Szkoły walczą o 1 procent
Prawie każda szkoła prosi o 1 procent podatku. Prawie każda współpracuje z jakąś organizacją pożytku publicznego. Interes jest prosty. Szkoła znajduje chętnych, wskazuje konto, a organizacja dzieli się ze szkołą pozyskanymi środkami. Dzieli się, bo przecież coś musi zatrzymać dla siebie.
Procent jest tylko jeden, a organizacji wiele. Wypada, abym dał przykład rodzicom uczniów, których prosiłem, i przekazał jeden procent swojemu liceum. Jednak wychowawczyni córki poprosiła mnie o to samo. Powinienem wesprzeć podstawówkę – przecież to dla mojego dziecka. Poprosili mnie też przyjaciele, którzy pracują w różnych szkołach. Tacy przyjaciele, którym wiele zawdzięczam, więc nie wypada odmówić. Niestety, to nie koniec. Ludzie, którzy wyświadczyli mi różne przysługi, a to lekarz, a to adwokat, a to prezes spółdzielni, poprosili o to samo. Prośba niewielka, nie wypada odmówić. A wszystko na godne cele: tu dla ofiar wypadków drogowych, tam dla domu dziecka, a tu dla profilaktyki raka piersi. Już sam nie pamiętam, na co i dla kogo. Potrzebujących strasznie dużo, a procent tylko jeden. Od paru tygodni wciąż dostaję maile od znajomych głównie w tej sprawie. Czuję, że przez to wszystko narobię sobie wrogów.
Najgorsze jest to, że prawie każdy darczyńca, wskazując w zeznaniu podatkowym organizację pożytku publicznego, podaje też swoje dane i od razu wiadomo, iż Chętkowski nie przekazał pieniędzy tam, gdzie go o to proszono. Znaczy się, nie lubi przyjaciół, nie potrafi się odwdzięczyć, nie spełnia prośby, nie daje dobrego przykładu, nie kocha swojego liceum, nie ceni szkoły dziecka. Sam prosi się o kłopoty.
Komentarze
oj , ale pan dziś zamarudził…. 1 % tylko dla jednej organizacji , koniec i kropka. Kto pierwszy poprosił ten dostanie – reszta..sorry ( i rozkładamy bezradnie ręce ) 🙂
Zdałem sobie sprawę, że czytam ten blog z jednego tylko powodu. Fascynuje mnie, czego dzieci mogą nauczyć się w szkole. A nawet, biorąc pod uwagę, że nauczyciele traktują tłitanie po fejsie, więc może i blogowanie, jako płatne z etatu godziny – czego dzieci uczą się z belferskich lekcji blogowych.
Już miałem k ł o p o t, że z belferbloga mogą się nauczyć jedynie specyficznej dla etatu publicznego propagandy związkowej (co przyda się niektórym, tak ok. 20%, bo tyle wynosi udział tego zatrudnienia).
A tu proszę, coś nowego i to dla bezrobotnych – a przecież po takiej szkole to czeka większość absolwentów.
Kłopot Gospodarza to istotnie imperatywnie i aksjologicznie oś rynkowo skutecznego wyniku edukacyjnego.
Jak rozdać publiczne pieniądze, które są w gestii dzielącego, pomiędzy krewnych, znajomych i opłacalnych we wdzięczności inwestorów, gdy kasy tylko 1&.
Znamienne, że pominięto zupełnie niekłopotliwe kwestie jak – na co i po co pieniądze publiczne dzielić. Ważne, że znajomym, że proszą i że mogą się odwdzięczyć lub, z brak wdzięczności i nazwiska dysponenta na liście darczyńców – zemścić!
Gospodarz podzielił się swym kłopotem – i wyszedł mu list motywacyjny o 100% skuteczności!
