetny ksiądz.
Zapomniałam dodac, że powyższy wpis jest adresowany do „w czym problem?”
Założymy się, że jak jakiś krasnoludek zdejmując krzyż złamie sobie nogę albo zęby wybije, to następnego dnia przyleci od jego rodziców sfora prawników pozywać szkołę w ogólności i nauczycieli w szczególności za brak nadzoru ?
A czytając komentarze utwierdzam się w przekonaniu, że największą siłą Kościoła jest żałosny poziom jego wrogów. Czy ty Werbalisto sobie zdajesz sprawę, że gdy zakażesz pielgrzymek, to nie będziesz mógł uczestniczyć w pochodzie pierwszomajowym lub w gejparadzie ?
Werbalista 4 marca o godz. 11:08
Werbalista przeżył połowę swego żywota w USA ale o pieszych pielgrzymkach nie słyszał i mało tego, skoro nie słyszał, to „pielgrzymek takich nie ma”. Goni w pietkę dyskutując sam ze sobą, najpierw twierdząc, że „W USA prawdopodobnie kosciol nie dostalby nawet zezwolenia na pielgrzymke piesza, bo wiaze sie to z blokada drogi i konieczna ochrona policji.” aby po uczynieniu samokształceniowego wysiłku obwieścić, „Rzucilem rowniez okiem na zdjecia z amerykanskich i jakos nie zauwazylem pielgrzymow idacych srodkiem drogi i tamujacych ruch. Ida poboczem, co wolno kazdemu pieszemu.”.
Czy ja coś pisałem o chodzeniu środkiem drogi?
Ja tylko pomogłem małemu dziecku obejmującemu trąbę słonia o wielkości kontynentu i o liczności ponad 310 mln mieszkańców zobaczyć coś poza tą trąbą. Cieszę się, że Werbalista mógł się czegoś dowiedzieć o swojej nowej ojczyźnie.
Podobnie cieszę się, że Werbalista pod moim wpływem ewoluuje (tylko na jak długo?) z pozycji autorytatywnego „Miejsce kosciola jest w kosciele i tylko tam” na pozycję państwowotwórczego i zdyscyplinowanego dostrzeżenia, iż „kapelani wojskowi w USA reprezentuja wiele obrzadkow, w tym katolicki” a nawet sam potrafił dostrzec „kapelanów w szpitalach”.
Dobra nasza, (jako okulisty) moja pisanina ma tu sens.
Budynek Kapitolu (ten co w Waszyngtonie stoi) od plus minus 210 lat mieści amerykański parlament. Przez pierwsze 70 lat, do okresu dobrze po Wojnie Secesyjnej, co niedziela odbywały się w nim msze święte. To tak tytułem komentarza do „wieszania krzyży w miejscach publicznych”.
Odsyłam także Werbalistę na trawnik przed jego własny budynek parlamentu, czyli Kapitol w stanie Kolorado. Jak często Werbalista demonstruje tam pod granitową tablicą z wykutymi 10 przykazaniami?
Czyżby te przykazania byly muzyłmańskie? Świeckie jakieś? Tak jak to mitycznie świeckie państwo, otaczające Werbalistę ze wszystkich stron?
Pozostało jeszcze członkowi ruchu Know Nothing pomóc dowiedzieć się o rekruterach, czyli naganiaczach w amerykańskich szkołach średnich i na amerykańskich uniewersytetach.
Werbalista sam co rusz to argumentuje przykładami zza morza, ale jakoś sam nie dopuszcza, że w tej polskiej wiosce nie on jeden bywał za morzami i takich przykładów może używać.
„Naganiaczy zadnych nie ma (…) W Polsce nie bylo wyboru ? pobor.”
Gdzie ja ograniczałem się do terenu Polski? Ja napisałem, że moim zdaniem w szkole nie powinno być miejsca dla wojskowych naganiaczy, gdyż skutki ich działaności są dużo straszniejsze (trupy) od skutków molestowania (pokiereszowana psychika).
