Powszechny obowiązek służby szkolnej
Próbuję zrozumieć wypowiedź Krzysztofa Konarzewskiego, byłego dyrektora Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, na temat nauczycieli i szkolnictwa. Profesor stwierdził w Poranku TOK FM (zobacz źródło), że za nieuctwo młodzieży, która np. myli zabory z okupacją, odpowiadają dotychczasowi nauczyciele. Skoro źle uczą, to należy ich zwolnić i zatrudnić nowych, młodych. Jednak – twierdzi profesor – uczelnie nie przygotowują właściwie studentów do pracy w szkole, gdyż co uczelnia, to inny program. Od lat 90. XX wieku nic się nie zmieniło w zakresie kształcenia przyszłych nauczycieli. Absolwenci kierunków pedagogicznych nie są więc dobrze przygotowani do pracy z uczniami, dopiero w praktyce uczą się zawodu, tj. na własnych błędach.
Konarzewski rozumuje tak: starzy potrafią uczyć, ale im się nie chce, natomiast młodzi chcą, ale nie potrafią. Powiedzmy, że przesłanka jest prawdziwa. Dlaczego jednak ma prowadzić do wniosku, że wyrzucenie z pracy starych nauczycieli i zastąpienie ich młodymi będzie z korzyścią dla uczniów?
Jakiś czas temu rozumowałem podobnie jak Krzysztof Konarzewski, tylko moje rozważania dotyczyły spraw mieszkaniowych. Otóż wpłaciłem deweloperowi ustaloną kwotę na poczet mieszkania, które dopiero się budowało. W pewnym momencie budowa stanęła, gdyż część klientów przestała wywiązywać się z umowy, nie wpłacili wymaganych środków. Ci, którzy płacili, udali się do prezesa firmy deweloperskiej i zasugerowali mu, aby wyrzucił niesolidnych klientów i znalazł nowych, którzy będą płacić. Prezes odpowiedział, że lepszych klientów nie ma w całej Łodzi. Rozwiązanie umów ze starymi klientami i podpisanie z nowymi rozwiąże problem tylko na chwilę. Niedługo jednak ci nowi też przestaną płacić, może nawet będą gorsi od poprzednich klientów. Dlatego prezes zaproponował nam inne rozwiązanie: trzeba zmotywować starych klientów, którzy mają już sporo do stracenia, do wywiązania się z umowy. I tak się stało. Z pewnym opóźnieniem, ale blok został zbudowany.
Problemem szkolnictwa wcale nie są niewłaściwi nauczyciele, tylko fatalny system motywacji. Zresztą z każdym rokiem coraz gorszy. Dawniej trzeba było kilkunastu lat, aby nauczycielom zaczynały opadać skrzydła. Obecnie, jak patrzę na nowych pracowników, to widzę, że ich motywacja siada już po kilku miesiącach. Jak ktoś wytrzyma na pełnych obrotach rok czy dwa, to może uważać się za bohatera. Gdyby pomysł Konarzewskiego miał sens, to należałoby wymieniać co roku kilkaset tysięcy nauczycieli. Po kilku latach zabrakłoby chętnych i trzeba by wprowadzić powszechny obowiązek służby szkolnej. Każdy obywatel musiałby odsłużyć pracę w szkole przez dziesięć miesięcy.
A tak na poważnie, to skąd chce brać Konarzewski dobrych nauczycieli, skoro uczelnie takich nie kształcą? Mam wrażenie, że w pojęciu byłego dyrektora CKE dobry nauczyciel to taki, którego można natychmiast zwolnić. Nauczycieli zwalniać, uczniów wyrzucać i będziemy mieli najlepszą edukację na świecie. Najlepszą, bo opartą na strachu i zamordyzmie?
Komentarze
Gospodarzu, więcej zrozumienia dla Konarzewskiego. On został zwolniony z CKE, więc pragnie, aby podobny los spotkał każdego. Zwolnić wszystkich, zwolnić ich, zwolnić, zwolnić. Wszyscy zwolnieni z pracy życzą innym, aby poczuli, jak to boli. Zwalniać, każdego zwalniać, niech nikt nie zostanie oszczędzony. Byłem zwolniony, więc doskonale rozumiem, o co chodzi. O zemstę.
