Kary dla szkół
Artur Radwan z „Dziennika Gazety Prawnej” dziwi się, dlaczego szkoły nie są karane za złe nauczanie (zob. materiał). Jak ktoś patrzy z boku na oświatę, to rzeczywiście może tego nie pojmować. Są fatalne wyniki, a kary nie ma – wydaje się to niesprawiedliwie.
Warto jednak zwrócić uwagę na drugą stronę medalu. Brak kar jest bowiem konsekwencją braku nagród. Szkoły, które osiągają wybitne wyniki, nie są nagradzane, tzn. nie otrzymują żadnej wymiernej nagrody od Organu Prowadzącego, a jedynie dyplom, pogłaskanie po główce i poklepanie po plecach dyrektora. Pula pieniędzy na dodatki motywacyjne jest taka sama dla szkół kiepskich, jak świetnych. Praca w szkołach doskonałych nie różni się pod względem finansowym od pracy w szkołach fatalnych, różni się jedynie poziomem satysfakcji duchowej.
Głos Artura Radwana nie jest pierwszy i ostatni. Ludzie domagają się kar dla złych szkół, mają bowiem dość śmieciowej edukacji. Należy się spodziewać, że takie kary będą. A co z nagrodami dla szkół, które utrzymują wysoki poziom nauczania? Dla tych placówek nagrodą będzie brak kar. Władze oświatowe, także kuratoria, zaczynają się zachowywać wobec podległych im szkół jak urzędy kontroli. Na wsparcie nie ma co liczyć, natomiast na przysłanie kontrolerów, którzy prześwietlą szkołę na wylot, jak najbardziej. Gdy kontrolerzy nie znajdą powodu do nałożenia kar, należy się cieszyć. Innych nagród – poza brakiem kar – jak nie było, tak nie będzie. A zatem niech się red. Radwan nie martwi, jego pragnienie się spełni. Gorzej z moim pragnieniem – nagród z prawdziwego zdarzenia.
Komentarze
Kary, nagrody? A jak zweryfikować wykonaną pracę? LO przyjmujące np. od 150 punktów młodzież ze średnim IQ 110 i technikum rolnicze, do którego trafiają „absolwenci” gimnazjów, którzy za egzamin i świadectwo razem otrzymują w procesie rekrutacji np. 37 punktów. I co, wyniki „obiektywnego” egzaminu maturalnego mają być wyrocznią? Dobre sobie. Cały system jest chory, kolejni reformatorzy na czele z haryzmatycznym premieram Buzkiem zajmowali się kasowaniem sensu w polskiej szkole. Przed wojną, kiedy Jędrzjewicz robił plany reformy, także reformy krytykowanej, to zostawił swemu v-ce ministrowi p. Pierackiemu następujące wytyczne:
1. Ustrój szkolny ma być oparty na zasadzie jednolitości szkolnictwa , przeprowadzonej konsekwentnie przez całość jego budowy.
2. Również konsekwentnie ma być przeprowadzona zasada wielokrotnej selekcji młodzieży i kierowania jej do odpowiadających jej zdolnościom i zainteresowaniom różnych działów szkolnictwa.
3. Wielki nacisk ma być położony na szkolnictwo zawodowe wszelkich typów i stopni i podniesienie jego znaczenia w społeczeństwie nazbyt skłonnym do uważania szkół ogólnokształcących za pełnowartościowe szkoły.
4. Ma być podniesione ogólno-intelektualne przygotowanie kandydatów do szkół akademickich w drodze ustalenia specjalnych metod i programów dających się zastosować do odpowiednio wyselekcjonowanej młodzieży.
5. Rozbudowa programowa ma być dostosowana do ram ustrojowych z tym, że ośrodkiem ku któremu mają grawitować poszczególne programy przedmiotów nauczania ? winna być Polska i jej sprawy. Program ma więc objąć język, historię, kulturę, w szczególności zaś wysiłki, jakie naród dokonał za pośrednictwem swych wielkich ludzi, ze specjalnym uwzględnieniem wysiłków zbrojnych łącznie z naszą walką o niepodległość aż do ostatnich czasów.
6. W związku z przebudową programów podkreślone być muszą mome3nty wychowawcze: religijny, narodowy, społeczny, a szczególnie państwowo-obywatelski, najmniej u nas kultywowany w warunkach stuletniej niewoli i uzależnienia od obcej, nienawistnej państwowości.
Ta część, która wykaże znaczniejsze niż średnie uzdolnienia i zainteresowania winna być skierowana do takich szkół, których zadaniem będzie przygotowanie do szkół akademickich, zarówno przez ugruntowanie i powiększenie materiału naukowego, jak i danie należytego podkładu pod metodę pracy o charakterze naukowym?.
No, wspomnijcie dzisiaj o selekcji, a przecież jest nieodzowna żeby nie pchać pieniędzy w rzeczy niemożliwe. I przypominam, że środowisko pisudczykowskie było przynajmniej trochę socjalizujące, ale w przeciwieństwie do władców dzisejszej oświaty nie odcinało sięod polskości i rozumu. Pozdrawiam
Nagroda to się uczniom i ich rodzicom należy, że mimo niesprzyjających warunków w szkołach się uczą, nie dają zniechęcić do nauki.
Dobre szkoły? A które? Te co sobie najlepszych uczniów przegrały?
Można sprawdzić obiektywnie wyniki nie tylko szkół, ale poszczególnych nauczycieli, tylko po co? Żeby można było tych bez wyników zwolnić, to co innego. Ale to już lepiej z tych nagród zrezygnować niż zacząć indywidualnie rozliczać:):):)
Porządność, jest to dopiero
Na skali zasług – zero.
Zasługi się liczą, niektóre,
Od porządności w górę…
Gdy tytuł, zaszczyt lub władza
Samą porządność nagradza –
Kto bez tej nagrody chodzi,
Jasne, że kurwa lub złodziej.
no właśnie.
