Nauka na 20 lat i więcej
Posłałem swoje dziecko do publicznej szkoły na ponad 20 lat – licząc podstawówkę, gimnazjum, liceum i studia, zapewne doktoranckie. Oczekuję porządnej edukacji. Mój pradziadek posłał swoje dziecko do publicznej szkoły na cztery lata. Taka edukacja zupełnie wystarczyła babci, aby zarabiała na życie. Moja mama uczyła się 11 lat, co też jej wystarczyło. Ja potrzebowałem nauki 17-letniej, aby znaleźć pracę. Nie mam pewności, czy mojej córce wystarczy 20 lat.
Zapewnianie obywatelom edukacji 20-letniej to znaczne obciążenie dla budżetu. Do tego edukacji powszechnej, gdyż na studia chce iść nieomal każdy. Nauka rozciąga się w czasie, ale nie staje się przez to lepsza. Mam nawet wrażenie, że bardziej zadowolona z edukacji była moja babcia niż mama. Podejrzewam, że moja córka będzie najmniej zadowolona, chociaż dwukrotnie pobije babcię i pięciokrotnie prababcię, jeśli chodzi o czas poświęcony na naukę. Skoro moja córka będzie niezadowolona, to ja też – przecież jestem jej ojcem. Cała rodzina będzie niezadowolona.
Dlaczego prababci wystarczyły 4 lata, babci – 11, tacie – 17, a teraz 20 lat to mało? Ile trzeba się uczyć, aby wejść śmiało w życie, zbudować dom, posadzić drzewo i urodzić dziecko? Kto odpowiada za to, że 20 lat nauki nie wystarcza, aby nie mieć problemów ze znalezieniem porządnej pracy? Czy państwo, które zapewnia bezpłatną, ale nijaką naukię? Czy nauczyciele, którzy źle uczą? Czy dzieci są coraz głupsze? Czy sama nauka jest złym wyborem?
Komentarze
Odpowiada za to rosnący dobrobyt ( mimo rosnących gigantycznych nierówności,niestabilności i mogącego w każdej chwili wybuchnąć poteżnego kryzysu,ludzie żyją na nieporównywalnie wysokim poziomie,niż chociażby 20 lat temu) z tego rosnącego dobrobytu wynika dążenie ( również w sferze edukacji) do demokratyzacji stosunków społecznych,posunięte do absurdu niekiedy.
Dłużej żyjemy ( kiedyś średnia wieku sześćdziesiąt lat,wkrótce może setki się będzie dożywać).
A może potrzebujemy dłużej się uczyć ponieważ przybywa wiedzy do opanowania? Większość materiału, którego uczą się dzisiejsi studenci biotechnologii nie istniała za czasów studenckich ich rodziców nie tylko w podręcznikach ale nawet w publikacjach naukowych. Jako pierwszy z brzegu przykład podam reakcję PCR wykonywaną dziś jako rutynowe ćwiczenie, a wynalezioną w 1983 roku. Ktoś powie, że mamy obecnie wiele narzędzi usprawniających pracę – w dłuższej perspektywie to prawda ale stosowanie każdego z tych narzędzi wydłuża początkowy okres wymaganego treningu. Oczywiście nie w każdej dziedzinie jest to tak bardzo widoczne.
Gdyby to kwestia tego,że jest więcej do nauczenia,to dawno temu postawionoby na rozsądną specjalizację w edukacji w pewnym wieku.A i tak z wiedzy ogólnej,nowe pokolenia są gorsze,a wszyscy narzekają na rozluznienie dyscypliny.Tu chodzi o to,że skoro nas na to stać,mamy coraz więcej czasu,to niech się każdy kiedyś habilituje.Ma to swoje plusy i minusy.
Im dziecko Gospodarza będzie starsze, tym Pan Dariusz będzie miał więcej refleksji odnośnie otaczajacej córkę rzeczywistości. Oby nie były one zaprawione goryczą. A takie przemyślenia mnie nachodzą, gdy spotykam moich uczniów, często dobrych, po studiach, którzy swój wysiłek edukacyjny kwitują słowami” Na co mi była to nauka, mam miękką umowę (śmieciową), brak perspektyw. planuję wyjazd. I wówczas zadajemy sobie pytanie, ktore sformułował Gospodarz: „Kto odpowiada za (…). Myślę, że nauczyciele nie uczą żle, a dzieci nie są głupsze. Sama nauka nie jest złym wyborem, pod warunkiem, iż młody człowiek wie czego chce, ma znajomosci i prócz np. tytułu doktora jest dobrym rzemieślnikiem. Ja wiem, dziewczynom bywa trudniej. Gospodarka rynkowa ma swoje oblicze, czasy PRL nie wrócą. Młode pokolenie to wie. I dobrze.
