Szkoły bez bibliotek
Ze szkół wyrzucono już opiekę medyczną i nic się nie stało. W razie zagrożenia życia można przecież wezwać pogotowie. W wielu placówkach nie ma już stołówek. Jak kogoś przypili, to przecież może zamówić pizzę z dowozem. Teraz przyszła kolej na biblioteki. Po co uczniom książki? Przecież młodzież nie czyta. Czy komuś to przeszkadza?
Jak czegoś w szkole nie ma, to się z tego nie korzysta. Proste, prawda? Po pewnym czasie nawet człowieka nie dziwi brak opieki medycznej, stołówki czy biblioteki. Jednym słowem, „Polacy, nic się nie stało”. Bez książek da się żyć.
Niestety, tego nowego trendu likwidowania w szkołach wszystkiego, co się da, zupełnie nie pojął sąd. Nakazał bowiem władzom przywrócić biblioteki (zob. info). Co za niefart.
Pewnie ktoś teraz skomentuje, że sąd stanął po stronie tych wstrętnych belfrów. Przecież biblioteki szkolne są po to, aby nauczyciele mieli pracę. Oczywiście, traktowanie dzieci jak śmieci, którym w szkole nic się należy, ani książka, ani zupa, ani troska medyczna, to coś całkowicie normalnego. Pomiatajmy dziećmi, odbierając im prawo do godnej nauki, i otumaniajmy naród, tłumacząc, że likwidacja bibliotek, stołówek i gabinetów lekarskich uderza tylko w nauczycieli, a dzieciom żadnej krzywdy nie czyni.
Komentarze
Książki z wyrwanymi kartkami, czyli lektury z czarnej dziury.
W poprzednim wątku pan Chętkowski udzielił poparcia belfrowi, oskarżającemu kolegów niezatrudnionych publicznie o winę za samobójczą śmierć ucznia – i to w kontekście właśnie formy zatrudnienia.
Jakby tej poniżającej godność ludzką (a może i belferską, panie Chętkowski?) podłości było nie dosyć, dziś pan Chętkowski kontynuuje zwyczajową tu a w tym przypadku kłamliwą (sic!) propagandę związkową; tym razem obłudę demagoga przysłaniając cyniczną w swym fałszu troską o książkę i – a jakże – uczniów.
Posługuje się przy tym jedynie komunikatem związkowym niejakiego Broniarza, pomijającym prawdę o zdarzeniu i wprowadzając z premedytacją i z niskich pobudek w błąd.
A prawda nie ma nic z likwidacją bibliotek i książkami wspólnego, a dotyczy…likwidacji przywilejów karcianych.
1/ Ani fakty ani sąd nie odnoszą się do rzekomej likwidacji bibliotek, ponieważ nic takiego nie miało miejsca.
2/ Likwidacja dotyczyła ETATÓW KARCIANYCH szkolnych bibliotekarzy, których zatrudniono w zamian w bibliotece miejskiej, i w tym trybie prowadzili NADAL BIBLIOTEKI SZKOLNE. Tyle że bez przywilejów i za pensję kilka razy niższą, niż jako ubelfrowieni kartą. Nic na tym nie ucierpiały w szkole ani książki ani dzieci, tylko kasa rzekomych belfrów, pobrana z pieniędzy podatników.
3/ Przypadek dotyczy przepadku przywilejów związkowych (bo karta) i marnotrawienia środków publicznych (za identyczną pracę w bibliotekach „karciani” kasują więcej niż publiczni, tylko z tytułu karty, a nie jakości czy wymiaru pracy).
Dla ciekawych faktów, a nie propagandy:
http://tinyurl.com/ah495ux
http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110913/POWIAT0104/335152554
Czego pan Chętkowski w istocie broni i do czego służą takim belfrom dzieci, książki, edukacja a nawet tragedie uczniów?
Ano, tylko i wyłącznie obronie własnych poborów i rynkowej pozycji monopolisty, i to tylko z tytułu związkowo wymuszanych przywilejów, czego ten wpis, ku wstydzie profesji, dowodzi.
O wstydzie jednak, rzetelności, ethosie, moralności i etyce, zamiast na blogu, można jedynie poczytać w belferskiej szufladzie z dyplomami.
Gdyby ta akurat karta nie została przehandlowana za tę broniarską.
To nie przypadek, że ZNP broni KN jak niepodległości i takoż broni się przed normami etycznymi w zawodzie.
Takie wpisy, typowe dla postaw belfrów publicznych (czyli = karcianych), są bowiem jaskrawym przykładem naruszenia i godności i etyki i warunków zatrudnienia urzędnika publicznego, stąd natychmiastowej utraty zdolności pracy na nauczycielskim stanowisku.
Co bez wątpienia stałoby się w zdrowym i niezblatowanym wyłudzonymi przywilejami systemie edukacji.
Dziś tekst sygnalizujący pewien problem. Problem, który (wg Autora) wpisuje się w szerszą tendencję. Ocenianą przez Autora negatywnie. Czy słusznie?
Mam powód by biadać wspólnie z Autorem wpisu. Nad tymi samymi ludźmi. Jednak nie dlatego, że są uczniami lub nauczycielami.
Spójrzmy oto. Kto płaci za książkę, zupę i troskę medyczną ? Jest jasne, że podatnik. Jest to i uczeń, i nauczyciel, i rodzic ucznia, i stary bezdzietny kawaler, i wielu innych. Ów podatnik płaci. Płaci, więc jest książka, zupa i troska medyczna. A tu pewnego dnia urzędnik likwiduje. Nie ma książki ani zupy. Powstaje pytanie: a gdzie pieniądze podatnika, które na książkę i zupę przeznaczył? No właśnie. Gdzie?
Nie miałbym nic przeciwko likwidowaniu biblioteki w szkole, pod warunkiem, że w zamian zwrócono by mi za to moje pieniądze, za które mógłbym kupić np. właśnie książki. Nie miałbym nic przeciwko likwidacji stołówek, jeśli w zamian miałbym pieniądze na kupno obiadu. Nie sprzeciwiałbym się likwidacji opieki medycznej w szkołach, gdybym wiedział, że zwrócone pieniądze będę mógł wydać na prywatnego lekarza.
Urzędnik tnie tutaj, by wydać gdzie indziej. Może by tak zapytał obywateli, na co by chcieli wydawać swoje pieniądze?
To, czy w szkole w ogóle powinna być biblioteka czy stołówka (co jest już osobnym tematem), moim zdaniem, powinno wynikać z tego jak obywatele chcą rozporządzać swoimi własnymi pieniędzmi.
Proszę, proszę…
Zdecydowanie należą się wyjaśnienia. Albo chociaż przeprosiny za robienie ludziom wody z mózgu.
Ciekawe czy się doczekamy? 😉
Michale,
z chęcią podyskutowałbym ze Spamem, ale przecież nie na tym poziomie nerwów. Nie chcę bowiem doprowadzić go do zawału albo do tego, że zaleje nas wyzwiskami i obelgami. Gdyby był spokojniejeszy, zadałbym mu pytanie, jak mam rozumieć jego słowa, że bibliotekarze „pracowali za pensję kilka razy niższą” niż w szkole. W szkole do ręki dostaje się ok. 2 tys. zł (zależy od awansu, więc dyplomowany po 20 latach pracy zarobi 2,5 tys. netto, a początkujący 1,5). Bibliotekarz nie ma nadgodzin, nie ma płacone za zastępstwa, ma gołą pensję. Ile to jest kilka razy mniej? Za ile, zdaniem Spama, powinien pracować bibliotekarz? Dwa razy mniej, tj. 1000 zł? Czy może trzy razy mniej, czyli 666 zł? Cztery razy mniej? Za złotówkę?
Warto zadać to pytanie inaczej. Nie za ile obcy człowiek by pracował, ale za ile ja sam byłbym gotów uznać tę pracę za godnie wynagradzaną i podjąłbym się ją wykonywać? Przy jakich zarobkach nie czułbym się jak śmieć?
Kilka dni temu odwiedziła mnie mama ucznia i opowiedziała, że syn fascynuje się historią i chciałby ten kierunek studiować. Wybiła mu te plany z głowy, gdyż nie wyobraża sobie dla syna pracy w zawodzie nauczyciela. Dlaczego? Ponieważ zarabiałby za mało w stosunku do obowiązków. Proste. A co do biblioteki gminnej zamiast szkolnej, to bardzo ciekawy przykład kombinowania, jak obejść istniejące przepisy. Karta Nauczyciela będzie, ale tak, jakby jej wcale nie było. Idealny przykład państwa prawa. Warto ten pomysł rozszerzyć na cały kraj. Obok mojego liceum jest biblioteka wojewódzka, zatem szkolną można zamienić na filię wojewódzkiej. Zresztą idźmy na całość. Zlikwidujmy wszystkie biblioteki, przecież mamy Bibliotekę Narodową – najzupełniej wystarczy. Pozdrawiam
Gospodarz
W mojej szkole zlikwidowano bibliotekę szkolną, w zamian w wyremontowanej piwnicy powstała biblioteka gminna. Straciła bibliotekarka, choć pozostała w szkole jako nauczycielka historii, ale w zamian mamy placówkę pełną nowości, czytelnię, stanowiska z komputerami. Warunkiem kuratorium było to, by pracownik biblioteki prowadził też zajęcia w szkole.
Nie podobały nam się te zmiany, ale po kilku latach od ich wprowadzenia, uważam je za sensowne.
Zamiast dyskusji, do której trzeba partnera a nie związkowego agitatora, niech przemówią tzw. „realia”, a więc w tym przypadku – fakty:
Szkoła pracy chronionej
„…Nauczyciele, którzy nie mają zajęć z uczniami, mają obowiązek przychodzenia do szkoły, a wówczas na polecenie dyrektora wykonują prace porządkowe i organizacyjne – mówi sekretarz.
– Na przykład robią inwentaryzację w b i b l i o t e c e – dodaje dyrektor.”
http://wyborcza.pl/1,127462,13278954,Szkola_pracy_chronionej.html
I o to „się rozchodzi”.
Bye.
Do Magda
Czyli że ta placówka robi też akademie, konkursy czytelnicze, prowadzi koła zainteresowań, idzie na zastępstwo propagując czytanie i kulturę czytelniczą, pomaga uczniom w poszukiwaniach materiałów, informacji. A może jak ja i wiele nauczycielek bibliotekarek współtworzy programy i plany edukacyjne, uczy korzystania z katalogów bibliotek i krytycznego wyboru materiałów i informacji? E, to fajnie rzeczywiście. Po co przepłacać …
@Michał
Patrzysz węziej i prymitywniej niż(stąpający twardo po ziemi i pozbawiony sentymentów!) książę Bismarck prawie 200 lat temu…;-)
Opieka zdrowotna w szkole czy biblioteki etc. opłacają się per saldo całemu(!) społeczeństwu, w tym, w pierwszej kolejności, pracodawcom i państwu…;-)
Te znikające ze szkół usługi to tak naprawdę znikające poczucie odpowiedzialności za ucznia, troski o niego i więzi z nim ze strony dorosłych w ogóle, nauczycieli po części, a urzędników gminnych w szczególności.
Można jeszcze to i owo powyrzucać. Po co pomoce naukowe? jak ktoś chce, niech sobie pogrzebie w necie. Po co szatnie? A świetlice jeszcze jakieś zostały? po co – co to nie mogą dzieciaki na korytarzu siedzieć, albo połazić po okolicy i przyjść dopiero na same lekcje?
Szkoły jako takie też budzą coraz więcej wątpliwości – to właściwie już przeżytek – żeby tak wszyscy, do jednego gmachu się schodzili. To kosztuje, komunikacje miejską trzeba rozbudowywać, nowe linie, gimbusy…
Przecież dzieciaki mogą sobie w domach siedziec, testy klepać w necie i co najwyżej na rozdanie swiadectw sie zejść, ale po co od razu do szkoly – wystarczy wynająć na 2 godziny salę konferencyjną. Taniej, prościej, szybciej. I kolejna wielka korzyść – nie będzie molestowania w szkole, nie będzi wkładania kibla na glowę nauczyciela, nie będzie uwag do rodziców ani innych rozrób – bo nie będzie szkoly. Net wystarczy.
