Młodzież mamy humanistyczną
Wyniki egzaminu gimnazjalnego nie zaskoczyły. Najlepiej polski, najsłabiej matematyka. Przedmioty humanistyczne górą, ścisłe – dołem. W liceach będzie więc mnóstwo klas humanistycznych, bo taką mamy młodzież.
Licea konkurują ze sobą na wiele sposobów. Nie tylko ranking maturalny się liczy, nie tylko sukcesy w olimpiadach. Jednym z kryteriów jest liczba kandydatów na miejsce. Najłatwiej o tłumy chętnych do klas humanistycznych, bo też najwięcej uczniów ma świetne wyniki z polskiego, angielskiego, za to sporo słabsze z matematyki. Szkole opłaca się otwierać klasę humanistyczną, gdyż do niej zawsze znajdą się chętni, natomiast matfiz to ryzyko.
Dyrektor CKE zapowiada, że egzamin z języka polskiego po szkole podstawowej oraz matura będą trudniejsze. Ma to być sposób na zbyt dużą liczbę humanistów w Polsce. Trzeba podnieść poprzeczkę. Z matematyki za to trzeba będzie obniżyć. Wtedy proporcje się odwrócą. Z dobrymi wynikami z matematyki ludzie będą się pchać do klas ścisłych i na politechniki.
Oby tylko nie trafili po drodze na nauczycieli, którzy zechcą zweryfikować wyniki egzaminów i powiedzieć uczniom prawdę. Wtedy mielibyśmy masowy exodus z klas ścisłych. Jak się to kiedyś zdarzyło w mojej szkole, to trzeba było zrobić matematykowi kocówę, inaczej nie byłoby kogo uczyć.
Komentarze
Panie Dariuszu, zaryzykuję tezę, że to nie młodzież mamy „humanistyczną”, ale szkołę, a w szczególności większość nauczycieli.
Ja poznałem wielu nauczycieli matematyki, bardo niewielu wybrałbym jako nauczycieli swoich dzieci, mówię tu nie o kulturze osobistej, ale o kulturze matematycznej.
Nie wchodzę w szczegóły, bo to notka, nie opracowanie, ale matematyki nawet w szkołach średnich uczą najczęściej ludzie nie rozumiejący definicji okręgu czy wektora – nie, że ich werbalnie nie znają, nie, po prostu ich nie rozumieją. Doskonale to widać na podstawie podręczników pisanych przez tych z nich mających tyle zadufania w sobie, że je piszą – błędną definicję okręgu można znaleźć w co trzecim, bo ją podają za swoim jej niezrozumieniem.
Dlaczego nauczyciele a nie młodzież? Bo ta przykładowa młodzież z klasy nazywanej humanistyczną nie miała po jednej lekcji na temat okręgów problemu z klasyfikacją przyniesionych przeze mnie podręczników.
Niestety, skutki tego braku zetknięcia z kulturą matematyczną od małego są fatalne.
@Gospodarz
Niech Pan nie udaje, że nie wie. Tego egzaminu NIE MOŻNA nie zdać – wystarczy numer PESEL wpisać gdzie trzeba. Jakbym miał zamiar tańczyć na rurze albo w Biedronce to bym tak zrobił… i wielu gimnazjalistów robi… 😉 A wyniki średnie są raczej odzwierciedleniem KLUCZA – na ile łatwo zdobywa się punkty robiąc BYLE CO. Jedyni przygotowani naprawdę do LO to olimpijczycy, a i to nie wszyscy. Nie ci z Podlasia i nie ci Ukraińcy i Białorusini bądź Rosjanie (i inni obywatele krajów WNP) po olimpiadzie z rosyjskiego (skądinąd piękny język) …. 😉
Podatnicy nauczycielom płacą „z góry”.
Pieniądze z Warszawy do Pcimia płyną „z góry do dołu”.
Pieniądze z Unii też płyną „z góry do dołu”, czyli z Brukseli do Pcimia.
Co płynie w odwrotnym kierunku?
Podatki od podatników, do Warszawy i także do Brukseli. Tu nie ma ściemy, płacić i to prawdziwymi pieniędzmi trzeba.
Oraz absolwenci szkół. Wykształcony produkt szkoły. Prawdziwość albo fałszywość banknotów, którymi płaci się podatki sprawdzić jest szybko i łatwo. Elektronicznej gotówki jeszcze łatwiej i jeszcze szybciej.
Jakość wykształcenia wypuszczanego produktu widać dopiero po czasie.
Ja rozumiem, były wojny, mordowanie inteligencji, potem była komuna, wariackie sposoby zarządzania państwem.
Warszawskie i unijne sposoby wyrównywania dystansu dzielącego Pcimie od Warszawy oraz Warszawy od Europy są potrzebne i są uzasadnione. Ale to uzasadnienie z biegiem lat ma coraz mniej wspólnego z liczbą rozstrzelanych czy zagłodzonych podczas wony inteligentów a coraz więcej z jakością lokalnego „materiału ludzkiego”.
Nowych, do tej pory nieznanych złóż diamentów, ropy czy złota chyba nie odkryjemy ani pod Pcimiem ani pod Warszawą.
Jedyne złoża diamentów, jakie są do odkrycia to te, które dzisiaj są gubione, m.in. przez szkołę, w głowach młodych ludzi.
Wątpię, aby ich brak dało się wyrównać dotacjami z Warszawy albo z Brukseli.
To niezwykle piękna idea, że jedynymi naprawdę przygotowanymi do nauki w LO uczniami są ci, którzy nie potrzebują nauczycieli. Zaorać takie szkoły i 20 lat posypywać solą?
