Większego sprzeciwu nie będzie
Minister edukacji mogłaby ogłosić likwidację nawet wszystkich typów szkół, a nie tylko gimnazjów, i powołanie całkiem nowych, a i tak reakcja przeciwników byłaby tak samo mdła: opiniujemy negatywnie i to by było na tyle.
ZNP uruchomił stronę „Niedobra zmiana w edukacji” (info tutaj) i ma nadzieję, że to powstrzyma PiS. Psy szczekają, karawana jedzie dalej. Naprawdę nie stać obrońców gimnazjów na nic więcej? Nauczyciele nie powstaną? Minister edukacji, występując po raz kolejny z tą samą zapowiedzią, sonduje siłę sprzeciwu. W czerwcu był on właściwie żaden, teraz też zapowiada się jedno wielkie nic.
Myślę, że nawet PiS nie spodziewał się tak marnego oporu, dlatego zaplanował, aby Anna Zalewska kilka razy gadała to samo (szczegóły tutaj). Pewnie przewidziane jest na wszelki wypadek jeszcze kolejne przemówienie minister o tym samym i mydlenie oczu nauczycielom. Moim zdaniem, PiS może sobie darować grę wstępną i spokojnie przejść do rzeczy – sprzeciwu nie będzie. Można rozwalać gimnazja, można zwalniać ludzi – choćby tysiącami, można wyrzucać miliardy w błoto, można wszystko. Wojny domowej z tego powodu nie będzie, nawet bitwy nie będzie ani porządnego strajku, nawet zgniły pomidor nie wyląduje na nosie pani minister. Kompletnie nic.
Robić więc tę reformę i nie marnować czasu na gadanie – to moja rada dla PiS. Większego oporu od tego, który jest, nie będzie.
Komentarze
To w końcu ich państwo, a nie państwo obywateli. Obywatele mają to państwo bardzo głęboko w poważaniu, podobnie jak państwo ich. Polska jest prywatną własnością partyjnych świń. A obywatele nie mają praw wyborczych więc nie mogą partyjnym świniom nic zrobić (w sposób cywilizowany, demokratyczny), natomiast na wojnę domową i powstanie nie ma warunków, motywów i sił.
Więc społeczeństwo może pluć na to państwo jak na komunizm i czekać, aż to ich państwo jak komuna samo padnie.
Istotnego oporu nie będzie. To takie specyficzne środowisko. Strajkujcie, zróbcie ogromny najazd na Warszawę, oczywiście, ale …. beze mnie ! Bo ja … nie mogę! (tu dziesiątki powodów). Tchórzliwe i niezdolne do działania to środowisko nauczycielskie było od zawsze. Taki dobór ludzi, w tym duża feminizacja zawodu. To nie górnicy. Nauczyciele nawet nie pisnęli, gdy zabrano im przywileje emerytalne (30 lat stażu). Górnicy na to u siebie nie pozwolili. Zorganizowali się w setki autobusów, zabrali śruby i średnio po pół basa na łebka i jazda na Warszawę, pod Sejm! I co ? Sejm rakiem się wycofał. Władze, a szczególnie ta dzisiejsza rozumieją tylko język siły! Ale nauczyciele, to w ogromnej większości nieudacznicy, niezdolni do żadnego skutecznego działania. Jak karpie, będą czekać na święta. Narzekanie i biadolenie to wszystko na co ich stać. Lękliwość wyuczona.
Gospodarz bloga jak mało kto zna się na kondycji belferskiej i najpewniej wie, co mówi.
Jak zwykle, czego nie można powiedzieć o kolegach po fachu – czytelnikach po lekturze.
Zniewolone umysły, zdeprawowani zakładnicy niezasłużonych awansów z pewnością prędzej będą liczyć na litość najeźdźców i że coś komuś ze stołu spadnie, niż podniosą bunt.
To opłacało się w bilansie „edukacyjnym”, sowicie i niezmiennie, niezależnie od władzy.
No i przyszła kryska tak wychowanej władzy, na matysków od liniału i grochu, przymusu i tępoty.
