Ile religijności w szkole?
Szkoła zawsze miała tendencję do wychodzenia przed szereg w sprawach ideologicznych, do podkreślania swojego lojalizmu i przestrzegania panujących zasad. Tak jak w PRL wiele placówek komunizowało ponad normę, tak dzisiaj nadmiernie katolicyzuje. Było i jest to wyjątkowo niesmaczne.
Kiedy prawie dziesięć lat temu zbierałem informacje o historii mojego liceum, zwróciłem się do starych absolwentów, aby coś opowiedzieli. „A po co – odpowiedział jeden z nich – przecież tu byli sami komuniści”. Gdyby jednak zechciał przyjść ponownie, miałby wrażenie, że teraz są sami katolicy. Podobnie jest wszędzie. Prawie każda szkoła potrafi wyjść w komplecie na mszę z okazji lub bez – ponieważ takie nastały czasy. Jak czasy się zmienią, znowu nie będziemy chcieli wspominać, bo niby o czym, przecież tu byli sami zagorzali katolicy.
Nie dziwi mnie zatem zachowanie dyrektorki pewnej szkoły publicznej, która nakazała na piśmie, aby uczniowie na stołówce modlili się przed jedzeniem szkolnego obiadu i tak samo dziękowali Bogu po skończonym posiłku (zob. info). Gorliwość typowa dla nauczycieli, tylko system inny. Media też inne. Zamiast bowiem stawiać ową dyrektorkę za wzór zachowania, przykład pedagogicznej czujności i nauczycielskiego oddania, piętnują. Za komuny – oczywiście, wtedy lista dyrektorskich nakazów byłaby nieco inna, ale równie fanatyczna – dyrektorka dostałaby medal i uścisk dłoni pierwszego sekretarza.
Komentarze
Hm, jednak pan przesadza:
„rawie każda szkoła potrafi wyjść w komplecie na mszę z okazji lub bez ? ponieważ takie nastały czasy.”
Pracuje w dwu szkołach na prowincji, nigdy nikt nie kazał mi wyjść na żadną mszę (i nigdy nie byłem), jak były rekolekcje w Kościele, nie chodziłem, jak były w szkole, z ciekawości, ale i własnej woli poszedłem, wielu nuczycieli siedziało w pokoju lub zajmowało się innymi sprawamii.
Myślę, że problemem poza absurdami jak urządzanie rekolekcji w szkołach czy brak religioznawstwa (zamiast religii) jest też jednak konformizm nauczycieli.
Nikt nikogo nie zmusi, by chodził do kościoła ani uczestniczył w rekolekcjach.
Chce Pan powiedzieć, że są w Polsce szkoły, w których nauczyciele panują nad uczniami. To jest jednakże bardzo budujące.
@Gospodarz
A jak tam prezes Broniarz i jego halówki, siedzenie w szkołach między świętami, dzienniczki etc.?…;-)
Demoralizacja dziatwy modlitewną drogą odbywa się w Szkole Podstawowej nr 51 w Lublinie. Szkoła ta nosi imię Jana Pawła II. Wynika z tego, że ów zgubny wpływ na młodzież swoje korzenie ma w przeszłości i robienie dzieciom wody z mózgu nie zaczęło się od nowego menu.
*****************************************
9 maja 1908 r.
„Religia (?) woli nakazuje (?) staczać wewnętrzne walki o cnotę i panowanie nad sobą; uczuciu zaleca życzliwość dla bliźnich, a nawet dla wszystkiego, co żyje (?) myśli naszej religia ukazuje ? Boga Wszechmogącego i Wszechmądrego, wiekuiste życie i doskonalenie się duszy ludzkiej”
27 listopada 1909 r.
„Religia jest potęgą wielką i dobroczynną (?). Ona wskazuje nadludzkie cele, za którymi dążąc, człowiek wzmacnia swoje siły i rozwija zdolności. Ona, głosząc o życiu zagrobowym, uczy pogardzania śmiercią i męstwa w cierpieniach, czyli oswabadza człowieka od najgorszej niewoli (?). Religię zatem trzeba pielęgnować jak największy skarb, najsilniejszy motor cywilizacji (?). Religia prawdziwa daje moc woli, pogodę sercu, skrzydła rozumowi (?). Ona nie polemizuje z nauką, gdyż nie wątpi, że nauka istotna wcześniej czy później potwierdzi najważniejsze prawdy wiary. Przecież ideałem religii jest Bóg wszechwiedzący i wszechpotężny, zaś ideałem nauki jest zrobić człowieka dużo wiedzącym i dużo mogącym, czyli ? ukształtować go na podobieństwo Boże (?) geniusz rodzi się z mądrości, bohaterstwo ? z trudów, a świętość ? z religii”
12 lutego 1910 r.
„wiara w Boga rozszerzy, pogłębi i podwyższy duszę ludzką; uraduje i złagodzi serca, wzmocni i uszlachetni wolę, podnieci twórczość umysłową”
26 marca 1910 r.
