Dobre licea padają
W niezwykle trudnym położeniu znalazły się najlepsze licea w Łodzi, a wszystko przez rosnącą popularność dwóch szkół akademickich – liceum Politechniki Łódzkiej i Uniwersytetu Łódzkiego. Jeśli na podobny pomysł wpadną kolejne uczelnie, np. Filmówka, ASP czy Uniwersytet Medyczny, wtedy stare dobre licea padną.
Mimo że licea akademickie to nowość (najstarsze działa w Łodzi jedenasty rok – info tutaj), wyrobiły sobie markę wyśmienitych. Ambitne i zdolne dzieci marzą, aby tam się uczyć. Nawet moja córka wbiła mi nóż w serce i wybrała – na razie w marzeniach – konkurencję. W klasie, mimo że to dopiero podstawówka, nakręca się moda na te właśnie szkoły. Rodzice przyklaskują wyborom dzieci, dyrekcja jest wniebowzięta. Szkoły akademickie się rozrastają.
Co pozostaje starym dobrym liceom? Na razie robimy wielkie oczy i nie możemy uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Przyzwyczailiśmy się, że cokolwiek uczynimy, i tak walą do nas tłumy. Dziennikarze opisujący rekrutację zauważyli, że stare szkoły się puszą i starają pokazać z jak najlepszej strony.
Nie robi to jednak wielkiego wrażenia na kandydatach. Z modą – a mamy niezwykłą modę na licea akademickie – tak łatwo się nie wygra. Na pewno nie przez puszenie się i oblekanie w stare szaty. Jak się nie wymyśli czegoś ekstra, jakiegoś nowego stylu, to trzeba będzie ze sceny zejść. Na razie nauczyciele ze starych liceów nie są gotowi ani na pracę ekstra, ani na schodzenie ze sceny. Obawiam się, że pierwszy pogrzeb jest już bardzo bliski.
Komentarze
można obniżyć poziom i wtedy sukces zapewniony. U nas jest jedno technikum rolnicze gdzie kolega córki złożył papiery. Najlepszy w klasie. rolnik ojciec i syn chciał być nowoczesnym rolnikiem. Wytrzymał miesiąc. Córka opowiada: tato, on mówił, że uczniowie tumany i nic się nie wymaga. Nauczyciele mają wszystko totalnie w d….e. Za samo chodzenie jest 3 na koniec. Teraz do tego trendu dołącza ogólniak, a zdolna młodzież przenosi się do miasta wojewódzkiego. Córka też. I chociaż jest na mat-fiz jedyna niska ocena to trzy z matmy, z korepetycjami włącznie. Pani profesor jest kosa ale wymaga i nawet na to trzy trzeba pracować. Córa mówi, ze nie zmieniła by nauczyciela, bo wymaga i czegoś się nauczy.
Stracona moda na sukces.
–
Bardzo gorzki wpis Gospodarza i dramatyczny. Jest bowiem moda na emocje i ich podkręcanie.
Moda rządzi też w analizie, skoro poza modą żadnej przyczyny spadku polularności Pana liceum we wpisie nie uświadczych.
Czy naprawdę dobre liceum i dobrzy belfrowie nie wykraczają horyzontami poza mody?
A może po prostu, zamiast dać zawczasu uczniom to, co oferują im licea akademickie („co to jest, kotku?”) by przetrwać i kwitnąć, dobre licea poprzestawały na kreowaniu mody na …własny sukces?
–
PS
Kiedyś w szkole, jednym z najgroźniejszych ostrzeżeń belferskich dla leniwych uczniów było: „uważaj, jedziesz już tylko na opinii…”.
🙁
PS
Dramat. Przepraszam za liczne literówki. Klawiatury też uległy modzie na copy-paste, wymiary wirtualnych klawiszy są na końcówki tipsów, a nie robociarskie paluchy.
Na szczęście dla mnie, wokół nie brak akademickich (personel!) salonów, naklejających na człowieka to, czego wymaga higiena i moda lansu, więc się poprawię, jak skończę korki.
@Gospodarz
O ile znam Łódź, a szczególnie jedynkę, te licea rzetelnie na to zapracowały … 😉 W Warszawie w pierwszych 20 liceach KRAJOWEGO rankingu jest 10 stołecznych. I to raczej liceum przy (popularnej!) SGH padło, a nie one. Łódź jest od stolicy zaledwie 2 razy mniejsza, też jest wielkim ośrodkiem akademickim i … gdzie te łódzkie licea w rankingu, na listach zwycięzców olimpiad czy liderów matur etc.??? 😉
Okazuje się, że jednak dobre wypiera złe, a nie na odwrót.
A gdzie znikł mój komentarz?
