Korepetycje po reformie
Dzięki najnowszej reformie edukacji przybywa chętnych na korepetycje. Od pewnego czasu obserwowaliśmy tendencję odwrotną, czyli zmniejszanie się liczby klientów. W tym roku jednak coś drgnęło. Ponieważ największy wzrost jest w grupie osób uczących się wg nowej podstawy programowej, można wnioskować, że to zasługa reformy.
Największy zysk korepetytorom dawała stara matura. Nowy egzamin maturalny to był pogrom na rynku kursów i korepetycji. Teraz jednak wszystko zdaje się wracać do normy. Dzisiaj historycy dorabiający poza szkołą czekali z niepokojem na decyzję posłów – czy zwiększą liczbę godzin nauczania historii. Na szczęście dla korepetytorów nic takiego się nie stało (zob. info). Branża się cieszy.
Martwi brak pracy dla nauczycieli i niechybne zwolnienia. Jednak wielu nauczycieli przetrwa dzięki korepetycjom, a być może nawet zyska. Jeśli tylko reforma będzie kontynuowana, korepetytorzy nie mają powodu do zmartwień. Wbrew pozorom idą dobre czasy dla edukacji.
Komentarze
Odkad mialam 15 lat i przez wiele nastepnych lat (az do skoncznia studiow) udzielalam korepetycji glupszym od siebie. Raz mnie udzielil trzech godzin korepetycji student 2 roku matematyki.
Udzielanie korepetycji przez nauczyciela bylo wowczas nie do pomyslenia, choc chyba nie zarabiali wiecej niz obecnie (moja Pani od polskiego chodzila caly rok w tych samych pocerowanych ponczochach).
Bardzo mi sie nie podoba, ze dzis dzieci i mlodziez MUSI pobierac korepetycje, bo inacze nie ma szans na egzaminanch czy klasowkach . I to jeszcze od nauczycieli. Jest w tym cos okropnie niestosownego. Nie rozumiem dlaczego rodzice godza sie na szkoly, ktore nie daja sobie rady z programem nauczania i oczekuja od mlodych dodatkowych platnych zajec pozaszkolnych. To swiadczy tylko o jednym: ze szkoly fatalnie nauczaja. Okropne.
Jesli dziecko faktycznie potrzebuje dodatkowych paru zajec, to pomagac mu powinni biedni studenci, a nie etatowi nauczyciele, chyba, ze na emeryturze.
Helena: „Udzielanie korepetycji przez nauczyciela bylo wowczas nie do pomyslenia”
To sie uczenie nazywa „konflikt interesow”. Tutaj gdzie mieszkam to tez jest nie do pomyslenia.
Jak można udzielać korepetycji z historii?
To znaczy jak udzielać to rozumiem, jak je brać i płacić?
Teraz tylko trzeba nam zwiekszyć produkcję biednych studentów oraz odesłać nauczycieli z etatów na emerytury i etyczność korepetycji rozwiązana.
Coś jakby w tym guście już mamy, nieprawdaż?
Korepetycje wpisały się trwale w oświatowa rzeczywistość. Jednakże nie każdego rodzia stać na ten wydatek. W Poznaniu wielu uczniów z liceów z górnej pólki bierze korki, Ich rodzice mają na to fundusze. Jednocześnie na rynku korepetycji panuje ostra konkurencja. Jeżeli belfer jest słaby, nie zna metodyki udzielania tej pomocy w nauce, szczególnie uczniom zdolnym, ale opornym na wiedzę, wówczas wylatuje z hukiem. Jest to mordercza, stresująca praca. Wiem z własnego doswiadczenia. Rodzice szybko chcą wyników. Gdy ma się dobrą opinię, wówczas można bardzo dobrze zarobić, być polecanym. To wiąże się z morderczą pracą własną, studiowaniem wielu arkuszy maturalnych, gimnazjalnych, Trzeba być zwartym i gotowym do rozwiazywania wielu z nich z marszu, w domu ucznia. Tak, ja udzielam korepetycji. Biorę wszystko, co chodzi: podstawówka, zawodówka, gimnazjum, liceum. Nie boję się, pracowałem lub pracuję w tych typach szkół. Przeglądam zeszyty uczniów i po sposobie formułowania tematów lekcji poznaję możliwości polonistów moich milusińskich, analizuję ich sposób oceniania wypracowań. To wzbogaca mój warsztat pracy, pozytywne doswiadczenia przenoszę na swój szkolny grunt. I jeszcze jedno: korepetycje podniosły mój poziom życia, ale sporym kosztem: nerwy, stres, często wieczorny drink. I telefony, niekiedy o bardzo póżnej porze. Oczywiście, nie żyłbym w takim młynie, gdyby zarobki belfra byłyby inne….