„Chrystianizm w ogóle, a katolicyzm w szczególności, wielkie usiłowania skierował do tego celu, ażeby rozbudzić, rozwinąć i spotęgować wolę ludzką”
*****************************************
Gospodarz zna oczywiście autora powyższych cytatów. Mam nadzieję, że szkoła w której pracuje traktuje słowa swojego patrona równie poważnie jak podstawówka w Lublinie i że stanowią one równie żyzne podglebie dla owocnych dyskusji na temat dzisiejszego wpisu.
oczywiście idiotyczne znaki zapytania to nie mój wynalazek tylko rezultat współpracy htmla z WordPressem
Zazdroszczę „Grzesiowi”, że pracuje w neutralnej światopoglądowo szkole. Z moich doświadczeń wynika, że są one w zdecydowanej mniejszości. U mnie np. wyjścia całej szkoły na msze są na porządku dziennym a konkursy o JPII i akademie z okazji rocznicy pontyfikatu i rocznicy śmierci – obowiązkowo co roku. Do tego dochodzą Wigilie, kolędowania, wielkanocne jajeczka itp. Wszystko kosztem lekcji. Zaznaczam, że placówka ma zupełnie neutralnego (światopoglądowo) patrona. Nieliczni uczniowie innych wyznań bądź bezwyznaniowi w czasie szkolnych obrzędów religijnych są zgrupowani w świetlicy i marnują czas. Wszyscy tak się do tego przyzwyczaili, ze już nikt nie protestuje. Po prostu tak ma być i już.
Jest takie przysłowie: Czym skorupka za młodu…. itd.
Dobrze o tym wiedzą klechy.
To prawda. Mieliśmy w liceum nauczycielkę historii, przewodniczącą szkolnej organizacji partyjnej która bardzo gorliwie zapędzał uczniów na propagandowe uroczystości lub imprezy. Ta sama nauczycielka doskonale się odnalazła w nowej rzeczywistości i z taką samą gorliwością pędzała na uroczystości religijne.
Teraz dyrektorka ma lepiej – dostanie nie tylko błogosławieństwo ale i poparcie miejscowego proboszcza i już nikt nie wpadnie na pomysł, żeby ja odwołać niezależnie od tego jakie szkoła będzie miała wyniki.
zdecydowanie ZA DUZO!!!
w panstwowych szkolach w ogole nie powinno byc czegos takiego jak „religia” i to na dodatek na maturze, co jest w planach. Przez caly okres szkolny uczen traci ok 1200 godz na katolicki mózgotrzep!
Rzeczywiście zdarzają się przypadki,ze nauczyciele i dyrektorzy szkół chcą być bardziej swięci niż Papież.jednak nie generalizujmy sprawy,nikt nikogo nie zmusi do bycia katolikiem ,modlić się i chodzić do kościoła,bo może się to skończyć po prostu sądem.Żaden myślący pedagog nie będzie wbijał do głowy uczniów swojego własnego światopoglądu,a uczeń nie jest bezwolnym bydlątkiem ,które robi co mu każą.Większość młodzieży została ubezwłasnowolniona przez własnych rodzicó,zostali poddani sakramentowi chrztumbierzmowania,choć nikt ich o to nie pytał.Teraz młodzież nie jest tak bardzo przywiązana do wiary i kościoła,jajko przerosło kurę, i już szesnastoletni młodzi ludzie wiedż w co i jak będą wierzyć.Nie zgadzam się z autorem bloga,większy przymus poprawnego myślenia był za komuny,teraz choć niektórzy chcieliby fundamentalizmu katolickiego w Polsce,nie jest możliwe,bo nikt nikogo nie zmusi do wiary ,którą wielu z nas uwaza za gusła.
Dobre młodzieży nauczanie
to religijne odmóżdżanie. 🙂
W 1956 roku „nasze” władze partyjno-państwowe wymyśliły,
żeby w ramach eksperymentu(?) wprowadzić religię do szkół.
Każda klasa brała udział w wieszaniu krzyża na ścianie obok
portretu Gomułki i Cyrankiewicza(?).
W naszej klasie brał udział w okrzyżowaniu sekretarz Podstawowej
Organizacji Partyjnej,czyli jak to się dzisiaj powiada – komunista.
Na szczęście OBOWIĄZKOWE lekcje religii w szkole nie trwały
długo.(2 lata?).
Ksiądz lał linijką albo drewnianym piórnikiem po dłoniach,
walił pięścią po głowie,ubliżał za złe odpowiedzi.
Tym sposobem wytłukł ze mnie całą religijność.
Janusz z nr.
Jesteś niezły naiwniak; umknął Ci np. fakt, ze tylko, bodajże, trzech uczniów nie chodzi na religię. /w rzeczonej szkole/
I podobnie jest wszędzie. Uroczystości kościelne są ważniejsze od nauki.
Tak się pierze młode mózgi.
Odpowiedź na tak postawione pytanie jest bardzo łatwa. Otóż religijności powinno być w szkołach tyle ile jest jej obecnie w szkołach najlepszych. Wiadomo, że w Polsce są szkoły lepsze i gorsze. w jednych dzieci się uczą, w innych zakładają nauczycielom kosze na głowy. Wystarczy sprawdzić poziom religijności w jednych i w drugich, po czym zobowiązać gorsze szkoły do dopasowania swoich programów do najlepszych.
Trochę wam współczuję, tym co to muszą łazić na msze i inne uroczystości religijne. Ja w mojej budzie w zasadzie nie muszę, chociaż dyrekcja marudziła, że dzieci nie są zaopiekowane ( co zresztą było prawdą). Proboszcz z pobliskiej parafii okropny- zero współpracy.Teraz rekolekcje odbywają się w szkole +wigilia też ale na szczęście mamy super jajcatą katechetkę, która przygotowuje wszystko bez katolickiego zadęcia, patosu itd. Nie czujemy się jakoś odmóżdżani, raczej dobrze się bawimy. Za to widzę, że niektórzy zaczynają się bać, czy to aby nie nadmiar religii w szkole. No i jak tu znaleźć złoty środek?