@ZWO
W poprzednim wątku jest, o ile to ten … 😉
To nie jest tak, że dobre licea padają. To szkolnictwo państwowe zabrnęło w ślepą uliczkę. Z jednej strony mamy wysokie wymagania programowe, z drugiej fatalną organizację pracy związaną z oszczędnościami i brakiem pieniędzy. Do tego brak dyscypliny ze strony uczniów i rodziców sprawiający, że lekcje wyglądają jak wyglądają. Zatem o dobrego ucznia jest coraz trudniej, bo w hałasie i bezkrólewiu coraz trudniej go „wyprodukować”. W tej sytuacji zapobiegliwi rodzice widzą ratunek w posyłaniu dzieci do szkół wykonujących nabór dzieci dobrze się uczących, a odrzucających tych słabych i roszczeniowych. Nie trzeba więc być prorokiem, aby przewidzieć, że licea akademickie spełniają te kryteria, a zwykłe licea, ograniczone normalnymi przepisami, przestają te kryteria spełniać. Zwłaszcza, że stara kadra nauczycielska się kurczy, a dla młodych ten zawód nie jest atrakcyjny.
Co oznacza nazwa „akademickie”?
Czy wzięła się ona z tego, że uczą w tych liceach nauczyciele akademiccy?
Czy to znaczy że w czasie, w którym uczą młodzież licealną ani nie prowadzą oni badań naukowych ani nie uczą studentów?
Czy uczniowie w tych liceach korzystają z uczelnianych laboratoriów?
Czy to znaczy, że w tym czasie z uczelnianego wyposażenia nie mogą skorzystać studenci?
Czy nauka w „akademickim” liceum jest zasłoną dymną różnych takich „studiów talent”, czyli zinstytucjonalizowym dokształtem dla licealistów nie dorastających do wymagań pierwszego roku studiów? Dokształtem proaktywnym, nauką na dopalaczach, w nadziei, że „studium talent” po ukończeniu liceum nie będzie potrzebne?
Inflacja jakości nauczania i inflacja jakości materiału uczniowskiego, ot co.
Zacznijmy od akademickiego żłobka, uczelnia jeszcze bardziej zwiększy sobie p-o wyhodowania studenta na poziomie.
Medyczny na pewno nie wpadnie na taki pomysł. Kasa, Misiu, kasa!
Czy ktoś się orientuje, czy nauczyciele „akademiccy” z takich liceów nie sa aby opłacani podwójnie, raz jako belfrzy licealni, drugi raz jako panowie doktorzy i panie doktorki przez uczelnie? Przy czym wypłata akademicka nie musi być w mamonie, wystarczy w naturze, czyli w obniżonym pensum.
@Płynna nierzeczywistość
Zapisz się do PiS – pasujesz … 😉
@Zatem o dobrego ucznia jest coraz trudniej – Zawsze dobre liceum, to byli dobrzy, przeselekcjonowani przez egzaminy lub przez konkurs świadectw, uczniowie. Uczniowie którzy, co wynikało z ocen, czy to na świadectwie, czy na egzaminie, albo byli zwyczajnie bystrzy, albo pracowitością potrafili zakryć swój braki w bystrości. Oczywiście z taką młodzieżą łatwiej się pracuje, i taka młodzież jest zazwyczaj bardziej świadoma dokąd zmierza, co z jednej strony stanowiło presję na nauczycieli, aby i oni byli lepsi, a z drugiej pchało te dzieci na studia, a po odsetku absolwentów, którzy dostają się na studia, mierzy się w Polsce jakość szkoły średniej. W efekcie dobra szkoła przyciąga coraz lepszych uczniów i jeżeli tylko nauczyciele dają radę, to staje się coraz lepsza, zwłaszcza, że szkoła taka przyciąga też ambitnych nauczycieli. W końcu lepiej uczyć kogoś, kto chce się uczyć lub przynajmniej rozumie, co się do niego mówi, niż uczyć leniwych tumanów, co jest pracą raczej dla jakiej Siłaczki lub Syzyfa.
Jak pokazałem „dobra szkoła”, to tak naprawdę samograj, który przez większą część czasu jedzie na tzw. opinii, która wspiera wielkość próbki kandydatów w stosunku do tych, którzy się będą potem w niej uczyli.
Jako rodzic, nie uważam, aby tego rodzaju podział, szkół na złe i dobre, był słuszny. Dla mnie najlepsza szkoła to taka, które z leniwego tumana zrobi pracowitego geniusza. Wystartować ze startu znajdującego się o połowę bliżej do mety niż start z którego startowała konkurencja, i być pierwszym, to żadna sztuka.
