Stan wzmożonej maturalności
Do matury już tuż, tuż. Można to poznać po wzroście uczuć religijnych wśród uczniów i po okazywaniu coraz większego szacunku nauczycielom. Szczególnie tym, którzy zasiądą w komisjach egzaminacyjnych i będą trzepać skórę maturzystom.
Obecna formuła matury wzbudza wyższe uczucia, ale przecież prawdziwie wzniosłe emocje wywoływał stary egzamin dojrzałości. Obecne wyrazy szacunku to tylko nędzna namiastka tego, co dawniej wyprawiali maturzyści, aby przypodobać się komisjom egzaminacyjnym. Nieomal złota kareta podjeżdżała pod szkołę, wykładano czerwony dywan, dogadzano przysmakami, kłaniano się w pas i komplementowano pod niebiosa. Takie były czasy. Podobno przed wojną było jeszcze lepiej, np. nie omieszkano podesłać co surowszemu belfrowi i pieczoną świnię albo i gąsior wina, ale ja tego nie pamiętam.
Za moich czasów uczniowskich do Częstochowy jechali wszyscy, a teraz, jak słyszę, z tej klasy jedzie dziesięć osób, z tamtej dwanaście, a tylko z matfizu 80 procent. Widocznie z przedmiotów ścisłych matura nadal trudna, więc opłaca się Panu Bogu do nóg upaść i o łaskę prosić. Upadać do nóg nauczycielom raczej się nie opłaca, a jeśli już, to nie tym ze szkoły, tylko jakimś zewnętrznym egzaminatorom. Ale gdzie ich szukać, nikt nie wie, więc musi wystarczyć pielgrzymka na Jasną Górę albo wiara we własne siły.
Komentarze
Tym dawnym pedagogom z prawdziwego zdarzenia szacunek się po prostu należał i była to całkiem naturalna sprawa. Obecni nauczyciele ( na usta cisną mi się niestety same najgorsze określenia) żądają szacunku! Na szacunek trzeba sobie zasłużyć !!!!! Z urzędu go nie dostaniecie. Dodatkowo więcej łapówek by się chciało. Mało dostajecie łapówek???
Nauczyciele cieszyli się szacunkiem na wsi, gdzie często jedynymi piśmiennymi byli, świat ciemnocie objaśniali bo gazetę czytali i mówili jak jest. W mieście juź takiego szacunku guwernantki nie miały jak głębiej w historię sięgnąć. Oczywiście były licea przed wojną gdzie nauczyciele cieszyli się pewnym szacunkiem, ale to wynikało z ekskluzywności wszelkiej pracy umysłowej, wszyscy umysłowi cieszyli się szacunkiem po prostu.
Pani Kasiu!
A co to ma znaczyć? Zemsta na szkole, że się skończyć nie dała? Kiepsko Pani musiała w życiu trafić. Życzę polepszenia.
„Widocznie z przedmiotów ścisłych matura nadal trudna, więc opłaca się Panu Bogu do nóg upaść i o łaskę prosić.”
Polecam porównanie histogramów rozkładu wyników egzaminu maturalnego na poziomie podstawowym z języka polskiego i z matematyki. Ja porównałem histogramy (dostępne łatwo online, a jakże) z lat 2009-12 i dla języka polskiego wszystkie one wyglądają identycznie.
Rok w rok, pomimo „zewnętrznych egzaminatorów” w okolicy progu zdawalności na wykresie dzieją się „cuda”.
Rok temu policzyłem liczbę uczniów, jakich owe cuda dotyczą.
Otóż anomalia histogramu równa jest w przybliżeniu 10 tysiącom maturzystów przepchniętych przez już i tak śmieszny 30% próg.
Oto moje wyliczenia dla 2011 roku, ale podkreślam, że dla lat 2009, 10 i 12 byłyby one bardzo podobne, tyle, że liczba maturzystów troszeczkę inna.
Kto „zdał” maturę tylko dzięki „zewnętrznym egzaminatorom”:
1/ ponad połowa z 21-punktowców (51%)
2/ ponad jedna trzecia z 22-punktowców (34%)
3/ prawie co piąty z 23-punktowców (18%)
4/ co dziesiąty 24-punktowiec (9%)
W liczbach wyglądało to nastepująco:
1/ 21 punktów ? około 5 tysięcy maturzystów dostało prezent,
2/ 22 punkty ? niecałe 3 tysiące,
3/ 23 punkty ? nieco ponad tysiąc,
4/ 24 punkty ? ponad pół tysiąca.