Liczę niemniej, na rychłe co najmniej zaskoczenie Pana Chętkowskiego, jak wielu znajomych straci (czego Mu oczywiście nie życzę) wraz z zyskaniem przez nich kolejnych, zupełnie od czapy, edukacyjnej, awansów…bo przecież o to i nic innego nie chodzi w poruchawce w tych reformach.
No, chyba że to Pan Gospodarz zaskoczy ich pierwszy.
Tu się liczy refleks, w stawaniu do wiatru…
Pomyślnych wiatrów, w drodze do suchych doków!
Ci, którzy straszą nauczycieli masowymi zwolnieniami, likwidują nastroje sprzeciwu, bo jeśli nauczyciel protestował nie będzie, to może on właśnie etat zachowa?
Czy awans zawodowy, np. na nauczyciela dyplomowanego, uzyskany w gimnazjum, liczyć się będzie w liceum? Bo przecież awanse licealne nie liczą się w szkołach wyższych… A może jak się przechodzi z gimnazjum, to w liceum trzeba zaczynać karierę od nauczyciela-stażysty?
Idą oszczędności!
Żadnego sprzeciwu nie będzie… nauczyciele dadzą z sobą zrobić wszystko. Czy były jakieś protesty, gdy zabierano wcześniejsze emerytury?
Były nauczyciel.
Ktoś się na poważnie spodziewa że nauczyciele wyjdą z pochodniami, widłami i będą teraz okupować Al. Szucha?
Ale dlaczego nauczyciele mają protestować? Przecież większość (niestety) społeczeństwa chce likwidacji gimnazjów! Polacy z prawem do głosu w większości kończyli 8 klasową podstawówkę, gimnazjów nie znają , a jeśli już, to stereotypy o gimnazjalistach – niesprawiedliwe i głupie. PRL nie umarł – przynajmniej w głowie wyborców PIS i nie tylko!!!! Czekam na powrót do 49 województw :-(. Europa adieu !!
mwas,
Skąd informacja, że większość społeczeństwa chce likwidacji gimnazjów?
Pewnie w telewizji jakieś pisdzielce powiedzieli, że większość chce likwidacji gimnazjów. A niektórzy bzdety z telewizji traktują jak wyrocznię i biblię.
Dlaczego mają protestować tylko nauczyciele? Przecież tu chodzi o edukację dzieci?Czy te zmiany dotyczą tylko nauczycieli? Dlaczego rodzice, uczniowie nie ruszą tyłków i nie wyjdą na ulicę ? Gdzie do diabła jest opozycja? Czwarta władza też wali w nauczycieli jak w bęben. Proszę sobie przypomnieć opisy wysokich zarobków przy wiecznych wakacjach. W sytuacji górników czy innych grup pracowniczych ludzie walczą o swoje. Nauczyciele mają walczyć o edukację dzieci? W imię czego! Za chwilę wyleje się fala hejtu! Strajki? We łbach im się poprzewracało. We francji , przy próbie zmian w edukacji na jlicę wychodzą nauczyciele , dzieci i rodzice. U nas rodzice dostali po pińcet plus i mają wszystko w dupie. Po cholerę kształcić dzieci jak Prezes Wszystkich Prezesów da każdemu tłukowi po pińcet plus i to im wystarczy. W dniu wyborów wielebny wskaże gdzie postawić krzyżyk i będzie git. PRL wiecznie żywy. Pani minister z uśmiechem niczym Schetyna niszczy edukację a rodzice to mają gdzieś, ważne że to wina nauczycieli.
@janadam48
Reforma edukacji, w tym likwidacja gimnazjów, to wyborcze zobowiązanie PIS-u, na który głosowali wyborcy-rodzice i wyborcy-nauczyciele.
@ Ryszard Kubaszko
To identycznie jak w komunie. Tam też obiecanej dyktatury proletariatu musiała pilnować partia, na którą głosowali nawet w 97% robotnicy, inżynierowie, intelektualiści a nawet księża katoliccy.
