Czy ZNP się obroni?

Ruszyła lawina pretensji do ZNP z powodu zawieszenia strajku. Bardzo mocnych pretensji. Obrywają zarówno doły związkowe, działacze w szkołach, jak i góra, decydenci w Warszawie. Ludzie rzucają legitymacjami, grożą, wymyślają, lżą.

Jadę z prezesem ZNP, Sławomirem Broniarzem, na jednym wózku. Mój wózek – przewodniczącego komitetu strajkowego w szkole – jest bardzo mały, a jego olbrzymi, więc moje razy to nic w porównaniu z atakiem na Broniarza. Jednak i mnie się nieźle dostaje. Ludzie są w gniewie, wulgaryzmy lecą bez opamiętania, hamulce zawodzą.

Dzisiejszy dzień z trudem przetrwałem. Nie mam żalu do koleżanek i kolegów – moja wina. Nie stanąłem na wysokości zadania, coś tam spieprzyłem, zawaliłem, nie pomyślałem. Cały ja. Ocalałem z dzisiejszej zawieruchy tylko po to, aby przekazać prezesowi ZNP tę lawinę pretensji, wulgaryzmów i żalu, nauczycielskiego żalu, kobiecego płaczu, spazmów, szoku, bólu.

Jako działacz ZNP jestem w swoim liceum już tylko martwą kukłą. Czy jest dla nas, małych i dużych działaczy, jakiś ratunek? Czy ZNP ma pomysł, jak przetrwać? SOS, dolne pokłady związku toną, a co z górą?