„L end L”, zabawny przykład, znany od dawna, ale to jednostkowy przykład, więc się nie nadaje na „młot na belfrów”.
Tanaka, jestem za, a nawet dwa.
Michał, załóż sobie własne państwo, zarób, opodatkuj się i wydawaj swoje podatki na co chcesz.
Panie Psorze, jestem ogromnie ciekawwa, jak reagowala mlodziez w Panskiej szkole (ale takze w szkolach wszystkich innych nauczycieli tu zagladajacych) na to co sie dzialo i mowilo w Sjmie w zwiazku z projektami ustawy o zwiazkach partnerskich.
Jak w Lodzi, miescie niegdys tak wielokulturowym, naucza sie tolerancji? Co Mlodzi mysla o bulwersujacych wypowiedziach poslanki Pawlowicz? Ja Wy rozmawiacie i czy rozmawiacie o homoseksualistach w spoleczenstwie, o ich prawach i miejscu np. w kulturze.
Sorry, ze „zadaje” panu temat, ale jestem naprawde bardzo ciekawa, teraz po przeczytaniu opowiesci nauczcielki, ktpra staje bezradna wobec przypadkow agresji niektorych 16-latkow gdy zaczynaja mowic o gejach. Wiec chcalabym bardzo wiedziec jak polska szkola radzi sobie z ta tematyka i uprzedzeniami wyniesienymi czesto z domu lub z lekcji religii.
A tutaj jest ta opowiesc nauczycielki, ktora mnie jakos bardzo zasmucila:
http://malgorzataohme.natemat.pl/48801,gej-w-srodku-morza
Pani Heleno,
odpowiem na to pytanie, ale już jutro. Myślę o odrębnym wpisie na ten temat. Dziękuję za pytanie.
Pozdrawiam
Gospodarz
Mój zespół szkół jest w dzielnicy duzego miasta wojewódzkiego, na jego peryferiach, gdzie czas się zatrzymał. Niczym z „Pierwszego kroku w chmurach”, gdzie masto pokazuje swoją pijaną mordę. Będąc wychowawcą bardzo dziarskiej mlodzieży z racji obowiazków bywam w ich domach. Tam z książek królują: telefoniczna i kucharska. Włąśnie w takich dzielnicach, takich szkolach, biblioteki są centrami kultury.
Przed omawianiem lektury w czasie lekcji urzadzam wycieczkę do biblioteki. Tam otrzymuje każdy książkę. Oczywiście, nie jestem naiwny, wiem, że niewielu ją przeczyta, bynajmniej nie ze względu na słaby wzrok. Na wiele mogę przymknąć oko, ale gdy analizujemy lekturę, każdy musi mieć ją na ławce. I to mój problem, by chociaż liznęli najważniejsze jej fragmenty. Przychodzi to wielu z trudem, ale… przychodzi. I to jest ważne.
to na pewno komusza propaganda, ze dentysta, higienistka, stołówka, świetlica były praktycznie w każdej szkole. A pani bibliotekarka to była instytucja, która pomogła rozwiązać konflikt np. uczeń-belfer, uczeń-uczeń. I jeszcze doradzić fajną książkę w zależności od upodobań.
A woźny trzymał w ryzach byśmy się za bardzo nie rozbrykali.
Szkoła była organizmem do której świat zewnętrzny nie za bardzo mógł się mieszać. Na religie na plebanie chodziło w podstawówce więcej niż 80% uczniów. Ale rzadko zdarzały się naciski na niechodzących kolegów i nie były agresywne, bo nie były poparte przez nauczyciel. Raz słyszałem jak woźna coś tam pyszczyła na ateuszów, ale zona woźnego była w hierarchii szkoły dość nisko.
Nie do pomyślenia było by nauczyciel nawet dewot, mógł zmuszać do chodzenia na religie. Czy gadać coś na ten temat zbyt często.
Po prostu nie wypadało.
Komusze święta traktowało się z przymrożeniem oka. Fakt, dyrektor i zastępcy musieli być pryncypalni, ale uczniowie za np. zmiany słów w słusznych piosenkach czy brak powagi nie byli szykanowani. Lądowało się ze spuszczona głową u dyrektora w gabinecie i zbierało oper, nie za bardzo rozumiejąc o co mu chodzi. Wszystko załatwiano wewnątrz szkoły.
Uczyliśmy się odpowiedzialności wcześniej wstając by zaopatrzyć sklepik Spółdzielni Uczniowskiej czy sprzedając w nim. I mieliśmy przywilej za tą prace na fajną wycieczkę.
Szkoła również chroniła uczniów przed odpowiedzialność za wybryki dzieciństwa. Milicja najpierw przyjeżdżała do szkoły i rozmawiała z dyrektorem i delikwentem/i.
Oczywiście ze nie był to utracony Eden, zawsze znalazło się 2-3 walniętych belfrów na ktorych trzeba było uważać itp. Uczniowie czuli się represjonowani np. zmuszaniem chłopców robieniem na drutach czy pytali się a po co nam taki czy inny przedmiot.
Osiągnięcia rządzącej, demokratycznej opozycji z PRLu i kleru w III RP są tragiczne w każdej dziedzinie.
Szczególnie w praniu mózgów młodzieży, ze dewianci seksualni mają cokolwiek wspólnego z Bogiem
Pan sie urwal z choinki. Caly swiat likwiduje fizyczne bibilioteki bo w internecie jest wszystko, a nawet wiecej niz w bibliotekach, a Pan zawraca kijem Wisle.
Niech sie ucza jezykow i czytaja wszystko co jest mozliwe w internecie to nie bedzie w Polsce analfabetow. Na razie tez potrzeba takich ktorzy dobrze machaja kielnia i ci na pewno tego z ksiazek sie nie naucza.
„Warto zadać to pytanie inaczej. Nie za ile obcy człowiek by pracował, ale za ile ja sam byłbym gotów uznać tę pracę za godnie wynagradzaną i podjąłbym się ją wykonywać? Przy jakich zarobkach nie czułbym się jak śmieć?”
Dwucyfrową liczbę tysięcy złotych. Na rękę. Uwzględniając spadek poziomu życia którym godzę się zapłacić za mieszkanie w ojczyźnie. To moje absolutne minimum. Wracając do Polski i znając koszta życia w dużym mieście czułbym się jak śmieć przynosząc mniej do domu.
Takie stawianie pytania to powrót do rządów przedstawicieli przodującej klasy narodu czyli wielkoprzemysłowych robotników i małorolnych chłopów.
SP w mieście wojewódzkim, biblioteka czynna a właściwie zamknięta. Pani na wiecznych zastępstwach. Zawsze kogoś nie ma. Czynne do 14.00. Wybieranie i oddanie książek wymaga polowania na Panią. Na osiedlu dwie biblioteki publiczne, czynne od poniedziałku do piątku, świetna obsługa. Trzy dni w tygodniu czynne do 19.00. Stanowiska komputerowe. Konkursy. Lekcje dla szkół i przedszkoli. Organizują nawet półkolonie, darmowe w czasie ferii zimowych.
Szkolna bibliotekarka jest etatową zastępczynią etatowych pracowników Jej praca nie służy czytelnictwu. Służy organizacji pracy w szkole.
Tam gdzie są biblioteki publiczne nie powinno być bibliotek szkolnych. Książki i etaty do bibliotek publicznych. Tam pracuje się dla lokalnej społeczności cały dzień, po późny wieczór.
@Helena
Czy naprawdę sądzi Pani, że problem komfortu psychicznego par homoseksualnych jest najważniejszy w kraju, w którym kryzys u bram, gospodarka się zwija, bezrobocie gwałtownie rośnie, biurokracja jest prawie 4 razy większa niż w PRL, państwo jest dramatycznie niesprawne, a edukacja wszystkich szczebli zapada się w czarną dziurę???;-)
S-21 – skoro jest tak zle, jak Pan pisze, to moze wlasnie szczescie indyidualne obywateli jest wazniejze niz kiedykolwiek i gdziekolwiek indziej? 😆
Okropnie Pan egzaltowany z samego rana… A moze tylko Klapouchy? 😆 😆 😆
Proszę pana, książek, zup i pielęgniarek Ci u nas dostatek – tylko że pielęgniarka często na wszystkie dolegliwości ma tylko Altacet, zupą nie poczęstowałby Pan swojego psa, a książki to rozsypujące się woluminy.
Szanowny Panie Chętkowski,
Doceniam, że zechciał Pan zabrać głos i zareagować. Naprawdę. Nie na temat Pan odpisał, ale i tak doceniam.
Dlaczego nie na temat? Już piszę.
Tytuł Pańskiego wpisu brzmi: Szkoły bez bibliotek. Widać? Ano widać jak wół.
Napisał Pan o trendzie likwidowania? Ano, tak Pan napisał.
W ostatnim akapicie napisał Pan o krzywdzie jaka dzieje się dzieciom? O książce zabranej z biblioteki i zupie zabranej ze stołówki? Ano tak.
A co znajduje się w materiałach podanych przez użytkownika Spama i co sam wyraził w swoim komentarzu? Otóż to, że nikt niczego nie likwiduje. Dzieci nie tracą dostępu do bibliotek w budynku szkolnym. O tą tezę chodzi. O to, aby Pan się właśnie do niej ustosunkował. Dlaczego? Bo jest sprzeczna z całym Pana wpisem. Nigdzie nie wyczytałem, ani w Pana komentarzu, ani w sieci, by ktoś zarzucił, że ta teza jest zwykłą nieprawdą. A czy jest mniej wiarygodna niż Pański wpis?
Ja rozumiem, że może Pan też został wprowadzony w błąd i w dobrej wierze powtórzył wątpliwą tezę o likwidacji. Jednak wypada to wyprostować. Jestem daleki od oskarżania Pana o złe intencje.
Jeśli założymy, że ta teza o tym, że nikt bibliotek nie chce likwidować jest prawdziwa, to jak określić to co Pan zrobił publikując wpis „Szkoła bez bibliotek”? Nazwę to delikatnie: robieniem ludziom wody z mózgu (można i delikatniej: nadinterpretacja, ale bądźmy poważni). Czy miał Pan dobre intencje, czy nie, niestety – może niechcący – ale to już się stało.
Naprawdę ważne jest, aby Pan się do tego zarzutu ustosunkował. Ważne dlatego, bo zaledwie wczoraj, dzięki prywatnej rozmowie o Pana wpisie i doniesieniach Spama, dowiedziałem się o niemal identycznym mechaniźmie działania ZNP w Koninie. Też podniesiono krzyk, że się likwiduje. Tam chodziło o domy kultury. Też robiono ludziom wodę z mózgu zbierając podpisy pod petycją nawołującą do sprzeciwu wobec rzekomej likwidacji. Też powoływano się na krzywdę dzieci, które rzekomo stracą miejsce do nauki, zabaw, rozwoju kulturalnego i wielu pożytecznych zajęć. No i, jak się okazuje, też wcale nie chodziło o żadne likwidowanie domów kultury. Też chodziło o to, by pracownicy byli zatrudnieni jako nieuprzywilejowani Kartą Nauczyciela. Też, też, też… Coś dużo tych podobieństw.
By nie być gołosłownym, oto źródła informacji:
Krzyk o likwidacji – proszę zwrócić uwagę na komentarz ~ J….R dnia: 2012-01-15 08:48:16.
Umowy kodeksowe zamiast Karty Nauczyciela
Chcę przy tym wyrazić, że to wszystko czego się dowiedziałem z linków od Spama i z powyższych, oraz to co zaobserwowałem na niniejszym blogu, zadziwia mnie. Po prostu zadziwia. To dla mnie nowość. Niesamowite. Nie przyszłoby mi do głowy, że takie rzeczy się dzieją. Młody jeszcze jestem i zadziwiony światem w którym żyję. 😉
To tyle, w temacie przewodnim.
Teraz odniosę się do tego, co Pan napisał w komentarzu.