@jep
Dodam anegdotkę związaną z wprowadzeniem krzyży w szkołach:
W mojej szkole, woźny był równocześnie kościelnym w naszym kościele. Gdy, zgodnie z nowymi rozporządzeniami powiesił krzyże w klasach, z zadowoleniem stwierdził, że historycznie jest to w porządku, bo przecież Jezus na krzyżu też wisiał w towarzystwie łotrów!!!
jep
6 lutego o godz. 17:03
Puenta zabawnie sformulowana, choć z pewnością wtedy nie bylo Ci do smiechu.
Jeden „mój” ksiądz na każdej lekcji religii (ale to było w salce przy kościele, późniejsze czasy), gadał o takich co mają „nierówno pod sufitem” – a sam był ewidentnym przykładem zboka. Lubował się w wynajdywaniu takich, co za głośno gadają – podchodził, łapał za włosy na skroni i wykręcał tak, że delikwent wył z bólu. Potrafił tak robić po kilka razy, góra co 10 minut. widocznie tak szybko spadało mu napalenie.
Inny był bokserem. Kiedyś jednak trafił na lepszego – podwórkowego chojraka, choć konusa, który nie pozwolił mu się poniżać i na cios pięścią w twarz od księdza (sic!) odpowiedział tym samym. To był szok nie tylko dla klechy, ale i dla dzieciaków – dać księdzu w ryło to był wyczyn. Oczywiście potem było śledztwo proboszcza i przez miesiąc w ogóle nie było religii, za karę dla wszystkich, plus bluzgi z ambony na rodziców. Ale temu fajterowi z podwórka to nie przeszkadzało .
O innych szkoda gadać, było podobnie, a prawie każdy zna takie historie.
Religie – największy kicz na świecie, niektórzy sobie nieźle na nim żerują…
Jep, współczuję doświadczeń, ale opisałeś je świetnie i piorunującą puentą 🙂
Teraz księża tylko się snują, o dniach płodnych uczennicom opowiadają, autami się chwalą (wszystkim) i uważają się za wyższą kastę.
Powtórzę, że u nas jest ich 4, a geograf 1.
@jep
Lekcje religii po 1956 roku(układ Wyszyński – Gomułka) były w szkole dłużej – jeszcze w roku 1960, wybierając mi szkołę, rodzina w Warszawie tym się kierowała i wybrała mi szkołę TPD ( w nich religii nie było!)…
Żaden nauczyciel nie zmuszał mnie, bym chodziła na rekolekcje. Swoją decyzję musiałam umotywować i zamiast godziny spędzonej na mszy, przez godzinę wraz z kilkoma uczniami, którzy też z nich rezygnowali, miałam lekcje z matematyki, z którą mieliśmy problemy. Jeśli szkołę prowadzą inteligentni ludzie, uczniowie zawsze powinni mieć wybór kościół czy nauka.
Strzelacie Państwo w tylko w jednym kierunku. Wśód księży katechetów są ludzie nieodpowiedzialni, podobnie jak w środowisku belfrów. I przeginajacy pałę, jak dyrektorka szkoły, o której czytaliśmy lub ksiądz, sadysta, opisany przez Tanakę.
Ustawa o systemie oświaty precyzuje, że nauczanie i wychowanie, respektując chrześcijański system wartości, za podstawę przyjmuje uniwersalne zasady etyki. A jak to się przekłada na szkolną rzeczywistość? Jest z tym żle, nawet bardzo. Opisałem ten problem w artykule „Takt w szkolnym zwierciadle” w bieżącym, styczniowym numerze „Problemów Opiekuńczo-Wychowawczych”. Chętnych, uprzejmie zapraszam do lektury. Ta bowiem problematyka ustępuje, jak tam napisałem”pogoni za sukcesami w rankingach szkół, pozostaje w cieniu problemów wynikajacych z restrukturyzacji placówek oswiatowych”. Zatem, dowalając przejawom złych zachowań kleru, pamietajmy, że nasze środowisko też nie sklada się ze świętych, respektujacych uniwersalne zasady stosunków miedzyludzkich.
S-21, ja Tobie odpowiem. Pan Broniarz? Jak zwykle, bez zmian. To nie jest oświatowy Wałęsa, przy całym do niego szacunku, jako człowieka.
Albo Pan kpi, albo o drogę pyta. Szkoły są dziś zbolszewizowane jak u progu sowieckiej rewolucji, propaganda ateistyczna oraz otwarcie antypolska dominuje, z katechezy się szydzi, podobnie z patriotyzmu, a religijne dzieciaki podlegają ostracyzmowi grupy kierowanej przez lewackich ideologów-propagandystów wziętych żywcem z „Dreszczy” Marczewskiego. MEN jest pod obcą okupacją. Kultura w szkołach upada, lektury istotne przerabiane są po łebkach, albo w ogóle, za to propaguje się różne „nowoczesne” brednie, jak stek wulgaryzmów niejakiej Masłowskiej, pozbawione jakiejkolwiek wartości obiektywnej, służące za antywartości w programowo kreowanym antyinteligenckim społeczeństwie durniów, pozbawionych kompletnie własnego zdania, gotowych za narracją skorumpowanych ideologicznie mediów mainstreamu uznać wielkiego faceta za kobietę, lub za złotą rybkę, jeśli tak im powiedzą ich „autorytety”. W teatrach nie wystawia się nic wartościowego, a Kupca Weneckiego Szekspira przedstawia się jako spektakl promujący pederastię, w którym tamtejszy chciwy Żyd, pragnący wyrwać serce katolikowi (jak to oni) jest… ofiarą (sic!). Szkoły w Polsce upadły niestety. Nie ma tu przypadku, nie ma bowiem skutku, bez przyczyny. Wstyd Panowie i Panie nauczyciele (są wyjątki).