Kwestia priorytetow. Mozna byc bezrobotnym z doktoratem z historii, albo swietnie wyuczonym fachowcem po zawodowce. Z jakis powodow mlodziezy od dobrych kilkunastu lat wmawia sie, ze pierwsza opcja jest lepsza. Tylko ze tytul niekoniecznie pozwoli sie potem utrzymac….
Poza tym skoro ludzie np.na generalnie na zakładanie rodzin i posiadanie dzieci,decydują się póżniej ( jeżeli w ogóle) jeżeli ( tak szczerze trzeba napisać) obecnie coraz pózniej się dorasta,to czemu nie mieliby się ludzie dłużej uczyć.Myśli pan,że to tylko kwestia edukacji,czy obecnie ludzie nie patrzą na dobór partnerów na życie ( nie jakieś tam związki,ale poważne relacje związane chociażby z posiadaniem dzieci),czy też takie decyzje nie trwają przypadkiem dłużej obecnie ( delikatnie to określając),20-30 lat temu,że się z kimś w pewnym wieku wiążesz i masz dzieci to była oczywista,oczywistość.Nie wiem czy takie o wiele pozniejsze dorastanie jest dobre czy złe,ale to jest na pewno zupełnie inna rzeczywistość.
@Gospodarz
Ponieważ ( w Polsce!) przyjęto paradygmat że uczenie się obojętnie czego i nie wiadomo po co ma sens sam w sobie!To jakoś tak mądrze ci, których interesom ta opcja służyła, nazwali autoteliczną wartością wykształcenie.
Jak się nie wie dokąd się idzie to trudno dojść do czegokolwiek sensownego…;-)
Cha, jak Pan Chętkowski wychował sobie konformistyczne, narcystyczne dziecko, gotowe łykać edukacyjne perły kapiące z bród swoich koleżków po fachu, to nie ma obaw. A jeśli nie, to niech zawczasu profilaktycznie dołączy do spama i rżanych bab o żelaznych zębach z urzędów bądź kuratoriów, co to polują i zaduszają nauczyciela, któremu noga się ośmieli powinąć.
„Kto odpowiada za to”
Na Wschodzie – Rewolucja Październikowa, skutkiem której idee Wielkiego Lenina zostały przełożone na język praktyki, panie profesorze! To przecież towarzysz Lenin powiedział:
„Po pierwsze ? uczyć się, po drugie ? uczyć się i po trzecie ? uczyć się.”
Zaś na Zachodzie był to efekt Sputnika, wystrzelenie którego unaoczniło kapitalistom wyższość naszego systemu!
WordPress czasami zamienia myślniki w pytajniki…
Odpowiadamy za to wszyscy. Czym? Zaniechaniem co w kategoriach religijnych nazwałbym grzechem zaniechania. W świecie zbudowanym irracjonalnie według urojonych wartości ekonomicznych i konsumpcyjnych nie ma innej ścieżki niż ta którą znacząca większość podąża. W przekonaniu „Skoro wszystko można kupić, ponieważ wszystko można kupić” tzw „nauka” lub raczej „nauczanie” jest tylko pretekstem by problem ludzi młodych odsunąć w czasie. A ludzie młodzi, cóż, z czasem są trochę mniej młodzi a bardziej dojrzali i to że wspomniane „nauczanie” to był „kanał” zrozumieją kiedy będzie już „po ptakach”.
