Pasztet z krzyżem
Łódzki Gastronomik słynie z odwagi i oryginalności. Podawano już tam pieczone karaluchy, dokonywano liofilizacji buraczków, grillowano odchudzające potrawy i organizowano turnieje barmanów bez kropli alkoholu do spożycia. Szkoła ta jest legendą Łodzi, a dostanie się do niej jest prawdziwym wyróżnieniem, tak dla uczniów, jak i nauczycieli.
Wczorajszy łódzki dodatek „Gazety Wyborczej” doniósł, że dyrektorka Gastronomika, Małgorzata Gosławska, postanowiła coś zrobić z krzyżami, które wiszą w salach szkoły. Najpierw zorganizowała debatę z udziałem pedagogów na temat „Co jest ważniejsze: godło czy krzyż?”. Jak donosi Wyborcza:
„Nauczyciele się podzielili. Jedni byli za godłem, inni za krzyżem”
Wtedy Gosławska podjęła decyzję, że krzyż jest mniej ważny od godła. Dlatego kazała przewiesić wszystkie krzyże nad drzwi (w trzydziestu salach szkoły). Teraz już nie wiszą nad godłami czy obok godła, tylko nad drzwiami (jak w wielu chrześcijańskich domach). Szefowa Gastronomika tak to komentuje:
„Jestem dyrektorem państwowej szkoły i nie mogę pozwolić, by krzyż był eksponowany bardziej niż godło.”
Dalej czytamy, że dyrektorka jest dumna, iż w końcu zrobiła porządek z krzyżami. Stefan Niesiołowski podziwia panią dyrektor, jednak sam nie odważyłby się na coś takiego, bowiem:
„Jeżeli w szkole krzyż wisiałby na środku, ja bym go nie ruszał. Zawsze mogą być problemy.”
Uważam, że Małgorzata Gosławska za swój czyn zasługuje na Palikotowy Krzyż Odwagi. Jest jedynym dyrektorem polskiej szkoły (na kilkadziesiąt tysięcy osób), który odważył się cokolwiek zrobić z krzyżami. Wprawdzie krzyże nie zostały ze szkół wyniesione, tylko przewieszone, ale jak na polskie warunki jest to wielkie bohaterstwo. Przecierałem wczoraj oczy ze zdziwienia, bo nie mogłem uwierzyć, że w sprawie krzyży jednak coś drgnęło. Może nie jest to trzęsienie ziemi, tylko kiwnięcie palcem w bucie, ale zawsze coś.
Komentarze
Palikot, a obecnie także Gospodarz, podnosi tzw. „temat krzyża”. To ciekawe, w kontekście roli krzyża w szkole.
Mam odmienne od Gospodarza wrażenia, co do wymowy działań ‚gastronomicznych’. Zastanawiam się, jaką lekcję obywatelską powinni odebrać uczniowie, w państwowej, publicznej, obowiązkowej szkole.
W państwie demokratycznym, legitymującym się konstytucyjnym rozdziałem kościoła od państwa.
Spróbuję to wyrazić w punktach:
1/ sama obecność symboli religijnych w przestrzeni publicznej zawiadywanej przez państwo, a więc takiej, w której obywatel pojawia się z OBOWIĄZKU prawnego – jest niedopuszczalna. Taka obecność wyraźnie łamie przekaz o neutralności światopoglądowej i podważa powagę porządku prawnego w państwie.
2/ w takiej przestrzeni żadna grupa obywateli (większa czy mniejsza) nie może samowolnie reinterpretować prawa, zawieszając na przykład jakiekolwiek symbole religijne. Nie może też zrobić tego ani dyrekcja ani zarządcy lokalu z powodów jw.
3/ naturalnie, miejsce łamania praworządności nie ma znaczenia, czy dzieje się to nad godłem czy nad drzwiami, w piwnicy czy też na dachu lokalu, spełniającego funkcje jw.
4/ opisane zdarzenie w >gastronomiku< jest dla młodzieży kolejną i typową dla szkoły lekcją oportunizmu i relatywizmu w traktowaniu państwa i prawa, kolejną odsłoną kpiny z cywilizacji. Dyskusja o "wadze" i lokalizacji symboli w takim lokalu jest idiotyczna i szkodliwa, manipuluje bowiem rzeczywistym kontekstem bezprawnej obecności symboli (punkt1).
5/ wreszcie, wszystko powyższe znajduje nowe "meta"znaczenie, wobec organizowania w lokalach szkół państwowych lekcji religii (nie ma znaczenia, że akurat tylko jednej). Nadaje to sytuacji wymiar groteskowej karykatury cywilizowanego państwa, w którym ustawowa obecność religii w szkole sprawia dyskusję o umiejscowieniu religii tej symboli – bezprzedmiotową.
Przypominam, chodzi o szkołę państwową, publiczną i obowiązkową.
Dopóki nauka religii nie odbywa się w wydzielonych kaplicach (w szkole czy poza nią), ustawodawca gwałci akt wyższy (konstytucję), odbierając sens debatom o krzyż nad, pod czy obok jakichkolwiek drzwi czy też ośmieszonych ustawowo orłów.
Być może przez żołądek można trafić do serca, ale ten przypadek wskazuje, że tą drogą do rozumu jest już za daleko.
Po takich lekcjach, trzeba będzie jeszcze bardziej uważać przy zamówieniach w lokalach żywienia zbiorowego 🙂
W szkołach województwa podlaskiego po obu stronach godła wiszą: krzyż katolicki i ikona prawosławna. Jedna i druga religia nauczana jest w szkolnych salach katechetycznych. Katechetek jest więcej niż pedagogów i psychologów. Nie tak powinno być w szkole państwowej.
Pani dyrektor jest z konkursu pewnie i się stara utrafić w gusta przyszłej komisji i organów wyprowadzających rozum ze szkół. Ja pamiętam jak w latach 80-dziesiątych była znana sprawa młodzieży z Miętnego i krzyża właśnie (tam był ZSR) . A teraz pani dyrektor się kreuje na kreatywną, pewnie myśli, że … myśli!
gospodarzu, a co ci krzyż przeszkadza? I czy musiałeś swój kamyczek do ogródka ogólnonarodowych kłótni dorzucić.
Mnie przeszkadza. Irytuje mnie jak napisy na murach. Nie lubię krzyża bo mi się z kościołem katolickim kojarzy a uważam go za pasożytniczą instytucje, szkodliwą, strażnika zacofania, kołtuństwa i hamulcowego postępu wszelakiego.
U mnie coś tam wisi na ścianie-nikt na to nie zwraca uwagi.Za moich szkolnych czasów podobnie działał upstrzony przez muchy portret Gomółki a potem Gierka.Mam wrażenie,że spór jest z gatunku obsiusiania granic własnego terenu. Dorabianie do tego ideologii i spory doktrynalne wokół niej są raczej sztuką dla sztuki i okazją do wykazania się walecznością werbalną przez aktywistów, a nie poważną i istotną sprawą…;-)
Choć rozumiem Palikota-musi pokazać swoim wyborcom (aktualnym i potencjalnym), że on naprawdę chce pokazać KrK jego miejsce w państwie…
Pani w szkole mówiła o telefonach alarmowych na technice.
Dziecko nauczone, że w całej Europie obowiązuje 112 , na pytanie o numer do straży pożarnej odpowiedziało, że nie wie bo w sytuacjach alarmowych rodzice kazali dzwonić na 112 i innych numerów się nie uczyć.
Dziecko dostało jedynkę.
„Mnie przeszkadza. Irytuje mnie jak napisy na murach. Nie lubię krzyża bo mi się z kościołem katolickim kojarzy a uważam go za pasożytniczą instytucje, szkodliwą, strażnika zacofania, kołtuństwa i hamulcowego postępu wszelakiego.”
– szanowny Marian nie z Goniądza, a z Jasnogrodu tu zawitał ze słowem do maluczkich???
@nn
„a co ci krzyż przeszkadza? I czy musiałeś swój kamyczek do ogródka ogólnonarodowych kłótni dorzucić.”
Tak długo jak nie jesteśmy oficjalnie Państwem wyznaniowym, tak długo wszelkie instytucje publiczne albo mają mieć wywieszone wszystkie symbole religijne na świecie, tak by było wiadomo, że jest tolerancja i otwartość na wszelkie przejawy wiary, albo ma nie być ich wcale, bo to świecka szkoła.