Napisał Pan, że podyskutowałby Pan ze Spamem, ale nie na tym poziomie emocji. Odczytywanie emocji z tekstu komputerowego nie jest moją specjalnością, ale mogę się z Panem zgodzić, że są w jego wpisie na poziomie nieco wyższym niż święty spokój. Napiszę tak: nie dziwię się. Sam nie jestem zadowolony, że zostałem wprowadzony w błąd. Liczę tylko (być może naiwnie Spamie), że nie z premedytacją. Kto jest winien podniesieniu emocji? Ten co „ukradł”, czy ten który wszczął alarm, że „ukradziono”?
Pyta Pan ile powinien zarabiać bibliotekarz by nie czuł się jak śmieć. Proszę zauważyć, że oprócz bibliotekarzy szkolnych są i inni bibliotekarze. To wg Pana, jeśli bibliotekarz szkolny straci przywileje z KN i zrówna się jego prawa z pozostałymi bibliotekarzami, to poczuje się jak śmieć?
Wspomniał Pan o uczniu zafascynowanym historią. Racja. Niech zapomni o zawodzie historyka. Napisał Pan: (…) zarabiałby za mało w stosunku do obowiązków. O nie, niestety. Nie to jest problemem. Mam znajomych po historii, którzy choć chcą i szukają, to jednak nie mogą znaleźć zatrudnienia jako nauczyciele. Nie ma takich ofert. Pracują jako archiwiści na zlecenie od umowy do umowy. Gonią za zleceniem, za klientem. Wiele by dali za etat nauczyciela historii. Nie byliby tacy wybredni i nie przeszkadzałoby im to, że zarabiają za mało w stosunku do obowiązków. Proszę wybaczyć. Dla mnie to brzmi jak żart. 😉
Zalecam ostrożne dobieranie słów. To co dla jednych jest poniżeniem i poczuciem bycia śmieciem, dla innych jest upragnionym i nieosiągalnym celem.
Kończąc dzisiejszą obszerną i wielowątkową wypowiedź, pragnę jeszcze raz podkreślić, że doceniam fakt zabrania głosu. Szczerze. I liczę, że na tym Pan nie skończy.
Przepraszam. Prostuję: nie wiem czy ZNP miało coś wspólnego z protestami nauczycieli w Koninie. Dziękuję.
Co do tolerancji to przede wszystkim proszę się zadumać nad tolerancją wobec osób, które mają przeciwne zdanie (na niniejszym blogu nietrudno znaleźć przypadki tego typu dyskryminacji). Rozwiązanie tego problemu stanowiłoby przełom iście cywilizacyjny.
@zet
Już pędzę. Wskaż mi tylko ziemię obiecaną.
Nudny się robisz z tym udawaniem boga. Weź zaskocz wszystkich, wysil się i napisz coś merytorycznego. 😉
Panie Michale,
wydaje mi się, że istnieje różnica między biblioteką miejską prawdzoną na terenie szkoły od biblioteki szkolnej. W ogóle wprowadzanie innych instytucji do szkoły, aby realizowały zadania oświatowe, uważam za ersatz. Być może się mylę i jest w tym jakaś wielka idea, której z powodu własnych ograniczeń nie widzę. Wydaje mi się, że procedura powinna być inna: najpierw przekonujemy społeczeństwo, potem zmieniamy prawo, a następnie wcielamy je w życie. Tymczasem zaczęto od końca, czyli od obejścia obowiązującego prawa. Należy rozwiązać parę kwestii, np. czy pracownik biblioteki miejskiej jest pracownikiem szkoły czy nie? Czy podlega nadzorowi pedagogicznemu czy nie? Może książki dzieci mają, ale chyba na zasadzie lepszy rydz niż nic. W moim liceum są automaty z batonami, napojami i rogalikami. Formalnie jest wyżywienie, ale ze stołówką prowadzoną przez szkołę ma to niewiele wspólnego. Nie chcę się upierać przy swoim zdaniu, z przyjemnością przyjmę stanowisko przeciwne, ale proszę o argumenty, a nie o polityczne slogany.
Co do pracy za godziwe pieniądze, to zgadzam się, że dla wielu osob, szczególnie bezrobotnych, zarobki nauczycieli są cenne. Jednak my tu rozmawiamy o zarobkach „kilka razy mniejszych”. Jeśli zamykanie bibliotek szkolnych i tworzenie miejskich ma na celu kilkakrotne zmniejszenie wynagrodzenia bibliotekarzy, to ich pensja będzie śmieciowa. Oczywiście głodnemu smakuje nawet sucha kromka, ale po zaspokojeniu glodu przyjdzie czas na realną ocenę sytuacji zawodowej. Współczuję ludziom, którzy muszą pracować za wynagrodzenie kilkakrotnie mniejsze od pensji nauczycieli.
Pozdrawiam
Gospodarz
S-21 30 stycznia o godz. 9:32
„Czy naprawdę sądzi Pani, że problem komfortu psychicznego par homoseksualnych”
Żarty się szanownego dyskutanta trzymają. 😉
Jeszcze lud przejrzy na oczy…igrzyska muszą trwać, już POPiS o to nam zadba.
Przecież nikt z tzw. obywatelem niczego nawet nie próbuje dyskutować czy go o cokolwiek pytać. Nawet pozorów nie robi.
Optymistycznie myślę, że niedługo młodsi_niż_30_lat zrobią w Kraju jakąś rozpierduchę i pogonią to towarzystwo. Innym rozwiązaniem będzie masowa emigracja młodzieży i niech sobie emeryci radzą sami.
http://www.znp.edu.pl/element/1534/NSA_bezwzgledny_obowiazek_przywrocenia_bibliotek_szkolnych_w_Gminie_Chmielnik
http://www.znp.edu.pl/element/1535/Nierzetelnosc_dziennikarska_czy_celowa_manipulacja
Minister Administracji i Cyfryzacji proponuje zmiany
Ukazał się projekt założeń do ustawy o poprawie warunków świadczenia usług przez jednostki samorządu terytorialnego. Projekt zakłada wprowadzenie nowych rozwiązań dotyczących współpracy jednostek samorządu terytorialnego w zakresie wykonywania zadań publicznych oraz poprawy warunków usług świadczonych przez samorząd terytorialny i zwiększenia efektywności i elastyczności jego funkcjonowania.
Zmiany dotyczyć mają między innymi:
?stworzenia możliwości wykonywania zadań biblioteki szkolnej przez bibliotekę publiczną,
————
Macie Państwo jeszcze jakieś wątpliwości, czego chce rząd? A czy ktoś ma wątpliwości, że nie chodzi o dobro uczniów? Zobaczcie, jak przeładowane są szkolne świetlice, gdzie dzieci uciekają z nich? Do bibliotek, bo tam mogą odetchnąć, zrobić zadanie, obejrzeć albumy, pograć na komputerach.
Ostre to słowa, nie wiem, czy nie za ostre.
Godność nie wynika z biblioteki, drogi redaktorze. Co nie znaczy, że nie powinno ich być w szkole.
Szanowny Autorze,
Napisał Pan, że „istnieje różnica między biblioteką miejską prawdzoną na terenie szkoły od biblioteki szkolnej” oraz, że nie widzi Pan rzekomo wielkiej idei we wprowadzaniu innych instytucji do szkoły. We wpisie, poświęcił Pan wiele miejsca na troskę o ucznia. Proszę mi zatem wytłumaczyć na czym z punktu widzenia ucznia polega „różnica między biblioteką miejską prawdzoną na terenie szkoły od biblioteki szkolnej”. Z tego co przeczytałem Pańskie teksty i podany link, oraz tekst i linki Spama rozumiem, że: książki miałyby być te same (a może nie?), miejsce biblioteki to samo (a może nie?), realizowane zadania te same (a może nie?), nawet pracownicy ci sami (a może nie?). Co to zmieni, że gdzieś formalnie na papierze biblioteka będzie należała do innej instytucji podczas gdy rzeczywiście wszystko funkcjonować będzie (z punktu widzenia ucznia) jak dawniej? Gdzie jest zatem ta różnica z punktu widzenia ucznia? W nazwie: że dawniej nazywała się szkolna, a miałby się nazywać gminna? Proszę mi wyjaśnić. To jest naprawdę dla mnie niezrozumiałe. Napisał Pan: „Może książki dzieci mają, ale chyba na zasadzie lepszy rydz niż nic.” Rozumiem z tego, że Pan dostrzega jakąś różnicę z punktu widzenia ucznia. Ja niestety nie potrafię. Zatem proszę wyjaśnić: co straci uczeń, jeśli przemianuje się bibliotekę ze szkolnej na gminną? Jeśli realnej różnicy nie ma, to właśnie to określam jako robienie ludziom wody z mózgu.
To, o czym Pan pisze dalej to już są problemy formalno-prawne, które dotyczą pracownika biblioteki. Uprzejmie proszę wyjaśnić jak to się przekłada na ucznia (jeśli się przekłada). I dlaczego go rzekomo krzywdzi?
Analogię ze stołówkami/automatami uważam za niewłaściwą do porównań z biblioteką szkolną/gminną. Stołówka i automat różnią się, nie ma co do tego wątpliwości. Natomiast w przypadku bibliotek, z punktu widzenia ucznia, pozostaje dokładnie to samo. To z punktu widzenia pracownika są realne zmiany: formalno-prawne i niższa pensja. Tak przynajmniej wynika z tych wszystkich tekstów.
Kończąc, chcę wyrazić, że nikogo nie chcę bronić. Na pewno jestem daleki od obrony urzędników. Unikam też sloganów politycznych – nie wiem, gdzie się ich Pan dopatrzył w moich wypowiedziach. Cieszę się, że jest Pan otwarty na dyskusję.
Pozdrawiam również.
Jestem nauczycielką, bardzo chętnie porozmawiam o „przywilejach ” Karty, tylko chciałabym , żeby dyskusja była fair znać źródła utrzymania rozmówcy, porozmawiamy, wymienimy uwagi i spostrzeżenia…
W kwestii biblotek , jasne dzieciaki nie powinny mieć dostępu do książek! Również do darmowych szkół, opieki medycznej,(????) i tanuich stołówek. Ci, których na to stać niech płacą, a reszta do roboty! Tempo naszego rozwoju gospodarczego zaraz przegoni Chiny, a poza tym życzę zdrowia(psychicznego)
dla tych, ktorzy twierdzą, że w szkołach biblioteki zostają
http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/opole/zamykaja-szkolne-biblioteki-powod-oszczednosci,1,5221054,region-wiadomosc.html
A to wypowiedź obsmarowanej publicznie nauczycielki:
„Jestem jedną z bibliotekarek- „bohaterek” komentowanego artykułu. Nie wiem na jakiej podstawie wójt zarzucił mi zaniedbywanie obowiązków i jakie przepisy pozwalają na publikowanie negatywnej oceny mojej pracy w mediach. Tą wypowiedzią czuję się obrażona i ośmieszona. Dla mieszkańców 3 miejscowości jestem rozpoznawalna. Muszę słuchać komentarzy uczniów typu:” mama mówiła, że pani źle pracowała”… .
Co z zarzutami?
1. Moi uczniowie nigdy nie wypożyczali za mnie książek.
2. Za pracę w bibliotece( 6 godzin tygodniowo) nie płacono mi jak za lekcje(nawet kiedy
trzeba było pójść na zastępstwo).
3. Biblioteka organizowała wiele ciekawych akcji dokumentowanych w dzienniku biblioteki.
4. Na brak czytelników nie narzekałam.
5. Z bezwartościowego, zdaniem wójta ,księgozbioru korzystali i nadal korzystają rownież uczniowie szkól ponadpodstawowych w bibliotece publicznej gdzie wypożyczyłam książki dla starszej młodzieży.
6. Dzięki wspólnej inicjatywie szkoły i rodziców od 16 lat każdy uczeń wpłacał miesięcznie jedną złotówkę na książki. Przez lata uzbierało się sporo i mojego księgozbioru pozazdrościć mogłaby niejedna biblioteka publiczna. Kupowałam nie tylko potrzebne lektury, ale również bestselery i nowości, o których nierzadko informowali mnie sami uczniowie.”
Ktoś pisał, że problemu nie ma, są oszczędności a walka idzie o niesłuszne stanowiska nauczycieli bibliotekarzy. Jednym słowem sprawy nie ma.
