Kawa na dzienniku
Nie podoba mi się szkoła, w której nie można wylać kawy na dziennik, bo go w ogóle nie ma. Jest tylko wirtualny na serwerze, tzw. e-dziennik. Dawniej zawsze znaczyłem dzienniki swoją kawą i było swojsko. Papier prawdę ci powie.
Wystarczyło spojrzeć na dziennik, a już wiedziałem, przez czyje ręce przeszedł. Tu tłuste plamy koleżanki (wiadomo której), tam okruchy po drugim śniadaniu, a wokół zapach dymu z papierosa (wiadomo, kto przeglądał dokumentację). A najciekawsza była treść – tu uwaga, że uczeń wyszedł bez pozwolenia z mojej lekcji, a tam opis wygłupów jakiejś klasy. Co zapisane, to święte, niczego nie można było wymazać. Człowiek brał i się śmiał, a z serwera wszystko znika i pojawia się w nowej poprawionej wersji. Dzienników pachnących-śmierdzących, czystych-brudnych, z mądrymi-głupimi wpisami już nie ma.
Nie ma też porządnych ściąg, gdyż uczniowie spisują prosto z komórek. Dawniej uczniowska ściąga to było cacuszko, dowód wytężonej pracy intelektualnej, pomysłowości. Z byle czego nie można było korzystać – to byłby wstyd. Nauczyciel przechwytywał ściągę, czytał i podziwiał pracę mistrza. Obecnie uczeń trzyma w łapach komórkę i w niej gmera. Wiadomo, że ściąga, ale złapany uparcie twierdzi, iż to tylko nawyk trzymania telefonu w rękach. Nie ściąga. Oczywiście, że nie ściąga. Bo ściąganie to wielka rzecz, natomiast przepisywanie z internetu za pośrednictwem telefonu tak się ma do ściągania jak myślenie do ruszania palcem w bucie.
Zresztą co tu dużo gadać. Chłód e-dziennika i ściągi w telefonie jest przerażający. Natomiast papier grzeje i kawa też.
Komentarze
E tam, może czas na emeryturę? 🙂
Ja w ogóle nie podzielam i nie rozumiem tak sentymentalnego stosunku do słowa pisanego (na papierze), a jestem od Pana raptem kilka lat młodszy.
Trzeba z duchem czasów. Szczerze mówić dostrzegam same korzyści z postępu w tej dziedzinie. Myślę, że ponad pół tysiąclecia temu tak samo narzekano na brak duszy w ordynarnych nowych książkach.
Mimo, że wkroczyliśmy szkołami w erę informatyzacji to niektóre rzeczy powinny się nie zmieniać. Dziennik papierowy był święty, bo co tam napisane zawsze było prawdą. E-dziennik zawsze przysparza niepotrzebnych problemów, błędy serwera czy systemu – kto tam wie…
To trzeba się postarać, by z serwera nie znikało
AdamJ 3 grudnia o godz. 21:46
Rękopisy ilu polskich pisarzy czy poetów, ale tych z najwyzszej półki, miał pan w rękach? Nie przez szkło gablotki, chociaż tak też nie byłoby źle. Łapki w rękawiczki i przeglądamy. No ilu?
Szkoda, że pytania nie są inteligentniejsze i że egzaminuje się z encyklopedycznych faktów. Tak to najwyżej można sprawdzić przygotowanie do lekcji. Mój dawny polonista robił w tym celu kartkówki. Bardzo szybkie, kilkuminutowe. Kilka pytanek o nazwiska, osoby, miejsca, wydarzenia, tego typu rzeczy. Jak mieliśmy przygotowywać się do wyjścia do teatru (raz na dwa tygodnie) to nazwisko reżysera, nazwa teatru, gdzie odbyła się premiera, głowny bohater sztuki, itp. Krótkie fakty, kilka minutek. Potem jakiś uczeń robił formalne wprowadzenie i wygłaszał swój obowiązkowy referat przygotowujący nas do wyjścia (życiorysy, historia, miejsce w literaturze i sztuce teatralnej, znaczenie w kulturze, muzyka, itp. smakowite anegdoty czyli teatralny magiel, ~ 25 min) a potem była dyskusja. Kartkówka, referat i dyskusja oczywiście punktowane. Potem wizyta w tetrze i nastepnie każdy pisał swoją recenzję jako pracę domową. Ponieważ cały program był oparty na teatrze, więc większe klasówki w typie wypracowań były oceniane pod zupełnie innym katem, niż tylko wyliczenie nazwisk obsady, reżysera, itp. czy wydukania treści sztuki. To było oczywiste, bez takich faktów nikt nie ośmieliłby się nawet zacząć swojej pisaniny. A kartkówki były zbyt szybkie na ściągnięcie wszystkich odpowiedzi. Nawet gbyby istniał wtedy internet, google i komórki.
Gdzie w pracy zawodowej ktoś zakazuje pracownikowi korzystania z „pamięci zewnętrznej”? Do czego ma przygotowywać szkoła? Do rozwiązywania krzyżówek pod nadzorem strażnika więziennego czy do funkcjonowania w późniejszej pracy?
W mojej szkole dyrektor darzy dziennik papierowy takim sentymentem, że czwarty rok obowiązuje on równolegle z elektronicznym. Mamy dwa razy więcej pracy a wszystko w ramach czterdziestu godzin w tygodniu. Jazda bez trzymanki! Takia nowoczesność w skansenie edukacyjnym. Zapach kawy pozostał jednak nikomu nie sprawia już przyjemności.