Albo robimy Państwo wyznaniowe i będziemy wytykani palcami jak fanatycy z np. Iranu, albo zaczniemy respektować wierzenia wszystkich ludzi.
Pisząc powyższe chciałem gorąco opowiedzieć się za poparciem Gospodarza dla inicjatywy Pani Dyrektor Gosławskiej, wyrażając także swoją opinię. To tak, żeby nie było, że odpowiadam za niego. 🙂
Moim zdaniem sprawa krzyży powinna być rozwiązana przez wyznaczenie osoby, która byłaby odpowiedzialna za wystrój danego pomieszczenia. Powinna to być docelowo osoba wyznaczona przez rodziców i przez nich bezpośrednio opłacana. Ta osoba byłaby wybrana demokratycznie, większością głosów, na okres powiedzmy półrocza, i w ten sposób reprezentowałaby wolę większości rodziców. Zatem, jeśli rodzice chcieliby, by w klasie wisiały krzyże i stały świątki, to tak by było, bo większość się na to zgodziła i oni by za to płacili. Jeżeli taka osoba nie zostałaby wybrana, to tę funkcję mógłby pełnić tymczasowo jeden z nauczycieli (i wtedy jak dotychczas szkoła musiałaby sponsorować wszystko) i wówczas klasa byłaby udekorowana w neutralny sposób.
Żal mi dzieci które nie wyznają jedynej słusznej religii. Już w szkole wiedzą, że są inne. Z tym przeświadczeniem ruszają w dorosłe życie.
Jestem przeciwny krzyżom w salach lekcyjnych i religii w szkołach. Sprzeciwiam się również wydawaniu pieniędzy na egzaminy których oblać nie można: trzecioteścik, sprawdzian po podstawówce, egzamin gimnazjalny.
To są grube miliony.
Protestuję też przeciwko wysokiej pozycji Michaela Buble na brytyjskiej liście przebojów.
Szkoda, że nikt z moim zdaniem się nie liczy.
S-21 pisze: 2011-11-09 o godz. 15:30
Amen.
P.S.. Chodziłeś do szkoły muzycznej? 😉
Gdyby mieszkańcy Polski mieli głębokie poczucie bycia szanowanymi, zarówno przez urząd/władze, swoich pracodawców jak i przez współobywateli, to zupełnie inaczej podchodziliby do zewnętrznych oznak tego szacunku i tak jak to ujął S-21, nie mieliby takiej naglącej potrzeby znaczenia terenu.
A ponieważ obawiam się, że większość czuje się pomiatana i przestawiana jak meble to ma „za złe” wszystkim i wszystkiemu, z instytucjami państwa i organizacjami wyznaniowymi włącznie.
No i ucieka się do zamanifestowania swojego istnienia przez obsikiwanie albo ostre i bezkompromisowe protestowanie przeciwko temu obsikiwaniu.
Randybvain pisze:
2011-11-09 o godz. 17:54
Moim zdaniem sprawa krzyży powinna być rozwiązana przez wyznaczenie osoby, która byłaby odpowiedzialna za wystrój danego pomieszczenia….
_
Przedni pomysł. Czy tą osobą może być ktoś z licznych w szkole ludzi kościoła na ten przykład? Kościelny?
Może to jeszcze lepszy pomysł na obsadzanie posad w Sejmie RP… 🙂
S-21 pisze:
2011-11-09 o godz. 15:30
Za moich szkolnych czasów podobnie działał upstrzony przez muchy portret Gomółki…
_
Tego nawet cenzor by nie przepuścił – a w szkole: proszę – ałtorytet za pan brat z renesansowymi kompozytorami.
Po prostu – człowiek renesansu pod skromnym pseudo S-21.
Nawet muchy miały więcej wiedzy aby obs…wać portret właściwej osoby, Panie Belfrze.
I wstydno i straszno 🙂
Na Boga, czy naprawdę w tym kraju uczyć może każdy?
Nareszcie cos mądrego napisał Pan Marian z Goniądza
@Overdrive
przykro mi, ale u mnie będzie wisiało to na co ja będę miał ochotę a nie to co mi nakażą lub zakażą jakieś ludziki z zewnątrz
Mnie krzyż przeszkadza. Katolicyzm jest mi z gruntu obcy (przestałam wierzyć w wieku 14 lat i od tego czasu oddalam się coraz bardziej od religijnego sposobu myślenia, nie mówiąc już o tym, co reprezentuje instytucja KK).
Krzyż od zawsze wisi u nas nad drzwiami. Zdjęłabym go, ale się boję. Autentycznie, boję się jakiejś zadymy, akcji z rodzicami, wciągania uczniów (podstawówka) itp.
Kiedyś, kilkanaście lat temu, nie zgodziłam się na krzyż w mojej sali i zostało to uszanowane. Pojawił się on, kiedy byłam na urlopie wychowawczym. Łatwiej nie zawiesić niż zdjąć. A zawiesza się go z klucza – nie pamiętam, jak to było, że kiedyś uszanowano moje zdanie, a teraz już nikt się o zdanie nikogo nie pyta.
Przyszło dziecko z zadaniem.
Suma dwu liczb jest równa 34 845. Jedna z tych liczb kończy się dwoma zerami. Jeśli skreślimy te zera, to otrzymamy druga liczbę, jakie to liczby?
Nie śledzę na bieżąco programu, metodyka nauczania matematyki się zmieniła od moich czasów.
Jak rozwiązać zadanie nie wiedziałem.
Żadna znana mi metoda matematyczna nie pasowała mi do rozwiązanie zadania.
Oczywiście mogłem pokombinować i wpaść na rozwiązanie ale nie lubię rozwiązywania szarad a jak to zrobić metodycznie nie wiedziałem. Nie wpadłem sam na tabelkę z grupami jedności grupami tysięcy i grupami milionów i miliardów które to zadanie ćwiczyło.
Tylko po co tych tabelek się uczyć, jakie one maja zastosowanie w życiu i matematyce przyszłej?
Oczywiście wiem co zadanie ćwiczy, ale ja nie mam z tym problemów a zadania rozwiązać nie potrafiłem, stosując matematykę na matematyce.
Idę o zakład, że większość ludzi z wyższym ale nie ścisłym wykształceniem miałaby z tym zadaniem problemy.
nn
U Ciebie w domu będzie wisiało albo na Twojej szyi.
W publicznej szkole będzie wisiało jeszcze przez jakiś czas, ale w końcu go zdejmą, może się założymy?
Jak wydłużą wiek emerytalny to jeszcze za Twojej kadencji.
Brak na koszulkach piłkarzy Orła w Koronie świadczy zdaniem sekretarza generalnego PZPN o nowoczesności tejże organizacji. Zdaniem gospodarza wykonywanie opisanych działań przez dyrektora szkoły świadczy o jej odwadze. Zaczynam martwić się o swój stan umysłowy i kompletny zanik znaczenia pojęć: nowoczesność i odwaga.
Pozdrawiam.
z życia szkoły
No, Europejczykom zajęło trochę czasu docenienie pozycyjnego systemu liczbowego. 🙂
Zdumiewające,że wielu tak drażni znak krzyża. A przecież odnosi się on do przestrzeni wiary, tak silnie zakorzenionej w naszym narodzie.
przypuszczam, że gdyby krzyż zniknął w jednej sali, nikt by tego nawet nie zauważył, ale hurtowe przewieszenie krzyży z medialnym szumem to już „afera”
Do z zycia szkoly
Zadanie jest dosyć banalne, a uczy po prostu umiejętność przełożenia treści zadania tekstowego na język równania. Innymi słowy ćwiczy umysł…
Co się czasem przydaje … 😉
Z równym powodzeniem można pytać co ćwiczy np.bieganie albo pływanie;-)
„Chodziłeś do szkoły muzycznej?”
Zza kałuży, nie wiem jak to robisz, ale nawet jednym zdaniem potrafisz błysnąć. Świetne!
z życia szkoły pisze: 2011-11-09 o godz. 22:20
„Idę o zakład, że większość ludzi z wyższym ale nie ścisłym wykształceniem miałaby z tym zadaniem problemy.’
