PISA czy PiS?
Polscy 15-latkowie odnieśli sukces w badaniu PISA 2015. W UE zajęli 4 miejsce w czytaniu ze zrozumieniem, 6 – w matematyce, 10 – w naukach przyrodniczych. Pokazali, że nauka nie idzie w las. A przecież to gimnazjaliści (szczegóły badania tutaj).
PiS wprowadza reformę edukacji, ponieważ gimnazja się nie sprawdziły. Nie uczą, nie wychowują, tylko deprawują. Trzeba więc wrócić do lepszego systemu, jakim była 8-letnia podstawówka. To uczciwe podejście: stworzyliśmy złą edukację, należy to naprawić. Niestety, przeczą temu badania PISA. Edukacja gimnazjalna przynosi coraz lepsze wyniki. Wiele krajów Unii może nam pozazdrościć.
Gdy gimnazja powstały, działały źle. Budziły więc słuszny niepokój. PiS bazuje na tej nieaktualnej już opinii. Gimnazja wyrosły z okresu niemowlęcego i weszły w całkiem udaną dojrzałość. Badania PISA dowodzą, że z gimnazjalistów powinniśmy być dumni. Niestety, zamiast gratulacji gimnazja dostają strzał w potylicę. Cała robota na nic. Zaczniemy wszystko od nowa, bo tak się PiS-owi podoba. A fakty? W dupie z faktami, władza wie lepiej.
Komentarze
Wynik tym bardziej cieszy, że przed Polską są kraje o małej liczbie ludności. Wśród krajów o podobnej liczbie ludności Polska wypadła naprawdę świetnie .
Dlaczego jednak tak nędznie wypadają na świecie polskie uczelnie wyższe (ósma setka)?
Duda jest doskonałym przykładem gdzie należy przeprowadzić głębokie reformy.
No nareszcie używa pan języka zrozumiałego przez obecną władzę. Trzeba powoływać się na aktualne autorytety obowiązujące w PiS. To już kilka lat temu o.Rydzyk powiedział,że szambo nie jest perfumerią. Jeżeli ktoś jeszcze ma nadzieję, że minister Zalewska wycofa się ze swojej obsesyjnej decyzji to jest w błędzie. Pani Z. Jak i cała reszta p.o.ministrów nie ma i nie może mieć własnego zdania. To Naczelnik, Prezes Wszystkich Prezesów ma decydujące zdanie. Teraz kiedy Jezus Chrystus, Król Polski uzgadnia swoje decyzje z naczelnikiem, nikt nie może mieć innego poglądu. Wchodząc do rządu wszyscy ci nieszczęśnicy przysięgali na słowa Dante Alighieri,, porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy [tu] wchodzicie ” myśląc,że to jedna ze złotych myśli Prezesa Wszystkich Prezesów. Oni wszyscy trzymają się maksymy swego guru „Żadne krzyki i płacze nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne”. Mówiąc krótko, dzieci i nauczyciele mają przesrane. A rodzice niestety mają w dupie to co robi obecną władza. Skoro popiera ją kler to widać mają rację. Jezus Chrystus Królem Polski i kropka! Przed nami tylko Białoruś!
A gdzie są badania 18-latków? Po tym marnym obecnym liceum?
@Gospodarz
Już było u mnie, ale polecam ten cytat po raz drugi do przemyślenia. Warto też się zastanowić nad tym, jak to jest, że wiele krajów znacznie bardziej od Polski zaawansowanych zarówno cywilizacyjnie i ekonomicznie, jak również NAUKOWO, ma od nas słabsze wyniki PISA – czy rzeczywiście personel Biedronek, TESCO czy McDonaldsów etc. potrzebuje badanych umiejętności, a w jakim stopniu ich brakuje(!) potencjalnym WYSOKOKWALIFIKOWANYM fachowcom w Polsce do osiągnięcia pełni kwalifikacji … 😉
>Właściwie jedynym argumentem na rzecz pozytywnych efektów „reformy” Handkego, jaki przytaczają jej zwolennicy, mają być wyniki badań PISA. Tyle, że jest tu spory kłopot ze względu na … nieporównywalność próbek. Dla badanych w roku 2000 „wytworów” poprzedniego systemu szkolnego forma testów PISA była czymś kompletnie nowym, wręcz zaskoczeniem. Kolejne badane roczniki (już z klas III gimnazjów) ze względu na oparcie egzaminów gimnazjalnych na testach PISO-podobnych (szczególnie w zakresie czytania ze zrozumieniem), miały za sobą 2,5 roku treningu w radzeniu sobie z podobnymi sprawdzianami. Co więcej, ze względu na podobny charakter egzaminu po klasie 6 SP, kolejne roczniki miały za sobą coraz dłuższy trening tego rodzaju. Przy czym testy PISA , z założenia, nie badają zaawansowania programowego badanych oraz stopnia ich przygotowania do dalszej edukacji matematycznej. Ich punktacja premiuje za to możliwie małe zróżnicowanie w próbce.
Żeby było zabawniej OECD, która badania PISA firmuje i finansuje, zarzuciła w roku 2015 Polsce, że wdraża kolejne zmiany i reformy w edukacji, nie monitorując skutków poprzednich. Jak widać nawet OECD nasz „sukces” w rankingach PISA jakoś nie zadowolił a i samych testów nie uznał za wystarczające narzędzie monitorowania skutków reform.<
Miłej lektury
@Gospodarz
A tu jeszcze inne podejście – Kostrzewa-Zorbas był m.in. dyrektorem departamentu w MSZ Skubiszewskiego, był też (z PO!!!) radnym Sejmiku Mazowieckiego: http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/318349-polska-oswiata-od-2012-do-2015-roku-spadla-we-wszystkich-dziedzinach-swiatowego-rankingu-oecd-ile-jeszcze-alarmow-cywilizacyjnych
@belferxxx
Gospodarz w zadziwiający sposób w ostatnich dniach gospodaruje prawdą: a to nowa reforma ukradła trygonometrię z gimnazjum, a to sukces przez spadek w rankingach… Profesor Śliwerski opisał testy PISA w Polsce: najsłabszym uczniom zalecano absencję. Gdyby i oni wzięli udział, to dopiero można by taką prawdą pogospodarować:
przy takim podejściu gimnazja byłyby Singapurem, Japonią, Estonią i Finlandią w jednym 🙂
@belferxxx
Uwielbiam twoje generalizacje. Są wartościowe niczym kolejne ustawy o trybunale.
Ucze klasy powyżej 30 osób. W publicznej placówce. Zawsze miałem wynik na granicy 7 i 8 staniny. Jescze nigdy żaden mój uczeń nie miał absencji na egzaminie.
Najciekawsze jest to, że na każdej wywiadowcze wyjaśniam rodzicom, że celowo nie uprawiam testyzmu. Nie robię klasowej testopodobnych. Amen.
Później ci uczniowie wracają. Nie będę opisywał grzechów licealnych. Znam je z opowiadań absolwentów. Może nie są obiektywne, nie wiem.
Czepianie się gimnazjów jest tendencyjny. Moje dziecko jest w pierwszej klasie gin. I bardzo dobrze. Dużo lepiej funkcjonuje w Nowym środowisku.
Dyskusje o reformie na tym forum nie mają sensu. Wciąż odgrzewasz te same kotlety argumentacji. Lepiej poczytać „Pana Tadeusza”
@Ectuspolonus
Nie cały świat się wokół Ciebie kręci, wyobraź sobie 😉 Na ogół uczniowie ( i nauczyciele w gimnazjach) ćwiczą próbne sprawdziany w ramach przygotowań – nawet we Wrocławiu jest znakomicie prosperująca firma (własność pracowników systemu CKE/OKE byłych i aktualnych), która takie próbne sprawdziany od pierwszego rocznika przygotowuje – dla kogo??? Oczywiście NIEKTÓRZY (jak Ty – statystycznie nieistotni!) takich prób i przygotowań nie robią (btw – co na to dyrekcja i RODZICE?). Podobnie z liceum – są różne takie szkoły, a tam – różni(!) nauczyciele. Sam mógłbym wiele ciekawych historyjek opowiedzieć , zasłyszanych od np.uczniów najdroższych szkół płatnych w Polsce. I co z tego – liczy się całkowity, sumaryczny OGÓLNOPOLSKI efekt.
@Krzysztof Cywiński
10/10 🙂
Za dobrze uczą. Wykształceni rzadziej głosują na PiS
@mnp
Zaorane
Panie Cywiński więcej umiaru i inteligentnej orientacji w tym co, kto i kiedy mówi, a nie prostackich „podsumowań” w rodzaju „… prof. Śliwerski opisał…”
Bo np. – uciekając się do pańskiej metody argumentacji – ten sam prof. Bogusław Śliwerski, przewodniczący Komitetu Pedagogicznego PAN, powiedział ostatnio (5.XII. 2016) o obecnej „reformie” systemu edukacji w Polsce i gimnazjach m.in.:
„… jestem rozczarowany tą zmianą…”,
„… mamy zupełnie nową rzeczywistość… obawiam się, że będzie gorzej…”,
„… gimnazja na całym świecie były i są szkołami elit…”,
„… dostrzegam (na podstawie moich wieloletnich badań) poważne i pozytywne zmiany, które zaistniały dzięki gimnazjom, oczywiście błąd popełnił Handke… kiedy zaproponował tylko jeden typ szkoły ponadpodstawowej…”,
„… niestety MEN w ogóle nie określił wizji ku czemu ma zmierzać polski system edukacyjny… ten rząd nie ma takiej wizji… nie można budować na negacji polskiej edukacji…” (odpowiedź na pytanie jaki efekt przyniosą proponowane zmiany?)