„Należy się spodziewać, że takie kary będą. A co z nagrodami dla szkół, które utrzymują wysoki poziom nauczania?”
czyli gospodarz ma pomysł jak określić czy szkoła pracuje dobrze czy źle?
bo poziomem uczniów mierzyć tego nie można, jeśli jakieś LO robi nabór uczniów ze średnią 5 to nie można się spodziwać, że poziom będzie slaby, a z drugiej strony EWD nie będzie wysoka,
w szkole z naborem uczniów ze średnią poniżej 3 nie można się znowu spodziwać wysokiego poziomu, za to szansa na duże EWD jest spora,
którą nagrodzić, a którą ukarać?
Nagrodzić za wysoki poziom, ktory jest zasługą uczniów nie szkoły, czy za wysokie EWD?
A jeśli karać to karać za co?
To jest dość skomplikowany problem.
Tomek, a znasz jakieś późniejsze idee?
Edukacja to nie wędlina, tradycyjna lepsza. Nawet w wędliniarstwie jest postęp. Nie wolno używać saletry potasowej, okazała się szkodliwa.
A może karać rodziców?
Albo odpowiedzialnych za reformy?
Albo nauczycieli religii? Za kiepskie wychowywanie.
A może kuratoria za wyniki w regionie?
Albo ministra i premiera.
Niestety nie można porównywać ze sobą szkół. Co innego LO, co innego technikum , a co jeszcze innego zawodówka. Co innego praca w klasach integracyjnych, co innego praca w OHP, co innego w gimnazjach w dużych miastach, co innego w tych przeciętnych, gdzie jedyną rozrywką jest internet kino z filmami sprzed 2-3 miesięcy i spektakle dopołudniowe oparte na lekturach, wychodzone przez szkoły. Co innego gimnazjum w lepszej dzielnicy, co innego moloch w „dzielnicy 13”. Jak porównać wyniki szkół? Na pewno jedynym i głównym kryterium nie mogą być procenty z matury i punkty na egzaminach
Nikt nie zmierzy i zważy codziennej pracy dobrego nauczyciela, który nie uprawia showmeńskiego piaru. Nie da się zobaczyć w oficjalny sposób włożonego wysiłku w wychowanie i wykształcenie dzieci. Efekty pojawiają się później, kiedy dzieciaki z daleka krzyczą dzień dobry, kiedy nie uciekają wzrokiem w trakcie ulicznej mijanki, kiedy zaczepiają, by z nimi porozmawiać, kiedy traktują nauczyciela jak człowieka, bo w końcu zrozumieli na czym to wszystko polega. Kiedy rodzice zapisujący dziecko do szkoły, bardzo chcą, żeby uczył ich syna czy córka ten, a nie inny nauczyciel, kiedy w szkole na przerwach toczy się mniej lub bardziej poważne rozmowy z tymi, którzy już nie muszą, a jeszcze chcą posiedzieć w klasie.
Nikt w ocenie pracy szkoły i nauczyciela nie bierze tego najważniejszego – czynnika ludzkiego, człowieczeństwo to się chyba nazywa, traktując w wszystko w ramach rankingu, skali, punktów, procentów i wyścigu.
Może stąd chociażby narastanie zniechęcenia wśród ludzi, Polaków, zmniejszanie ambicji na rzecz wyrachowanego parcia, może stąd narastanie wśród ludzi w różnych krajach międzynarodowego oburzenia…
„Nikt w ocenie pracy szkoły i nauczyciela nie bierze tego najważniejszego ? czynnika ludzkiego, człowieczeństwo to się chyba nazywa, traktując w wszystko w ramach rankingu, skali, punktów, procentów i wyścigu.”
Da się zmierzyć efektywność pracy nauczyciela i to wszystko o czym piszesz w takich badaniach wychodzi, bo sprzyja efektom. Jak nauczyciel jest lubiany i ma autorytet, to ma wyniki.
Do zacnego Pana Mariana z Goniądza; owszem znam, kilka wymienię:
a. Utopia, że wszystkich wszystkiego można nauczyć, to bzdet nie wszyscy i nie w każdym zakresie są wyuczalni;
b. kretynizm „zakaz segregacji” w rezultacie tego samego uczymy cepa z 55 IQ i klienta, który jest bystry jak Bóg przykazał; zresztą a i b tu się nieco pokrywa;
c. bredzenie, że ocena ma uwzględniać jakieś społeczne aspekty, to jakby dopuszczający czyli ocena państwowa był swojego rodzaju socjalem;
I tak dalej i tak dalej. A co do dodatków, no tak – po jaką cholerę peklować mięso, jak w mięsie nie ma mięsa? Chemię szprycować chemią? Może wybuchnąć i dla tego Nasi Przewodnicy Polityczni może kiedyś zabronią stosowania saletry, tym bardziej, że jest dobrym utleniaczem i najedzon takim mięsiwemy jak szalejem obywatel mógłby coś pomyśleć niepoprawnego politycznie. A to, że coś jest stare, jeśli jest prawdziwe, nie przestaje być dobre. Prawda – wszak, w klasycznej definicji jest obiektywna – prawda? Pozdrawiam i życzę odwagi, myślenie nie musi być kalką szkoleń rad. pedagogicznych, bo to coraz częściej jest raczej pedagogiczeskij soviet, w duchu i czynie. Pozdrawiam
To prawda, że nie wszystkich wszystkiego można nauczyć i nie ma takiej potrzeby.