Dubio, ergo cogito, ergo etatans sum (- retoryka kłopotu jakże przystaje do dwóch ważnych lekcji, dziateczki, z belferbloga płynących:
a/ humanizm i wrażliwość na krzywdę i biedę …kolegów, jeśli finansowana z grosza publicznego, to kompetencja związkowca gwarantująca poparcie w przyspawaniu do publicznego stołka.
b/ wpływ na podział finansowania z grosza publicznego, jeśli nakierowane na wyrównanie tych krzywd ze względu na relacje i interes osobisty dzielacza – to kwalifikacja na urzędnika publicznego sine quae non.
Tak to, ten wpisowy (w obu znaczeniach) list motywacyjny na urząd związkowy a w razie porażki – publiczny (lub analogicznie odwrotnie) zabłysnął mi piękną i praktyczną lekcją z życia. Co z tego, że z życia szkoły, skoro uczniowska skorupka nasiąka za młodu tym, czym się wkrótce tłucze.
Jest wzór, jest autorytet i przykład praktyczny.
Ja życzę owoców, a Gospodarzowi roli autorytetu doradczego w związkowym boju o przyznanie nauczycielom publicznym praw do odpisu 100% na organizacje publicznej użyteczności.
Wszak dobry, niekoniecznie nawet medialny belfer cieszy się nieustającą i rosnącą popularnością, to i procentów, którymi się z innymi znajomymi belframi dzieli, powinno mu przybywać.
Aż do wyczerpania budżetu i cierpliwości podatników.
PS Oczywiście, że wpis Gospodarza można odczytać jako subtelną aluzję do demoralizacji i nepotyzmu środowiska, dzielącemu grosz publiczny po znajomości a sprzecznie z intencją społeczną odpisu. To byłby bardzo celny „rzut kamieniem”, tyle że moim zdaniem, kamień, jak odpis, trafił w złe ręce. Przynajmniej wg świadectwa tekstów i postaw z belferbloga.
Datek można też wpłacić bezpośrednio na konto. Bez PITa.
US nie informuja organizacji kto wplacil na jej konto pieniadze. Chyba, ze samemu sie organizacje poinformuje 🙂
„Datek można też wpłacić bezpośrednio na konto. Bez PITa.”
–
A kto by to, @Michale, z własnej kiesy wrażliwość społeczną i pochylenie nad biedą okazywał?
To do publicznej kasy kolejka i do dzielących ją łaskawców pełznie.
Siła i autorytet to władzy – nad cudzą kasą!
Gdy to koleś dzieli, to przynajmniej nie wstyd, że odmówi, prosić 🙂
A odmówić cudzego – sromota i kłopot
Kłopot w tym jedynie, któremu się narazić najmniej straszno.
Gogol, czyli Szkoła Polska in extenso 🙂
Ja daję na moją szkołę (a właściwie na fundację przy niej działającą), bo wtedy wiem co do złotówki, któremu dziecku pomogliśmy. Jeśli proszą mnie znajomi, to mówię, że przekażę namiary rodzinie i może ktoś się zdecyduje. Wcześniej robiłam „karuzelę’ i dzieliłam co roku na inną organizację. Od pewnego czasu trafiają jednak do nas dzieciaki, którym trzeba nazbierać na operacje lub leczenie no to po prostu zbieramy, nie tylko poprzez 1%.
Ale podrzucę wam z innej broszki… Czytam książkę o savoir-vivre dla młodzieży a tam taki kwiatek: „Teatry tworzą od kilku lat czarne listy szkół, z których wycieczki są szczególnie obstawiane przez pracowników administracyjnych. Gdy kiedyś przeciekną one do mediów, dyrektorzy tych placówek przeżyją najgorsze dni w swoim życiu”. Niezłe,co?
A oto fragment „Księcia” Machiavellego, ExSpamie:
„(…) książę albo wydaje ze swego i swoich poddanych, albo z tego, co jest własnością innych. W pierwszym wypadku powinien być oszczędny, w drugim nie powinien uchylać się od żadnego rodzaju hojności. Księciu, idącemu z wojskiem, które żyje ze zdobyczy, łupieży i rabunków i korzysta z cudzego mienia, potrzebna jest owa hojność, inaczej nie szliby za nim żołnierze. Z tego, co nie jest własnością twoją ani twoich poddanych, obficie można szafować, jak to czynił Cyrus, Cezar i Aleksander, albowiem wydawanie z cudzego nie tylko nie odbiera ci poważania, lecz owszem przysparza, jedynie szkodzi ci wydawanie z tego, co jest twoją własnością.”