„… u nas proponuje się zmiany, które miały miejsce w dydaktyce 30 lat temu, mamy bardzo uwsteczniony projekt kształcenia .”
Tak mówi jeden z autorytetów pedagogii, a nie jakiś jędrek mędrek, ten czy tamten.
Całość wypowiedzi:
http://www.radiopik.pl/2,50199,prof-sliwerski-o-reformie-oswiaty&idf=64188
@berberyna
Ten wątek jest o PISA, a tu prof.Śliwerski (i nie tylko on – również jego guru Kwieciński!) powiedział co powiedział … 😉
@berberyna c.d.
Bo w ogóle to prof.Śliwerski jest płodny niesłychanie, więc trudno go in extenso cytować, szczególnie, że jest zmienny w upodobaniach… 😉 BTW – co to jest „pedagogia” ? 😉
berberyna,
10/10. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie: na dowód z autorytetu, kontrdowód z autorytetu!
Wiadomo, że Śliwerski jest zwolennikiem decentralizacji i zwiększenia roli środowisk lokalnych, w tym nauczycieli, w decydowaniu o funkcjonowaniu szkoły. Tu akurat go popieram. A tymczasem reforma idzie dokładnie w odwrotnym kierunku: nauczycieli pod but i niech wszyscy produkują, ach, co za słowo, produkują takich samych bogoojczyźnianych obywateli.
Bo oto jest pytanie fundamentalne, kto w szkole ważniejszy: kurator czy rodzice?
@Płynna nierzeczywistość
>Bo oto jest pytanie fundamentalne, kto w szkole ważniejszy: kurator czy rodzice?<
Nie manipuluj – bardziej chodzi o relacje INTERESY nauczycieli – interesy uczniów/rodziców/wójta. Kurator jest i tak zawsze tylko rozjemcą 😉
Skądinąd to ulubiony twój i Gospodarza Broniarz&ZNP domagali się (!!!) większej roli i kompetencji kuratoriów, a Kluzik-Drożdżówka tuż przed odejściem(!!!) parę bardzo poręcznych przepisów TEJ władzy zostawiła – np. wejście wizytatora kuratoryjnego BEZ UPRZEDZENIA KOGOKOLWIEK i w DOWOLNEJ CHWILI na dowolnie wybraną lekcję czy zestaw formalności do spełnienie przed spotkaniem uczniów z KIMKOLWIEK spoza szkoły … 😉
No, no, Śliwerski nawet Super Express zacytował. A tam taki edukacyjny kwiatek: „Wynika z niego m.in., że w minionym roku fundacja [Ratujmy Maluchy] zebrała 371 tys. zł. A na wynagrodzenia przeznaczono aż 258 tys. zł. Pensje pochłonęły więc prawie 70 proc. przychodów. W poprzednich latach było podobnie. Na wynagrodzenia poszło 50 proc. dochodów (2013 r.), 87 proc. (2012 r.), 84 proc. (2011 r.). – Czyli protesty są bardzo dobrym powodem, żeby dalej działać i zarabiać – komentuje dla nas była minister edukacji Katarzyna Hall”
@Płynna nierzeczywistość
Pudło!
To co prof. Śliwerski napisał (a taką konkretną(!) wiedzę nietrudno posiąść !) o PRAKTYCE sprawdzianu PISA w Polsce(sugerowanie słabszym uczniom absencji!) to jedno, a co on SĄDZI ogólnie o planach i działaniach to drugie … 😉 FAKTY to jedno a SĄDY to coś innego!!! 😉
Ale w Dobrej Zmianie 371 tys. to na waciki. „Fundacja małżeństwa Elbanowskich będzie realizować program z MEN. Dostanie na to 2,3 mln zł. Małżeństwo Elbanowskich głośno walczyło z kolejnymi ministrami edukacji w rządach PO. Teraz zamilkło, podobnie jak Piotr Duda i „Solidarność” … Do końca października 2018 roku będą wspólnie z MEN realizować program pod wiele mówiącą nazwą: >>Zmiany w systemie edukacji w Polsce odpowiedzią na oczekiwania społeczne i zmiany gospodarcze<<".
Więc Hal naprawdę nie nadawała się na urząd. Wystarczyło było dać Elbanowskim 2,5 bańki na projekt „Sześciolatki do szkół, pięciolatki do przedszkoli – zmiany w systemie edukacji w Polsce odpowiedzią na oczekiwania społeczne i zmiany gospodarcze” i byłoby pozamiatane, w końcu mielibyśmy system edukacji współgrający z systemami większości rozwiniętych krajów świata. Pani Hal, przy tej skali projektu było to głupie 2,5 mln złotych!
@belferxxx
1. Prof. Śliwerski przytoczył fakt: zachęcanie do absencji uczniów słabych i przypadki faktycznej absencji
2.@berberyna przytoczyła opinie i poglądy profesora Śliwerskiego , a @ płynna rzeczywistość popadł z tego tytułu zachwyt.
3. Nikogo nie wzrusza nie tylko rozpowszechnianie kłamstw o charakterze pomówienia dot. funkcjonariuszy publicznych w związku z pełnioną funkcją (dyr. Włodarski pr.III PR i poprzedni wpis Gospodarza), więc z kim i w jakim stylu dyskutować?
@mpn
Za dobrze uczą?
Miałem jednak chyba zbyt dobre zdanie o ludziach z doktoratami – odsyłam do linku @belferxxx:
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/318349-polska-oswiata-od-2012-do-2015-roku-spadla-we-wszystkich-dziedzinach-swiatowego-rankingu-oecd-ile-jeszcze-alarmow-cywilizacyjnych
Proszę o staranną lekturę i odpowiedź na pytanie: to jest ta zbyt dobra edukacja?
@Płynna nierzeczywistość
>Czyli protesty są bardzo dobrym powodem, żeby dalej działać i zarabiać – komentuje dla nas była minister edukacji Katarzyna Hall<
1. Pani Hall jako wzorzec bezinteresowności to pewne curiosum – nasz autorytet okolicznościowy prof. Śliwerski pisał, jak z PREMEDYTACJĄ niszczyła polską oświatę publiczną, żeby swój interesik pt. bodajże "Dobra Szkoła" od tzw. domowego nauczania biznesowo ustawić. A i, to już nie prof. Śliwerski, koleżankom (głównie) i kolegom z oświaty "niepublicznej" przy programach unijnych dać zarobić. BTW – to arogancja Hall i jej alter ego L.Krajewskiej spowodowała powstanie i rozkwit początkowo apolitycznego ruchu rodziców z elektoratu PO w ruch "Ratuj Maluchy" … 😉 To Hall Elbanowskich stworzyła i wykreowała! 😉
2. Taki ruch czy fundacja nie kupuje maszyn ani budynków – to co w nim funkcjonuje to przede wszystkim działania ludzi – nic dziwnego, że jak w KAŻDEJ tego typu działalności gros wydatków stanowią koszty osobowe. A może jakieś przykłady – na co mogliby Elbanowscy słuszniejszego(!) i nieosobowego kasę wydawać oczywiście zgodnie z kierunkiem działania fundacji. BTW – mamy w Polsce taki twór Rzecznik Praw Dziecka, który ssie z budżetu o wiele(!) więcej niż ruch Elbanowskich, ma też budynek i służbowe samochody itp. itd. , a jego skuteczność jest śladowa … 😉
Niech żyje dobrze przemyślana dobra zmiana!
„Po likwidacji gimnazjów szkoły artystyczne zachowają obowiązujący w nich podział 6+6. Co ma zrobić dziecko, które po sześciu latach już nie chce grać na instrumencie? Rząd wymyślił pięcioletni okres przejściowy… Pozostawienie dwóch sześcioletnich stopni edukacji w ogólnokształcących szkołach muzycznych spowoduje spadek zainteresowania kształceniem artystycznym. Szkoły te nie będą już zapewniać pełnej edukacji ogólnej wszystkim swoim uczniom, zmuszając znaczną część dzieci na zmianę szkoły po szóstej klasie. Obawiamy się, że doprowadzi to do stopniowej likwidacji ogólnokształcących szkół muzycznych.”
No, ale za to szkoły matematyczne będą powstawać jak grzyby po deszczu. A może nie grzyby, tylko liszaje?
Panie Krzysztofie, Pan jesteś osobą publiczną, o znaczących osiągnięciach pedagogicznych, nie trać Pan tego kapitału niepoważnymi wypowiedziami. Tu ma Pan źródło: http://www.oecd.org/pisa/pisa-2015-results-in-focus.pdf . I mam dla Pana zadanie: znajdź nie 10 tylko choćby trzy szczegóły, które świadczą o różnicy między sposobem podawania Czytelnikom tychże wyników przez organ (!?) braci Karnowskich, czyli media głównego nurtu a.k.a. „Salon” i media opozycyjne, wyklęte, jak Polityka czy Gazeta Wyborcza. Kto manipuluje w żywe oczy matematykami o inteligencji emocjonalnej Forresta Gumpa?
@Płynna nierzeczywistość
>Obawiamy się, że doprowadzi to do stopniowej likwidacji ogólnokształcących szkół muzycznych.<
Ja też się obawiam – wypadku, trafienia meteorytu itp. itd. Takie obawy można mnożyć – niektórzy (jest taka jednostka chorobowa!) obawiają się wszystkiego – tylko to bardziej kwestia stanu psychicznego [lub chęci straszenia innych 😉 ] niż rzeczywistości 😉
Najbardziej dla mnie zastanawiająca w tych wynikach informacja o polskich uczniach to ujemna wartość parametru „Index of epistemic beliefs (support for scientific methods of enquiry)”, statystycznie znacząco niższa od średniej OECD. Jeśli bracia Karnowscy tak troszczą się o „alarmy dla Polski dotyczących wiedzy i innowacyjności”, to niech zajmą się smoleńskimi parówkami, ruchami antyszczepionkowymi, lękiem przed GMO, energią atomową, popularnością homeopatii, dystrybuowaną w szkołach książką Giertycha seniora głoszącą wyższość przekazu biblijnego nad badaniami geologicznymi, chemitrailsami i kornikami ministra Szyszki, bronią elektromagnetyczną ministra Maierewicza oraz wnioskiem jakichś utytułowanych (utytłanych?) przygłupów o odebranie drowi Laskowi dzwonka przed nazwiskiem.
