Kiedy uczeń przestaje być dzieckiem?
W szkole uczeń zawsze jest dzieckiem, nawet gdy skończy 18 lat. Przepisy albo ich zwyczajowa interpretacja wymuszają na nauczycielach obowiązek informowania rodziców o postępach w nauce i zachowaniu ich dorosłych dzieci. Nie ma podziału na uczniów niepełnoletnich i pełnoletnich – wszyscy są traktowani równo. To przecież nie jest szkoła dla dorosłych, tylko dla dzieci.
Usprawiedliwianie nieobecności, zwalnianie z lekcji, zezwolenie na nagłe wyjście ze szkoły, zgoda na udział w wycieczce, wcześniejsze wyjście z imprezy pozaszkolnej, samodzielny powrót do domu w innych niż ustalone wcześniej godzinach – to wszystko musi przejść przez ręce rodziców. Zresztą kontrola rodzicielska obejmuje znacznie więcej przypadków. Rodziców trzeba poinformować o zagrożeniach oceną niedostateczną, o groźbie nieklasyfikowania. I to na miesiąc wcześniej, aby mama i tata mogli przedsięwziąć stosowne kroki i uratować swoje „maleństwo”.
Dorosły uczeń może powyższe czynności wykonać samodzielnie, ale tylko pod warunkiem, że rodzic złoży stosowne oświadczenie na piśmie, czyli pozwoli 18-latkowi na samodzielność. Ponieważ większość rodziców się nie zgadza, szkoła traktuje dorosłych uczniów jak dzieci.
Zdarza się, że nauczyciel różnicuje i pełnoletnich uczniów traktuje inaczej. Czyni to jednak na własne ryzyko. Gdyby coś się stało, np. uczeń uległ wypadkowi po zwolnieniu się z lekcji, odpowiedzialność może spaść na belfra, bo wypuścił ucznia bez zgody rodzica. Nie wiem, czy takie zachowanie naprawdę wynika przepisów, czy też nauczyciele dmuchają na zimne, bo sami nie wiedzą, jak stanowią przepisy.
Piszę o tym, ponieważ w związku ze studniówką wychowawcy zbierają od rodziców zgodę na wcześniejszy powrót „dzieci” do domu. Kto nie doniesie stosownej zgody, będzie musiał bawić się do samego końca.
Komentarze
Część rzeczy pamiętam, ale wiekszość czytam jak oniemiały: u mnie nie tak dawno temu aż takich dziwactw nie było.
A z resztą naprawdę uważa Pan, że osiemnastolatek kogoś pyta, gdy chce wyjść wcześniej ze szkoły? Albo jeśli zachce wyjść wcześniej z imprezy, to nie wyjdzie?
Gospodarz napisał o przywilejach czy większych swobodach, którymi (moim zdaniem) powinni cieszyć się pełnoletni uczniowie.
Nie napisał o nowych obowiązkach. Uważam, że pełnoletni człowiek mieszkający w domu z rodzicami powinien zacząć wnosić opłaty za utrzymanie, mieszkanie i szkołę. W jakimś procencie rzeczywistych wielkości, ale powinien. Polskie idiotyczne przekonanie i idące za nim poczucie winy rodziców utrzymujących dorosłe dzieci nie tylko do matury ale i przez całe studia powinno być jak najszybciej zmienione.
Jesteś metrykalnie dorosły i domagasz się przywilejów dorosłego oraz poważnego traktowania – portfel na stół proszę.
Jak się nie podoba, no cóż, podobno stypendium na Uniwersytecie Durham czeka…tam też podobno łatwiej o pracę, kochany Dudusiu.
wypadałoby może jednak , żeby nauczyciele zaznajomili się z przepisami, które dotyczą wykonywanej przez nich pracy. No ale kto im za to zapłaci? za darmo przecież nie beda robili…
No ale przecież nie ulega najmniejszej wątpliwości, że to „więzienie” pełnoletnich uczniów podczas studniówki jest całkowicie bezprawne.
Podobnie zresztą jak pytanie o zgodę rodziców pełnoletnich uczniów o zgodę na cokolwiek.
Gospodarz bloga napisał:
„Przepisy albo ich zwyczajowa interpretacja wymuszają na nauczycielach obowiązek informowania rodziców o postępach w nauce i zachowaniu ich dorosłych dzieci.”
Może będzie, że się czepiam, ale chcę na coś zwrócić uwagę. Powyższe zdanie napisano tak, jakby przepisy miały być czymś zasadniczo różnym niż ich zwyczajowa interpretacja. Jeśli to przepisy wymuszają coś na nauczycielach, to można je odnaleźć i jednoznacznie wskazać, prawda? A jeśli to zwyczajowa interpretacja przepisów wymusza coś na nauczycielach, to można wskazać konkretnie te przepisy i podać tą ich zwyczajową interpretację. Zgadza się? Kto odważny wskaże te przepisy albo ich zwyczajowe interpretacje ?