Dzisiaj skończyłem zajęcia mocnym akcentem – bardzo burzliwą dyskusją podczas lekcjoi wychowawczej z maturzystami. Mielismy dopinać sprawę studniówki, jednakże żywiona wymiana pogladów dotyczyła informacji prasowej ( jest ona rownież sygnalnie podana na stronie internetowej Głosu Nauczycielskiego”) iż w Polsce jedna trzecia dzieci rodzi się w rodzinach zyjacych w biedzie, nędzy. Padały ostre, niecenzuralne słowa. Moi wychowankowie zastrzelili mnie powołaniem sie na ostatnią scenę z „Przedwiośnia”, cytując jej interpretację, którą im zaproponowałem. Ale spytali, po czyjej stronie wóczas będę, gdy oni wyjdą na ulicę. Jak tak dalej będzie w kraju to wyjdą.
@w czym problem?
31 stycznia o godz. 0:37
***WordPress czasami zamienia myślniki w pytajniki?***
Jeśli pisze ktoś w ramce blogu – nie robi tego. Jeśli ktoś tekst z blogu wkleja do ramki – robi to! Trzeba po wklejeniu do ramki zamienić wszystkie zaobserwowane myślniki na „nowe” i będzie cacy.
Trzeci przypadek: Ktoś pisze w zewnętrznym edytorze i wkleja do ramki. Gdy używa Worda lub OO wtedy albo jest pytajnik, albo go nie ma. Sądzę, że o to chodzi w pytaniu. Wtedy zależy to od techniki pisania. Jeśli ktoś pisze szybko i bardzo krótko naciska klawisze (młodzi), będzie w porządku. Ja piszę wolno i często zamiast jednego znaku pojawia się kilka, np. cała seria „aaaaa” lub innych znaków. Poprawiam to w tekście.
Co się dzieje, gdy zbyt wolno cofa się palec z klawisza„-„? Program traktuje to jako dwa kolejne myślniki i jeśli w folderze „Autoformatowanie” jest źle ustawiony – pozwala się edytorowi łączyć dwa myślniki w jedną, dłuższą kreskę, której WordPress nie rozumie i wali znak zapytania. Podobnie traktuje jeden z cudzysłowów. Trzeba tylko w „Autoformatowaniu” wybrać właściwy cudzysłów – proste kreski, nie ozdobne fajeczki i zabronić łączenia dwóch myślników w jedną, dłuższą kreske – i po kłopocie.
Przeszedłem tę drogę krzyżową i wiem co piszę. Oczywiście trzeba po otwieraniu zakładki „autoformatowanie” wejść trochę głębiej, aby to znaleźć, ale to tak banalne, że nawet ja sobie dałem radę i mój kolega blogowy też, tylko na podstawie moich rad. Jemu napisałem całą sekwencję postępowania, ale nie znam obycia szanownego „wczymproblema” więc nie chcę obrażać zbytnimi szczegółami.
@ Autor
Moj sasiad zakonczyl swoja edukacje na poziomie szkoly podstawowej. Ale nie od razu, bo dopiero w wieku 16 lat. Potem poszedl do pracy, najprostszej, jaka byla i byl szczesliwy. Nauka go nie interesowala, chcial zarabiac pieniadze. W czasach komunizmu zarabial wiecej niz ja, po studiach. Pewnie, ze nie mial wszystkich przywilejow, jak ja – ale dawal sobie rade. Inny kolega skonczyl szkole zawodowa, pracowal na kopalni i zarabial znacznie wiecej niz ja, o przywilejach nie wspominajac. To on dostal przydzial mieszkania, talon na samochod, o czym ja nie moglem nawet marzyc.
Obecnie, kazdy mlody czlowiek jest bardzo wyksztalcony, tylko fachowcow nie ma. Trudno dzis znalesc rzemieslnika, a ci, co sa – to zdobyli swoje umiejetnosci poprzez doswiadczenie, a nie – edukacje. Ja dalej nie rozumiem czemy trzeba miec dyplom wyzszej uczelni, by zostac recepcjonista, albo kafelkarzem. „Wszyscy tak robia” – to chyba odpowiedz. W czasach mojej mlodosci, studia konczyla tylko elita, ale z doswiadczenia wynikalo, ze i tak nie byly potrzebne, bo – poza inzynierami – nikt nie pracowal w wyuczonym zawodzie. Studia sluzyly glownie poszerzeniu horyzontow, niz przygotowaniu do pracy zawodowej. Dzis jest tak samo, tylko, ze studia teraz stanowia przedluzenie szkoly i brak jest charyzmatycznych wykladowcow. Czyli, kolejny obowiazek do odwalenia dla mlodych ludzi. Moze to fajnie, ze przedluza im sie mlodosc, ale chyba niebezpiecznie za daleko. Z mojej klasy maturalnej na studia poszlo moze ze cztery, piec osob – reszta do roboty i zenic sie. W tej chwili na studia ida wszyscy. Tylko – po co? Trend, moda – ale pozytku z tego zadnego.