@belferxxx
– polemizowałem wprawdzie z Cywińskim, a tu waćpan mnie zaszczycił swoimi skromnymi uwagami: puczeniem i pytaniem, rozumiem, że w obronie przyjaciela… niech be…
1. Nie traktuj pan innych swoią miarką czyli podług siebie – pan widzisz każdy fakt osobno i każdy sąd/opinię osobno: PISA to PISA a Siewierski to Siewierski… ale do nieuprawnionej generalizacji pierwszy rozgrywający, płodny – kudy tam Siewierskiemu do pana – jak króliki australijskie, które prze 150 lat demolowały australijski ekosystem i dopiero śmiertelny patogen RHDV wypuszczony do środowiska zdziesiątkował tę populację.
A zatem belferxxx nie bądź pan królik.
2. Pan prof. Siewierski – nie znam całej jego twórczości naukowej i publicystycznej by go flekować jakąś nic nie znaczącą etykietą, ale do jego bloga (dziennika sieciowego) zaglądam bez obrzydzenia… ostatnio pisał np. o politycznym anafabetyzmie : „… najprostszym sposobem na destrukcję demokratyzacji było eliminowanie z dyskursu publicznego informacji, wiedzy na temat możliwego, a oddolnego, a zatem niesterowalnego odgórnie, powoływania w szkolnictwie organów społecznych, jakimi mogły być rady szkół, wojewódzkie rady szkół i krajowa rada edukacji. Jak się okazuje Wydawnictwo Sejmowe odmówiło opublikowania książki prof. dr. hab. Andrzeja Antoszewskiego pt. „Teorie demokracji”. Czyżby z końcem roku 2016 teorie stawały się niebezpieczne?” – wiem, wiem, pamiętam ten wątek jest o PISIE, ale cenię sobie styl dygresyjny wypowiedzi i tyle.
3. Pedagogia – wstyd, wielki wstyd belfrze – wg encyklopedii PWN:
pedagogia [gr. país, paidós ‘dziecko’, agōgós ‘przewodnik’], zespół środków i metod wychowawczych stosowanych przez nauczycieli;
pojęcie pedagogii odnosi się do praktycznej „sztuki wychowania” w odróżnieniu od pedagogiki, która jest teoretyczną i naukową refleksją dotyczącą praktyki edukacyjnej; ob. mówi się również o pedagogii jako paradygmacie edukacyjnym, który może przybierać postać doktryny pedag., ideologii edukacyjnej bądź ukrytego programu wychowawczego (np. szkoły).
I dwie myśli na koniec:
„Wychowanie, całkowicie wyzwolone z autorytetu, tradycji i dogmatu, kończy się nihilizmem” – Leszek Kołakowski
„Totalitaryzm dąży do przejęcia oświaty” – Franciszek papież
W linkowanym powyżej dokumencie znajdujemy też frapującą informację, ze polskie dziewczynki stosunkowo często marzą o wykonywaniu zawodu związanego z nauką, natomiast chłopcom zdarza się to dużo rzadziej niż wynosi średnia OECD. Wątpię, by te liczby świadczyły o szkole: raczej o społeczeństwie, które wciąż bardziej ceni cwaniactwo niż wykształcenie i które za ciężką pracę związaną ze zdobywaniem i przekazywaniem wykształcenia wynagradza słabiej niż za niejedną pracę fizyczną.
Czego jeszcze dowiadujemy się z raportu PISa, a czego nie dowiemy się z organów PiS?
At a time when science literacy is increasingly linked to economic growth and is necessary for finding solutions to complex social and environmental problems, all citizens, not just future scientists and engineers, need to be willing and able to confront science-related dilemmas. For most of the 20th century, school science curricula, especially in upper secondary education, tended to focus on providing the foundations for the training of a small number of scientists and engineers. These curricula mostly presented science in a form that focused on providing students with the basic facts, laws or theories related to the various disciplines of science rather than on the broader concepts of scientific enquiry and the evolving nature of scientific “truth”. Based on students’ ability to master those facts and theories, educators tended to identify students who could continue to study science beyond compulsory education, rather than encouraging every student to be engaged with science.
Promoting a positive and inclusive image of science is important. Too often, school science is seen as the first segment of a (leaky) pipeline that will ultimately select those who will work as scientists
and engineers. Not only does the “pipeline” metaphor discount the many pathways successful scientists have travelled to reach their career goals, it also conveys a negative image of those who do not end up as scientists and engineers. Because knowledge and understanding of science is useful well beyond the work of scientists and is, as PISA argues, necessary for full participation in a world shaped by science-based technology, school science should be promoted more positively – perhaps as a “springboard” to new sources of interest and enjoyment.
@Płynna nierzeczywistość
A to już jest ideologia (skrajnie lewicowa), która jest czysto subiektywna. Nie odpowiada też na 3 pytania:
1.Skąd brać tych naukowców, informatyków i inżynierów (a tu się liczy JAKOŚĆ nie ILOŚĆ!!!!) i rozwijać kraj w cywilizacji technologicznej naszego globu – Azjaci nie mają takich ideologicznych odjazdów ??? 😉
2. Co z tymi, którzy nie widzą SENSU wysiłku w kierunku nauk ścisłych, skoro nie tam lokują swoje plany i ambicje? Przymus państwowy, ekonomiczny czy inny? No ale z niewolnika nie ma robotnika, a wysokie kwalifikacje wymagają ciężkiej PRACY postrzeganej jako bezsenswona …
3.Skąd brać (RZADKI!) materiał ludzki do wychowania tych nielicznych (ale KLUCZOWYCH), którzy tych nielicznych chcących i mających TALENT do roli owych wysokiej klasy fachowców przygotują???
@berberyna
Nie opowiadaj, że do bloga prof.ŚLIWERSKIEGO zaglądasz bo by ci się nie mylił z byłym szpiegiem piszącym namiętnie książki o szpiegach – kilka razy jego nazwisko powtórzyłaś … 😉
Prof.Śliwerski jest specjalistą od nauki zwanej PEDAGOGIKĄ … 😉 Ba! Jest od lat przewodniczącym Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN oraz wiceszefem przyznającej tytuły profesorskie CKK …
@belferXXX podejrzewałem żeś z gatunku ciulowatych, ale nie aż takich kutaśnych.
Oczywiście, za omyłkę w nazwisku przywoływanego w moim wpisie z godz. 22:38 250618 profesora Śliwerskiego i czytelników przepraszam.
Miało być Śliwerski, a nie jak omyłkowo napisałem „Siewierski”.
Zarówno w pierwszym swoim wpisie z 7 grudnia o godz. 19:24 250602, jak też we wpisie późniejszym z godz. 22:38 250618 cytuję prof. Śliwerskiego z prawidłowego źródła.
http://sliwerski-pedagog.blogspot.com/
Ale belfraxxx meritum sprawy jak przystało na królika nie interesuje, patrzy tylko gdzie by tu darmo popierdolić od rzeczy.
Powtórzę zatem co napisałem w pierwszym swoim wpisie:
Panie Cywiński więcej umiaru i inteligentnej orientacji w tym co, kto i kiedy mówi, a nie prostackich „podsumowań” w rodzaju „… prof. Śliwerski opisał…”
Bo np. – uciekając się do pańskiej metody argumentacji – ten sam prof. Bogusław Śliwerski, przewodniczący Komitetu Pedagogicznego PAN, powiedział ostatnio (5.XII. 2016) o obecnej „reformie” systemu edukacji w Polsce i gimnazjach m.in.:
„… jestem rozczarowany tą zmianą…”,
„… mamy zupełnie nową rzeczywistość… obawiam się, że będzie gorzej…”,
„… gimnazja na całym świecie były i są szkołami elit…”,
„… dostrzegam (na podstawie moich wieloletnich badań) poważne i pozytywne zmiany, które zaistniały dzięki gimnazjom, oczywiście błąd popełnił Handke… kiedy zaproponował tylko jeden typ szkoły ponadpodstawowej…”,
„… niestety MEN w ogóle nie określił wizji ku czemu ma zmierzać polski system edukacyjny… ten rząd nie ma takiej wizji… nie można budować na negacji polskiej edukacji…” (odpowiedź na pytanie jaki efekt przyniosą proponowane zmiany?)
„… u nas proponuje się zmiany, które miały miejsce w dydaktyce 30 lat temu, mamy bardzo uwsteczniony projekt kształcenia .”
Tak mówi jeden z autorytetów pedagogii, a nie jakiś jędrek mędrek, ten czy tamten.
@berberyna
Warto jednak odróżniać FAKTY od MNIEMAŃ. „Rasowanie” badania PISA w Polsce to KONKRETNE fakty – albo są albo ich nie ma – gdyby nie było, to byłaby kwestia UCZCIWOŚCI prof. Śliwerskiego.
A to co prof. Śliwerski MNIEMA (sądzi czy wydaje mu się!) na temat reformy to kwestia subiektywnego WIDZI MI SIĘ. Czasem można mu przyznać rację, a czasem nie na podstawie własnego MNIEMANIA … 😉
Jarosław Kaczyński: „W Smoleńsku na 99 procent doszło do zamachu”. Oczywiście jest to stwierdzenie faktu a nie żadna tam opinia.