Gospodarz bloga napisał również:
„Nie wiem, czy takie zachowanie naprawdę wynika przepisów, czy też nauczyciele dmuchają na zimne, bo sami nie wiedzą, jak stanowią przepisy.”
To jest też lekcja wychowania dla dzieci i młodzieży (i ‚dorosłych’) do życia w Polsce: nauczyciele nie wiedzą. Wykonują swój zawód, dostają pieniądze, ale nie wiedzą. Nie wiedzą jak stanowi prawo w bardzo istotnej kwestii dotyczącej ich własnych obowiązków służbowych. Nie potrafią nawet tego sprawdzić. Czy nie chcieliby wiedzieć, by mieć spokój jaki daje pewność na czym się stoi? Może to i nie ich wina, że nie wiedzą. Zatem dlaczego nie wiedzą? Prawo mówi jedno, a zwyczaj drugie?
Nie wiedzą, a mimo to ‚jakoś’ żyją. Życie sobie, prawo sobie. Jak kaprys powie ‚zwyczaj’, to ‚zwyczaj’, jak ‚prawo’ to ‚prawo’. Wyśmienita lekcja na przyszłość. Lekcja, by przyzwyczaić młodych do szarych, mglistych, niejasnych sytuacji. Do funkcjonowania na nieustalonych warunkach. Na pewno lekcja wartościowa, przystosowująca do życia w Sami-Wiecie-Jakim kraju. 😉 .
Ponieważ poruszane zagadnienie jest wznawiane, to w ramach komentarza zamieszczam TUTAJ link do notatki napisanej do wpisu na niemal identyczny temat (sprzed około roku).
Zwyczajowo, to – a jakże – szkoła uczy jedynie łamania prawa i kpiącej pogardy z podmiotowości obywatelskiej.
Nie inaczej czyni to swym wpisem Pan Chętkowski, wychowawca młodzieży (a szkoda).
Jakby nie istniała cywilizacja albo choćby internet, nie mówiąc o wiedzy i kompetencjach należnych na stanowisku urzędnika państwowego ,jakim belfer publiczny (znowu: w świetle prawa) jest.
A tymczasem wystarczy ujawnić, że w świetle prawa, w całej krainie Polonia, nie wyłączając sal balowych i lekcyjnych szkół samorenomowanych, obowiązek szkolny dotyczy osób które NIE ukończyły 18 roku życia. Osoba pełnoletnia w szkole ma pełne prawa obywatelskie w niczym nie wymagające interwencji czy zgody… szkoły lub rodziców (! sic) aby obowiązywały.
Mówi o tym art. 11 Kodeksu Cywilnego oraz art. 92 Kodeksu Rodzicielskiego i Opiekuńczego.
Publicznym urzędasom oczywiście wydaje się, że ich prawo nie obowiązuje, i tego też swą praktyką usiłują nauczać (nadziewając się głową na kubeł… oby tylko zimnej wody – patrz orzeczenia RPO w tej sprawie).
Rzekomy dylemat opisany we wpisie to tylko kolejny dowód żenującego poziomu kompetencji belfrów szkół publicznych.
Ja naprawdę wolałbym, aby Pan Chętkowski użył swoich rzeczywistych kompetencji w refleksjach na blogu i porzucił modus związkowej gazetki pracowniczej dla lokalnego ciała gogicznego.
Czy u Was w szkole naprawdę trzeba załatwiać swoje sprawy (i przy okazji obnażać niekompetencję cywilizacyjną) aż poprzez blogi „Polityki”, o belfrzy?
Jaka obyczajność, taka i zwyczajność tej publicznie wystawianej farsy antyeukacji.
pełnoletni uczeń zapomniał z domu karteczki od rodziców, na karteczce napisana była zgoda na samodzielny powrót do domu ze szkolnego wyjścia do teatru; musiał więc pod opieką nauczyciela przejechać się tramwajem do szkoły, dotknąć klamki tej instytucji, po czym wrócił pod teatr (znów tramwajem, tym razem sam) bo pod teatrem zaparkował własne auto…
@Michał
Problem jest, bo zwyczajowo prawo interpretują w określonym duchu również sędziowie, prokuratorzy i adwokaci rodziców. Niech no tylko pełnoletniemu się coś w czasie zajęć organizowanych przez szkołę stanie, a statystyka jest nieubłagana – komuś czasem się dzieje…
Mamy absurd – uczniowie jadą do ze szkoły samopas przez całe milionowe miasto już w gimnazjum i nikt się o ich bezpieczeństwo nie martwi, ale niech no tylko znajdą się na zajęciach organizowanych przez szkołę…;-)
@monika
Nie bardzo rozumiem. Nauczycielom należałoby zapłacić za zapoznanie się z przepisami, które dotyczą ich pracy? Dlaczego niby? 🙂
@S-21
Podaj proszę „Przepisy albo ich zwyczajową interpretację (…)”, które to „interpretują w określonym duchu również sędziowie, prokuratorzy i adwokaci rodziców”. Wiedzmy o czym rozmawiamy. A może sugerujesz, że ci sędziowie, prokuratorzy i adwokaci działają poza prawem?