Ale dlaczego? Przecież sprawdza ono tylko umiejetność pisemnego dodawania w układzie pozycyjnym dziesiątkowym:
1) 34845 ma 5 pozycji (czy rzędów)
2) ABC00
3) ABC
4) dodajemy ABC00 i ABC, zapisując je ładnie jedna nad drugą, tak jak należy to robić w układzie pozycyjnym:
(spróbuję wymusić edycję tekstu)
______A__B__C__0__0
____+_______A__B__C
____= 3__4__8__4__5
Widać z powyższego zapisu, iż;
„5” w rzędzie jedności powstało przez dodanie „0” i „C”, => C=5
„4” w rzedzie dziesiatek powstało przez dodanie „0” i „B”, => B=4
______A__4__5__0__0
____+_______A__4__5
____= 3__4__8__4__5
A z tego już chyba latwo znaleźć, że A=3.
Tak więc jedna liczba to 34500 a druga to 345.
„metodyka nauczania matematyki się zmieniła od moich czasów.”
Że co proszę? A jak łatwiej dodać dwie liczby w podobnym układzie pozycyjnym? Jedną liczbę zapisać poziomo a drugą pionowo i za oknem? Może na skos? A może w 3D?
„Jak rozwiązać zadanie nie wiedziałem.”
To znaczy, ze nie umiesz BEZ KALKULATORA dodać dwóch liczb.
„Żadna znana mi metoda matematyczna nie pasowała mi do rozwiązanie zadania.”
Zrobić to samo, co pani od matematyki w pierwszej/drugiej(?) klasie pokazała na tablicy?
„mogłem „pokombinować” i „wpaść” na rozwiązanie ??????!!!!!!!
Przypomnieć sobie zasady dodawania ołówkiem na kartce papieru? Kredą na tablicy?
Wiecej laptopów do szkół!!!! Więcej iPadów!!! Natychmiast!!!!!
„Tylko po co tych tabelek się uczyć, jakie one maja zastosowanie w życiu”
1)
Żadnego. Kasjerce taśma w drukarce się skończyła i koniec świata. Reszty wydać nie potrafi bez pomocy automatycznego podajnika bilonu. Bo kasjerka i tak ma odpowiedzialne zadanie wydania mi tylu banknotów ile (na wielkim ekranie z podziałem na nominały) nakazała jej kasa.
Już nie wspominając, że kasjerka dostaje szału jak ja dodaję w pamięci ceny dwudziestu produktów szybciej niż jej kasa. Trafiam z dokładnością dużo lepszą niż pół złotego/dolara dodając zaokrąglone liczby 12.44 = 12, 9.73 = 10. 12.44+9.73=22.17 a u mnie 22. Im więcej produktów tym mój wynik jest bliższy kasowemu ale ja robię to szybciej niż kasa i papieru nie zużywam. I tylko świat komplikuję kasjerce dając jej do łapki banknoty plus dokładnie odliczony bilon, tak aby juz niczego nie musiała wydawać. A ona biedna musi te banknoty i groszaki do wielu przegródek bez pomyłki powkładać. Systemu pozycyjnego się nie uczyła.
O ileż lepiej byłoby gdyby wszyscy klienci płacili plastikiem!
2) Proszę powiedz, że to pytanie to była podpucha. Chcę wierzyć, że są jeszcze ludzie, którzy potrafią dodać dwie liczby bez kalkulatora.
„grupami milionów i miliardów”
1) A gdzie tam były te miliony i miliardy?
2) Dlaczego zapisałeś 34845 jako 34 845?
Jeżeli już coś oddzieliłeś od czegoś, to dlaczego nie tak:
3 4845, 348 45 albo 3484 5?
Ja mam wielki szacunek dla nauczycieli, którzy muszą takie rzeczy tłumaczyć dorosłym.
Mikra jakoś ta dyskusja.
Ciężko określić, czy nauczyciele w ogóle znają obowiązki i postawę funkcjonariusza państwowego, jakimi są, czy też po prostu udają ignorancję w tej kwestii.
Dominuje walka na „widzimisię”, tak, jakby w roli nauczyciela publicznego panowała dowolność postaw wychowawczych i kryterium „przeszkadzania” (lub nie) symbolu w „wystroju wnętrza” (sic!).
Kuriozalne też i wielce mylne jest pytanie, zadane w „gastronomiku” (co jest ważniejsze…), ponieważ określa problem jako kwestię osobistego postrzegania wagi symbolu A wobec symbolu B.
A to w ogóle nie o to chodzi, jeśli rozumiemy (lub chcemy zrozumieć) pojęcie „rozdziału” czegoś od czegoś.
To ja mam inne pytanie ku zamyśleniu Dyskutantów i ew. Gastronomów:
Czy w kościele może wisieć godło państwowe – jeśli tak, to nad lub pod czym?
Pozdrawiam 🙂
@nn
„przykro mi, ale u mnie będzie wisiało to na co ja będę miał ochotę a nie to co mi nakażą lub zakażą jakieś ludziki z zewnątrz”
Tak jak napisał „z życia szkoły”, u Ciebie w domu może wisieć nawet własnoręcznie odrąbana głowa kozła i namalowany krwią pentagram, guzik mnie to interesuje w co wierzysz prywatnie. Publicznie natomiast nie będzie Państwo mi i moim dzieciom na siłę narzucać wyznania za pomocą nadgorliwych fanatyków. To nie średniowiecze.
@Marit
Niesympatyczna przyszłość nas czeka jeśli ludzie światli boją się przeciwstawić fanatyzmowi. A co niby z takiej zadymy może wyjść? Stos? Jak nikt nie będzie się sprzeciwiał odgórnym nakazom, by w miejscach użyteczności publicznej eksponować wybrane przez siebie symbole religijne, to będzie po staremu. Widać wszystko w porządku, jak nikt nie protestuje.
Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał niedawno krzyże w klasach za naruszenie praw człowieka i przyznał odszkodowanie.
Po angielsku – http://www.reuters.com/article/2009/11/03/us-italy-court-crucifix-idUSTRE5A249120091103
Po polsku –
http://wyborcza.pl/1,76842,7216454,Trybunal_w_Strasburgu_przeciwko_krzyzom_w_szkole.html
Bardzo mnie ten fakt cieszy, bo osobiście zamierzam zaskarżyć szkołę do której chodzą moje dzieci, jeśli dyrekcja krzyży nie zdejmie. Skoro na walce z zabobonami można jeszcze zarobić to jestem przekonany, że nie ja jeden na to wpadnę.
Oczywiście, że idąc zgodnie z programem można bez problemu to rozwiązać.
Ja nie twierdzę, że zadanie jest za trudne.
Jak zajżałem do książki dwie strony wcześniej wszystko było jasne.
Ale rozwiązanie tego zadania to kombinatoryka nie matematyka choć matematyki dotyczy i o tym piszę mondralo, nie oczekiwałem wykładu bo sobie z zadaniem poradziłem.
Nie znam się na metodyce nauczania matematyki.
40 lat temu była inna, pewnie nowa jest lepsza.
S-21
Logicznego myślenia tak, ale równania nie da się ułożyć, przynajmniej w zakresie czwartej klasy podstawówki.
Oczywiście zacząłem od próby ułożenia równania i to był błąd, stąd moje wątpliwości co do zadania.
A że byłem po dyskusji na temat telefonu alarmowego, to zadanie wydało mi się podejrzane.
S-21
A zresztą czy logicznego myślenia na pewno, na logikę się tego nie da rozwiązać.
Mam nadzieje, że się jasno wyrażam.
AdamJ
Nie mam problemu ze stosowaniem matematyki w życiu codziennym i nie mam problemu z pozycyjnym układem, ale zadania nie potrafiłem rozwiązać od tak.
Jak wspomniałem nie lubię łamigłówek a dla kogoś kto nie idzie z programem jak dziecko, to zadanie jest łamigłówką stąd wątpliwości co do sensowności zadawania takiego zadania poza kółkiem matematycznym bo znajomość pozycyjnego układu nie jest wystarczająca do jego rozwiązania i poza mierzeniem poziomu inteligencji, to zadanie niczego nie uczy w mojej opinii.
