Odbieranie klasy
Zły czas wybrał Wydział Edukacji Urzędu Miasta Łodzi na odebranie XXI LO jednej klasy. Szkoła bowiem pnie się w górę i odnosi coraz większe sukcesy. Właśnie szczyci się tytułem „Złotej Szkoły 2013”. Jeszcze gorszy moment wybrał Organ Prowadzący, aby poinformować o tym dyrekcję. Ściągnął ją bowiem z urlopu i nakazał podpisać papier. Niestety, maniery niektórych urzędników są takie, że można by nimi tapetować oborę i ścielić chlew.
Zwykle, gdy wracaliśmy po feriach do pracy, dyrekcja pokazywała nam dyplomy uznania i listy gratulacyjne, jakie składali na jej ręce prezydent miasta, dyrektor Wydziału Edukacji, łódzki kurator oświaty czy inne osobistości. Tak było od lat. Tym razem szefowa poinformowała, że Organ Prowadzący zdecydował się obciąć nam jedno skrzydło. Potwierdziły się plotki – od nowego roku klas pierwszych będzie pięć, a nie sześć. Podjęliśmy decyzję, że będziemy protestować. Gdyby decydował nabór, moglibyśmy otworzyć dwanaście klas pierwszych.
Wczoraj wywiesiliśmy przed szkołą wielki napis „Urzędnicy! Nie zabierajcie klasy”. Dzisiaj pisze o tym regionalna prasa (zob. tutaj). Jeden z uczniów wystosował list otwarty do prezydent miasta Hanny Zdanowskiej (zob. list). Nauczyciele przygotowali list do wiceprezydenta Krzysztofa Piątkowskiego, odpowiedzialnego za oświatę. Nasza pani dyrektor jest umówiona z nim na spotkanie w najbliższy piątek. Zobaczymy, czy prezydent potrafi z klasą potraktować kobietę 8 marca.
Skąd pomysł, aby odbierać klasę szkole, która stoi na podium najlepszych łódzkich liceów? Dziennikarze dowiedzieli się, że Komisja Edukacji Rady Miasta Łodzi podjęła decyzję, że uczniowie zostaną po równo przydzieleni do szkół. Politycy zadecydowali zatem o „urawniłowce” – czy się stoi, czy się leży, uczeń szkole się należy. Nic więc dziwnego, że nauczyciele z mojego liceum postanowili zaprotestować. Nie po to wychowywali olimpijczyków, aby teraz nie mieć w co rąk włożyć. Niektórzy będą szukać pracy w innych szkołach.
Podziwiam kolegów, że podjęli wspólny protest. Nauczyciele zwykle boją się reagować, gdy tracą jedną klasę. Co innego, gdyby likwidowano całą szkołę. Bardziej jednak podziwiam dyrekcję, że otwarcie powiedziała, w jaki sposób dyrektorzy dowiadują się, co będzie od nowego roku szkolnego (zob. tekst). Urzędnicy z Wydziału Edukacji traktują dyrektorów szkół tak, jakby mieli do czynienia z małpą, której wystarczy rzucić orzeszki, a ta powinna się cieszyć i skakać z radości. Nie, nikt w XXI LO nie cieszy się ani z decyzji, ani ze sposobu jej przekazania. Sami sobie jedzcie te orzeszki, a nam okażcie należny szacunek za kawał dobrej roboty w tym mieście.
Komentarze
Powinno to wyglądać inaczej, wolnorynkowo, szkoła ogłasza nabór na tyle klas ile chce pod warunkiem, że zajęcia będzie mogła przeprowadzić w swoim budynku, na jednej zmianie z liczebnością klas do max. 25 uczniów. Jeśli nabór się uda to ma tyle klas ile potrzebuje. Jeśli nie to ma problem i pracuje z mniejsza liczbą klas.
Należy jak najszybciej ograniczyć liczbę urzędasów w Łodzi do pięciu.