@A.L. Oczywiscie, ze jest to konflikt interesow i stad moralnie podejrzane.
Popyt na korepetycje jest ogromny. Najwięcej chętnych jest z tzw renomowanych szkół średnich. Rozliczne zmiany programowe w gimnazjach spowodowały, że nauczyciele szkół średnich nie orientowali się jaka podstawa programowa obowiązywała uczniów.
Od kilku lat również studenci masowo biorą korepetycje.
Korepetycje są wynikiem lenistwa uczniów i ich rodziców. Mamusia lub tatuś woli zapłacić za korepetycje i wymagać napełnienia pustej głowy niż zachęcić synusia/córusię do ciężkiej pracy. Wymagania obecnych podstaw programowych są tak niskie, że przy systematycznej pracy i chęci do samodzielnego zdobywania wiadomości a nie tylko ocen/punktów itp. większość z powodzeniem może sobie poradzić. A dla tych, którzy podczas samodzielnej pracy napotykają na trudności są zajęcia dodatkowe tzw. karcianki w szkole. Tak, tak. Czekamy na uczniów, którzy zainteresowani problemem przyjdą i będą zadawać pytania. I są tacy oni nie potrzebują korepetycji. Są samodzielni i myślący. Pozostali wołają „mamusiu nic nie rozumiem” i po korepetycjach dalej nic nie rozumieją, tyle, że pracowity korepetytor na siebie bierze ciężką i żmudną pracę którą powinien wykonać uczeń. Po korepetycjach 1:1 wyuczony Jaś odrecytuje wtłoczone wiadomości i nadal nie potrafi sam niczego zrobić. Ja taż udzielałam korepetycji i najszczęśliwsze momenty to były takie, gdy uczeń odchodził mówiąc dalej poradzę sobie sam. Hip, hip, hura. A z takim, który na wstępie mówił „nasza pani nie umie uczyć” nawet nie rozmawiałam. Rodzice sami nakręcają korepetycje i są święcie oburzeni na tych niedobrych nauczycielów. Oj, oj, oj.
Mamy w Polsce bezpłatną służbę zdrowia, a korzystamy z prywatnych usług medycznych. Mimo prawa do adwokata z urzędu wybieramy przedstawiciela z kancelarii prywatnej. Płacimy za studia na prywatnych uczelniach. Oglądamy programy nadawane przez płatne telewizje itd. Korepetycje były, są i jeszcze długo będą. Nie tylko w Polsce !!!
Mila, jeszcze sie nie spotkalam w swoim naprawde dlugim zyciu z pogladem wyrazonym przez nauczyciela, ze „to moja wina, ze nie zdolalem czegos nauczyc”. Zawsze winni sa leniwi ucznioe i ich wredni rodzice, a nauczyciele zyly sobie wypruwaja…
Powiadasz, ze uczniowie uciekaja od „ciezkiej pracy”. No ja tez bym uciekala, gdyby mnie ta praca nudzila lub wymagala wysilku ponad moje sily, a w dodatku przeszkadzala mi w prowadzeniu ozywionego zycia towarzyskiego, ktore jest nie mniej wazne niz trygonometria. I czesto uciekalam. Uczenie sie nie powinno byc ciezka harowka. Powinno byc przygoda intelektualna, powinno byc odkrywaniem nowych swiatow i procesow. Owszem, to czasem wymaga nieco bardziej wytezonej pracy, ale nie 24/7 i nie ze wszystkich przedmiotow. .