Pozdrawiam.
Ze wzgledu na postepujaca automatyzacje produkcji oraz procesow niekoniecznie czysto produkcyjnych a raczej intelektualnych, bedzie potzreba coraz mniej ludzi do wykonywania pracy. Bedzie wiec roslo bezrobocie. Aby owo bezrobocie przynajmniej czasciowo pochlonac, bedzie sie wydluzalo czas nauki. A raczej „nauki” gdzyz ilosc i jakos wpajanej wiedzy bedzie sie miala nijak do czasu przebywania w szkole. Za jakis czas wiekszosc spoleczenstwa bedzie studiowala do 50 roku zycia po czym bezbolesnie pzrechodzila na emeryture
Co ma miejsce juz dzisiaj
Ino 31 stycznia o godz. 12:53
„Jak tak dalej będzie w kraju to wyjdą.”
Tak jak pisałem, jest to całkiem prawdopodobne:
http://chetkowski.blog.polityka.pl/2013/01/29/szkoly-bez-bibliotek/#comment-130887
Ale się wszelkie farbowane lewicowe liski jak Kwaśniewskie, Millery i Palikoty zdziwią jak zobaczą, że młodzi kopią ich po tyłkach równie chwacko jak POPiSowców…nie kretyńskie Eura ale upomnienienie się o swóje resztki sukna przykrywającego Okrągły Stół będzie dowodem na dołączenie młodych Polaków do obywatelskich społeczeństw Europy.
Dobre (dla gadających głów i dziennikarzy) idą czasy.
Żeby przeczytać te wszystkie lektury to i 50 lat mało.
Scentralizowany system szkolnictwa jest warszawskim przezytkiem i to od 1918:Wiekszej swini Polakom nikt nie podlozy!!
Zasłyszano mi jakiś czas temu, że pewien osobnik rządzący naszym krajem zdecydował, by otworzyć jak największą liczbę kierunków. Owe pootwierano, tysiące przyjęto, do tego niektóre liczone w setkach na jednym roku. Do czego nasz osobnik rządzący zmierzał? Ano do tego, że młodzież nasza na studia poszła i skończyła je, gdy owy osobnik z pozycji swej się usunął. Wtedy ona (młodzież) zobaczyła jakie są realia, że na nic studia, że stracone 5 lat. A w rządzie tylko mogli mówić nowo wybrane osobniki, że poprzedni źle rządził, że nie ich wina. Kierunki jednak zostały. Co roku tysiące na nie idą, bo „przecież studia mieć się powinno”, tak jak kiedyś maturę.Technika idą do lamusa. A potem się okazuje, że nie ma pracy, albo nie ma kto kranu naprawić, bo przecież na studiach tego nie uczono. A czemu większość z nich nie ma pracy? Bo się dostałam nie na ten kierunek co chciałam. Bo walić studia – napiszę piątą poprawkę i zdam albo ściągnę od koleżanki. Bo nie chce mi się praktyk robić. Bo takie fajne imprezy, szkoda czasu na naukę. Bo mi się nie chce. Bo na odwal się. Byle by ten papierek mieć i spokój. A potem wielkie oczy, gdy na rozmowie o pracę pytają o doświadczenie. ‚To papierek nie wystarcza?’.
„Studia były dla mnie raczej okazją do balangi, a potem do ukrywania się przed nieuniknionym: pracą, rodziną, kredytami, nudą.” – pisze Maciej Bennewicz w jednej ze swych książek. Młodym studentom wygodnie siedzieć na garnuszku rodziców. Na bok odłożyć troski, podatki, wzrost cen i inne smutki. Nagle pojawia się argument, że on nie ma czasu na pracę, bo się uczy. Najpierw studia, potem praca.
Mam 21 lat. Swoje przeżyłam, swoje widziałam, swoje wiem.