Na marginesie, @xxx 5 marca o godz. 14:40 postulując „wolnorynkowość” w tym samym zdaniu podaje swoje „warunki” tej rynkowości; jeden budynek, na jednej zmianie, w klasach nie wiekszych niż 25 uczniów.
Czyli @xxx „wie lepiej”. Idiota czy o drogę pyta?
Wszelkie rankingi czy ewudy potwierdzają dobrą robotę, jaką odwalają nauczyciele, uczniowie i rodzice w XXI L.O. czego skutkiem pchają się do nich nowi uczniowie a jakieś debile „na urzędzie” chcą regulować.
Do wiadomości @xxx – wyniki XXI dowodzą, że oni wiedzą, w ilu budynkach, na ilu zmianach i w jak dużych klasach mają uczyć. Obejdą się bez pouczania, chyba, że @xxx może się pochwalić lepszymi od nich rezultatami. Na razie powinni mieć możliwość nauki w tylu miejscach, w ilu tylko im się będzie chciało, na pięć zmian i w klasach 100-osobowych. @xxx nic do tego, jeżeli wszyscy zainteresowani będą szczęśliwi.
Czy „pójście na swoje” nie byłoby teraz najlepszym wyjściem zarówno dla kadry jak i dla przyszłych uczniów XXI L.O.?
Panie Gospodarzu, czytając Pana wypowiedż nasuwają się pytania bynajmniej nie retoryczne. Co konkretnie podpisywała Pana szefowa?Może przyjęcie do wiadomości już ustalonej propozycji,która się stanie faktem?Jaką ona ma siłę przebicia wśród elit urzędniczych w obliczu krótkiego stażu na kierowniczym stołku? Czy poprzedni dyrektor,człowiek doświadczony,z pewnością znający układy, przyszedł Wam z pomocą? Czy go o to prosiliście?
Formy Waszego protestu są stereotypowe. Takie obierały np. w Poznaniu szkoły idące pod topór, jak metaforycznie określili ich likwidację dziennikarze. Niestety, już ich nie ma, albo zredukowano im limit klas pierwszych.Co robić? Szukać sprzymierzeńców wśród radnych. To na ich decyzję powoła się pan prezydent, rozmawiając z panią dyrektor. Nie liczcie na pomoc belfrów z innych szkół. Oni wiedzą,że obcięcie liczby klas u was może być szansą dla nich. I jeszcze jedno:taką sytuację przerabiacie po raz pierwszy.A włodarze łódzkiej oświaty (i nie tylko) mają w tym wprawę.
@xxx
Wolnorynkowo? Buhahaha! Nie wiem, czy wiecie, ale tylnymi drzwiami wraca do szkół rejonizacja – w mniejszych miejscowościach organ prowadzący stwierdza, że przyciągnięcie uczniów spoza rejonu i tak nie spowoduje otwarcia nowej klasy („nie opłaca się”). Więc szkoły nie przyjmują, bo po co się męczyć z 30-osobowymi klasami…
@w czym problem?
może powstrzymaj się od obrażania innych
proponowane kryteria podałem bo zaraz by się okazało, że można przyjąć ludzi do klas 40 osobowych i uczyć ich na trzy zmiany
Albo rybka albo akwarium. Jednego dnia Gospodarz walczy o przetrwanie łódzkiego liceum, a innego dnia nie rozumie związku między ilością klas a ilością uczniów, które pojawią się w liceach w przyszłym roku szkolnym.
Urzędnik też człowiek, nauczyciel też błądzi, a styl tego bloga staje się coraz bardziej agresywny.
Nie martwcie się, na pewno zaraz wam zaproponują „kompromis” – pięć klas, ale po 40 (co najmniej) uczniów w klasie. Liczba uczniów prawie taka sama będzie, więc wszyscy powinni być zadowoleni.