@ Michał
Stanowczo przeceniasz stopień rozwoju naszego społeczeństwa, którego emanacją jest sfera publiczna, a śmietanką – takaż szkoła, a awangardą renomy – niniejsza agora 😉
Machiavelli i książęta to dalece nieosiągalny stopień rozwoju naszej wspólnoty plemiennej.
Na tym etapie, to zwykła chytrość pańszczyźnianego, co z zakładu wyniósł spinacze albo kabel miedziany wyrwał z instalacji, dowodząc przystosowania do realiów beztlenowych niewietrzonego gumna pokoju gogicznego.
Złośliwie?
A cóż bardziej pasuje do poniżająco degradujących publicznych rozważań wychowawcy, jak skorzystać osobiście na kumoterstwie za pomocą grosza publicznego?
Żadne to książęcego poziomu dylemata, Michale, niestety.
BTW, warto zrozumieć, nawet w szkole, że NGOS mają na celu wspieranie spraw i zadań a nie osób i instytucji (to drugie jest co najmniej nadużyciem). A wspieranie NGOSem szkół publicznych, finansowanych z podatków – to już iście małpia, brzytwą rysowana karykatura cywilizacji.
Tylko dlaczego takie praktyki szerzą akurat belfrzy i szkoła?
Cóż więc znaczy w tym kraju edukacja, skoro publiczni edukatorzy nie sięgają poziomem wyżej plemiennego kumotra? Mając w głębokim poważaniu szuflady dyplom …etyka!!! 🙂 🙂 🙂
Niesmak i żenada proste a gumne, a nie makiawelizm, ot co.
Ciekawe, czy w szkole renomowanej zafundowano dzieciom inną jakąś (niż ta żenująca, rysowana postawami osobistymi belfrów) lekcję o wartości i zasadach wspierania organizacji pozarządowych i fundacji.
Może Gospodarz coś o tym napisze?
– – –
@ eb
Może Cię to ubawi, ale istnieją też „czarne listy” nauczycieli, występujących ustawicznie o bezzasadne świadczenia zdrowotne.
Nie są to listy imienne, ale dyskretne logo branży na dokumentacji.
Sprawdza się w 90% 🙂
Wypijmy więc za te 10%, może to ich zachęci, jak Ciebie, do kontrubucji bloga 😉
Pozdrawiam.
A tu mamy „niebelfra” (nawet nie z prywatnej szkółki!) Tatuś poprawny poliitycznie i ustawiony jak diabli, szczególnie w GW … i :
http://wyborcza.pl/1,76842,13414867,Dziesiatki_tysiecy_zlotych_fundacji_KidProtect_pl.html?order=najnowsze#opinions
Chłopaki! A ja mam w nosie etykę, że się nie wyrażę gorzej. Właśnie mamy ucznia z ostrą białaczką i matki już nie stać nawet na pampersy. Więc będziemy wydostawać kasę skąd tylko się da (włącznie ze składaniem się z prywatnych pieniędzy i nie będzie to pierwszy raz). Trochę mi głupio, że tak nisko się cenimy i olać, że system nie działa. Ale z drugiej strony, że zacytuję M. Musierowicz ustami wiecznie pozytywnej Gabrysi: „Ja często mam to uczucie, że jestem okropnie, niewybaczalnie nie w porządku. Kiedy widzę ludzi chorych albo bardzo nieszczęśliwych…wiem, że powinnam, na dobrą sprawę, rzucić wszystko i iść tam, pomagać.” Patetycznie, ale kurka wodna, macie inny pomysł na to wszystko?