Niektórzy piszą że żadnego przymusu nie ma,a czym jest zostawianie wolnych ławek w kościele z tabliczką „dla nauczycieli” w czasie pierwszej komunii,msza na rozpoczęcie roku,msza na zakończenie roku i kilka w czasie,jasełka itp.Obecność nie obowiązkowa,ale dobrze aby wszyscy byli.
Emilio, odnośnie proporcji, którą przytoczyłaś: czterech księży, a jeden geograf. Łatwo to wytłumaczyć słowami Dziennikarza skierowanego do Czepca w scenie 1 „Wesela”:” Ja myśle,że w waszej parafii świat dla was aż dosyć szeroki”
w czym problem? 6 lutego o godz. 9:56 pisze:
„Demoralizacja dziatwy modlitewną drogą odbywa się w Szkole Podstawowej nr 51 w Lublinie. Szkoła ta nosi imię Jana Pawła II”
Tak jest. Dodajmy jeszcze, że:
– Pani Dyrektor tejże szkoły jest również nauczycielką religii katolickiej
– wywieszone na ścianach teksty modlitw są modlitwami katolickimi
– szkoła jest szkołą publiczną, a nie wyznaniową, więc prowadzenie propagandy jakiejkolwiek religii jest sprzeczne z jej statusem
– gdyby jednak ktoś uparł się, że promowanie religii (liczba mnoga), argumentując, że jest rzeczą dobrą, niechże promuje wszystkie religie. Niech wywiesi modlitwy prawosławne, protestanckie, islamskie, judaistyczne, hinduistyczne, żeby wymienić tylko największe religie świata?
– argument, że szkoła jest imienia JP2 jest dość ryzykowny. Mogę się założyć, że w Polsce jest co najmniej jedna szkoła imienia Mahatmy Gandhiego. Rozumiem, że tam na ścianach powinny wisieć modlitwy hinduistyczne, a szkoła powinna promować wyłącznie hinduizm? Nauczać go?
– na koniec warto dwa cytaty:
„Żadnych wątpliwości nie ma szefowa lubelskiego Związku Nauczycielstwa Polskiego Celina Stasiak. Też używa słowa „skandal”. – To nadużycie i indoktrynacja. I nie chodzi o indoktrynację Kościoła, tylko konkretnych ludzi, którzy w tej szkole próbują własne myśli wcielić w życie – mówi Stasiak. W szkole nie ma oddziału ZNP, choć kiedyś był. – Działanie na podświadomość dzieci i młodzieży jest dla mnie tutaj jednoznaczne – dodaje. Przyznaje, że miała z tej szkoły niepokojące sygnały, ale żadnej oficjalnej skargi, pisma, wniosku. – Dlatego nie mogliśmy oficjalnie zareagować – dodaje.”
oraz
„Lubelska wicekurator Anna Dudek-Janiszewska nie ma wątpliwości, że szkoły w Polsce mają charakter świecki. Ale jak dodaje, modlitwy na ścianach są dopuszczalne w określonych sytuacjach. Po pierwsze, w salach katechetycznych. I tu nikt nie ma zastrzeżeń. Ale, zdaniem pani wicekurator, również wtedy, gdy zgodę na to wyrażą wszyscy nauczyciele, uczniowie, rodzice. – Ale musi być wyraźny zapis nie tylko w statucie szkoły, ale też w regulaminie Rady Pedagogicznej czy Samorządu Uczniowskiego. Zapis o tym, że pierwszy punkt w zasadach na stołówce jest taki, a nie inny – mówi Dudek-Janiszewska. Podkreśla, że bezwzględnie musi być „wspólnota intencji”. – Wydaje mi się w tym momencie, że należałoby zapytać o to całą społeczność – dodaje wicekurator. W rozmowie z TOK FM informuje, że Kuratorium po naszym sygnale przyjrzy się tej sprawie bliżej.”
Na końcu artykułu jest też informacja, że żaden inny dyrektor szkoły w Lublinie nie uważa postępowania dyrektorki SP51 za prawidłowe.
Sledze jak odnajduje sie w polskiej szkole bliski mi nastolatek. Chodzil do dobrego gimnazjum warszawskiego, teraz z racji swoich osiagniec do swietnego liceum, ktore mial przywilej wybrac. On sam nigdy na religie nie chodzil, poniewaz jest od zawsze z innej tradycji wyznaniowej. Za to lekcje religii , a takze rekolekcje i wszystkie okolicznosciowe msze chwali jak najbardziej – bo mial w tym czasie wolne. Niechodzacych na religie w gimnazjum przybywalo, glownie z checi uzyskania wolnego czasu, a nie ideologicznych. W obecnej szkole- liceum- na ponad 30 uczniow w klasie nie chodzi na religie nawet mniej niz w gimnazjum. Niestety tu juz jest etyka i jest to nieco trudniejsze niz religia, ktora gwarantuje podwyzszenie sredniej z ocen.
