Przedszkola drogie, ale dobre
W tym roku rodzice na krócej posyłają dzieci do przedszkola. Szkoda im groszy, które trzeba wysupłać z portfela za dłuższy pobyt dziecka. Maluchy spędzają połowę tego, co dzieci w latach poprzednich (za darmo jest tylko czas od 8.00 do 13.00, poza tymi godzinami płaci się słono). I tracą – tak przynajmniej wynika z raportu OECD (zobacz materiał). Według ekspertów tej organizacji, polskie przedszkola są dobre, więc warto z nich korzystać.
Moje dziecko przebywa w przedszkolu tak samo długo jak w latach poprzednich. Płacę za tę przyjemność dwa razy więcej niż dotychczas. Miło mi się zrobiło, gdy dowiedziałem się z raportu OECD, że przedszkola są dobre. Mam tylko wrażenie, iż przedszkola takie były już wcześniej (wykształcona kadra jest od lat, programy dawniej były nawet lepsze), teraz tylko próbuje się przekonać rodziców, że nie wyrzucają pieniędzy w błoto. Zostawianie dzieci w przedszkolu na dłużej to dobra inwestycja.
Zgadzam się i nie żałuję pieniędzy. Pragnę tylko skomentować politykę państwa wobec dzieci. Otóż widać jak na dłoni, że posiadanie, wychowanie i wykształcenie dzieci coraz bardziej staje się sprawą tylko i wyłącznie rodziców. Na rodziców przerzuca się coraz więcej opłat, a państwo wymiguje się od wspierania rodziny, jak tylko może. Już wiceprezydent Łodzi Krzysztof Piątkowski wymyśla, jak wyciągnąć od rodziców więcej pieniędzy za przedszkola. Nie spocznie, dopóki nie wymyśli doskonałego haraczu (zob. info). Nie ma żadnej polityki prorodzinnej, jest tylko jej markowanie. Przedszkola są dobre, więc musicie za to płacić więcej i jeszcze więcej.
Skoro tak, to znaczy, że dzieci są tylko i wyłącznie dobrem rodziny, a państwu nic do nich. Żadne tam głupoty w rodzaju: „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”. Chowanie odbywa się na koszt rodziny, więc niech Rzeczpospolita nie planuje zbierać owoców. Owoce rodzina wyśle na eksport.
Komentarze
Oczywiście, że były lepsze programy. Obecnie zabrania się np. nauki literek w przedszkolu i wynaleziono nawet na to jakąś naukową procedurę. Jeżeli więc Pani w przedszkolu to nadal robi, to jest to nielegalne – po prostu są to TAJNE KOMPLETY. Zaczyna to napawać trwogą. Świadoma polityka obniżania poziomu wykształcenia społeczeństwa ? Nawet komunistom tego nie można zarzucić.
Cyt: „Od stycznia ma być tak: rodzic deklaruje, ile godzin dziennie dziecko spędzi w przedszkolu, i jeśli np. zadeklaruje siedem, a któregoś dnia odbierze je po pięciu, i tak zapłaci za siedem.
Więcej… http://lodz.gazeta.pl/lodz/1,35136,10612901,Nowy_pomysl_na_oplaty_za_przedszkola__Sprawiedliwszy.html#ixzz1dr55Fhr8
”
w Suwałkach tak jest od początku, do tego godzina kosztuje 2,50. Moje belferskie dziecko spędza 8 godzin w przedszkolu tak jak w ubiegłym roku. Jest jako jedna z pierwszych przyprowadzana i jako jedna z ostatnich odbierana. Dobrze, ze to ostatni rok
Owoce same wyślą się na eksport.
Czasami jeszcze zanim dojrzeją.
KC – nikt nie zabrania, a z pewnością nie ma na to zapisu prawnego – jak nauczyciel ma dziecko zainteresowane czytaniem powinien z nim czytać. I pisać też. Niestety, nauczyciele mają często zbyt małą wiedzę o prawnych podstawach własnej pracy i boją się prezentować własne zdanie. A dziennikarzy piszących o przedszkolach tylko takie kontrowersyjne uproszczenia interesują. Piszę to jako przedszkolanka 🙂 żeby nie było, że się nie znam.