Faktem jest, że w wielu przypadkach doszło do wyprowadzenia księgozbiorów ze szkół, biblioteki publiczne znajdują się w innych budynkach, często w sporej odległości (ciekawe czy Magda też byłaby w tej sytuacji zadowolona). Czasem stworzono na terenie szkoły bibliotekę publiczno-szkolną. Jaka to dla ucznia róznica? W takim nowym tworze jest jednym z wielu użytkowników, wsród gospodyń domowych, przedszkolaków, uczniów z innych szkół, którzy przychodzą tu na zajęcia. Do takiej biblioteki wchodzi każdy, również ktoś kto stanowi zagrożenie. W niektórych wejście do biblioteki w czasie przerwy jest reglamentowane lub zabronione a drzwi wewnętrzne zamknięte.Biblioteka publiczno szkolna nie może całych finansów i całej uwagi poświęcić potrzebom szkoły, w której sie znajduje. Cierpią na tym i dorośli czytelnicy i uczniowie i nauczyciele. Nauczyciel bibliotekarz jest członkiem Rady Pedagogicznej, zna problemy uczniów, ich potrzeby. Uczestniczy w rozmaitych zadaniach realizowanych na terenie szkoły. Jest jednym z nauczycieli. Potrafi tak kształtować zasoby biblioteki by odpowiadały one potrzebom nauczycieli (cały księgozbiór metodyczny). Pracownicy publicznej nie są członkami RP, nie mają prawa do wglądu w dokumentację szkoły, nie mają prawa do wiedzy o problemach uczniów, nie podlegają dyrektorowi szkoły i nie mają odpowiedniego przygotowania pedagogicznego. W dość kuriozalnej wypowiedzi, cytowanej z lubością przez prasę, uczennica mówi, że w publicznej może wypożyczyć wszystko a w szkolnej nauczyciel czuwał nad tym co wypożycza. To ma być ponoć pochwała publicznej i jej wyższość nad szkolną.
Owszem często nauczycielom bibliotekarzom proponuje się pracę w takich bibliotekach. Na zasadzie – ma pani przygotowanie pedagogiczne, zna się pani na pracy z dzieckiem (a panie z publicznej nie zawsze), będzie pani wykonywać to co do tej pory tylko o 8 godzin dłużej, otrzyma pani najniższy stopień młodszego bibliotekarza (jak początkujący pracownik) i około 1500 zł mniej. Wyobraźcie sobie w tej sytuacji nauczyciela bibliotekarza z 20- 25 letnim doświadczeniem, licznymi uprawnieniami, po wielu latach dokształcania, może ze stopniem nauczyciela dyplomowanego, z wieloma sukcesami i ogromnym wkładem pracy w to by biblioteka działała jak należy (często przy braku wsparcia Organu Prowadzącego ). Czy taka sytuacja wydaje się wam słuszna, czy oszczędności mają tłumaczyć wszystko?
Między czytaniem, a zrozumieniem zdarza się nam czasami przepaść nie do przebycia, taki mentalny kanion Colorado. Michale proponuje jeszcze raz przeczytać odpowiedź Gospodarza, jest w niej następujące wyjaśnienie:
„Wydaje mi się, że procedura powinna być inna: najpierw przekonujemy społeczeństwo, potem zmieniamy prawo, a następnie wcielamy je w życie. Tymczasem zaczęto od końca, czyli od „obejścia” obowiązującego prawa.”
Mój dodatkowy cudzysłów, powinien ci pomóc zrozumieć, że prawo powinno być przestrzegane przez wszystkich. Polecam też link podany przez „annę”, „Her” też coś wspomina na temat.
Co do ziemi obiecanej, to pewnie MF wskaże ci adres, na nich scedowałem te sprawy, oni pewnie wiedzą gdzie są twoje podatki.
Ja chwilowo jestem na urlopie, a poza tym takimi pierdołami nie zawracam Sobie już głowy, raz to zrobiłem i ciągłe kłopoty z tego powodu.
Zmiany w egzaminie maturalnym i Karcie Nauczyciela Ewa Wilk
Doskonalenie na poziomie rozszerzonym ?
Pewnie wszyscy już przeczytali.
Pani Heleno,
potrzebuję więcej czasu na przemyślenie odpowiedzi. Temat okazał się trudniejszy, niż myślałem.
Pozdrawiam
Gospodarz
Z tego co widzę, to w tej sprawie panuje zamęt informacyjny. Kto go wprawadza? Urzędnicy? Nauczyciele? ZNP? Bibliotekarze? Dziennikarze? Nie wiem. Nie wnikam. Nie widzę powodów by jednych uważać za bardziej wiarygodnych od drugich.
Dlatego proponuję skupić się na sprawie Chmielnika, przywołanym przez Gospodarza i Spama.
@anna
„Jaka to dla ucznia róznica? W takim nowym tworze jest jednym z wielu użytkowników (…) Do takiej biblioteki wchodzi każdy (…)”
OK. Zgoda. Powinna być tylko dla uczniów. Jak dotychczas (jeśli taka była). To jedyna różnica? To ma być ta krzywda? To ma być pozbawianie dzieci książki ze szkoły? Poważnie? (Mimo wszystko gratuluję. Szczerze. To jedyny argument w tej dyskusji, który daje się jakoś podciągnać pod krzywdę ucznia.)
O nie, proszę państwa. Mówmy serio. Dopóki nie zostaną przedstawione przekonujące argumenty na krzywdę uczniów, będę twierdził, że wpis Gospodarza jest poważną nadinterpretacją i robieniem ludziom wody z mózgu. Niestety. Proszę o krzywdzie ucznia, a nie o krzywdzie pracowników. W tą drugą nie wątpię. O tej drugiej naczytałem się więcej niż chciałem. Proszę poważnie dyskutować. Inaczej to nie ma sensu.
I proszę uważać na słowa by nie deprecjonować pracy bibliotekarzy publicznych. Co to, oni gorsi? Nie mogą mieć dobrego kontaktu z uczniem i nauczycielem? Nie mogą się dowiedzieć jaka literatura jest potrzebna? Nie potrafią? Nie umieją zamówić bestselleru do biblioteki?
„Pracownicy publicznej nie są członkami RP, nie mają prawa do wglądu w dokumentację szkoły, nie mają prawa do wiedzy o problemach uczniów, nie podlegają dyrektorowi szkoły i nie mają odpowiedniego przygotowania pedagogicznego.”
W Chmielniku pracownicy mieli pozostać dokładnie Ci sami. A co do wiedzy o problemach uczniów to chyba trzeba mieć dużo złej woli aby zabronić bibliotekarzom skutecznej współpracy ze szkołą – co najmniej takiej jak dotychczasowa, pomimo różnic formalno-prawnych.
@Her
Tak. Mam wątpliwości czy chodzi o dobro uczniów. Chcę się dowiedzieć gdzie ta rzekoma ich krzywda. Tylko o to mi chodzi. Czy urzędnik postąpił właściwie czy nie, czy bibliotekarz stracił czy zyskał, czy rząd chce dobrze czy niedobrze – nie interesuje mnie to. Chodzi o krzywdę uczniów. Gdzie ona?
Tylko to mnie interesuje w tej dyskusji. Tylko odpowiedź na mój komentarz z 30 stycznia o godz. 13:43. Nic innego.
@Michał
Kolejnemu laikowi trzeba tłumaczyć. Ręce i nogi opadają. Najgorsze jest to, że źle poinformowani zabierają głos.
Gmina średniej wielkości. Od 6.30 dzieci (przedszkolne, gimnazjalne, licealne) stoją na przystankach. Czekają na autobus. Mrozik średni, około -10. Autobus się spóźnia jak to zimą bywa. Gdy docierają do szkoły, to chcą się ogrzać, chcą się napić ciepłej herbaty. Niestety, stołówki nie ma. Pech.
Biblioteki w gminie są trzy (gminna i dwie filie) a miejscowości 10. Jak dzieciak będzie bardzo chciał, to kilka kilometrów może na rowerze przebyć po książkę. Najczęściej nie chce. Około 80% dzieci nie chce. Jak ich się nie zaprowadzi na siłę, nie włoży książki do ręki, to lektury nie przeczytają.
Z drugiej strony, kindle istnieją nie od dzisiaj, każdy może czytać. Oczywiście jak mu się zachce.
Godziny pracy bibliotekarek jako pierwsze szły pod nóż. Teraz mają około 3 godziny w tygodniu, a i to niedługo się zmniejszy.
W likwidowaniu chodzi tylko o to by zdobyć pieniążki (w sumie zostały już marne resztki). Dobro dzieci nie ma z tym nic wspólnego i szczerze mówiąc nie jest istotne.
Tak się składa, że prawo nie pozwala by każdy miał dostęp do dokumentacji szkoły i wiedzy często poufnej o uczniach (i całe szczęście)O krzywdzie uczniów pisałam już dość. Trzeba złej woli by tego nie zrozumieć. A moze samemu pomyśleć, o wnioski dość łatwo.
Zastanawia mnie natomiast dlaczego Michała nie obchodzi krzywda nauczyciela (jednostka niczym?). Dlaczego nie obchodzi go łamanie prawa przez samorząd? Dlaczego uważa, że np. nauczyciele z Chmielnika po degradacji, odebraniu statusu nauczyciela mają nadal wykonywać nauczycielskie zadania? Dla oszczędności samorządu winni sie poświęcić? Czy Michał dla oszczędności swego pracodawcy zgodzi się na degradację, znaczne ograniczenie dochodów i bez szemrania będzie wykonywał dotychczasowe obowiązki? Czy aby takie wymagania wobec nauczycieli z Chmielnika nie jest nieuczciwe?
Nie twierdzę, że bibliotekarze publiczni są gorsi. Oni wykonują inną pracę, inaczej się do niej przygotowywali, nie marzyli o pracy w szkole i często są bardzo niezadowoleni, że ich do szkoły przniesiono. Pewnie są w stanie dokształcić się w sprawach dydaktycznych czy metodycznych tylko po co. Tak sobie myślę, jak tak walczymy o oszczędności, degradujemy jednych nauczycieli to moze pójść z tym dalej. Podróżnik i globtroter jest gorszy od nauczyciela geografii. A nie trzeba mu dawac osłony Karty. Pracownik filtrów miejskich z pewnością zna się na chemii. Przekaże mu się obowiązki nauczyciela chemii.
Czemu nie?
Bo to głupie, bo rozwali edukację i cały złożony organizm jakim jest szkoła. Zaczniemy wyjmować po klocku – chwilowo biblioteki i swietlice a za chwilę będzie ruina. Czy my musimy wymyślac ciągle jakieś własne głupoty. Wlk. Brytania i kraje skandynawskie przyznają status nauczyciela bibliotekarzom szkolnym. Zauważyli potrzebę rozwijania kompetencji informacyjnych i koniecznośc włączenia się bibliotekarzy szkolnych w rozmaite działania. Ale fakt braku uprawnień pedagogicznych powodował podważanie ich kompetencji, nie byli partnerami ani autorytetami w uczeniu czegokolwiek. Nasi włodarze chcą sprowadzić nauczyciela bibliotekarza do poziomu etatu administracyjnego (jeden był łaskaw wymyślić etat nauczyciela biurowego) i obarczyć go obowiązkami pedagogicznymi. Nawet jeśli taki bibliotekarz podejmie się tego (byłby głupcem i naiwniakiem ale większość nauczycieli takich jest ciągle dokładając do interesu, pracując na własnym sprzęcie, przynosząc prywatny laptop by móc pokazać uczniom prezentacje, moja koleżanka kupuje co miesiąc książkę do biblioteki itp. itd.) to i tak nic z tego nie będzie.
Przestańmy już może uważać, że zmiany mają cokolwiek usprawnić w szkole, stworzyc lepsze warunki uczniom. Ktoś jeszcze w to wierzy?
