Zwolnienia będą, trzeba znaleźć winnych
Rząd zapewniał, że nie będzie zwolnień z powodu reformy oświaty. Skoro jednak zwolnienia będą, winni muszą być sami nauczyciele. No przecież nie rząd.
W gimnazjach nauczyciele dowiadują się, że powinni szukać sobie nowej pracy. Im szybciej znajdą, tym lepiej to o nich świadczy. Zostaną przecież najgorsi. Ci, którym trzeba będzie pomóc, to ostatni sort belfrów – tak się mówi w szkołach. Ludzie dowiadują się też, że w liceach nikt ich nie będzie chciał, bo już się ostrzega przed nimi dyrektorów. Wymusza się zatem na nauczycielach, aby sobie radzili sami. Tak oto spełni się obietnica rządu, że nie będzie zwolnień – nauczyciele mają zniknąć.
A jeśli zwolnienia będą, to wyłącznie z winy belfrów. Wczoraj opublikowano sensacyjną wiadomość, że rząd ugiął pod naciskiem związków zawodowych i zachował jakąś czternastkę w oświacie – ona właśnie spowoduje konieczność zwolnienia nauczycieli z gimnazjów (tekst tutaj).
Bardzo grubymi nićmi szyte kłamstwo. Po pierwsze, nie można czternastką nazywać wypłaty zaległych wynagrodzeń. W zeszłym roku – jeśli mnie pamięć nie myli – wyliczono w Łodzi, że nauczyciele dyplomowani zostali okradzeni na kwotę 200-300 zł za cały rok i tę sumę oddano w styczniu. Gdyby nie obowiązek zwrotu kradzieży, gminy zaniżałyby wynagrodzenia nauczycieli na potęgę. Są to jednak tak niskie kwoty, że nazywanie ich czternastką jest idiotyczne.
Po drugie, co ma piernik do wiatraka. Przecież miało nie być zwolnień nauczycieli z powodu wystarczającej liczby etatów. Dla wszystkich miało wystarczyć godzin. Czy te etaty i godziny nagle zniknęły, bo trzeba niektórym nauczycielom oddać 200-300 zł za cały rok? Nagle chodzi o pieniądze? Zabrakło forsy na reformę, więc trzeba wmówić ludziom, że to z winy nauczycieli? Jak tak dalej pójdzie, to przez reformę oświaty dojdzie do wojny domowej. Proponuję internować wszystkich nauczycieli gimnazjów, umieścić ich w zamkniętych obozach, a wtedy uda się wypełnić obietnicę, że nikt nie zostanie zwolniony.
Komentarze
Nauczyciel, jak i każdy pracownik zatrudniony w sektorze publicznym, ma chyba prawo oczekiwać, że państwo jako jego pracodawca a jednocześnie regulator, rewizor i ustawodawca, nie gra z nim w bambuko.
‚http://www.lexlege.pl/karta-nauczyciela/art-30a/
‚http://art30a.ucoz.pl/news/a_jednak_men_majstruje_przy_art_30a_projekt_art_236_na_rok_2016/2016-10-31-58
Kluczowe zdanie z artykułu w gapie: Od 2009 r. samorządy, aby unikać wypłaty jednorazowego dodatku uzupełniającego, zaleciły dyrektorom szkół, aby ci starali się nie zatrudniać nowych nauczycieli, a tym, którzy pracują, przyznawali godziny ponadwymiarowe. W efekcie wielu nauczycieli pracuje na 1,5 etatu.
I jeszcze dwa zdania, proszę dobrze się zastanowić nad ich sensem:
(1) Do tej pory, aby pedagog uratował posadę, musiał pracować co najmniej na pół etatu, czyli dziewięć godzin tygodniowo. (2) W ustawie „Przepisy wprowadzające prawo oświatowe” znajduje się regulacja, która w okresie wygaszania gimnazjum daje możliwość zatrudniania nauczycieli na mniej niż pół etatu.
A swoją drogą, dlaczego dziennikarze likwidację, cóż z tego, że rozłożoną w czasie, nazywają jakimś eufemistycznym wygaszaniem? Zatrudnianie na mniej niż 9 godzin też nie będzie rozłożonym w czasie zwalnianiem, tylko ratowaniem? Aż uratowany sam zrozumie, że sam ma się zwolnić? A jak jest niekumaty i nie zrozumie, to mu pomoże wygaszenie przepisów przejściowych?