Jak również nie ma takiej potrzeby, żeby dzieci i młodzież selekcjonować, sama się po selekcjonuje, jak się jej da wybór. Uczeń słaby z matematyki nie będzie się pchał do przedmiotów ścisłych a ścisły umysł będzie gardził pamięciowymi, bo to dla niego trudniejsze. Ale wszyscy mogą się w jednej szkole uczyć podstawowego programu takiego dla matołów i mieć program zgodny ze swoimi zainteresowaniami choćby tymi zainteresowaniami były prace ręczne i sport, albo chemia i fizyka. Albo przyroda, albo statystyka, po co wszystko dla wszystkich, wiedzy jest za dużo i jest zbyt łatwo dostępna żeby tracić czas na jej zapamiętywanie, trzeba rozwijać kreatywność, działanie. Trzeba uczyć fizyki składając samochód, a chemii robiąc wybuchy i inne ciekawe reakcje na początku a potem to już uczeń kupiony, albo mu się znudzi, ale co się nauczył to jego i inne pasje zaczyna rozwijać. Czemu tak nie może być?
A bo to trzeba umieć uczyć i musi się chcieć.
Po takiej szkole cześć pójdzie na Politechnikę, cześć a ASP, inni na mechaników samochodowych a jeszcze inni na ogrodników. A część na studia i też ogrodnikami zostaną tylko z dyplomem, architekta krajobrazu. Ludzie są różni, różne zawody wykonują i potem ze sobą współżyją, razem. Razem mogą się tez uczyć, to buduje więzi społeczne i zrozumienie, tak się budują nowoczesne społeczeństwa.W zespole i „przywódca” i „umysłowy” i „złota rączka” potrzebna. Dzieci maja dziwną zdolność dzielenia się zadaniami i rolami w czasie zabawy. Trzeba im tylko pozwolić się bawić i nie przeszkadzać same się naucza czego im trzeba. Trzeba im inteligentnie przewodzić.
To nie jest utopia, to jest przyszłość edukacji. Bo inaczej to dzieci przeciętnie zdolne są pchane do szkół o wysokim poziomie bo „dobre” podobno, meczą się obniżają poziom, frustrują się, a mogłyby w tej samej szkole się rozwijać tylko w innych dziedzinach. Egalitaryzm nauczania nie oznacza obniżenia poziomu, tylko jego podniesienie, w każdym wycinku krzywej Gausa.
Marian:
Niestety nikt efektów w klasie trudnej nie zauważy, bo oni zawsze będą w tyle za klasami lepszymi ze swoimi wynikami. Trzeba by zrobić test wstępny przed przerobieniem danego materiału i powtórzyć go po przerobieniu, a poza tym w klasach bardzo trudny wiedza i umiejętności przyrastają trudniej i wolniej niż poprawa zachowania – mówię o gimnazjum, więc badanie wiedzy i umiejętności w takich klasach chyba mija się z celem, cały czas i trud idzie w pracę nad problemami z ich zachowaniem i problemami, które mają.
„Dzieci maja dziwną zdolność dzielenia się zadaniami i rolami w czasie zabawy. Trzeba im tylko pozwolić się bawić i nie przeszkadzać same się naucza czego im trzeba.”
Oczywiście, silniejszy wybiera dla siebie to co łatwe, przyjemne i daje splendor, to przywódca, otacza go zwykle kilka osób, które mu we wszystkim przyklaskują, ale znajda sie tez zawsze jednostki słabsze, to one będa wykonywac zadania nudne, a same staja sie popychadłem i sa poniżane.
Tak to działa gdy dzieciom pozwala się robić co chcą. Zaraz robią sobie identyczna hierarchie jak w świecie dorosłych.
A czy się nauczą pozostawione samym sobie? Wątpię. Bez odpowiedniej motywacji wręcz nimożliwe.
Dzisiaj na facebooku widziałem taki tekst:
„Szkoła jest najmniej skuteczną formą nauki lecz jedynym sposobem na przymuszenie do nauki”
„Szkoły, które osiągają wybitne wyniki, nie są nagradzane, tzn. nie otrzymują żadnej wymiernej nagrody od Organu Prowadzącego, ”
– a teraz spytam: a skąd wiadomo, że to praca szkoły tylko? Bo w moim mieście w jednej tylko znanej mi klasie z najlepszego liceum na korki z kilku nawet przedmiotów chodzi 3/4 klasy. JAK zbadać, kto jest ojcem/matką sukcesu maturalnego?
Ba, na dodatek jestem przekonana, ,ze za sukcesem maturalnym z matematyki mojego syna to nie jego pani z matematyki będzie stać.
Jak to zmierzyć?
@zmęczona pasjonatka
„…w klasach bardzo trudny wiedza i umiejętności przyrastają trudniej i
wolniej niż poprawa zachowania…”
Dlatego, że wiedza wpychana im na tym poziomie nie dość, że jest im do niczego nie przydatna to wręcz wstydliwa. Nikt nie chce usłyszeć od kolegów „te, mądrala”. Wśród „trudnej” młodzieży taka wiedza nie ma przełożenia na rzeczywistość i stanowi balast. Nauczcie ich elektroniki, żeby mogli naprawiać wyrwane z samochodów radia i wylutowywać złote części z komórek, mechaniki, żeby mogli naprawiać samochody albo motocykle, które wcześniej otworzą i odpalą w 3 sekundy za pomocą drutu, chemii, by mogli sami robić narkotyki i ładunki wybuchowe, informatyki, by mogli pisać programy pozwalające wykradać numery kart kredytowych i dane osobowe. To są umiejętności, których nauczyliby się chętnie i bardzo szybko. Reszta w życiu im nie pomoże.
@nn
„A czy się nauczą pozostawione samym sobie? Wątpię. Bez odpowiedniej motywacji wręcz nimożliwe.”
Piramida Maslowa jest uniwersalnym motywatorem. Szkoła jakby nie demotywowała to dzieciaki nauczyłyby się same.
?Szkoła jest najmniej skuteczną formą nauki lecz jedynym sposobem na przymuszenie do nauki?