KC
Pan to taki nowoczesny jeżeli chodzi o metody nauczania matematyki i jednocześnie staroświecki jeżeli chodzi o powszechność nauczania i inne nowoczesności:)
Nie odnoszę się tylko do tego ostatniego komentarza, tylko do kilku poprzednich które dają mi obraz Pana poglądów na edukację.
Chciałbym zwrócić Panu uwagę, że czasy z którymi tak się Pan lubi porównywać i daje nam za wzór wysokiego poziomu nauczania charakteryzowały się bardzo ograniczonym czasem kształcenia powszechnego, a tym którym dane było kształcić się ogólnokształcąco, stanowili znikomy procent populacji.
Dziś wymogiem czasów jest kształcenie ogólne bo tradycyjne zawody zanikają i znaczenie zyskuje umiejętność nabywania nowych kompetencji. W to trzeba młodych wyposażyć.
Zdolności manualne ustąpiły miejsca intelektualnym, takie czasy.
Rośnie znaczenie kultury dla funkcjonowania społeczeństw.Przekonaliśmy się o tym boleśnie przez zaniedbania które poczyniliśmy w tej materii, wraca wychowanie muzyczne, plastyka.
I ponieważ zależy nam, żeby młodzież kształciła się ogólnie jak najdłużej, wprowadziliśmy gimnazja i upowszechniamy licea. Ale ta powszechność musi kosztować poziom, bo nie wszyscy są wstanie sprostać najwyższym wymaganiom. Nie ma w tym nic złego. Gdyby uczniowie uczyli się z pasją, nie wpłynęłoby to na obniżenie poziomu najlepszym. Ale szkoła zasadza się na opresji, dzieci i młodzież z wyjątkami nie lubi szkoły a z niewolnika nie ma pracownika ani ucznia. Feudalizm się skończył bo zbankrutował, socjalizm tak samo, niewydolność dziewiętnastowiecznego systemu powszechnej edukacji sprawi, że i on zbankrutuje.Już zjada własny ogon. Ja tylko formalnie ze swoimi dziećmi uczestniczę w tym systemie, faktycznie go kontestuje i sabotuję. Jako rodzić pewnie nie jestem w większości, ale już moje dzieci z wszczepionym dystansem i odpornością nie będą taka znowu awangardą. Do puki rozwijają pasje pozaszkolne, nauka szkolna stoi na drugim miejscu.
do Grażka:
Przede wszystkim dziękuję za przedszkolankę – niedawno zwrócono mi uwagę, że panie pracujące w przedszkolach są nauczycielkami nauczania zintegrowanego i maja pretensje, gdy nazywać je staroświecko przedszkolankami 🙂 Oczywiście, że ma Pani rację, pisząc o dziennikarzach. W mojej wypowiedzi chodziło mi jednak o upowszechniający się przesąd. W enuncjacjach prasowych była informacja o zakazie nauki literek. W Polsce jest tak, że prawo się lekceważy: pewnych ras psów hodować nie wolno,a co kilkanaście dni dociera informacja o ciężkich obrażeniach dzieci, często kończących się śmiercią. Jest zakaz prawny wyprowadzania psów bez smyczy i kagańca – proszę się rozejrzeć… Działa to także w drugą stronę: niby nie istnieje podstawa prawna, a jednak jest zaniechanie, bo podobno jest jakiś zakaz. Panie przedszkolanki tłumaczyły mi, że zakaz ten związany jest z nową ideą pedagogiczną preferująca sylabizowanie. Tłumaczyły to dosyć mętnie, więc odniosłem wrażenie, że same nie za bardzo wiedzą dlaczego. Rozumiem, że można w mediach zakrzyknąć : Hurrra! Jednak nie ma zakazu prawnego nauki literek w polskich przedszkolach. Pytanie: kto już dawno powinien był to zrobić ?