Głupi Jaś
28 czerwca o godz. 9:06 255639
Skoro każdy uczeń płaci tyle samo, to każdy powinien dostać równie dobrą szkołę. A tak nie jest, co także – moim zdaniem – jest niesłuszne, niedobre.
1. Czy licea tzw. dobre ustalają limit (średnia, poniżej której nie przyjmują uczniów), zanim ropocznie się nabór, zanim ogłoszone zostaną wyniki egzaminów gimnazjalnych?
2. Jeśli same sobie ustalają ten limit/pułap itp., to jakim prawem? Czy jest przepis (rozporządzenie, ustawa, uchwała) zezwalająca na taką praktykę?
ontario
To nie licea ustalają limity, lecz rodzice przy pomocy narzędzi zapewnianych przez państwo. Rodzic lub dziecko sprawdzają limity zeszłoroczne i sprzed 2. Tzn. minimalne wyniki egzaminy gimnazjalnego, jakie wtedy zapewniały wstęp do danego liceum. Na tej podstawie wskazują 3 szkoły, a komputer załatwia resztę.
Płynna Rzeczywistość
28 czerwca o godz. 10:10 255641
Ale pytanie nie dotyczyło liceów, a tzw. dobrych liceów.
O ile mi wiadomo (ale muszę sprawdzić, jakie są fakty), do wielu liceów przyjmuje się nawet z możliwie najniższą średnią, jeśli tylko uczeń zdał egazmin. Natomiast te tzw, dobre z góry ustalają sobie limit, kto nie osiągnie pułapu (sredniej np. 4, 5) nawet nie ma co składać świadectwa. Czy tak jest? Jutro będę wiedzieć na 100%. Dziś ponownie pytam: czy tzw. dobre licea ustalają sobie limit, zanim zostaną ogłoszone wyniki egzaminu gimnazjalnego?
otario,
Reguły ustala ten, kto ma złoto. Także te rekrutacyjne. Każdy, kto uważa się za elitę, chciałby, by jego progenitura też weszła do tej elity. Dlatego już na poziomie gimnazjów szkoły dzielą się na rejonowe i elitarne, a potem to już jazda bez trzymanki. A wszystko oczywiście w imię „doskonałości naukowej”.
ontario
Nie muszą. Tylu mają chętnych. Każdy chciałby być elitą, nieprawdaż?
ontario
W tej rekrutacji licea przyjmują 2 roczniki, a nie są z gumy. W tym roku oświatowy świat staje na głowie. Doświadczenia z lat poprzednich można sobie wydrukować na papierze nawigacyjnym. To jest wojna! Wojna o przyszłość Twoich dzieci.
Płynna Rzeczywistość
28 czerwca o godz. 10:29 255644
To nie tak działa… Chodziłem do liceum, do którego przyjmowano licealistów wywalonych z innych liceów, także drugorocznych, nawet utworzono dodatkowy oddział. Było to kochane przez nas DOBRE liceum ze względu na cudną relację między nami a nauczycielami…
Płynna Rzeczywistość
28 czerwca o godz. 10:32 255645
Z nikim i z niczym się nie liczą (władze, Rząd) bez względu na to, jaka partia akurat rządzi. W gminie zbudowano ogromnym kosztem gimnazjum, po cholerę, skoro rozwalili gimnazja, komu się przydadzą te puste sale…
Płynna Rzeczywistość
28 czerwca o godz. 10:32 255645
Nie w tej, a za rok. Za rok będą dwa roczniki. To nie zmienia istoty – niesłuszny, niedobry system…
Rozwalno setki dobrych szkół podstawowych, utworzono gimnazja, trzeba było zbudować nowe sale, nowe szkoły, teraz rozp… gimnazja, sale będą puste… Żadnego rachunku, żadnej ekonomii, to już nawet za socjalistycznej księżycowej ekononii bardziej liczono się z publicznym groszem…
Głupi Jaś
28 czerwca o godz. 9:06 255639
„Jako rodzic, nie uważam, aby tego rodzaju podział, szkół na złe i dobre, był słuszny. Dla mnie najlepsza szkoła to taka, które z leniwego tumana zrobi pracowitego geniusza. Wystartować ze startu znajdującego się o połowę bliżej do mety niż start z którego startowała konkurencja, i być pierwszym, to żadna sztuka.”