Bedac z wizyta u rodziny i ogladajac w ostatnia niedziele amerykanski Super Bowl mlody polski gosc zadrwil, ze amerykanski hymn spiewal chor dzieci ze szkoly w miasteczku Newtown , gdzie szaleniec dokonal masakry na malych dzieciach. Hm… tlumaczylam mu, ze to jest tak samo jak by z jakiegos polskiego miasteczka dotknietego tragedia, wytypowano kilkadziesiat dzieci na plac swietego Piotra, zeby zaspiewaly przed JPII, czy innym papiezem. Ale mlody czlowiek jakos sie nie zgodzil z moim porownaniem, on tez wierzy w boskosc JPII i pozostalych?
P.S. z tego dobrego liceum ogromna wiekszosc chce studiowac zagranica, to nawet nie mrzonki, ale juz poczatek harowki, niezaleznie od wielce wymagajacej szkoly. Wiec SAT-y, TOEFLE, voluntariaty, aktywnosci, portfolia. Jakas czesc tych mlodych na pewno wyjedzie po nauki. Ile wroci? Mam zlosliwa satysfakcje, ze nagle przynajmniej ta grupka zauwazyla, ze np. w Ameryce chcac uzyskac dobra, wyzsza edukacje trzeba nie tylko dobrze i lepiej sie uczyc, ale oprocz tego miec to „cos”, co czyni delkwenta dobrym kandydatem.
@Ino
>Ta bowiem problematyka ustępuje, jak tam napisałem?pogoni za sukcesami w rankingach szkół,<
Jakich rankingach??? Po co powielasz stereotypy??? W Polsce jest jakieś 30 tys. szkół. W rankingu Rzepy&Perspektyw występuje około 500. Wyniki w tym rankingu i tak większości urzędasów nie obchodzą, więcej wzbudzają ich niechęć (pojawia się coś innego niż ich wyssana z palca ocena!) i teorie, że szkoła albo nauczyciel ewidentnie zaniedbuje pozostałych uczniów..;-) 90% dyrektorów ma w nosie wszelkie rankingi oparte na wynikach szkoły – ich interesuje tylko jeden ranking – włazidupstwa w stosunku do urzędasów OP, kuratorium i wszystkich uznawanych za możnych w okolicy (KrK też do nich należy)…;-)
Z dedykacją dla chcących być świętszymi od papieża.
******************************************************
Moja żydowska córka uwielbia swoją katolicką szkołę.
„Co mieliście dzisiaj na obiad?”
Spytałam moją córkę któregoś dnia. Tego roku zaczęła chodzić do nowej szkoły, do takiej, która zapewnia obiady i przekąski.
„Zrobiłam sobie kanapkę z szynką”, odpowiedziała z dumą. „Uwielbiam szynkę”.
„Jezu Chryste!” zamruczałam pod nosem.
W ciągu prawie ośmiu lat jakie moja córka spędziła na tej planecie, nigdy nie spróbowała szynki. Szczerze mówiąc, nie jestem nawet pewna skąd wiedziała, co to jest szynka.
„I do tego piłam mleko czekoladowe, dodała.”
„Jezu Chryste!” Pomyślałam.
Było to tuż przed Bożym Narodzeniem kiedy po raz pierwszy odwiedziłam jej nową szkołę, jeszcze zanim została do niej przyjęta. Aby się rozejrzeć.
Wszystko dookoła szkoły było piękne.
Piękne choinki i sceny z Dzieciątkiem Jezus (lub tak mi się wydawało. Wróciłam do domu i zapytałam jej ojca: „Jak to się nazywa, kiedy trzyma się dzieciątko Jezus?” „Szopka?” próbował zgadywać. Racja! Tam było wiele szopek!).
Nie tylko nie znałam nazwy tej ważnej sceny religijnej, ale teraz moja córka wie, co to jest szynka (i ją lubi!), a także pije mleko z mięsem.
Zajęło mi to trochę czasu, aby zrozumieć, że moja żydowska córka, dorastająca w żydowskiej rodzinie, obchodząca żydowskie swięta, nie pijąca mleka z mięsem, teraz nosi krzyż na swoim szkolnym mundurku.
Mało tego, ona teraz chodzi do szkolnej kaplicy. Kiedy po raz pierwszy zwiedzałam szkołę, pierwszym miejscem, do którego zabrano mnie była kaplica. Muszę przyznać, że byłam wstrząśnięta. Kaplica jest jednakowoż piękna. I pięknie pachnie. Jest bardzo uspokajająca. Nie sądzę, bym kiedykolwiek przedtem była w kaplicy. Ale naprawdę mi się podobała.
Tchnęła duchowością. Chciałabym się w niej zdrzemnąć. Musiałam zadać naszemu przewodnikowi to pytanie:
„A właściwie to czego dokładnie uczycie w kapilcy?”
Broń Boże moja córka miałaby wrócić do domu chwaląc Jezusa lub pytając mnie o Wielkanoc, albo jak zrobić znak krzyża od głowy do jej ramion- czy też to się robi od ramienia do głowy?
(Poważnie. Wiem, że są zabawy w polowanie na schowane jajka ale nie wiem, jakie jest znaczenie Wielkanocy!)
