Alternatywny ranking liceów i techników: liczy się umiejętność współpracy
Powstał nowy ranking szkół ponadpodstawowych. Bierze pod uwagę dobrostan uczniów. Choćby to, czy szkoła wspiera pracę zespołową. Ranking opracowała Fundacja Zwolnieni z Teorii.
Szkoły raczej uczą rywalizacji. Rywalizują klasy, która ma największą średnią, rywalizują uczniowie (także średnią ocen na świadectwie, wynikami egzaminu maturalnego). Rywalizują również ze sobą nauczyciele. Rywalizują też szkoły.
Coś się jednak zmienia. Zdarzają się imprezy oparte na idei współpracy. Wielką frajdę sprawiła mi lekcja, którą prowadziłem wspólnie z kolegą historykiem. Ja woda, on ogień – efekt połączenia był piorunujący. Ale to wciąż rzadkość.
Ranking, który ocenia, czy nauczyciele zachęcają uczniów do współpracy, może wiele zmienić. Polacy lubią rankingi. Gdyby oceniano szkoły pod względem uśmiechania się, wyrażania radości, mielibyśmy najbardziej roześmianą i radosną oświatę. Nie ma jednak takiego rankingu, więc uśmiechamy się rzadko.
Jeśli ranking się utrzyma, we współpracy nasza młodzież będzie najlepsza. Na razie jedna ze szkół, gdzie pracuję, na miejscu 403 w Polsce, a druga w ogóle nie weszła do złotej pięćsetki. Jest aż tak źle?
Ranking tutaj.
Komentarze
@Gospodarz
To jest kompletna bzdura – ranking tzw. olimpiady „Zwolnieni z teorii” oparty na tym ile projektów w/w „olimpiady” uczniowie w danej szkole realizują. Nijak on nie mierzy żadnego dobrostanu , umiejętności współpracy czy zachęcania do niej (co zresztą trudno OBIEKTYWNIE mierzyć!) … 😉
Pierwszy Nauczyciel (i Naukowiec) RP ukarany naganą przez sejmową komisję etyki poselskiej
https://tvn24.pl/polska/przemyslaw-czarnek-ukarany-naganaprzez-sejmowa-komisje-etyki-poselskiej-7142789
Moje liceum, do którego nie wrócę, w pierwszej pięćdziesiątce. Czyli to jest bardzo dobry ranking. Liceum, w którym przez chwilę pracowałem i starałem się nie stawiać dwój, też w pięćdziesiątce. Ten ranking jest cudownie fantastyczny!
@gospodarz
Gospodarzu litości! Przecież wystarczy wejść w metodologię rankingu. On nie ma nic wspólnego z dobrostanem. Jeżeli gospodarz życzy sobie pracować w szkole, która ma wysokie miejsce w tym rankingu, to proszę porozmawiać z panią od Podstaw przedsiębiorczości. I od razu wskoczycie. Znam dwie szkoły z wysokich miejsc w nim. W obu ten przedmiot jest realizowany w ten sposób. W 3 kl.uczniowie mają zrobić projekt jako zaliczenie przedmiotu. I tyle. Nic więcej. W obu są korki i psychotropy. Dobrostan można zmierzyć pytając wszystkich uczniów poszczególnych szkół ilu z nich korzysta z pomocy psychiatry, czy wiąże się to z ich sytuacją w szkole, czy przychodząc do szkoły mieli już problemy, ilu ma korki nie dlatego, że chcą umieć więcej i lubią korki, tylko dlatego, że bez nich mieliby jedynki i duża część klasy by je miała, czy jest dużo niezapowiedzianych kartkówek, czy ocenę wystawia nauczyciel czy librus (średnia ważona),więc muszą być ciągle na baczność, czy są problemy z dopuszczeniem do matury (bo ranking), czy uważają, że nauczyciele ich szanują i traktują podmiotowo czy bardziej są zainteresowani długością (w zasadzie krótkością) ich bluzki i paznokci, czy są ciekawe zajęcia pozalekcyjne, na których mogą coś fajnego robić w grupach (dla jednych to może być zespół muzyczny lub teatr, dla innych szachy albo rozwiązywanie zadań), czy jest reakcja ze strony szkoły na przemoc rówieśniczą itp. Gospodarzu zna Pan nauczycieli ze swoich obu szkół, widzi Pan czy są betonowi w stylu „za moich czasów…” czy jednak wyszli spod kamienia.
General Skibicki z wywiadu Ukrainy mówi w wywiadzie że Putin jest na czele ich listy likwidacyjnej, ukrywa się.
Się porobiło!
I znów jednostka zerem. I znów kolektyw, zespół.
A figa z makiem!
Wakacje z duchami albo Do przerwy 0:1, kiedys było tak wiele seriali z pracą zespołową dzieci i młodzieży. Dziś? Nie wiem, nie mam tv.
I tak oto „Polityka” zaczyna wychowywać frajerów, którzy będą chcieli żyć na cudzy koszt. Pisowska mentalność.
A „Polityka” zaczęła tak obiecująco w 1957: liberalizacja, wartość jednostki, mizeria kolektywu. Winszuję. „Lewa, lewa, lewa”.
Uśmiechamy się rzadko, więc Gospodarz postanowił dać nam powód do uśmiechu – pomstując na rankingi proponuje zamianę jednych rankingów na inne, których twórcy za swoją innowacyjną myśl zgarnęli zapewne sute honoraria…
„Rzecznik Praw Dziecka zapowiedział zamiar skontrolowania szkół przyjaznych osobom LGBT. — Dzisiaj pojawił się w jednej z gazet, raport o rankingu szkół przyjaznych LGBT — mówił wówczas Mikołaj Pawlak.
Tu jest ta lista:
https://lgbtplusme.com/pl/ranking/pl
Zapewnił przy tym obecnego na sali ministra edukacji Przemysława Czarnka i uczestników konferencji, że jeszcze w maju „zacznie od pierwszych dziesięciu-dwudziestu w ramach kontroli”. Dodał jednocześnie, iż chce zweryfikować „czym ta przyjazność się przejawia”. Rzecznik Praw Dziecka sprecyzował, że kontrole są rutynowe i obejmą także placówki podstawowe, ponadpodstawowe, katolickie i muzyczne. — Niestety w wielu przypadkach okazuje się, że dyrektorzy czy też inne instytucje nie weryfikują swoich pracowników w rejestrze pedofilów. Musimy chronić dzieci przed przestępcami i taka weryfikacja jest jednym z ważnych narzędzi, z których należy korzystać”.
Gospodarz proponuje ranking, rywalizację na uśmiechy? Cóż, Gombrowicz w zbyt wielkich dawkach szkodzi…
@Róża, Gospodarz
Różo, uważam, że masz rację. Przejrzałam ten ranking i jak zobaczyłam w nim kilka warszawskich liceów, do których w życiu nie posłałabym dziecka, żeby nie dostać zwrotnie wraku człowieka, to nawet nie musiałam wchodzić w metodologię. Co najmniej cztery z wysoko plasujących się szkół z województwa mazowieckiego masakrują uczniów psychicznie i oni rzeczywiście na potęgę ćpają psychotropy. Liceum, do którego wybiera się moja córka, też jest w tym rankingu, w pierwszej setce w Polsce, w pierwszej dwudziestce w mazowieckim, ale wydaje mi się, że cały ten ranking jest postawiony na głowie. A wszystkie media trąbią o nim tak, jakby doznały objawienia.
Rankingi są do dupy. Chociaż dwa takie rankingi bym pozostawił:
1) Ranking szkół z najmniejszą liczbą uczniów w klasie. Progowa wartość kwalifikująca do rankingu max 20 osób.