Należy podkreślić, że komuna była dwa razy bardziej demokratyczna niż III RP. Dzisiaj o 98% frekwencji i poparcia dla partii partie mogą sobie tylko pomarzyć.
@Ryszarfd Kubaszko
Mam na myśli pozostałą część suwerena głosujących na PO czy NOWOCZESNĄ.
Pisdzielcom mina trochę zrzedła.
Komisja smolenska przykryta dymisją Jackiewicza i na drugi dzień Zalewska o reformie
rozłożonej na wiele lat ,to sekwencja zdarzeń mocno niekorzystana dla PIS.
Jedna zawsze wygadana pisówka ,wyjątkowo plątała się w zeznaniach w tv i bąknęła coś o poprawkach w ustawie na komisji sejmowej.
Zaremba -ich pływowy publicysta namawia do przełożenia reformy o rok.
Milczenie o reformie i brak wywiadów z Zalewską w TVPpis też wymowne.
Pewnie jednak skoczą do basenu na główkę i pociągną za sobą całą publiczność.
Nie da się bezboleśnie przejść przez erę PIS.Kara musi być.Musi boleć.
Większość obecnie pracujących nauczycielek jest zmobbingowana ( niby zniesienie godzin KN) i podpisze oraz zagłosuje za wszystkim, co narzuci władza. Nawet za, publicznym wystawianiem tyłka.
Zapraszam autora bloga i wszystkich, którym się nie podoba „dobra zmiana” w szkolnictwie, w sądach, mediach itd. na manifestację w Warszawie 24 września, początek godz. 15 przed Trybunałem Konstytucyjnym. Jeżeli dobrze zrozumiałam pana poprzednie wpisy, ma pan dziecko chyba w okolicach klasy VI, więc będzie tym pierwszym rocznikiem „na straty”. Serdecznie współczuję wszystkim rodzicom uczniów klas IV – VI.
@Ryszard Kubaszko
Głosowało tylko 18% uprawnionych do głosowania i powody były inne niż obietnice likwidacji gimnazjów. Gdyby PiS nawet nic nie obiecał, to i tak by wygrał wybory. Taki trend, ale teraz zaczyna się powoli zmieniać. Zresztą zawsze uważałam, ze największym nieszczęściem jest, kiedy partia zwycięska realizuje obietnice wyborcze. Tak np. Leszek Miller załatwił nam służbę zdrowia, a teraz Kaczyński rozwala nam ustrój i wracamy do PRL-u.
To nie tak, ze nauczyciele nie chcą protestować i biernie przyglądają się zniszczeniu szkoły i własnej pozycji zawodowej. Staramy się wskazywać na zagrożenia, chaos organizacyjny i brak koncepcji programowej. Tłumaczymy, przekonujemy w szczególności kolegów po fachu i rodziców. Ale prawdą jestże nie umiemy być tak zdeterminowani i tak skuteczni jak górnicy. Może dlatego, że pracujemy nie w kilkudziesięciu blisko siebie zlokalizowanych miastach, a porozrzucani po całym kraju czasem w kilkunastoosobowych zespołach? Może dlatego, że część z nas jest przychylnie nastawiona do zmian, a rządzący konsekwentnie z jednej strony obniżają prestiż naszego zawodu, a z drugiej nas coraz bardziej antagonizują? Może dlatego, że większość z nas zdaje sobie sprawę z tego, że zmiany w polskiej szkole są potrzebne – zmiany mądre, przemyślane i dobrze przygotowane? A może dlatego, że bez wsparcia społecznego nie mamy szans na skuteczny protest? Liczymy na rodziców i tych Polaków, którym los polskich dzieci i polskiej szkoły nie jest obojętny. Mam nadzieję, że wielu takich pojawi się 24 września na marszu a potem pomoże nam skutecznie protestować. Mam nadzieję, bo nadzieja umiera ostatnia.