Poczułam się lepiej słysząc odpowiedź, która zasadniczo brzmiała, że uczą „zasad moralnych”. Wyszłam wierząc, że to fajne, że uczycie trochę podobnie do Dziesięciu Przykazań: „Będziesz miłował bliźniego swego”, „Nie kradnij”, „Bądź miły dla swoich dla swoich rodziców”. Czułam się z tym dobrze.
Ale pierwszego dnia zajęć w kaplicy, spytałam moją córkę, co zrobili.
„Nie jestem pewna”, odpowiedziała.
„Czy tam były książki, z których trzeba było czytać” zapytałam nie wymieniając Biblii, o której myślałam.
„Nie, tam u góry był ekran, za którym mieliśmy powtarzać.”
O, powiedziała, nagle sobie przypominając, A na koniec powiedzieliśmy: „Amen”.
Dobra, mogę z tym żyć. (My też to mówimy!) Ale to, o co naprawdę najbardziej chciałam ją zapytać ale nie mógłam się na to zdobyć, to było: „Czy słowo „Jezus” albo „piekło” były w ogóle użyte?
Jak nie-Żydzi, którzy nie mogą zrozumieć, dlaczego jemy pewien rodzaj ryb z marchewką, albo jemy macę w pewnych porach roku (tak, taki duży krakers!), ja naprawdę nie rozumiem katolicyzmu.
Tak więc, po tym jak moja córka została przyjęta, a przed początkiem szkoły, odwiedziłam moją kosmetyczkę po ściągę. Jest praktykującą katoliczką i choć nie jestem pewna, czym dokładnie jest post, wiem, że ona pości trzy razy w tygodniu. A więc jest bardzo wierząca.
„Wydaje mi sie, że to szkoła anglikańska”, powiedziałem mojej kosmetyczce, która cierpliwie wytłumaczyła mi historię Kościoła katolickiego i wszystkich jego odgałęzień (trochę jak Ortodoksi, Konserwatywni i Reformowani w religii żydowskiej).
To faktycznie było całkiem fascynujące. Wyszłam z brazylijską depilacją oraz ciekawą lekcją historii. (I instrukcją jak się poprawnie przeżegnać.
Czy wiesz, że powinno się dotknąć górnej części barków, nie tylko klatki piersiowej?)
Niektóre z moich żydowskich przyjaciółek nie bardzo rozumieją, jak mogłam pozwolić mojej córce paradować z krzyżem na swoim mundurku.
Kręcą głowami jakbym zawiodła cały naród żydowski i patrzą na mnie jakbym miała pójść do piekła (W które, tak przy okazji, nie wierzymy.)
Szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to bardzo, bo mundurek jest uroczy, a ona dostanie edukację na światowym poziomie, nawet jeśli musi nosić krzyż i teraz jada szynkę. (Której w domu nie będę dla niej kupować. Głównie dlatego, że wszelkie krojone mięso przyprawia mnie o mdłości.)
I jestem święcie przekonana, że mundurki są lepsze. Chcę zapytać moje przyjaciółki, które posyłają swoje dzieci do szkół żydowskich, czy ich szkoły są naprawdę w czymkolwiek lepsze?
Kiedy słyszę o tych wszystkich przepychankach, które dzieją się w szkołach żydowskich, czy to między nauczycielami a rodzicami lub pomiedzy rodzicami uczniów albo też pomiedzy samymi dziećmi to myślę: „Dzięki Chryste, moja córka chodzi do szkoły z surowymi zasadami dotyczącymi „wspólnoty” i gdzie „nie zgadzanie się ze sobą nie jest jedną z opcji”. Co ciekawe, mogę powiedzieć, że co najmniej 30 procent rodziców w szkole mojej córki jest Żydami. Wiem to, bo na ostatnim koktajlowym przyjęciu zorganizowanym przez szkołę, żydowscy rodzice zbili się w stadko. My, Żydzi, po prostu możemy powiedzieć czy inna osoba jest, jak mówią, „częścią plemienia”.
Więc nic nie powiem na temat mojej córki jedzącej szynkę (bo cieszę się, że je), popijając mlekiem (musi rosnąć!) i nie zapytam się, czy wspominają Jezusa lub piekło w kaplicy (bo uważam że to miejsce jest tak kojące i uduchowione) albo nie będę się martwić się o noszenie przez nią krzyża na mundurku (ponieważ jest to mundurek) [gra słów ?ponieważ jest to „uniform” czyli taki sam dla wszystkich ? przyp. mój]
A jeśli spyta mnie, co Jezus uczynił na Wielkanoc, pewnie pod nosem westchnę „Jezu Chryste!” i poszukam w Googlu. Módlmy się tylko, aby moja córka nie wróciła do domu myśląc, że pójdzie do piekła za nieodrobienie zadania domowego. Amen.
http://www.mommyish.com/2011/09/28/my-jewish-daughter-attends-catholic-school-and-loves-it-602/
bogowie…
wszystkie religie są tak czy inaczej pochodnymi, skomplikowanymi i wykrzywionymi wersjami panszamanizmu. I nie ma w nich nic złego, dopóki są rodzajem psychoterapii, pogodzenia gadziej części naszego mózgu z tą racjonalną częścią.
Problem zaczyna się dopiero, kiedy jedni wyznawcy wpadają na pomysł, że nie spoczną, dopóki wszyscy inni nie podzielą ich przekonań i rytuałów. Wtedy ludzie cierpią.