Dlatego, że nie zrobią nic, za co nie dostaną dodatkowej kasy… To ogólnie wiadoma sprawa. Powinni znać przepisy, które dotyczą ich pracy, ale mają to w nosie…
Wow, rzadko się to zgadzam, ale zgadzam się z Eltoro vel gekko vel Spam,
powiela pan legendy oświatowe: już linkowałem dwa wpisy wcześniej, ale jeszcze raz:
http://www.45minut.pl/forum/topics28/legendy-oswiatowe-vt2548.htm
Jak mi sie będzie chciało, to znajdę konkretne fragmenty, których pan nie ma racji i „kwity” na to:)
Pierwsza sprawa:
„Rodziców trzeba poinformować o zagrożeniach oceną niedostateczną, o groźbie nieklasyfikowania. I to na miesiąc wcześniej, aby mama i tata mogli przedsięwziąć stosowne kroki i uratować swoje ?maleństwo?.”
To szkoły wymyślają ten termin, nigdzie w przepisach nie jest określone, że musi być miesiąc.
W przypadku uczniów pełnoletnich informowanie rodziców nie jest konieczne, założmy, że np. 18-latek nie mieszka z rodzicami i sam się utrzymuje?
Będzie pan informował rodziców tedy?
P.S. Odpowiedź na interpelację poselską, długie, ale wyjaśnia częsciowo kilka spraw, które pan poruszył:
Wklejam więc:
1. Generalnie, jak wspomniano wyżej, uczeń pełnoletni może złożyć oświadczenie
o przyczynach nieobecności na zajęciach szkolnych. Oświadczenie ucznia podlega ocenie nauczyciela co do okoliczności podanych jako powód nieobecności w szkole. Oceny takiej nauczyciel dokonuje zgodnie ze statutem szkoły, w oparciu o doświadczenie zawodowe
i życiowe oraz znajomość sytuacji ucznia.
2. Zaświadczenie lekarskie jest dokumentem urzędowym, który stwierdza niezdolność ucznia do uczestniczenia w zajęciach szkolnych z powodu choroby. Jak wspomniano wyżej, istnieją również inne obiektywne okoliczności, które uniemożliwiają uczniowi uczestniczenie w zajęciach szkolnych, np. konieczność załatwienia ważnych spraw rodzinnych lub osobistych, i mogą one stanowić podstawę uznania nieobecności w szkole za usprawiedliwioną.
3. Zgodnie z art. 52 ust. 2 ustawy o systemie oświaty w szkołach, w których rada szkoły nie została powołana, zadania tej rady wykonuje rada pedagogiczna. Zatem w sytuacji, gdy w szkole nie funkcjonuje rada szkoły, statut szkoły uchwala rada pedagogiczna (z wyjątkiem pierwszego statutu, który zawsze nadaje organ prowadzący szkołę).
4. Ustanowienie w szkole zakazu opuszczania terenu szkoły przez ucznia pełnoletniego
w czasie przerw wydaje się nadmiernym ograniczeniem swobody osobistej ucznia. Szkoła może, w sytuacjach wyjątkowych, wprowadzić ograniczenia dotyczące opuszczania przez uczniów pełnoletnich terenu szkoły, wyłącznie jeżeli wymagają tego względy bezpieczeństwa.
5. Wydaje się, że pytanie o związanie szkoły oświadczeniem ucznia pełnoletniego,
w którym uczeń ten nie życzy sobie, aby szkoła przekazywała komukolwiek informacje
o postępach, trudnościach w nauce, zachowaniu i specjalnych uzdolnieniach, sprowadza się
w istocie do pytania, czy uczeń może zakazać udzielania takich informacji rodzicom (prawnym opiekunom). Innym bowiem osobom szkoła nie może udzielać takich informacji nawet w przypadku uczniów niepełnoletnich.
Odpowiadając na powyższe pytanie, należy rozróżnić dwie sytuacje:
1. gdy uczeń pełnoletni samodzielnie utrzymuje się;
2. gdy uczeń pełnoletni nadal pozostaje na utrzymaniu rodziców.