Nauczyciel
17 września o godz. 21:08 249267
ABSOLUTNA PRAWDA
Gekko, obrażasz nauczycieli. Nie mamy zniewolonych umysłów, nie jesteśmy matołami od tępoty, a od lat żyjemy w niedoinwestowanej rzeczywistości oświatowej między panem, wójtem a plebanem. Zmieniają się tylko ich polityczne nadania, a postulaty Frycza Modrzewskiego, Orzeszkowej na temat zwiększania nakładów na oświatę pozostają w sferze pobożnych życzeń. Portfele mamy pełne obietnic polityków, pracujemy również w domu, poprawiając sterty sprawdzianów. Faktem jest, iż w naszym środowisku są podziały, jedni żartują z uczniami, inni są obiektem ich kpin, łączy nas troska o utrzymanie miejsca pracy, wiele jest nauczycielskich małżeństw zagrożonych utratą roboty. I jeszcze jedno: ponownie dedykuję Tobie parafrazę słów Lindy z „Psów” : Co Ty, kurwa, wiesz o szkole.
Górnicy nie jechali pod Sejm spontanicznie. Ktoś za dowożące ich autobusy i podobno nawet za kieszonkowe zapłacił. Gdzie są nauczycielskie związki zawodowe? Solidarność zbratała się z władzą i żadnych autobusów nie wynajmie, chyba że dla współczesnego ORMO. A gdzie jest ZNP?
@Ryszard Kubaszko,
Brzmi jak przekaz dnia, bo tego samego argumentu używają politycy PiS w rozmowach (pyskówkach) w radiu. Argument ten ma (a) przenieść odpowiedzialność za decyzję o zrobieniu wieloletniego burdelu w całym szkolnictwie (w tym wyższym) na tzw. Suwerena (o mocy 18%), w tym rodziców i nauczycieli; (b) sprawiać wrażenie, że jest to decyzja racjonalna, podjęta z jakiegoś społecznie ważnego powodu; (c) zasugerować, że PiS jak nikt inny dotrzymuje zobowiązań wyborczych. Trzy kłamstwa w jednym zdaniu.
Ino
18 września o godz. 9:11
–
Twój (kolejny, emblematyczny dla sprawy) post najlepiej świadczy, że wiedza o nauczycielach i ich kondycji najlepiej uwidacznia się w ich czynach i wypowiedziach.
Komentowanie tych czynów i wypowiedzi belferskich – i tu zgoda – nic nie ma wspólnego ze Szkołą, tak jak oni sami.
W tym właśnie problem dysonansu poznawczego, jaki niezdarnie wylewasz na klawiaturę.
I tego właśnie dowiadujemy się o „szkole” (jako – w oczach belfrów – miejscu poboru opłat za przymus posyłania tam dzieci) za pośrednictwem belferbloga, a władza wyciąga sobie i wnioski i korzyści.
Protestów nie będzie, bo cicha kolejka belferska do zwalnianych stołków sięga już tak daleko, jak Twoja edukacyjnie cytata „kurwa” odległa jest od języka nauczyciela.
Ukłony
Wyłącznie rodzice mogliby ich powstrzymać. To oni są elektoratem, którego by ewentualnie wysłuchano. Nie zrobią tego jednak, bo świadomość jest zerowa. Kto by tam czytał 60 stron przepisów gdy w TV ktoś tańczy, śpiewa, recytuje czy inne g****
Panabuzkowa reforma szkolnictwa wprowadzająca gimnazja była przez lata krytykowana w czambuł przez wszystkich poza tymi, którzy ją wymyślili i ich politycznymi przyjaciółmi. I oto stał się cud: nagle wszyscy rzucili się do obrony gimnazjów! Cóż to się stało, że dawni przeciwnicy stali się gorącymi orędownikami? Coś mi się wydaje, że chodzi głównie po prostu o obronę własnych interesów, które przez lata się wytworzyły. No i niechęć do PiSu, oczywiście.