Wszystkie badania psychologiczne prowadzone na ten temat wskazują na jedną prawidłowość – deficyty intelektualne nie integrują się. Przekładając na język potoczny – każdy ma inne możliwości intelektualne. Po prostu – taki się urodził, co nie znaczy, że jest lepszym lub gorszym człowiekiem. Mądrzy rodzice powinni na to zwrócić uwagę i dostosować tok nauki do możliwości swojej pociechy. Natomiast państwowa oświata nie ma odpowiedniej oferty. Wszystkich „wrzuca do jednego worka”. Lekcja, na której są uczniowie o skrajnych możliwościach intelektualnych prowadzi właśnie do hałasu i bezkrólewia, zwłaszcza, gdy nauczyciel nie dysponuje odpowiednimi narzędziami do zaprowadzenia porządku. I to jest ten ślepy zaułek państwowej oświaty, którego żadna reforma nie dotyczy. Natomiast szkoły prywatne, katolickie czy społeczne już mają tę ofertę, bo mogą przeprowadzić selekcję. Do tej pory dotyczyło to również szkół średnich, ale cóż – już tylko dotyczyło.
@ontario
>Dziś ponownie pytam: czy tzw. dobre licea ustalają sobie limit, zanim zostaną ogłoszone wyniki egzaminu gimnazjalnego?<
Daruj sobie – w wielkich miastach (tam gdzie ma to znaczenie) jest KOMPUTEROWY system MIEJSKI. Komputer, na podstawie punktów (średnia 4 ocen, egzamin gimnazjalny, ew. olimpiady i konkursy etc.) oraz preferencji kandydata KIERUJE do najbardziej przez niego pożądanej szkoły/klasy, do której się zmieści. Liceum może sobie najwyżej wybrać, jakie 4 przedmioty będą się liczyły kandydatom do danej klasy – na resztę nie ma ŻADNEGO wpływu! A szkoda … 🙁
belferxxx
28 czerwca o godz. 11:39 255650
Nie, nie daruję sobie, sprawdzę, jak to faktycznie jest. Systemy bowiem to jedno, a fakty to już zupełnie inna bajka (zazwyczaj, daltego nie ufam, dopóki nie zdobędę wiarygodnych informacji, obym się mylił…).
A dlaczego na resztę, macie mieć wpływ? Dziecko/uczeń przynosi wam forsę, z tego żyjecie. Wasz wpływ powinien być na to, do czego się zobowiązaliście, biorąc tę forsę: dobrze uczyć, w moim rozumieniu: dobrze uczyć, to każdemu dziecku bez względu na to, jakie ma zdolności, co osiąga – maksymalnie pomóc, malsymalnie rozwinąć te zdolności – i nie wybierać sobie: tego będę uczyć, a tego nie…
@ontario
Jeśli Białorusin z dyplomem olimpiady z j.rosyjskiego i samymi dopuszczającymi poza tym na świadectwie chce iść do (obleganej!) klasy mat-fiz i SYSTEM mu to gwarantuje, to pozostaje tylko dziecku powiedzieć, że będzie outsiderem w tej klasie i tylko traumę przeżyje. Ale jak ono/rodzice się uprą bo najlepsza szkoła w mieście, to nie ma mocnych. Na poziomie liceum, jak nie umiesz tego co było wcześniej, szczególnie z matematyki, to na poziomie rozszerzonym z niej czy z fizyki nie masz czego szukać po prostu. I żadna ideologia nic nie pomoże – z 15-latka, bez pojęcia o muzyce i o marnym słuchu, nie da się już stworzyć muzyka, taki sam 15-latek ZACZYNAJĄCY naukę języka w wymiarze 3 godzin tygodniowo JUŻ się go dobrze nie nauczy, a z
15-letniej łamagi nie wyjdzie JUŻ wybitny sportowiec. Co do reszty – proponuję rozmontowanie miejskiego komputera prowadzącego rekrutację w celu sprawdzenia, co jest w środku – zapewne znajdziesz tam ukrytych dyrektorów niektórych liceów ustawiających progi … 😉
belferxxx
28 czerwca o godz. 12:29 255652
Nie rozumiemy się kompletnie, ale to nie dziw…
Dziecko daje szkole (każde dziecko) tyle samo forsy, uczeń A daje tyle samo, co uczeń B. Ale ten pierwszy ma prawo uczyć się w dobrej szkole, a ten drugi – wara.
I tak jest od samego początku, od piewszej klasy szkoły podstawowej. Sa dobre szkoły i są złe szkoły.