Miewalam z zyciu roznych nauczucieli – dobrych, srednich i zlych. Zlych najczesciej olewalam razem z ich przedmiotem wykladowym, z dobrymi bylam gtowa isc znacznie , znacznie dalej niz wymagal tego program szkolny (na swiadectwie maturalnym mialam wylacznie trojki i piatki, nic posrodku) . I jesli sie okazuje ze w klasie wiekszosc uczniow jest „leniwa”, wiekszosc rodzicow jest wredna i gnusna, a tylko nauczyciel jest OK, to ja by jednak zaczela od zmiany nauczyciela, a nie uczniow i ich rodzicow.
Korki powinny byc czyms wyjatkowym ( np. uczen byl dlugo chory i opuscil wiele zajec, a teraz nie radzi sobie z materialem), a nie sposobem na przejscie przez edukacje sredniego szczebla.
Nawet w najdroższych w Polsce prywatnych i ‚społecznych” szkołach z czesnym nawet ponad 20tys.$(!!!) rocznie korki są czymś normalnym, a i w krajach starej Unii Europejskiej czy USA (byłam, widziałam!)też….
@A.L.
Korki w wykonaniu nauczyciela nie do pomyślenia w USA(tam zdaje się mieszkasz!) – uczyłam w USA w stanie NY w szkole średniej – zaręczam Ci- to jest do pomyślenia…;-)
Tak właśnie Heleno, powtarzam to na tym blogu trzy lata ale klasa leniwa, gnuśna, uczyć się nie chce, tylko swoje, nauka to ciężka praca. Dla nauczycieli może była i przez swój pryzmat doświadczeń do uczniów podchodzą. To dlatego szczególnym uznaniem się kujony cieszą. Większość nauczycieli była kujonami, tak mi intuicja i prywatne rozmowy podpowiadają:)))
Korepetycje? Komu? Po co? – Chyba tylko zdeklarowanym leniom… Przy obecnym poziomie „nauczania” średnio inteligentni uczniowie ich nie potrzebują, a głupcom nie są potrzebne.. Uwaga nie dotyczy języków obcych [w tym polskiego; vide językowy poziom prac pisemnych]. Korepetycje z historii??? W liceum zakres materiału i poziom wymagań jest obecnie zbliżony do tego [niekiedy niższy; vide – obecne i dawne programy nauczania], który obowiązywał w 1981 roku w zasadniczych szkołach zawodowych. Najwyraźniej autorzy reform, programów i tym podobnej makulatury podświadomie wdrażają w życie złotą myśl Henry`ego Forda – History is bunky.
„Bardzo mi sie nie podoba, ze dzis dzieci i mlodziez MUSI pobierac korepetycje, bo inacze nie ma szans na egzaminanch czy klasowkach ”
Oczywiście, że nie musi. To przesadzony problem. To raczej wina rodziców, że pierwszym odruchem na brak zrozumienia czegoś przez dziecko w szkole jest załatwienie mu korepetycji. Mam dwoje dzieci w aktualnym systemie edukacji, od gimnazjum po liceum i żadne z nich nigdy nie pobierało korepetycji, żeby zdać jakiś egzamin czy napisać klasówkę. Wystarczy się uczyć. Problem jest inny – po co młodzież chadza do szkoły, skoro i tak ponad 90% wiedzy od niej wymaganej zdobywa ucząc się samodzielnie w domu, a szkoła służy właściwie tylko celom towarzyskim oraz sprawdzeniu efektywności ich nauki w domu?
Za PISA.