Werbalista z partii Know Nothing udaje (albo tylko kurczowo obejmuje trabę słonia), że nie wie, ile różne rodzaje sił zbrojnych USA płacą w postaci przeróżnych bonusów kandydatom na najemników. Ponieważ tak dużo amerykańskich zwyczajów, i to niestety zwykle tych głupszych, jest kopiowane w Polsce, piszę to aby o tym ostrzec.
Nie chciałbym, aby tak jak w USA polski MEN był zobowiązany do udostepniania polskiemu MON-owi wszystkich informacji o młodzieży uczęszczającej do polskich szkół publicznych. Nazwisko, imię, adres, numer telefonu, emaila, postępy szkolne, itd. Amerykański rekruter wojskowy nawet nie musi się fatygować do budynku szkoły – co i tak i tak robią – tylko może zacząć wysyłać reklamową literaturę prosto z biura zaglądając do baz danych amerykańskiego Wydziału Oświaty.
Nie chcę, aby dyrektorzy polskich szkół publicznych „zapominali” o poinformowaniu młodzieży o możliwości wypełnienia specjalnych formularzy usuwających nazwisko ucznia z list przekazywanych wojskowym naganiaczom. W USA takie „zapominanie” – według wielu doniesień prasowych – jest nagminne. Prawo daje rodzicom i uczniom możliwość wykasowania nazwiska a życie (dyrekcje szkół) sobie.
Nie pytam Werbalisty czy bywał na jakimś uniwersytecie i czy tam widział rekruterów, gdyż przynajmniej tam mamy pełnoletnią młodzież. Co zresztą też w USA jest mocno dyskusyjne, gdyż (za pozwoleniem rodziców) legalnie strzelać do ludzi może w USA już 17-latek, ale piwa napić się może dopiero 21-latek. Takie to priorytety wychowacze.
„A krzyzyk tez nosilem i nosze do dzis ? jako bizuterie. Mam najrozniejsze; Ankh, celtycki i katolicki. To mi nie przeszkadza u zadnej prywatnej osoby.”
Żydzi w Kolorado nie noszą jarmułek? Nie ma Żydów w Kolorado?
Nie ma Sikhów? Nie noszą turbanów?
Jarmułka i turban to jest „biżuteria”? Gratuluję zdolności do pojęciowej ekwilibrystyki.
mag 4 marca o godz. 12:13
„Nie twórz mitów na miarę martyrologii, jak to MO zaczepiała młodzież wychodzącą z lekcji religii. Może i znasz jakieś poszczególne przypadki. Jeśli już, to mogły one zdarzać się w latach 80., ale nie przypomina sobie tego nawet mój syn”
Skoro nawet twój syn sobie nie przypomina to przepraszam, że kłamałem jak bura suka.
Zamordowanie ks. Popiełuszki było jednorazową aberracją, dziełem kapitana i dwóch poruczników a nie żadnym rozkazem czy cechą charakterystyczną systemu. I dlatego żadnemu generałowi łeb za to nie spadł, śledztwu pozwolono dojść tylko do poziomu pułkownika.
Nazwisko ks. Blachnickiego i jego długoletnie nękanie przez bezpiekę też jakoś tobie wygodnie umknęło z czujnego radaru. Komuna nie ingerowała, taka jest teza referatu i nikt mi tu nie będzie kartek mieszał.
Ktoś, kto o „ruchu oazowym” opowiada w kontekście końcówki lat 80-tych tym samym dowodzi, że nie ma pojęcia, o czym mówi. Na „oazy” to ja chodziłem dziesięć lat wcześniej. W „końcówce lat 80-tych” to był ruch „Światło-Życie”.
„tak kiedyś nie byłeś ?przypisany? niewolniczo do konkretnej salki katechetycznej. Pierwszej komunii udzielali mi jezuici w kościele przy uniwersytecie. Berzmowanie było u franciszkanów w innej dzielnicy miasta. Bez żadnej zmiany miejsca zamieszkania. Tak więc już na moim przykładzie opowiadasz androny.
Pozwalam sobie zakończyć tę wymianę myśli, gdyż niestety mamy różne informacje.
Spytaj syna, może sobie coś przypomni, bo że ty nie pamietasz, to jestem dziwnie spokojny.