Ja z całej dyskusji – zarówno głosu p. Konarzewskiego, jak i komentarzy do tej wypowiedzi (np. w radiu TOK FM), wywiódłbym zupełnie inne wnioski. Abstrahując od wiarygodności p. Konarzewskiego wynikającej z jego dokonań i losów kariery, z pewnością nie było to o zwalnianiu nauczycieli.
Raczej o systemie, który wywołuje skutki identyczne, niezależnie od potencjału wstępnego aspirujących do udziału w nim a także od zasobów motywacyjnych jego zasłużonych beneficjentów.
Żaden system nie jest w stanie dostarczyć z zewnątrz motywacji tym, którzy takiego zasobu w danej roli zawodowej nie mają. To kwestia selekcji do zawodu, tu: ustawicznie negatywnej i latami pogłębiającej się.
Żadna motywacja nie zastąpi z kolei zawodowych kompetencji, podobnie jak nie czyni tego długotrwałość doświadczenia w zawodzie, które może być zgoła postępująco toksyczne i destruktywne. To kwestia konsekwencji w zarządzaniu celami i zadaniami szkoły oraz jakością pracy nauczycieli.
W sumie – nie o zwolnienia chodzi, ale o zdrowe zasady i zasoby oświatowe.
Pewnie, że gwarancja niezwolnienia jest gwarancją gnicia każdego systemu.
Ale przecież, w zdrowym systemie, nie jest to zmartwieniem renomowanych liceów i wyróżniających się (najczęściej w sensie samooceny) belfrów.
W czyim interesie jest więc systemu ozdrowienie i oczyszczenie – etatowych leserów czy belfrów zaangażowanych i kompetentnych?
Ja tam wierzę (bo tak dowodzi wiedza), że lęk przed zwolnieniem może motywować do walki o trwanie chorego systemu tylko tych pierwszych.
W ten sposób jednak, zapewniają wszystkim belfrom i oświacie marsz równym krokiem po równi pochyłej, zapominając, że są pierwszymi w szeregu, którzy staną nad przepaścią.
Jak to dobrze, że nie o tym pisze Gospodarz… (?).
” Każdy obywatel musiałby odsłużyć pracę w szkole przez dziesięć miesięcy.”
Czemu nie, kończysz studia = musisz odpracować obowiązkowo rok w szkole 🙂
A motywacja do pracy? Jeśli się nie będziesz przykładał, to po roku czeka cię kolejny rok w szkole. Chcesz się wyrwac po roku to musisz miec wyniki.
Gospodarzu, strzał w dychę! To nie my jesteśmy problemem w całym ogólnie pojętym „systemie”, ale sposób motywacji w tymże „systemie”. Spójrzmy, na co stać nauczyciela ze Skandynawii, a na co nas. Nas stać przy naszych pensyjkach jedynie na narzekanie… A prawda jest taka,że nasi uczniowie wiedzą więcej niż ich koledzy z różnych pięknych miejsc naszego globu. 🙂
To mi się podobało – reakcja czytelnika na tekst GW oparty na tej samej wypowiedzi „fachowca” Konarzewskiego:
>”Prof.”Konarzewski nic nie rozumie z oświaty – stracił posadę i taką gadaniną usiłuje zyskać inną;-)
Obecnie pracujących nauczycieli nie ma na kogo wymienić po prostu. Pomysł żeby jacyś lepsi pracowali dużo więcej za trochę lepsze pieniądze jest absurdalny.Jednym z najistotniejszych warunków dobrej pracy, poza kwalifikacjami i motywacją do niej(w przypadku nauczyciela raczej wewnętrzną niż zewnętrzną!) jest odpowiednia ilość czasu na jednego(!) ucznia!!! <
W Polsce wsystko bylo i jest „na niby”. Wiec dlaczego nauczyciele mieliby nauczac naprawde a uczniowie uczyc sie naprawde?….