2) Ranking szkół z największym współczynnikiem pedagogizacji zdefiniowanym jako stosunek liczby godzin (dni, tygodni, miesięcy) przeznaczonych na nauczanie do liczby godzin (dni, tygodni, miesięcy) przeznaczonych na rankingowanie.
Na sąsiednim blogu pan autor Marcin Nowak pochyla się nad tekstem pana autora tego blogu, cytuję: „Kiedy polonista pisze, że rzygać się chce przez maturę z języka polskiego, skłania to do zastanowienia. Dariusz Chętkowski, znany nauczyciel z XXI LO w Łodzi, kreśli dość absurdalny obraz ustnego egzaminu jednocześnie obowiązkowego dla wszystkich maturzystów i nieuwzględnianego w rekrutacji na żadne studia.”
I Skłoniłem się do zastanowienia, a nawet podziwu:
1) Przecież pan autor tego bloga Dariusz Chętkowski mógł napisać dosadniej, np. że chce mu się s…, si…, pier…. Oszczędził nas, chwała wiekuista.
2) Pan autor bez ogródek pisze o tym, co mu się chce z powodu owego egzaminu, który wszak został przygotowany przez polonistki i polonistów. Jest im bardzo miło, gdy czytają cenzurkę, jaką im wystawił kolega polonista. Na marginesie, to skandal, że maturzysta ma na maturze przez parę minut mówić po polsku. Po co? na co mu się przyda ciekawe, żywe, logiczne, spójne mówienie po polsku. Liceum nie jest po to, aby uczyć mówienia po polsku. Po co komu kultura języka? Po co wybitni językoznawcy tak pięknie mówiący po polsku: prof. Miodek, prof. Bralczyk?
Po co znajomość prześlicznej mowy polskiej w wierszach Staffa, Tuwima?
3) Po polsku ma uczyć np. rynsztok. Polonista pan Dariusz Chętkowski zdał celujący, szkoda, że z mowy magla i rynsztoka…
No, ale takie czasy, język polski zbędny, zwłaszcza w mowie, skoro sam polonista…
Moje polonistki uczyły nas pięknego mówienia po polsku, kultury języka.
Polonistka przed egzaminem ustnym pouczyła, że nie tylko naszą wiedzę będzie oceniać, ale i to, jak mówimy, jaki jest nasz język polski.
To sedno nauczania szkolnej polonistyki: kultura języka, piękno, poprawność, spójność, logika.
Studia polonistyczne, już od pierwszego roku nacisk na kulturę języka, egzaminy ustne na studiach: jak mówisz po polsku, jaka jest twoja mowa.
KULTURA ŻYWEGO SŁOWA!
Danuta Buttler, Halina Kurkowska, Halina Satkiewicz, Kultura języka polskiego – to nasz polonistyczna biblia, kanon filologii polskiej.
Cóż, albo polonista Dariusz Chętkowski żartuje, albo prowokuje… Magiel i rynsztok zamiast egzaminu ustnego, na którym mógłby się przekonać, czy nauczył maturzystów pięknie mówić po polsku. Powodzenia.
@hasta la vista
25 MAJA 2023
13:52
Matura USTNA z polskiego jest ZBĘDNA ale z innych powodów niż podał Gospodarz!!! 😉
1.Jej wyniki są kompletnie NIEPORÓWNYWALNE, a więc nie jest UŻYTECZNA do rekrutacji na uczelnie!!!
2.Przymus obecności w komisji polonistów przez TRZY TYGODNIE (a są i matury pisemne!) POZBAWIA EDUKACJI POLONISTYCZNEJ młodsze klasy – policz sobie ile to jest TRZY TYGODNIE przez TRZY LATA!!! Czyli straty OGROMNE , a sens – ŻADEN … 🙁
Mam pomysł!
Chodzi oczywiście o nieszczęsny ustną maturę z polskiego.
I żeby nieszczęść i tragedii uniknąć ( albo była ich znikoma ilość) uważam, że ów nieszczęsny maturalny segment powinniśmy czymś zastąpić. Przy czym powinien w przypadku tej nowości spełniony być warunek weryfikowalności i wymierności, o co w przypadku języka polskiego w wersji oralnej jest moim zdaniem trudno
Co więc w zamian?
Po kolei.
Jeżeli jest matura to musi być wcześniej studniówka, której powaga – zdaniem niektórych – dorównuje aurze majowych maturalnych rankingów szkolno-wiedzowych i myślę , że można by tę powagę w jakiś bezpretensjonalny sposób zdyskontować
I jeślijest odpowiednia atmosfera to może już w trakcie studniówek powinna nastąpić jakaś forma maturalnych eliminacji, a może wręcz półfinałów, które ostatecznie mogą zastąpić owe nieszczęsne ustne matury z polskiego.
I będzie współzawodnictwo w radosnej, luźnej atmosferze – bez najmniejszego stresu, czy psychicznego dyskomfortu.
Na przykład konkurs przeciągania liny – to dla chłopców. Klasami, ewentualnie klasowi blondyni kontra zbiorowość brunetów. Rudzi w tym czasie czekają na dogrywkę, w której pomagają ciągnąć linę dotychczasowym przegranym.
Dziewczęta to oczywiście gry i zabawy pożyteczne ze skakanką. Jeżeli współzawodnictwo nie wyłoni triumfatora dogrywka odbywa się w trakcie gry „w klasy”. Oczywiście wynik łączny dzielimy na ilość uczennic w danej klasie i w ten sposób każda uczennica wie, czy jest bardziej czwórkowa, czy jednak piątkowa.
Albo takiego:
– chłopcy wiązanie krawatów na czas
– dziewczęta to z kolei zaplatanie warkoczy, albo sporządzenie na czas sałatki wielowarzywnej.
Inna propozycja;
– chłopcy wymiana koła w samochodzie wychowawcy klasy na czas, ale też z oceną za wartość techniczną i walory estetyczne owej procedury
– dziewczęta z kolei to pieczenie szarlotki, albo podlewanie kaktusów.
I tak dalej, i tak dalej…
Czyli można?
Oczywiście że można, tylko trzeba mieć pomysł i trochę zacięcia.
wladimirz
25 MAJA 2023 14:48
Ustna matura ma znaczenie ze względu na kulturę żywego słowa, kulturę języka polskiego. Poloniści uczą nie tylko wiedzy, ale i pięknego wysławiania się, poprawnej literackiej polszczyzny. Okazuje się, że są jednak poloniści (np. Dariusz Chętkowski), którzy wolą język magla.
Ta kultura języka to biblia studiów polonistycznych, sedno nauczania j. polskiego w szkole.
Ale proszę bardzo, knajacki język rynsztokowy zamiast pięknej polszczyzny? Nie ma sprawy. Pan autor bloga polonista wychowujący młodzież dał przykład, gdzie należy mieć piękno polskiej mowy i kulturę słowa. Można mieć w d…
PS Wszyscy licealiści wychowani w komunie i wszyscy licealiści do czasu reformy oświeconego Buzka przyjaciela PO byli zatem pozbawieni edukacji polonistycznej, bo wówczas była ustna matura????
W tym jednym się z tobą zgadzam, przykład polonisty Dariusza Chętkowskiego, pana autora tego bloga, Dariusza Chętkowskiego, który pisze rynsztokową polszczyzną i któremu rzygać się chce, pokazuje, że sens edukacji polonistycznej rzeczywiście był ŻADEN.
Mam nadzieję, że jednak w twoim przypadku tak nie jest, że edukacja polonistyczna ci się przydała….
wladimirz
25 MAJA 2023 14:48
Innymi słowy, matura to nic innego, jak egzamin na studia.