Procent uczniów, pobierających korepetycje („Remedial”) z jednego z trzech przedmiotów (język/matematyka/przyroda-science):
Kazakhstan 80.6
Korea 69.3
Russian Federation 66.1
Azerbaijan 61.2
Singapore 60.7
Albania 60.4
Indonesia 55.5
Tunisia 53.4
Panama 51.8
Shanghai-China 51.4
Greece 49.7
Qatar 49
United Kingdom 47.8
Colombia 44.4
Jordan 43.9
Japan 42
Kyrgyzstan 40.3
Peru 39
Hong Kong-China 38.7
Croatia 38.4
Thailand 37.4
Chinese Taipei 36.5
Spain 36.5
Estonia 35.2
Dubai (UAE) 34.9
Poland 34.8
Italy 33.9
PartnersArgentina 33
France 33
Mexico 32.7
Israel 31.8
Slovak Republic 29.9
Germany 28.8
Macao-China 28.5
Chile 28.4
Serbia 28.1
Romania 27.9
Portugal 26.8
OECDAustria 26.7
Slovenia 26.6
OECD average 26.1
Bulgaria 24.9
Czech Republic 24.7
Luxembourg 23.3
Hungary 23.2
Trinidad and Tobago 23.1
Iceland 22.5
Lithuania 22.1
Turkey 21.5
Montenegro 19.7
Brazil 19.7
Switzerland 18.1
Netherlands 17.8
Liechtenstein 17.4
Belgium 16.8
Uruguay 16.3
United States 14.3
Latvia 14.2
Sweden 13.6
Finland 12.6
Ireland 12.4
Canada 11.8
New Zealand 11.6
Australia 11.3
Norway 10.6
Denmark 8.8
Procent uczniów, pobierających korepetycje („Remedial”) z języka:
Kazakhstan 54.3
Korea 54.4
Russian Federation 42.5
Azerbaijan 41.6
Albania 37.6
Indonesia 35.7
Singapore 30.3
Panama 26.9
Jordan 25.7
Colombia 24.8
Kyrgyzstan 23.9
Qatar 23.1
Japan 21.6
Peru 21.5
Chinese Taipei 18.6
Shanghai-China 17.9
Greece 17.6
Mexico 17.5
United Kingdom 16.9
Romania 16.6
Tunisia 16.3
France 16.2
Spain 13
Dubai (UAE) 13
Poland 13
Israel 12.7
Slovak Republic 12.4
Hong Kong-China 12
Portugal 11.3
Trinidad and Tobago 11.3
Estonia 11
Bulgaria 10.4
Thailand 10.3
Brazil 10.3
Chile 10.1
OECD average 9.9
Turkey 9.6
PartnersArgentina 8.9
Iceland 8.8
Lithuania 8.7
Italy 7
Germany 6.7
United States 6.6
Slovenia 6.4
Liechtenstein 6.4
Montenegro 5.8
Croatia 5.6
Serbia 5.4
OECDAustria 5.4
New Zealand 5.4
Switzerland 5.2
Australia 5
Latvia 4.9
Sweden 4.9
Czech Republic 4.6
Macao-China 4.5
Canada 4.5
Hungary 4.3
Netherlands 4.2
Luxembourg 4.1
Uruguay 3.8
Norway 3.8
Ireland 3.6
Denmark 3.4
Belgium 2.4
Finland 2.2
Procent uczniów, pobierających korepetycje („Remedial”) z matematyki:
Kazakhstan 62
Korea 61.2
Russian Federation 54.7
Singapore 49.1
Indonesia 44.9
Azerbaijan 43.9
Albania 43.6
Panama 39.8
Tunisia 38.9
Shanghai-China 37.7
Greece 36.8
Qatar 36.2
Japan 34.2
Colombia 31.4
Croatia 31.4
Jordan 30.4
Spain 27.9
Peru 26.8
Chinese Taipei 26.6
Estonia 26.6
Kyrgyzstan 26.4
Dubai (UAE) 25.5
PartnersArgentina 25.4
France 25.1
United Kingdom 23.6
Poland 23
Israel 22.4
Hong Kong-China 22.4
Mexico 21.2
Chile 20.8
Thailand 20.3
Slovak Republic 20.2
Slovenia 20.2
Serbia 20.1
Italy 19.9
Germany 18.8
Portugal 18.3
OECD average 18.3
Romania 18.1
Bulgaria 17.7
Iceland 17.5
OECDAustria 17.2
Luxembourg 17.1
Trinidad and Tobago 17