Ja zrezygnowalem z zaszczytu bycia profesorem uniwersyteckim, albowiem mimo ze lubie (a nawet bardzo lubie) uczyc, nie lubie jek studenci olewaja nauke i trzeba im nauke do glowy sila wtlaczac. Ponadto robia oni wszystko aby ten proces wtlaczania utrudnic.
Dopoki sie nie spowoduje ze uczniowie beda mieli motywacje do nauki, to nauczyciele nie beda mieli motywacji do nauczania.
Acha, a jak juz zrezygnowalem i poszedlem do pzremyslu, to moja pensja podskoczyla prawie 3 krotnie 🙂
fafal: „A prawda jest taka,że nasi uczniowie wiedzą więcej niż ich koledzy z różnych pięknych miejsc naszego globu”
Fakt. W spozywaniu alkoholu nikt ich zapewne nie przescignie 🙂
Kolejny przykład dlaczego z edukacją w tym kraju jest tak źle. Skoro ludzie tacy jak Konarzewski, którzy myślą podobnymi kategoriami pracują w CKE, to jak ma być dobrze? Kolejna persona hgw skąd, która nie ma pojęcia co właściwie należałoby zrobić i jak, żeby było lepiej.
Poruszyłeś tutaj bardzo istotny problem Gospodarzu, mianowicie motywacja, którą omawialiśmy w komentarzach do wpisu „Dyktować czy aktywizować”. Skoro gro społeczeństwa zapomina większości rzeczy, których się nauczyło w kilka lat po maturze, kiedy to idą do pracy i faktycznie uczą się rzeczy przydatnych w życiu, to po co komu edukacja? Skoro wszyscy wiedzą, że poza pojedynczymi kierunkami studia nie dają żadnej pracy, to po co one komu?
Tak długo jak edukacja nie będzie uczyła rzeczy potrzebnych i wykorzystywanych na co dzień, równie długo nauczyciele będą udawać, że nauczają, a uczniowie będą udawać, że się uczą. Pytanie jak długo będą jeszcze kształcić się nowi nauczyciele, skoro wiadomo, że niewdzięczny to zawód i beznadziejnie płatny.
„Skoro gro społeczeństwa zapomina większości rzeczy, których się nauczyło w kilka lat po maturze, kiedy to idą do pracy i faktycznie uczą się rzeczy przydatnych w życiu, to po co komu edukacja? ”
Myślę, że to nie tak, nie można tak rozumować, że skoro dopiero w pracy się uczymy to nie warto edukować się w szkole.
W takim razie może do pracy powinien iść 10-latek jeśli szkoła to dla niego tylko strata czasu?
To, że w pracy możemy się nauczyć nowych rzeczy wynika bezpośrednio z tego, że wcześniej w szkole przeszliśmy trening uczenia się. Dzięki niemu potrafimy sprawnie przyswajać wiedzę i posiadamy niezbędne wiadomości aby móc się uczyć nowych, już naprawdę potrzebnych w pracy rzeczy.
chociaż w USA chyba doszli juz do wniosku, że nie warto za duzo sie uczyć, podczas gdy u nas tydzień szkolny sięga juz niemal 40h lekcyjnych w USA zaczynają pracować 4 dni w tygodniu
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,10569666,USA__Kryzys_skraca_plan_lekcji__Szkola_tylko_od_wtorku.html
może panowie z za wielkiej wody coś powiedzą więcej na ten temat
do A.L. pisze.
Fakt. W spożywaniu alkoholu nikt ich nie prześcignie .