„Ja tylko formalnie ze swoimi dziećmi uczestniczę w tym systemie, faktycznie go kontestuje i sabotuję. Jako rodzić pewnie nie jestem w większości, ale już moje dzieci z wszczepionym dystansem i odpornością nie będą taka znowu awangardą.”
szkoda, że nie zdajesz sobie sprawy jaką krzywdę im robisz
parker pisze:
2011-11-16 o godz. 12:49
KC
Pan to taki nowoczesny jeżeli chodzi o metody nauczania matematyki i jednocześnie staroświecki jeżeli chodzi o powszechność nauczania i inne nowoczesności:))
Może po kolei. Nie lubię sformułowania nowoczesny w odniesieniu, nie tylko zresztą do edukacji – uważam, że edukacja powinna być logiczna i zdroworozsądkowa. Nowoczesne było np. wprowadzenie niektórych przedmiotów do edukacji w ciągu 20 ostatnich lat, podczas gdy logika i zwykły rozsądek podpowiadały: a może w kilku szkołach przez dwa, trzy lata sprawdźmy efekty, podręczniki, programy, policzmy ile to będzie kosztowało, etc. Z tych samych powodów nie mogę się zgodzić na staroświecki – chciałbym, aby najpierw to nowoczesne pokazało w sposób nie budzący wątpliwości, że jest lepsze od tego starego. Tylko tyle i aż tyle.
____________________
Nie odnoszę się tylko do tego ostatniego komentarza, tylko do kilku poprzednich które dają mi obraz Pana poglądów na edukację.
O tym, jak zabawny efekt mogą dać pobieżne wrażenia, jest pewność wielu blogowiczów, że Parker to Gekko. Czy mają rację? Jeżeli Pan pisze :” do puki” to nie wyciągam wniosku, że ma Pan niedostatki w wykształceniu ogólnym. Już prędzej, że jest Pan skłonny do pewnej pochopności w ferowaniu, w formie pisemnej, sądów.
____________________
Chciałbym zwrócić Panu uwagę, że czasy z którymi tak się Pan lubi porównywać i daje nam za wzór wysokiego poziomu nauczania charakteryzowały się bardzo ograniczonym czasem kształcenia powszechnego, a tym którym dane było kształcić się ogólnokształcąco, stanowili znikomy procent populacji.
Znowu ta pochopność. Jest Pan przekonany, że lubię się porównywać z tamtymi czasami… W zależności od przedmiotu dyskusji, przywołuje się różne argumenty: czasami odwołuję się do przemyśleń starożytnych, czasami do Azjatów, jeszcze innym razem wydają mi się istotne analogie ze świata kultury bądź sportu. Nie mam powodów by pałać sympatią do minionej epoki (rozważałem wtedy b. poważnie emigrację), co nie oznacza, że nie dostrzegam obiektywnej przewagi pewnych rozwiązań nad nowoczesnością serwowaną nam obecnie.
Jestem przeciwnikiem stawiania na piedestał działań pozornych, osławionych potiomkinowskich wsi i zawłaszczania nie swoich zasług. Sądzę, że Pan również. Dzieci umiały powiedzieć: dzień dobry, znały powszechnie tabliczkę mnożenia, a nawet umiały czytać i pisać. Współczynnik skolaryzacji bije na głowę ówczesne wskaźniki, natomiast w liczbach bezwzględnych w zakresie wykształcenia ogólnego całe społeczeństwo odczuwa regres. Już przy reformie szkoły podstawowej z 7-letniej na 8-klasową profesorowie wyższych uczelni przestrzegali, że musi to skutkować obniżeniem poziomu. Nasuwają się pytania:
1. Czy osiągnęliśmy postulowany założeniem reformy rezultat?
2. Czy gdybyśmy faktycznie osiągnęli taki rezultat to gospodarka państwa jest gotowa wchłonąć tylu wykształconych nowymi reformami ludzi?
3. Ile to kosztowało i kto faktycznie ureguluje rachunek?
4. Po co było tą żabę jeść, jeżeli poziom się obniżył?
____________________________
Dziś wymogiem czasów jest kształcenie ogólne bo tradycyjne zawody zanikają i znaczenie zyskuje umiejętność nabywania nowych kompetencji. W to trzeba młodych wyposażyć.
