Szkoła tanieje
Rodzice najczęściej otrzymują ze szkoły informację, że coś zdrożało i trzeba zapłacić więcej. Niektórzy z tego powodu zrywają kontakty z wychowawcą, gdyż nie chcą bądź nie mogą płacić. Jako ojciec też ze strachem otwieram tzw. zeszyt powiadomień.
Ostatnio zostałem zaskoczony informacją, że trzeba płacić mniej, gdyż nastąpiła obniżka ceny. List był tej treści:
„Szanowni Państwo, w związku z przeprowadzoną kalkulacją cenową kosztów jednego obiadu (dotychczasowa cena 4, 7 zł), postanawiam z dniem 01.01.2013 r. obniżyć cenę dwudaniowego obiadu do kwoty 4, 5 zł.”
Nie we wszystkich szkołach tak się dzieje. W niektórych z jakichś powodów obiady drożeją. Rozmawiałem na ten temat ze znajomą nauczycielką, która powiedziała, że tuż obok jej placówki powstał tani punkt gastronomiczny. Obiady w tym miejscu są o 70 groszy tańsze niż w szkole. Rodzice chcieliby, aby ich dzieci wychodziły na posiłek do konkurencji. Niestety, dyrekcja nie zezwala. U mnie też istnieje zakaz wychodzenia poza teren szkoły w trakcie trwania nauki i podczas przerw.
Nie zaryzykujemy wypuszczania uczniów, gdyż nie moglibyśmy im zapewnić bezpieczeństwa poza szkołą. Jedynym wyjściem są negocjacje. Samorząd Szkolny mógłby się trochę potargować. Podejrzewam, że jakby uczniowie lub ich rodzice trochę się postawili, byłoby taniej. Podobnie można potraktować inne opłaty – trzeba się targować.
Komentarze
Hm, ja tylko na temat tego fragmentu:
„. Niestety, dyrekcja nie zezwala. U mnie też istnieje zakaz wychodzenia poza teren szkoły w trakcie trwania nauki i podczas przerw.”
Wie pan, że to bezprawne w sumie jest?
A w ogóle w liceum zakaz wychodzenia poza teren szkoły to jakaś paranoja jest:)Dorosły uczeń nie może se wyjść na przerwie do sklepu poza terenem szkoły (zakładam, że blisko jakiś jest i zdązy wrócić)
A jak mu się zdarzy okienko, też nie może?
a uciec z lekcji nie może, skąd wiadomo czy to jego ostatnia lekcja była?
Kontroluje się ich w drzwiach?
Uczę w dwu szkołach na prowincji i nikt na takie pomysły na szczęście nie wpada:)
P.S. Polecam dyskusję na ten temat tu:
http://www.45minut.pl/forum/topics28/legendy-oswiatowe-vt2548,15.htm?sid=c850cab863850d458b89081190629617
Za taką jakość edukacji szkoły powinny uczniom dopłacać, a rodzicom słać codziennie przeprosiny.
U nas (miasto powiatowe) wybrana w przetargu firma dowozi obiady za 3,50. Nie wszystkim smakują, szczególnie fasolka po bretońsku nie cieszy się powodzeniem.
Rozmowa niedokonczona ( z poprzedniego wpisu): Atenko, byc moze Wy mlodzi tak nie jestescie przyzwuczajrni do pochwal, ze nawet kiedy sie Was chwali za powazny stosunek do zycia, to nie jestescie z stanie uwierzyc, ze to szczera pochwala, a nie zlosliwosc czy docinki.
C’ mone, girl. l. Daj nam szanse. Nie wszyscy jestesmy zgryzliwi.
złodziejskie korepetycje u nauczycieli też?
„U mnie też istnieje zakaz wychodzenia poza teren szkoły w trakcie trwania nauki i podczas przerw.”
Żebym nie wiem jak tą wiadomość obracał i z którejkolwiek strony próbował ugryźć to nijak nie mogę. Młodzieży w wieku 17-19 nie wolno na przerwie skoczyć do baru na pierogi, na frytki czy do piekarni po rogala?
Moje najczarniejsze przepowiednie, że Polska zmałpuje wszystkie najgorsze amerykańskie rozwiązania sprawdza się na razie co do joty. Zaskakuje mnie tylko tempo tego małpowania.
Coś dobrego z USA też potrafiliście państwo odgapić czy już na dobre cechy rozumu nie starcza?
Panie profesorze, a może by Pan opisał jak wyglądają obiady w znanych Panu szkołach? Bo u mnie jadłospis można było streścić znanym przysłowiem: „ryż, mysz, pieczona wesz”. Uczniów karmiono gorzej, niż niejednokrotnie bydło w chlewie. W masakrycznych ilościach pojawiały się wielkie kluski w zupach wręcz nie do przełknięcia. Daniem „popisowym” był zaś twardy pęczak, serwowany do wszystkiego i przy każdej okazji. Mowa oczywiście o szkole średniej, z podstawówki pamiętam pyszne obiady. Choć nie wiadomo, jak jest tam teraz. Łapę na szkolnym dożywianiu położyły prywatne firmy i prawie nikt tego nie kontroluje. Lada chwila dzieci i młodzież wypną się na taki jadłospis i zaleje nas fala śmieciowego żarcia fast-foodów dobrze znana np. z Wielkiej Brytanii. Ale czy ktoś w kraju na poważnie się tym przejmie? Czy to tylko temat dla dziennikarzy, żeby zapełnić wierszówkę. A potem narzekamy na jakość nauki uczniów, skoro ci siedzą niekiedy do późnych godzin w szkole o suchej kanapce. O otyłości już nie mówiąc.
Ogólnie z dożywianiem w szkole jest jak z niemal wszystkim w tym kraju, gdzie kiedyś „państwowe” było dobre i godne zaufania. Państwowe obiady dla dzieci, państwowe kolonie, państwowe programy edukacyjne w tv, państwowe paczki na święta – i komu to przeszkadzało? Dziś połowa tego jest sprywatyzowana (sprzedana), a druga połowa w likwidacji…
Jak to, w liceum zamknięte drzwi wejściowe i „nie wypuszczamy uczniów’? Oni mają prawo do nauki, ale nie zostali prawomocnie skazani na przebywanie w szkole! I rodzice to tolerują, maturzyści – dorośli ludzie także! No, rośnie nam pokolenie ‚wolnych” ludzi! Na korytarzach kamery, w drzwiach zamki, ciekawe czy macie w nich jeszcze klamki?
Pani Hersylio,
spróbuję zebrać informacje na ten temat i wtedy napiszę.
Pozdrawiam
Gospodarz
W warszawskim LO im.Kopernika, gdzie tak świetnie idą matury, jest zakaz wychodzenia ze szkoły pilnowany przez woźne, kamery i dyżurnych nauczycieli. Teoretycznie chodzi o bezpieczeństwo uczniów, a praktycznie o monopol szkolnego ajencyjnego bufetu z horrendalnymi cenami…;-)
„Nie wszystkim smakują, szczególnie fasolka po bretońsku…”
A jak w renomowanych liceach w Łodzi przebiega ranking fasolki po bretońsku?
Kwestia to smaku czy też belferblog również tanieje – tematyką i poziomem?
Też uważam, że za taką edukację uczestnicy bloga powinni dopłacać – w końcu nauka gotowania kosztuje!