Hungary 16.9
Macao-China 16.7
Czech Republic 15.5
Liechtenstein 15.3
Lithuania 14.9
Turkey 14.4
Brazil 13.5
Montenegro 13.5
Switzerland 12.3
Uruguay 11.4
Belgium 11.3
Netherlands 10.1
Latvia 9.8
Finland 9.2
Sweden 8.9
United States 8.7
Canada 8.4
Norway 8.2
Ireland 8.2
Australia 7.7
New Zealand 7.2
Denmark 4.9
Procent uczniów, pobierających korepetycje („Remedial”) z science:
Kazakhstan 62.3
Azerbaijan 45.5
Korea 44.8
Singapore 41.7
Indonesia 40.7
Qatar 31.5
Albania 31
Russian Federation 28.7
Greece 28.7
Panama 25.5
Jordan 24.3
Colombia 23.6
Tunisia 23.4
Kyrgyzstan 21.7
Thailand 20.9
Peru 20.5
United Kingdom 19
Chinese Taipei 18.3
Dubai (UAE) 17.7
Mexico 16.6
Japan 15.3
Estonia 14.2
Hong Kong-China 12.6
Spain 11.9
Poland 11.8
Croatia 10.3
Bulgaria 10.3
Israel 10.2
Turkey 10.2
Slovenia 9.8
Trinidad and Tobago 9.3
Romania 8.9
Serbia 8.8
Chile 8.5
OECD average 8.1
PartnersArgentina 7.9
Macao-China 7.6
Brazil 7.4
United States 7.2
Montenegro 7
Shanghai-China 6.6
Lithuania 5.5
Hungary 4.8
Latvia 4.7
Italy 4.5
Uruguay 4.3
Canada 4.3
Netherlands 4.2
New Zealand 4.2
Portugal 4
Germany 3.7
Luxembourg 3.6
Czech Republic 3.6
Australia 3.6
Iceland 3.4
Belgium 3.4
France 2.8
Liechtenstein 2.8
OECDAustria 2.7
Slovak Republic 2.6
Norway 2.6
Switzerland 2.2
Sweden 2.2
Finland 2
Ireland 1.9
Denmark 1.4
Bardzo ciekawe dane. Nie wiem jak w innych krajach, ale „remedial” w UK oznacza najczesciej dodatkowe zajecia prowadzone w szkole – glownie dla dzieci slabo poslugujacych sie jezykiem angielskim – imigrantow z calego swiata albo dla dzieci z jakas umyslowa niepelnosprawnoscia, wymagajacych indywidualnej uwagi. .
To za pieniadze podatnika, a nie rodzicow potrzebujacego dziecka.
? po co młodzież chadza do szkoły, skoro i tak ponad 90% wiedzy od niej wymaganej zdobywa ucząc się samodzielnie w domu, a szkoła służy właściwie tylko celom towarzyskim oraz sprawdzeniu efektywności ich nauki w domu?
Właśnie z powodów towarzyskich, żeby się nauczyć żyć w grupie, współdziałać, choćby na boisku. Jak szkoła się wywiązuje z tego zadania inna sprawa. Polska szkoła jest konserwatywna, nauczyciel który nie był uczony pracy w grupie, która wymaga wykształcenia umiejętności zaufania innym, współdziałania, kiedyś harcerstwo kształciło, nie potrafi tego przekazać młodym, nie uważa za istotne, sabotuje takie wymagania MEN tworząc kreatywną sprawozdawczość
w dokumentacji.
Inną sprawą jest tradycyjny model, że szkoła jest od dyscypliny, sprawdzania właśnie, a nauka to jest rycie na pamięć w domu.
Tak nauczyciele się uczyli i co? Źle? Przecież się wykształcili, na nauczyciela nie kucharza. Teraz doszły wyniki z testów więc celem jest test. Po co do celu dookoła? Na skróty. Zamiast uczyć i w wyniku nauki mieć dobre wyniki z testów, prościej zakuć testy. To racjonalne, do zakucia mniej.