@Płynna nierzeczywistość
W Smoleńsku był wypadek spowodowany skrajnym lekceważeniem (od lat!) elementarnych zasad bezpieczeństwa, ale co to ma do reformy edukacji?
JK w Smoleńsku stracił brata i szuka winnych – nie jest to zbyt rzadkie .. 😉
@belferxxx
Wybiła godzina ósma.
„Pisowski nauczyciel to skrzyżowanie q…rwy z osłem, odporny na wiedzę i trudny do zajechania” (p)
Ta kolejna parafraza, to nadzwyczaj trafne mniemanie, żadnej przesady.
I prezes z tobą … jak mawia jeden z zadowolonych z biegu spraw w biznesie Paulinów.
@płynna rzeczywistość
Czuję się ostrzeżony 🙂
Maszeruj albo giń?
Zdaje się. że nowy nick Gekko to berberyna. Ale styl został, bo styl to człowiek … 😉
http://www.dziennikzachodni.pl/wiadomosci/sosnowiec/a/reformy-zalewskiej-w-sosnowcu-zawisly-na-wiadukcie,11546324/
Poszukałem, co o naszym wyniku w PISA sądzą za granicą. Znalazłem http://orf.at/stories/2370129/2369970/ – po niemiecku. Tłumaczenie:
Polska konsekwentnie poprawia swoją pozycję
Polska, ze średnią 504pkt., zyskuje dzięki spokojnej, konsekwentnej polityce edukacyjnej. „W 1999 roku rozpoczęto wielką reformę edukacji. Była ona krok po kroku realizowana przez ponad 10 lat, ponad podziałami partyjnymi i pomimo zmian rządów”, chwali ekspert OECD Schleicher. „Każdy nauczyciel wiedział, co się zdarzy.”
Źródło sukcesu widzi się we wprowadzonych 17 lat temu gimnazjach. Poziom umiejętności został podniesiony i równość szans [uczniów] na dobrą maturę wzrosła. Teraz jednak eksperci widzą zagrożenie dla sukcesów przez forsowaną pośpiesznie nową reformę szkolnictwa: polscy narodowi konserwatyści chcą w następnym roku szkolnym likwidować gimnazja”.
@belferxxx
Tak, jestem gekko, ale tylko deko.
Węsz psie dalej i wal się sam na zapleczu „u Chętkowskiego”… tylko stylowo i popisowo infantylu, bo ostatnie wypierdy twego stachanowskiego umysłu świadczą o zaniku formy, podobnie jak u Kowalczykowej, a i liczba twoich wpisów do ogólnej liczby komentarzy do felietoników Gospodarza, wyraźnie siadła – poniżej średniomiesięcznej mediany. Do roboty, belferxxx, leniwy ćwoku, ku chwale Ojczyzny.
@Sceptyczny
Szkoda tylko, że na grafice zmieszczonej w poleconym przez ciebie źródle informacji nie pokazano wprost (potęga wizualizacji) wyników testu PISA 2015 dla 15-latków:
Niemcy 509 (science) punktów, 509 (reading), 506 (mathematics),
Polska – odpowiednio – 501, 506, 504 punkty.
Znikome statystycznie różnice, zważywszy na konteksty.
A tacy Węgrzy: 477, 470, 477 punktów.
No i jest oczywiście Finlandia: 531, 526, 511 punktów.
Otto Eduard Leopold von Bismarck-Schönhausen – ten od: „Nigdy nie uległem złudzeniu, że katolicyzm jest reformowalny” (słusznie) i „Bijcie Polaków, ażeby aż o życiu zwątpili. Mam wielką litość dla ich położenia, ale jeżeli chcemy istnieć, to nie pozostaje nam nic innego, jak ich wytępić” (jak do tej pory się pomylił) – przewraca się z niepokoju w grobie.
Sceptyczny, poszukałem podobnych głosów (Poland + PISA) w j.angielskim: http://www.worldbank.org/en/news/opinion/2016/01/22/polands-education-system-leading-in-europe
Bank Światowy (2016):
„Today, Poland serves as an example in Europe and globally on how to modernize education to equip the next generation with good fundamental cognitive skills needed for 21st century jobs. Countries in Europe and beyond, especially those whose education systems and student performance still resemble Poland’s of the 1990s, are increasingly looking at Poland’s experience to understand how they could learn from it in the design and implementation of their own reforms.
Yet despite the many successes, some challenges remain. First, Poland’s performance in problem solving in the 2012 PISA assessment was well below the OECD average, suggesting that there is a need to strengthen cognitive skills beyond reading, mathematics and science.
Second, there is evidence that performance gaps previously found between vocational and general schools for 15-year-olds prior to the 1999 reform persist today in upper secondary education, where the performance of students in vocational upper-secondary schools trails that of their peers in general education. Vocational training should not come at the expense of reading and mathematics: Students can only be successful in learning vocational skills if they have strong cognitive skills.
Third, equity remains an issue for further attention: The difference in mathematics performance between the top and bottom social quintiles are the equivalent of nearly three years of schooling – a wider gap than the OECD average and much wider than in other top-performing countries like Japan and Korea. Socioeconomic background still matters for performance.”
Prawda, że „testomania” może się też do czegoś przydać, np. kreowania świadomej polityki edukacyjnej na poziomie narodowym, jeśli tylko chce się i potrafi właściwie odczytać wyniki dobrze sformułowanych testów i umieścić je we właściwym (międzynarodowym) kontekście?
1) Polska szkoła powinna zwrócić większą uwagę na kształcenie rozumienia tego, co się robi.
2) Szkoły zawodowe powielają zły wzorzec powszechny przed reformami Handkego, wg którego tzw. robol ze szkoły zawodowej nie musi umieć czytać ani liczyć.
3) Różnica niemal trzech lat w poziomie umiejętności matematycznych polskich uczniów jako funkcja pozycji społecznej ich rodzin jest szokująca i woła o pomstę do nieba.
Poniższa tabelka pokazuje we właściwej perspektywie skalę sukcesu polskiej edukacji:
http://educationbythenumbers.org/wp-content/uploads/Screen-Shot-2014-09-11-at-1.53.50-PM.png
@Płynna Rzeczywistość
Czyli ostatnia świetlana perspektywa gospodarcza dla Polski Standard&Poors jest takim samym argumentem?
Jeżeli nawet przysłowiowy „cieć powołuje się na fakt, to znaczenie tego faktu nie deprecjonuje się. Natomiast opinie nawet najwyższych autorytetów są jedynie opiniami. Jest Pan/Pani zbyt inteligentnym człowiekiem, abym powątpiewał w brak umiejętności rozróżnienia między opinią a faktem. Więc po co to robić? Z obowiązku czy też jakiś inny imperatyw?
@płynna rzeczywistość
„3) Różnica niemal trzech lat w poziomie umiejętności matematycznych polskich uczniów jako funkcja pozycji społecznej ich rodzin jest szokująca i woła o pomstę do nieba.”
Owszem taka różnica jest w szkole podstawowej – bywa i większa. W gimnazjum i szkole średniej sięga nawet ośmiu w miastach o sporej inteligenckiej tradycji. To argument za czy przeciw reformie?
Krzysztof Cywiński,
Reforma Handkego miała tę różnicę zmniejszyć i w małych ośrodkach to się udało. Obecne zmiany w ogóle nie dotykają tego problemu, jakby on nie istniał. Moim zdaniem likwidacja gimnazjów to raczej sposób na konserwację podziałów społecznych niż ich niwelowanie.
@Płynna Rzeczywistość
8 grudnia o godz. 13:00 250637
Artykuł, na który się powołujesz opublikowano w styczniu 2016, a więc długo przed publikacją wyników PISA2015.
Wyniki badań PISA2015 w sferze „science literacy”/”rozumowania w naukach przyrodniczych” i ich korelacji ze statusem społeczno-ekonomiczno-kulturowym badanych ESCS (results based on students’ self-reports) zawarte są w obszernym raporcie (tom I).
Dla przykładu tylko:
Polska – rozumowanie w naukach przyrodniczych/science literacy
wynik średni – 501 punktów
Score difference in science performance between students in the top quarter and
students in the bottom quarter of ESCS 86 (SE = 4,8) [549-463].
OECD average 88 (0,8) [540-452]
France 118 (5,0) [558-441]
Hungary 117 (5,3) [537-420]
Finlandia 78
Jak widać, akurat tutaj nie ma podstaw do rozpaczy i tandetnej prostackiej propagandy dla ograniczonych umysłowo i leniwych.
@Płynna Rzeczywistość
„Ileż rzeczy trzeba zrobić, żeby nic się nie zmieniło” – Gangi Nowego Yorku. Stąd spora popularność i zapotrzebowanie na ruchy konserwatywne 🙂
Można, z różnym skutkiem, próbować niwelować różnice implikowane kapitałem społecznym na starcie. W gimnazjum, z dokładnością do wyjątków, nie ma na to szans – jest za późno. Paradygmat był więc jedynie deklaracją i życzeniem z gatunku pobożnych ( opinią 🙂 ).
To tak jakby próbować w tym wieku startu do kariery skrzypka-wirtuoza: jej zwieńczeniem musi być występ u boku … Dlatego społeczeństwo japońskie ( 5 tysiącleci dziedzictwa kulturowego) najwyżej opłaca nauczycieli nauczania początkowego: im wyżej tym mniej pieniędzy. O ile zgadzam się z Lecem, że Polska to taki kraj, w którym wszystko może się zdarzyć, to akurat w zmiany na lepsze nie wierzę. Stąd i brak wiary w wybór takiego paradygmatu.
