Nauczyciele nie chcą być wychowawcami

Wychowawcom przybyło obowiązków, a MEN wzbrania się przed podwyższeniem minimalnego dodatku za wychowawstwo. Od kilku lat wynosi on 300 zł brutto miesięcznie, czyli w przeliczeniu na ucznia ok. 10 zł (7 zł netto). Praca wychowawcy została wyceniona tak nisko, że prawie nikt nie chce się jej podjąć.

Obowiązków jest więcej choćby z tego powodu, że dzieci znajdują się w kryzysie emocjonalnym. Dyrektorzy nakazują wychowawcom prowadzić bardzo drobiazgową dokumentację, aby w razie incydentu – np. agresji, prób samobójczych, cyberprzemocy – można było się wykazać przed nieuchronną w takiej sytuacji kontrolą, że szkoła niczego nie zaniedbała. Od czasu pandemii, kiedy to wrażliwość i potrzeby dzieci bardzo wzrosły, wychowawcy mają huk roboty. Więcej oczekują też rodzice. Zapłata za to jest symboliczna.

Zamiast poświęcać czas na niskopłatne czynności wychowawcze, nauczyciele wolą dorabiać w drugiej szkole albo na korepetycjach. Niektórzy przy podpisywaniu umowy zastrzegają, że wychowawcami nie będą. Dyrektorom coraz trudniej znaleźć chętnych do objęcia tej funkcji. Stosują różne sztuczki, zwykle zmuszają osoby będące w trakcie ubiegania się o awans lub wnioskujące o ocenę pracy. ZNP zabiega w MEN o podwyższenie dodatku dla wychowawcy o 200 zł (z 300 do 500), czyli o niewiele (szczegóły tutaj). Rynek oferuje znacznie więcej.