Podobne zjawisko przepychania na siłę w wypadku matury z matematyki jest dostrzegalne tylko w 2009 roku. Potem – podobnie zresztą jak w przypadku lwiej większości przedmiotów – znika i maturzyści w 2013 roku nie mogą na nie liczyć. Stąd ta pielgrzymkowa gorliwość w klasach mat-fiz.
W każdym przekaziorze będzie odtrąbiony „odsetek sukcesów”.
Zgodnie z oficjalnymi raportami (język polski, podstawa) taki jest nasz „trynd”:
2009 – 94%
2010 – 95%
2011 – 96%
2012 – 97%
Kto się ze mną założy, że w 2013 roku „odsetek” z języka polskiego będzie różny od 98%?
Te proporcje mają sens – co by nie mówić o przedmiotach ścisłych, uczą logicznego myślenia, łączenia przyczyn ze skutkami, rachunku prawdopodobieństwa itd., więc uczniowie z klas mat-fiz (o ile mają dobrych nauczycieli) potrafią zrozumieć, iż istnienie Boga jest logiczną koniecznością, skutkiem przyczyn oraz przyczyną skutków zarazem i nie dadzą sobie wmówić, że Boeing 747 (nie mylić z Dreamlinerem) może zostać precyzyjnie złożony z najdrobniejszych części za sprawą trąby powietrznej. Tacy młodzi ludzie nie ulegną też skutecznie ogłupiającej innych propagandzie, że facet z watą w biustonoszu to kobita, albo – jak wołają ze stron Polityki red. Bendyk z Żakowskim – że „wszyscy jesteśmy gejami!”. Niech raczej mówią za siebie, wypraszam sobie.
Co do samej matury – jest kompletnie zbyteczna, a trzecia klasa liceum to marnotrawstwo czasu na destrukcyjną dla osobowości ucznia tresurę egzaminacyjną „pod klucz”, żadnego pożytku, może jedynie dla korporacyjnych neokołchozów.
A ja poproszę Gospodarza o komentarz do poniższego artykułu:
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1535419,1,karty-nauczyciela-zwyciestwo-nad-szkola.read
z góry dziękuję!
Wyobraź sobie ( chociaż pewnie nie jesteś w stanie- rozumiem, że jesteś nauczycielem), że skończyłam szkołę, niejedną, Uniwersytet Łódzki oraz liczne studia podyplomowe. Ale to dzięki sobie. Tylko i wyłącznie. Bynajmniej nie dzięki nauczycielom
Dobre wspomnienia. Jak szedlem na egzaminy maturalne (5 – bo z polskiego bylem zwolniony), to wszyscy koledzy i kolezanki najpierw wstepowali do kosciola po drodze. Egzaminy zaczynaly sie dosc pozno, wiec wstepowalem do kawiarni na kawe i koniak. Z calej klasy zdalo okolo 90 procent (bo niektorzy zrezygnowali, przyjmujac swiadectwa ukonczenia szkoly – co zamykalo droge na studia). Ale mature wspominam milo, a zaraz potem zaczynaly sie egzaminy wstepne na wyzsza uczelnie – czyli byl to taki maraton uczenia sie i wkuwania. Po co? Tego nikt nie wie. Mieszkajac od wielu lat, nikt o czyms takim nie slyszal, bo nie wiadomo, czy egzamin maturalny przeszloby 10 procent, a na studia przyjmuje sie za „caloksztalt”, ale mozna tez zdawac SAT, ktory jednak jest egzaminem panstwowym, nie majacym nic wspolnego z uczelnia. Do czego potrzebna jest matura? Oto swieta tajemnica wiary. Czy po czterech latach nauki nauczyciele nie znaja potencjalu ucznia? To czemu nie oprzec sie na ostatecznej ocenie z danego przedmiotu? Ja wiem, bo odmowilem otrzymania „trojki” z chemii na swiadectwie maturalnym i zazadalem egzaminu komisyjnego. Ale afera byla! Wspominam o tym, bo mozna byloby zastosowac ten sam system jesli chodzi o ostateczna ocene. Niezadowolony uczen moglby wtedy zdawac egzamin przed komisja i starac sie o poprawienie stopnia. Ale matura dzisiaj – to fikcja i niczego nie daje. Na wyzsza uczelnie to, w obecnych warunkach, moglbym swojego psa zapisac – pod warunkiem, ze zaplacilbym czesne, a jeszcze pewnie by skonczyl z bakalauretem.