Cóż, w tej sytuacji ja, stary polonista, wyuczony przez starych polonistów, nic tu nie mam do powiedzenia, nie mam żadnych argumentów.
Jednak przynajmniej tyle mogę rzec, że i mnie, i moim polonistkom, zawsze zależało na tym, aby uczniowie pięknie się wysławiali, pięknie pisali.
Tak, nic już po nas, my na nic.
Poloniści nowych czasów, rzygajcie na język polski, to wam najlepiej wychodzi, tylko się nie zarz…
„Biała łódka, złota rączka”
Wiem że dni są po to
By zająć się robotą
Być tam zawsze tam gdzie ty
Ale…nie w dni
Nic nowego pod słońcem. W VII klasie przed 40 laty mój wuefista i zptowiec też prowadzili wspólne lekcje. Zabierali naszą klasę do ogródka przy bliżniaku, który oni i ich rodziny zamieszkiwali. Rozdawali szpadle, grabie, itp. Młodzież pracowała, aż miło, pod nadzorem nauczycieli. Ile śmiechu przy tym było, radości, końskich zalotów. O i taką wspólpracę to ja rozumiem i popieram.
Sprowadzili edukację do klucza odpowiedzi i egzaminu na studia, w ten sposób utworzyli raj dla populistów, którzy się ścigają w zawodach: czy dać za darmo już od 1 czerwca, czy dopiero od 1 stycznia. Dać tym, którym się nie chciało pracować, bez ambicji i aspiracji, a takich najwięcej.
Teraz chce im się rzygać, bo zabrakło dla nich, którzy tyrali, mieli aspirację.
Sami stworzyli ten raj. Czego chcą? Pracowicie zrobili raj dla cwaniaków, a ci cwaniacy tak pięknie się odwdzięczają: kością do wylizania.
Tak zawsze się wypłaca… lokajom.
Nawet już mi was nie żal i nie jest mi przykro, nadal po szkodzie jesteście tak samo g…, jak przed szkodą. Próżno stukać do waszych zakutych łbów.
To wasze dzieło. Nic mnie z wami nie łączy.
@nastka
To, że media tak się rozpisują o tym rankingu wynika z tego, że nastąpił chyba jakiś przełom w myśleniu o szkole. Rodzice nie chcą już tych szkół, w których dzieci są dobijane milionem kartkówek, wymuszaniem korepetycji itp. Ludzie widzą, że świat wokół się zmienia, szkoły do tych zmian nie przygotowują. I mają świadomość, że dzieci funkcjonujące na psychotropach do dorosłego życia będą przygotowane jeszcze gorzej. Jeżeli nauczyciel robi kartkówkę za kartkówką, nastawia większość jedynek, dzieci uważa za nieudane, a rodziców za roszczeniowych, za wszystko obwinia swoje niskie wynagrodzenie, nie przeszkadza mu, że poprawa jedynek następuje tylko dzięki korepetycjom, to w sumie do czego może przygotować taki nauczyciel. Nauczyć przedmiotu nie nauczy, może nauczyć tylko jak być obrażonym na cały świat. Media myślą, że ten ranking pokazuje inną szkołę, opartą na współpracy. Teraz wszystkie partie mają w programach, że w szkole ma być współpraca zamiast rywalizacji, ocenozy, testomanii itp. Nasze szkoły za bardzo różnią się od zachodnich. Ale to wcale nie jest tak, że w szkołach, które są na szczycie rankingu Perspektyw jest strasznie, a fajnie jest w szkołach z tych dalszych miejsc. Nastka ja przyznaję, że dobre opinie uczniów słyszałam o szkołach ze szczytu rankingu Perspektyw. Tam ranking jest nabijany przez olimpijczyków, więc nie musi być wymuszany korkami i zamordyzmem, mają dobrych nauczycieli od rozszerzeń, a to jest b.ważne dla samych uczniów.
@hasta la vista
Kiedy Ty zdawałeś maturę to ona był taki sobie egzaminkiem, na którym de facto i tak (prawie) wszystko zależało od DOTYCHCZASOWEJ opinii maturzysty w szkole. Tyle, że to nie miało większego znaczenia poza eliminacją bardzo podpadniętych w szkole, bo decydowały EGZAMINY WSTĘPNE. No ale aparatczycy związkowi z „S” (AWS-UW) musieli mieć swoją kasę , więc teraz jest JEDEN egzamin z masą procedur , zajmujący tony czasu, a jedynym d facto uprawnieniem jaki DZIŚ daje matura, to studiowanie lub „studiowanie” w SWGnG … ; -) Skądinąd NIKT się jeszcze nie nauczył ojczystego języka na egzamin ustny – to nie to co z obcym – mówimy i rozmawiamy CAŁY CZAS. A treści merytoryczne tego egzaminu, o ile są NAPRAWDĘ ważne, mogą trafić na i tak już monstrualnie rozbudowany pisemny …
Na Krupówkach do góralki sprzedającej sery podchodzi turysta.
– Czy te oscypki są z owczego mleka?
– Przeca je luty, łowce w lutym mlyka nie dajom.
– A niby skąd ja to mam wiedzieć?
– Trza cytać, panocku, duzo cytać.
Tym żartem rozpoczyna Ryszard Koziołek swoją książkę „Czytać, dużo czytać”.
Bogdan Balicki z Uniwersytetu Szczecińskiego twierdzi, że wystarczyłoby się wycofać z „przemocy” stosowania kanonu lektur obowiązkowych i po kilku latach nastąpiłaby eksplozja czytelnictwa.
Pewnie nie da się tego sprawdzić, bo raczej nasze władze nie zastosują tego eksperymentu.
@Róża
https://www.rp.pl/plus-minus/art38523461-pawel-drozdziak-psychiatrzy-nie-zastapia-wiezi-rodzinnych 😉
@Róża
To jest typowa dla XXI wieku forma CENZURY…. 😉 Zamiast jakichś informacji zakazywać wprowadza się taką ich MASĘ, że te niechciane, szczególnie niewspierane mainstreamowo, giną w niej …. Tu jednocześnie(!) z rekrutacją uruchomiono medialni PARĘ „rankingów” nie tylko ten sygnalizowany przez Gospodarza – chodzi o to żeby części(!) ludzi zamącić obraz i skierować do innych szkół, np. drogich prywatnych czy gorszych publicznych … 😉 A jednocześnie zdezawuować RANKINGI (bo jest kilka!) Perspektyw …
@ Róża
Wcale nie myślę, że wszystkie szkoły z wysokich miejsc w rankingu Perspektyw są opresyjne. Ale ci olimpijczycy też są często napędzani strachem i ambicją, która czasem bywa chorobliwa. Dzieci są oczywiście różne i różnie reagują, ale myślę sobie, że lepiej chodzić do szkoły, w której MOGĘ wziąć udział w olimpiadzie – i wtedy nauczyciel mnie wesprze – ale MOGĘ też go nie brać i nikt mi nie będzie mówił, że to straszne, bo przecież udział bierze Kasia i Janek. A w tych szkołach szczytowych często tak bywa i w gruncie rzeczy też kończy się na psychotropach i załamaniach. Znam to z opowieści bliskich znajomych, a rzecz dotyczy ich dzieci. W moim liceum ja byłam prawie jedyną osobą, która zdecydowała się wziąć udział w olimpiadzie i opłaciło mi się to jak nic innego w życiu, więc własne dziecko też zachęcam, ale nigdy nie chciałabym, żeby to było kosztem stresu ponad siły.