Za czasów głębokiej komuny działali pełnomocnicy do spraw zatrudnienia. Można różnie po latach oceniać ich działania, ale znacząco pomagali belfrom z znalezieniu pracy. Dzisiaj są inne realia, ale mamy obietnice ministry, iż będzie więcej dla nich roboty. I co? O czym rozmawiają nauczyciele gimnazjalni z pełnym zaangażowaniem? Co czuje płynący dziurawą łodzią, gdy nie widzi brzegu?. Szef ZNP chce zorganizować strajk po feriach. Wszyscy nauczyciele nie wezmą w nim udziału, bo zaistniała sytuacja pozwoli im na uzupełnienie etatu, np. w liceach lub technikach, dyrektor rozdzieli godziny miedzy swoich, aktualne będą pytania odnośnie kto zatrudni dyplomowanego, lepiej dać robotę absolwentowi, którego można ukształtować.
Wczoraj uczestniczyłem w belferskiej imprezie na gruncie prywatnym. Podczas rozmowy powstał projekt na podstawie przykładu idącego z góry. Jedni okupują sejmowe pomieszczenia. A może by tak pokoj ministry? Posłanka Mucha śpiewała, siedząc na fotelu marszałka” Gdy mi ciebie zabraknie…”. A jaka piosenkę można zaspiewać ministrze? Bo szefom nauczycielskich związków „Stary niedzwiedż mocno śpi”.
Panie „Belfrze” kochany!
Widzę,że w dalszym ciągu wierzy Pan w demokrację i praworządność. Chyba czasami ogląda Pan i słucha „przekaziorów” z których wynika zupełnie coś innego. Szczególnie ostatnie wystąpienia naczelnika pokazują gdzie on ma suwerena i gdzie ma prawo!
Pozwolę sobie ponownie przytoczyć fragment tekstu pod poprzednim blogiem (Prezydent nie zaskoczył) kilka dni wcześniej.
„Bo tu wcale nie chodzi o reformę oświaty. Naczelnik zastosuje każde świństwo aby objąć we władanie cały kraj. Najpierw opanuje wszystkie szkoły wymieniając na misiewiczów wszystkich do sprzątaczki włącznie. Potem zacznie się kampania informująca,że władze lokalne nie chcą współpracować z nowymi dyrektorami. Będzie to pretekst do ogłoszenia dobrej nowiny,że za niepowodzenie odpowiadają lokalne władze. Ogłoszą ,że jedynie przyspieszone wybory uratują reformę przed katastrofą. Znając naszego suwerena, ten łyknie te bzdury i będzie głosował na PIS. I tak zakończy się demokracja.”
Po wyborach naczelnik dokończy wymianę kadr począwszy od żłobków a zakończy na uczelniach wyższych. Przecież nie może być tak aby jakiś psor negował postępowanie jego pomazańców. Po wymianie dyrektorów na misiewiczów po szkole lansu i balansu u O.Rydzyka, nowi zaczną wycinać wszystkich i wszystko co może mieć inne poglądy i wyznanie niż naczelnik. Jak Pan widzi pański stołek też będzie zagrożony, bo przecież pisze Pan we wrażym tygodniku. Jakimś wyjściem dla Pana może być zapisanie się już do PISu 🙁 lub zmiana profesji na katechetę albo zaproponowanie nadania liceum imienia Lecha i Jarosława K. ewentualnie JPII.
Jeżeli w dalszym ciągu wierzy Pan w zapewnienia pani pełniącej obowiązki ministranta edukacji to niestety ale nadaje się Pan tylko do obozu resocjalizacji. Takie też powstaną! Bez zapewnień naczelnika!
INO,
Strajku legalnego nie można zorganizować z dnia na dzień. A strajk nielegalny tylko ułatwiłby ministrze „wygasić” etaty lub wprowadzić inne retorsje. To musi trwać, bo zgodnie z ustawą najpierw jest spór zbiorowy i obowiązkowe negocjacje. Nikt w ich powodzenie nie wierzy, ale innej drogi nie ma.
Winnym będzie Tusk jak zawsze
To teraz zobaczymy jak nauczyciele poradzą sobie na rynku pracy :). Bezrobocie w naszym kochanym kraju oficjalnie wynosi 8% z moich obserwacji i znajomych liczba powyżej 25% jest realna. A belfrzy po przepracowaniu kilku miesięcy u typowego Janusza biznesu ( najniższa krajowa, harówka po 10-16 godzin, niewypłacanie pensji itp. ) stwierdzą, że praca nauczyciela była czymś cudownym. Coś wyczuwam kolejną fale emigracji.
