Więzienne czytanie
Młodzież podatna jest na kulturę przestępczą. Wielkim wzięciem w liceum cieszą się tematy maturalne o mafii, gangach i innych odmianach bandytyzmu. Co roku wysłuchuję licznych prezentacji o tematyce przestępczej. Niektóre szkoły z tym walczą, np. nie pozwalając uczniom na wybór takich tematów. Należy jednak pamiętać, że gdy szkoła z czymś walczy, to mimo woli wspiera.
Warto zauważyć, że rośnie moda na słuchanie tekstów czytanych przez nietypowych lektorów. Aktorskie czytanie, chociaż bardzo piękne, nie dostarcza tylu emocji, co np. czytanie przez więźnia. Zresztą im większym recydywistą jest lektor, tym silniejsze emocje towarzyszą słuchaniu audiobooka. Wychowawcy z kilku zakładów karnych wyczuli pismo nosem i zaczęli ze swoimi podopiecznymi, czyli skazańcami, tworzyć nagrania. Na razie tylko dla dzieci (zob. info o więziennym czytaniu), ale przecież prawdziwą grupą docelową tego projektu jest młodzież, która sama nie chce czytać, a zwyczajne audiobooki na nią nie działają.
Można kręcić nosem na to zjawisko i żądać, aby uczniowie albo sami czytali, albo też słuchali wzorcowych wersji przygotowanych przez wybitnych aktorów. Ja jednak gotów jestem zaprzedać duszę diabłu. Jeśli czytanie więzienne ma pomóc ludziom zbliżyć się do książek, niech i tak będzie. Jak dla mnie, może czytać sam Lucyfer, jeśli tylko pomoże to dzieciom i młodzieży pokochać literaturę. Poza tym kto nie chciałby posłuchać np. „Ojca chrzestnego” czytanego przez kogoś w rodzaju Ala Capone?
Komentarze
Zaskoczył mnie ten wpis, bo nie miałam pojęcia o takim zjawisku! Zerknęłam na adres podany w odnośniku i muszę przyznać, że pomysł mi się spodobał, choć na pierwszy rzut oka połączenie więźnia z bajkami wydał mi się absolutnie dziwaczny, żeby nie powiedzieć- nieetyczny? Nie mniej jednak, fajnie. Poza tym, po samym głosie raczej się więźnia nie pozna. [I zdałam sobie właśnie sprawę z mojej pierwszej, pochopnej, stereotypowej, głupiej opinii na temat tej idei przed zorientowaniem się w ogóle o co chodzi].
Wpadła mi też kolejna myśl przy okazji. Że wzorowo czytane lektury (w sensie książki w ogóle) mogą przypaść do gustu szczególnie tym osobom, które właśnie książki czytają. Bo dla nich ważne jest to, jak się czyta, co z tego można jeszcze wyciągnąć dla siebie (jako że jest to trochę inny odbiór treści niż samodzielne czytanie), w dodatku to kolejny walor, można się tym w jakimś sensie rozkoszować. Piękną, aktorską, wyrazistą mową.
„Poza tym kto nie chciałby posłuchać np. ?Ojca chrzestnego? czytanego przez kogoś w rodzaju Ala Capone?” Pomimo, iż sama nie przepadam za słuchaniem książek (bo uwielbiam je czytać), to ja bym chciała!!!
http://wyborcza.pl/1,75248,12787171,Polskie_gimnazja_segreguja_uczniow.html
http://wyborcza.pl/1,75248,12787171,Polskie_gimnazja_segreguja_uczniow.html
Wklejałem ten link ale zniknął, wczoraj zniknięty komentarz się ukazał, jest jakiś problem techniczny?