@nastka
To nie jest tak, że jest jakiś OBOWIĄZEK startu w olimpiadach w szkołach średnich, które znam. Natomiast jest chęć SPRAWDZENIA SIĘ i pozbycia presji matury, bo taki uczeń jak musi 2 przedmioty zdać poziomie podstawowym na 30% zaledwie, to robi to na luziku, a z drugiej strony uzyskanie 100% z matury, gdzie ci te punkty za duperele obcinają jest trudniejsze niż bycie z danego przedmiotu w, powiedzmy, pierwszej setce w kraju … Przy czym, jak to robi jeszcze kilku kolegów z klasy, nie mówiąc o dziesiątkach ze szkoły to jest łatwiej. I uczniowie w szkołach z czołówki rankingu mają czas na wolontariat (niczym nie premiowany!) , tworzenie teatru, muzykowanie&śpiew, turystykę, udział w różnych nieolimpiadowych zawodach w różnych obszarach … 🙂
Jagoda
26 MAJA 2023
14:58
To ja Ci, Jagodo, z przeciwnej strony Polski. Autentyk, nie dowcip – z czasów mojego rybaczenia. Handlujemy trochę po połowie detalicznie (prywatni rybacy musieli odstawiać połów do Centrali Rybnej lub do państwowych przedsiębiorstw połowowych). Podchodzi do mnie babcia.
– Świeża ta flądra?
– Przecież żywa.
– Widzę. Ale czy świeża?
@wladzimirz
Ja to wiem, ale nie każde dziecko, niezależnie od tego, jak zdolne, jest w stanie udźwignąć tę presję. Znam maturzystę olimpijczyka, który trafił do ośrodka odwykowego właśnie z powodu presji: koledzy brali udział, on też, udało się, ale co z tego, skoro takim kosztem. Jasne, że konkursy są lepsze od zdawania matury, ale najwyraźniej nie dla każdego…
studniówka
26 MAJA 2023
22:14
– „Świeża ta flądra?
– Przecież żywa.
– Widzę. Ale czy świeża”?
„Świeża Flądra” to może być marka handlowa.
A sama ryba mrożona lub suszona. 🙂
@nastka
Szkoły olimpijskie mają swoją specyfikę. Tam przychodzą dzieci, które były gwiazdami w swoich podstawówkach, były hołubione, często konkursowe. No i większość z nich musi się zderzyć z tym, że teraz nie są najlepsi, na tle gwiazd licealnych są przeciętni. A gwiazdami siłą rzeczy są olimpijczycy, w pozostałych liceach przecież też (w ocenie uczniów) olimpijczyk to coś więcej niż kujon z wysoką średnią. Do olimpiad trzeba być naprawdę zdolnym, nie wystarczy pilnym. A część uczniów również w tych liceach, to są osoby bardziej pilne niż super zdolne. Dla tych zdolnych olimpiada jest rzeczywiście łatwiejsza niż setka z matury, bo oni wcale nie są tacy super dokładni, a żeby być finalistą (czyli mieć 100 z matury), można zrobić b.dużo błędów. I nieporównanie łatwiej zrobić olimpiadę w szkole olimpijskiej niż zwykłej. Mają masę zajęć przygotowujących, w zwykłej zero, są zdani sami na siebie. I towarzystwo żyjące tym samym klimatem. Uczniowie niebiorący udziału w olimpiadach, jeżeli są w stanie zaakceptować to, że są w szkole „lepsi” od nich, też mogą odnieść korzyści. Dwoje absolwentów (nieolimpijczyków) tych szkół (z różnych miast) powiedziało mi, że dla nich korzyścią było to, że mieli super nauczycieli (bo nauczyciel olimpijski na zwykłej lekcji nadal jest super nauczycielem), na luzie dostali się na studia, na które chcieli się dostać, spędzili 3 lata w towarzystwie samych inteligentnych ludzi i to ich bardzo rozwinęło, porównując się z osobami ze swoich podstawówek, które poszły do przeciętnych szkół, mieli wrażenie jakby tamci przez te lata stali w miejscu, mają znajomych studiujących na całym świecie. Nie byli zarzynani miliardem niezapowiedzianych kartkówek (może dzięki olimpijczykom, bo olimpijczyk musi mieć czas na przygotowanie do olimpiady, a miliard kartkówek i bycie codziennie na baczność, to wyklucza), poza tym olimpijczyk wyrabia ranking, a prawdziwa rzeźnia jest w szkołach, które chcą podskoczyć w rankingu bez olimpijczyków. I właśnie w tych szkołach nieolimpijskich można bardzo źle trafić, trzeba dokładnie wypytywać uczniów jak jest w szkole, bo szkoły ze zbliżonych miejsc w rankingu mają b.różną atmosferę i stosunki między nauczycielami i uczniami. Najgorsza opcja to zamordyzm plus słabi nauczyciele od rozszerzeń. Jak są słabi, to lepiej wybierać szkołę z fajną atmosferą i rozszerzenie zrobić na korkach. A ponieważ się zmieniają, zwalniają itp., to po prostu lepiej postawić na atmosferę (z góry założyć ewentualność korków) i zdrowie psychiczne.
@wladimirz
Jeżeli chodzi o coraz to nowe rankingi, krytykę rankingu Perspektyw itp., to rzeczywiście mąci to ludziom w głowie. Np.z góry zakładają, że szkoły z pierwszej piątki, dziesiątki Warszawy, to będą te mordownie, więc wybierają tylko te z drugiej, trzeciej dziesiątki i przypadkiem pakują się właśnie w mordownię. Uważam serio, że powinien być ranking oparty na odczuciach uczniów. I nie ma żadnego znaczenia, że będzie subiektywny. Jest całkowicie subiektywny ranking tych przyjaznych LGBT i jest ok. Pokazuje szkoły, w których jest dobra atmosfera dla super wrażliwych. Jak ktoś nie jest LGBT, ale ma zielone włosy, milion kolczyków, milion problemów ze sobą, to powinien wybrać szkołę z tego rankingu, bo nikt się go tam nie będzie czepiał, będzie mógł się spokojnie uczyć, nie będzie uważany za dziwaka ani przez nauczycieli (w każdym razie oszczędzą mu komentarzy), ani przez uczniów. Jest grupa na fejsie, na której kandydaci do LO pytają uczniów i absolwentów o szkoły i profile. I naprawdę tam są fajne odpowiedzi, uczniowie całkiem obiektywnie oceniają swoje szkoły, piszą np.że nauczyciele w większości spoko, albo że w tej szkole szybko nabawisz się depresji (opinie się powtarzają od kilku lat, więc są w miarę obiektywne), piszą, że szkoła super dla humanistów, ale matematyka w niej to żart, chemia nie istnieje, atmosfera super, ale do matury musisz nauczyć się sam itp. Pytania zadają też rodzice kandydatów. Widać, że są przestraszeni, boją się nadmiernej presji. Uczniowie szkół często uspokajają. B.dużą wagę przywiązują do poziomu rozszerzeń, to nie jest tak, że oni nie chcą się uczyć, przeciwnie, chcą się uczyć, tylko bez równania z ziemią.
Teatr w czasach pisowskich
List otwarty Wojciecha Tomczyka do Popieraczy
https://e-teatr.pl/warszawa-list-otwarty-do-popieraczy-37600?fbclid=IwAR2Xcc874OJ9Xt_iiplC3mYpxC1mnQl9oJ8_Y_jYSx8jOQ0skHo-carwhac
„Ludzie teatru nie potrzebują żadnego ministerstwa prawdy, żeby wiedzieć co mają robić”.