Na 1% najbardziej to są media zarobione, niektóre NGOsy wydaja na reklamą ponad połowę a niektóre wiekszośc swoich wpływów.
Dlatego niewiele sie stawe krytykuje.
Cała ideaa 1% została przez bezrozumnego ustawodawcę sprowadzona do swojej karykatury.
I do publicznego żebractwa pod zdjęciami biednych dzieci.
Obciach i szkoda
Ja też jestem taka niedobra jak gospodarz, nawet gorsza, bo 1% przeznaczam na zwierzęta.
A co to za wpisy? Aż bije obłudą.
Pozdrowienia dla Gospodarza.
Podaję tutaj, bo obecnie temat bibliotek wyświetla się już jako ostatni na stronie głównej belferbloga: STOP_LIKWIDACJI_BIBLIOTEK. Zapewne wielu z Państwa to zainteresuje. 😉
A na stronie Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji jest to.
Osobiście, interesujący wydaje mi się fragment „odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania”.
Pytanie brzmi tak:
„Czemu nadal uważacie, że Ministerstwo chce zlikwidować biblioteki szkolne? Przecież ogłosili, że wcale nie!”
Odpowiedź:
Ponieważ nie przekonują nas ogólnikowe deklaracje na stronie internetowej MAiC i profilu na facebooku, podczas gdy w ?projekcie założeń ustawy? znalazło się stwierdzenie z nimi sprzeczne.”
Wyróżniłem „stronę internetową” i „profil na facebooku”, bo na stronie www są to linki. Natomiast do „projektu założeń ustawy” żadnego źródła nie podano. Szkoda, bo chciałbym sprawdzić tą sprzeczność.
Może się nie znam, ale ja tu czegoś nie rozumiem. To wiadomo już co to ma być za ustawa czy nie wiadomo? Co wiadomo z całą pewnością? Czy protesty nie są przedwczesne?
A w ogóle to dziś jest 540. rocznica urodzin Mikołaja Kopernika. Z tej okazji Instytut Misesa opublikował jego traktat ekonomiczny. 🙂
Wydawaloby sie, ze nic nie moze mnie juz zaskoczyc, jesli chodzi o polskie absurdy. A jednak im dluzej zyje, tym bardziej nabieram szacunku do Alfreda Jarry – rzecz dzieje sie w Polsce, czyli nigdzie (w wolnym tlumaczeniu).
Szkoly sa instytucjami panstwowymi, nieprawdaz? Tak, jak policja, wojsko, urzedy gminne i wiele innych. Wszystko utrzymywane z podatkow. Z jakiej racji mialyby prawo przyjmowac dary podatnikow, ktore sa dla organizacji charytatywnych? Cos tu nie gra, panie profesorze… To ja moge dac policjantowi 100 zl i potraktowac to jako datek? Tak to w demokracjach nie dziala. To czyste przekupstwo.
Pozdrawiam.
O co walczą nauczyciele ze szkołami.
Taka ogólniejsza refleksja w walce na 100%.
Jak czytam publiczne wypowiedzi nauczycieli, to one niemal wszystkie reprezentują postawę …powstańczą.
Wrażliwi na krzywdę ludzką i los oraz byt dzieci; pełni ideałów i humanizmu, zaangażowani społecznie i zawodowo; doskonalący się i zdobywający kwalifikacje, zmagający się z wyzwaniami pedagogicznymi. To nauczyciele.
W niemal każdym wpisie, szkoła natomiast to dla nauczycieli instytucja opresyjna, zakład pracy niewolniczej; każda godzina poza nią godna opłacania za samą odwagę niebytu w murach Gułagu.
Jeśli szkoły „walczą o 1%”, to z pewnością nauczyciele walczą z nimi na 100%, co wynika z ich publicznych wypowiedzi.
Jednocześnie „…na jeden nauczycielski etat przypada obecnie 150 chętnych…”, jak mówią dane z rynku pracy.
http://tinyurl.com/aclyb7t
Wydaje się, że idealnym rozwiązaniem byłoby oddzielenie tak pożądanych etatów od szkół (a także od dzieci, także jakoś nie rodzących się w pożądanej dla tej instytucji liczbie).