Kto czyta książkę nie wydaje się zbyt ważnym kryterium, jeśli odrzucić związek emocjonalny odbiorcy z „nadawcą”, czyli lektorem. Myślę, że odbiorca audiobooku przede wszystkim oczekuje, że osoba czytająca tekst książki potrafi zrobić to w należyty sposób, posiadając przy tym głos, który jest przyjemny w odbiorze dla słuchacza. A to czy „Ojca Chrzestnego” czytałby sam Al Capone zza grobu, czy też zbieracz ogórków z Holandii nie ma znaczenia.
Inicjatywa godna wsparcia. Każde działanie, które każe osadzonemu dotrzeć do najbardziej ludzkich odruchów (np tęsknoty za dziećmi, za własnym dzieciństwem, czy chęcią pomocy drugiemu, słabszemu człowiekowi) są bezcenne i zasługują na szacunek; jak np wykonywanie przez więźniów gadżetów dla Wielkiej Orkiestry, udział w zbiórkach, teatr amatorski w aresztach. Im więcej wpływu kultury, tym mniej patologii. To tacy sami ludzie jak my.
Dla mnie taki Lucyfer może nawet ogonem na mszę dzwonić! Nie chciałbym, by za kilka lat odbyło się podzwonne dla czytania jako podstawowej czynności służącej nabywaniu kulturowych kompetencji przez większość młodych zawodników. Bo co w zamian? Język ikon?
Nie macie Panstwo wrażenia, że jako poloniści popełniamy pewien błąd? Marginalizujemy to, co dla młodego człowieka jest naturalną formą ekspresji – mianowicie głośne czytanie i interpretację głosową?
Język polski przestaje być dla młodych „atrakcyjny w sensie słuchowym”, nie uczymy ich wrażliwości na brzmienie polszczyzny, urodę jej melodii, rytmu, prozodii. I mamy, co mamy: tekst literacki traktowany technicznie jako materiał do zaliczenia lub zdania egzaminu.
Zaczyna się to bardzo wcześnie – już w podstawówce.
Młodzi wybierają więc jezyki alternatywne po to, by zaspokoić swoje potrzeby ekspresji, artyzmu, emocji, wyrazu.
nie uczymy ich wrażliwości na brzmienie polszczyzny, urodę jej melodii, rytmu, prozodii.
Bo tego nie ma na maturze a nuczyciele najbardziej się martwią, żeby czegoś czego nie ma na maturze nauczyć. Pisał przecież gospodarz. Celem jest matura a to zdaniem większości stoi w sprzeczności z wiedzą i umiejętnościami, uczniowie po liceum są doskonale przygotowani do zdawania egzaminów. Szkoda że nie ma takiego zawodu jak zdawacz egzaminów a w życiu na codzień mało testów. A gdyby tak wprowadzić testy w życiu w niektórych zawodach. Zaczął bym od nauczycieli. Raz do roku i mega test na początku, przed przyjęciem do pracy
Wpis się nie ukazał, ach te dzisiejsze skrypty informatyczne… Kiedyś, to były skrypty! Dobrze, że mam kopię. Nawet nie podejrzewam Gospodarza – pedagoga w końcu poczytnego – o cenzurę, bo marny przykład dawałby swoim biednym uczniom.
Powiadają, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło… Jeśli np. więźniowie z wyrokami śmierci za gigantyczne oszustwa oraz wielokrotne morderstwa z zimną krwią (adekwatny realizm gwarantowany) czytaliby dzieciakom Songa Hongbinga, Andrew Carrington Hitchcock’a, Naomi Klein, czy Noama Chomsky’ego, to mogłoby powstać sporo całkiem interesujących prace egzaminacyjnych w przedszkolach o globalnym gangu przestępców z Wall Street, City, BISu i s-ce oraz samym ich – wspomnianym tu przez Pana dużą literą – szefie. Może w tym szaleństwie jest metoda…
Podobnie jak jaruta uważam, że jeśli jest z tego korzyść dla samych więźniów, to warto, aby się resocjalizowali. Czy młodzież ma coś z tego? Może i tak, gdy mimo tej fascynacji, uświadomi sobie, że coś takiego jak przestępstwo nie popłaca prędzej czy później.