Korepetycje będą miały wzięcie, ale nie ze wszystkich przedmiotów. Drastycznie spada liczba zdających z historii, WOS-u, wiec nie ma wielkiego zapotrzebowania na korki z tych przedmiotów. Młodzież wie,że studiaz tego zakresu pewnego chleba nie dają. Gdy spojrzymy na treść pracowych ogłoszeń: nauka lub korepetycje, zobaczymy, iż dominują oferty dotyczące przedmiotów ścisłych, co wiąże się z przygotowaniem na te profile studiów. Śladowe ogłoszenia są, np. w poznanskiej prasie odnośnie języków obcych i polonistyki. Miło i przyjemnie pracuje się podczas lekcji z uczniami poważnie traktującymi swoje obowiązki. Innym wystarczy uzyskanie minimum, gwarantującego zdobycie matury. Są jeszcze rodzice, którzy chcieliby mieć pewność, że ich dziecko zda maturę bardzo dobrze. I to dzisiaj oni są głownym, poważnym żródłem zasilającym kasę korepetytorów. ale chcę podkreślić; kończą się czasy, gdy emeryci mogą udzielać korepetycji. Trzeba być, kolokwialnie pisząc, w kursie, czyli wykonywać czynnie zawód, aby znać wszystkie nowinki, wynikające z np. podstawy programowej.I jeszcze ważna sprawa: korepetycje uczą nawiązywania więzi z uczniami z różnych szkół. Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy prziuchodzę do domu ucznia i z marszu- do roboty. Najpierw pogadamy o sporcie, jego klasie, itp. Udzielanie korków wiążę się z możliwością konfliktó etycznych. Nie mogę przecież uczniowi powiedzieć, iż jego polonista robi lekcje na odpieprz, a poprawia, biorąc klucz a sufitu, albo robi adnotację w stylu: wszystko w miarę dobrze, ale dopuszczający. Czasami trzeba iść do szkoły ucznia i porozmawiać z takim nauczycielem. Daje to rezultaty, tworzą się przyjażnie, ale rozmowa korepetytora z belfrem musi być taktowna. Wszystko to powoduje stres korepetytora, uczy cierpliwości i jest okazją, np do poszerzenia jego doświadczeń życiowych.
>To za pieniadze podatnika, a nie rodzicow potrzebujacego dziecka.<
Ta tabelka określa procent osób potrzebujących dodatkowej(!!!) pomocy niezależnie od lekcji dla wszystkich!
W Polsce podatnik(raczej dysponenci jego podatków!) jakoś nie chce za tę dodatkową pomoc płacić, to muszą rodzice…;-)
Helena 16 grudnia o godz. 14:01
„Bardzo ciekawe dane.”
Tak, oczywiście przy całej ułomności każdego sposobu zbierania, raportowania i interpretacji, dane PISA warto przeczytać. Polecam.
„Remedial” są podawane równolegle z „Enrichment”. Oba rodzaje zajęć są opisane i zdefiniowane.
Heleno,
nauka to jest ciężka praca, a nawet i harówka.
I nie ma wcale znaczenia, że się lubi przedmiot owej nauki.
By odnieść sukces jakikolwiek, trzeba chcieć się uczyć.
A że ta ciężka praca sprawia przyjemność?
No niektórym sprawia (mnie kiedyś)
Ale nie fałszuj rzeczywistości wmawiając komukolwiek, że nauka ma być zabawą.
Może być niekiedy, ale nikt nigdzie nie zajdzie i nie odniesie sukcesu poważnego w żadnej branży bez ciężkiej pracy.
To dotyczy i uczniów i nauczycieli.
Zlituj sie. Grzesiu, nigdzie nie napisalam, ze nauka ma byc zabawa. Napisalam, ze ma byc intelktualna przygoda i odkrywaniem nowych swiatow i procesow.
Jesli oczywscie zyczysz sobie harowac, to nie ma przeszkod.
Ale nie skazywalabym na harowke dzieci i mlodziezy, bo wyrosna z nich jacys niewolnicy.
Ciezka praca to w kopalni uranu, a nie w szkole. Inaczej jej znienawidza, i slusznie.
Dzięki Grzesiu za zilustrowanie przykładem tego co próbuję przekazać.
Ale mi nawet nie chodzi o szkołę tylko,
ja jak chciałem uczyć sie niemieckiego i być w tym dobrym to poza 6 godzinami w szkole (w liceum) tygodniowo, spędzałem codzienie jeszcze godzinę albo dwie albo i więcej nad niemieckim.
Jezykow lepiej sie uczyc nie sleczac nad nimi, ale zanurzajac se w nie. W Anglii popularne jest „miedzyrodzinne” wymienianie sie dziecmi : ktos przyjezdza do Twojego domu , zalozmy na miesiac, a nastepnie Ty jedziesz do domu swego goscia.
Oczywosce wiecej uczniow chce sie uczyc angielskiego niz polskiego. Ale tez wiele poslkich rodzin zagranica (zwlaszcza mieszanych) chce wyslac dziecko do POlski aby sie podciagnelo z jezyka polskiego. Najlepiej jesli mozna wymieniac sie takze szkolami: Ty jedziesz do Niemiec i uczeszzcasz do niemieckiej szkoly w czasie swego pobytu, a nastepnie jakis mlody Niemiec idzie do Twojej szkoly i uczestniczy w zajeciaich.