Owszem, jest jedynym sankcjonowanym formalnie mechanizmem zmuszającym do nauki zbędnych rzeczy za publiczne pieniądze. Większości rzeczy, których używam w dorosłym życiu do zarabiania pieniędzy nauczyłem się sam albo z kolegami, eksperymentując. Wielu z nich zrobiło to samo, szkoła szkołą, a do czegoś w życiu trzeba dojść.
Jeśli nagrodą ma być brak kary, a szkoły są takie złe, to może stwórzmy kryterium, że nauczycielem może zostać jedynie masochista… Szacunek dla Gospodarza… a ten redaktor… jak on sie nazywa? jakoś na R … nie przypominajcie… nie warto…
To prawda że maturzyści chodzą na korki. Cwani- nigdy do tego nie przyznają się )). Marny, lichy uczeń( a teraz student politologii )- o zgrozo- po zdanej maturze, z małej mieściny- dalej mówi „poszłem”- słyszę. Brrrr…Tacy też mają szansę skończyć studia?
Obecnie doszlo do inwersji, to nie uczen/student musi sie starac aby zdac, tylko nauczyciel musi starac sie go przepchnac i wbrew oporowi materii wtloczyc mu jakas sladowa wiedze. Dobry nauczyciel wbrew oporowi cos wtloczy a zly bedzie ukarany. Zeby ten system dzialal jak nalezy trzeba wyrzucic obecnych nauczycieli, oni nie byli nigdy przygotowani do pracy w takich warunkach. Zastapic mogliby ich kibole i przestepcy (np alimenciarze) ktorzy za kare mogliby uczyc w szkole w ramach resocjalizacji. Mlodziez nauczylaby sie wtedy tez wiecej przydatnych do zycia w bananowej republice umiejetnosci niz obecnie.
Mysle ze dla Mariana z Goniądza znalazloby sie w takiej szkole miejsce. W zetknieciu z dorodna mlodzierza moglby w pelni docenic swiatlosc swoich pogladow.
Overdrive pisze: 2011-11-23 o godz. 21:38
„Dlatego, że wiedza wpychana im na tym poziomie nie dość, że jest im do niczego nie przydatna (…) Wśród ?trudnej? młodzieży taka wiedza nie ma przełożenia na rzeczywistość i stanowi balast. Nauczcie ich (…) To są umiejętności, których nauczyliby się chętnie i bardzo szybko. Reszta w życiu im nie pomoże.”
Tu pełna zgoda. Opisałeś (bardzo dowcipnie) mój idealny program szkolny. Nie tylko dla „trudnej” ale i dla „łatwej” młodzieży. Zawsze chciałem zobaczyć, jak odwrócenie kolejności nauczania z „eliminująco-selekcjonująca teoria najpierw a praktyka potem” na „zaciekawić praktyką najpierw a teorią zaspakajać tę ciekawość potem” wpłynie na efektywność szkoły.
W odwróceniu tradycyjnej kolejności szukałbym szans na wygenerowanie niezbędnego zaangażowania po stronie ucznia, czyli „ssania”. Jakie skutki ma tylko i wyłącznie „pchanie” to wszyscy widzimy.
Niestety, overdrive, spodziewam się, że nawet takie rewolucyjne podejście może być niewystarczające. Współczesna technika osiągnęła taki poziom komplikacji, że aby użyć twoich przykładów jako podstawy metodycznej tez trzeba się nieźle natrudzić i wykosztować.
-naprawiać wyrwane z samochodów radia
Jeżeli ktoś w wieku nastolatka umie to zrobić to jest intelektualnie wybitnie zdolny i nie trzeba mu specjalnie pomagać w nauce. Jeżeli zaś jest zdolny ale „trudny” wychowawczo to rację ma zmęczona pasjonatka. Problemem nie jest przyswajanie wiedzy tylko zachowanie. Musiałbyś szkołę zastąpić gangiem aby osiągnąć dyscyplinę i postępy „dydaktyczne”.
Niestety funkcja rodzica jest nie do ominięcia. Szkoła wszystkiego nie zrobi.
-wylutowywać złote części z komórek
Odzyskiwanie metali szlachetnych jest nieopłacalne i zbyt niebezpieczne w warunkach domowych/amatorskich/szkolnych. Ale świetny temat do nauki, zgoda.
-mechaniki, żeby mogli naprawiać samochody albo motocykle
To już w wielu dobrych szkołach (za kałużą) się robi.
-chemii, by mogli sami robić narkotyki
Praktycznie łatwe, teoretycznie o wiele za trudne dla nastolatka. Dydaktycznie do luftu.
Chyba, ze chcesz poprawić (ale na krótko) budżet szkoły.
-ładunki wybuchowe
Teoretycznie łatwe, praktycznie w sumie też, ale trzeba zainwestować w sprzęt. Inaczej zbyt niebezpieczne. Lepiej kupować np. gotowe silniki rakietowe i budować modele rakiet.
-informatyki, by mogli pisać programy pozwalające wykradać numery kart kredytowych i dane osobowe
Taka sama odpowiedź jak w punkcie „naprawiać radia”.
To będzie od dzisiaj mój nowy nick. To napisałem ja-zza kałuży.
Ale dziecinada.
@Overdrive
Ale każdy rodzic ma prawo zabrac dziecko ze szkoły i zafundowac mu nauczanie w domu.
i dobrycy ma dobry pomysł, np. dzieciaki mogłby sie uczyc otwierania samochodów i w jedna noc by zarabiały więcej niż nauczyciel w miesiąc. Więc po co szkoła.
Zwolnić, spalić zaorać. Dzieciaki puścić samopas, same się wszystkiego nauczą.