Zdolności manualne ustąpiły miejsca intelektualnym, takie czasy.
Rośnie znaczenie kultury dla funkcjonowania społeczeństw.Przekonaliśmy się o tym boleśnie przez zaniedbania które poczyniliśmy w tej materii, wraca wychowanie muzyczne, plastyka.
I ponieważ zależy nam, żeby młodzież kształciła się ogólnie jak najdłużej, wprowadziliśmy gimnazja i upowszechniamy licea.
Jest to jedynie taka modna agitka, która nie da się ukryć, ma walor obietnic utopijnego socjalizmu czy obietnic funduszy emerytalnych, gdy chciały przyciągnąć klientów, a które tak intensywnie wspierała władza reformująca system emerytalny. Publikacja wyników tych reform jest druzgocąca. Gdyby to było takie proste, można by przepisać konstytucję Szwajcarii, Danii czy Szwecji i mamy system za którym tak tęsknie się oglądamy.Reformy, tak jak garnitur, trzeba przykroić odpowiednio.
Żyjemy w państwie zacofanym gospodarczo, z karygodną infrastrukturą transportową, drogową, etc., w społeczeństwie o określonej mentalności, której nie wartościuję jako staroświecka czy nowoczesna. Europa zrzesza nie tylko kraje, ale również egoizmy narodowe. Przyjęta strategia reformy edukacji zakończy się spektakularną katastrofą. Mamy już 200 tysięcy, a będziemy mieli zaraz ponad milion bezrobotnych z potwierdzonym wykształceniem wyższym. Ok. -wraca plastyka, wychowanie muzyczne. Przepraszam, a kto te staroświeckie praktyki wycofał i dlaczego? Zobaczy Pan w najbliższej przyszłości z ilu „nowoczesnych” rozwiązań władza rakiem się wycofa. Z pewnej dość oczywistej przyczyny: forsowania słusznych taktycznie rozwiązań kosztem strategicznych interesów i możliwości państwa. Zgadzam się z pewnymi cząstkowymi racjami, lecz porusza Pan kwestie tak odległe od siebie, że trudno jest się do nich odnieść jednym wpisem. Chętnie podejmę dyskusję, jeżeli zrezygnuje Pan z pewnej pochopności sądów. Pozdrawiam.
Ja chętnie podejmę dyskusję, ale nie przepadam za warunkami wstępnymi.
Zbyt poważnie Pan potraktował moją zaczepkę, to tylko zabawa. Skarcenie na starcie, odbiera mi ochotę na polemikę. Jestem za grą wstępną na pierwszej randce a Pan od razu w jakich pozycjach lubi a w jakich nie lubi.
A i jeszcze jedno, jestem dyslektykiem, z czasów kiedy nie rozpoznawało tej dysfunkcji. Oj, próbowała mnie Polska szkoła nauczyć ortografii. Gdyby nie nauczycielka która mnie do domu zaprosiła żebym błędy poprawił matury bym nie miał. Ale co zdrowia i czasu straciłem..
do Parker:
Może jednak jestem nowocześniejszy niż można by przypuszczać?
Wzruszył mnie wpis Gospodarza o świadomości ekonomicznej i postawie obywatelskiej belfra – rodzica.
Bo to nie jest bynajmniej wpis o przedszkolach (czego jakoś nie zaważono).
Gospodarz zauważa wiekopomnie, że dobre rzeczy kosztują (albo: jeśli coś kosztuje, to lepiej, aby było dobre). Problem widzi w tym, że miało być dobrze za państwowe (ergo: za darmo), a jest – i to coraz bardziej – za własne.
Bo państwowe, to darmowe, wg Profesora, a w naszym pięknym kraju nie dokonała się rewolucja ustrojowa, gospodarcza i żadna inna. Trwa socyalismus.
No to ja, jako ten, co Państwo (i państwa) utrzymuje, rzeczony, nieistniejący podatnik, mam propozycję dla Państwa Socyalistów, skoro już rozumiecie, że wartość ma swoją cenę.