Z życia szkoły
>A zresztą czy logicznego myślenia na pewno, na logikę się tego nie da rozwiązać.Mam nadzieje, że się jasno wyrażam.<
Nie wyrażasz się jasno tylko usiłujesz własną niemoc matematyczną zracjonalizować – psychologia zna takie zjawisko;-)
Skreślenie dwóch zer na końcu to podzielenie przez 100 po prostu;-)
Czyli mamy piękne równanie x + 100x = 34 845. Rozwiązywalne już, jak i całe zadanie, w podstawówce…;-)
@z życia szkoły
To zadanie o którym ciągle płaczesz jest bardzo łatwe. Uwierz. Jeżeli nie było takie dla ciebie to świadczy to o tobie a nie o zadaniu. Jeżeli zależy ci na zmianie, rozwiązuj więcej zadań. Juz po pierwszych paru tysiącach zauważysz zmiany w trudności zadań. Staną sie łatwiejsze.
Nie masz pojęcia co to jest kombinatoryka a używasz tego słowa. Jest wikipedia.
Ja z kolei nie jestem nauczycielem i nie mam pojęcia co to takiego ta ich metodyka.
W twoim przypadku to chyba wyskoczenie przez nauczyciela oknem aby uniknąć zamordowania wyjątkowego ucznia.
Wolę nie myśleć, co ja bym zrobił na spotkaniu z tobą jako rodzicem, gdybyś opowiadał mi takie kwiatki. Najpewniej zawyłbym na całą szkołę, że zaraz się czymś potnę i zacząłbym toczyć pianę.
Zostaw zadania z rachunków dla dzieci i zacznij narzekać na durnotę języka mandaryńskiego.
I kwestionować jego użyteczność w życiu. Też nie masz na jego temat pojęcia, prawda?
Nauczyciele czasami muszą być święci.
@Gekko
„tak, jakby w roli nauczyciela publicznego panowała dowolność postaw wychowawczych”
Nie panuje.
Masz rację, kwestia „wystroju” jest drugorzędna.
Wierzący powinni mieć Boga w sercu.
z życia szkoły pisze: 2011-11-10 o godz. 09:25
„ale równania nie da się ułożyć, przynajmniej w zakresie czwartej klasy podstawówki”
Wyłożyłem jak kawę na ławę, ale dalej mało.
Pierwsze równanie:
0+C=5
Może ciebie nie uczyli, że niewiadomą może być inna literka niż x?
W takim razie przepiszę dla ciebie: 0+x=5 i będziesz sobie za każdym razem ten x podstawiał zamiast każdej kolejnej literki. Jak się nie pomylisz.
drugie:
0+B=4
i trzecie równanie:
C+A=8
Dalej twierdzisz, że dzieciak z pierwszych klas podstawówki nie ułoży tych trzech równań?
S-21 pisze: 2011-11-10 o godz. 10:37
Czyli mamy piękne równanie x + 100x = 34 845.
Poleciałeś hardkorem, przynajmniej jak dla z życia szkoły.
Człowiek, który nie umie dodawać pisemnie ma umieć podzielić pisemnie?
Przecież on nawet jak wpadnie na twoje równanie to w tym momencie poleci po kalkulator i cały sens tego zadania diabli wzięli. Co przewidywałem od samego początku. On bez kalkulatora jest jak bez ręki. I radzi sobie w życiu.
Odczep się, żałuje, że się do Ciebie odezwałam mondralo.
do zza kałuży
Jest to przede wszystkim mniej typowe zadanie, z grupy typowych, z zakresu klasy 8-ej dawnej SP, obecnie drugiej gimnazjum, prowadzące do równania z jedną niewiadomą. Zwykle rozwiązuje się zadania związane z liczbami dwucyfrowymi, rzadziej trzycyfrowymi przyjmując np. oznaczenia dla liczby dwucyfrowej 100x+y, a dla trzycyfrowej 1000x+100y+z. Jeżeli zapisać treść tego zadania przy twoich oznaczeniach, mamy odpowiednio z danych:
1. 10 000A +1000B+100C+10D+E -dowolna liczba pięciocyfrowa
2. 34 845 – rozpatrywana liczba
10 000A+1000B+100C -pierwsza liczba, gdzie A=3, B=4, C=8,D=0, E=0
Z analizy informacji danych w treści, wynika, że musi to być suma liczby pięciocyfrowej i trzycyfrowej, które, z uwagi na D=0 i E=0 zapiszemy:
jako 34 500 i 345
Dla ciebie, zapewne w sposób oczywisty przyjąłeś, że to musi być suma liczby pięciocyfrowej i trzycyfrowej. Musisz pokazać, że nie zrobiłeś tego bezprawnie. Zadanie trzeba wytłumaczyć dziecku. Nie potrafi zrobić tego samodzielnie, co oznacza, że kompetencje wyniesione z lekcji
(niekoniecznie ostatniej) szwankują. Jesteś rodzicem i masz wytłumaczyć problem. Jeżeli wypracowałeś sobie takie relacje z dzieckiem, że nie boi się zapytać, a jest ciekawe, zada pytanie: a skąd wiemy, że to akurat liczby 5-cyfrowa i 3-cyfrowa? I w twoim (bardziej prymitywnym) i w moim rozwiązaniu jest to klucz do jego zrozumienia. Pamiętaj, że będziesz to tłumaczył ( można to nazwać dydaktyką, jeśli tak się umówić) 10-letniemu dziecku, a nie dorosłemu blogowiczowi. Dziecku, które miewa problemy z nauką matematyki. Bardzo jestem ciekaw, jak się sprawisz w roli nauczyciela 🙂
1.W gimnazjum pewnie za takie zadanie domowe warto postawić ocenę pięć, a na sprawdzianie nawet 6.
2.Jak widać, można ( i tak się dzieje w gimnazjum) to zadanie rozwiązać matematyką z zakresu równań liniowych, ale przecież to taka mało znacząca umiejętność w szkolnej matematyce 🙂
3.Jeżeli jest jasny cel, dla którego kształcimy tą umiejętność to i zadanie jest potrzebne. Może nawet warto rozwiązać ich kilkadziesiąt- „do bólu”. 60% uczniów nie potrafi swobodnie odczytywać liczb większych niż 5-cyfrowe. Mówię im wtedy, że gdy zagrają w Lotto i trafi im się wygrana pn.”kumulacja” to nawet nie będą potrafili policzyć wygranej. Zaś jeżeli nadal będą mieli taki stosunek do nauki, to z milionami będą mieć do czynienia tylko na lekcjach matematyki.
4. W szkolnej matematyce występują tylko 3 rodzaje zadań:
a) z poleceniem wprost: oblicz lub rozwiąż równanie
b) zadanie z treścią do którego trzeba ułożyć jedno, dwa, i rzadziej więcej równań, a następnie je rozwiązać
c) zadania z geometrii, gdzie podane informacje wstawiamy do wzoru w taki sposób by była w nim tylko jedna niewiadoma. Tak się składa, że wzór to też równanie.
W gimnazjum są to tylko równania liniowe, w szkole średniej na tzw. podstawie, równania liniowe stanowią ok.60%. Zadania inne, zwłaszcza na sprawdzianach to poniżej 1%. Usiłuję o tym przekonać środowisko i urzędników MEN, na razie bezskutecznie
5. Celowo użyłem przymiotnika „prymitywny”, a nie np. wizulany, tabelaryczny, etc. Twoje wypowiedzi są widoczne na blogu Gospodarza, lecz tak jakoś młodzieńczo bezkompromisowe. Noblesse oblige, a ja dodaję:wykształcenie bardziej 🙂
do S-21
Bardzo ładne równanie. O tej porze roku dzieci w 4 klasie na ogół są przed cechą podzielności liczb przez 100 i na pewno przed tym równaniem, co nie oznacza oczywiście, że nie mogłyby być „po”. Na pewno wiele z nich jest do tego gotowe intelektualnie.Zauważ, że implikacja w wyniku której otrzymałeś to równanie, to niejawny zapis układu dwóch równań z dwiema, niewiadomymi:
x+y=34845
y=x:100
Mam w swoim archiwum testy diagnostyczne po 3 klasie dawnej SP, w których w taki niejawny sposób, w zadaniu na ocenę 6, rozwiązać trzeba układ 3 równań. Daje to przedział wieku 5 lat.
do zza kałuży:
Powinno być oczywiście: wizualny. Przepraszam
time pisze:
2011-11-10 o godz. 10:59
Wierzący powinni mieć Boga w sercu…
A jeśli Bóg nakazuje ich sercom i dłoniom wieszanie krzyży nocą, w parlamencie (szkole, prokuraturze, sądzie, szpitalu)?