Swoją drogą, to, że uczniowie pchają się do szkoły, jeszcze o niczym nie świadczy. Nawet rozumiałbym, gdyby zlikwidowanie klasy było poparte jakąś wnikliwą analizą w rodzaju: sprawdziliśmy, co się dzieje z absolwentami waszej klasy o tym profilu i okazuje się, że większość z nich nie ma pracy/nie dostaje się na studia. Ale rozumiem, że tu chodziło tylko o wyrównanie poziomu, czyli żeby jedna szkoła nie zabierała wszystkich rodzynków, to może i reszta będzie smaczniejsza. Coś w tym jest, bo – jak wiemy – wieksza korelacja jest między jakością kandydatów a wynikami niż jakością kadry a wynikami. Ale walczcie. U nas też chciano zlikwidować jedno z najlepszych publicznych gimnazjów (przenieść na drugi koniec miasta, czyli de facto zlikwidować w perspektywie 2-3 lat), ale siła mediów (nie jakieś tam transparenty pod szkołą, TVN ściągnęliśmy) zrobiła swoje.
Nauczyciele przeciw urawniłowce, ja nie mogę, ale jaja.
I tylnymi drzwiami wraca rejonizacja, jakby nie była tylnymi wyprowadzona przez pseudoelitarne szkoły, gdzie elitarność się pozycją społeczną rodziców mierzy a nie poziomem nauczycieli, ci beznadziejni statystycznie tak samo, albo i gorsi, bo dzieci się same w domu uczą i na korkach i każda miernota ma wyniki.
Panie Dariuszu,z ciekawosci przeczytałem stronę internetową waszej szkoły. Spodziewałem się tego, co robią w takich wypadkach grona pedagogiczne.A więc zdecydowanego protestu w formie listu otwartego do władz miasta, wyrazów poparcia dla was od osób znaczących w łódzkim środowisku, rodziców,absolwentów.
Albert pisał walczcie. Ja dodaję – aktywniej. Tyle o sobie wiemy, co nas sprawdzono – tak napisała Wisława Szymborska w „Elegiio śmierci Ludwiki Wawrzyńskiej”. Właśnie macie okazję się sprawdzić. Albert podał przykład zwycięstwa. I na marginesie: nie wyobrażam sobie, aby Pana szefowa sama reprezentowała szkołę na spotkaniu u prezydenta, przepraszam, wiceprezydenta.
Nic się nie stanie. Nikt od tego nie umrze. Decyzje zostały podjęte i psy mogą sobie szczekać dalej.
@w czym problem
„wyniki XXI dowodzą, że oni wiedzą, w ilu budynkach, na ilu zmianach i w jak dużych klasach mają uczyć. ”
Nie sądzę, żeby jakiekolwiek liceum publiczne u nas w Polsce miało wpływ na to, w jak dużych klasach, w ilu budynkach i na ilu zmianach ma uczyć. I nie wiem, czy oni rzeczywiście wiedzą, w jakich warunkach mają uczyc, żeby zachowac poziom i nie zgubic żadnego ucznia w masie. Oni wiedzą tylko, że jak nie będą mieli klas tylu a tylu, to nie będą mieli godzin na swój etat. Młodzież da sobie radę i znajdzie inną szkołę. Ba, zapewne elitarność tej szkoły nawet się podniesie, bo jeszcze więcej kandydatów na miejsce, jeszcze lepsi uczniowie, a być może nawet tacy przyjdą, którzy wiedzą, jak się pisze „niewykonalne” (chyba ze to korekta dziennikarza). Natomiast czasem nauczyciele w szkołach zachowują się tak, jakby tylko w ich szkole uczeń mógł się zrealizować, jakby w innych szkołach nauczyciele kazali uczniom gnój przekładać i jesli dzieciaki tam pójdą, to zmarnują sobie życie. Podejrzewam, ze niekoniecznie zmarnują, a jak będą chcieli sobie zrobić uprawnienia przewodnika górskiego, to jakoś zrobią.
olga 7 marca o godz. 8:47
„Nie sądzę, żeby jakiekolwiek liceum publiczne u nas w Polsce miało wpływ na to, w jak dużych klasach, w ilu budynkach i na ilu zmianach ma uczyć.”