Nie drogi panie, dzisiejsi rodzice myślą jeszcze kryteriami jakie wpoili im ich rodzice, mają falszywy obraz szkoły. Dzisiejszy nauczyciel to już nie jest człowiek co to ma podyktować a potem egzekwowac wiedzę. Teraz nauczyciel ma pokierować uczniem tak aby potrafił samodzielnie wiedze zdobywać, selekcjonować tą wiedzę aby wybrać to co wartościowe. Tak aby samodzielnie myślał.
Tak pracujem w naszej szkole. Nie wiem, może w innych szkołach są nauczyciele myślący tak jak ty, ale czasy się zmieniły i to też powinno się zmienić.
Parker ma rację, wiedza jest bardzo łatwo dostepna, ale trzeba wiedzieć jak ja wykorzystać i tego ma uczyć szkoła.
Niestety rodzice często nie są do tego zdolni. Sami nie potrafią obsłużyć komputera, nie chce im się albo są calkowicie nieodpowiedzialni jednocześnie o wszelkie zło i niepowodzenia oskarżają szkołę.
Jeśli wszystko jest traktowane jako towar, to edukacja też. Jest tak już dosyć długo. Jeśli towar nie spełnia norm, to powinno się mieć możliwość reklamacji. Pytanie jest tylko jedno: jak w tym przypadku zrealizować zwrot towaru, który okazał się bublem 🙂
Foam
Overdrive:
Uwierz mi, że nawet proponowane przez Ciebie „treści nauczania” wzbudziłyby tylko chwilowe zainteresowanie i chwilowy błysk w oku. Bo przecież jednak trzeba by było nauczyć się czegoś o motorze i zapamiętać zasady tworzenia programów… A to już niestety kojarzy im się z wysiłkiem innym poza rzuceniem petardy w szkole. Machnięcie ręką w trakcie takiej czynności jest o wiele mniej narażone na myślenie niż to, co proponujesz.
Wyzywanie od kujonów w tych klasach nie istnieje. Raczej od konfidentów, polski hip hop w rodzaju Rysia P. zrobił swoje… Nic nie mów – znam też inne grupy i świetne z pozytywnym przesłaniem teksty. Niestety dzieci dobierają teksty do swojego poziomu, które utwierdzają je w psychomaniakalnej fobii dzielenia świata na „my” i „konfidenci”. Jeśli nie jesteś jednym z nas, wiadomo co o tobie myśleć. To chyba inny rodzaj polskiego narodowego obsesyjnego myślenia o teorii spisku.
A które to są szkoły doskonale? Te zbierające u siebie śmietankę uczniowską?Te z EWD …., jakim? Jeszcze inne? A może te, do których ochoczo się idzie każdego ranka i po których bez trudu przechodzi się wyżej?
To jest jakaś totalna bzdura. Ja sobie flaki wypruwam, bo na 30-osobową klasę mam 1-2 osoby zdolne, ktore chca sie uczyć. I z tych osób zawsze robię laureatów. Do tego 3-4 osoby średnie, chcące sie uczyć (czasem jakis sukces sie trafi); Reszta przychodzi do szkoły i nauka to ostatnia rzecz, która ich interesuje. Procentowo wychodzi, że jestem do niczego. Ale, moi drodzy, z pustego i Salomon nie naleje !!!!!!!!!!!
@open123
>Te zbierające u siebie śmietankę uczniowską?<
A dlaczego one tę śmietankę zbierają (przez czas jakiś!), a potem przestają zbierać?;-)))
Pamiętam czasy kiedy np. Reytan czy Rej w Warszawie to były szkoły z pierwszej trójki najbardziej obleganych. Teraz już zdecydowanie nie są w tym gronie! Więc jakoś ci uczniowie myślą wybierając szkoły, czymś się kierują! Przy czym ta czołówka gimnazjalistów (m.in.dzięki współczesnym komunikatorom!) dokładnie wie jak uczą i wychowują nie tylko dane licea, ale i poszczególni nauczyciele w nich!
@foam
chcesz mieć możliwość reklamacji, ok
ale jesli potraktujesz nauczyciela jak rzemieślnika to się nie obraź jeśli sama zostaniesz potraktowana odpowiednio
jeśli popsuje ci się cos nietypowego w samochodzie to czasami będziesz jeździc od warsztatu do warsztau i w każdym powiedzą ci, że oni tym sie nie zajmą albo wyznaczą ci termin najwcześniej za pół roku
jak budowlańcowi dasz kiepskie materiały to na pewno nie zgodzi ci się udzielić gwarancji na to co zrobi
tak samo ty jak kiepsiego dasz dzieciaka to nie oczekuj, że szkoła zrobi z niego geniusza
Stefek, to Ty? Kopę lat, mówili, że w Ameryce za inżyniera robisz. Aleś się ustawił chłopie. A jak tam kryzys? Podobno o robotę trudno. Napisz co u Ciebie? Dzieci porosły? Z domu poszły? Przyjedź, na suma się wybieżemy na Biebrzę.
@Open123
Mam super szkołę. Szkołę z doskonałą fizyczką, która mimo posiadania jedynie podyplomówki z tegoż przedmiotu potrafi wszystkich zafascynować tak, że aż wczoraj jedyną lekcją, na którą udaliśmy się po próbnych maturach była fizyka, a większość uczniów z ledwością przepychanych dawniej z niej z klasy do klasy otrzymuje oceny dobre i dostateczne, co w zespole szkół zawodowych jest raczej ewenementem, żeby tacy naukowcy bywali (i to jeszcze w postaci bandy dziewuch – żeńska klasa, które wciąż roztrząsają, czy „od połykania zachodzi się w ciążę”). Szkołę z cudowną, charyzmatyczną polonistką, która nawet najbardziej średniowieczny tekst potrafi odnieść do współczesności i to ona rozwiązuje problemy wychowawcze uczniów, a nie ich wychowawcy. Szkołę z niezłą matematyczką, która, choć młoda, zna swój fach na tyle, że większość jej uczniów maturę zdaje, z czym pozostali mają problem. Itp., itd.