Jaś napisał:
„SP w mieście wojewódzkim, biblioteka czynna a właściwie zamknięta. Pani na wiecznych zastępstwach. Zawsze kogoś nie ma. Czynne do 14.00. Wybieranie i oddanie książek wymaga polowania na Panią. (…) Szkolna bibliotekarka jest etatową zastępczynią etatowych pracowników Jej praca nie służy czytelnictwu. Służy organizacji pracy w szkole.”
No właśnie – to jest problem wielu bibliotekarek szkolnych – że traktowane są jak źródło bezpłatnych zastępstw (za takie samo zastępstwo każdy inny nauczyciel dostaje dodatkowe wynagrodzenie). A bibliotekarka ma iść na zastępstwa, bo przecież i tak nic nie robi! !! Takie postrzeganie bibliotekarza przez dyrektora powoduje, że biblioteka nie spełnia swoich funkcji, a bibliotekarz jest sfrustrowanym pracownikiem.
Bibliotekarki z filii biblioteki publicznej, która działa na terenie szkoły nie można posłać na takie zastępstwo, bo nie jest pracownikiem pedagogicznym – jak bardzo wtedy traci samorząd, który nie może już oszczędzać na zastępstwach, przydzielając je bezpłatnie bibliotekarzowi szkolnemu. Musi wtedy za te wszystkie godziny zapłacić innym nauczycielom!
@anna
Dla dobra dyskusji, skupmy się na rzekomej krzywdzie dzieci, a potem możemy rozwinąć dyskusję w inną stronę (np. o bibliotekarzach). By był porządek. Nie chaos. W ostatnich wpisach, nic o krzywdzie nowego nie ma. Poczekajmy. Może doczekamy się należytego odautorskiego sprostowania wpisu. Bo, ?Może książki dzieci mają, ale chyba na zasadzie lepszy rydz niż nic.? to zdecydowanie za mało wobec tego co znalazło się we wpisie. Prawda?
@stary
Tak. Zgoda. Dzieci tu i ówdzie w Polsce mają źle. Mogę się z tym zgodzić. Ale pokaż mi, że po przemianowaniu biblioteki ze szkolnej na gminną będą miały gorzej. O to tylko chodzi.
Daruj sobie proszę pobłażanie i nazywanie mnie laikiem. To ma być tolerancja? Tak się powinno traktować osoby co mają odmienne zdanie? Mnie też ręce opadają. Do czego chcesz tu przekonać? Że po przemianowaniu biblioteki ze szkolnej na gminną bardziej będą dzeciom uszy marzły? Droga będzie bardziej wyboista? Herbata bardziej gorzka? Zamiast ad personam skup się lepiej nad porządną argumentacją i kulturą dyskusji.
Czy ty naprawdę nie widzisz krzywdy dziecka w tym, że w jego szkole nie ma biblioteki, albo że jest ale czynna 3 godziny w tygodniu? Albo jest publiczna z osobnym wejściem, drzwi wewnętrzne zamknięte, zakaz wchodzenia w czasie przerwy, albo jest publiczna w osobnym budynku zakaz jak wyżej z wiadomych względów. Wysłanie dziecka do takiej biblioteki by coś sprawdziło, wypożyczyło materiały na lekcję, przeczekało religię i w tym czasie poczytalo lekturę, zagrało w scrabble , odrobiło lekcje czy porozmawiało z nauczycielem bibliotekarzem o ważnych problemach nie jest możliwe. A jeśli nawet uda mu się tam dotrzeć to zastanie grupę przedszkolaków na lekcji bibliotecznej i zostanie wyproszony. Pani bibliotekarka mając na głowie innych czytelników nie pomoże w lekcjach, nie poradzi jak selekcjonowac informacje znalezione w internecie, bo właśnie przyszła młoda mama z dzieckiem i się spieszy a dziecko marudzi. Jeśli już wywalczy taki uczeń otwarcie tych drzwi wewnętrznych, to kiedy wpadnie na przerwie z kolegami, to spotka wściekły wzrok dorosłych czytelników nie przyzwyczajonych do rozbrykanej młodziezy. Pani bibliotekarka nie zaprosi uczniów do koła bibliotecznego, nie pozwoli na układanie książek, pomoc bo zwyczajnie nie ma na to czasu ani często cierpliwości. Nie marzyła by zostać nauczycielem i by wychowywac gimnazjalistów. Ciekawe jak podzielisz księgozbiór i kto będzie czuwał nad tym by dzieciak nie wypożyczył do domu książki dla dorosłych. Przecież nie wprowadzisz cenzury do publicznej biblioteki. A jak wynika z cytowanej wypowiedzi uczennicy w szkolno publicznej nikt nareszcie nie zabrania jej czegoś wypożyczyć. Oczywiście można wydzielić księgozbiory, stworzyć odrębne pomieszczenia dla dzieci tyko pytam po co to wszystko, skoro w tej szkole dobrze funkcjonowała biblioteka dla dzieci.
Jeśli biblioteka publiczna ma pełnić rolę szkolnej i znajduje się dużej odległości od szkoły ręczę, ze wielu uczniów do niej nie dotrze. W mojej miejskiej szkole robiłam ankietę. Okazało się, że większość uczniów SP do biblioteki publicznej nie dociera choć jest stosunkowo blisko. Dlaczego? Dlatego, że musi tam iśc pod opieką rodzica a rodzic przychodzi z pracy późno, odbiera dziecko ze swietlicy i o niczym innym nie marzy tylko o wyprawie do biblioteki. Dla tych uczniów biblioteka szkolna czynna od 8 do 16 – 17 jest jedynym kontaktem z książką. Dzięki temu, że dyrektor i OP jeszcze nam nie obcięło etatów możemy w czasie całego pobytu ucznia w szkole być dla niego dostępni, organizować opiekę, zajęcia, atrakcje, lekcje, uczyć jak się uczyć stwarzajac ku temu odpowiednie warunki. Nie wiem jak wyobrażasz sobie działalnośc biblioteki szkolnej. To jest jedna z wielu pracowni nie podajnik książek. Pracowni, w ktorej jak w innych ma pracować nauczyciel. Jakoś nie domagasz sie likwidacji pracowni chemicznej czy geograficznej. Chyba.
Można by wiele na ten temat ale nie wiem czy nie piszę na próżno. Może skomplikowanie drogi dziecka do biblioteki to dla Michała żadna krzywda, albo tak minimalna, ze nie wygrywa z oszczędnościami..
@Michał
O przemianowaniu biblioteki szkolnej na gminną nie może być mowy – nie ma miejsca. Są oczywiście szkoły gdzie miejsce by się znalazło. Wówczas i tak jestem na nie. Do szkoły nie może wchodzić każdy z ulicy. Już teraz problemem są narkotyki, przemoc, wagary. Gdy każdy z ulicy będzie mógł wejść, to sytuacja ulegnie tylko pogorszeniu.
Zielone światło dla likwidacji bibliotek spowoduje cięcia głównie w biednych gminach.
Najpierw dzieciakom odebrali szkoły wiejskie, zapewnili za to dojazd komfortowym autobusem. Zlikwidowano stołówki. Nic nie szkodzi. Colę i chipsy można kupić w automatach. Pozbędą się bibliotek. Żadna strata, można kupić książkę przez internet.
Zrobiono już bardzo dużo aby (jak mówisz) „dzieci tu i ówdzie w Polsce” miały lepiej.
Jeżeli chcesz się zabrać poważnie do tematu, to radzę odwiedzić kilkadziesiąt szkół w różnych miejscowościach. Porozmawiać z polonistami, bibliotekarzami, nauczycielami prowadzącymi świetlice. Wówczas będę cenił Twoje zdanie, a Twój głos nie będzie głosem laika.
@anna
Podziwiam Twoją bogatą wyobraźnię.
stary
Nie potrzebuję nigdzie jeździć i nic oglądać. Wystarczy korzystanie z rozumu. Ten mi pomaga do czytania tekstów, rozumienia go i wyciągania wniosków. 😉
@anna, @stary
Przytaczam fragment mojej wypowiedzi z 30 stycznia o godz. 13:43.
„Proszę mi zatem wytłumaczyć na czym z punktu widzenia ucznia polega ?różnica między biblioteką miejską prawdzoną na terenie szkoły od biblioteki szkolnej?. Z tego co przeczytałem Pańskie teksty i podany link, oraz tekst i linki Spama rozumiem, że: książki miałyby być te same (a może nie?), miejsce biblioteki to samo (a może nie?), realizowane zadania te same (a może nie?), nawet pracownicy ci sami (a może nie?). Co to zmieni, że gdzieś formalnie na papierze biblioteka będzie należała do innej instytucji podczas gdy rzeczywiście wszystko funkcjonować będzie (z punktu widzenia ucznia) jak dawniej? Gdzie jest zatem ta różnica z punktu widzenia ucznia? W nazwie: że dawniej nazywała się szkolna, a miałby się nazywać gminna? Proszę mi wyjaśnić. To jest naprawdę dla mnie niezrozumiałe.”
Proszę sobie jeszcze przeczytać zawartość linków podanych przez użytkownika Last Spam.
Nie ma tam mowy o tym, aby w bibliotekach miało się cokolwiek zmienić. Zmianiają się zapisy na papierze. Dla ucznia nie zmienia się nic. Na tym, jak rozumiem z tekstów, właśnie miał polegać cały kreatywny pomysł burmistrza na oszczędności. W gminie Chmielnik. Bo rozmawiamy o gminie Chmielnik.
Widzę, że pisać umiecie. Nawet nie najgorzej. Mam natomiast poważne wątpliwości czy rozumiecie tekst pisany. A to podważa sens dyskusji z Wami.
@anna
Może skomplikowanie drogi dziecka do biblioteki to dla Michała żadna krzywda, albo tak minimalna, ze nie wygrywa z oszczędnościami..
Proszę mi nie przypisywać wytworów własnej wyobraźni. To jest zwyczajna nieprawda. Proszę wskazać fragment mojej wypowiedzi, z której wynika to co mi przypisujesz. Powodzenia.
na cholerę komu Rodzina. Domy dziecka lepiej wychowują i uczą. I wszystko jest w kupie i pod ręką. I taniej. Mam nadzieję, że nie ma pan dzieci.
@Michał
>Nie potrzebuję nigdzie jeździć i nic oglądać. Wystarczy korzystanie z rozumu. Ten mi pomaga do czytania tekstów, rozumienia go i wyciągania wniosków. <
Są na ziemi i niebie rzeczy, o których…:-)
Niestety "rozum" czyli intelekt bez praktycznych (!) doświadczeń daje często w efekcie jałowe teoretyzowanie i gry słowami;-)
Bibliotekarz współczesny to nie babka z koczkiem książką w burym papierze tylko interdyscyplinarny fachowiec. Wyjście bibliotek ze szkół nie pozwoli mam wykonywać służebnej misji wobec społeczeństwa i uczyć czyli wykonywać czynności dydaktyczne. Wyjęcie nas z karty zamknie naszą drogę rozwoju.Nadto ciekawe jakie środki Boni wyłoży na przekwalifikowanie zwalnianych bibliotekarzy ,a ja podam Go do sądu, żeby mi oddał środki wydane na doskonalenie pedagogiczne skoro nie jesten już nauczycielem to po co wydałam. Bibliotekarz-nauczyciel wydał dużo pieniędzy -swoich -na doskonalenie pedagogiczne Na dodatek zniknie grupa jeleni biorąca bezpłatnie udział w komisjach maturalnych jako opiekunowie MCI a biblioteka jako centrum informatyczne, xero i dodatkowa świetlica a domu drukująca gazetki szkolne z własnego sprzętu i na swoich kartkach. Jesteśmy darmową siłą na egzaminach-ciekawe z jakich środków Boni zapłaci nadgodziny innym nauczycielom. My tam już nie zasiądziemy i nie popilnujemy uczniów. Tego nie wolno nienauczycielom. Nadto środki na książki pochodzą nie od gmin tylko często od komitetu rodziców lub samorządy słuchaczy w zaocznych. Dlaczego mają oni sponsorować kogoś z zewnątrz.Nadto bibliotekarz w szkole ma 30 godzin czynnej pracy z uczniem .
