Szkoły będą mieć nowe statuty
Reforma oświaty to także likwidacja statutów szkół i zatwierdzenie nowych. Kolejna okazja do „dobrej zmiany”.
Szkoła musi mieć nowy statut, bo przestaje działać w dotychczasowej formie. Sześcioletnia podstawówka staje się ośmioletnią, trzyletnie liceum będzie czteroletnie. Z tego powodu tworzone są nowe dokumenty – pracują nad nimi specjalne zespoły.
Nie zostałem powołany do zespołu statutowego (składa się z najbardziej zaufanych nauczycieli oraz dyrekcji), więc nie znam wszystkich szczegółów zmian. Poznam je, jak statut będzie gotowy. Dziwi mnie jednak, że wśród młodzieży jest totalna cisza na temat tworzenia nowego statutu – a przecież to wszystko dla nich. Uczniowie albo nie wiedzą, że będzie zmiana, albo ich to nie interesuje. Dyrektor wniesie statut niczym Mojżesz tablice Dekalogu, a społeczność przyjmie to do wiadomości.
Mam wrażenie, że sytuacja się powtarza. Najpierw MEN przygotowało reformę, nie pytając nauczycieli o zdanie. Teraz wybrani nauczyciele przygotowują zmiany w przepisach, nie oglądając się na uczniów. Nikt nikogo nie zaprasza do współpracy. To norma, że się innym narzuca własne pomysły. Zero dyskusji, zero debat, ani grama twórczego fermentu – a przecież zmiany są totalne i dotyczą przyszłości każdego.
Gdy nauczyciele poznali szczegóły reformy, w tym propozycje nowych podstaw programowych, reakcja była mniej więcej taka: „W dupie mam te zmiany, i tak będę robił, co chcę”. Jestem więcej niż pewien, że reakcja uczniów na nowy statut będzie podobna, choć pewnie bardziej widowiskowa.
Komentarze
Można powiedzieć, że szkoła to państwo polskie w soczewce.
W państwie obowiązuje zasada „Konstytucja? A co to jest, z czym to się je, i co ja mam z jakąś tam konstytucją wspólnego?”
A w szkole obowiązuje zasada „Statut szkoły? A co to jest, z czym to się je, i co ja mam z jakąś tam statutem wspólnego?”
Konstytucja i statuty są po to by móc coś łamać. I żeby było się gdzie odlać.
SZkoła powinna być państwowa, zarządzana i opłacana przez państwo z jednolitym statutem dla danych typów szkół. Te wszystkie popierdółki to tylko mydlenie oczu pozorami demokracji, kończy się jak zwykle – „zaufanymi”
@Gospodarz
Zabawa w, fasadowe, statuty szkół, to pokłosie „reformy” Handkego-Dzierzgowskiej. Mają maskować KOMPLETNY brak autonomii szkół i nauczycieli … 🙁 Tylko czasu i energii szkoda na tę biurokratyczną fikcję!!
Niech pan się cieszy, że nie jest pan w tym zacnym zespole d/s statutu. Od lat w szkole robię za tego frajera od statutów, co po nocach siedzi nad przepisami. Ostatni całkiem na nowo musiałam pisać 2 lata temu tuż przed dobrą zmianą, bo poprzednia ekipa postanowiła wszystko uszczegółowić, tak rozbudowali ustawę o systemie oświaty, że wszystkie trzeba było pisać na nowo. Wtedy wystarczył jeden statut zespołu, konsultowaliśmy zapisy z samorządami, a potem dla przejrzystości rozpisaliśmy procedury i prawa w formie grafów ułatwiających zrozumienie uczniom i nauczycielom, bo język prawniczy i paragrafy są trudne do zrozumienia. I cała para poszła w gwizdek, bo mamy „dobrą zmianę” – teraz koncepcja się zmieniła – będzie ich 7: sześć dla szkół wchodzących w skład Centrum i siódmy samego Centrum. W ustawie zapisano delegację dla ministra edukacji do opracowania ramowych statutów, a jednocześnie zobligowano rady pedagogiczne do opracowania do 30 listopada 2017r. nowych statutów. Jednak minister do tej pory nie wydała rozporządzenia jak te statuty mają wyglądać, a przepisy, na których trzeba się oprzeć rozproszone w starej ustawie o systemie oświaty (bo licea jeszcze pracują wg niej), ustawie prawo oświatowe, ustawie wprowadzającej ustawę Prawo oświatowe i licznych rozporządzeniach o organizacji szkół, pomocy psych-ped itp. Niech pan otworzy sobie ustawę pt. Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe (Dz.U. z 2017r. poz. 60) i spojrzy na początek – małym druczkiem na ponad stronę wymienione jest co najmniej 60 ustaw zmienionych niniejszą ustawą. By mieć podstawy do uzgadniania zasad z młodzieżą, rodzicami trzeba dobrze orientować się w przepisach określających poruszanie się w ramach prawa, a w nich to nie wiem czy istnieje ktoś kto się nie pogubił.
Zamiast myśleć o zasadach sprzyjających szkole i młodzieży trzeba przejść przez ten gąszcz przepisów napisanych przez ludzi, którzy z praktyką szkolną nie mają nic wspólnego. Stworzyli przepisy na papierze, a ten cierpliwy – wszystko przyjmie. I teraz nas szkolą, szkolą, szkolą, a na uwagi, że tak się nie da – wzruszenie ramion i uwaga, że trzeba, bo tak mówi przepis.
Ja tam nie wiem, ale wydaje mi się, że statut, jakiejkolwiek szkoły (czy czegoś innego dotyczy) musi się opierać na aktach prawnych wyższego rzędu. Reszta to popierdółki.
Tak, że nie ma znaczenia, czy ‚w zespole” go piszącym znajduje się panna Krysia, pan Marek, czy pan Krzyś. Z tym, że pan Krzyś może zostać wezwany do korekty lit/styl/ort.
Jeżeli zgodziliśmy się na pisanie statutu pod istniejące prawo, to kto płacze?