Pozdrawiam.
Mieszkajac w USA od wielu lat – mialo byc.
Zwłaszcza „bynajmniej”, a w kwestii Marioli to jest jasność, czy nie?
Niejaka Kasia pisze:
„Mało dostajecie łapówek???”
Nie dostaję żadnych, więc fakt, mało.
Poza tym nie chwal się szanowna Kasiu szkołami, bo niestety ani kultury ani poprawnej polszczyzny cię w nich nie nauczyli.
To prawda nie nauczyli.
Mnie też by nie nauczyli, sam się uczyłem, dalej się uczę. Historii i polskiego. Uczę się geografii, etnografii, ostatnio liznąłem trochę astronomii i chemii.
Cały wolny czas na naukę, nauczyciele dzisiaj niepotrzebni. Przydaliby się, ale by musieli zmienić podejście do uczenia, nie zniechęcać, to takie ciekawe to uczenie się, a tak nam nauczyciele obrzydzają:(
„Mieszkajac w USA od wielu lat, nikt o czyms takim nie slyszal,”
Będąc młodą lekarką…
W USA nikt nie słyszał o dowodzie osobistym i proszę mi tu nic nie mówić o stanowych kartach identyfikacyjnych! Ani o codziennym używaniu w tym celu prawa jazdy. Tam jest zapełnie inaczej! Tup! Tup!
W USA nie znają czegoś takiego jak pesel (i ja zresztą też nie mam zielonego pojęcia co to jest) i proszę mi tu nic nie mówić o SSN! Tup! Tup!
„SAT, ktory jednak jest egzaminem panstwowym”
Proszę mnie słuchać, bo wiem co mówię. Znam się na wszystkim i banialuki o państwowym SAT będę opowiadał, bo ja po prostu mam talent.
„Czy po czterech latach nauki”
Tutaj do USA nie dopłynęły jeszcze gazety z wiadomosciami o reformie oświaty w Polsce. Upłynęło zaledwie trzynaście lat!
„Na wyzsza uczelnie to, w obecnych warunkach, moglbym swojego psa zapisac”
Chyba tylko w USA. W Polsce pies Werbalisty oprócz czesnego musiałby jeszcze wykazać się zdolnością przełączania klawiatury na taką, co to pisać polskimi literkami potrafi. Która to kompetencja pomimo setek wpisów na forach „Polityki” i kilku lat usiłowań dalej jest Werbaliście niedostępna.
Mądry był ten nauczyciel chemii, oj mądry.
Jak belfer szanuje uczniów (a sugestie które tu przedstawia wiele mówią o tym szacunku), tak oni jego.
@rw
Wyręczę Gospodarza – „Pisać każdy może….”;-)
Oczywiście każda dziedzina naszego życia byłaby super gdyby ludzie w niej pracowali za friko i po 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Ale w każdej(!) jakoś ludzie chcą jeść, mieszkać, leczyć się naprawdę, odpoczywać itp. itd.A to się wszystko na pieniądze przelicza!!! A może, jak nie ma pieniędzy, ograniczyć, jak w bogatych USA, obowiązek(!) nauki do 16, zamiast naszych konstytucyjnych chciejskich 18, zlikwidować fikcję „szkół policealnych” oraz 50% populacji w Wyzszych Szkołach Gotowania na Gazie(i 90% w szkołach maturalnych!). Może, skoro urzędasów mamy już … prawie 4 razy tyle co w PRL(gdzie przecież nie było rynku tylko „biurokratyczna gospodarka”!) zwolnić ich połowę ….;-) Może nie trzeba było budować stadionów-piramid za miliardy dla prymitywów ….