Fragment z dyskusji bibliotekarzy szkolnych http://forum.sukurs.edu.pl/viewtopic.php?f=1&t=10568&start=60
niezadowoleniem dorosłych czytelników maszerujących przez cała szkołę (biblioteka na ostatnim piętrze, bo niżej nie było adekwatnego pomieszczenia) zwłaszcza w czasie przerwy oraz komforcie pracy (a raczej jego braku) nauczyciela bibliotekarza prowadzącego różne zajęcia z dziećmi, podczas których co jakiś czas wchodzi i wychodzi dorosły czytelnik. Zamykanie drzwi przed dorosłymi, gdy w bibliotece odbywały sie konkursy i inne imprezy czytelnicze. W rezultacie biblioteki rozłączono
Last Spam – a kimże Ty jesteś? Bo ja nauczycielem bibliotekarzem – nauczycielem dyplomowanym z 23 stażem pracy w szkole na różnych stanowiskach, powiem krótko – nauczycielem wszechstronnym, o szerokiej wiedzy z różnych dziedzin. Dlaczego Twoim zdaniem nie zasługuję na miano nauczyciela i ochronę, jak pozostała część nauczycieli, często posiadających wiedzę w jednej tylko dziedzinie? A Ty sam? Nie mam pojęcia, czym się zajmuje ktoś pałający nienawiścią do szkolnych bibliotekarzy, ale odpowiedz sobie na pytanie, czy byłbyś zadowolony, gdyby nagle pozbawiono Cię dotychczasowych przywilejów, na które swoją pracą i zaangażowaniem zasługiwałeś i obniżono Ci pensję o połowę? Mój awans zawodowy trwał 20 lat… ani dnia bez ciągłego doskonalenia, dokształcania, zdobywania wiedzy o świecie i podążania za rozwojem techniki, wszystko, aby nadążyć za potrzebami edukacyjnymi naszych uczniów! Teraz dzięki takim, jak Ty, zostanę zdegradowana i zrównana wynagrodzeniem ze szkolną sprzątaczką… szczerze? to już chyba wolę sprzątać!!! Z nas dwojga to Ty nie masz pojęcia o kształceniu i wychowaniu, a drugiego człowieka traktujesz, jak śmiecia, którym można pomiatać i walić bez konsekwencji jego życiowy zawodowy dorobek! Mam nadzieję, że któregoś dnia spotka Cię to samo… zlecisz ze swojego piedestału i dostaniesz na konto „płacę minimalną”. Szczerze Ci tego życzę!!!!!
@Michał
Co straci uczeń? Już Ci odpowiadam… Wychowawczyni pierwszej klasy przychodzi z uczniami do biblioteki, którą zwiedzają sobie, grzebią na półkach, zaglądają do komputera, zadają pytania… to coś nowego dla maluchów, dojrzą jakąś ładną, kolorową książeczkę, usłyszą, że jak już się nauczą wszystkich literek, to zostaną mianowani uroczyście na czytelników biblioteki… taki dzieciak zaczyna uważać, że przychodzenie do biblioteki jest czymś szczególnym i nie może się tego doczekać… Po kilku miesiącach uczestniczy w wielkiej uroczystości Pasowania na Czytelnika, otrzymuje kartę biblioteczną, dzięki której może już samodzielnie wypożyczać książki. Pani wychowawczyni przyprowadza klasę na lekcję, podczas której maluch uczy się, jak korzystać z biblioteki, wypożyczają swoją pierwszą książkę w życiu, pani czuwa, żeby poziom tej książki był adekwatny do umiejętności czytelniczych każdego z dzieciaków, ja poznaję dzieci i ich możliwości, aby następnym razem pomóc im w wyborze właściwej lektury. Znam wszystkie dzieciaki w szkole, jak mają na imię, do której klasy chodzą, na jakim poziomie czytają… wiem, kogo interesują jedynie gry komputerowe, kto ogląda filmiki albo słucha muzyki na you toube, a kto wchodzi na strony dotyczące jego pozaszkolnych zainteresowań. Wiem, który uczeń przygotowuje się do lekcji wcześniej, a który wpada po coś w ostatniej chwili i ogranicza się do zdobycia wydruku z Wikipedii. Wiem, jakie uczniowie mają problemy i słyszę, o czym ze sobą rozmawiają, w każdej chwili mogę się włączyć do rozmowy i pomóc w rozwiązaniu ich problemu przynajmniej dobrym słowem, albo dyskretnie zasygnalizować problem wychowawcy bądź pedagogowi szkolnemu. Angażuję dzieciaki do pomocy przy księgozbiorze i organizacji imprez szkolnych, za co mogę im przyznać punkty do oceny z zachowania, uczą się tym samym, że praca jest opłacalna. Moja koleżanka uczy dzieci samodzielnego myślenia i analizowania poprzez zajęcia z klockami Lego. To nie tylko budowanie z klocków ale edukacja filozoficzna na poziomie szkoły podstawowej. Uczymy dzieci, że komputer służy nie tylko do grania a internet to nie tylko portale społecznościowe i komunikatory. Obowiązuje mnie program wychowawczy, profilaktyczny i podstawa programowa szkoły. Moją pracę nadzoruje i ocenia ją dyrektor szkoły i kuratorium oświaty. Moim zadaniem jest wspieranie procesu edukacyjnego uczniów i pracy nauczycieli przedmiotowych. Jestem najdłużej pracującym nauczycielem w szkole, dostępnym uczniom od 7:45 do 15:30, przy czym lekcje w szkole kończą się o godz. 15:05. Zapewniam, ze uczeń nie przyjdzie do szkolnej biblioteki o 18, czy 19. Jest jeszcze jeden mały problem. Biblioteki szkolne mają inny system katalogowania książek, inny układ księgozbioru na półkach. System jest tak zorganizowany, aby był łatwo dostępny właśnie uczniom. Mamy inny, bardzo uproszczony system UKD. Biblioteka publiczna musiałaby poświęcić parę lat na katalogowanie wszystkiego od nowa i wprowadzenie księgozbioru szkolnego do swojego katalogu. No ale w końcu czego się nie robi dla zaoszczędzenia paru groszy dla kolejnych samorządowych urzędników….
Ewo,
+ za komentarz i za zaangażowanie.
Pewnie niektórzy i tak nie zrozumieją, bo im sie wydaje, że w szkole to albo wychodzi się po 3 godzinach pracy vcodziennie (jak nauczycielom tzw. media udowadniają) albo że nic nie robią.
@ewa
Chodzi tylko i wyłącznie o to, że Gospodarz przeszadził pisząc we wpisie, że zabiera się dzieciom książkę. Potem sam przyznał, że może i się nie zabiera. Koniec tematu. Gospodarz nie ma zwyczaju prostować ani wyjaśniać i innych poważnych przeinaczeń. Dziwi mnie tylko, że nauczyciel etyki i osoba wyróżniająca się w swoim środowisku daje taki przykład. Dlatego nie traktuję już tego bloga poważnie i szczerze pisząc, nie chce mi się z Tobą dyskutować o tak przewałkowanej kwestii.
Przeczytaj proszę komentarz z 30 stycznia o godz. 13:43 ze zrozumieniem. Sama nie wymieniłaś NICZEGO co traci uczeń w gminie Chmielnik. Chyba, że uważasz, że bibliotekarz pozbawiony Karty Nauczyciela nagle zacznie pracować gorzej? Czarodziejska karta, nie ma co. 😉
@Michał
A pozbawiony połowy dotychczasowych dochodów? Pewnie zacznie pracować lepiej? Bibliotekarz placówki publicznej nie jest nauczycielem, więc nie interesuje go ani program, ani proces edukacyjny szkoły, wychowanie uczniów, nie ma kontaktu z wychowawcą, nauczycielem przedmiotowym, nie interesuje go, co uczeń wypożycza, ani jakie strony internetowe odwiedza. Bibliotekarz nie uczestniczy w wydarzeniach szkoły, nie zna wyników w nauce swoich czytelników, wyników sprawdzianów, nie śledzi zmian programowych itd itd. Opracowuje i udostępnia księgozbiór czytelnikom, czasem robi jakąś wystawę i spotkanie autorskie. Wszyscy dobrze wiemy, że bibliotek szkolnych nikt nie pousuwa ze szkół, zostaną tylko przemianowane na filie tych publicznych po to, żeby można było pozwalniać nauczycieli i zatrudnić ich z powrotem za niższą pensję. A potem zmieni się może statuty tych filii w taki sposób, żeby za mniejsze pieniądze dawny nauczyciel bibliotekarz musiał wykonywać dokładnie to samo, co robił chroniony statusem nauczyciela szkoły. Oddaj Michał połowę swojej pensji i pracuj dalej z takim samym zaangażowaniem. Będziesz umiał się cieszyć, że to, co samorząd na Tobie zaoszczędził, pozwoli mu utworzyć kolejny, niepotrzebny nikomu etat urzędniczy dla partyjnego kolegi???? Dziś dostaję na rękę 2500 zł. Więcej już nie zarobię, bo po 20 latach dodatek stażowy już nie rośnie, nauczyciel dyplomowany to już ostatni etap awansu. Teraz mam zarabiać połowę tego. Nie chce mi się wymieniać ile wydałam na własną edukację i dokształcanie, ani jaki jest mój wkład w każdą dziedzinę życia szkoły i jej uczniów. Zanudziłabym Cię na śmierć!
Biblioteka szkolna (cały etat):
– czynna 8.00-14.00 (14.30 – bo 32 godz. pensum)
– pracuje pedagog
– zbiory to lektury szkolne i beletrystyka dla dzieci
– imprezy wyłącznie dla dzieci (konkursy, zabawy, lekcje)
Biblioteka publiczna (cały etat):
– czynna 10.00-18.00
– zatrudniona może być osoba nawet bez wykształcenia wyższego
– imprezy również dla dorosłych
– zbiory dla wszystkich
Podsumowanie:
Uczniowie nie mogą skorzystać z biblioteki rano, nawet jak mają na 9.00. Imprezy są również dla starszych, w tym czasie biblioteka jest zamknięta dla innych czytelników.
Jeżeli biblioteka nie ma osobnego wejścia z ulicy, to jest nieczynna w soboty, bo w większości szkoły w soboty nie pracują.
Uczniowie w czasie przerwy mogą przebywać w bibliotece publicznej tylko pod opieką nauczyciela, więc w wielu takich placówkach wewnętrzne drzwi pomiędzy szkołą a biblioteką są zamknięte.
Godziny pracy takiej biblioteki we Wrocławiu (http://www.biblioteka.wroc.pl/opis-41-filia_nr_3.html)
pon. 10.00?18.00
wt. 10.00?16.00
śr. 12.00?16.00
czw. 10.00?18.00
pt. 10.00?18.00
sob. nieczynne
Imprezy w tejże placówce:
Dzień seniora, Warsztaty komputerowe dla seniorów. Na zdjęciach z innych imprez widać wyłącznie ludzi dorosłych. Więc, wg mnie oferta tej biblioteki jest skierowana wyłącznie do czytelników dorosłych ze szkodą dla uczniów.
@ewa
„Wszyscy dobrze wiemy, że bibliotek szkolnych nikt nie pousuwa ze szkół, zostaną tylko przemianowane na filie tych publicznych po to, żeby można było pozwalniać nauczycieli i zatrudnić ich z powrotem za niższą pensję. A potem zmieni się może statuty tych filii w taki sposób, żeby za mniejsze pieniądze dawny nauczyciel bibliotekarz musiał wykonywać dokładnie to samo, co robił chroniony statusem nauczyciela szkoły.”
Otóż to!
„Oddaj Michał połowę swojej pensji i pracuj dalej z takim samym zaangażowaniem. Będziesz umiał się cieszyć, że to, co samorząd na Tobie zaoszczędził, pozwoli mu utworzyć kolejny, niepotrzebny nikomu etat urzędniczy dla partyjnego kolegi????”
Nie. Nie chcę ani finansować nikomu etatu urzędniczego, ani przywilejów z Karty Nauczyciela. Jako podatnik, chcę te pieniądze z powrotem dla siebie.
„Dziś dostaję na rękę 2500 zł. Więcej już nie zarobię, bo po 20 latach dodatek stażowy już nie rośnie, nauczyciel dyplomowany to już ostatni etap awansu. Teraz mam zarabiać połowę tego.”