@Krzysztof Cywiński
Dokładnie! „Use it o lose it” czyli organ nieużywany zanika 😉 Wysokie kwalifikacje intelektualne (tak jak sportowe, językowe czy artystyczne) muszą być trenowane od małego. Im później tym większy wysiłek, żeby dojść do mistrzostwa, od pewnego wieku jest to po prostu NIEMOŻLIWE. A im większy wysiłek tym większa musi być MOTYWACJA. Więc na pewno tą motywacją nie będzie zostanie oczytanym pracownikiem Biedronki. O 90 % minimum stanowisk wysoko opłacanych decydują w Polsce kwalifikacje edukacyjno-akademickie, a papiery mają już praktycznie wszyscy (80% rocznika po maturze, 50% po studiach).Tylko naprawdę WYBITNIE ZDOLNI mają już na poziomie gimnazjum potencjał i perspektywy, żeby taki wysiłek podjąć. O ile oczywiście znajdą się w odpowiednim otoczeniu … 😉
@berberyna vel Gekko
>Węsz psie dalej i wal się sam na zapleczu „u Chętkowskiego”… tylko stylowo i popisowo infantylu, bo ostatnie wypierdy twego stachanowskiego umysłu świadczą o zaniku formy, podobnie jak u Kowalczykowej, a i liczba twoich wpisów do ogólnej liczby komentarzy do felietoników Gospodarza, wyraźnie siadła – poniżej średniomiesięcznej mediany. Do roboty, belferxxx, leniwy ćwoku, ku chwale Ojczyzny.<
Nie odpowiem ci w twoim stylu bo to jest przeciwskuteczne dla odbioru moich poglądów – nie przez ciebie – przez innych. Twoje emocje nie poddane kontroli wątłego umysłu świadczą, że sobie nie radzisz intelektualnie po prostu … ;-0
@belferxxx
Nie rozumiem tylko, dlaczego ta kwestia jest tak bardzo nieobecna w polemikach 🙁
@Krzysztof Cywiński
Autoerrata
>O 90 % minimum stanowisk wysoko opłacanych decydują w Polsce kwalifikacje edukacyjno-akademickie, <
Oczywiście NIE decydują – ponieważ papiery mają praktycznie wszyscy to decydują INNE czynniki – zwykle układy bądź kwalifikacje DODATKOWE, zdobyte za kasę i POZA systemem szkolnym 🙁
@Krzysztof Cywiński
Bo w III RP niektórzy postanowili stworzyć miraż „równych praw i szans” obywateli przy pomocy zastąpienia ich prawem do IDENTYCZNEJ (nie bacząc na różnice talentów, planów i motywacji!) nauki szkolnej i identycznych zaświadczeń o ukończeniu tego i owego…. 😉
Co, wg nich, świetnie maskuje nierówność SZANS i możliwości – przy urawniłowce na niskim poziomie bogaty/wpływowy/poinformowany i tak dokupi dziecku dodatkową edukację ( w sferach istotnych w perspektywie jego kariery zawodowej!), a potem załatwi(!) dobry start zawodowy … W „rozwoju zależnym” Polski, jaki preferują, mają … w nosie jakość kadr o najwyższych kwalifikacjach – Amerykanin/Chińczyk/Niemiec etc. mają myśleć za nas 🙁
@belferxxx
Powiadam raz jeszcze, belferdonno, trzep się sam albo z Cywińskim… do utraty tchu.
Misiewicz, gwiazdor IV RP, po przyspieszonych kursach u towarzysza Rydzyka wrócił do pracy w MON u Monolizy Macierewicza.
Dzisiaj „równe szanse” to norma – pisdziajska norma intelektualna.
@berberyna
Dalej słabiutkie nerwy puszczają – są na to (medyczne) sposoby … 😉
@belferxxx
Nie skorzystam z twoich doświaczeń (medycznych) w Tworkach… nie mam też dla ciebie żadnej propozycji healerskiej.
Wal się sam.
Prezes z tobą!
@berberyna
Weź pigułki … 😉
@Płynna nierzeczywistość
A co prof. Śliwerski NAPRAWDĘ ma do powiedzenia o PISA:
>PISA jako źródło politycznego marketingu
Autorzy książeczki pt. „Polska oświata w międzynarodowych badaniach umiejętności uczniów PISA OECD. Wyniki, trendy, kontekst i porównywalność (Warszawa: 2013, s. 128) – dr hab. prof. UW Roman Dolata, b. wiceminister edukacji – dr Maciej Jakubowski i pracownik IBE Artur Pokropek – słusznie pisali o tym, jak ważne jest prowadzenie analiz krytycznych wyników badań PISA, chociaż sami nie przyłożyli do tego ręki:
Staranna i krytyczna analiza wyników PISA jest (…) obowiązkiem każdego badacza zjawisk oświatowych, a wsłuchiwanie się w rezultaty tych analiz – podstawowym obowiązkiem polityków edukacyjnych.
Wspomniana tu rozprawa jest jedną z pierwszych w naszym kraju prób odsłonięcia nie tyle kulis owych badań, ile próbą zmierzenia się socjologów i pedagogów z założeniami metodologicznymi i wynikami międzynarodowych badań, dzięki którym można uzyskać poprawną statystycznie „fotografię” stanu i poziomu osiągnięć szkolnych piętnastolatków. Nie znajdziemy jednak w tej publikacji ani jednego odniesienia do jakiejkolwiek naukowej krytyki badań PISA (Programu Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów – Programme for International Student Assesment), jaka ma miejsce na świecie oraz do nieuprawnionego wyciąganiana temat rzekomej skuteczności lub kryzysu kształcenia w kraju.
MEN nigdy nie zainteresował się badaniami Mirosława J. Szymańskiego i Zbigniewa Kwiecińskiego, którzy przeprowadzili ważniejsze dla reform edukacyjnych w Polsce badania rzeczywistych powodów analfabetyzmu, procesów selekcyjnych i uwarunkowań zróżnicowania osiągnięć szkolnych uczniów szkół podstawowych i średnich. Wynika z nich jednoznacznie, że to nie od szkoły samej w sobie zależy efektywność wykształcenia dzieci i młodzieży, a już na pewno nie od umiejętności rozwiązywania testów.
Kierujący innym projektem badań międzynarodowych (TIMSS) prof. Krzysztof Konarzewski pisze o tego typu pomiarach, że są one substytutem eksperymentu, w którym tworzy się grupy reprezentujące wartości interesującej badacza zmiennej niezależnej, a po zbadaniu zmiennej zależnej wykrywa zależności między nimi. Badacz jednak nie ingeruje w przebieg zmiennej niezależnej, a więc nie jest podmiotem wprowadzającym potencjalne zmiany, lecz korzysta ze zróżnicowania, które wytworzyło samo życie. (Jak uprawiać badania oświatowe. Metodologia praktyczna, Warszawa 2000, s. 65)
Nie należy zatem na podstawie wyników PISA wnioskować o występowaniu jakiejkolwiek dynamiki osiągnięć szkolnych (zmiennej zależnej) w wylosowanej próbie badawczej. Pomiar programu PISA nie dotyczy przecież osiągnięć szkolnych tych samych respondentów w kolejnych latach ich życia i rozwoju, tylko różnych roczników piętnastolatków.
Tymczasem przedstawiciele władz resortu edukacji, jak i uczestnicy zespołu badawczego PISA wybiórczo prezentują wyniki osiągnięć piętnastolatków, żeby można było mówić i pisać albo o sukcesach, albo o porażkach polskiej edukacji.
To jest nonsens. PISA stała się dla kolejnych formacji rządzących politycznym instrumentem statystycznych analiz danych, mimo że wspomniani powyżej autorzy stwierdzali m.in.:
* W końcu musimy pamiętać, że to nie jest badanie podłużne. Gdyby cała populacja uczniów klas I szkół ponadgimnazjalnych kontynuowała naukę w tych samych typach szkół, uzyskany wynik można by z większą pewnością traktować jako miarę postępów. Tak jednak nie jest. Po klasie I następuje kolejny proces selekcji – słabsi uczniowie wykruszają się z liceów ogólnokształcących i trafiają do II klas szkół zawodowych (s. 84);
* Fakt, że prezentowane badanie nie jest studium podłużnym, ma jeszcze jedną ważną konsekwencję. Nie potrafimy mianowicie stwierdzić, czy między III klasą gimnazjum a I klasą szkół zawodowych istnieją znaczące różnice w poziomie wykonania testu PISA.(s. 85)
Pomiar PISA nic nam nie mówi o procesie kształcenia, o jego uwarunkowaniach, o tym, kto i jak kształci nasze dzieci oraz w jakich warunkach. Całkowicie eliminuje przemiany systemowe, społeczno-polityczne i makrooświatowe kraju pochodzenia uczniów tak samo, jak stan ich kondycji psychofizycznej w dniu, w którym muszą przez kilka godzin wypełniać kilkanaście zeszytów z kilkudziesięcioma zadaniami w każdym z nich.
PISA nie uwzględnia specyfiki procesu kształcenia w krajach uczestniczących w tym pomiarze, tymczasem mówi i pisze się o jej wynikach tak, jakby to na skutek konkretnych rozwiązań politycznych tej czy innej ekipy rządzącej doszło do rzeczywistych zmian w osiągnięciach naszych uczniów.
Język pseudonaukowych uzasadnień PISA-wców jest w stylu wróżbiarstwa (probabilistycznym), kiedy piszą:
(…) pozytywne efekty reformy ujawniły się być może z opóźnieniem, co widać w poprawie między edycjami PISA 2003 i 2006. To może być efekt zmian wprowadzonych wraz z reformą ustroju szkolnego, które wymagały czasu, aby ujawnić swój pozytywny wpływ. Między 2006 a 2009 rokiem nie obserwujemy żadnej zmiany, co pokazuje, że system nauczania gimnazjalnego ustabilizował się po pozytywnym – ale też wymagającym dostosowań – szoku, jakim była reforma. (s. 32)
Afirmatorzy PISA formułują wnioski, które nie są w interpretacyjnej warstwie wiarygodne, bowiem równie dobrze można byłoby na podstawie prezentowanych danych stwierdzić, że w naszym kraju zmienił się klimat, była mniej surowa zima i dlatego uczniowie uzyskali nieco lepsze wyniki.