Dlatego każdy, kto próbuje w jakikolwiek sposób narzucać siłą swoje osobiste przekonania innym, jak ta pani dyrektor, powinien zostać powstrzymany.
@ w czym problem?
zwracam honor i padam do stóp Waćpani, ja, mieszaniec germańsko-południowosłowiański, z wyboru wyznawca I Rzplitej
@ w czym problem?
Ne ma problema. Wielu spośród was, Żydów, lubi nie tylko polskie katolickie szkoły, ale także polskie ministerstwa, polski Sejm i Senat, urzędy, sądownictwo, prokuraturę, biura komornicze, generalnie całe szkolnictwo, polskie media, pieniądze, więc to żadne novum.
Szkoda tylko, że w Polsce nie lubicie Polaków…
Ino
7 lutego o godz. 9:22
Tytuł dotyczy religijności w szkole. Więc nawet jeśli strzelanina jest ukierunkowana, to nie bez powodu. A poza tym – wrzucenie religii do szkoły miało taki skutek,że uwypukliło słabości samej szkoły – jako systemu, społeczności szkolnych (nauczyciele, uczniowie, rodzice, nauczyciele), oraz jednostek. Ale jeszcze dotkliwiej ujawniło nędzę religii jako takiej i jej nędzę etyczną i społeczną w szkole.
Ujawnienia własnej nędzy żądał Kościół – więc ma.
Ilustracja tejże nędzy odbywa się w każdej szkole, w każdej klasie i w każdym czasie. Przykłady są set-tysiączne, więc przez to banalne, choć jednostkowo bolesne i poniżające.
Moje dziecko chciało przesunąć przystąpienie do bierzmowania o rok, bo wskutek intensywnych zabiegów pacyfikujących rozum i wrażliwość wykonywanych przez „księdza dobrodzieja”, zaczęło mieć silne wątpliwości co do sprawy. Ujawniwszy je – spotkało się z chamskim atakiem księdza i cynicznymi wyjaśnieniami, wkazującymi, że w gruncie rzeczy chodzi o nabijanie statystyk (95% „katolików w Polsce), plus nagroda od biskupa dla księdza. A co zrobiła wychowawczyni podobno „świeckiej”, „oddzielonej od Kościoła”, „bezstronnej, niezależnej” itp. itd. szkoły? Nie tylko poparła księdza, tworząc presję psychologiczną i pokazując perspektywę bycia czarną owcą w klasie, bo „przecież wszyscy idą do bierzmowania i chodzi tylko o to, by to odfajkować.”
Tako rzecze nauczyciel, wychowawca w szkole finansowanej z budżetu publicznego, wzór dla wrażliwych, budujących swoją tożsamość i postawy moralne dzieci.
To jest nie tylko spotykane, to jest powszechne. Tak musi być, skoro jest religia w szkole.
Oczywiście, problem jest szerszy. Korupcja moralna wśród nauczycieli nie tylko z tego się bierze. System jest chory.
Przypomnę tylko, że KK wciskając religię do publicznej szkoły nic a nic nie mówił o pieniądzach. Cicho-sza była. Za to głośno obiecywał, że zniknie ze szkół wszelka brzydota moralna i przemoc. Bo jak będzie religia to skończy się nędza komunistycznej szkoły, uczącej bezbożnictwa i prowadzącej do przemocy w szkole.
A co mamy – to co gały widzą.
Kościół zauważył w międzyczasie, że jak siedzi w szkole, to mu się pieniądze należą.
Należałoby rozliczyć KK za jego obietnice. I jeśli w ogóle płacić – to za coś, za usługi zamówione przez państwo polskie i samorządy. Też polskie. Nie parafie.
Patrzymy, przełykamy ślinę, zagryzamy wargi – i robimy małpi uśmiech.
Pogratulujmy sobie za to.
Dzieciaki widzą i wyciągają wnioski. Jakie – widać. O kim – też widać.
nędza w kościele? kiedyś lekcje religii (katolickiej) w tzw. salkach były naprawdę fajne- biegaliśmy z przyjemnością do ostatniej klasy liceum włącznie. coś się podziało głupiego, że w szkole tak to nie funkcjonuje- szkoda! zastanawiam się co to? porównanie poziomu nauczania, beznadziejne katechetki?, chyba nie do końca tylko to. gdzie się ulotniła ta atmosfera z kościoła i religii? Bo w moim małym miasteczku było ok. księża byli różni; śmieszni, naiwni, surowi ale nikt nikogo nie bił i nie znęcał się. zakonnice były miłe, w większości gołębiego serca. Gdzie to się podziało?
S-21 7 lutego o godz. 16:51
@Ino
>Ta bowiem problematyka ustępuje, jak tam napisałem?pogoni za sukcesami w rankingach szkół,<
Jakich rankingach??? Po co powielasz stereotypy??? W Polsce jest jakieś 30 tys. szkół. W rankingu Rzepy&Perspektyw występuje około 500. Wyniki w tym rankingu i tak większości urzędasów nie obchodzą, więcej wzbudzają ich niechęć (pojawia się coś innego niż ich wyssana z palca ocena!) i teorie, że szkoła albo nauczyciel ewidentnie zaniedbuje pozostałych uczniów..;-) 90% dyrektorów ma w nosie wszelkie rankingi oparte na wynikach szkoły – ich interesuje tylko jeden ranking – włazidupstwa w stosunku do urzędasów OP, kuratorium i wszystkich uznawanych za możnych w okolicy (KrK też do nich należy) 😉
***************************************************
Twoja opinia bardzo mnie zainteresowała i spróbowałem się przyjrzeć dostepnym mi danym. Posłużyłem się ostatnim rankingiem "Perspektyw" oraz danymi o EWD, odczytanymi z wykesów dla każdej szkoły zamieszczonymi na stronie http://ewd.edu.pl/
Odczytałem (trochę prymitywnie, bo na oko ? nie umiałem znaleźć danych liczbowych) przybliżone wartości EWD dla przedmiotów humanistycznych (H) oraz przyrodniczych (P) a następnie policzyłem z nich średnią dla każdej szkoły (ŚR).