Kasia napisała:
„Tym dawnym pedagogom z prawdziwego zdarzenia szacunek się po prostu należał”
Tak, po prostu się należał, bo jak nie to rózgą po dupie uczeń dostał nic do gadania nie mając. Takich nauczycieli mieli moi dziadkowie, moi rodzice, a ja sama raz w podstawówce w cztery litery kijem dostałam.
Za czasów szkolnych mojej mamy, urodzonej w powojennym wyżu demograficznym, nauczyciel to był pan i władca. Dzieci było dużo, to pozwalano sobie na niedopuszczanie do matury, wyrzucanie ze szkoły w ostatniej klasie za byle pierdołę. Dobre sobie. Pedagogowie z prawdziwego zdarzenia. Bo o takich ci chyba chodziło…
To właśnie obecni nauczyciele zasługują na szacunek. Spróbuj, pani kasiu, wejść do klasy wielkomiejskiego gimnazjum bez rózgi. Zresztą z nią nikt by cie tam nie wpuścił. To jest jak wejście do klatki dzikich besti. Nauczyciele muszą sobie z nimi radzić, bo w przeciwnym razie nie mają tam czego szukać. I właśnie ten fakt, że sobie radzą, świadczy o tym, że oni naprawdę zasługują na szacunek.
Do grześ: jacy nauczyciele taka kultura i polszczyzna. a umiesz czytać ze zrozumieniem? nauczyciele NICZEGO nie uczą
belferxxx,
dziękuję za pomoc. Biłem się z myślami, co napisać, gdyż propozycja rw stawiała mnie w trudnej sytuacji.
Pozdrawiam
Gospodarz
@Kasia, oj strasznych nauczycieli miałam w liceum. Naładowali mi w głowę mnóstwo niepotrzebnej wiedzy. Po maturze kompletny zanik wiary we własne możliwości. Chodziło ze mną mnóstwo bardzo zdolnych ludzi, których oblano na maturze a którzy ukończyli później niejedne studia. Konkretną i przydatną wiedzę zdobyłam w szkole policealnej (przy tym uważam, że najlepsi nauczyciele wywodzili się z liceów pedagogicznych). Miałam szczęście spotkać na swojej drodze wielu nauczycieli bardzo świetnych, którzy pomogli mi stanąć na nogi. Autentycznie, to nie laurka. Chociaż może dwadzieścia lat temu pisałabym tak jak ty…
belferxxx 7 marca o godz. 21:37
Zacznę od końca.
„zlikwidować fikcję „szkół policealnych” oraz 50% populacji w Wyzszych Szkołach Gotowania na Gazie(i 90% w szkołach maturalnych!).”
Zamiast „likwidować” nie lepiej stopniowo przechodzić na model częściowo lub w pełni płatny? Oczywiście z całym systemem stypendiów spłacanych po studiach, już pracując. Nie trzeba ani nie można (z kilku powodów) zaczynać od w pełni płatnych i bardzo drogich systemów amerykańskich ale można zacząć od zbliżenia się do Europy zachodniej wprowadzając częściową odpłatność racjonalizującą wybory młodzieży i obniżającą koszty ponoszone przez podatnika.
„skoro urzędasów mamy już ? prawie 4 razy tyle co w PRL (gdzie przecież nie było rynku tylko „biurokratyczna gospodarka”!) zwolnić ich połowę ?.;-) Może nie trzeba było budować stadionów-piramid za miliardy dla prymitywów ?.”
Po trzykroć amen!
„A może, jak nie ma pieniędzy, ograniczyć, jak w bogatych USA, obowiązek(!) nauki do 16, zamiast naszych konstytucyjnych chciejskich 18”
Korekta. Obywatelom USA nie przysługuje prawo do edukacji. Nie gwarantuje im tego ani Deklaracja Niepodległości ani Konstytucja. W związku z tym nie istnieje tam „obowiązek nauki”. Oba pojęcia są nieobecna w tamtejszym systemie prawnym na poziomie całego kraju, czyli federalnym.
Natomiast poszczególne stany indywidualnie wprowadziły obowiązek nauki w różnej długości i w różnym przedziale wiekowym. Są stany, gdzie do szkoły należy chodzić pomiedzy 8-mym a 18-tym rokiem życia a są takie, gdzie jest to wymagane pomiędzy 6-tym a 16-tym. W związku z tym zamiast wieku lepiej posługiwać się latami obowiązkowej nauki. I tak około 10% ludności USA mieszka w stanach wymagających 9 lat nauki. 36% ludności – 10 lat, 14% – 11 lat i 34% – 12 lat nauki. To był stan na rok 2010.