W pierwszym przypadku uczeń jako osoba w pełni samodzielna może wyrazić wspomniane oświadczenie, a szkoła winna się do tego dostosować. W drugim przypadku należy zauważyć, że zgodnie z art. 133 § 2 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego rodzice obowiązani są do świadczeń alimentacyjnych względem dziecka, które nie jest jeszcze w stanie utrzymać się samodzielnie. Art. 135 § 2 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego precyzuje, że wykonanie obowiązku alimentacyjnego względem dziecka, które nie jest jeszcze w stanie utrzymać się samodzielnie, może polegać także, w całości lub w części, na osobistych staraniach o jego utrzymanie lub wychowanie. Informacje o postępach i trudnościach ucznia pełnoletniego, który samodzielnie nie utrzymuje się, mieszczą się w ciążącym na rodzicach obowiązku osobistego starania się o jego wychowanie. Odmowa udzielenia takich informacji rodzicom (prawnym opiekunom) pełnoletniego ucznia pozostającego na ich utrzymaniu uniemożliwiałaby rodzicom wypełnianie ciążących na nich ustawowych obowiązków dbania o należyte wychowanie dziecka.
Z wyrazami szacunku
Sekretarz stanu
Jarosław Zieliński
Warszawa, dnia 9 lutego 2006 r.
@Michał
1. Akurat sądy i prokuratury interpretują istniejące prawo, a interpretacje mogą być różne. Prawo polskie akurat nie jest jednoznaczne!Na razie kierunek jest w kierunku maksymalizacji odpowiedzialności szkoły…
2. Nawet jeśli po miesiącach (jeśli nie latach – polski wymiar sprawiedliwości działa jak działa!) śledztwa prokurator czy sąd uznają cię za niewinnego, to śledztwo jest raczej niemiłe.
3. Adwokaci też (są sprawy cywilne) próbują swoje ugrać – najlepszy przykład – przekonywanie, że nauczyciel czy szkoła odpowiada za ciążę uczennicy jeśli zaszła w szkole, na wycieczce czy koloniach (z kolegą!) i należy się odszkodowanie…;-)
@ W czym problem
Prawa jednostki nie wynikają z pełnienia przez nią jakichkolwiek obowiązków
mpn 15 stycznia o godz. 21:31
„Prawa jednostki nie wynikają z pełnienia przez nią jakichkolwiek obowiązków”
Każdy wielki kwantyfikator kojarzy mi się nie wiedzieć czemu z szubienicą albo z gilotyną.
Twoje stwierdzenie wolę rozumieć w taki sposób: „Prawa jednostek zdolnych do pełnienia obowiązków wynikają i są proporcjonalne do obciążenia tymi obowiązkami”. Od emeryta, od osoby chorej itp. nie będę wymagał ciężkiej pracy. Od młodego byczka lub młodej jałówki jak najbardziej. Całe szczęście, że tzw. „warunki” wymuszają powoli na młodych Polakach zgięcie karku i zajęcie się przyziemnymi i nudnymi sprawami takimi jak dziura w majtkach, butach, brudne uszy, długie włosy, nieogolona morda, brak dezodorantu, burczenie w brzuchu. Powoli w byczkach rodzi się tajemnicza zdolność kojarzenia spania do południa w każdy dzień, czekania na podanie jedzonka, spędzania całych dni na idiotycznych grach z ssaniem w żołądku.
Szkoda, że jak wszystko w Polsce, odbywa się to na wariata, chaotycznie, na żywioł. Płacą za tę smoleńską wersję polnische Wirtschaft jak zwykle najsłabsi. Wieś funduje studia miastowym a bogaty polski podatnik biednemu obywatelowi Europy Zachodniej. Studia udają, że są bezpłatne, uczniowie udają, że się uczą, nauczyciele udaja, że wymagają. Dyplomy się dewaluują i fikcja trwa. Socjalizm PRL-bis w szkolnictwie trwa w najlepsze. Polska kopiuje najgorsze fusy z USA czy skądkolwiek zamiast przeszczepiać to, co tam najlepsze.
Wyrabianie odpowiedzialność młodegoczłowieka za własne życie, za własną naukę od – dosłownie – przedszkola ciagle wydaje się nadopiekuńczym polskim rodzicom, a właściwie bardziej polskim matkom czymś z bajki.
Winny jest Tuske, Kaczka, Maciora, nauczyciel, ksiądz, policjant, polityk, sąsiad, ojciec, pies z naprzeciwka. Tylko nie ja, książątko.
Problem polega na tym, że uczeń jest wszkole z przymusu, a jednocześnie, szczególnie w szkole dawniej średniej, jest klientem! I często o nic nie zabiega, a MEN, w przypływie szału, bredzi o „radosnej szkole” …
@mpn
A kto ma zapłacić za realizacją tych Twoich niezbywalnych praw jednostki i co z prawami tych płatników???;-)
A jak sie ma do przepisow, wymaganie zgody rodzicow na wspolne zamieszkanie pary w akademiku? to sa zaszlosci zwyczajowe. do czasu usamodzielnienia (zalozenia wlasnej rodziny) dzieci byly pod kontrola rodzicow. Tyle ze kiedys ludzie zakladali rodziny w wieku 18 lat, albo wczesniej, a dzis 30. Zwyczaj rozjechal sie z realna rzeczywistoscia.