Wielu ludzi żyje za mniej. Pracują na umowy zlecenie, od jednej do kolejnej. Nie mają pewności ile zarobią za miesiąc. Dla Gospodarza to jest sucha kromka. Dla wielu ludzi ta sucha kromka to normalny, codzienny poziom życia. Wszystko zależy od punktu siedzenia. Dla polityków to co zarabia nauczyciel to zapewne sucha kromka.
Jest jedna zasadnicza różnica między tymi co pracują od umowy do umowy, od nauczycieli na państwowym etacie. Ci pierwsi pracują sami na siebie – płaci im klient. Ci drudzy są finansowani przez podatnika, niezależenie czy on tego chce czy nie. I niezależenie czy są super-ekstra profesjonalnymi bibliotekarzami fachowcami, czy obibokami pijącymi cały dzień herbatę.
Szkoły nie zostały pozbawione bibliotek.
To bibliotekarze zostali pozbawieni nienależnych przywilejów.
Funkcjonowanie wspomnianej biblioteki szkolnej, wbrew nieprawdziwym sugestiom we wpisie Gospodarza, pozostało bez zmian – tyle, że obsługiwał je bibliotekarz na etacie miejskim.
Nad jaką startą i czyją krzywdą biadają obłudnie branżowi uczestnicy dyskusji, i dlaczego nie ma to nic wspólnego z funkcją biblioteki szkolnej i pożytkiem edukacyjnym, a z interesem osobistym sprzecznym z w/w wartościami, wyjaśniają dobitnie i bezwstydnie sami „pokrzywdzeni”.
Prawda z ich wpisów aż bije po oczach 🙂
I to jedyny pożytek z publicznych obnażeń takich „bibiliotekarzy”, co inwentaryzują i pielęgnują jedynie karty przywłaszczonych, acz publicznych przywilejów.
Bynajmniej nie w celu udostępnienia innym czytelnikom, z korzyścią dla uczniów – wręcz, jak widać, przeciwnie…
Tworzymy akcję STOP likwidacji bibliotek. Zapraszamy do poparcia na nas na facebooku. Przygotowujemy również stronę, na której będzie można poprzeć list otwarty do ministra Boniego. Zapraszamy 🙂 https://www.facebook.com/pages/STOP-likwidacji-bibliotek/456092521123076
Michał: „Ale pokaż mi, że po przemianowaniu biblioteki ze szkolnej na gminną będą miały gorzej.”
Podałam – biblioteka otwarta od godz. 10.00 a w środy od 12.00. Tak jest we Wrocławiu, gdzie chyba we wszystkich szkołach są filie biblioteki miejskiej.
Uczniowie, którzy mają na późniejszą godzinę a są w szkole od 8.00 błąkają się po korytarzu.
A co z uczniami, którzy w środę kończą lekcje o 11.30? Czekają na otwarcie biblioteki pół godziny czy wracają do domu?
Mają „gorzej” czy lepiej niż wcześniej?
@Michał
To nie moja wina, że inni nie mają godnych warunków pracy… Ja pracuję uczciwie od 23 lat, jestem NAUCZYCIELEM, którego normalny kraj powinien godnie wynagradzać! Przemawia przez Ciebie nieuzasadniona zazdrość o to, że ktoś ma trochę lepiej, albo brak empatii z tego powodu, że nigdy nie musiałeś martwić się o byt swoich bliskich. Ma mi płacić klient? Proszę bardzo, sprywatyzujmy wszystkie szkoły, dlaczego niby państwo ma płacić za edukację Twoich dzieci? Ty mi zapłać! Będzie Cię stać? Możesz sam uczyć swoje dzieci, prawo na to pozwala… jesteś pewny, że będziesz umiał??? Naiwnie sądzisz, że zaoszczędzone na mnie pieniądze wrócą do Ciebie? Nie dostaniesz ani grosza! W moim mieście jest 6 szkół, samorząd zaoszczędzi na szkolnych bibliotekarzach jakieś 9-10 tys. miesięcznie, przy 20 tys. mieszkańców wypadnie jakieś 50 gr. Złóż podanie w swoim urzędzie, jak już wejdzie w życie ten pomysł… może odzyskasz należną Ci część tej ogromnej kasy! Spokojnie kupisz swoim dzieciom wszystkie potrzebne im lektury… Inaczej byś śpiewał, gdyby Twoja mama albo żona były nauczycielkami biblioteki szkolnej…
@Beyond LastSpam
Dlaczego Twoim zdaniem akurat nauczyciel pracujący w bibliotece ma nienależne mu przywileje? A w czym on jest gorszy od pozostałych nauczycieli? Jak myślisz, dlaczego samorządowcy domagając się oszczędności nie wspomnieli nawet o 13 pensjach nauczycieli? Powiem Ci… bo musieliby je zabrać również sobie!!! A to raczej nie w ich interesie. Łatwiej stworzyć pozory oszczędności zabierając innym prawda??? Jesteś może samorządowcem???
Pani @beata konsekwentnie kpi i o drogę nie pyta.
Kwestia dotyczyła pracy bibliotekarza na karcie vs tego samego – bez karty, zatrudnionego na e t a c i e miejskim, ale w lokalu i na warunkach biblioteki szkolnej.
Pani @beata porównuje natomiast pracę typowej biblioteki miejskiej ze szkolną.
Nauka przeinaczeń i manipulacji ze wpisu pedagoga nie idzie w las.
Ale czy za taką właśnie, pokrętną „edukację” dzieci w manipulacji, społeczeństwo płaci bibliotekarzom?
Czy @beata odróżnia dorosłych czytelników bloga od (jej zdaniem?) niekumatych dzieciaków?
Trwa walka o godne wynagradzanie belfrów z kasy publicznej.
Dziwne, że im właśnie godność wynagradzania nie kojarzy się z godnymi standardami etyki, postaw i wyniku pracy.
Nośnikami argumentacji ‚godnościowej’ są dla uwłaszczonych jedynie pieniądze.
Publiczne, czyli niczyje?
BTW, jaka jest cena godności takiego belfra, w złotówkach?
Proszę śmiało, każdy chciałby wiedzieć, o ile jest od belfra ukartowanego mniej godnym obywatelem.
Czy pan ExSpam kpi czy o drogę pyta.
Może warto sprawdzić, zanim się skomentuje.
Wrocław już kilka lat temu zlikwidował (chyba) wszystkie biblioteki szkolne a w szkołach otworzył filie biblioteki miejskiej. Filia nr 3 ma adres Gimnazjum nr 40, filia nr 4 – Szkoły Podstawowej nr 17, filia nr 10 – Gimnazjum nr 1 itd. Informacje dostępne w internecie.
Jedna ze szkół na swojej stronie www wstawiła jako swoją bibliotekę – filię biblioteki miejskej znajdującej się w budynku szkoły. Godziny otwarcia:
pon., wt., czw., pt. 10.00-19.00
śr.: 12.00-16.00
sob.: 10.00-15.00
http://www.gimnazjum13.wroc.pl/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=50&Itemid=74
Jeszcze jedna niedogodność dla uczniów – „Przy zapisie wymagana jest obecność rodzica lub opiekuna prawnego, ponieważ jesteście osobami niepełnoletnimi.”
Biblioteka szkolna zapisuje wszystkich uczniów, bo nauczyciel bibliotekarz jest członkiem rady pedagogicznej i ma dostęp do danych uczniów.
@ewa
Początek piszę całkiem poważnie (odpowiedzi poniżej cytatów już nie). Przyjmuję do wiadomości, że jesteś nauczycielem. Z takim stażem. I dziwi mnie, że dyskutujesz na takim poziomie. Po co te emocje? Po co te wykrzykniki? Co to za przypisywanie mi ad personam braku empatii czy czegoś innego? Co to za zwrot „inaczej byś śpiewał”? Na tym polega kulturalna dyskusja? Tak dyskutuje nauczyciel, wychowawca młodzieży? Taki przykład daje? Nieładnie. Trzeba poszukać szkolenia o zasadach kulturalnej dyskusji i dokształcić się, droga Pani. Podstawowym warunkiem dyskusji jest właśnie to, że występuje różnica zdań. Bez tego dyskusji by nie było. Właśnie ta różnica to powód do samorozwoju, do zapoznania się z cudzym punktem widzenia, poszerzeniem horyzontu myślowego. Czytając Cię mam wrażenie, że ta różnica stanowi dla Ciebie raczej powód niezdrowych emocji. Po co dyskutować, skoro Ty już wiesz, że źródłem moich poglądów nie jest dogłębne przemyślenie sprawy, ale zazdrość (czy inna podła cecha)?
A teraż odpowiedzi. 😉
„To nie moja wina, że inni nie mają godnych warunków pracy?”
Hm. Zastanówmy się. To może podniesiemy podatki i wymyślimy dla nich jakieś etaty podobne do Twojego? 😉
„Ja pracuję uczciwie od 23 lat, jestem NAUCZYCIELEM, którego normalny kraj powinien godnie wynagradzać!”
Kraj? Czyli podatnik. Czyli ja. Nie dziękuję. Poproś kogoś innego.
„Ma mi płacić klient? Proszę bardzo, sprywatyzujmy wszystkie szkoły, dlaczego niby państwo ma płacić za edukację Twoich dzieci? Ty mi zapłać! Będzie Cię stać? Możesz sam uczyć swoje dzieci, prawo na to pozwala? jesteś pewny, że będziesz umiał???”
Nie. Ja Tobie nie zapłacę. Wybiorę kogoś innego. Nie Twoja sprawa kogo i dlaczego i za ile. 😉 Gdybyś potrafiła kulturalnie dyskutować może miałabyś szansę. 😉
„Naiwnie sądzisz, że zaoszczędzone na mnie pieniądze wrócą do Ciebie? Nie dostaniesz ani grosza!”
Toś mnie oświeciła. 😉 Pieniądze pójdą na inny cel, którego nie chcę finansować.
Pani @beato, kpić też warto umieć z wdziękiem i użyciem intelektu – nawet w bibliotece i nawet bez stosownej karty.
A Pani nie umie.
Nie o Wrocławiu mowa we wpisie.
Nie o filii biblioteki miejskiej w dyskusji mowa, a o bibliotece szkolnej prowadzonej na etacie miejskim.
Nie „wgląd” bibliotekarza uradzonego pedagogicznie pozwala na zapis nieletniego do biblioteki (oczywiście: miejskiej), ale p r a w o. (etymologia słowa – patrz:wikipedia).
Mięsza się Pani wszystko, z wyjątkiem jednego : cztery nogi dobrzeee, dwie nogi źle!
Proszę sprawdzić cytatę na półce na literę „o” i żale pracownicze za przywilejami związkowymi zamieszczać pisakiem na stosownej ścianie.
Tu się rozmawia o oświacie, życzę w przyszłości nabycia kwalifikacji w temacie; najlepiej drogą targu za kartę. Wyjdzie Pani i uczniowie na tem lepiej.
@Michał
Empatia to bardzo pożyteczna cecha…;-)Ciekawe, jak Ty byś rozmawiał z kimś, kto nagle i dożywotnio w praktyce chce Ci zabrać połowę i tak już niezbyt wygórowanej pensji???
W takiej Estoniii jak był kryzys, to obniżyli całej(!) budżetówce i wszystkim(!) emerytom solidarnie bodaj o 15%!!! W Polsce jakoś nie słyszałem o obniżaniu zarobków czy premii choćby urzędasom czy o redukowaniu tychże. Wszystkie oszczędności próbuje się robić na szkole. Choć urzędasów mamy już prawie 4 razy tyle co w PRL, a ich stołki są w praktyce lepiej (!) chronione prawem od nauczycielskich etatów!!!
Czyli jednak mamy do czynienia z „niekumatym dzieciakiem”?