@wladimirz
Wladimirz przeczytałam pana z rp. Jeżeli myśli Pan, że jestem nadwrażliwą, naiwną, rozczulającą się panią, to przypominam, że to Pan wiecznie się obraża na mnie, nie ja na Pana. Ani ja nie atakuję Pana osobiście, ani Pan mnie, Pan nie jest chamski do kobiet, ja wcale nie jestem wredna do Pana, ale Pan jest wiecznie obrażony zawsze jak mam inne zdanie. W art.jest mieszanka oczywistości i uproszczeń. Oczywistości: np.problemy rodzinne typu rozwód źle wpływają na kondycję dziecka. No bardzo odkrywcze. Dobrze wpływa niekontrolowana przez dorosłych zabawa z rówieśnikami, najlepiej na powietrzu. Równie odkrywcze. Uproszczenie to wątek szkoły. Czytam czasem rozważania nt.szkoły, przesadzających rodziców itp. w szkołach panów Pytlaka i Mankiewicza. Z rozbawieniem. Matko, przecież oni nie opisują szkoły (!), oni opisują enklawy edukacji bezstresowej w idealnych warunkach, dostępne dla jakiegoś minimalnego procenta dzieci w skali Polski. I rodziców, którzy są w 8 kl.trochę przestraszeni tym luksusem psychicznym jaki mają tam dzieci, bo się boją, że się potem nie dostaną do tych Batorych i Czackich. Jakbym sprawdziła wyniki olimpiad ścisłych juniorów i konkursów kuratoryjnych z obu szkół, to bym wiedziała czy rodzice mierzą też w Staszica. Panowie zapewniają też uczniów i rodziców, że zupełnie nie ma znaczenia do jakiej szkoły się dostaną, wszędzie mogą tak samo rozwinąć skrzydła. Ciekawe czy Pan się z tym naprawdę zgadza? Jeżeli pan z art.w rp ma dziecko w takiej szkole, to może sobie posnuć swoje opowieści. Oczywiście, że nakręcanie tematu depresji wywołuje w dzieciach skupianie się na tym temacie, ale wcale nie dlatego, że jest modny. Dzieci w wieku dojrzewania nie potrafią np.odróżnić objawów dojrzewania (wahania nastroju, krytyczna ocena własnego ciała, rozwój psychiczny nienadążający za fizycznym) od objawów depresji. Gdyby ciągle im mówić o chorobie dwubiegunowej, to pewnie wahania nastroju uznałyby za jej objawy. Co do raportu Martyny Wojciechowskiej- proszę zobaczyć w jakim wieku jest tam najwięcej badanych. To dzieci w wieku dojrzewania, b.duża grupa wśród nich to te roczniki z podwójnej rekrutacji, tegorocznej i zeszłorocznej. Te dzieci żyły przez dwa lata w obozach pracy. My wcześniej przez podstawówki i licea przechodziliśmy na luzie, pierwszy poważny stres, to był egzamin wstępny na studia. W wieku 19 (!) lat dopiero i presję mogły odczuwać wyłącznie osoby startujące na studia oblegane. Teraz 3 roczniki 2007, 2008 i 2009 żyły przez 7 i 8 kl.w ciągłym stresie, stale słyszały, że muszą mieć super oceny, super średnią, super wyniki egzaminu i jeszcze najlepiej pkt za konkursy, bo inaczej się nie dostaną do LO. 7,8 lekcji dziennie, miliard klasówek (no chyba, że były w szkole pana Pytlaka lub Mankiewicza) plus korki pod egzamin albo pod konkursy. Pan Pytlak kiedyś napisał, że w jego szkole skupiają się na egzaminie, z pozostałych nieegzaminacyjnych przedmiotów liczy się uczeń, nie program. No jak Pan Wladimirz myśli czy w publicznych sp też dzieci tak miały czy jednak festiwal sprawdzianów ze wszystkiego trwał w najlepsze? W tym miejscu opowieści o zabawie z rówieśnikami na świeżym powietrzu, to wyższy poziom odklejenia od realiów. Jestem pewna, że dzieci w tej właśnie grupie wiekowej dawały te dołujące odpowiedzi. I że tak się rzeczywiście b.często czuły.
@Róża
Ja rozumiem, że da się stworzyć 3 listy szkół pod względem subiektywnych odczuć uczniów (super, takie sobie, fatalne), ale już uszeregować szkół się w ten sposób nie da. Zwłaszcza, że uczniowie znają tylko SWOJĄ … Myślę, że to co piszesz o forach (akurat większość moich uczniów znała z nich jeszcze przed przyjściem nawet ulubione wyrażenia i słabostki nauczycieli) dobrze UZUPEŁNIA rankingi Perspektyw , szczególnie jeśli się spojrzy w podane w nich szczegóły – w jakich olimpiadach szkoła odnosi sukcesy (bo są pewne specjalizacje – szczególnie w tych ścisłych bywają i wybitni humaniści (to często idzie w parze)), w jakich jest dobra maturalnie, czy w dobrym wyniku szkoły przeważają olimpiady czy matury (w tych z dobrym głownie wynikiem matur bywa gorzej, bo to przy naszych maturach jest często tresura do schematu (skądinąd często przez wielu zainteresowanych uczniów POŻĄDANA … 😉
@nastka
Jak to już opisywał Goethe w historii o Werterze, niektórym nawet MIŁOŚĆ może zaszkodzić. Nie ma szkoły dobrej DLA WSZYSTKICH, dlatego trzeba szukać szkoły dobrej DLA SIEBIE. Po to są rankingi Perspektyw i zawarte w nich bardzo szczegółowe dane, po to są uczniowskie fora … 😉
@Róża
Wywiad w Rzepie ma znacznie szerszy zakres – chodzi o to, że ŚWIATA IDEALNEGO NIE BĘDZIE (cokolwiek ktokolwiek by przez to rozumiał – polecam zakończenie wywiadu!), a w tym realnym TRZEBA UMIEĆ SOBIE RADZIĆ bo on się za bardzo nie zmieni. Czemu akurat konstatacje, że świat nie taki raczej nie służą … Więc oczywiście, w ramach terapii, można mówić „To nie Twoja wina, że Ci nie wychodzi, masz depresję, miałeś nieidealnych rodziców, Twoi szefowie, nauczyciele, koledzy … są źli (niepotrzebne skreślić, potrzebne dodać)”, ale potem trzeba pomyśleć o tym, co JA mogę, żeby MI było lepiej, a że świat nie jest zerojedynkowy, to JA też sporo mogę w tym kierunku zrobić …. W tym kierunku idą Azjaci (dlatego mają sukcesy), a np. w Polsce dominuje moda na wyszukiwanie u siebie i eksponowanie dolegliwości, krzywd etc. Co jest kontrproduktywne – ktoś kto się nad sobą użala WYŁĄCZNIE będzie ten stan kontynuował do śmierci … 🙁 Czytam uważnie i Pytlaka i Mankiewicza(to zresztą absolwent Gottwalda!) – obu znam osobiście – moim zdaniem oni nie piszą, że wszędzie(!) można rozwinąć skrzydła, tylko, że gorszy wynik egzaminu nie jest końcem świata, co, generalnie, zmniejsza emocje … Co do szkół, do których MY chodziliśmy, – już pisałem, że u mnie w LO zostawało na 2 rok 2-3 osoby na klasę COROCZNIE. Nauczyciele mogli wtedy WIĘCEJ … Ale i poziom był wyższy – np.te całki, równania różniczkowe czy liczby zespolone w zwykłych ma-fizach w CAŁEJ POLSCE – są jeszcze zbiory zadań, są egzaminy wstępne a nawet matury … Mimo to ucieczek w depresję czy psychotropy raczej nie było – niektórzy sięgali po nie czy marychę z CIEKAWOŚCI, bo to była epoka zainteresowania hippisami … 😉 No i tamta szkoła uczyła (bez programu!) RADZIĆ SOBIE w dużo trudniejszych niż dziś warunkach …
@Róża
Skąd przypuszczenie, że ja Panią ATAKUJĘ wywiadem z rp.pl ??? 😉