No i właśnie – ci „pozostali”. Oni nie mieli szczęścia być w takiej, a nie innej klasie z takim zestawem nauczycieli. U nich fizyk to niczego nieumiejący wytłumaczyć wczorajszy czereśniak, polonistka to jakieś obozowe kapo o wyglądzie Pani lekkich obyczajów co się nigdy nie uśmiecha i klepie z beznamiętną miną truizmy z notatek, a na matematyczkę najlepiej zrzucić zasłonę milczenia (bo jest wice). I czym sobie zasłużyła tamta młodzież? Tych nauczycieli przecież sobie nie wybrali.
Znam sprawę od środka, bo przerobiłam „tych” i „tamtych” (i znowu wyjdzie na to, że młodzi ludzie dzielą na „naszych” i na „konfidentów”). Co, swoją drogą, też mnie zresztą wkurza, ale to temat na inny dyskurs.
Na szczęście są już kary dla głupio piszących dziennikarzy. Rozważmy takiego p. Radwana popełniającego taki, a nie inny artykuł. Początek jego gazety w Polsce to mniej więcej początek misji „wściekłej Kaśki” i uprzywilejowanie tej redakcji w otrzymywaniu „newsów” z MEN. W gazetę wpompowano ponad 100 milionów, a głębia publicystyki m.in. P.Radwana została ukarana przez czytelników odesłaniem w niebyt – nikt tego nie chciał kupować. Nieudacznych dziennikarzy przytuliła inna redakcja – może warto do nich list wysłać. W końcu od lat ludzkość marzy o locie na Jowisza. Jak to zrobić?
„Nieudacznych dziennikarzy przytuliła inna redakcja ? może warto do nich list wysłać.”
masz na myśli kolegę radwana niejakiego wróblewskiego?
RP pójdzie z nim na dno.
Cały wpis Gospo jest smaczniutki, dopóki nie przeczyta się artykułu.
Wbrew całkiem i w szczegółach wpisowi,
wymieniony in personam dziennikarz relacjonuje wyniki ewaluacji szkół (a nie sugeruje żadnych kar).
Mowa o negatywnych ocenach. Ocena nie jest karą ale wynikiem. Spełnienie standardu jest obowiązkiem, a nie tytułem do nagród.
Nagrody i kary to mogą być konsekwencje ocen pracy, o ile tak zakłada kontrakt.
Cicer cum saure u Gospodarza i to jak z kontekstu i treści rozważań wynika, całkiem celowo, choć niecelnie, wysmakowany.
Na związkową, toksyczną nutę.
KADRY DLA SZKOŁY ? – oj tak, obecne są bowiem…KARĄ.
Dla uczniów i społeczeństwa.
xxx pisze:
2011-11-24 o godz. 20:16
„masz na myśli kolegę radwana niejakiego wróblewskiego?
RP pójdzie z nim na dno.”
Powrót do przeszłości: Trybuna Ludu, Żołnierz Wolności, Dziennik TV … Historia lubi się powtarzać, tylko za drugim razem wychodzi jedynie farsa.
Olejnik- red. Falska, Lis-Urban. Ciekawe kto za Jaruzelskiego, Kiszczaka…
Na pozycję Siwaka – nadmiar kandydatów
do Gekko;
„Szkoły, mimo kontroli, wciąż bez sankcji za złą jakość kształcenia” – tak brzmi tytuł artykułu.
Jakie to ciekawe.
Wydaje się że nikt z dyskutantów w ogóle nie przeczytał artykułu, w imieniu treści którego, rzekomo, Gospodarz dowala dziennikarzowi.
Gdzież to mianowicie, Gospodarzu, w którym miejscu „Artur Radwan z ?Dziennika Gazety Prawnej? dziwi się, dlaczego szkoły nie są karane za złe nauczanie”?
Jeśli się nie mylę, popełnia Pan znaczne nadużycie, wysysając takież treści – lecz nie z publikacji, ale z …palca.
Ale demagogiczny populizm nie wymaga dla „dyskusji” rzetelności wobec faktów, czego dysputa na niniejszym blogu dowodzi. Przynajmniej wśród belfrów, o co sami chętnie obwiniają cały świat okoliczny a już osobliwie – dziennikarzy.
Jeszcze ciekawsze jest znamienne milczenie o…treści artykułu, którą sa wyniki i pinie n/t ewaluacji szkół.
A nie są to wyniki dla belfrów zaszczytne.
I tu zapewne pies pogrzebany, a pokrywą tej belferskiej zmówki milczenia ma być poniewierane tu nazwisko autora cytowanego artykułu.
Nieładnie, belfrzy się bawicie a i piaskownica nie wasza 😉
PS te”pinie” w moim tekście, to oczywiście „opinie”, którym cóś zeżarło „o”.
Przepraszam.
foam pisze:
2011-11-24 o godz. 08:30
—
Edukacja nie musi być towarem, wystarczy, że belfrzy przestaną pobierać za nią wynagrodzenie – i już mamy zdetowarowaną charity non-profit.
Jeśli ktoś myśli, że pieniądze poniżają, nadając pracy rzemieślnika wydźwięk pejoratywny a towarowi – pogardliwy, to zachęcam do wyjazdu na Białoruś, gdzie, jak i dawniej w PRL, popularne są obligatoryjne i woluntarystyczne czyny społeczne.
Towar tam wyeliminowano, ekonomię i ludzką godność tym samym – też. Podobnie i jeszcze bardziej ideowo – w Korei Płn.