Umknęła mi ostatnia kategoria.
6% ludności USA mieszka w stanach wymagających 13 lat, tak jak w Polsce. Są to Connecticut, District of Columbia, New Mexico, Oklahoma i Virginia.
Nauczyciele są za skróceniem o dwa lata nauki, czy pani albo pan od matematyki mogli by im podpowiedzieć ilu z nich straciłoby pracę w wyniku takiego zabiegu? To znaczy ilu byłoby zbędnych, doświadczenie uczy, że niekoniecznie.
A odpowiedź jest nie na temat.
Takie ble, ble, wszyscy musimy jeść, sratytaty a gospodarz podziękował, to u Pana nie trzeba na piątkę na temat pisać?
Do kasia:
Napisałaś: „nauczyciele NICZEGO nie uczą”
chyba się rozpędzasz, nie uważasz?! Nie wierzę, że nie ma ani jednej rzeczy, ani jednego faktu, wiadomości, pojęcia, słowa etc., którego nie nauczyłabyś się w szkole.
Wiesz, twoje wypowiedzi są trochę nielogiczne. Z jednej strony negujesz nauczycieli, a z drugiej piszesz o tych swoich dyplomach uniwersyteckich. Skoro twoje wykształcenie jest dla ciebie tak ważne, to znaczy że polski system nauczania ma dla ciebie znaczenie. A system to ludzie, czyli nauczyciele. Coś im jednak zawdzięczasz.
@belferxxx
Dziękuję za komentarz… Ale to co Pan/Pani napisała nijak się ma do treści podlinkowanego artykułu. Gdybym był polonistą i dostał tego typu wypracowanie to postawiłbym ocenę niedostateczną z uwagą „praca nie na temat”.
Panie Dariuszu – proszę nie chować się za plecami forumowiczów, śmiało!
Dołączam się do prośby @rw.
Artykuł przez niego załączony uważam za dobry początek na temat dyskusji dotyczący stanu oświaty w Polsce
@rw
W rewanżu – pałka z czytania ze zrozumieniem. Kwintesencja podanego przez Ciebie tekstu jest dokładnie taka jak podałem – mamy za mało środków, więc najlepiej pomożemy oświatę doprowadzając do tego by nauczyciele mniej zarabiali, a więcej pracowali. Tak się głupio składa, że w Polsce są pieniądze na różne wątpliwe cele oraz (oczywiście nieudanych!) prób realizacji różnych utopii oraz skrajnie rozbuchaną biurokrację. Tylko nie ma na szkoły i przedszkola…
@ z życia szkoły(vel parker)
1. Nie uważam by akurat celem systemu szkolnego było zatrudnienie maksymalnej ilości personelu!
2.Skądinąd może warto kosztowną realizację (bezproduktywnej!)utopii 100% z „maturą” i ponad 50% po „studiach” zastąpić poprawą warunków nauki, w pierwszej kolejności zmniejszeniem liczebności klas!!!
Do belferxxx
To Tobie należy się pała… Kwintesencją tego teksu wg. mnie jest sformułowanie:
„Cała ta nowoczesna wizja systemu edukacji wysypała się jednak na detalu: choć pieniądze do gmin szły za uczniem, od gmin do szkół ? już za nauczycielem. Zgodnie z zapisami Karty.”
@plb
Ja widzę cały(!) tekst, a Ty w nim – jedno zdanie!To kto z nas lepiej czyta???;-)
@belferxxx
Przeczytałem tekst raz jeszcze, ale wciąż nie widzę związku z postawionymi tam zarzutami, a Twoją odpowiedzią. Jedyne skojarzenie jakie mi się nasuwa to propagandowe „a u was Murzynów biją” 🙂
http://pl.wikipedia.org/wiki/A_u_was_Murzynów_biją!
A w Polsce to nie jest przypadkiem 12 lat? Bo przecież zerówka i studia nie są obowiązkowe…
@rw, Plb
Polecam wierszyk Tuwima o strasznych mieszczanach!!! To jest Wasz sposób widzenia świata…;-)
do beferxxx
Nie mam ochoty prowadzić dyskusji z panią/panem.