@smutek
Nauczyciele pewnie sobie nie poradzą – ale nie dlatego, że do tej pory nie robili absolutnie nic, zgarniając za to grube miliony.
Nie poradzą sobie, bo nie znają się na ciesielce, fakturowaniu, glazurnictwie czy mechanice samochodowej. Jeśli więc, po zwolnieniu z pracy w szkole, dostaną w wyniku przedziwnego zbiegu okoliczności posady jako cieśle, księgowi, glazurnicy czy mechanicy, to raczej się nie w tym nie odnajdą, bo się na tym nie znają.
Tak jak glazurnik potrafi układać płytki, tak nauczyciel potrafi uczyć dzieci. A dzieci uczy się w szkole, z której nauczycieli własnie się zwalnia.
..ojtam, nauczyciele po likwidacji gimnazjów na pewno sobie poradzą, skoro poradzili sobie pracownicy pegeerów po zamknięciu państwowych gospodarstw rolnych…
Szkoły były zamykane, a nauczyciele zwalniani przez ostatnie 8 lat tylko przyjazne i rzekomo „wolne” media o tym milczały. W moim powiecie zlikwidowano 4 szkoły podstawowe, a jedną zmieniono na społeczną. Powód? Za mało dzieci i mniejsza subwencja. teraz ta fala dotarła do szkół średnich. Z tego część młodzieży idzie do szkoły w mieście wojewódzkim. Mało dzieci, zostaję te z mniejszą ambicją – poziom spada. Jeśli w tym roku, w lutym będzie mniejsza subwencja – jakąś szkołę trzeba będzie zamknąć. Już w klasach jest 8-12 uczniów.
Najłatwiej bije się tych, którzy nie potrafią się bronić, Płynna rzeczywistość pisze, że strajku generalnego nie da się zorganizować z dnia na dzień, nagle. To przecież wiemy. Ale wiemy także, iż pomysł likwidacji gimnazjów był znany od dawna. A więc szefowie związków mogli to przewidzieć, planując swoje działania. Czyżby ostatnią deską ratunku był bojkot egzaminów gimnazjalnych? Jednakże taka forma protestu bardzo ucieszyłaby ministrę i jej dwór. I zapewne ci obrotni ludzie znależliby wyjście z tej sytuacji. A wiekszość gimnazjalnych belfrów znalazłaby się na bruku. A zresztą, po co ja używam formy przypuszczajacej? Wystarczy poczytać wpisy moich poprzedników.
Pracuję w gimnazjum od początku swojej kariery zawodowej, czyli od 13 lat. Jestem nauczycielką z powołaniem, swoją pracę wykonuję z pasją, radością i zaangażowaniem. Dla swoich uczniów organizowałam wymiany międzynarodowe i wycieczki zagraniczne częściowo sponsorowane przez lokalne firmy, wspólnie realizowaliśmy projekty ze szkołami z wielu krajów europejskich, kręciliśmy filmy i reklamy, bawiliśmy się na lekcjach w teatr i telewizję, śpiewaliśmy, rysowaliśmy… słowem dobrze się bawiliśmy, poznając tajniki języka angielskiego. Udało mi się zdobyć niesłabnącą sympatię uczniów i ich zaufanie, co wielokrotnie potwierdzali wręczając mi laury dla „naj” nauczyciela. Zawsze była między nami nić porozumienia, dla której nie zamieniłabym pracy w „gimbazie” na żadną inną. Tak mi się przynajmniej wydawało. Najpierw w budżecie miasta zabrakło pieniędzy na czternastoosobowe grupy językowe i zaczęłam uczyć w większych, zbliżających się do dwudziestki. Potem i te okazały się za duże i obecnie pracuję z zespołami dwadzieścia dwa plus. Uczę jedynie 13 godzin w tygodniu, więcej dla mnie nie znaleziono, choć w drugiej placówce prowadzonej przez nasze miasto nadgodziny są, tyle, że tamta szkoła ma lepsze dojście do płacącej za godziny pani burmistrz. I nie ma żadnego znaczenia, że jestem kreatywna i wciąż mi się chce. Ponieważ nie jestem biedną sierotką i dobrze sobie radzę w życiu, w przyszłym roku już nie będę pracować jako nauczycielka. Kończę studia i od września zajmę się kreowaniem wizerunku i stylizacją. Z lekką obawą czy sobie poradzę i silnym przekonaniem, że wiele gorzej być nie może (obecnie zarabiam 2 tysiące złotych na rękę). I tylko dzieciaków szkoda. Wiem, że będzie im mnie brakowało.