Nauczyciele mogliby swobodnie krzewić i głosić swe cnoty zawodowe, niekoniecznie w formie dzienniczków. A także realizować ambicje humanistycznego społecznikostwa dla biednych i potrzebujących dzieci, skoro i one swą biedę i potrzeby mogłyby rozwijać poza opresyjnym środowiskiem szkolnym.
Tak więc, bez szkoły i nauczyciele i dzieci mieliby szanse na rozwój i uniknięcie społecznego i materialnego wykluczenia, właściwych osadzonym w murach szkoły.
Szkolne budynki i grunta można by sprzedać, przeznaczając zyski na niezbędne dla raju społeczno-oświatowego etaty, a 1% z tego zysku przeznaczyć na charytatykę (to nowa specjalizacja – dyplomowanie z pedagogiki charytatywnej).
Może to projekt utopijny, ale jedyny, tłumaczący zgodnie z aksjologią czynów, aspiracje i marzenia nauczycieli.
Proszę mnie oświecić, jeśli się mylę i potraktować to jako swój własny, 1% wkład pracy pozaszkolnej w edukację i pomoc potrzebującym.
Dzienniczek na te godzinki chętnie państwu podpiszę.
@ z życia
19 lutego o godz. 19:02
– – –
Ustawodawca wyprodukował brzytwę, taką jaką cały świat się goli.
Tak samo, jak ustanowił na całym świecie drogówkę, która dba o bezpieczeństwo ruchu drogowego.
Brzytwa w małpim gaju jednak daje efekty niepodziewane dla golących się, tak jak drogówka w społeczeństwie dających i biorących, zamiast pracujących i zarabiających.
Co by małpa z cywilizacji nie zmałpowała, i tak wychodzi grindhouse.
A pomyśleć, że kiedyś byliśmy pawiem – i tak dalej to poleciało… 🙂
„Projekt założeń ustawy” jest TUTAJ. 😉
Nie nabijajcie się ze mnie tak strasznie. Ja już tak mam; walka z wiatrakami i z motyką na słońce a w powstaniu jako sanitariuszka. I obojętnie w domu, szkole czy gdziekolwiek. Niby na co dzień najchętniej trzy razy K (książka, kocyk, kominek) ale czasem coś jakby z Pis-u; jest zadanie do wykonania, to wykonuję.
Ostatnio bulwersuje mnie inna sprawa a mianowicie udział dzieci w tych durnowatych programach pseudo dokumentalnych typu W11 czy Trudne Sprawy. Czasami dzieciaki grają tam w scenach, z którymi i dorosły miałby kłopot. Odgrywają sytuacje w których są bite, porywane przez pedofila itp. Kto na to zezwala, przecież to cholernie nie w porządku!?
@eb
Jesteś bardzo fajną belferką i piszesz jak normalny, inteligentny i wrażliwy człowiek.
Zgadzam się co do występów dzieci w tivi – to podłe, a w tym wypadku wina jest po stronie… rodziców, tak!
W wielu krajach cywilizowanych nie można też używać (!) dzieci w reklamie!
Ale TO jest BELFERblog, więc grzechy dzieci, rodziców, mediów i innych zboczeńców jakby nie na temat.
Ja się nie nabijam, czasem polemizuję ale z sympatią i pozdrawiam.
Jeśli odebrałaś inaczej – przepraszam, więcej Ci tak nie będę 🙂
Nie, nie gniewam się. Zdecydowanie wolę takie potyczki słowne, niż słodko-kwaśne narzekania.
Któraś z sióstr Młynarskich poruszała ostatnio temat dzieci w tv i tak jakoś się to zbiegło z moimi wrażeniami. Staram się poruszyć sprawą jak najwięcej ludzi, stąd i mój tekst na blogu. Zresztą, co tu się więcej rozpisywać- sapienti sat.