Nieodpowiedzialna rekrutacja do liceów

Gdy kandydatów jest mniej niż oferowanych miejsc, szkoła przyjmie każdego, nawet osobę z 0-30 proc. z egzaminu ósmoklasisty i ocenami dopuszczającymi z kluczowych przedmiotów. Takie wyniki dowodzą, iż dziecko nie powinno uczyć się w liceum. Zostanie jednak przyjęte, tylko co potem?

Dlaczego do klasy z rozszerzoną matematyką przyjmowane jest dziecko z bardzo niskimi wynikami z tego przedmiotu? Przecież wiadomo, że otrzyma jedynki z nieomal każdej aktywności, zareaguje niską frekwencją, załamie się, czeka je egzamin poprawkowy, może zostanie przepchnięte z litości do drugiej klasy, ale do trzeciej już nie. Dlaczego to robimy?

Usłyszałem, że o przyjęciu decyduje system. A system przypisuje do klasy osobę z najwyższą liczbą punktów. Gdy do klasy nie ma chętnych, kwalifikują się nawet kandydaci, którzy nie powinni podejmować nauki w liceum. Nie można im odmówić, gdy jest wolne miejsce. Takie jest prawo. Zostają więc uczniami liceum, choć się do tego nie nadają. 

W tym roku system rekrutacji umieści w liceach dzieci z bardzo słabymi wynikami. Na początku będą przeszczęśliwe, że dostały się do szkoły maturalnej, może nawet do dobrego liceum. Potem jednak zderzą się z wymaganiami, którym nie są w stanie sprostać. Pomoc instytucjonalna będzie symboliczna, gdyż system tylko przyjmuje, natomiast kłopoty to sprawa dziecka i jego rodziców. Korepetytorzy zacierają ręce, u psychologów zjawi się tłum nastolatków z problemami, czyli też dobrze, uczniowie będą łykać psychotropy jak cukierki. Taki mamy system edukacji.