P.S. Generalnie jestem jak najdalszy od sympatyzowania z PiSem. Ale nie przepadam także za obłudą. Amicus Plato, sed magis amica Veritas.
janadam48
Zgadzam się z tym, że to rodzice i nauczyciele razem powinni protestować, problem jednak polega na tym, że to są grupy stojące po różnych stronach barykady na co dzień. W dzisiejszej szkole rodzic to wróg, do tego roszczeniowo nastawiony, nieudacznik, który nie umiał wychować swojego dziecka a teraz żąda tego od szkoły. Tę przepaść i pogardę widać w twoim stwierdzeniu o 500+. Dla rodziców nauczyciel to z kolei, ktoś kto ciągle narzeka że musi brać pracę do domu, że klasy za duże, że dzieci do niczego, że papierologia….. to bojownik o przewodnią rolę autorytetu nadanego nie wypracowanego, obrońca status quo z początków XX wieku gdy cały świat już w XXI. A między tym młotem i kowadłem tylko dzieciaków szkoda. Rodzic nie musi znać się na systemie organizacji oświaty. Ośmioletnie szkoły czy sześcio, co za różnica?? Istotne są efekty. Od tego jak je osiągnąć dzięki działaniom organizacyjnym są władze i specjaliści – czyli nauczyciele. Ja edukację widzę tylko w skali mojego dziecka, wy w skali systemu i wieloletnich doświadczeń. To na was spada odpowiedzialność za to, że gimnazja kojarzą się tylko z koszem na nauczycielskiej głowie, a nie z sukcesami edukacyjnymi, skutecznym wyrównywaniem szans edukacyjnych i innymi plusami. Nie edukujecie środowiska, nie współpracujecie z rodzicami, nie tworzycie wspólnot lokalnych – walczycie z wyimaginowanym wrogiem jakim jest głupi rodzic więc nie dziwcie się teraz, że ten rodzic biernie patrzy.W jego ocenie jest źle i wątpi by mogło być jeszcze gorzej.
Punkt przegięcia…
Przebrnąłem przez gąszcz przepisów zawartych w projekcie ustawy „Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe” i w projekcie ustawy „Prawo oświatowe”. I raczej jestem skłonny używać porównania nie tyle do „gąszczu” przepisów, lecz raczej bliżej mi do określania rzeczy mianem „gęstego ugoru” przepisów.
Z perspektywy zobowiazań zawodowych patrzę ostatnio na prawo oświatowe głównie z perspektywy dwóch szczegółowych, wąskich i istotnych dla mnie zagadnień: 1) analiza wydatków na wynagrodzenia nauczycieli; 2) istnienie i funkcjonowanie „nowego SIO”. Zgodnie z „przewidywaniami”, projektowane zmiany nie zmieniają obowiązku dokonywania analizy wydatków na wynagrodzenia nauczycieli. Nie zmieniają się także kwestie istnienia i funkcjonowania systemu informacji oświatowej; tu raczej zarysowuje się stan przedłużonego oczekiwania na odpowiedź: co dalej z tym bezrefleksyjnym, niefrasobliwym i nieodpowiedzialnym gromadzeniem zdumiewająco ogromnych zasobów danych osobowych poprzez ułomną… – no teraz już chyba raczej sprawną – aplikację…? Oto macie jeszcze lepsze narzędzie do sprawniejszego gromadzenia danych osobowych;). Tu dodatkowo pani Minister otarła się kłamstwo – wśród raportów NIK (na które powoływała się pani Minister na okoliczność sugerowania, że owe dowodzą słuszności projektowanych zmian) brak jest raportu NIK (publikacja wstrzymywana od kilku miesięcy) zawierającego negatywną ocenę „nowego sio” (konieczność zwrotu pieniędzy do kasy UE?…).