Opłata ta sama, możliwość uczenia się już nie… Co więcej, to urzędnicy dający forsę (naszą, podatników) ustalają, kto i gdzie może iść. Oni tworzą szkoły w tzw. trójkątach bermudzkich, nie pozwalają dzieciom wyrwać się z tych trójkątów bermudzkich (rejonizacja, sieć szkół, itd.), a potem na dodatek zabraniają dzieciom z tychże trójkątów uczyć się w tzw. dobrych liceach…
Nie szukam dyrektorów, nie obciążam nauczycieli, piszę o systemie jawnie niedobrym… Pan tylko potwierdza swoimi wpisami, że ten system jest zły…
Pytanie, w jakiej dobrej szkole ów genialny olimpijczyk (o którym pan pisze) miał się nauczyć matematyki, zanim trafił do liceum…
Każdy uczeń za te same pieniądze ma takie samo prawo chodzić do dobrej szkoły… Co to za dziadostwo, że są szkoły dobre i sa szkoły złe? To jest nie do pomyślenia…
@ontario
Człowiek nie jest komputerem do oprogramowania, a i te bywają felerne, czasem nie do naprawy. Komputery też się zresztą znacznie różnią. Nawet za MILIARD euro nie da się z ciebie ani twoich dzieci zrobić nawet mistrzów klasy wojewódzkiej w akrobatyce, skrzypków, choćby do grania po knajpach itp. itd.jeśli a) nie mają odpowiednich talentów I nie zaczną odpowiednio wcześnie ćwiczyć. Podobnie jest z wieloma innymi UMIEJĘTNOŚCIAMI. Więc, jak jesteś kiepski w komputerach, możesz sobie kazać wgrać do sprawnego(!) komputera odpowiedniej klasy takie czy inne programy za odpowiednią opłatą. Nie możesz, niezależnie od kasy, kazać nauczyć pewnych UMIEJĘTNOŚCI, do których są potrzebne pewne predyspozycje i odpowiednio wczesne rozpoczęcie nauki swoich dzieci. KROPKA Bo ludzie są różni!!! Już nie mówiąc o tym, że te dzieci powinny CHCIEĆ te umiejętności zdobyć … 😉 Nie wszystko kasa załatwia!
Wynik, średnia, osiągnięcia, ranking itp. – to was zaślepia. Dlaczego nie uwzględnia się realiów, warunków, w jakich dziecko musi się uczyć? Dlaczego uczeń z wioski czy trójkąta bermudzkiego nie może dostać punktów preferencyjnych.
Zbudowaliśmy ogromnym kosztem budynek dla gimnazjum, teraz rozp… gimnzajum! Kur…, przecież można było (zamiast milionów na nową szkołę teraz zbędną) dać nauczycielom 50 %, aby uczyli na wsi. Za komuny przynajmniej budowano domy nauczycielskie. Czy od 1989 buduje się domy dla nauczycielie? Teraz zabrali nauczycielom wiejskim dodatek mieszkaniowy, chcą łupnąć skromniutki dodatek wiejski… Bić tylko w słabszych?
@ontario
>a)Pytanie, w jakiej dobrej szkole ów genialny olimpijczyk (o którym pan pisze) miał się nauczyć matematyki, zanim trafił do liceum…
b)Każdy uczeń za te same pieniądze ma takie samo prawo chodzić do dobrej szkoły… Co to za dziadostwo, że są szkoły dobre i sa szkoły złe? To jest nie do pomyślenia…<
Ad. a)były gimnazja z (bezrejonowymi) klasami np. dla wybitnie uzdolnionych matematycznie, teraz takie klasy 7&8 powstają w SP. Są książki, jest internet – w niższych klasach łatwiej o nauczyciela, który może pomóc, bo więcej ich ten poziom matematyki ogarnia
b)To może inaczej – to co dla jednego dobre, to dla drugiego złe i vice versa. Nie ma dobrej szkoły dla KAŻDEGO bo ludzie są różni, również nauczyciele. Potocznie dobrymi szkołami nazywa się szkoły rozwijające potencjał NAJZDOLNIEJSZYCH i tworzące elity intelektualne. One to robią lepiej lub gorzej, więc można je oceniać(!) przez porównanie z innymi – podobnymi (jakieś 200-300 szkół w Polsce) i do tego służy ranking "Perspektyw".
belferxxx
28 czerwca o godz. 13:54 255654
Panie, ja nie piszę o umiejętnościach dzieci, ale warunkach, w jakich muszą się uczyć, płacąc jednakowe pieniadze. Ani słowem nie wspominam o zdolnościach, czy pan tego nie widzi?
Piszę o różnych warunkach, jakie się tworzy dla uczniów. Te same pieniądze daje uczeń A i uczeń B, ale dla A tworzy się LUKS, a dla B – no, musiałbym posłużyć się brzydkim słowem…
W tym przypadku właśnie KASA załatwia sprawy, a oprócz niej złe zarządzanie ta KASĄ.
Co pan sobie bezpodstawnie (bo o tym nie piszę) myśli, że nie wiem, iż zdolności są różne u dzieci (i to jest dobre!!!), natomiast złe jest to, że warunki tworzy się dzieciom różne. Dla jednych dobre szkoły, dla drugich złe. Warunki powinny btć jednakowe.
belferxxx
28 czerwca o godz. 14:05 255656
ELITA!!!