@Róża
https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,29794711,po-rozdaniu-grantow-narodowego-centrum-nauki-pojawia-sie-pytanie.html
@wladimirz
No i w ogóle to zabawne, że daje mi Pan wywiad z psychologiem. I ja, i Pan dobrze wiemy, że każdy psycholog w wywiadach snuje sobie luźny wywód swoich poglądów na życie i niewiele ma to wspólnego z nauką. Przecież każdy z nich mówi co innego, oboje mamy taki sam stosunek do tego. Ten akurat udaje życiowego kozaka. Udaje, bo co napisał o szkole : „czy szkoła kiedykolwiek była tak nieopresyjna jak jest dzisiaj? Z podstawówki pamiętam jacy bywali wobec nas nauczyciele. Szkoła nigdy nie była tak uważna i łagodna jak dziś. I mówię to też jako rodzic.” To ja też pobawię się w psychologa- ma dziecko w szkole prywatnej, sam bał się wrzeszczących nauczycieli, a teraz udaje kozaka i wypisuje o rywalizacji. Nie przypominam sobie, żeby chłopak lubiący rywalizację szedł studiować psychologię. Potem pisze coś, że powinni rywalizować w sporcie. Z tego co sobie przypominam w raporcie Martyny Wojciechowskiej było sporo o dzieciach, które ćwiczą b.dużo, co trzeci ponad siły. Pan psycholog nie wie, że teraz nie rywalizują kopiąc piłkę, grę w piłkę traktują jako rozrywkę, rywalizują na siłowni i ćwicząc w domu, bo „robią rzeźbę”, uważam, że słusznie, będą mieli efekty widoczne zwłaszcza dla płci przeciwnej. Potem pisze, że „niektórzy rodzice mówią, że w szkole nie powinno być stopni. Ale dlaczego? Kiedy jest moment, w którym człowiek ma się dowiedzieć, że są od niego lepsi i gorsi, że istnieje zwycięstwo i porażka”. Wladimirz ja nie jestem przeciwnikiem stopni, zwolennikiem tej budzącej się szkoły itp. Jestem zwolennikiem normalności, równowagi. Ale to uzasadnienie „kiedy mają dowiedzieć się, że są lepsi i gorsi”. No koniecznie już w wieku 7 lat, koniecznie. Żenada. Zwłaszcza, że w podstawówce pisze się miliard pamięciowych klasówek, odtwarza podręczniki. Strasznie to rozwijające, twórcze, uczące rywalizacji. Prawdziwa recepta na to jak stać się prawdziwym facetem- rywalizować w zwykłym kujoństwie. Dla dzieci zdolnych to zabieranie im czasu, dla przeciętnych męczarnia, która ich wbija w ziemię, bo one nie są w stanie tego wszystkiego ogarnąć. A teraz przytoczę cytat z tego właśnie pana psychologa, który dotyczy zupełnie innego tematu, ale pasuje do zwykłego dziecka zarżniętego miliardem klasówek, również licealisty, który przypadkiem trafił na mordownię w LO : „ pochwała, na którą trudniej zasłużyć jest cenniejsza. Pochwała, która wydaje się na wyciągnięcie ręki, ale której w ogóle otrzymać się nie da, ma wartość nieskończoną. Nadzieja otrzymania w końcu takiej pochwały może więc trzymać nas przy krytykancie nieskończenie długo. Koszt jest, rzecz jasna. olbrzymi. Bo samoocena systematycznie spada”.
@Róża
A co do „badania” tej fundacji Martyny W. UNAWEZA chyba …
Sam szef naukowy badania przyznał, że
1.Oni poszli na ilość, stąd „gołe” badanie ankietowe. Próbka nie była reprezentatywna – ankietę zrobiono w szkołach, które się zgłosiły co może znaczyć, że miały z tym problemy…
2.Ankieta była niedopracowana, a treść pytań niejednoznaczna. Np. czy myślisz/myślałeś o samobójstwie ma prawdziwe odpowiedzi typu „owszem myślałem jak ksiądz mówił na katechezie, że to nie po chrześcijańsku” albo „myślałem czy Rydz-Śmigły powinien 17 września popełnić samobójstwo honorowe czy uciec, jak uciekł, do Rumunii” albo „myślałem o samobójstwie Ordona (u Mickiewicza!) ” albo „myślałem o samobójstwie młodego geja x gnębionego przez kolegów” … 😉
3.Ankieta była zbudowana na szukaniu NEGATYWÓW , a kto szuka ten znajduje – jak Cię zapytam o relacje z teściem, to (zapewne) powiesz, że (w miarę) w porządku. Ale jeśli zapytam o negatywne(!) strony tych relacji, to twój mózg nastawi się na ich szukanie i to i owo znajdzie …
4. Ankieta mogła działać sugerująco-instruktażowo (!)- pytania nie tylko o samobójstwo, ale i np. o samookaleczanie etc. Dla 10-latków (4 kl.SP) to mógł być co gorsza pierwszy(!) i przedwczesny kontakt z brudną rzeczywistością …
5.Nie wiadomo ile odpowiedzi było „dla beki” – nie było pytań kontrolnych itp. itd.
Starczy??? A wszystko po to żeby, „nagłośniwszy temat” fundacja Martyny W. znalazła hojniejszych sponsorów i klientów psychobiznesu … 🙁
@Róża
Widocznie dostrzegliśmy w tym wywiadzie RÓŻNE rzeczy – ja akurat to , że ŻYCIE TO NIE TERAPIA i wobec tego to co w NIEKTÓRYCH terapiach działa w trakcie, w życiu jest PRZECIWSKUTECZNE. Co do reszty – w szkołach, które ja pamiętam, nauczyciele zdecydowanie MNIEJ się przejmowali uczniem – on MIAŁ SIĘ NAUCZYĆ i tyle. Moja np. chemiczka na sugestię koleżanki, która ją próbowała szantażować potencjalnym samobójstwem (bo szantażowała akurat!) powiedziała przy klasie, że może jej dać kluczyk do szafki z chemikaliami …. 😉 Dziś by długo nie popracowała … 😉
@Róża
A jak chcesz przykładu ZMIAN w podejściu do ucznia i MOŻLIWOŚCI NAUCZYCIELI, to przypomnij sobie, niezależnie od tego co o nich sądzisz, Kaczyńskich… 🙂
Mimo przynależności rodziców do wyjątkowo wpływowego środowiska – sam kurator (b.dobrze ustawiony – potem Kuberski był sekretarzem KW PZPR w Warszawie, ministrem oświaty, kierownikiem wydziału w KC PZPR, ministrem d/s wyznań i wreszcie – ambasadorem w PRL w Watykanie!) interweniował w ich sprawie wynikającej z pokłócenia na tle polonistycznym polonistki w Lelewelu z ich mamusią. No i TEN kurator próbował dzwonić do dyrektora, potem przekonywać OSOBIŚCIE radę pedagogiczną – wszystko bez skutku! Dopiero jakieś pokrętne przenosiny do innych szkół dały efekt – Kaczyńscy uratowali rok… 😉 Dziś, niezależnie od opcji rządzącej, kurator by się NIGDY osobiście nie fatygował – za wysokie progi, tylko wysłał kilku swoich urzędników, którzy by w szkole przeryli kwity, znaleźli milion wątpliwości i dyrektor by dostał propozycję nie do odrzucenia – promocja albo ON . I wiadomo co by wybrał … Przy czym Kaczyńscy, co potwierdzała później akurat Anna Radziwiłł, na tle szkoły(!), nie byli uczniami niezdolnymi czy niedokształconymi – wręcz przeciwnie – a jednak … 😉
@Róża
BTW w rocznikach, które uczyły się przed rokiem 1990 do liceów szło zaledwie 10% rocznika, do techników – 7%. Razem 17% niecała 1/5. Reszta szła do ZAWODÓWEK!!! Na studia trafiało DO 10% populacji !!! Dziś w szkołach kończących się maturą są PRAWIE WSZYSCY (80-90% populacji!), a studiuje lub „studiuje” ponad 50% !!!