Umówmy się. Niech już Państwo nie rozdziela Wam moich pieniędzy coraz skąpiej, załatwmy to między sobą. Jak prywatny przedszkolanek z prywatnym belfrem. Po co opłacać pośrednika.
W wielu dziedzinach tak się stało i wszystkim ma się lepiej, zarabiają więcej i kupują za to lepsze.
Może nie dotyczy to państwowych urzędników, co zabierają więcej a dają gorzej…ale…upsss, toż ja i o belfrach przecież tym samym piszę!.
No cóż, Gospodarzu, mimo lat socyalismusa, ludzkość i prawa cywilizacji nadal nie pozwalają mieć ciasteczko i zjeść ciasteczko jednocześnie. Chyba, że cudze – co państwo nasze socyalistyczne lubi najbardziej. I jego belfrzy – też.
U licha, czemu przedszkole, ale nie babcia, często z wyższym wykształceniem i wyższym IQ niż przedszkolanka po 30% maturze i wyższej szkole gotowania na gazie, względnie wyższej szkole tego i owego? Ktoś robił jakieś badania, czy po prostu WSZYSCY POLACY TO WIEDZĄ OD PANI hall?
@nn
„Szkoda, że nie zdajesz sobie sprawy jaką krzywdę im robisz”
Szkoda, że Pan nie zdaje sobie sprawy jaką krzywdę robi dzieciom publiczna edukacja w obecnej formie.
Tomek pisze: 2011-11-17 o godz. 02:51
„U licha, czemu przedszkole, ale nie babcia,”
Pytałeś się babci?
A może babcia chciałaby mieć trochę czasu dla siebie? Jakieś hobby, podróże, książki, kursy? Mało się w życiu naharowała?
Jeśli babcie chcą pomagać przy wnukach, to chwała im za to, ale przestańmy w końcu traktować jak coś oczywistego, że kobieta pięćdziesięcioparoletnia nie ma własnego życia i jedyne, o czym marzy, to bawienie ruchliwego dwulatka.
do atenka:
Ma Pani rację, która nie podlega jakiejkolwiek dyskusji.
Pozdrawiam
Czy na blogu „oświatowym” trzeba tłumaczyć czemu przedszkole a nie babcia?
Bo babcia jest od innych spraw a przedszkole od innych, tak w skrócie odpowiem Tomkowi.
do Marian z Goniądza: PAn jest za tym, żeby dzieci upaństwowić, żeby je nie wychowywała rodzina tylko państwo, żeby rosły na „młodych, wykształconych, z wielkich miast”. Żeby zabić od małego indywidualizm, tradycję, a wzamian dać szkolno-przedszkolną urawniłówkę.
A babcia, droga Anetko, babcia w normalnej rodzinie – kocha wnuki, uczy wnuki, przekazuje tradycje. I nie mówcie, że to źle. No, chyba że chodzi tylko o ilość etatów w systemie edukacji, wówczas źle, bardzo żle. Powtarzam, dzecko należy do rodziny, Ojciec i Matka długo powinni decydować, czego, gdzie i kto uczy ich dziecko. Dlaczego? Bo płacą za to podatki, bo to jest wolność. Zresztą, widzieliście kiedyś dziecko, które zostaje zaporowadzone do przedszkola i tam zostawione, ile żalu i jak Go to boli? Jesteście nauczycielami czy już tylko funkcjunariuszami? Pozdrawiam
Gdy cały czas wisi nad nami konieczność podniesienia wieku emerytalnego, sprawowanie w szerszym zakresie opieki babcinej nad dzieckiem w wieku przedszkolnym jest coraz mniej realne – zakładając, że oczywiście babcie zechcą być normalne (w rozumieniu Tomka).
Ojciec i Matka mają prawo wyboru – nawet teraz nie są uciemiężeni oni i dzieci przymusowym poborem do przedszkola – jest ustawa o opiece nad dzieckiem do lat 3, można też uczyć dziecko samemu – tak realizując obowiążek przedszkolny i szkolny.