Panie, czy pan nie widzi tej bzdury, którą pan napisał! Elitą jest kucharz, który tworzy genialne posiłki i wszyscy chcą u niego jeść. Elitą jest stolarz, który tworzy genialny mebel i kazdy by chciał go kupić. Elita jest piekarz, fryzjer, kierowca, piłkarz…
A wy tylko archaicznie i przedlodowcowo: pisarz, muzyk, profesor… Wyucz pan kucharza, który zdobędzie wszystkie gwiazdki Michelina, to wtedy pogadamy o elicie… Ilu takich kucharzy wyuczyliście w Polsce od 1945?
@ontario
Chcesz żeby Cię uczył lekarz dobrze wykształcony czy z punktami za pochodzenie?
Takie pomysły już były i się nie sprawdziły. Ale są dla tych z wiosek etc. internaty przy tych najlepszych szkołach, pewnie powinno być więcej. Są konkursy na różnych poziomach, są materiały w Internecie (np. Khan Academy(znaczna część po polsku)), książki. Tylko trzeba, taki drobiazg, CHCIEĆ 😉 Może państwo (polskie!) powinno lepiej zorganizować proces wyławiania talentów od małego – inni to robią. Ale żadna totalna administracyjna urawniłowka tu nie pomoże, a raczej zaszkodzi tym z wiosek i trójkątów! Bo inni sobie różne extrasy dokupią, a oni nie … 😉
Powinno oczywiście być „leczył” … 😉
@ontario
Od szkolenia kucharzy jest szkoła gastronomiczna czy takież technikum – są w Polsce również znakomite. Podobnie ze stolarzami, fryzjerami czy piłkarzami etc.Liceum ich nie wykształci!!! Ja pisałem o elitach INTELEKTUALNYCH bo w dzisiejszym świecie technologicznym to one decydują o sukcesach swoich krajów- specjaliści od nauk ścisłych, informatycznych i przyrodniczych, techniki czy nauk społecznych. Acz muzycy i pisarze czasem się społeczeństwu przydają … 😉
@ontario
A co do kierowców i nie tylko – za chwilę ich roboty zastąpią … 😉
@ontario
A na czym te warunki lux polegają – podobna liczba uczniów w klasie, klasa też podobna. Tylko uczniowie inni i nauczyciel. Przy czym wybitny matematyk rzadko jest dobrym nauczycielem przeciętniaków (już nie mówiąc o tych jeszcze mniej umiejących!) bo ich nie rozumie, więc dla tych rzekomo poszkodowanych byłby kiepski. To o co chodzi??? 😉
belferxxx
28 czerwca o godz. 14:14 255659
Nie pisze o tym, żeby mnie leczył ten, co dostanie punkty preferencyjne, ale piszę o tym, aby punkty preferencyjne umożliwiły naukę, uczenie się komuś, komu na samym starcie edukacji nie stworzono dobrych warunków do uczenia się…
Innymi słowy, to w dobrym liceum miałby szansę tak być wyuczony, aby spokojnie dostał się na studia medyczne. Nie punkty więc by decydowały o jego edukacji, ale PAN…
W takiej sytuacji – gdy pan tego z punktani świetnie wyuczy – oczywiście, bez problemu powierzę mu swe chore ciało, by je siekał, ciął, piłował itp.
belferxxx
28 czerwca o godz. 14:21 255661
Pisałem o elicie, elitą nie są tylko pisarze, muzycy, aktorzy itd. Do elity również należą kucharze, piekarze, szewcy, stolarze, kafelkarze, grzybiarze (oczywiście, najlepsi spośród nich). Pan ma przedpotopowe pojęcie elity?
Pan nie wie, kto na Zachodzie także należy do elity? Kto i za ile u kogo kupuje buty, spodnie, majtki, perfumy itd.?
belferxxx
28 czerwca o godz. 14:23 255662
Pana – nauczyciela – też zastąpią… Szkoły też znikną, oczywiście, te, w której pan uczy… Nauczyciel jutra będzie siedzieć w domu przy komputerze i uczyć lepiej niż współcześni nauczyciele…
belferxxx
28 czerwca o godz. 14:30 255663
To żart? Jeśli nie żart, to niech pan uczy na wsi, tak rok, dwa…
belferxxx
28 czerwca o godz. 14:30 255663
Pisałem o tym (powyżej) pośrednio, a teraz wprost. Czy to przypadek, że w mojej gminie najwięcej sukcesów mają nauczyciele miejscowi, a nie ci, co dojeżdżają, a tych większość?