To kiedy stawka była WYŻSZA – wtedy czy teraz ??? 😉
Lider Trzeciej drogi Hołownia pietnuje hejterstwo z jakim wg niego formacja ma do czynienia ze strony POmilosnikow. Rzeczywiście, otwartość niemalej części… liberałów na bujne formy życia obywatelskiego jest zatrwazajaco niska. To musi zostać omówione na nadzwyczajnym zjeździe partii.
@Wladimirz
1. Nie chodziło mi o to, że Pan mnie atakuje, tylko że zawsze jak mam inne zdanie niż Pan, to się Pan na mnie obraża. Nie ja na Pana, Pan na mnie.
2. Wywiad z psych. jest słaby.
3. Matczak- ja żyję całe życie z Matczakami, mój mąż, wszyscy faceci wokół to Matczaki. Nigdy nie mieszkałam z facetem, dla którego praca, zarabianie o godz.22 to coś nadzwyczajnego. Robił to nawet mój ojciec. Jestem z pokolenia Matczaka, pamiętam co się działo jak napisał o kulturze zapierdolu, pracy w młodości po 16 godz.na dobę, jak się młoda lewica gotowała. Wszyscy faceci wokół mnie tak pracowali, wszyscy. Lekarze, prawnicy, przedsiębiorcy, którzy odnieśli sukces, ludzie z korpo na stanowiskach dokładnie tak pracowali do ok.35 r.życia. Nie ma tu dla mnie nic odkrywczego.
@Wladimirz
A teraz wróćmy do tej nieszczęsnej szkoły. Do jakich szkół chodzą polskie dzieci? Część niewielka do szkół prof.Mankiewicza, dyr. Pytlaka, gdzie mają mega komfort psychiczny, zakłócony jedynie tym, że trzeba się jednak dostać do tego Batorego. Część jest w ED, SwC czyli może sobie nie robić absolutnie nic. Kolejna niewielka część jest w tych „Budzących się szkołach”, nie znam ich, nie znam rezultatów, nie mam zatem żadnej opinii na ich temat. Cała reszta jest w publicznych sp. Wyniki ostatnich badań dotyczące uczniów klas 7 i 8: uczniowie mają w tygodniu 35 lekcji, poza tym na naukę w domu muszą przeznaczać 13-18 godz. Oraz 4 godz.tygodniowo na inne zajęcia edukacyjne czyli korki. Jeżeli chciałby mnie teraz Pan przekonywać, że to nieprawda, to będzie to niestety niemożliwe, bo to ja znam te dzieci i wiem jak wyglądało ich życie, nie Pan. Proszę sobie to dodać, ile z tego wychodzi godz.tygodniowo, wtedy zrozumie Pan dlaczego rodzice tych dzieci na hasło nauczycieli sp, że pensum 18 godz.to max reagują wyłącznie milczeniem. Ich dzieci mają pensum w szkole 35 godz., a po szkole 17-22 godz.dodatkowej pracy. Pod badaniami jest komentarz Agaty Passent „rodzice i dzieci są w pułapce. Zamożni ludzie, w tym wielu z rządu, zapisali dzieci do szkół prywatnych i mają w nosie to nieszczęście”. Wladimirz czy to nie jest to o czym Panu pisałam od dawna, ale Pan nie chce przyjąć tego do wiadomości. Tylko co to zmienia, że Pan tego nie przyjmuje??? Rodzice z matczakowego świata doskonale wiedzą, że to niszczy dzieci, bezwzględnie należy je zabrać z publicznej podstawówki. A jeżeli w niej są, to traktować ją wyłącznie jako źródło uspołecznienia dziecka, nic więcej, chronić przed demolką psychiczną, na korkach przygotować do konkursu. Młody Matczak do Batorego też miał laureata konkursu. A Pan opowiada jak to kiedyś było. Ani Pan, ani ja, ani żaden Matczak (ani stary, ani młody) nie musiał w podstawówce uczyć się 57 godz.tygodniowo.
@wladimirz
Wie Pan co się przedstawia jako tę wielką opresyjność dawnej szkoły? Dwa elementy- najsłabsi nie zdawali, a nauczyciele wrzeszczeli. Dla mnie żaden z tych elementów nie był problemem, najsłabsza nie byłam, wrzeszczeniem nigdy się nie przejmowałam. Opresyjność obecnej to 52- 57 godz. nauki tygodniowo w podstawówce (!), librus, średnie ważone, punkty za zachowanie, miliard kartkówek i ocen. W podstawówce 57 godz., nie na medycynie. Co Pan by wolał tak szczerze?
@Róża
1.Wtedy nauczyciele w SP potrafili też uderzyć, szarpać za włosy etc. Mnie to nie dotknęło, ale widziałem i słyszałem …
2.Skąd te 57h tygodniowo? BTW wtedy wolnych sobót nie było … 😉
3.Librus wylicza średnią, również ważoną, ale ona, zgodnie z przepisami, NIE JEST podstawą do wystawiania ocen – owszem dla niektórych może być pomocą…
4.Kiedyś wiele ocen otrzymywało się z „odpytywania” ustnego co jest stresujące, a dziś, z braku czasu …
5.Punkty za zachowanie to też wyłącznie specyfika NIEKTÓRYCH szkół ….
@Róża
Prawie połowa tych 57 godzin, wg Twojego opisu, to wynik szaleństwa RODZICÓW, a nie szkoły. I myślę, że dotyczy tylko jakiejś ich grupy. BTW nadal program SP szczególnie trudny, na tle pokolenia rodziców czy dziadków uczących się przed „reformą” Handkego sporo ŁATWIEJSZY, więc skąd potrzeba takiej katorżniczej pracy??? Wtedy TEŻ były egzaminy, i to konkurencyjne, do LO …
@wladimirz
1. zacznijmy od tego, że Pan porównuje obecną szkołę ze szkołą ze swoich czasów. To błąd. Rodzice obecnych uczniów chodzili do szkoły w latach 90- tych i z tego pokolenia wywodzą się matczaki. Jako ciekawostkę przytoczę opinię mojej mamy czyli tego starszego pokolenia z tych dawnych szkół. Emerytka, wykształcona, niebiedna. Gra czasem z kol.w karty i się nasłucha o tym jak uczą się ich wnuki. I potem do mnie mówi: słuchaj, nauczyciele w szkołach to teraz jakoś zdurnieli, co oni robią z tymi biednymi dziećmi.
2. Zachowanie na pkt było we wszystkich publicznych sp, do których chodziły dzieci moich znajomych. Jak Polska długa i szeroka, więc nie są zjawiskiem marginalnym.
3. Oceny wystawiał w nich librus na podst.średniej ważonej. Ze sprawdzianów waga była co najmniej 6. Są szkoły gdzie potrafi być wyższa. Więc rozumie Pan co to oznacza, słabiej napisana jedna klasówka na samym początku półrocza przekreśla szansę na ocenę końcową. Prawdopodobnie nauczyciele wymyślając wagę nawet tego nie wiedzieli, matematyka nie jest mocną stroną kadr sp.