Czekam jedynie na wypowiedź autora blogu w formie komentarza do artykułu, którego link pozostawił rw.
Nie potrzebuję bezsensownych, długich i do niczego prowadzących dyskusji z ludźmi, którzy i tak się nie przekonają do merytorycznych argumentów…
O samym budynku…
http://www.wspolnota.org.pl/index.php?id=10&tx_news_pi1%5Bcontroller%5D=News&tx_news_pi1%5Baction%5D=detail&tx_news_pi1%5Bnews%5D=26140&cHash=f6598f0b32147aeb2cbaef237ee6d430
@Plb
Jakoś żadnych Waszych argumentów nie widzę. Widzę jedynie polecenie skomentowania jednego z licznych w polskich mediach propagandowych (i pisanych na zamówienie!) tekstów, z których ma wynikać, że największym złem Polski są nauczyciele i regulujące ich pracę przepisy zawierające rzekome przywileje. Skądinąd ochrona prawna urzędniczego stołka w administracji rzędowej i samorządowej jest zdecydowanie dalej idąca. Wszystkie te teksty na różne sposoby lansują tezę, że oświata byłaby lepsza gdyby nauczyciele mniej zarabiali a więcej pracowali, dyrektor mógłby ich wedle woli zwalniać od ręki, a na oświatę brak środków więc jest to tym bardziej porządane…;-)
Zawsze zastanawialo mnie czemu Ci, którzy juz rzeczowy egzamin maja za sobą nazywają go bzdura …
Czyżby nie doświadczyli wszechobecnegi w ostatnich tygodniach stresu i poczucia bezsensu ? Co drugie słowo słyszano na korytarzu to : matura, a zwyczajowym juz powitaniem stało sie – chodzmy sie zabić , na co każdy odpowiada z udawanym (?) entuzjazmem.
Ostatnio spytano sie mnie po co chodzę na zajęcia dodatkowe, przecież od tego jest Szkola … Owszem, ale czy w dzisiejszych czasach ona uczy ? Czy przygotowuje nas do matury ? Ponad 80 % mojej klasy chodzi na zajęcia dodatkowe z wielu przedmiotów ( chciałbym tu podkreślić, ze jestem w szkole powszechnie uważanej za ” bardzo dobra „) Prawda jest taka, ze jeśli samemu sie nie nauczysz żaden nauczyciel ci nie pomoże. Ba ! Niektórz mogą nawet zaszkodzić, będąc pewnym iż uczą najlepiej nie zauważają ze ich reputacja ciągnie sie na korkach za ktore uczniowie płaca spore pieniądze.
Ale chciałbym jeszcze wrócić do stresu … Ostatnio zaprzata moja głowę aż nadto. Mówi sie ze nie szanujemy nauczycieli, ze mamy wszystko ” tam gdzie słońce nigdy nie dochodzi ” , ale czy oni rozumieją przez co przechodzimy ? Czy juz zapomnieli jak to jest moc zniszczyć swoją przyszłość w ciagu 3 błahych godzin ? Napewno gdy to sie skończy będzie swietnie aż do wyników , mam nadzieje ze za dwa miesiące ( czy może nawet mniej ) przestanę sie budzić ze snu w którym uczę sie historii .
Ja osobiście nam wszystkim współczuje i przyszłym i zeszłym maturzysta, oraz nauczycielom, tym nie pewnym wyniku ich uczniów. Okres przed matura to nie tylko płaszczenie sie przed nauczycielami, to raczej płaszczenie sie przed czymś co może nas całkowicie pokonać i psychicznie i umysłowo.
„korkach za ktore uczniowie płaca spore pieniądze.”
Pocieszyłeś mnie maturzysta. Za moich czasów to rodzice płacili za korki. Skoro dzisiaj robią to sami uczniowie, to znaczy, że są prawdziwie a nie tylko kalendarzowo dorośli i wzięli odpowiedzialność za własne wykształcenie w swoje ręce. W weekend do maka, w wakacje do Norwegii aby mieć na korki w ciągu roku szkolnego. Bardzo pochwalam takie podejście do życia.
A maturą się nie przejmuj – poczytaj sobie jakie są procenty zdawalności – oficjalne raporty maturalne są w sieci.