I ma na to Słowo Boże: ewangelizacja (w zastępstwie nie odbytej katechizacji)?
😉
do z życia szkoły
Nie przejmuj się docinkami. To, że nie dostrzegłeś rozwiązania niczego nie oznacza, natomiast dotknąłeś bardzo ważnej kwestii. W Danii, gdy uczeń ma problemy z jakąś partią materiału zgłasza się z nauczycielem do dyrektora szkoły, a ten przyznaje pieniądze na opłacenie dodatkowych godzin pracy nauczyciela. My musimy sobie radzić w takich warunkach jakie mamy. Wiem, że 90% ludzi w Polsce nie poradziłoby sobie z tym zadaniem tak, jak np. s-21. Znalazłeś wskazówkę w podręczniku, jak to zrobić i odrobiłeś lekcje za dziecko. Dopóki dzieci nie zrozumieją i nie wytrenują zrozumienia, dlaczego rozwiązaniem muszą być liczby 5-cio i 3-cyfrowe, to po miesiącu nie będą już potrafiły rozwiązać samodzielnie podobnego zadania. W tym sensie masz rację, że takie zadania są bezsensowne, gdyż jest to problem 90% dzieci.
Z życia szkoły, moja wypowiedź to nie tyle ironiczny tekst pod Twoim adresem, co refleksja nad rzeczywistością. Rzeczywiście, dużo czasu musiało upłynąć, aby tak oczywista dla nas metoda liczenia stała się powszechnie stosowaną.
W ogóle fajnie, że pisze się tutaj więcej o matematyce.
do z życia szkoły
Przepraszam za niewłaściwy rodzaj. Zza kałuży krzyczał tak głośno tym co pisał, używając niewłaściwego rodzaju, że ja za nim jak za panią matką: nie widziałem co piszę 🙂
Do KC
do S-21
>Bardzo ładne równanie. O tej porze roku dzieci w 4 klasie na ogół są przed cechą podzielności liczb przez 100 i na pewno przed tym równaniem, co nie oznacza oczywiście, że nie mogłyby być ?po?.<
1.Pisząc to nie wiedziałem, że chodzi o dziecko akurat w 4 klasie, wiedziałem tylko, że jest w podstawówce..
2.Jak chodziłem do szkoły, to zanim się pojawiły równania, ten "straszny" rodzaj zadania rozwiązywałem tak:mam liczbę zakończoną dwoma zerami i pierwsze 3 cyfry tej liczby bez dwóch zer. Ta pierwsza liczba jest więc 100 razy większa od drugiej. Razem mam drugą liczbę 101 razy. Więc podzielę 34845 przez 101 i będę miał drugą liczbę. Dodam z przodu 2 zera i będę miał pierwszą;-)
3.Nie mędrkuj – cechy podzielności nic do tego zadania nie mają! Dzieci wiedzą[z doświadczenia;-)], że pomnożenie liczby przez 10 daje na końcu dodatkowe zero itd.
A czym mam się przejmować?
W dyskusji na blogu zawsze zakładam jakiś poziom rozmówcy.
Przecież to oczywiste, że szukając rozwiązania szukałem go w zakresie czwartej klasy podstawówki. Nie byłem na bieżąco z programem, dziecko mnie zaczepiło i..
Zacząłem się zastanawiać czy jeżeli człowiek który był niezły z matematyki nie potrafi rozwiązać zadania przy pomocy dostępnej dla dziesięciolatka wiedzy to czy ma sens takie zadanie.
Bo „prawidłowo” to zadanie uczeń liceum a i ja dziś też, jakby zadanie mi licealista przyniósł rozwiązać należy przy pomocy układu równań.
Wydaje mi się, że to zadanie ma wartość szarady.
@KC
Bardzo ciekawy temat. Uczciwość lekarza. Uczciwość polityka. Uczciwość nauczyciela. Uczciwość korepetytora. Uczciwość rodzica.
Lekarz może zdiagnozować i powiedzieć: Pan jest hipochondrykiem. To sie leczy. Skieruję pana do specjalisty od tego. Ja jestem laryngolog i zapewniam pana, że pańskie uszy i nos są w najlepszym porządku. Ja się psychicznymi problemami nie zajmuję. Jak chce się pan poradzić psychiatry, co rekomenduję, to mogę wypisać skierowanie.
Polityk może powiedzieć: Sami sobie jesteście winni, gdyż trzeba było wykupić ubezpieczenie od powodzi a przed wszystkim nie budować domów na łące, która jest zalewana co roku od stu lat. Rząd nie ma pieniędzy dla spryciarzy, którzy chcą teraz wycyckać państwo na odszkodowanie. Widziały gały gdzie budowały.
Nauczyciel może powiedzieć: Kasiu, jesteś patentowanym leniem. Ja cię znam nie od wczoraj, widziałem, jakie wypracowanie umiesz napisać – jak ci się chce. Pytałem ciebie i nie powiedziałaś mi o żadnych katastrofach w twoim życiu, które uniemożliwiły tobie odrobienie tego zadania domowego. Sama sobie robisz krzywdę, gdyż marnujesz swoje życie.
Korepetytor może powiedzieć: Jasiu, znowu jesteś nieprzygotowany na nasze spotkanie. Nie jest ci wstyd, że okradasz swoją matkę? Ona słono płaci mi za twoje korepetycje a ty srasz na jej wysiłek zarabiania pieniędzy, na jej poświęcanie się dla ciebie a także olewasz moje polecenia, czyli okazujesz brak szacunku także i mnie. Jesteś niepowaznym gnojkiem, tym gorszym, że jak wiem z naszych poporzednich spotkań, jesteś też wystarczająco inteligentny, aby wykonać zadania. To jest nasza ostatnia lekcja, gdyz nic po mnie komuś, kto nie chce włożyć swojego wysiłku. Nie będę uczestniczył w okradaniu twojej matki a mojej klientki przez podtrzymywanie złudzenia, że ciebie czegoś uczę.
Mamusia może niczego nie wymagać od dzieci. Może im gotować obiadki, może ich opierać nawet do trzydziestki, może cerować im skarpetki, nie pytać gdzie byli, jak wracają o drugiej w nocy, nie wymagać dokładania się do utrzymania domu, nawet jak już pracują, itp., itd.
Mamusia ma plan. Dla siebie, nie dla dzieci. Mamusia chce mieć opiekę na starość i nie może sobie dzieci zrazić, bo kto jej później poda tę przyslowiową szklanke wody? Skutkiem takiej motywacji mamusia jest dla swoich dzieci „dobra”.
KC, wydaje mi się, że jesteś bardzo wyrachowanym lekarzem, politykiem, nauczycielem i korepetytorem „do kwardatu” w każdej z tych inkarnacji. Masz biznes z podtrzymywania dobrego zdania twoich pacjentów-klientów-elektoratu o sobie i przez to o tobie. Im większy głąb tym lepiej dla twojego biznesu. Jak klient nie umie podłączyć żelazka albo lampki na biurko do prądu to jest to jeszcze jedna okazja dla ciebie do zaoferowania usługi i skasowania ludzi za nią. Mówisz klientom komplementy, prezentujesz rozbudowaną do nonsensownych rozmiarów teorię 24 typów równań liniowych, piszesz podręczniki uczące wkładania kabla do kontaktu. Na kredowym papierze, z kolorowymi zdjęciami, z dyskiem video, na DVD Blue-Ray, HD i w stereo.
Przytaczasz statystyki o stu pietnastu procentach dzieci, które nie są w stanie nauczyć się o kablu i kontakcie bez twoich rewolucyjnych teorii. Reklamujesz swoje usługi na cudzych blogach.
Uczestniczysz w przemyśle ubezwłasnowolniania społeczeństwa.
Jak wieliu lekarzy, polityków, nauczycieli, korepetytorów i rodziców.
Dla swojego zysku, nie dla dobra ucznia/dziecka.