Zgadzam się z niektórymi głosami tutaj – niech rodzice będą wolni w swoich decyzjach, ale i świadomi, że to oni ponoszą za nie odpowiedzialność.
„kocha wnuki, uczy wnuki, przekazuje tradycje. I nie mówcie, że to źle.”
Dobrze, bardzo dobrze, jak jeszcze nie chodzi za wnuczkiem, i nie woła, żeby nie biegał bo się zgrzeje, żeby nie grzebał w ziemi, bo się ubrudzi a w ziemi takie okropne zarazki, żeby się nie wspinał bo spadnie. Wtedy to fantastycznie można powiedzieć. Niech odbiera wtedy z przedszkola i się zajmuje do przyjścia rodziców z pracy. Niech się z nimi bawi wieczorem, uczy Roty, pacierza i pokazuje zdjęcia Papierza. Ale dziecko do przedszkola niech chodzi bo to je stymuluje do szybszego rozwoju a jego życie jest ciekawsze. Zrób sondę wśród przedszkolaków gdzie wola się bawić.
moje dziecko chodziło do żłobka i teraz chodzi do przedszkola. Do żłobka zaczęło chodzić jak miało rok. Owszem był płacz – przez pierwsze trzy dni, gdy odchodziłam. Ale potem już był płacz, gdy nie mozna było iść do żłobka (przedszkola) np. z powodu choroby.
Wiem jedno: ani ja (matka) ani babcia w domu nie jesteśmy w stanie zaoferować dziecku tak dużej ilości bodźców rozwojowych jak dobre przedszkole. Moje dziecko po prostu uwielbia przedszkole. I trudno mu się dziwić, gdyz dzieją się tam naprawdę wspaniałe rzeczy
@ Marian z Goniądza pisze:
2011-11-18 o godz. 10:30
—
Tak ogólnie, to różne są babcie; niektóre bywały tradycyjnie ciotkami rewolucji 🙂
Na marginesie zaś, fascynuje mnie, czy Papierz to od pierza, pióra czy papierówek (bo na pewno nie: kremówek).
Tymi zajmują się kramarze (bo rozmarzone buźki mażą).
Więc jak: lepiej babcia czy przedszkole uczy języka? Czy inne jakieś Autorytety? 😉
Czasem nie można się nauczyć języka, mam zamilknąć?
Z kulawego też się śmiejesz na ulicy , że tak zabawnie chodzi?
Myślisz, że ludzie piszą z błędami bo bo co, w dupie mają, nie chcą, złośliwie, co sobie k..wa myślisz Gekko?
Tacy wiecznie weseli jak Ty, są irytujący, mówił ci to ktoś?
Marian z Goniądza pisze:
2011-11-19 o godz. 08:56
—
Ja się nie śmieję, tylko pytam. Ostatecznie, w dyskusji nad oświatą, ważna jest osobista wiarygodność doradcy. A przecież kompetencje przechodzą na pokolenia; Ty dzielisz się swoimi w wychowywaniu dzieci. Ja też lubię dzieci, nie tylko swoje.
To jak, co trzeba umieć i wiedzieć, aby w Polsce zapamiętać stanowisko naszego Papieża?
Czy wystarczy zaświadczenie o dysambiguacji fakultatywnej i ortoprogyrii postępującej? Bo jak dotąd, oświata nasza tenże kierunek cywilizacyjny rozwija z powodzeniem.
Dalej dowcipkujesz?
Tylko pytasz?
Garbaty nie może się na temat sportu wypowiadać bo jest niewiarygodny?
Bronisz chamstwa jak Pitera?
A ja się nie mogę Papieża nauczyć i co, chcesz o tym gadać?
Pie…!
Lubisz jak się z Ciebie śmieją, nie jak dowcipkujesz, z Twojej ułomności?
Nie masz? A długość…?
Prosty z Ciebie chłop, oj prosty.