Najkrócej pisząc – owe dwa intersujące mnie w szczególności obowiązki pozostają. Zmiana ustawy Karta Nauczyciela w projektowanym art. 4 ustawy „Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe” nie dotyka problematyki art. 30a ustawy Karta Nauczyciela. Podobnie projektowany art. 91 tego samego projektu nie zmienia istoty rzeczy w zakresie SIO. Kwestie dotyczące finansowania zadań oświatowych nie są przedmiotem przywołanych wyżej projektów. Jedyna informacja dotycząca kwestii „finansowania” była poruszona w wystąpieniu pani Minister – cytuję z pamięci: „projekty ustaw dotyczące finansowania pojawią się w ciągu najbliższych lat”; …jeśli mówiący jest świadom tego, co mówi – …coś będzie w istotnej tu tematyce proponowane (najpierw ledwie proponowane) za najwcześniej dwa lata…
Podzielę się tu ogólną refleksją. „Ugór” jednoznacznie ma tylko jeden cel: „zlikwidować gimnazja”. I z tej perspektywy projekty ustaw są wystarczająco czytelne. Projektowane jest dokonanie zmiany struktury. Informacja dotycząca tego, czym ta nowa struktura zostanie wypełniona jest bliska zeru. Jeżeli wskazywane projektami zmiany dojdą do skutku, to jest to zapowiedź wielu licznych kolejnych zmian „Prawa oświatowego” w krótkich odstępach czasu z jednoczesnym stopniowym „wygaszaniem” przepisów obecnie obowiązujących (ustawy o systemie oświaty, ustawy Karta Nauczyciela, ustawy o systemie informacji oświatowej). Zapowiedź tego (i tu tymczasem nie wiem – chaosu czy uporządkowanego chaosu) już jest uczyniona: zwracam szczególną uwagę na te projektowane przepisy, które zmieniają kolejne ustawy zmieniające ustawę o systemie oświaty w kontekście projektowanej ustawy „Prawo oświatowe” bez jednoczesnego uchylania istoty (czyli dalej funkcjonuje) obowiązującej ustawy o systemie oświaty (póki co, przy odrobinie cierpliwości przedmiot analiz ogarniam).
Zauważam jeszcze jedną rzecz (wśród przyjaciół i znajomych mam wielu nauczycieli) – podczas wystąpienia pani Minister w części dotyczącej „wsparcia dla nauczycieli” padły w szczególności słowa (cytuję z pamięci): „liczba oddziałów klas 7 i 8 będzie większa niż byłaby liczba klas I i II gimnazjalnych; na podstawie danych SIO szacowane jest ponad 5 tysięcy oddziałów więcej; oznacza to zwiększenie zatrudnienia nauczycieli” (chodzi tu oczywiście o dane ze „starego sio”, co jest pośrednią zapowiedzią jego trwania). Otóż w projektowanych przepisach tego nie widać. Wręcz przeciwnie, projektuje się duży zbiór przepisów dotyczących zwalniania nauczycieli, przenoszenia w stan nieczynny i w konsekwencji zwalniania, proponowania (zmuszania do…) innych warunków zatrudnienia, innego zakresu czynności, uzupełniania, przenoszenia, zamieniania, zwiększania, zmniejszania,… – dla nauczycieli polecam gorąco lekturę od art. 121 do 333(!?) projektu ustawy „Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe”. Uważam wręcz, że dla swego dobra i nie wyrażania w wyobrażanej projektowanymi przepisami przyszłości jakichkolwiek pretensji do świata lub utyskiwania na zły los – obowiązkiem nauczyciela powinno być zapoznanie się z tymi przepisami.
Ten sam przedział (121 – 333) polecam także przedstawicielom organów prowadzących – wszystkie trudne sprawy są „delikatnie” (ale i ujmująco zdecydowanie, wyczerpująco i sprytnie) cedowane na barki jednostek samorządu terytorialnego bez wskazywania źródeł finansowania (to za kilka lat…).