„…Problem polega na tym, że uczeń jest wszkole…I często o nic nie zabiega…”
Kapitalne podsumowanie i diagnoza wszelkich problemów rzeczywistego systemu naszego Państwa i jego funkcji publicznych.
Wszystko, dla jego beneficjentów, byłoby pięknie, gdyby nie ci wstrętni, roszczeniowi obywatele.
Nawet studniówkę, co się belfrom jak psu kość należy (są wszakże pełnoletni), społeczeństwo wredne usiłuje odebrać.
Zaiste, ‚na państwowem’, nie rok, ale era Edwarda Gierka się święci, jak nieustająca kupa mięci.
Czy szkoły renomowane szykują się już na stosowne akademie i celebracje?
🙂
PS. Dla odświeżenia pamięci sklerotykom ciał pedagogicznych: NADAL za niezbywalne prawa belfrów publicznych do korzystania pełną garścią i używania sobie na systemie, przymusowo płacą podatnicy – proszę nie zapomnieć o rocznym PICie, już styczeń!
🙂 🙂 🙂
S 21,
” Adwokaci też (są sprawy cywilne) próbują swoje ugrać ? najlepszy przykład ? przekonywanie, że nauczyciel czy szkoła odpowiada za ciążę uczennicy jeśli zaszła w szkole, na wycieczce czy koloniach (z kolegą!) i należy się odszkodowanie?;-)”
a był kiedyś taki przypadek, że ktoś sie domagał od tego nauczyciela np. alimentów?
Bo to przecież jest mit i akurat prawnicy też to dementowali, a że jacyś naiwni ciagle rozpowszechniają takie przekonania, to inna sprawa.
Wpisy takie jak użytkownika Grzesia czynią ten blog merytorycznym i wartościowym. Gdybyśmy tak dyskutowali, wszyscy odnosilibyśmy pożytek i nauczylibyśmi się czegoś. Cieszy dobry przykład Grzesia. Przyznaję, że często irytuje mnie w tym blogu fakt poruszenia nieraz istotnego tematu jednak na bardzo płytkim poziomie. ‚Ot, kwestia jest taka, moje zdanie jest takie i koniec’. Bez odzewu. Bez głębszego przemyślenia. Bez próby dotarcia do sedna. Bez podjęcia dyskusji i wymiany argumentów. A przecież w komentarzach pojawiają się często rzeczowe argumenty. Pozostają bez refleksji. I bez głęboko przemyślanych odpowiedzi. Zarówno ze strony gospodarza bloga, jak i komentatorów. Tak jest np. z ostatnim komentarzem Grzesia (15 stycznia o godz. 12:44). O co tu chodzi? O nabijanie oglądalności strony? Pytam, tym bardziej, że poruszony w blogu temat był już opisany w październiku 2011. Czy konkluzje dziś są inne? Może warto wykorzystać drzemiący w blogu merytoryczny potencjał, który, jak widać, przecież jest.
@S-21
Zgadzam się z tezami, które napisałeś. Nie mam jedynie wiedzy, czy rzeczywiście to działa w kierunku maksymalizacji odpowiedzialności szkoły. Jednak nawet jeśli tak jest, to nie jest dobrze. I nie dobrze to świadczy o nauczycielach jako o środowisku. Powinno być bardziej zwarte, solidarne i broniące swoich interesów „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” ;). Nie powinno dać sobie wmówić, że czarne jest białe. Wiem doskonale, że to dotyczy nie tylko nauczycieli, ale całego społeczeństwa. Tylko, że to nie powinno być pocieszenie. Im bardziej będziemy skłonni do akceptacji absurdów, tym więcej nam ich będą serwować.
@monika
Zabawne 😉
@monika
Prawo w Polsce jest niejednoznaczne, zawarte w wielu aktach prawnych, często sprzecznych i ciągle zmienianych… Podatnicy z firm to zwykle nie są nauczyciele, mają interes żeby prawo podatkowe znać, a jednak co chwilę ich niespodzianki spotykają, pojawiają się spory, które muszą rozstrzygać sądy itp.itd. Mamy w Polsce złe prawo i jeszcze gorszą kulturę prawną, a nie niedobrych nauczycieli…;-)
I to jest właśnie jeden z najważniejszych powodów, dla których należy obniżyć wiek rozpoczynania nauki szkolnej.
Konsekewnecją traktowania tak dorosłych ludzi, mających prawa wyborcze, prawo do zawarcia związku małżeńskiego, pełną zdolność do czynności prawnych jest ich infantylizacja. To powoduje wymuszoną bierność, obniża morale. Po co podskakiwać, skoro i tak nie przeskoczę? I rosną pokolenia ludzi, którzy nie są za nic odpowiedzialni, którzy po opuszczeniu szkoły dalej są we własnych oczach dziećmi.