Marian z Goniądza pisze:
2011-11-19 o godz. 14:02
—
Marian, rzeczywiście i po prostu, chłopie, nie dociera do mnie w dyskusji rekomendacja edukacyjna od kogoś, kto „nie może się nauczyć”. (co, jak widać, nie jest takie niemożliwe, skoro tym razem piszesz o Papieżu).
Ja nie mogę się nauczyć ułamków, ale umiem obliczyć resztę należną w sklepie, bo inaczej musiałbym żyć powietrzem.
Nie wypowiadam się natomiast o skutecznych sposobach uczenia ułamków.
Tak samo nie przemawiają do mnie spikerzy radiowi – sepleniący i z wadami wymowy, co już Grecy udowodnili, że można i warto przepracować w swoją siłę, jeśli gadaniem się zarabia albo uczy innych.
Nie przemawia do mnie, prostego chłopa, że „nie móc” to miałby być dowód zaradności i powód do współczucia a nie wytężonej pracy.
Zwłaszcza w oświacie i doskonaleniu siebie a przed doskonalneniem przez siebie – innych.
Pokręciło Cię, jakbyś jakiejkolwiek dziedzinie pośwęcił tyle czasu co ja ortografii byłbyś profesorem. Może Ty nie, bo mało kojażysz, ale doktorem nawet Ty byś został.
Skąd się tacy ludzie biorą, to wynik selekcji i wysokich aspiracji rodziców chyba. Wygadany, a niemyślący.
Marian z Goniądza pisze:
2011-11-19 o godz. 19:36
Marianie, aby zakończyć tę przykrą wymianę opinii, przyznaję Ci rację:
– pewnych rzeczy nauczyć się nie można nie jest to wina uczącego się, wręcz przeciwnie
– nie stanowi to przeszkody dla pouczania innych w tej kwestii
– niemanie doktoratu to oznaka ciężkiej, ponadstandardowej pracy ( a manie – manii)
– i w ogóle, fakty, logika i prawa fizyki to jedno, a racja – to drugie.
I to by było na tyle w temacie, praw nabytych bowiem w naszym kraju nikt nie ma prawa naruszać (zgadnij, o co biega) 🙂
Pozdrawiam Cię.
Jakich opini? Przecież Ty się z mojej ortografii wyśmiewałeś.
Za opinię uważasz zdanie, że niewiarygodny jest ten kto popełnia błędy ortograficzne? Niewiarygodne są rozumiem jego pisemne opinie bo werbalnie to wiarygodny. A jak mu z gęby śmierdzi, wiarygodny wtedy?
Wiesz czemu mnie irytujesz? Bo mi przypominasz tych nauczycieli którzy przez całe życie szkolne się ze mnie wyśmiewali i obniżali mi stopnie nawet na fizyce za ortografię. Bo ja zapamiętałem, mowę polską trzeba szanować w każdej sytuacji, nie tylko na polskim. Matka żeby tego wstydu uniknąć przez całą podstawówkę codziennie mi dyktando robiła, wyrazy z błędami mi kazała po kilkadziesiąt razy przypisywać i się dziwiła, jak można w wyćwiczonym już wyrazie znów błąd popełnić wiec znów wyraz przepisywałem zamiast grać z chłopakami w piłkę. Ty też elokwentnie stwierdziłeś, że potrafię papież napisać. Skompromitowałeś się człowieku mimo że myślisz, że jest odwrotnie.
I jeszcze taka myśl mnie naszła, jeżeli prawdą jest, że byłeś słaby w ułamkach a mimo to się ich nauczyłeś co pozwala ci fantastycznie funkcjonować w świecie to chciałbym ci zwrócić uwagę że tak ci się tylko wydaje. Brak zdolności matematycznych świadczy o braku zdolności abstrakcyjnego myślenia. Człowiek wtedy nie postrzega swiata w całej jego złożoności, nie wszystkie jego barwy do niego docierają. Nie dostrzega oczywiście tej ułomności jak nie jest zakompleksionym człowiekiem. Ale inni tę ułomność dostrzegają.
„Skoro tak, to znaczy, że dzieci są tylko i wyłącznie dobrem rodziny, a państwu nic do nich”
Mam podobne odczucie.