Cała konstrukcja i chyba jakiś mocno świadomy i celowy zamysł projektodawcy – są dość czytelne. Z perspektywy techniki prawodawczej nie ma się czego czepiać. Rzecz sprawnie napisana. Wyraźny cel z równie wyraźnym i celowym pominięciem koniecznych kolejnych zmian w następstwie osiągnięcia projektowanego celu. Jest to zmiana przełomowa; punkt zwrotny; punkt przegięcia; strzał, który zmienia linię świata na tej szerokości i długości geograficznej; coś, co przenosi do nieodgadnionej i koniecznie akceptowalnej przyszłości lub osuwa w mroki ponurej i równie akceptowalnej przeszłości; ryzyko, jakiego mądry się nie podejmie a głupi nawet nie pomyśli; ostatni moment, w którym można się zatrzymać – po przekroczeniu tego punktu wszystko będzie już miało charakter wtórny, konieczny, naturalny, potrzebny i niezbędny a pani Minister zostanie uznana za najwłaściwszą osobę w stosownym miejscu i czasie (a z mowy ciała w czasie wystąpienia 16 września wnioskować chyba można, że doskonale zdaje sobie z tego sprawę).
Możliwe, że wniknięcie głębiej w materię i istotę projektowanych zmian mutata intentione pozwoli dostrzec bonum spectrum „braku sprzeciwu”?
To jest bardzo proste panie Dariuszu…
sile – siła!
A zatem wzywam za pośrednictwem blogu do bezterminowego uporczywego strajku nauczycieli wszystkich typów szkół. Aż do wycofania się z projektu likwidacji gimnazjów przez rząd.
Innego końca świata (niedobrej zmiany w edukacji) nie będzie…
Bez oglądania się na Broniarza i innych pseudodziałaczy troszczących sie tylko w własne stołki.
I co panie Dariuszu?
Widzi sie pan jako herold zmian, widzi pan zjednoczone środowisko nauczycielskie wokół obrony reformy?
Tylko proszę nie mówić o marnowaniu dzieciom i młodzieży paru tygodni czy miesięcy nauki. To tyle co nic w porównaniu z wygraną przyszłością i żywym przykładem oporu wobec samodzierżawia urzędasów…
Dla mnie wymowne było krętactwo pani ministry przy pytaniu o liczebność oddziałów; zapowiedziała, że bez konsultacji z „partnerami”, czyli związkami zawodowymi i samorządami nie może podejmować tak ważnej decyzji (wniosek: stosownej ustawy nie będzie), mało tego – naciskana przez dziennikarza – nie wyraziła nawet własnego, prywatnego zdania na temat tego jaka powinna być maksymalna liczba uczniów w klasie.
Dla mnie to oczywiste – pójdziemy na zieloną trawkę, a ci którzy zostaną będą pracować za równowartość miski ryżu w 40-osobowych oddziałach. W końcu musi być kasa na 500 plus, obronę terytorialną, podwyżki dla wojska i policji itp.itd.
W tej dyskusji, jak i w rzeczywistości polo-pseudo-edukacyjnej edukują rodzice, a reedukacji wymagają belfrzy
(wedle samoidentyfikacji w postach).
Oczywiście, planowane zmiany urzędowe nie mają nic wspólnego ani z jednym, ani z drugim.
Równie skutecznie i kompetentnie z udziałem belfrów można by omawiać d..ę Maryny, z czego kolejne rządy wyciągają wnioski, a rodzice – rózgi 😉
–
PS Pozdrowienia z uznaniem dla @ szczepanowej i osobliwie @ starymena (jeśli jest belfrem, to o – zgrozo – wyjątkowym). 😉
@szczepanowa
Nie jestem nauczycielem.
Cytat,, Nie edukujecie środowiska, nie współpracujecie z rodzicami, nie tworzycie wspólnot lokalnych – walczycie z wyimaginowanym wrogiem jakim jest głupi rodzic” .
Nie przesadzaj. To wszystko ma zrobić nauczyciel? Kiedy ? Myślisz, że wszysvy są kawalerami jak Prezes Wszystkich Prezesów?