Wyniki PISA w żadnej mierze nie dowodzą, że zmiana ustrojowa systemu szkolnego ustabilizowała poziom osiągnięć szkolnych u gimnazjalistów innego zupełnie rocznika, albo że dzięki zmianie ustroju szkolnego polska młodzież uplasowała się na bardzo wysokim miejscu wśród uczniów z innych krajów świata, gdyż nauczyciele znacznie lepiej z nimi pracowali.
Autorzy w/w publikacji sami doszli do wniosku, że porównywanie wyników rocznika pierwszej edycji PISA z 2000 r. z następnymi jest nonsensowne, gdyż niewielki ich wzrost między 2006 a 2009 r. jest nieistotny statystycznie,(…) a więc nie można stwierdzić, że jakakolwiek poprawa nastąpiła.
Po czym sami sobie zaprzeczają i jak mantrę powtarzają: Polska jest bowiem jednym z niewielu krajów, którym udało się w stosunkowo krótkim czasie tak podnieść swoje wyniki i osiągnąć poziom znacznie bliższy krajom najlepszym. Sukces ten jest wiązany, zapewne słusznie, z reformą edukacji z 2000 roku. (s. 38)
Socjotechnika sterowania społeczeństwem polega na tym, by będąc u władzy – budować pozytywny wizerunek działań politycznych, natomiast w opozycji należy ten wizerunek niszczyć, deprecjonować. Tak więc, kiedy rząd nie ma się czym pochwalić w sferze edukacyjnej, to jedynym „atutem”, na który może wskazać (tak, jakby to rzeczywiście mogło zależeć od jego polityki oświatowej) są hurraoptymistyczne interpretacje statystycznych danych, najlepiej międzynarodowych.
Statystyczny Polak i tak nie rozumie, na czym polega zastawiona na niego pułapka. Jeżeli zaś rządzący chcą wykazać na podstawie wyników tych badań, że konieczna jest zmiana systemu szkolnego, to będą odnosić się do nich i interpretować je bez jakiegokolwiek entuzjazmu.
Przejawem zatem nieracjonalnych, pozanaukowych postaw wobec wyników PISA jest wybiórcze prezentowanie danych na temat osiągnięć uczniów w zakresie wiedzy i kompetencji, żeby można było mówić i pisać o sukcesach lub porażkach polskiej szkoły. Wcale to nie oznacza, że propagandowo skrojone dane są nieprawdziwe.
Liczby są liczbami, a z faktami się nie dyskutuje, tylko przyjmuje je na wiarę. Równie dobrze można stwierdzić, że dzięki polityce MEN albo badaniom rzekomo niezależnego naukowo Instytutu wzrosła hodowla trzody chlewnej, skoro na lekcjach biologii przekazuje się uczniom wiedzę na temat zwierząt domowych.
Wyniki PISA nie mogą być nam obojętne. Uzyskane dane porównawcze „mówią” nam coś o naszych uczniach, o niewidocznych i obcych nam uczniach z innych państw. Nie mogą jednak być podstawą do analizy trendów w edukacji i wykształceniu osób w różnych krajach, jak i w każdym z nich z osobna.
Niewiele wiemy o tych, którzy uczestniczyli w tym pomiarze, gdyż informacja o ich płci, miejscu zamieszkania i statusie społecznym rodziców jest w tym przypadku mało istotna dla formułowanych wniosków. To są zaledwie zmienne pośredniczące, a nie czynniki zmiany, wpływu na poziom rozwoju badanych uczniów.
Tak więc różnicujemy ich ze względu na mało istotne cechy własne i środowiskowe w oderwaniu ich jednak od czynników bezpośredniego wpływu w skali mikro, mezo- i makrowychowawczej czy/i dydaktycznej. W ramach PISA dokonujemy pomiaru wiedzy i umiejętności uczniów na wyjściu z danego systemu (poziomu kształcenia) nie mając zupełnie wiedzy o tym, jakimi badani byli na wejściu, a więc zanim wkroczyli na ścieżkę własnej edukacji w danym typie szkoły.
Nikt nie chce mówić i pisać o kuchni całej machiny biurokratów, euroedukratów, którzy żyją z tego, co sami wygenerują, ale nie ma to żadnego wpływu ani na losy osób testowanych, ani na zmiany w systemach edukacyjnych państw OECD. Jest to rodzaj zabawy polityków statystycznymi grami, z których można bardzo dobrze żyć, będąc ich konstruktorem, ale w niczym nie przyczyniają się one do jakości procesu kształcenia.
Testy PISA – zdaniem niemieckiego filozofa kształcenia Manfreda Fuhrmanna – mierzą wprawdzie kompetencje, ale nie są w stanie uwzględnić głębszych deficytów kształcenia. Pomijają one bowiem tysiącletnią tradycję europejskiej kultury w obszarze religii, filozofii, literatury czy sztuki. Koncentrują się natomiast jedynie na diagnozowaniu umiejętności, które obiecują sukces ekonomiczny. Nie mierzą zatem rzeczywiście wykształcenia, tylko sugerują, co miałoby być traktowane jako wykształcenie.
Także inny niemiecki analityk badań PISA R. Messner twierdzi, że nie jest uprawnione na ich podstawie wnioskowanie o jakości kształcenia w ogóle, gdyż jednak pomiar ten jest wyraźnie ograniczony do kilku subzmiennych, pomijając zupełnie kwestie edukacji literacko-estetycznej i społeczno-politycznej szkoły.
PISA nie uwzględnia wiedzy z zakresu historii, nauk o społeczeństwie, języków obcych, a i w zakresie czytelnictwa nie dostrzega wagi fantazji, symboliki, poetyki itp., jak i nie diagnozuje umiejętności krytycznych i postaw etycznych, które są kluczowym komponentem kształcenia w ramach tych przedmiotów. OECD eksponuje w badaniach przede wszystkim skutki ekonomiczne procesu kształcenia, a nie społeczne i kulturowe.
O wynikach PISA decydują także procesy demograficzne, gospodarcze i polityczne w każdym z państw, w wyniku których jest zupełnie inne nasycenie określonego rodzaju środowisk pochodzenia uczniów. W państwach wielokulturowych zwraca się przecież uwagę na to, jak poważnie rzutują na wyniki pomiaru wiedzy i umiejętności kompetencje komunikacyjne dzieci imigrantów.
W światowej literaturze z nauk społecznych badania OECD, UNDP są niczym innym, jak jedynie monitoringiem o charakterze polityczno-analitycznym wykorzystywanym do pozyskiwania danych o przyczynach i skutkach prowadzonej przez rządy polityki publicznej. Ich celem jest pozyskiwanie danych o wybranych wskaźnikach, dzięki którym władze i inni aktorzy tych informacji o osiągniętym stanie rozwoju, będą mogli mówić o osiąganiu celów i wykorzystywaniu przydzielonych im środków finansowych przez organizacje międzynarodowe np. Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Unia Europejska. Zadaniem monitoringu politycznego jest określenie, czy te zmiany są wynikiem przyjętej przez władzę polityki, mimo iż nie zachodzi tu możliwy do udowodnienia związek.
Paweł Kasprzyk – prezes Off Fundacji opublikował w październiku 2014 r. w Internecie w tłumaczeniu na język polski List Otwarty do dyrektora Biura PISA/OECD dra Andreasa Schleichera, jaki skierowali uczeni z wielu państw świata, a uczestniczący w tym programie. Ten nawet jednym zdaniem nie wspomniał o krytyce PISA na wczorajszej konferencji w ZNP.
Wprawdzie strona internetowa z Listem została przez ‚niewidzialną rękę usunięta”, ale nie wszystko ginie w wirtualnej przyrodzie, tylko czasami zmienia właściciela. Przytoczę zatem dla równowagi główną część Listu P. Kasprzyka, w którym jego sygnatariusze zwracają uwagę nie tylko na negatywne skutki rankingów PISA.