Uważam, że jeśli tak jest, to jest źle.
„I nie wiem, czy oni rzeczywiście wiedzą, w jakich warunkach mają uczyc, żeby zachowac poziom i nie zgubic żadnego ucznia w masie.”
Nie da się „zachować poziomu” i nie da się „nie zgubić”.
Inaczej mówiąc, nie jest sensowne zapewnianie, że osiagnięta jakość jest typu „six sigma”, czyli bez odpadów. Zarówno „poziom” będzie miał zachwiania jak i uczniów będzie się „gubić”. Pozostaje robić to, co jest zalecane w starym, sprośnym rosyjskim kawale: „no stremit’sa nada”.
A tak na marginesie, to wszystko zależy od celu, jaki chcemy osiągnąć. Jeżeli celem jest niezawodne produkowanie sklepowych kasjerek to rzeczywiście zgadzam się z @olgą, że lepiej jest wykształcić 300 zadawalających/średnich aniżeli 100 dobrych i 200 miernych. Ale jeżeli jako społeczeństwo chcemy mieć nadzieję na skuteczne lekarstwo na jakąś parszywą a do tej pory nieuleczalną chorobę to ja osobiscie doradzałbym pogodzenie się ze „zgubieniem” nawet 299 uczniów za cenę wyłowienia i wyszlifowania 1 diamentu na miarę Skłodowskiej. Zresztą proszę sobie wejść na stronę internetową dowolnego polskiego, renomowanego liceum i sprawdzić, sylwetki jak wielu wybitnych absolwentów dana szkoła zamieściła. Jest całkiem możliwe, że moja wzięta z sufitu proporcja nie jest tak odległa od rzeczywistości.
„Oni wiedzą tylko, że jak nie będą mieli klas tylu a tylu, to nie będą mieli godzin na swój etat.”
Ależ ja to rozumiem. Ale łatwiej trawię związkowe wylewanie krokodylich łez czyli płaki Gospodarza na temat łączenia dwóch średnio-słabych szkół a inaczej zabranianie przyjmowania dzieci do dobrej szkoły.
Oczywiście @z życia szkoły zawsze może gołosłownie obrzucić błotem każdą dobrą szkołę jako „elitarną pozycją społeczną rodziców”. On nie rozumie i nie zrozumie, że wyniki nauki zależą co najmniej od trzech czynników, czyli od samego ucznia, od jego rodziców/domu rodzinnego i od nauczyciela/szkoły. W różnych szkołach są rózne proporcje, ale czynić kamienicy mieszkalnej zarzut z tego, że klatka schodowa jest nie obsikana czy obrzygana, że na ścianach kafelki, że lampy nie zbite, winda działa, śmieci zamiecione i wykładzina odkurzona itd. to idiotyczne rozumowanie.
@Z życia szkoły wydyma usteczka i prycha: „to nie zasługa dozorczyni tylko 20 kulturalnych lokatorów!”
A jego receptą na podniesienie estetyki w całym mieście jest przymusowe przesiedlenie 19 lokatorów czystej klatki schodowej po jednym do 19 slumsowatych budynków a na ich miejsce wprowadzenie 19 meneli do ładnej klatki.
„I wtedy zobaczymy, jak sobie dozorczyni poradzi!”.
Dadzą wam klasę, dadzą, tylko trochę się podrożą. A wy będziecie szczęśliwi jak małe dzieci, że tym razem się upiekło i będziecie slawić mądrość magistratu !!
I będziecie mieć w nosie nauczycieli w innych szkołach , którzy jak rozumiem z Pana słów sa leniwi, niedouczeni i sami sobie gotują swój los bo nie wychowali sobie olimpijczyków. Dziwnie czuje, ze gdyby dali wam szósta klasę to forma zawiadomienia pani dyrektor nie miałaby, aż tak dużego znaczenia…