Lilavati
Śladami Pitagorasa
Rozkosze łamania głowy
Kalejdoskop matematyczny
a zresztą, kto chce to poszuka i znajdzie…
najtrudniejsze jest przekonanie alkoholika, że ma problem alkoholowy
@Gekko
” A jeśli Bóg nakazuje ich sercom i dłoniom wieszanie krzyży nocą, w parlamencie (szkole, prokuraturze, sądzie, szpitalu)?”
I co, Boga od tego przybywa? Ludzie stają się lepsi, modlą się więcej. Do kitu taka ewangelizacja.
do S-21
Czy sądzisz, ze jak napiszesz nie mędrkuj to masz rację? Przecież to zdanie z twojego wpisu:
Skreślenie dwóch zer na końcu to podzielenie przez 100 po prostu;-)
Usiłowałem ci powiedzieć, że jak chodziłeś do szkoły, to takie zadanie było zadaniem dla uczniów wybitnie uzdolnionych matematycznie na koniec trzeciej klasy SP i dalej nietypowym w klasie 8-ej. Nadal jest nietypowym zadaniem w klasie drugiej gimnazjum. Nie wątpię również, że byłeś zdolnym dzieckiem. Wątek możliwości rozwiązania tego zadania równaniem liniowym też został rozstrzygnięty. To, że w sposób niejawny korzystasz z układu równań nie oznacza, ze z niego nie skorzystałeś. Czy to aż tak bardzo cie rozzłościło? Natomiast jest kwestia sensowności wprowadzania tego zadania do klasy czwartej, z tej prostej przyczyny, że DZIECKU, KTÓRE DWA MIESIĄCE JEST W KLASIE 4 TRZEBA WYJAŚNIĆ DLACZEGO JEST TO SUMA LICZBY PIĘCIOCYFROWEJ I TRZYCYFROWEJ! BASTA! Projekcje w dzieciństwo bywają niebezpieczne.Jeżeli więc nie korzystałeś z informacji o podzielności przez 100 i zależności układu dwóch równań liniowych i nie korzystałeś z przedstawionego przeze mnie sposobu, ponieważ robiłeś to w taki sposób, jak opisałeś to znaczy że dzieliłeś przez 101. Nawet na przełomie lat 60/70 równania były w klasie 5-ej. Rozwiązywałeś więc takie zadanie w klasie czwartej. Znowu kłopot. Na początku listopada dzieciom w klasie czwartej wprowadza się dopiero mnożenie przez liczbę trzycyfrową. Jesteśmy więc przed dzieleniem przez liczby trzycyfrowe. I w listopadzie klasy czwartej ty programowo też pewnie byłeś. Ok.- wierzę, że byłeś zdolnym dzieckiem i potrafiłeś dzielić pisemnie wcześniej niż inne dzieci. Z uwagi jednak na uwarunkowania o których napisał ( napisała? Sam już nie wiem) nie możemy z tej umiejętności jeszcze skorzystać. Akurat w podanym przez ciebie sposobie rozwiązania nie trzeba wykazywać, że któraś z liczb jest pięciocyfrowa, więc założenie jest zbędne – wystarczy umieć dzielić. Wczuj się, proszę w rolę nauczyciela i spróbuj teraz wyjaśnić, jak przy pomocy dostępnych dziecku narzędzi matematycznych rozwiązać to zadanie. Pamiętaj nie umiemy dzielić pisemnie przez liczby trzycyfrowe. Wpisy na tym blogu są pewnie czytywane również przez nauczycieli matematyki ze SP. Gdybyś im powiedział, że tak należy wyjaśnić dzieciom to rozwiązanie w listopadzie klasy 4-ej, to zastanów się co by sobie pomyśleli?
Do KC
Traktujesz dzieci jak komputery, które dokładnie tyle umieją, ile w nie włożysz.One są jednak mądrzejsze i sprytniejsze
1.Co to znaczy, że w sposób niejawny korzystam z układu równań?
Układanie i rozwiązywanie równań liniowych to formalizacja i automatyzacja metod rozwiązań jakie zaprezentowałem. Tak jak miliony dzieci w klasach 2-4 stosowałem takie rozwiązania w setkach zadań tekstowych, nie wiedząc o istnieniu jakichkolwiek równań.
Popatrz do podręczników i zbiorów zadań dla SP w latach sześćdziesiątych – ogromna część zadań tekstowych tam, to zadania, które można(!) rozwiązać przy pomocy równań. Tym niemniej rozwiązywano je zadając po kolei pytania „co by było gdyby” i uzyskując odpowiedzi bez żadnych równań, bo o tych uczeń klas 2-4 zwykle nie miał zielonego pojęcia. Za to myślał;-)
2. Jeśli problemem jest dzielenie przez za dużą liczbę 101 to:
a) algorytm dzielenia pisemnego nie zależy od wielkości liczb, więc jak ktoś się nauczy go stosować….;-) O ile pamiętam w klasie 4 za moich czasów szkolnych nikt już nie ograniczał sztucznie wielkości liczb do wykonywanych działań!
b)zawsze można zacząć od podobnego zadania z jednym zerem na końcu i skreślaniem go…;-)
Do KC
P.S.
Pomysł podziału zadań na typowe(nauczane do mechanicznego algorytmicznego rozwiązania) i nietypowe(poza wymagającymi jakichś niesłychanie wyrafinowanych i skomplikowanych pomysłów) to prosty sposób na wychowanie matematycznych idiotów, którzy matematyki nie rozumieją ani nie są w stanie do niczego wykorzystać!!! Skutki widać…;-)
zza kałuży pisze:
2011-11-10 o godz. 20:53
@KC
Bardzo ciekawy temat. Uczciwość lekarza. Uczciwość polityka. Uczciwość nauczyciela. Uczciwość korepetytora. Uczciwość rodzica.
Rozczarowałeś mnie – myślałem, ze dosyć prosty problem dla mnie do objaśnienia dziecku, będziesz potrafił rozwiązać, a tu cisza. Jak widzisz, każda dziedzina wymaga pewnej dozy fachowości, nawet nauczanie ułamków. Czyżbyś nie znalazł rozwiązania w internecie? Może musisz zapisać się na jakiś kurs wyszukiwania? Jakbyś nie znalazł za kałużą, to przyjedź do Polski, polecę ci jakąś nauczycielkę z gimnazjum. Skoro już wypełniłeś całą swoją wypowiedź uczciwością, to chciałbym ci zwrócić uwagę na uczciwość dyskusji-sporo osób na blogu Gospodarza podnosiła tą kwestię w kontekście twoich wpisów. Poniważ już o mnie tak się rozpisałeś, to, tym razem już z satysfakcją informuję, że znowu się naciąłeś.
Prowadzę jednoosobową firmę edukacyjną, którą nazwałem sobie Biurem Korepetycji. Każdemu rodzicowi, który się do mnie zgłasza, na „dzień dobry” zadaję kilka standardowych pytań:
1. Jaki cel stawiają przede mną ? (matematyka? fizyka? chemia? język polski? materiał bieżący, egzaminacyjny? zakres: SP, gimnazjum, szkoła średnia, studia, uczelnia, kierunek?
2. Czy pociecha zna tabliczkę mnożenia?
3. Jakiego wyniku procentowego oczekują na egzaminie? (znakomita większość stawianych przede mną celów to wynik egzaminu).
Informuję, że pracuję z uczniem raz w tygodniu w wymiarze 4 lekcji (3 godziny zegarowe). Koszt 120 PLN , z następującymi zastrzeżeniami:
1. Jeżeli uznam, że potrzebuję dodatkowego spotkania z uczniem, to jest ono bezpłatne.
2. W przypadku, gdy nie osiągnę założonego celu, zwracam połowę honorariów.
Uczeń przychodzi, dostaje zadania i je rozwiązuje. Ja sobie spaceruję, rozmyślam, czasem odpowiem na jakieś pytanie, wprowadzę nowe pojęcie, sprawdzę rozwiązania, porozmawiam, posłucham, poobserwuję, zażartuję. Po rozwiązaniu kilkudziesięciu zadań – żegnamy się. Aha, parzę jeszcze zwykle dwie herbaty dla ucznia i do rodziców, żartuję, że to najdroższa herbata na świecie- szklanka po 60 PLN. Nigdy nie pracuję sam na sam z uczniem, więc zwykle jest ich trójka. Większość moich uczniów to uczniowie z polecenia, gdyż nie dojeżdżam do ucznia. Kiedyś dojeżdżałem, pieniądze większe, ale zazwyczaj ten typ ucznia to narcyzik, który czuje się w obowiązku zaznaczyć, że honoraria pochodzą z jego kieszonkowego. Z roku na rok przybywa dzieci nauczycieli.
