Co pogrzebie rok 2013?
Każdy rok coś grzebie, więc dlaczego 2013 miałby być inny? Trzeba się przygotować na stratę tego i owego. W minionym roku pogrzebaliśmy w moim liceum m. in. papierowy dziennik i przeszliśmy na elektroniczny. Dogorywa pisanie na tablicy – zastąpione zostało przez kserówki, które się uczniom rozdaje, aby czytali i uzupełniali brakujące miejsca. Pisanie w zeszycie też odchodzi do lamusa – wystarczy zbierać kserówki i notować na marginesach.
W mojej pracowni wisi tablica bez jednego skrzydła. Trzeba było je obciąć, aby dać miejsce na ekran dla rzutnika. Z tablicy korzystam rzadko, natomiast z rzutnika często. Uczniowie prawie nie potrzebują ławek, można by więc się z tymi meblami pożegnać. Zamiast ławek i krzeseł należałoby wstawić wygodne fotele. Najlepiej z boczną kieszenią na tablet albo czytnik e-booków. Sale lekcyjne trzeba porządnie przygotować do nowej formy prowadzenia zajęć – pracy w grupach, prezentacji, omawiania projektów itd. Z dawnym typem klasy najwyższy czas się pożegnać.
Obawiam się, że rok 2013 nie pogrzebie wszystkich rzeczy, które utrudniają pracę. Jeszcze będziemy musieli potykać się o różne anachronizmy. Dla lepszego samopoczucia będziemy zapewne twierdzili, że owe kłody to nasza kultura i tradycja, dlatego nie chcemy się ich wyrzec.
Szanowni Czytelnicy, oby rok 2013 przyniósł więcej zysków niż strat. Szczęśliwego Nowego Roku!
Komentarze
Jeżeli ktoś grzebał w cyklu rocznym to trzeba mu pogratulować i najlepiej nie dotykać, ja wszystkiego najlepszego życzę tym co grzebią w cyklu dziennym i pozdrawiam, oby wytrwać do lutego!
A moim gimbies podoba się, gdy mańkutem rysuję, a prawą równolegle walę tekst, na skrzydle. Coraz rzadziej, niestety. Rzutnik i multi wygrywają ….
Rok 1979.
Dziennik – papierowy, a jakże, na polskim traktowany jak Biblia, gdyż polonista używał barokowego systemu chyba z dziesięciu różnych znaczków w dodatku do zwykłych stopni. Były plusiki, minusiki, gwiazdki, kropeczki, daszki, itd.
Tablicy nie było, zamiast niej stał regał z podręcznikami, słownikami i encyklopediami.
„Kserówek” nie było. Dwadzieścia lat od wynalezienia nie wystarczyło na ich dotarcie do PRLu.
Zeszyty były i to najmniej trzy. Brudnopis, czystopis, do teatralnych recenzji – te dobrze pamiętam.
Telewizory, rzutniki, projektor i magnetowid w szkole były ale używania ich na polskim jakoś nie pamiętam. Chyba tylko ten magnetowid od czasu do czasu wyświetlał jakąś sztukę teatralną, a w pamięci został przez swoją wtedy nowoczesność.
Zamiast ławek wstawiono kawiarniane stoliki. Zamiast krzeseł – foteliki. Nas było mniej niż dwadzieścioro, więc było można.
Pomysł, czyli „rozrywkowa aranżacja” gabinetu polonistycznego z początku wszystkim się bardzo podobał ale z czasem, szczególnie chłopcy, odczuwali jego wady. Fotelikowo-stoliczkowe proporcje dobre były dla nieco mniejszych dziewcząt. Dla chłopaków „jak topole” siedzenie w foteliku w taki sposób aby coś napisać na stoliku wymagało łamańców. Niezbyt dobry pomysł. Poza tym chłopcy mają tendencję do „rozwalania się” w fotelach i obiektywnie mówiąc, wyglada to okropnie. Dziewczęta jakoś umieją ładniej usiąść.
„Nowych form prowadzenia zajęć – pracy w grupach, prezentacji i omawiania projektów” – mieliśmy na polskim po uszy i ciut ciut. Oczywiście prezentacja była czasami recytacją a czasami referatem. Komuś, kto jest zakochany w PowerPoint, Impress czy Keynot dedykuję apele jednego z moich poprzednich dyrektorów w pracy, który porównywał te programy do ogromnego goryla i stale gorąco apelował: „Don’t feed the gorilla!”. Nie karmić goryla! W sensie: Nie tracić czasu na głupie prezentacje!
Staroświeckiego dyktowania też było od groma. Lekcja języka polskiego była dużo dłuższa od wielu innych lekcji, gdyż trwała aż 2700 sekund.
Tabletów i e-czytników oczywiście nie było. Fascynacją był kalkulator programowalny TI-59. Polonista, podobnie jak nie tolerował spóźniania się na lekcje tak z żelazną konsekwencją wymagał pisania piórem wiecznym. Pisanie długopisem nie istniało, gdyż w jego opinii utrudniało wyrobienie czytelnego charakteru pisma. Który to charakter też podlegał ocenie. Do tej pory kilkoro z nas umie bardzo ładnie pisać ręcznie. Nawet lekarz 😉
Oby 2013 przyniósł zaciągnięcie tak dużych pożyczek, aby stały się one większym problemem dla banku niż dla Czytelników. 😉 Szczęśliwego Nowego Roku!
Obawiam się, nie bezpodstawnie, że bieżący rok pogrzebie karierę wielu nauczycieli, bo nadal będzie królowały oszczędności w oświacie w związku z niżem demograficznym. Będzie również trzeba pożegnać się z dotychczasowym, tradycyjnym sposobem sprawdzania. np prac maturalnych. Zamiast skoszarowania i ślęczenia nad arkuszami, będzie można wygodnie , w domu, przy wtórze domowników,gapiąc się w ekran komputera, zostać specjalistą od sprawdzania przesłanych fragmentów prac, np, zadanie 3. 4 .5 i 7.
Oczywiście, niebezpodstawnie, przerwy świateczne rozleniwiają!!
Na razie pogrzeb szkoły ograniczył się do sylwestra.
Przynajmniej, jak wynika z poprzedniego wpisu.
Martwa szkoła to ta, w której szkło już nie pobrzękuje, alkohol nie płynie do belferskich gardeł.
Martwa to szkoła, co nawet od święta właścicielom broni do się dostępu, swe nagie i bezbronne ciało pedagogiczne wydając na pastwę codziennych hord obcych najeźdźców, tej krucjacie dziecięcej pod sztandarem przymusu oświatowego.
Tak, panie psorze, po takim despekcie i sylwestrze o suchym pisku, w rozłące z Wyborową (TM) salą gimnastyczną i zwisającymi na sobie w tańcach gronami gniewu belferskiego, jasne że wokół jeno pożoga, dziobiące kruki i wrony. Postrzeganie jak po drinku przemyconym z Czech.
Nadchodzi parszywa trzynastka (i tak niewypłacona).
Zginiemy wszyscy – nie udało się globalnie w grudniu, ale szkoła belferbloga zaprowadzi nas tam każdego następnego dnia.
Oczywiście – do siego roku ;(