A z drugiej strony – nauczyciel. Ktoś, kto dorosłych ludzi traktuje jak dzieci, nie tylko mówiąc im po imieniu, bo to wynika z kontynuacji nauki w obecnym systemie, ale kto nierzadko wpycha ich z rozmysłem w koleinę dziecięcości, bo tak jest łatwiej, niż spróbować podciągnąć ich do partnerstwa.
Traktowanie dorosłych ludzi jak dzieci niszczy obydwie strony tego układu.
A swoją drogą, problem jest wymyślony i rozdmuchany przez nauczycieli.
Mój syn (matura 2000) chodził do liceum, w którym każdy pełnoletni uczeń sam usprawiedliwiał swoje nieobecności. Jakoś wszyscy przeżyli, nikt nie zszedł na drogę przestępstwa, ba, ogromna większość skończyła studia. Można, jeśli się chce. Można było jeszcze w ubiegłym wieku.
@Grześ
Ja pamiętam, że całkiem konkretni, przedstawieni z imienia, nazwiska i twarzy takie pomysły w mediach głosili. To jest szukanie klientów. Z drugiej strony polscy sędziowie potrafią w wielu sprawach takie rozumowania akceptować, więc…;-)
To są całkiem realne zagrożenia, nawet jeśli po jakimś czasie sąd przyzna Ci rację, a wcale nie musi!!!
Merytorycznie, a propos dema-gogii na blogu:
Policjant z jednostek specjalnych, w czasie akcji, zawisł na 1,5 ogrodzeniu, bo nie umiał go pokonać w swoim profesjonalnym rynsztunku.
Takie mamy Państwo i prawo i służby publiczne.
A od nauczycieli publicznych się wymaga, aby nie tylko znali, ale i interpretowali prawo, w sposób zmuszający ich do wysiłku???
Jeśli nawet siły specjalne nie dają rady?
Hola hola.
Nic z tego – to Szkoła Polska, a jej drugie imię: nie da się.
I proszę nie wmawiać nauczycielom, że inni w tym kraju coś potrafią i coś im się chce. Nie ma takiego widoku zza zamkniętych okien siedliska ciała gogicznego.
Ze szkół publicznych idzie w świat nowe, po staremu tyłem do przodu.
PS Proszę sobie popolemizować merytorycznie z demagogią; dedykuję s-21 i Michałowi.
Michał 16 stycznia o godz. 11:45
„Wpisy takie jak użytkownika Grzesia czynią ten blog merytorycznym i wartościowym.”
Ja nigdy nie wiem, czy Gospodarz prowokuje, czy kpi, czy pisze poważnie. Ponieważ z okazji odwiedzin w Polsce mam takie watpliwości w 99% przypadków wszystkich moich konwersacji z ludnością tubylczą, więc już od wielu lat składam to na karb emigranckiego stępienia mojego kiepełe daleko niewystarczającego do pojęcia europejskiej sofistykacji moich interlokutorów. Widocznie Europejczycy są już tacy błyskotliwi a ja jestem tępy co cud. Oni przerzucają się stylistycznymi figurami, uprawiają szermierkę sugestii, aluzji, ironii i sarkazmu, a ja patrzę na to z rozdziawioną gębą i widząc mój prymitywizm z roku na rok coraz bardziej w depresję z powodu mojego niskiego poziomu intelektualnego wpadam.
Gdy tylko wydaje mi się, że „no ale teraz to musi być na poważnie” to wymowa tchnie takim bolszewicko-jakobińskim zapałem, że aż mrozi mnie myśl, że współczesny polski nauczyciel z elitarnego liceum może takie rzeczy pisać. Zwykle im bliżej do KN tym na blogu mroźniej.
Wiele razy wpisy Gospodarza swiadczą o tym, że albo celowo prowokuje albo zwyczajnie śpieszy się, czyta po łebkach to co czyta a pisze to już po kocich łbach. Podaje linki, z których często-gęsto wynika, że jego wystrzały z blogowej armaty to tylko bardzo głośne ślepaki, bo treść danego materiału nijak się nie ma do wybuchów i dymów na blogu.
Nie wiem, nie prowadzę blogu, może tak już to jest, że w systematycznej produkcji muszą pojawiac się buble? Szostkiewicz wypomina Kościołowi brak pomocy i poparcia na poczatku stanu wojennego a ja czytam te banialuki i sobie myślę o Gulbinowiczu, Frasyniuku i Piniorze. WOŚP według niego nie ma równych na świecie a ja myślę o tym, ile płacę na United Way i ile daję Salvation Army. Ale Szostkiewicz czy Bendyk co wpis to próbują kreować wirtualną rzeczywistość i wykręcać ludziom mózgi na lewą stronę a więc się niczemu tam nie dziwię.