Zbudowaliśmy gimnazjum, ogromna forsa. Można było zbudować dom nauczyciela i wyposażyć szkołę. Pieniądze poszły w błoto, bo gimnazja skasowano. Dom nauczyciela to pierwszy krok równania warunków edukacyjnych. Dojeżdżający nauczyciele po lekcjach – szybciutko do domu. Inaczej miejscowi. Co wiecej, bez tego domu większość miejscowych nauczycieli mieszka np. na strychu w skromniutkich pokoikach maleńkich albo wynajmuje kąt, mieszkanie u obcych… Chciałby tak pan życ? Dlatego wszyscy świetni nauczyciele u nas uczący wyniesli się do miasta… To tylko jeden przykład (najważniejszy), a takich wiele…
@ontario
Jakiś konkret – znam sporo wiejskich szkół – klasy mają takie samy, liczbę uczniów w klasie często sporo mniejszą niż w dużych miastach (czyli warunki nauki lepsze!), nauczyciele po magisterium takim samym??? To o co KONKRETNIE chodzi???
A co do punktów preferencyjnych – KTO i ZA CO miałby je przydzielać i jak uniknąć kantów jakie były przy poprzedniej edycji takich punktów??? 😉 Diabeł tkwi w szczegółach …
belferxxx
28 czerwca o godz. 14:30 255663
I jeszcze inny przykład: dowozy uczniów, większość dzieci dowozimy, są w szkole nawet o siódmej, wcześniej o wpół do siódmej, ostatni wracają do domu po czwartej… Siedź pan (jako uczeń w szkole) tyle czasu i osiagaj dobre wyniki… A dlaczego tak jest? Zlikwidowali wszystkie małe szkoły, pomimo nawer okupacji szkoły przez rodziców – zlikwidowali… O czym tu mowa, o jakiej równości edukacyjnej? Czy pan tego naprawdę nie wie?
belferxxx
28 czerwca o godz. 14:30 255663
Inny przykład równania warunków edukacyjnych: nauczyciel z piątką na dyplomie decydujący się uczyć na wsi z automatu mieszkanie w nowoczesnym domu nauczyciela (minimu 4 pokoje) z możliwością wykupu po przepracowaniu 20 lat w tym samym miejscu oraz 50 % dodatku wiejskiego.
A rusz pan głową! Jest pan dobrym nauczycielem miejskim? Co skłoniłoby pana do uczenia na wsi? Jak wyposażona powinna być wiejska szkoła…
@ontario
U nas uczniowie siedzą i dłużej niż do 16 – mają kółka i inne podobne rzeczy – nie narzekają. 1/3 dojeżdża spoza stolicy, a więc kilkadziesiąt kilometrów. Wyposażenie szkół dziś też się zbytnio nie różni, wszędzie też jest Internet … ;–) Więc są plusy i minusy – mniejsze klasy na przykład. Opowiada pan z przykładu własnej szkoły/gminy. W Polsce jest różnie i w miastach i na wsi. Ale akurat to nie krasnoludki wam taką, a nie inną sytuację dowozową stworzyły tylko Wasza władza=rodzice Waszych uczniów, którą SAMI wybieracie. To o co chodzi??? 😉 Na wsi jest taniej, czystsze powietrze – znam ludzi, którzy SAMI się z miasta na wieś przenoszą – nie widać powodów do specjalnych przywilejów dla wiejskich nauczycieli. Kiedyś były – dziś ich już nie ma!!! 😉
belferxxx
28 czerwca o godz. 18:18 255672
Wie pan co? Szkoda z panem gadać…
Porównuje pan dojazdy młodzieży z dowozami sześcio/siedmiolatków? Tak, to krasnoludki taką sytuację stworzyły, krasnale z Rządu. Subwencja jest taka, że nie da się obronić małej wiejskiej szkoły, musi paść, a i tak Gmina dokłada do szkoły. Jutro będę mieć ciekawą sytuację, czy uda mi się obronić niełączenie klas (wbrew kilku radnym) czy nie… Jak pan myśli, dlaczego są przeciw własnym dzieciom… Dlaczego rodzic jest przeciwko swojemu dziecku, jesli chodzi o edukację na wsi…
Przepraszam, nie podejmuję rozmowy. Realia – okrutne, fatalne dla wiejskiej oświaty – tworzą rządy, wszystkie rządy, przez wszystkie lata… Dziękuję za rozmowę i jeszcze raz przepraszam, ale szkoda pańskiego i mojego czasu.