Wójt gminy Chmielnik (do tej sprawy jest link Gospodarza) zlikwidował biblioteki szkolne a ich zadania powierzył bibliotekarzom z centrum kultury. To nie dyrektor szkoły zatrudnił bibliotekarzy i nie byli oni pracownikami szkoły. W takim przypadku prawo zabrania osobom spoza szkoły wgląd do dokumentacji szkolnej.
http://www.samorzad.pap.pl/palio/html.run?_Instance=cms_samorzad.pap.pl&_PageID=2&s=depesza&dz=redakcyjne.edukacja.aktualnosci&dep=114657&data=&_CheckSum=-1266349393
Jedynym miejscem, gdzie można zatrudnić bibliotekarza poza Kartą Nauczyciela są szkoły społeczne. Jednak nie kwapią się one do płacenia za tak niepotrzebną (ich zdaniem) pracę.
Przyjrzyjmy się wspominanej już na forum „Bednarskiej” – na stronach zespołu szkół nie ma mowy o bibliotece, czy bibliotekarzach. Jedynie w zakładce: Czego brakuje szkole? jest wzmianka „Z jednej strony – niczego (…) Z drugiej strony – przydałoby się tym nauczycielom trochę więcej sprzętu (multimedia, sport, siłownia, pracownie fizyczna i chemiczna, sztalugi, biblioteka, mapy…)”.
@ beata
Czy naprawdę piszesz chwilowo unplugged off mind, czy plątanina wydzielanych słów z natury nie kojarzy Ci się z sensem argumentacji?
Jaki ma związek to, co piszesz o swoich krzywdach związkowych pod przykrywką fałszywej troski o uczniów, z tym o Chmielniku, skoro tam NIE zlikwidowano bibliotek i uczniowie NIE mieli innego, niż przedtem dostępu do książek?
Co ma z tym wszystkim wspólnego jakaś szkoła , gdzie niczego nie brakuje, tylko „tym nauczycielom” …sztalug i siłowni?
Może wykorzystaj dostęp do książek i poczytaj coś nie z karty, zanim podejmiesz bezsensowny udział w dyskusji?
Życzę oświecenia.
Tak a propos degeneracji zawodowej…
Otóż pobierane ze środków społecznych pensje, w świetle edukacji szerzonej publicznie na tym blogu, są …dożywotnie!
Jak renta hrabiowska!
No, bo skoro można je dożywotnio …odebrać? 🙂 🙂 🙂
Mój Boże, uszlachceni /w swym mniemaniu/ uwłaszczeniem degeneraci w dziecinnym pokoju!
Gore nam.
Tej pensji powiedziałbym: Latter. 😉
@Michał
Używam w tekstach pisanych znaków interpunkcyjnych, które między innymi służą wyrażaniu emocji. Nie słyszałam do tej pory, że stosowanie wykrzyknika może oznaczać brak kultury w dyskusji. Być może masz jakiś uraz to tego akurat znaku interpunkcyjnego, ale zamiennie używasz w swoich tekstach: pogrubienia, kolorowej czcionki, kursywy, Caps Locka. Jeżeli zamienię swoje wykrzykniki na pogrubienie na przykład, to już będę znała zasady kulturalnej dyskusji, czy nadal muszę się podszkolić?
„ad personam”
Jesteś na tym blogu, jak widzę, stałym komentatorem… moim zdaniem obsesyjnie nadużywasz tego zwrotu, trudno dyskutować z kimś, nie odnosząc się do niego osobiście. W końcu to z Twoimi argumentami próbuję dyskutować.
„Co to za zwrot ?inaczej byś śpiewał??”
Zwrot, jak zwrot – powszechnie używany, każdy przeciętnie inteligenty człowiek zrozumie, a już na pewno tak wykształcony, jak Ty.
„Tak dyskutuje nauczyciel, wychowawca młodzieży? Taki przykład daje? Nieładnie. Trzeba poszukać szkolenia o zasadach kulturalnej dyskusji i dokształcić się, droga Pani.”
Ironia jest jedną z zasad „kulturalnej dyskusji”? To wybrałeś jakieś kiepskie szkolenie. Próbujesz w ten sposób zdyskredytować swojego adwersarza, niesłusznie zresztą. Nie obraziłam Cię w swoich wypowiedziach ani jednym słowem.
„Hm. Zastanówmy się. To może podniesiemy podatki i wymyślimy dla nich jakieś etaty podobne do Twojego? ;)”
Dopóki w Konstytucji RP istnieje zapis, że edukacja jest bezpłatna, dopóty nauczyciel będzie opłacany z podatków nas wszystkich, podobnie, jak policjant, żołnierz, lekarz, urzędnik. Idąc Twoim tokiem myślenia należałoby zlikwidować oświatę, służbę zdrowia, wojsko, policję oraz wszystkie urzędy i ośrodki władzy. Wróćmy na drzewa. Prawo buszu to jest to – wygra najsilniejszy i najzdrowszy, tych słabszych się upiecze i zje 🙂
„Kraj? Czyli podatnik. Czyli ja. Nie dziękuję. Poproś kogoś innego.”
Przestań płacić podatki i wtedy nie zapłacisz żadnemu „darmozjadowi”. Ja też nie jestem zadowolona, że z moich podatków karmi się i utrzymuje przestępców. Wolałabym, żeby od razu ich likwidowano, bo trumna wyszłaby taniej, niż dożywotnie utrzymanie.
„Nie. Ja Tobie nie zapłacę. Wybiorę kogoś innego. Nie Twoja sprawa kogo i dlaczego i za ile. 😉 Gdybyś potrafiła kulturalnie dyskutować może miałabyś szansę. ;)”
No trudno się mówi, jakoś sobie poradzę. Przestanę może się poświęcać dla edukacji za kiepskie wynagrodzenie i wykorzystam do zarabiania pieniędzy swój drugi zawód. Po co mam uczyć dzieciaki tańca w ramach bezpłatnych godzin karcianych, skoro mogę to robić za konkretne wynagrodzenie? Pełnienie misji za 1500 zł brutto jakoś mnie zniechęciło do pracy w zawodzie nauczyciela bibliotekarza.
„Toś mnie oświeciła. 😉 Pieniądze pójdą na inny cel, którego nie chcę finansować.”
Życzę Ci, żeby te Twoje 50 gr miesięcznie wróciło do Ciebie. Będziesz mógł wówczas sam zdecydować, komu i na co dołożysz.
Pozdrawiam i życzę zawodowej satysfakcji i godnego wynagrodzenia za Pańską pracę. (powinnam na końcu postawić wykrzyknik, ale nie chcę drażnić 🙂
@ewa
Obsesyjnie, to użytkownicy tego bloga korzystają z ad personam. Po przeczytaniu Twojego wpisu mam wątpliwości czy w ogóle wiesz co to znaczy.
Dziękuję za poświęcenie czasu na odpisanie mi tak obszernej odpowiedzi. Zapewniam, że był to czas zmarnowany. 😉
@Michał
Skoro masz wątpliwości, to znaczy, że nie wiesz, jakie kompetencje posiada osoba wykształcona w kierunku: Bibliotekoznawstwo i Informacja Naukowa. Wyszukiwanie informacji to podstawowa umiejętność bibliotekarza. Nawet, gdybym nie miała zielonego pojęcia, co oznacza „ad personam”, to zapewniam Cię, że znaleźć potrafię. Czytać ze zrozumieniem również. Mam teraz ferie, więc pomiędzy organizacją zajęć dla uczniów a pracą nad szkolnym Statutem, mam też trochę czasu do „zmarnowania”, co niniejszym czynię :).
@ Michał
Znowu masz sukces!
Osoba „posiadająca kompetencje” zamierza przeczytać co znaczy to, co pisze!
Jak tak dalej pójdzie, to jeszcze jakimiś kompetencjami się ..wykaże, czym udowodni, że z ich „posiadania” nie wynika zdolność (ku)mania.
(@ewa, jeśli na razie nie rozumiesz co pisze powyżej, poczytaj o behawioralnych wyznacznikach kompetencji zawodowych oraz cechach prawa majątkowego i nabądź se krytykę różnicową tych pojęć).
Bibliotekarka, która czyta, zanim napisze i Gospodarz, który się poprawia to już chyba będzie belfer-raj oświatowy.
Gratulacje!
@ExSpam
A Ty to potrafisz czytać ze zrozumieniem? Nie napisałam, że zamierzam coś czytać… przeczytaj jeszcze raz, zanim wyciągniesz nieprawidłowe wnioski: „Nawet, gdybym nie miała zielonego pojęcia, co oznacza ?ad personam?, to zapewniam Cię, że znaleźć potrafię.” Wyobraź sobie, że jeszcze to pamiętam z lekcji łaciny w liceum. Behawioryzm przerabiałam na studiach, dawno to było, ale też mnie nie zaskoczysz. To jeszcze były czasy, kiedy należało wszystko wkuwać na pamięć. Studenci psychologii ponoć nadal to robią. Trend światowej edukacji zmierza natomiast do tego, aby uczeń umiał znaleźć informację, zamiast zaśmiecać sobie mózg tym, co łatwo dostępne we wszelkich źródłach. Ma nabyć wiedzę podstawową, niezbędną do zrozumienia trudniejszych treści. Ale pewnie to wiesz. Nasi uczniowie są w tym niestety daleko za rówieśnikami z innych krajów. Wiesz, skąd pochodzi przeważająca część dochodu narodowego USA? Z produkcji? Z handlu? Z usług? Nie! 80% dochodu narodowego USA pochodzi z obrotu informacją! A to właśnie nauczyciel bibliotekarz uczy w szkole, jak i gdzie szukać informacji. To jest dziś podstawowa kompetencja (zapewniam, że behawioralnie sprawdzalna) w moim zawodzie. Pracownik biblioteki publicznej pedagogiem nie jest, nauczaniem się nie zajmuje, więc nasi uczniowie nie będą umieli korzystać z dostępnych im źródeł. No ale samorząd zaoszczędzi…. Dochód narodowy raczej dzięki temu nie wzrośnie…
@ewa radzę zakończyć dyskusję z @ExSpam,@Beyond LastSpam, @Michał. Ja już sobie dawno odpuściłam. Nie widzisz, ze żadne argumenty do nich nie trafiają? Te dla nich niewygodne są zbywane milczeniem albo przekręcane. Z kulturą dyskusji też nie mają nic wspólnego (zwłaszcza @ExSpam – tu można już mówić o chamstwie). Zawsze będą ci udowadniać, że nie wiadomo czego chcesz a wymaganie godnej zapłaty za pracę jest zupełnie nieuzasadnione. Takie typowo polskie – ja mam gorzej to koniecznie ciebie za sobą pociągnę. Szkoda słów, czasu na takie nieciekawe osoby
@anna
Jak masz konkretne zarzuty do mnie, to może podparłabyś się cytatem mojej wypowiedzi albo wskazała, które to rzekomo niewygodne argumenty przemilczałem? Mam wrażenie, że to Ty milczysz o rzekomej krzywdzie dzieci z gminy Chmielnik skupiając się na przekonywaniu jak bardzo wartościowa jest Twoja praca. Nie neguję tej wartości. Tylko, że nie tego dotyczyła dyskusja. Jeśli jakieś argumenty przemilczałem, to te nie na temat.
A ja temat odwrócę – dlaczego ma cierpieć szkoła i uczniowie. Oszczędzajmy zgodnie z duchem projektów pana Boniego na administracji, kosztach obsługi, dyrektorach itd. Zlikwidujmy biblioteki publiczne i ich zadania powierzmy szkolnym. Po godzinie 15-tej , w soboty i w czasie wakacji biblioteka szkolna może obsługiwać dorosłych. Może to robić bibliotekarz zatrudniony zgodnie z Kodeksem Pracy. Będą wówczas środki na nowości.
LUDZIE … CO WY WYPISUJECIE. NAUCZYCIELE – BIBLIOTEKARZE SA NAJMNIEJ OPŁACANA GRUPĄ SPOŁECZNĄ. JESZCE MNIEJ NIZ NAUCZYCIELE!!!!!!!!!!!!!!!!!!! CO WY PIEPRZYCIE O KARCIE NAUCZYCIELA/ ONA TYLKO STAWIA WYMAGANIA , A NIC NIE DAJE. JESTEM NAUCZYCIELEM – BIBLIOTEKARZEM Z 30 – LETNIM STAŻEM I ZARABIAM 2000 ZŁ.