Czy taka instytucja wymiany mlodziezowej nie istnieje w Polsce? Tylko na takich wymianach mlodzi sie oswajaja z obcym jezykiem – kiedy sa w pelni zanurzeni.
Jesli taka instutuca dotad nie istnieje, to moglbys zapoczatkowac jakas akcje na twitterze, Grzesiu. Bo w Niemczcech z pewnoscia istnieje od dawna.
Macie dzis tak wspaniale mozliwosci na polu rozumnego i doroslego organizowania sobie zycia. Moje pokolenie nie moglo o takich nawet marzyc. I jezykow uczono nas okropnie, bo sami nauczyciele jezykow czesto nie znali go az tak dobrze. Tak bylo w wypadku mojej pani od niemieckiego, ktora ledwo cos tam dukala. POtem 10 dni w Wiedniu daly mi wieksza swobode poslugiwania sie jezykiem niz cztery lata liceum.
No widzisz, a mi 4 lata nauki w liceum dały bardzo dużo, nie, nie miałem mozliwości akurat wtedy wyjechać.
Teraz uczniowie wyjeżdżać mogą.
Ale sam wyjazd jeszcze niczego nie gwarantuje i nie znaczy, że na wyjeździe uczniowie się nauczą.
A wymiany szkolne niestety są zazwyczaj krótkie (tydzień).
Zresztą jeśli mówimy o nauce języka na maksa, to i miesięczny wyjazd nie spowoduje, że ktoś język znał będzie.
„Reformatorki” z MEN biorą się za łby!!! Bezcenne!
http://wyborcza.pl/1,75248,13073113,Pretensje_dwoch_szefowych_MEN__Hall_do_Szumilas__nie.html?order=najnowsze&v=1&obxx=13073113#opinions
Oczywiscie, ze „sam wyjazd niczego nie gwarantuje” poza tym, ze nabierzesz wiekszej jezykowej oglady i sprawnosci – zakladajac, ze bedziesz chcial z ludzmi rozmawiac i to duzo . Lepszy jest tydzien w pelnym jezykowym zanurzeniu niz semestr w szkole, to z pewnoscia.
Helena 19 grudnia o godz. 6:45
„Lepszy jest tydzien w pelnym jezykowym zanurzeniu niz semestr w szkole, to z pewnoscia.”
Z pewnością wiem tyle co zjem.
Dwaj klasowi koledzy nauczyli się płynnego rosyjskiego w liceum. Dlatego, że byli zakochani w szachach a język rosyjski to nie tylko był język najlepszych wtedy szachistów ale i język jedynej dostępnej wtedy cenowo Polakowi literatury szachowej. Ja rosyjskiego nauczyłem się na mamy biblioteczce literatury i poezji rosyjskiej w połączeniu z czasopismem Kwant dla młodzieży zainteresowanej przedmiotami ścisłymi. Powodem był podziw dla mamy recytującej długie fragmenty rosyjskich wierszy, złość na Rosjan brylujących w międzynarodowych olimpiadach matematycznych, tomy Landaua i Lifszyca oraz Iskustwo pragramirowanija. Za drogie jako Art of Computer Programming a egzemplarze biblioteczne zawsze wypożyczone przez pracowników. Żona nauczyła się rosyjskiego bo serdecznie zaprzyjaźniła się z dziewczyną z Budapesztu i bardzo długo z nią korespondowała.
Tuż po przyjeździe do angielskojęzycznego kraju tłumaczyłem na żywo angielsko-rosyjskie negocjacje naukowo-techniczno-biznesowe.
Od tej pory, pomimo, a właściwie dzięki „zanurzeniu” w języku angielskim moje opanowanie tego języka pogorszyło się kilka razy. Opanowałem język techniczny ale reszta mojego angielskiego zubożyła się ogromnie. W Polsce za komuny pożyczałem książki angielskie z biblioteki wysyłkowej British Council w Warszawie i czytałem literaturę piękną. Chciało mi się tłumaczyć teksty piosenek. Itd.
Teraz mam to w poważaniu.