Może po prostu przeceniamy inteligencję i wiedzę autorów blogów „Polityki”? Może czas dojrzeć i tak jak z rodzicami, przejrzeć na oczy i zdać sobie sprawę, że nietety, ale oni nie byli najmądrzejsi na swiecie, błędy popełniali i dalej zdarza im się robić durnoty.
„Gdybyśmy tak dyskutowali, wszyscy odnosilibyśmy pożytek i nauczylibyśmi się czegoś.”
Ktoś kiedyś powiedział, że jeżeli czegoś nowego i wartosciowego dowiedziałeś się z telewizora to znak, że czas wrócić do szkoły, bo z tobą jest już bardzo żle.
Jak (w co po prostu nie wierzę) nauczyciel w liceum nie zna prawa regulującego jego kontakty z uczniami, innymi nauczycielami i rodzicami to o czym my tu mówimy? Ten blog nie przechowuje w żaden sposób ani ciekawych wskazówek metodycznych, ani wartościowych doświadczeń pedagogocznych, ani podpowiedzi „jak sobie radzić w miejscu pracy”. Nie taka jest jego rola.
Ten blog to taki wodopój, miejsce przy pojemniku z wodą (już takie zawitały do Polski?), lodówce, czajniku, automacie do kawy i automacie ze słodyczami gdzie spotykaja się pracownicy na przerwie aby wymienić plotki.
Idziesz do kanciapki z jedzeniem z notatnikiem aby zapisywać wskazówki metodyczne czy porady prawne?
„Cieszy dobry przykład Grzesia. Przyznaję, że często irytuje mnie w tym blogu fakt poruszenia nieraz istotnego tematu jednak na bardzo płytkim poziomie. ?Ot, kwestia jest taka, moje zdanie jest takie i koniec?. Bez odzewu. Bez głębszego przemyślenia. Bez próby dotarcia do sedna. Bez podjęcia dyskusji i wymiany argumentów. A przecież w komentarzach pojawiają się często rzeczowe argumenty. Pozostają bez refleksji. I bez głęboko przemyślanych odpowiedzi. Zarówno ze strony gospodarza bloga, jak i komentatorów.”
Bo to jest blog na plotki.
Ewentualnie możesz napisać, że:
„polacy to antysemici wyssali z mlekiem czego marzec i endecja są dowodem krk jest obrzydliwy i nieetyczny i molestuje krytyka polityczna jest cacy tusk jest cacy zydzi są tacy sami jak my tylko bardziej mgła smoleńska dowodzi rydzykowo-maciorowego imbecylizmu dzieci trzeba uczyć testami na tabletach od piątego roku zycia bo Francuzi tak robią durny chłop jest niewdzięczny a mu dopłacamy mężczyźni biją i gwałcą i nie awansują bab z małych miasteczek bez wykształcenia co nie chcą się pieprzyć w każdej konfiguracji i ze zwierzątkami a to takie nowoczesne państwo długów nie ma – puff – znily czasy mamy najlepsze i w ogóle to jest zajebiście i róbta co chceta pod warunkiem że dokopiecie czarnym a kto krytykuje to moherowy kiep stan wojenny był cacy a ludzie byli honoru wszyscy co z nami sie wyżywią dobre państwo da ci stypendium najpierw w Leningradzie potem w Bostonie i Princeton pani Jadziu gdzie jest moja wypłata za ostatni felieton i dlaczego tak mało przecież byłem wierny maszynie do pisania i aktualnej władzy?!
To są w końcu blogi „Polityki”, jakbyś jeszcze nie wiedział.
@w czym problem?
Dziękuję za dosadne doinformowanie. 🙂
Twój wpis powinien być czytany przez każdego nowego użytkownika na samym wstępie (chyba, że coś, mam nadzieję, się zmieni).
„Ten blog nie przechowuje w żaden sposób ani ciekawych wskazówek metodycznych, ani wartościowych doświadczeń pedagogocznych, ani podpowiedzi ?jak sobie radzić w miejscu pracy?. Nie taka jest jego rola.”
Doprawdy, wielka szkoda. Mam nadzieję, że chociaż czasami taki bywa (lub bywał w przeszłości). Wierzę bowiem, że ma potencjał by takim być często. I nie piszę tu z ironią.
Rozumiem, że czasem niektórych komentatorów szczególnie ponoszą emocje i wyrażają się w sposób, który innych uraża. Owszem, powinni tego unikać. Z drugiej strony jednak, przy dobrej woli i wysiłku intelektualnym można cudzą wypowiedź „oczyścić” z przekazu emocjonalnego, by wydobyć treść merytoryczną. I wtedy często można dostrzec cenny argument, który należałoby przemyśleć i nie pozostawiać go bez odpowiedzi. Trzeba się na ten wysiłek zdobyć. Łatwiejsze jest intelektualne lenistwo. Prościej jest ignorować, tłumacząc się, że argument pada od „chama” czy „trolla”.