Oto niektóre z problemów, powodujących ich niepokój:
• o ile zestandaryzowane testy stosowano w wielu krajach od dziesięcioleci (pomimo poważnych zastrzeżeń co do ich reprezentatywności i miarodajności), badania PISA doprowadziły do umocnienia roli testów i ilościowych miar. Choćby w USA na wyniki PISA powoływano się uzasadniając program „Wyścig do Szczytów”, oparty na intensywnym użyciu standardowych testów do oceny uczniów, nauczycieli oraz administracji, wbrew powszechnym zastrzeżeniom dotyczącym rozlicznych niedoskonałości testów, jako źródła oceny (proszę zauważyć np. niewyjaśniony spadek Finlandii w rankingach);
• trzyletni cykl badań spowodował znaczące przesunięcie celów edukacyjnych polityk zainteresowanych krajów. Koncentrują się one na krótkoterminowych projektach poprawy wyników, ignorując badania pokazujące, że zmiany w edukacji zajmują dekady, a nie kilkuletnie cykle. Wiemy na przykład z licznych badań, że status nauczycieli ma przemożny wpływ na jakość kształcenia, że ten status różni się bardzo znacznie pomiędzy krajami i kulturami i nie da się go łatwo zmienić w krótkookresowych programach naprawczych;
• koncentrując się na wąskich i łatwo mierzalnych zagadnieniach, rankingi PISA odwracają uwagę od celów trudniej poddających się ilościowym porównaniom, jak rozwój fizyczny, moralny, obywatelski i artystyczny. Powoduje do niebezpieczne zawężenie zbiorowej świadomości celów edukacji;
• jako organizacja rozwoju gospodarczego, OECD w naturalny sposób ocenia oświatę z ekonomicznej perspektywy. Jednakże przygotowanie młodych kobiet i mężczyzn do efektywnego zatrudnienia nie jest jedynym ani nawet nie jest głównym celem publicznej edukacji. Chodzi w niej również o przygotowanie uczniów do uczestnictwa w demokracji, do stanowienia o sobie, do osobistego rozwoju i do szczęśliwego życia;
• w odróżnieniu od ONZ, UNESCO i UNICEF, których mandat do działań na rzecz poprawy edukacji i warunków życia dzieci na świecie jest jasny i niepodważalny, OECD takiego mandatu nie ma. Nie dysponuje również żadnym efektywnym mechanizmem uczestnictwa w demokratycznym procesie podejmowania decyzji;
• dla realizacji badań PISA i licznych innych działań, które im towarzyszą, OECD uruchomiła „partnerstwo prywatno-publiczne” angażujące międzynarodowe organizacje komercyjne, rynkowo korzystające z deficytów – realnych lub tylko wyobrażonych – ujawnianych i odkrywanych w badaniach PISA. Niektóre z tych organizacji świadczą komercyjne usługi na rzecz amerykańskich szkół i szkolnych okręgów na wielką skalę, angażując się również w plany rozwoju prywatnego sektora podstawowej oświaty w Afryce, gdzie OECD zamierza wprowadzić swój program PISA;
• wreszcie, co jest niewątpliwie najważniejsze: ów szczególny reżim testów szkodzi dzieciom, prowadzi do zubożenia szkolnych klas, nieuchronnie wprowadzając do ich życia wciąż nowe wersje uproszczonych testów, schematyczne scenariusze lekcji oferowane przez zewnętrznych dostawców, ograniczając autonomię nauczycieli. W ten sposób PISA podnosi jeszcze wystarczająco już wysoki poziom stresu w naszych szkołach, zagrażając samopoczuciu zarówno dzieci, jak nauczycieli.
Wszystko to stoi w otwartym konflikcie z szeroko akceptowanymi zasadami dobrej edukacji i demokratycznej praktyki:
• żadna reforma nie powinna opierać się na pojedynczej ocenie stosującej w dodatku szczególnie wąskie kryteria;
• żadna reforma nie może ignorować ważnej roli czynników pozaedukacyjnych, wśród których socjoekonomiczne nierówności pomiędzy krajami mają znaczenie przemożne. W wielu krajach, łącznie z USA, nierówności wzrosły dramatycznie na przestrzeni ostatnich 15 lat, co wyjaśnia rosnącą przepaść między edukacją bogatych i ubogich – żadna edukacyjna reforma, choćby doskonale zaprojektowana, nie ma wielkich szans na odwrócenie tego trendu;
• OECD, jak każda organizacja tak głęboko wpływająca na życie zainteresowanych krajów i środowisk, musi być otwarta na udział członków tych wspólnot w demokratycznych decyzjach jej dotyczących;
Piszemy nie tylko w celu wskazania wad i problemów. Chcemy również zaproponować konstruktywne pomysły i sugestie, które mogą złagodzić wskazane wyżej kłopoty. Lista nie jest żadną miarą kompletna, niemniej pokazuje, jak można próbować zmieniać edukację, unikając tego rodzaju negatywnych efektów ubocznych.
Należy zatem:
• opracować alternatywę dla rankingowych tabel: sposoby przedstawiania wyników, bardziej odporne na sensacyjne prezentacje w mediach i raportach. Porównywanie na przykład krajów rozwijających się, gdzie praca piętnastoletnich dzieci jest powszechną praktyką z krajami pierwszego świata nie ma żadnego sensu edukacyjnego ani politycznego, za to tworzy przestrzeń dla zarzutów edukacyjnego kolonializmu, wymierzonych w OECD;
• zapewnić miejsce w dyskusji oraz w podejmowaniu decyzji przedstawicielom odpowiednio do celów szerokiego spektrum środowisk i naukowych specjalności: obecnie największy wpływ na międzynarodową ocenę systemów edukacji mają specjaliści w dziedzinie psychometrii, statystyki i ekonomii. Oczywiście należy im się miejsce przy stole, ale należy się ono również bardzo wielu innym grupom: rodzicom, edukatorom, przedstawicielom administracji, liderom lokalnych wspólnot, uczniom wreszcie, jak również naukowcom z takich dziedzin jak antropologia, socjologia, językoznawstwo oraz sztuka i dyscypliny humanistyczne. Pytanie, co i jak próbujemy mierzyć w międzynarodowych ocenach systemów edukacji powinno się stać przedmiotem dyskusji angażującej wskazane środowiska na lokalnym, krajowym i międzynarodowym poziomie;
• włączyć w określanie celów, standardów i metod badania systemów edukacji organizacje krajowe i międzynarodowe, których cele wykraczają poza ekonomiczne aspekty publicznej oświaty i które koncentrują się na zagadnieniach zdrowia, rozwoju osobowości, satysfakcji i szczęściu uczniów oraz nauczycieli. Lista powinna zawierać wspomniane wyżej organizacje ONZ, ale również organizacje nauczycieli, rodziców i pracowników administracji, by wymienić tylko kilka z bardzo długiej listy;
• ujawnić bezpośrednie i pośrednie koszty badań PISA, tak, by podatnicy zainteresowanych krajów byli w stanie wskazać alternatywne sposoby wydawania milionów dolarów i by mogli zdecydować, czy partycypacja w PISA jest rzeczywiście tym, czego chcą;
• zaprosić niezależne zespoły fachowców do obserwacji i kontroli badań PISA i stosowanych w nich procedur od ich określania do wykonania, by problematyczne kwestie dotyczące statystycznych metod i algorytmów obliczania punktacji mogły być uczciwie skonfrontowane z podnoszonymi zarzutami;
• ujawnić szczegóły zaangażowania i rolę komercyjnych podmiotów w przygotowaniach, przeprowadzeniu i publikowaniu badań PISA, by uniknąć rzeczywistego lub pozornego konfliktu interesów związanych z ewentualną podwójną działalnością;
• wyhamować rozpędzoną lokomotywę testów. By zyskać czas na dyskusję o podniesionych tu sprawach na szczeblu lokalnym, krajowym i międzynarodowym, należy rozważyć pominięcie kolejnego cyklu badań. Dałoby to szansę na wykorzystanie zbiorowej wiedzy wynikającej z sugerowanych rozważań do stworzenia nowego, lepszego modelu badań.
MEN potwierdziło, że Polska nadal będzie uczestniczyć w tych diagnozach. W studiom i rozprawach prof. Eugenii Potulickiej z UAM w Poznaniu mamy przekonujące dowody na to, że to Bank Światowy i OECD, a nie racje polskiego stanu i narodu wymagają zmian w strukturach systemów edukacji i programów kształcenia. Te zaś muszą być zgodne z oczekiwaniami ich beneficjentów.
Zanim bowiem ów Bank udzieli pomocy (gwarancji) finansowej państwom, które o nią zabiegają, musi mieć gwarancje sponsorowania powyższego konsorcjum. Poznańska pedagog słusznie zatem upomina się o to, by Polaków (…) skłonić do refleksji nad bezkrytycznym naśladowaniem tego, „co lepsze, bo zachodnie”, szczególnie na temat testów, ich jakości i wpływu na procesy nauczania-uczenia się. (Neoliberalne reformy edukacji w Stanach Zjednoczonych. Od Ronalda Reagana do Baraka Obamy, Kraków 2014, s. 20).
Nie przekonują mnie opublikowane w DGP argumenty dra hab. M. Fedorowicza, który tak tłumaczy lekki spadek wyników PISA w 2015 r. w stosunku do tych, jakie uzyskali nasi gimnazjaliści w 2012 r. Mówi bowiem: (…) zmiana może być efektem nowej technologii prowadzenia badania. – W tej edycji uczniów testowano wyłącznie przy użyciu komputerów. Za spadek może więc odpowiadać nie tyle ubytek wiedzy, ile słabsze umiejętności komputerowe uczniów.
Skąd to wie, skoro PISA nie weryfikuje tego typu zmiennej pośredniczącej? Po co takie wciskanie kitu czytelnikom? Nie ma znaczenia. Można w nieskończoność wymyślać powody tego stanu rzeczy. Dyrektor IBE M. Fedorowicz powiada zatem dla DGP:
„Na spadek Polski mogła nałożyć się jeszcze inna okoliczność. – W 2012 r. zmieniał się u nas egzamin gimnazjalny. Po raz pierwszy matematyka i nauki przyrodnicze były w osobnych arkuszach. Wiemy, że nauczyciele i uczniowie bali się tej zmiany i przykładali szczególną wagę do nauki. To mogło wpłynąć na bardzo wysokie wyniki PISA 2012 „.
Równie dobrze, można stwierdzić, że na pogorszenie się wyników wpłynęła zła pogoda w dniu , w którym prowadzono testy, albo uczniowie byli niewyspani, gdyż oglądali w nocy mecz bokserski lub szprycowali się dopalaczami. Co za różnica? W podobnym stylu wypowiada się b. wiceminister edukacji M. Jakubowski. Sposób „naciągania” w interpretacji danych jest równie demagogiczny:
„(…) gimnazja pomagają uczniom z biedniejszych rodzin znacznie lepiej niż szkoły w innych krajach. Może to być związane z faktem, że w wielu krajach 15-latkowie uczęszczają już do różnego typu szkół. Wielu uczniów z biedniejszych rodzin trafia do szkół zawodowych, gdzie nie uczy się przedmiotów przyrodniczych.”