Jak się wysilisz zza kałuży, to te informacje znajdziesz w internecie. Możesz tez zadzwonić i sprawdzić. Zapraszam.
KC,
dzięki za komentarze.
Jak ktoś ma pojecie i wypowiada się na temat a przede wszystkim rozumie problem, to zazwyczaj pracuje poza systemem. Są oczywiście wyjątki.
Od dawna nie dyskutuję z za kałuży, bo on nie lubi ludzi, nawet własnych dzieci.
Kiedyś przyznał się, że celowo grał im na nerwach jak były małe. Przechodził z żoną na rosyjski co je doprowadzało do szału. Idę o zakład, że jest za karami cielesnymi w uzasadnionych przypadkach, jak wszystkie inne środki zawiodą.
A do tego antysemita, nie lubię go.
do:
S-21 pisze:
2011-11-10 o godz. 23:06
Do KC
Traktujesz dzieci jak komputery, które dokładnie tyle umieją, ile w nie włożysz.One są jednak mądrzejsze i sprytniejsze
Dzieci, o których dyskutujemy, uczą się w tym roku szkolnym w klasie 4-ej – od dwóch miesięcy. Wcześniej, miały dwa miesiące wakacji, a przed wakacjami, na koniec 3-klasy pisały test. 70% tych dzieci nie potrafiło rozwiązać takiego zadania:
„Na drzewie siedziało 30 wróbli, większość odleciała, z wyjątkiem sześciu. Ile wróbli zostało?”
50% tych samych dzieci, w tym samym teście, nie potrafiło podać poprawnej odpowiedzi do takiego zadania:
„Maciek zaczął odrabiać lekcje o godzinie 14.25, a skończył o 15.17. Jak długo Maciek odrabiał lekcje?”
Mój drukarz ma takie powiedzonko: lepiej wiedzieć – niż nie wiedzieć. Ale lepiej nie wiedzieć – niż wiedzieć źle”. Rozważ proszę.
Mam pytanie S-21:
chcesz dyskusji na argumenty czy dyskusji epitetami ? W tym drugim przypadku znajdziesz chętnych nawet na tym blogu – ja takiej odmawiam.
Piszesz, cyt. „Traktujesz dzieci jak komputery…”
Niewłaściwy adres. W swojej pracy z dzieciakami staram się maksymalnie je upodmiotowić i upewnić się wielokrotnie, że na pewno rozumieją problem. Dlatego dostosowuję stopień trudności do potencjału intelektualnego dziecka. W praktyce szkolnej ułamki wprowadza się dopiero pod koniec klasy czwartej. Dlaczego? Ponieważ ułamek to inny zapis dzielenia. W takim razie uznano, że dziecko trzeba nauczyć najpierw dodawania, odejmowania, mnożenia, dzielenia – co zajmuje szkole 4 lata. Dopiero po wykształceniu tych umiejętności uznano, że można wprowadzić pojęcie ułamka. Ich arytmetyka to dopiero klasa piąta.
Ja, po analizie, doszedłem do wniosku, że wystarczy przedszkolakom wprowadzić intuicję ułamka ( zajmuje to 5 minut), jako fragmentu całości, albo zbioru, i skoro potrafią porównywać liczby naturalne przez dodawanie i odejmowanie, będą potrafiły dodawać i odejmować ułamki o wspólnym mianowniku. Udowodniłem swoją teorię, co łatwo sprawdzić na http://www.krzysztofcywinski.pl
Oczywiście doprowadziłem tym do szału urzędników MEN, dla których guru nauczania początkowego w Polsce, p.prof. E.Gruszczyk-Kolczyńska opracowała wprowadzony właśnie program nauczania. W klasie pierwszej szkoły podstawowej zakłada on nauczenie dzieci liczenia w zakresie do 10.
Dwa i pół roku temu w wywiadzie dla Polityki, w artykule „Mękamatyka” red. M.Bundy mówiłem o tym, że w swojej metodzie nauczania (nie tylko zresztą matematyki!) za jeden z najważniejszych aspektów uważam od lat zarządzanie emocjami. Podobno od niedawna p. dr. M. Żylińska gości z tą tezą w mediach, ktoś nawet na tym blogu polecał link do wywiadu z nią. No i na zdrowie. Natomiast o tym jak bardzo twój zarzut jest kłamliwy, najlepiej można się przekonać sprawdzając to również na www,eduno.pl
Zobaczysz tam bezpłatnie mój wykład dla 200 maturzystów. Mogę przyjąć z pokorą różne zarzuty pod jego adresem, ale na pewno nie ten, który podniosłeś. Jeżeli chcesz dalszej dyskusji ze mną to ustalmy warunek brzegowy: argumenty, a nie epitety.
Niestety muszę skończyć pisać, skończyć chorować – za kilka minut zaczynam lekcje: jeden niezamożny gimnazjalista I kl.- więc za symboliczne honorarium, gimnazjalista-meteoryt, od czterech lat wpada dwa, trzy razy do roku, gdy ma problem i maturzystka- słabiutka.
Pozdrawiam.
Za Gierka nie wisiały portrety przywódcow.
time pisze:
2011-11-10 o godz. 21:10
I co, Boga od tego przybywa? Ludzie stają się lepsi, modlą się więcej. Do kitu taka ewangelizacja.
Jeśli pytasz o cel ewangelizacji przez przybijanie przestrzeni publicznej do krzyży – wspomnij: po owocach ich poznacie.
A nie są to owoce będące w portfelu nawet tej organizacji – pestką 🙂
Tak, władza czyni cuda. Kiedyś – KC, dzisiaj – KK.
A do tego właśnie potrzebny jest wspomniany kit. 🙂
Ciekawe z tymi ułamkami. Wytłumaczyłem je dziecku na początku drugiej klasy, intuicyjnie właśnie, na luzie dziecko zrozumiało.
A wytłumaczyłem, bo cały czas z nimi mamy do czynienia w życiu codziennym, więc dziecko pytało.
Podobnie jak liczby ujemne na zasadzie pożyczonych pieniędzy, luzik:)
Bo dziecko pytało po powrocie ze szkoły, czemu nie może od dwa odjąć pięć.
Jak wczoraj czytaliśmy o historii statków i okrętów, pojawiło się pojecie czasu przed naszą erą. Narysowałem oś czasu, dziecko samo skonstatowało, że to „takie” liczby ujemne. Pewnie przez tę oś mu się przypomniało.
Czemu więc nie wprowadza się ich do programu?
Nie znam się na tym, ale wydaje mi się, że program i metodyka nauczania matematyki jakoś niezgodna jest z rozwojem dziecka.
Intuicyjnie coś mi tam nie pasuje.
Bo jak można postawić jedynkę za 112 a nie 998, jak można uczyć dzieci o listach, lotniczych, ekspresowych i innych nie wspominając o emailu.
Ostatnio w zadaniu domowym było wypełnienie przekazu pieniężnego pocztowego:)
Rozumiem oczywiście, że nie o ten przekaz chodzi, tylko o umiejętność wypełnienia rubryk w druku, ale to my dorośli wiemy, dziecko pyta po co ma się tego uczyć skoro pieniądze wysyła się przez internet przecież.
Takie przykłady można mnożyć.
A przypominam nauczycielom, że program układają sobie samemu, tylko w oparciu o podstawę programową. To dlatego pensum wynosi 18 godzin, żeby nauczyciel mógł się do lekcji przygotować.
A jak to jest w praktyce, w podręczniku są numery alarmowe, dziecko polecenia nie wykonało, więc jedynka. Do takiej pracy to można woźną zatrudnić.
A jeszcze do tych ułamków, da się wprowadzić dziecku i dodawanie i odejmowanie najprostszych ułamków o różnym mianowniku. Nie wiem jak z przedszkolakami ale na pytanie ile to będzie 1/2+ 1/4 jak już się za ułamki wzięliśmy na początku drugiej klasy musieliśmy sobie odpowiedzieć. Tak więc i sprowadzanie do wspólnej podstawy dziecko intuicyjnie jest wstanie opanować jak zrozumie.