@ontario
To się nazywa egocentryzm – w Polsce jest wiele szkół. A z subwencji oświatowej w niektórych gminach jeszcze urzędasy gminne żyją. Akurat polska wieś ma się dobrze, a liczy, że jeszcze podoi (jak mawiał klasyk z PSL niejaki Pawlak) Warszawkę i Brukselkę – stąd te płacze i narzekania … 😉
belferxxx
28 czerwca o godz. 18:34 255674
Naprawdę, szkoda słów, ale muszę, bo pisze pan brednie…
W 1989 zlikwidowano nam wszystko, PGR-y, zakłady pracy, wszystko, ruina, padło do cna, ponad 30 % bezrobocia, a i tak ZBUDOWALIŚMY gimnazjum, nowiutki budynek, a teraz ponad 4 mln na remont sp. Ale są granice naszych możliwości, które NIE zależą od nas, a od Rządu, od systemu: ucieczka nauczycieli do miasta, niechęć do uczenia na wsi, likwidacja dodatków – to nie my, my podnieślimy dodatek motywacyjny do 10 % i dodatek za wychowawstwo, już za rok nasza szkoła będzie cudnie odremontowana, to, co w naszej gestii – robimy dobrze.
Ale – i tego pan nie raczy zauważyć w moich wpisać, pańska sprawa – Rząd tworzy system kaleki, zły. Nie mamy na to żadnego wpływu, nigdy nie mieliśmy i nigdy miec nie będziemy. W tym roku na remont przedszkola wydaliśmy ponad milion. Czep się pan tych, którzy nas, ludzi zyjących na wsi, gnoją, czyli rządu. Amen, amen, amen.
@ontario
Są plusy i minusy szkoły w mieście i na wsi. Pan widzi (bo chce, bo tak wygodniej!) tylko swoją czy waszą krzywdę. Nie wszędzie na wsi były PGR-y(najczęściej nie!), ale nawet jeśli – od tego czasu minęło prawie TRZYDZIEŚCI lat, a Wy dalej narzekacie … 😉
A może wrócić do modelu z lat 60-tych?
Na wsiach były szkółki 4-klasowe, często tylko jeden nauczyciel. Zajęcia miały dwie klasy naraz w jednej sali. Dobrze jak mieli dwie sale – wtedy nie musiały chodzić na zmiany. Nauczyciel biegał między salami – tu zadał coś do przeczytania i szedł do drugiej. Tam coś pogadał, objaśnił i wracał do tej pierwszej sprawdzić ile wyczytali. Dopiero od 5-tej klasy dzieciaki szły do szkoły w miasteczku.
A może… a co by tu, Panie, w polityce… czyli kółko graniaste edukacji, belferstwa staraniem czynione.
–
Nauczycielstwo mamy rozdyskutowane raz i zawsze na ludowo.
Oj, będzie z tego obertasa pomiędzy salami szkółek czteroklasowych jakiesiś, Panie no, innowacyja, albo i wynalezione w tych zakamarach umysłu gumna: koło (ooo…!).
Oczywiście różańcowe.
A to siem brukselka tem zadziwuje, nawróci…
–
PS Warto rozmawiać, oczywiście.
kaesjot
28 czerwca o godz. 20:19 255677
Jeśli rządzący nie znajdą pieniędzy, to możemy do tego wrócić. Mam nadzieję, że nie znajdą do realizacji takich zajęć chętnych. Jednak nadchodzi kryzys ekonomiczny, więc kto wie ? Jak na razie, nauczyciele zgadzają się na wszystko. Od tego roku wychowawcy są również psychologami, a dzieci mające opinie i orzeczenia masowo trafiły do szkół publicznych.To następstwo oszczędności, które partia wymusiła na każdym z ministrów, aby były pieniądze na 500+. Nasza pani minister znalazła te oszczędności kosztem szkolnictwa specjalnego. Powoli je likwiduje chcąc doprowadzić do tego, aby odpowiedzialność za kształcenie tych dzieci przejęły szkoły państwowe. W następstwie tych zmian wychowawcom dorzucone dodatkowe zadanie prowadzenia pomocy psychologiczno-pedagogicznej, a nauczycielom przedmiotów dostosowanie warunków nauczania do specyficznych trudności w nauce tych dzieci. Oznacza to, że nauczyciel przedmiotu ma na tej samej lekcji czyli w tym samym czasie grupę „zwykłych” uczniów i kilku „specjalnych”. Czyż nie przypomina to przytaczanych przez „kaesjot`a” lat sześćdziesiątych ? Zwłaszcza, że grupa tych specjalnych będzie z roku na rok stanowiła coraz większy odsetek stanu klasy.
Jeżeli jeden autobus odwozi młodzież z powiatu na wieś, to jak tej młodzieży zapewnić tzw. fakultety? O ile w tym powiecie jest jeszcze ktoś zdolny te fakultety poprowadzić, skoro wieś ucieka do powiatu, powiat do województwa, województwo do W-wy. a Wa-wa do UK?