Każdy argument w stylu „mogła…, mogło…” jest tak samo prawdziwy, jak ten, że nie mogła czy nie mogło. Tak to jest, kiedy socjolodzy interpretują wyniki diagnoz osiągnięć szkolnych, ale nigdy nie pracowali w szkole, nie znają literatury przedmiotu i nie wiedzą, od czego w istocie może zależeć taki czy inny wynik jednorazowego pomiaru wiedzy i umiejętności.
Czytajmy wyniki PISA i potraktujmy je jako dobrą zabawę, grę, która kosztuje budżet państwa dziesiątki milionów złotych, ale w żadnej mierze nie przyczynia się do jakiejkolwiek poprawy jakości kształcenia dzieci i młodzieży. PISA tego nie mierzy. To jest monitoring polityczny dla celów, które mają niewielki związek z edukacją i troską o naszych uczniów.
Poprzedni rząd pijarowo wykorzystywał niektóre wyniki PISA, by stwierdzić, jak było cudownie w polskiej edukacji, a obecny będzie wyrażał sceptycyzm, bo jeszcze nie zorientował się, na czym polega ta rankingowa, a kosztowna zabawa. Beneficjenci znajdą się zarówno wśród zwolenników, jak i oponentów. Ofiarami tej gry stają się uczniowie.
Polecam do ćwiczeń z krytycznego myślenia:
A. Wittenberg – PISA 2015: Gimnazja wyrównały szanse, ale i tak znikną;
Wyniki badania PISA 2015 – prezentacja Instytutu Badań Edukacyjnych;
PISA 2015. Polska na 22. miejscu z wynikiem powyżej średniej OECD. Liderami Singapur, Japonia i Estonia; <
http://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2016/12/pisa-jako-zrdo-politycznego-marketingu.html#comment-form
@belferxxx
Dziękuję.
Należało jeszcze na koniec podpisać: dixi 🙂
10/10
Prof. Bogusław Śliwerski
7XII2016
Nie denerwujcie ministra edukacji PIS
Populistyczna aktywność władzy toczy się w świecie pełnym obłudy, hipokryzji, pozoru i politycznego kłamstwa. Co gorsza występuje ona przeciwko potrzebom i prawom rozwojowym dzieci i młodzieży podtrzymując grę w rzekomą troskę o wyrównywanie szans edukacyjnych czy wspieranie rozwoju młodych pokoleń.
Zapoczątkowane w Polsce przemiany ustrojowe umożliwiły zmianę ustroju państwa wraz z jego administracją, w tym także oświatą. Na początku transformacji pojawiło się pytanie o to, czy i w jakim zakresie będzie możliwe wypracowanie i przedłożenie spójnej oraz kompleksowej koncepcji systemu szkolnego w społeczeństwie obywatelskim. Trudno bowiem reformować edukację, jeśli nie stworzy się w państwie początkującej demokracji dobrze zorganizowanej i sprawnie działającej oświaty, która pozostawałaby pod kontrolą społeczną i ponadpartyjnej służby administracji publicznej.
W okresie minionego ćwierćwiecza polska szkoła nigdy nie stała się centralnym źródłem zmian gospodarczych, społecznych, kulturowych itp. Jeśli już, to sprzyjała przeniesieniu przez aparatczyków minionego ustroju tych samych mechanizmów i struktur do zarządzania oświatą w sposób instrumentalny.
Błędem wszystkich władz w resorcie edukacji od 1993 r. po dzień dzisiejszy było z jednej strony traktowanie państwa, społeczeństwa oraz fundamentalnych dziedzin życia (gospodarka, kultura, oświata itp.) jako całości, a z drugiej strony wdrażanie projektów zmian w sposób atomistyczny tak, jakby istniały one obok siebie, albo dla siebie z ukrytą intencją sprzyjania tylko jednej z nich. Mam tu na myśli gospodarkę i politykę w warstwie odnoszącej się do sprawowania władzy w edukacji i wobec edukacji, która nie stała się integralnym, całościowym komponentem koniecznych zmian w ramach wzajemnie przenikających się sfer ludzkiej aktywności.
To zdumiewające, że steruje się polską edukacją w sposób najbardziej nieefektywny, nieskuteczny, niegospodarny, biurokratyczny, blokujący jej wewnętrzną innowacyjność. Skutkuje to oporem zarówno wśród środowisk rodzinnych, jak i nauczycielskich, które w państwie demokratycznym i pluralistycznym nie będą sprzyjać etatystycznej ideologii i strategii centralistycznych zmian typu „top-down”.
Populistyczna aktywność władzy toczy się w świecie pełnym obłudy, hipokryzji, pozoru i politycznego kłamstwa. Co gorsza występuje ona przeciwko potrzebom i prawom rozwojowym dzieci i młodzieży podtrzymując grę w rzekomą troskę o wyrównywanie szans edukacyjnych czy wspieranie rozwoju młodych pokoleń. Oświatę zdominowało przekonanie, że można stworzyć z Polski kolonię dla potrzeb globalnego rynku i międzynarodowej rywalizacji o wartości głównie instrumentalne, że można tworzyć kapitalizm z rzekomo „ludzką twarzą” zaniedbując u osób uczących się ich formację osobowościową, społeczno-moralną, estetyczną a nawet fizyczną.
Niestety, ignorancja i arogancja rządzących sprawia, że wyłaniane w wyniku wyborów kolejne formacje władzy w resorcie edukacji zamiast decentralizować i decentrować ustrój szkolny, prowadzi do kreowania rzekomo nowych modeli szkoły w gorsecie centralizmu. Co gorsza, premierzy rządów wszystkich stron politycznych oddawali ministerstwo edukacji narodowej w ręce albo ministrów, albo ich decyzyjnego aparatu władzy, o zaburzonych relacjach komunikacyjnych ze społeczeństwem, załatwiających interesy dla siebie lub dla własnych środowisk partyjnych.
W okresie transformacji edukacja nie stała się źródłem zachodzących w kraju przemian. Polski system powszechnej, obowiązkowej edukacji przedszkolnej i szkolnej nadal jest niedostosowany do:
1) przemian ustrojowych, gdyż ustrój szkolny III RP nie jest demokratyczny, ani nawet prodemokratyczny konserwując typowy dla państwa totalitarnego centralistyczny układ nadzoru i zarządzania. Demokracja wymaga nie tylko społecznej, ale i politycznej dojrzałości od absolwentów szkół, toteż niezmiernie ważne jest przygotowywanie młodego pokolenia do odpowiedzialnego wyboru wartości i podejmowania zgodnie z nimi decyzji;
2) przemian społecznych, bowiem radykalnie lekceważy rodziców oraz prawnych opiekunów dzieci i młodzieży w sytuacji, gdy w świetle Konstytucji i Ustawy o systemie oświaty szkoła ma pełnić rolę pomocniczą wobec rodziny. Traktowanie rodziców czy innych, a pozaszkolnych wychowawców jako pożytecznych partnerów jedynie w umacnianiu autorytetu nauczycieli, dyscyplinowaniu uczniów i wspomaganiu usługowo-materialnemu pozbawia ich w tej placówce podmiotowego wpływu na przebieg procesów wychowawczych własnych dzieci.
3) przemian w nauce, gdyż lekceważy osiągnięcia nauk społecznych i humanistycznych w zakresie psychologii rozwojowej, uczenia się i pedagogiki szkolnej oraz porównawczej, ale też i ekonomicznych w zakresie hamowania rozwoju adekwatnej do nauk o zarządzaniu oraz socjologii kultury makrosystemowego i mikrosystemowego zarządzania instytucjami edukacyjnymi;
4) procesów glokalnych, głównie w zakresie nowych kultur komunikacji, powszechnego dostępu do źródeł informacji i wiedzy oraz włączania nowych technologii jako jednego z kluczowych narzędzi konstruktywistycznej dydaktyki.
W takiej sytuacji edukacja nie wyjdzie z dysfunkcjonalnych rozwiązań, destrukcyjnych ram i toksycznych procesów, gdyż proponuje się jej jedynie zamianę rozwiązań, które takimi wcale nie są i nie będą. Co gorsza, uderzają one w fundamentalny czynnik socjalizacji i wychowania dzieci i młodzieży, jakim jest rodzina.
Oferuje się rozwiązania, które zupełnie pomijają konstytucyjnie oraz wynikające z międzynarodowych konwencji wskazujące na jedynie pomocniczą rolę szkoły wobec rodziny. Wspólnota partycypacji wychowawczej rodziców w szkole publicznej może powstać tylko wówczas, kiedy spełnione zostaną co najmniej trzy współzależne warunki, a mianowicie wzajemności, partnerstwa i jawności.
Szkoła publiczna powinna być wspólnotą edukacyjną, w której procesy kształcenia i wychowania są kreowane przez nauczycieli traktujących edukację jako wspólne zadanie, gdzie powstają one w dialogu i partnerstwie uzgadniania zasad ich generowania oraz gdzie ma miejsce wśród samych pedagogów porozumienie i wzajemne poszanowanie.
Polacy nie powinni apelować o odroczenie proponowanych zmian ustrojowych w szkolnictwie, bo w ten sposób tylko podtrzymują sens partyjnych interesów władzy, która nie jest zainteresowana traktowaniem EDUKACJI JAKO DOBRA WSPÓLNEGO. To dobro jest wciąż upartyjnione.
Nie ministra edukacji należy odwołać. Odwołać trzeba PRL-owski centralistycznie sterowany przez kolejne nomenklatury partyjne system edukacji. Po co derwujecie uśmiechającą się do Polaków Annę Zalewską, która – jak mówiła p. Premier – ” kocha szkołę i ma charakter”? Aż p. Prezydent musiał stanąć w Jej obronie twierdząc, że ataki na ministrę ” są nieprzyzwoite”.
berberyna
I love you!