W naszej obświacie, jak na razie, w reklamacji razie, można się spienić, dear foam 🙂
Tomek pisze:
2011-11-23 o godz. 10:47
„Cały system jest chory, kolejni reformatorzy na czele z haryzmatycznym premieram… kretynizm ?zakaz segregacji? w rezultacie tego samego uczymy cepa z 55 IQ …”
Tak przy okazji – jak belfer nie zna języka polskiego, to już do segregacji się ten „cep” nadaje, czy do etatu nauczycielskiego?
Osobiście uważam, aby lepiej w istocie nauczał Pan cepy młócki, a nie dzieci w szkole.
Zwłaszcza nie te z upośledzeniem będącym chorobą (IQ55) i należnym umiejętnym traktowaniem.
Na wszelki wypadek: Dysortografia zakupiona w gabineciku upośledzeniem niestety nie jest, a chorobą, rzekomo nadreprezentowaną w naszym społeczeństwie 3,5 razy częściej, niż w innych krajach Europy. Zwłaszcza wśród belfrów, jak się okazuje.
Stąd i jakość obświaty naszej publicznej, niezdolnej nawet cepem a co dopiero głową popracować, Panie Tomku.
KC pisze:
2011-11-24 o godz. 23:11
do Gekko;
?Szkoły, mimo kontroli, wciąż bez sankcji za złą jakość kształcenia? ? tak brzmi tytuł artykułu.
—
A propos – czego cytujesz?
Gekko, cytuję a propos tego wpisu:
Gekko pisze:
2011-11-24 o godz. 21:46
Cały wpis Gospo jest smaczniutki, dopóki nie przeczyta się artykułu.
Wbrew całkiem i w szczegółach wpisowi,
wymieniony in personam dziennikarz relacjonuje wyniki ewaluacji szkół (a nie sugeruje żadnych kar)
Przecież hm cyklista daje tytuł, który jest jawnym nawoływaniem do karania. Kłopoty z rozumieniem czytanego tekstu w zakresie podstawowym?
do Gekko:
Niepotrzebne nerwy, nic tak nie oburza jak prawda, prawda? A reszta wpisu? Słuchać hadko!
KC pisze:
2011-11-25 o godz. 09:35
„Kłopoty z rozumieniem czytanego tekstu w zakresie podstawowym?”
—
Drogi KC, swoje kłopoty (i nie tylko Twoje) diagnozujesz niemal trafnie. Niemal, bo tekstu ani nie przeczytałeś, lub/ani nie zrozumiałeś oraz, nie jet to tekst z zakresu podstawowego ogólnowojskowego wykształcenia, nawet belfra.
Tytuł w żadnym wypadku, a już na pewno nie w kontekście treści artykułu, nie oznacza że ?Artur Radwan z ‚Dziennika Gazety Prawnej’ dziwi się, dlaczego szkoły nie są karane za złe nauczanie?.
1/ Z treści wynika wyraźnie, że autor relacjonuje wyniki ewaluacji szkół oraz fakt, że nie ma prawnych uregulowań (sankcji) wdrażających wnioski z ocen, którymi nie są żadne kary czy nagrody, ale ‚program naprawczy’. Nigdzie nie nawołuje do karania – ani on, ani cytowane osoby.
2/ W tym kontekście tytuł oznacza po prostu, że „złe wyniki” nie są sankcjonowane. Czyli – nie ma umocowania prawnego dla wdrożenia konsekwencji, co nie pozwala skorzystać z ewaluacji. Znaczenie słowa „sankcja” w tym kontekście w żadnym razie nie upoważnia (zwłaszcza polonisty i filozofa) do nadużycia poprzez nadanie mu wąskiego znaczenia „kary i nagrody”.
W przypadku braku umiejętności „czytania ze zrozumieniem kontekstualnym, na poziomie podstawowym”, jakim się tu legitymujesz, można to, co Ci wyjaśniam zrozumieć, zaglądając do odpowiedniego słownika:
„sankcja: aprobata, zatwierdzenie aktu przez władzę, nadające mu moc wiążącą a. prawną; (słownik wyrazów obcych, np. http://tinyurl.com/cmp9cfy)
3/ Ponadto, tytuły prasowe nadaje zwykle redaktor a nie autor tekstu, stąd przypisywanie autorowi właśnie, na podstawie wyjętego z sensu i kontekstu tytułu, znaczenia artykułu, jest, w przypadku fachowca, co najmniej nadużyciem. Ty możesz takiej manipulacji nie dostrzec, ale, oczywiście chętnie się próbujesz dzięki niej i na niej pasać.
NADAL NIKT z belfrów (???) nie ma cywilnej wprost odwagi odnieść się do treści artykułu, ujawniającej rzeczywisty obraz wyniku szkoły, mocno ich zawstydzający,.
Zapewne takie były intencje autora wpisu blogowego, aby napaścią na dziennikarza ten obraz ukryć. Atak personalny jako obrona…hm przed rzeczywistością. Skąd my to znamy…
A PROPOS „kwalifikacji” belferskich do kompetentnej i rzetelnej aplikacji posiadanej wiedzy encyklopedycznej, interpretującej normy prawne i cywilizacyjne, polecam NIEZWYKLE POUCZAJĄCY przypadek
„RZECZOZNAWCÓW Z LUBLINA”:
„Jest mi przykro, że wykonana przeze mnie ekspertyza posłużyła do zarejestrowania znaków kontrowersyjnych z punktu widzenia moralnego…Kamiński uczy historii w Prywatnym Gimnazjum i Liceum im. I.J. Paderewskiego…Przyznaje w nim, że nie jest specjalistą w zakresie prawa i semiotyki, a sens jego wypowiedzi na potrzeby sądu ograniczał się wyłącznie do konkluzji natury historycznej.”
Widać też ‚konkluzje ograniczone wyłącznie do wybranego, wygodnego, choć nieuprawnionego znaczenia jednego słowa z tytułu’ w innych, publicznych wypowiedziach belfrów.