Z rankingu "Perspektyw" wziąłem pierwsze 30 liceów wraz z ich "Wynikiem 2012" (W) oraz ze składowymi służącymi "Perspektywom" do wyliczenia W. A zatem "Olimpiady" (O), "Maturalne Przedmioty Obowiązkowe (MPO), "Maturalne Przedmioty Dodatkowe" (MPD) oraz "Opinia Akademicka" (OA).
Następnie spróbowałem policzyć zwykły współczynnik liniowej korelacji (R^2) pomiędzy EWD_H, EWD_P oraz EWD_ŚR a składnikami użytymi przez "Perspektywy" do ułożenia swojego rankingu a także końcowym W.
Poniżej przedstawiam wyniki obliczeń R^2 dla korelacji pomiedzy:
W a EWD_H = 16%
W a EWD_P = 1%
W a EWD_SR = 17%
O a EWD_H = 7%
O a EWD_P = 0%
O a EWD_ŚR = 6%
MPO a EWD_H = 14%
MPO a EWD_P = 0%
MPO a EWD_ŚR = 14%
MPD a EWD_H = 22%
MPD a EWD_P = 5%
MPD a EWD_ŚR = 30%
MPO a MPD = 18%
Nie liczyłem korelacji pomiędzy OA a innymi czynnikami bo opinia zbudowana została na podstwie wyników z lat poprzednich a nie chciało mi się szukać danych "Perspektyw" na ten temat.
Garść oczywistych wniosków. EWD dla przedmiotów przyrodniczych nie koreluje się z niczym. Ani z końcowymi wynikami rankingu "Perspektyw", ani z wynikami olimpiad przedmiotowych, ani z wynikami maturzystów z przedmiotów obowiązkowych czy też dodatkowych. Z tego widać, że albo EWD nie jest w stanie przewidywać rezultatów nauczania w żadnym z tych aspektów albo że swoje sukcesy z przedmiotów przyrodniczych uczniowie w 100% zawdzięczają tylko sobie a rola nauczycieli tych przedmiotów jest zerowa.
EWD z przedmiotów humanistycznych z osiągnięciami koreluje się nieco lepiej a najwiekszy jego wpływ widać na rezultaty matury z przedmiotów dodatkowych. Wygląda na to, że EWD_H odpowiada tam za "aż" 30% sukcesów uczniów.
Wszystko to jednak zostawia ogromny margines na nieodpowiedziane pytanie o żródło sucesów uczniów, gdyż nawet 30% korelacja pozostawia 70% w sferze zagadki. Skoro EWD nie tłumaczy sukcesów uczniów to co tłumaczy?
Niespodzianką była dla mnie stosunkowo słaba korelacja wyników z przedmiotów obowiązkowych i dodatkowych na maturze, wynosząca tylko 18%. Oczywiście owe "wyniki" zostały uprzednio przetworzone za pomocą algorytmu "Perspektyw" nadającego róznym przedmiotom różne wagi oraz normalizującemu ze wzgledu np. na ilość uczniów, a więc ich dokładność odwzorowania rzeczywistości może nie być taka prosta do rozszyfrowania.
@w czym problem
Dla szkół z czołówki system EWD całkowicie nie przystaje z dwóch powodów:
1.One są oparte wyłącznie(!) na bardzo jeszcze w Polsce topornym, upolitycznionym, schematycznym i proponującym niewielki wybór poziomów (np. z matematyki poza rudymentarnym obowiązkowym dla wszystkich poziomem podstawowym tylko jeden poziom „rozszerzony” – porównaj z SAT1, ilomaś poziomami SAT 2 oraz Advanced Placement) systemie egzaminów zewnętrznych(szczegóły – http://www.cke.edu.pl).
2. EWD bazuje na ruchu uczniów w górę i w dół po szczebelkach stanin(decyli). W przypadku szkół przyjmujących najlepszych ruchu w górę praktycznie nie ma bo dokąd. Może być tylko w dół…;-)
3. Ranking Rzepy&Perspektyw jest dla czołówki zdecydowanie lepszy – pokazuje co tam się dzieje z talentami najzdolniejszych (jak się uważnie przyjrzeć materiałom rankingu – w poszczególnych dziedzinach!) . Przy tym te same szkoły odnoszą latami baaardzo różne(albo wcale) sukcesy w dziedzinach wymagających zbliżonych uzdolnień (np.matematyka, informatyka, fizyka, chemia, technika). Dowodzi to, że oprócz zdolnej młodzieży, wymagają one wybitnych nauczycieli. Doświadczenie dowodzi, że przemieszczenie czy zniknięcie takiego nauczyciela powoduje przemieszczenie czy zniknięcie sukcesów…;-)