Do KC
>70% tych dzieci nie potrafiło rozwiązać takiego zadania:
?Na drzewie siedziało 30 wróbli, większość odleciała, z wyjątkiem sześciu. Ile wróbli zostało??<
No i to jest właśnie skutek uczenia jakie proponujesz – uczenia algorytmów rozwiązania jakichś problemów (naucz się metody rozwiązania aż 24 przypadków szczególnych dla samego tylko równania liniowego!) zamiast uczenia zrozumienia i myślenia.Te dzieci nauczono szukać w pamięci gotowego algorytmu czy wzorca.Nie znalazły to i zadania nie zrobiły;-)
z życia szkoły pisze:
2011-11-11 o godz. 09:32
KC,
dzięki za komentarze.
Jak ktoś ma pojecie i wypowiada się na temat a przede wszystkim rozumie problem, to zazwyczaj pracuje poza systemem. Są oczywiście wyjątki.
Od dawna nie dyskutuję z za kałuży, bo on nie lubi ludzi, nawet własnych dzieci.
Kiedyś przyznał się, że celowo grał im na nerwach jak były małe. Przechodził z żoną na rosyjski co je doprowadzało do szału. Idę o zakład, że jest za karami cielesnymi w uzasadnionych przypadkach, jak wszystkie inne środki zawiodą.
A do tego antysemita, nie lubię go.
Wiesz, uśmiech – mała rzecz, a jak wiele przyjemności może dostarczyć. Myślę, że wyjątki są widoczne, ale istnieje naprawdę duża grupa dobrych nauczycieli, zmuszonych w milczeniu przyjmować narzucone reguły gry, w poczuciu bezsensowności pojedynczego buntu jednostki. System łatwo się ich pozbędzie,a oni nie mają rozsądnej alternatywy. Pozostaje im więc jedynie trwać i robić swoje, tak żeby za bardzo się nie wychylić i nie dostać za to po głowie. Mam nadzieje, że czytałeś wpis rafała na poprzedniej stronie. Na pracę poza systemem jest na razie b. niewiele miejsca. Wszystkie pieniądze na cały rok trzeba zarobić między połową września ,a połową maja, z czego ponad miesiąc i tak wypada (ferie,zimowe dwa razy, Wielkanoc, grypy, wycieczki, brak pieniędzy w okolicach świąt), a do tego co miesiąc 1000 zł ZUS. Mnie jest łatwiej – teściowa ma dom w Szwajcarii, więc miesiąc zimą i dwa miesiące latem spędzam u podnóża Alp, podpatrując mądrych, a i sprytnych Helwetów. Mam dzięki temu przez pięć miesięcy w roku sporo czasu na lekturę i przemyślenia.
Uważam, ze nie można uogólniać. Tak jak wśród poszczególnych nacji, tak i w ludach korporacji zawodowych są ludzie rożnego pokroju. Zauważ, że to najliczniejsza grupa zawodowa – 600 000 czynnych zawodowo dorosłych osób, które w przypadku rodziców, na co dzień przecinają ścieżkę ich życia. Spróbuj uzmysłowić sobie jak często widujesz policjantów z drogówki, a przecież to, być może jedynie 5-10% ogółu. Pozostali są niezauważalni. Gdybyś chciał w czambuł potępić większość, to co prawda nie byłbyś antysemitą ale antynauczycielski? 🙂
Chętnie porozmawiam o innych kwestiach, które podnosisz. Są bardzo, bardzo ważne, a jakoś dziwnie umykają blogowiczom.
Co do dyskusji – chętnie ją podejmuję – na argumenty. Odmawiam „narcyzikom”, którzy z braku argumentów używają epitetów
Pozdrawiam
KC
Ależ ja rozumiem, więcej niż to się niektórym moim blogowym przeciwnikom( celowo nie piszę polemistom) wydaje. Ale rozumieć, to nie znaczy się godzić.
Bo to co opisałem ostatnio ale i wcześniej tutaj na blogu to są autentyczne, niepodkolorowane historie, które dzieją się na bieżąco.
Dziecko ma złamana rękę i nieodrobioną pracę domową.
Na pytanie jak miała odrobić pokazując gips w odpowiedzi usłyszała, że jakoś wcześniej jej się udawało. Co robi dziecko w takiej sytuacji? Nie ma argumentów, żeby się bronic i w poczuciu niesprawiedliwości nielubi pani i przedmiotu.
Bo udawało się, jak zadanie polegało na myśleniu, mogłem za dziecko napisać jak odpowiedziało na pytania. Ale jak wymagało rysowania i dzielenia odcinków to uznałem, że to nie ja mam pracę odrabiać a tłumaczyć nie ma co, bo wszystko jasne, lepiej ten czas na co innego poświęcić.
Tak więc argument, że duża część nauczycieli jest dobra do mnie nie trafia.
Domagam się zmiany systemu, żeby dzieci nie trzeba było zmuszać do nauki, bo ja nie mam zamiaru swoim tego robić. Chcąc nie chcąc, muszę w sposób odpowiedni dla ich wieku im to wytłumaczyć, że szkołę należy olewać. Szkołę nie naukę, zamiast odrabiać beznadziejne czasem zadania domowe, pozwalam dzieciom na zajmowanie się swoimi pasjami i dopiero czas wolny na prace domową a nie odwrotnie. Bo na wszystko czasu nie starcza.
No ale czy ja po to płacę podatki, żeby uczyć pomimo a nie dzięki szkole dzieci samemu? Samemu nie znaczy, że zawsze osobiście oczywiście.
Ale co mają zrobić dzieci, których rodziców intelektualnie, finansowo lub jedno i drugie nie stać na zajęcie się edukacją swoich dzieci?
Ile talentów tracimy, ilu średnim i słabym piekło fundujemy?
Coś mi się wydaje, że zbiór skrzywdzonych przez naszą szkołę co roku, jest zdecydowanie większy niż ten który zawiera tych dobrych nauczycieli.
Jeżeli uwzględnimy w nim tych którzy świadomości krzywdy im się dziejącej nie mają, bo myślą, że zawsze tak było i sobie innego systemu nie wyobrażają.
Taki jeden z drugim co w dupę w szkole dostali a na porządnego człowieka wyrośli co sądzą o tych dziewietnastowiecznych metodach.
Że skuteczne.
A ci co w dupę dostali i na nizinach społecznych wylądowali co myślą?
Ci nic nie myślą, tak było jest i będzie, kto by się nad tym zastanawiał, myślą.
Ale gdzie jest krzyż? Odpowiedź poniżej.
http://www.youtube.com/watch?v=0zVMRKxtIYw&hd=1
W sprawie krzyża w sejmie i szkole warto zapoznać się z głosem prof. Ewy Łętowskiej, b. Rzecznika Praw Obywatelskich i przewodniczącego oraz sędziego TK.
To jeden z nielicznych, milknących już głosów rozumu i prawości w naszym społeczeństwie.
Pani Profesor od lat konsekwentnie odmawia uczestnictwa w polityce (a miała okazję kandydować na prezydenta RP).
Jaka szkoda – i jaka szkoła!
Wszystkim ‚nie rozumiejącym’ zasad społecznych opartych na prawie państwa demokratycznego – polecam.
I jeszcze link do wspomnianej wyżej wypowiedzi.
http://wyborcza.pl/1,75478,10677862,Krzyz___sila_nad_prawem.html
Drodzy bracia i siostry Chrześcijanie,Katolicy ,powiadam ,że latach ostatnich wielkie dzieła będą się działy gdzie nie będzie mocnej wiary Chrystusowej ,kara świata nie ominie to wiadome lecz Bóg dając nam ludzi którzy przepowiedzieli ,iż jest to nasz jedyny ratunek .Prorocy byli i Polacy którzy powiadali,że Bóg ojczyźnie Zwycięży a więc .BÓG da to że powrócimy do średniowiecznego Chrześcijaństwa przez POLSKĘ pójdzie CAŁA Europa .BÓG nasz po kieruje .BÓG z nami więc któż przeciwko nam .NIECH ŚW SALOMEA I FILOMENA WSTAWIA SIĘ ZA NAMI U PANA
TAK SIĘ STANIE !!!)