Można, jak widać, liczyć, że grono w pełni podziela branżowo ‚chwalebne niezrozumienie’, o co w artykule, ewaluacji i kondycji szkoły chodzi i skąd się to bierze.
Naturalnie – z żalu krwiożerczego dziennikarza 🙂
Dla odważnych – link do cytowanych przeprosin belfra za uzasadnienie dla usankcjonowania (sic!) faszystowskich symboli w Polsce anno 2011.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,10705786,_Zakaz_pedalowania___Biegly_od_ekspertyzy_przeprasza.html
Tomek pisze:
2011-11-25 o godz. 09:58
do Gekko:
Niepotrzebne nerwy, nic tak nie oburza jak prawda, prawda? A reszta wpisu? Słuchać hadko!
—
Nazywanie przez belfra ucznia upośledzonego „cepem” budzi wstręt.
Prawda jest charyzmatyczna a nie haryzmatyczna,
ale Ciebie to akurat nie oburza we własnym tekście.
To siła spokoju, zwana bezwstydem tłucznia drogowego.
Mam nadzieję że już wyzwoliłem Twój luzik, korzystając z metody, jaką sam się posługujesz.
Niechże i pracodawcy Cię zluzują, miłosiernie dla Twego dumnego „55+1” 😉
do Gekko:
Przesyłam definicję słowa sankcja, no skąd? Z ENCYKLOPEDII GAZETY PRAWNEJ
Sankcja to określona w normie prawnej konsekwencja naruszenia prawa stosowana i egzekwowana przez organy państwowe.
Każda norma prawna dzieli się na trzy części: hipotezę, dyspozycję i sankcję.
Hipoteza określa sytuację, której zaistnienie powoduje, że dana norma będzie miała zastosowanie.
Dyspozycja wskazuje sposób zachowania, precyzuje, co jest zabronione, a co jest dozwolone. Sankcja określa skutki, jakie wywoła niezastosowanie się do dyspozycji normy. Rozróżnia się sankcje represyjne, egzekucyjne i nieważności. Najczęściej stosowana jest sankcja represyjna, ma ona stanowić dolegliwość dla podmiotu, który nie stosuje się do zasad prawa. Przykładem takiej sankcji może być pozbawienie wolności, grzywna czy zakaz wykonywania zawodu. Sankcja egzekucyjna jest stosowana jako środek zmuszenia podmiotu zachowującego się niezgodnie z prawem do osiągnięcia takiego stanu rzeczy, jaki powinien mieć miejsce, gdy są realizowane postanowienia przepisów. Sankcja nieważności powoduje bezskuteczność czynności prawnej ? nieważność testamentu sporządzonego niezgodnie z zasadami określonymi w kodeksie cywilnym.
PRZYKŁAD
Kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. W przypadku tego przepisu hipotezę stanowi fakt dokonania kradzieży, sankcją jest kara pozbawienia wolności.
Tomasz Zalewski
Spór jest fundamentalny: gdzie leży przyczyna złej jakości polskiej szkoły.
Obok wielu upatruję jej w sposobie funkcjonowania mediów, które miast być czwartą władzą stały się tubą propagandową jednej opcji. Bez względu więc na intencje dziennikarza, tytuł oddaje stanowisko całej redakcji. Ja nie jestem przeciwnikiem konieczności wprowadzania programów naprawczych przez dyrektorów placówek, które źle działają. Chcecie, to ich nawet… no właśnie co ? Przecież sami ich wyłoniliście w nieustawionych konkursach? Jakiego winnego chcieliście, to go macie. Nakładajcie sankcje, które nie są karami, ale nagrodami. A tak naprawdę – chore jest całe państwo i leczenie musi być wielokierunkowe.
Do Gekko
Panie szanowny, trzeba czasem czytać więcej niż litery, „haryzmatyczny, bo łączy się w „bulu i nadzieji”, to ta sama liga myślicieli. Gratuluję czujności ortograficzno-rewolucyjnej! Natomiast owego – jak Pan piszesz „upośedzonego” do szkół kończących się maturą nie wepchnął żaden tłuczeń drogowy, tylko MEN. Co do wstrętu – chętnie posypię popiołem łepetynę, zaiste nie cep – to może być przecież przyszły DYREKTOR SZKOŁY, STAROSTA, KURATOR, a może nawet MINISTER! Tu należy przyklęknąć i na tydzień przed maturą tłumaczyć uczniowi tajemną sztukę dodawania ułamków prostych.
PS. Waleriana nie jest jeszcze bardzo droga, polecam zażywanie przed wpisywaniem „przemyśleń”.
KC pisze:
2011-11-25 o godz. 14:13
—
Uporczywie demonstrujesz niekompetencję, również za pomocą encyklopedii gazetowej (tu okazuje się dziennikarze są wiarygodni, haha).
Jak wykazałem, wieloznaczne słowo ‚sankcja’, w kontekście tytułu tego artykułu ma jednoznaczne i inne znaczenie niż to, jakie usiłuje wmanipulować dziennikarzowi Gospodarz (a Ty za nim).
Niezrozumienie tekstu czytanego można wybaczyć Tobie, w inicjującym dyskusję wpisie polonisty i filozofa nabiera wymiaru przykrej manipulacji.
Zwłaszcza, że nadal NIKT nie zwraca tu uwagi na ujawnioną w artykule, obiektywnie stwierdzoną marną jakość wyniku funkcjonowania szkół i belfrów, o co w nim chodziło, w przeciwieństwie do wymowy, insynuowanej we wpisie Gospodarza.
Nic dodać, nic ująć; czyny same, bezlitośnie ujawniają postawy, a głosy takie, jak Twój dobitnie potwierdzają wyniki badania przedstawione w artykule.