Dzieciaki muszą mieć motywację. Bez niej nauczanie (wpychanie do głowy) jak i nadzieję na sukcesy można sobie między bajki włożyć. Amerykanka ostatnio wróciła z Białorusi i nie mogła wyjść z podziwu nad biegłością językową a szczególnie doskonałą wymową uczniów szkoły średniej w jakimś małym miasteczku. A oni po prostu chcą mieć kontakt ze światem oraz pielęgnują nadzieję na wyjazd na Zachód. I kują angielski z internetu aż wióry lecą. Każdego „Anglika” zaczepiają w każdym niemożliwym miejscu i proszą o „conversation”. We Wrocławiu – na podobnym etapie rozwoju, czyli kilkadziesiąt lat temu – dzieci prosiły niemieckich turystów na rynku o gumę do żucia i pieniądze.
Studenci matematyki psioczyli na bardzo wymagającego lektora. Jako pracownicy, po pierwszym wyjeździe z wykładami do USA wracali z forsą wystarczającą na budowę domu i pierwsze kroki z bukietem kwiatów i dobrą wódką kierowali właśnie do tego lektora.
I zaraz stawali się jego chodzącymi słupami ogłoszeniowymi.
Moje dzieci, z dostępem do niezliczonej ilości środoków audiowizualnych od pobytu w łonie matki, z internetem, komputerami, Skypem, z wyjazdami po całej Europie, w tym z „zanurzeniowymi”, bo trwającymi i dwa miesiące pierwszy raz podnieciły się językiem angielskim jak im najstarsza siostra zaimportowała męża Amerykanina do swiątecznego stołu.
Najważniejsza jest wewnętrza motywacja. Jedni są bardziej prymitywni i muszą zderzyć się z betonową ścianą ryjkiem do przodu,- żadna ilość namawiania i przekonywania nic nie pomoże, a inni są inteligentniejsi (bardziej wierzą rodzicom?) i są w stanie podjąć wysiłek tylko w oparciu o cudze opowieści o istnieniu i o twardości ściany. Plus różne są marchewki i różna ich atrakcyjność. Zależy od kozy.
A jestem bardzo ciekawy ile by zostało z boomu na studia wyższe i ile osób by zdawało poważną maturę,gdyby liceum trwało nie trzy lata,ale powiedzmy 5,ale w pewnym wieku trzeba byłoby zdecydować czym się tak naprawdę uczeń interesuje i bardzo ostro w tym kierunku zacząć iść.
Język Polski i Matematykę to każdy powinien przejść na bardzo wysokim poziomie,ale jaki procent uczniów zostałby w prawdziwej szkole,w której trzeba byłoby zdecydować,czy na poważnie woli się czytać książki,czy rozwiązywać zadania z fizyki.
Jaaa 19 grudnia o godz. 21:41
„procent uczniów zostałby w prawdziwej szkole,w której trzeba byłoby zdecydować,czy na poważnie woli się czytać książki,czy rozwiązywać zadania z fizyki.”
Książki do czytania biorę z biblioteki albo z księgarni a zadania do rozwiązywania ze zbioru zadań. Do żadnej z tych czynności szkoła, prawdziwa czy nieprawdziwa, nie jest mi w najmniejszym stopniu potrzebna. Szkoła jest przydatna tym, którzy nie zatrzymują się na raczej trywialnym „rozwiązywaniu zadań” ale chcą spróbować samodzielnego układania zadań.
Tym, którzy po opanowaniu biernej znajomości języka („na poważnie” = „ze zrozumieniem”?) chcieliby zastosować go aktywnie i praktycznie. Jeden napisze sztukę teatralną, drugi wiersz lub piosenkę a trzeci donos. Rolę polonisty widziałbym jako promującego tą aktywną część kształcenia. Donosów nigdy nie za dużo.
Pytania od Gospodarza.
1/ Czy w Polsce też upowszechniło się składanie życzeń „dla kogoś” zamiast „komuś”?
2/ Czy ludziska przedstawiając się mówią: „Moje imię Bożena”?
Czy może uzus się zmienił a tylko ja jestem jakaś sejmuria?
wszystkim korepetytorom przypominam o konieczności odprowadzenia podatku dochodowego 🙂