4. Nie twierdzę, że PP jest trudna, z matematyki nawet za łatwa, dlatego są problemy potem w LO z przedmiotami ścisłymi.
5. Ale w sp nie obowiązuje żadna PP, w sp rządzi Nowa Era. Podręcznik ma być wykuty na pamięć, bo tak NE ułożyła sprawdziany. Sprawdzian NE to w sp świętość. Teraz wyjaśnię na podst.geografii. W podręczniku są rozdziały po np.50 stron, już w 5 kl. Pytania w gotowcu o szczególiki, nazwę roślinki gdzieś tam. Nie ma tego w PP!!! Rodzice widzą, że to jest szaleństwo, dziecko naprawdę ma nauczyć się podręcznika na pamięć i wiedzą, że tego nie ma. PP.. Co mówią nauczyciele: No tak, rozumiemy, no ale tak jest w podręczniku. Co mówi autor podręcznika (czytałam jego wypowiedź): podręcznik ma zaciekawić dzieci, dlatego zawiera dużo treści nieobjętych PP, nauczyciel nie ma prawa wymagać znajomosci tych treści, przecież nauczyciel ma obowiązek znać PP!
6. Co do winy rodziców- jak Pan wyliczył, że połowa godzin to ich wina? 35 w szkole, 13-18 nauki w domu tego co zadali nauczyciele!!! Moje dziecko np.miało kiedyś od pon.do środy wpisane w librusie 3 klasówki, niektóre nazwane praca klasowa, niektóre sprawdzian. Każda po 50 stron podręcznika do wykucia. Biol., geo, hist. Chyba było wtedy w wieku 12 l.
7. Co wg Pana powinien zrobić rodzic?
@wladimirz
Skąd 57? 35 w szkole, 13 do 18 godz.nauki tego co do szkoły jest zadane przez nauczyciela, nie przez rodzica, rodzic nie wpisuje kartkówek i sprawdzianów do librusa i nie określa zakresu materiału, 4 godz.korków. Taki jest wynik ostatnich badań. Tak żyły dzieci w klasie mojego dziecka.
@wladimirz
Tak naprawdę Pan wie, że jest grupa rodziców, która w tych podstawówkach chce tego miliona ocen, tych średnich ważonych, tych dzieci siedzących te 50 godz. itp. To są rodzice, których dzieci mają zrobić coś za nich, za nich zostać matczakami. Poza tym cała reszta tego nie chce. A zwłaszcza nie chcą tego matczaki, bo wiedzą, że nie tak się zostaje matczakami. Dlatego zabrali już dzieci z publicznych sp. Czy to jest korzystne dla nauczycieli? Nie, zostaną w nich w końcu tylko dzieci ludzi zarabiających mniej niż nauczyciele. I ci ludzie mają poprzeć nauczycieli w sprawie ich zarobków, jeżeli sami zarabiają mniej? Reszta jak to idealnie ujęła Agata Passent zabrała dzieci do szkół prywatnych i MA W NOSIE TO NIESZCZĘŚCIE. Bo tam obowiązuje zasada jak u dyr. Pytlaka: przygotowujemy dobrze do egzaminu, z innych przedmiotów liczy się najpierw uczeń, nie PP (przypominam, że w publicznych wymaga się dużo więcej niż PP, wymaga się wszystkiego co wymyśli Nowa Era). Naprawdę nauczyciele nie rozumieją jak bardzo sami działają przeciwko sobie, zostaną w tych publicznych sp ze swoim narzekaniem, że to wszystko wina dzieci, bo siedzą w komórkach (tak jakby dzieci na całym świecie były inne), że rodzice roszczeniowi albo że to rodzice są winni przepracowania dzieci. I oczekiwaniami, że ci źli rodzice tych złych dzieci mają poprzeć nauczycieli. A samorządy już podają, że o ile w liceach brakuje nauczycieli, to w podstawówkach od września zacznie brakować godzin dla nauczycieli.
@Róża
Z Pani opisu wynikało, że te pozaszkolne aktywności to głównie inicjatywa RODZICÓW. Wiem jak wyglądają podręczniki do SP – ich grubość się specjalnie nie zmieniła, więc i zawartość też … 😉 To co Pani opisuje to jest skutek działania RYNKU – wydawnictwa (w tym NE) dają nauczycielom SP CZAS, potrzebny np. na DORABIANIE do pensyjek. Skądinąd akurat ocena (poza jedynkami, ale to w SP egzotyka!) z SP PRAWIE ze wszystkich przedmiotów nie ma znaczenia – liczą się tylko 4 z rekrutacji. Czemu służy pęd do maksymalizacji (!) średniej??? Ja znam sporo SP(i nie tylko oczywiście!) w stolicy, gdzie nie ma punktowego systemu wystawiania ocen z zachowania, więc może to lokalne zjawisko. Co do Librusa – nauczyciel nie musi się kierować średnią w wystawianiu ocen semestralnych/rocznych. Ale decyzja o wdrożeniu Librusa/Vulcana/etc. zapada DZIŚ nawet nie na szczeblu szkoły, a OP. Zapewne idzie za tym pod stołem jakaś kasa, tak jak na początku szła do dyrektorów via ubezpieczenia. A Librus jest skrojony pod sny o szkole najbardziej betonowych z betonowych biurokratów z ME(i)N/kuratoriów i najbardziej betonowych z betonowych nauczycieli – domniemanego klienta decydującego o zakupie. Tym niemniej, biorąc pod uwagę wiek nauczycieli, WIĘKSZOŚĆ uczyła jeszcze przed Librusem i oceny wystawiała nie na podstawie średniej, zwłaszcza, że wielu „humanistów” (nie tylko z SP) ma problem z jej liczeniem … 😉 Tyle, że obecnych nauczycieli, nawet tych najsłabszych, nie ma KIM zastąpić -za te pieniądze zdolniejsi absolwenci do szkoły masowo nie przyjdą, a potrzeba, bagatela, minimum PÓŁ MILIONA fachowców – znowu RYNEK(tym razem pracy!) się kłania …:-(
@wladimirz
Rozumiem, że w Waszych publicznych sp to tak bardziej światowo. No to statut Sp 1 Warszawa czyli weszłam w szkołę z nr 1, żeby było obiektywnie. Ocena zachowania punktowa. Wzorowe od 250 pkt, b.dobre od 200. Punkty ujemne np. ściąganie- dla osoby dającej ściągać – 5 pkt., niewłaściwe zachowanie podczas przerw: bieganie po korytarzu, piski, nieuzasadnione przebywanie w toalecie -5 pkt za każde zdarzenie, strój niezgodny ze statutem szkoły – 5 pkt za każde zdarzenie. To są cytaty ze statutu, ja nie robię sobie jaj, chociaż wygląda jakbym robiła. Przejdę więc do tych zasad stroju w statucie. „W ubiorze codziennym ucznia obowiązują następujące zasady: – noszenie ubrań zasłaniających ramiona, …- paznokcie uczniów powinny być krótkie…” . Tak, paznokcie są wstawione do zasad ubioru. Pkt dodatnie np.uzyskanie tytułu laureata w konkursie kuratoryjnym lub finalisty w olimpiadzie plus 10 pkt. Zatem Wladimirz przychodzi laureatka konkursu w bluzce z odkrytymi ramionami i nie ma krótkich paznokci (czyli wygląda dokładnie tak jak wiele uczennic w ciepły dzień w Pana szkole)- punkty za laureata jej się właśnie wyzerowały. Dała koleżance ściągnąć i przebiegła po korytarzu – jest na minus 10. Oczywiście może nadrobić zbieraniem nakrętek plus 5 pkt, udziałem w szkolnych akcjach charytatywnych czyli mama przynosi ciasto i jest plus 5 pkt i robieniem gazetek ściennych na korytarzu – za każdą dekorację plus 5 pkt, max 15 pkt w półroczu. Światowo macie w tej Warszawie, 10 pkt za tytuł laureata, 15 za robienie gazetek.