Podsumowując, apeluję, abyśmy my, komentatorzy, byli bardziej merytoryczni i kulturalni, a na plotki pozostawili tylko pewien margines. 😉
Dla przekonanych o mądrości polskiego wymiaru sprawiedliwości i praworządności w naszym kraju:
http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/wroclaw/byla-dyrektorka-gimnazjum-nr-3-we-wroclawiu-skazan,1,5397227,region-wiadomosc.html
Chłopak wlazł gdzie nie powinien, w czasie wakacji. Dyrektorka była na urlopie, energetyka powiadomiona o zagrożeniu, jakie stworzyła.
A to dyrektorka dostała wyższy wyrok niż dyspozytor zakładu energetycznego, na dodatek dla niej oznacza to, jako skazanej nauczycielce, pozbawienie prawa wykonywania zawodu…
Ula-kula 17 stycznia o godz. 21:14
„Dla przekonanych o mądrości polskiego wymiaru sprawiedliwości i praworządności w naszym kraju:”
Polski wymiar sprawiedliwości rzeczywiście nie popisał się w tej sprawie.
Sędzia Magdalena Bombała powinna była orzec trzy razy wyższe wyroki i to bez zawieszenia. Nic nie znalazłem w notatce prasowej o ukaraniu pierwotnego sprawcy zagrożenia, czyli projektanta i wykonawców instalacji elektrycznej, która „przebiła” do ogrodzenia. Być może zresztą to montaż ogrodzenia uszkodził poprawnie zamontowaną instalację. Wtedy byłaby to wina budowniczych ogrodzenia. Nic z tego nie było poruszone w notatce.
A odszkodowanie za śmierć chłopca dla wszystkich winnych powinno iść w miliony złotych a nie ośmieszać się głupimi kilkoma tysiącami. Wtedy debile bez pojęcia o technice zaczęłyby zwracać uwagę na swoje obowiązki a ich zwierzchnicy (może) zaczęliby selekcjonować zatrudnianych na stanowiskach, od których zależy cudze bezpieczeństwo. Od budowlańców, przez elektryków, dyspozytorów, policjantów i dyrektorki szkolne.
Skazani – niestety w zawieszeniu:
1/ Dyrektorka Ewelina G., która wiedziała o napięciu w szkolnej siatce od szkolnej woźnej, jednak nic w tej sprawie nie zrobiła.
2/ Dyspozytor energetyki Zygmunta L. i policjant Krzysztofa C., którzy nie przyjęli zawiadomienia o niebezpieczeństwie zgłaszanym przez mieszkającą niedaleko boiska Barbarę C
Nie skazani, nie wiadomo dlaczego:
1/ Projektant i wykonawca instalacji elektrycznej i ogrodzenia, w zależności od rezultatów ich działalności w sensie bezpiecznego wykonania,
2/ Wszelkie inspekcje, jakie są zobligowane do nadzorowania takich rzeczy
Akurat w tej sprawie „wymiar sprawiedliwości” jeżeli czyms zawinił to zbyt łagodnym potraktowaniem niekompetencji debili wymienionych powyżej.
Źle bawiłam się na swojej studniówce, chciałam wyjść wcześniej. Pani w szatni hotelu powiedziała, że ona nie wnika, ale dyrekcja zabroniła wydawać uczniom kurtki przed 4:00. Rozmowa z wychowawczynią nie przyniosła rezultatu. Po mnie (19-latkę) i mojego równie pełnoletniego partnera musiał przez pół miasta jechać mój ojciec, wypuszczono nas dopiero, gdy się wylegitymował (!). Byłam o krok od wyjścia w samej sukience, na szczęście mój towarzysz nieco załagodził moje histeryczne odruchy.
churikaa 1 lutego o godz. 20:51
No i czego się pani churikaa nauczyła z tego wydarzenia? Niczego, prawda? Wszystko zostanie tak, jak przedtem? Następny pełnoletni obywatel zostanie potraktowany tak samo przez dyrekcję tej szkółki?
Nadopiekuńczych dyrektorów bawiących się w robienie zakładników z ubrań należy podawać do sądu i żądać np. 10 tys. odszkodowania. Niekoniecznie dla siebie, a np. na jakiś dom dziecka czy na inną instytucję pożytku publicznego. Plus zwrot kosztów postępowania. Jak smród nie rozejdzie się na całą Polskę – to nic się nie zmieni. Rozejście się smrodu niekoniecznie coś zmieni, ale przynajmniej sumienie będzie pani miała czyste. Poczekałbym do końca roku szkolnego i natychmiast po opuszczeniu szkoły zaskarżył.