„W dzisiejszej szkole rodzic to wróg, do tego roszczeniowo nastawiony, nieudacznik, który nie umiał wychować swojego dziecka a teraz żąda tego od szkoły. ”
W Wielkiej Brytanii największy problem nauczyciele mają z polskimi rodzicami. Dlaczego? Otóż dlatego, że polski rodzic uważa, że wszystko mu się należy i szkoła ma wychować jego dziecko. Tymczasem panuje tam inne podejście i nauczyciele muszą tłumaczyć polskim rodzicom, że od wychowania to są oni. Pomijam już oburzenie na kary pieniężne, które są nakładane na rodziców dzieci opuszczających bez powodu lekcje (to znaczy powodem są na przykład tanie wczasy i tym podobne „ważne” sprawy). To, że w Polsce wygląda to jak wygląda i rodzice ustawiają się po drugiej stronie barykady nie jest tylko winą nauczycieli, to również system, w którym coraz bardziej degraduje i deprecjonuje się pedagogów…
janadam48, ty nie jesteś a ja już nie jestem. Znam ten system ze wszystkich możliwych stron i z każdej wygląda tak samo przerażająco. Bylejakość to jego fundamenty. Byle jacy ludzie promujący równie byle jakich, siedzący w okopach pseudo przywilejów, których trzeba bronić aż do wyczerpania wszelkiej energii życiowej, energii, która mogłaby być wykorzystana właśnie na budowanie wspólnoty celów.
Nie trzeba być wolnym od konta, rodziny i prawa jazdy by działać (jak widać nadmiar swobody też potrafi rzucać się na mózg), trzeba tylko ustalić priorytety, wyleźć z utartych schematów, nie marnować czasu, który już się ma. W tym całym bałaganie nie chodzi o brak pieniędzy (wspomniane gdzieś niedoinwestowanie rzeczywistości oświatowej??? – większość nauczycieli i dyrektorów nie chce nawet słyszeć o możliwości pozyskania wsparcia z dotacji unijnych, od 15 lat piszą prośby o kasę do organów prowadzących i są zdziwieni, że nie dostają, a tuż obok Urzędy Marszałkowskie chcą finansować i infrastrukturę i dydaktykę – ale to wymaga odrobiny wysiłku, większego niż tylko skopiowanie pisma z przed roku), brak czasu czy złych uczniów i ich beznadziejnych rodziców, nie chodzi też o to czy szkoła jest 6 czy 8 letnia, czy są testy czy ich nie ma. W tym wszystkim chodzi o pasję, o realne zaangażowanie, o to by się chciało, a to na poziomie jednostki się zaczyna.
Planowana pseudo zmiana jest tylko kolejnym burdelem w systemie, kolejnymi zmarnowanymi pieniędzmi, kolejnym ruchem, który niczego nie zmieni, kolejnym i dla tego rodzice się już nie ekscytują i nie ekscytują się już nawet sami nauczyciele.
nik21 rodzic to laik (nikt go nie uczył jak wychowywać, może bazować tylko na swoim doświadczeniu i intelekcie ewentualnie), nauczyciel to, przynajmniej z założenia, profesjonalista. Jestem więc w stanie wyobrazić sobie sytuację, w której ten drugi wspiera tego pierwszego gdy coś idzie nie tak. Problem pojawia się gdy nauczyciel stwierdza „to nie moja broszka – proszę coś z Jasiem zrobić”, a rodzic nie ma kompetencji by problem rozwiązać. I zamiast wykorzystać zasoby systemu wszyscy tego Jasia przepychają, mówiąc: „to wasz problem”, „a właśnie że wasz”. I jak już jesteśmy przy pomijaniu pewnych kwestii to w szkole moje dziecko spędza od 6 do 8 godzin dziennie, ze mną jakieś 3 (od 17 do 20 o której to chodzi spać). Siła moich 3 godzin bazuje na nieproporcjonalnie większej więzi emocjonalnej oczywiście (przynajmniej na to liczę), ale czasowo to jednak instytucja ma przewagę, którą mogłaby sensownie wykorzystać – bazując na zasobach, którymi dysponuje, by wzmacniać to co jest atutem i niwelować deficyty.
@Gospodarz
A przeciw czemu mieliby, nie znając szczegółów, protestować nauczyciele podstawówek i liceów – generalnie ta reforma jest w ich interesie! Bo gimnazjalni wiadomo – bronią SWOICH OSOBISTYCH stołków … 😉
Szczepanowa, mądrze Pani prawi! Dziękuję!