@Płynna nierzeczywistość
Za warszawskimi olimpijczykami matematycznymi choćby (piszę zarówno o OMJ jak i konkursie kuratoryjnym!) stoi w 90% DZIESIĘĆ nazwisk ich matematyków oraz prowadzących kółka. Naprawdę oni nie potrzebowali i nie potrzebują nauczycieli??? 😉
@Płynna nierzeczywistość
BTW Całkiem niedawno uparcie twierdziłeś, że gimnazja to świetne szkoły są – coś się zmieniło??? 😉
„Za warszawskimi olimpijczykami matematycznymi choćby (piszę zarówno o OMJ jak i konkursie kuratoryjnym!) stoi w 90% DZIESIĘĆ nazwisk ich matematyków oraz prowadzących kółka”
Moje – dość ograniczone, przyznaje – humanistyczne wykształcenie z zakresu mitologii greckiej stosowanej podpowiada, że za olimpijczykami nigdy nie stał żaden nauczyciel. Może dlatego ten świat wygląda tak, jak wygląda? Był wprawdzie jeden taki Prometeusz, co dał człowiekowi ogień (odpowiednik dzisiejszej energii jądrowej) oraz umiejętność czytani i pisania (dziś – informatyka) oraz różne inne technologie. No ale on był jednak przedolimpijczykiem i za człowiekiem, nie – zaolimpijczykiem. No i też kiepsko skończył przez olimpijczyków zaciukany. Jak tu się dziwić się dziwić młodzieży humanistycznej, że bardziej wolą być olimpijczykami niż tytanami (pracy)?!
@nikc
Twoje wątłe wykształcenie humanistyczne powinno Ci podpowiedzieć, że OLIMPIADY w Grecji starożytnej to nie była żadna MITOLOGIA (bogowie i ich faworyci etc.), ale jak najbardziej HISTORYCZNE zjawisko … 😉
Czy „humaniści” potrafią ziemię zaorać, zboże zasiać, zebrać gdy dojrzeje, wymłócić, ziarno na mąkę przerobić i chleb z niej upiec ? Albo ze lnu nić wytworzyć, tkaninę zeń utkać i koszulę uszyć lub też glinę wydobyć, przerobić by można było z niej różne potrzebne naczynia wykonać albo cegły by z nich dom zbudować.
Z pracy jednego rolnika jest żywność dla kilku, kilkunastu ludzi.
Jaką potrzebę i ilu ludzi zaspokoi praca „humanisty”, który po latach badań wydał książkę pt. „Kurpiowskie pieśni obrzędowe w XVIII wieku” – jednego na 100 000 ?
Spójrzcie na hierarchię potrzeb człowieka np. wg Maslowa.
Które z nich zaspokajają z nich „humaniści” ???
Te ze szczytu piramidy – te mniej ważne do bytu człowieka.
Potrzeby wyższego rzędu MOŻE zaspokajać a te podstawowe MUSI !
@belferxxx
” OLIMPIADY w Grecji starożytnej to nie była żadna MITOLOGIA (bogowie i ich faworyci etc.), ale jak najbardziej HISTORYCZNE zjawisko”
MITOLOGIA w Grecji starożytnej to też jak najbardziej historyczne ZJAWISKO. AdMITEDly tthough, zjawiskiem jak najbardziej współczesnym jest natomiast mitologia w pewnym nowożytnym kraju opowiadająca bajki o tym, że jakość edukacji mierzy się w jednostkach zwanych olimpijczyk.
@nikc vel troll Gekko
To zależy od szkoły – jeśli jakaś potrafi rozwinąć talent choćby 10% swoich uczniów tak, że mieszczą się w pierwszej SETCE w swoim województwie czy nawet Polsce, to znaczy, że jest świetna (dla uczniów z potencjałem oczywiście!) … 😉
Podobnie trener, który wychował iluś mistrzów Polski (a jeszcze lepiej Europy czy świata) etc. jest znakomitym trenerem, ten który doprowadził swoją drużynę do mistrzostwa kraju czy międzynarodowych sukcesów też jest świetnym trenerem. KROPKA
Przy czym z wybitnych „mózgowców” będziemy jako społeczeństwo mieli pożytek do końca ich życia praktycznie, a z wybitnych „mięśniaków” – przez parę lat …
@nikc
Pitagoras, Kopernik , Newton, Einstein i inni to właśnie jednostki, „olimpijczycy” swoich czasów. Oni to powodują, że ludzkość dokonuje „skoków” w swym rozwojów.
Wbrew sloganom propagandowym ludzie nie są równi, jednakowi. Każdy jest inny pod względem możliwości fizycznych i intelektualnych i od każdego należy wykorzystać z pożytkiem dla ogółu to, co w nim najlepsze.
Rozkład tych zdolności jest normalny ( Gaussa ) – nieliczni geniusze , więcej wybitnych, jeszcze więcej zdolnych a najwięcej przeciętnych.
Z drugiej strony symetrycznie – od mniej przeciętnych do „osób niesprawnych intelektualnie w stopniu głębokim”.
„Urawniłowka” czyli sprowadzanie wszystkiego do przeciętnego poziomu prowadzi do marnowania talentów tych najbardziej zdolnych a jednocześnie nie daje szansy tym „poniżej przeciętnej”.
Jest to głupota z racjonalnego punktu widzenia, podobnie jak „każdy żołnierz nosi w plecaku buławę marszałkowską ” albo „każdy może zostać milionerem” bo jest jeszcze coś takiego jak prawdopodobieństwo osiągnięcia tego.
Ile ono wynosi – jeden na tysiąc albo jeden na milion ?