Popieram mądry wpis i podziele się z doświadczenia mojego życia wzięte
Do pełnoletności wychowywałem się we Francji w innej mentalniści w spożywaniu alkoholi
Gdy po wojnie przyjechałem do Polski i spotkałem się z polską rzeczywistością picia ostrych trunków nie mogłem się temu nadziwić. – Był to szok w moim życiu.. Z tego powodu nie raz na wieczorkach towarzyskich , byłem obiektem żartów i odludkiem z powodu że nie mogłem pić równo „na zdrowie ” z innymi. Po 50 latach , życie mi doświadczyło że Ci którzy pili „na zdrowie” ani jednego już niema na tym świecie, a ja, co prawda już chodzić nie mogę , ale jeszcze mam trzeżwy umysł i mam kontakty z ludzmi w wielu krajach na świecie.
cvb pisze: 2011-11-01 o godz. 09:48
w USA zaczynają pracować 4 dni w tygodniu
W zeszlym roku cos słyszałem o wprowadzaniu tego pomysłu w życie, ale nie wiem co się świeżego w temacie dzieje.
Wszystko polegać wtedy miało na obcinaniu kosztów.
Szkoły położone na terenach wiejskich policzyły, że paliwo i godziny pracy kierowców szkolnych autobusów kosztują strasznie drogo i wpadły na pomysł aby pięć dni nauki skomasować w czterech. Obniżając koszta transportu do szkoły o 20%. Na terenach wiejskich, gdzie szkolny autobus pokonuje sporo mil, pomysł ten przynosi szkole setki (a przynajmniej setkę) tysiecy oszczędności rocznie. Plus ogrzewanie czy klimatyzację można wyłączyć na jeden dzień no i stołówka nie działa.
Może zresztą wtedy szkoły tak nerwowo reagowały na nagły wzrost cen benzyny po chwilowej obniżce w 2009 roku?
Godzin nauczycielom (teoretycznie) nie cięli, bo miało ich być tyle samo. Pewnie tylko znikają wtedy wszelkie zajęcia pozalekcyjne.
Dlaczego info pojawia sie teraz nie wiem.
@cvb
Trening samej umiejętności uczenia się nie powinien trwać 12 lat. A do pracy mógłby iść 15-latek, po 8 klasach podstawówki, jeśli nie życzyłby sobie nabywać dalszej wiedzy z dziedzin, które przez pierwsze 15 lat go zaciekawiły.
Przykład USA pokazuje gdzie zmierzamy z naszą reformą i na czym się oszczędza, a nie wydaje mi się, że na tym akurat powinni, bo legendarnie niski poziom wiedzy amerykanów wszyscy znają.
Do Overdrive
http://www.npr.org/2011/09/29/140344871/retirement-heist-how-firms-trimmed-pensions?sc=tw
Poczytaj sobie, na przykładzie USA, o co tak naprawdę chodzi w rewolucyjnych pomysłach na reformowanie emerytur…;-)
Overdrive: „bo legendarnie niski poziom wiedzy amerykanów wszyscy znają.”
A konkretnie?…
Chociaz, w zasadie.. Jak wiadomo, amerykanskim uniwersytetom ani sie rownac do polskich. W ilosci patantow Polska zostawia USA daleko w tyle. Potaga polskiego pzremyslu nie pokona niikogo. Od polskich satelitow az gesto w Kosmosie.
fakt, Amerykanie moga sie od naw wiele nauczyc. Overdrive w tymn pomoze
cvb: „nas tydzień szkolny sięga juz niemal 40h lekcyjnych w USA zaczynają pracować 4 dni w tygodniu”
Przy takiej samej ilosci godzin.
Jak o reformy idzie, rozwaza sie (calkiem powaznie) likwidacje letnich wakacji. Dla uczniow.
Oberdrive: „Tak długo jak edukacja nie będzie uczyła rzeczy potrzebnych i wykorzystywanych na co dzień, równie długo nauczyciele będą udawać, że nauczają, a uczniowie będą udawać, że się uczą. Pytanie jak długo będą jeszcze kształcić się nowi nauczyciele, skoro wiadomo, że niewdzięczny to zawód i beznadziejnie płatny”
Parker, mysmy to juz dyskutowali
@S-21
Można reformować i reformować. Pomysłów na przekręty czy wręcz przykładów z innych państw jak upłynnić publiczne, emerytalne czy zdrowotne pieniądze jest multum. Chodzi o to, żeby tak system zmienić, żeby ludziom było lepiej, a nie o to, żeby kolejna ekipa przy korycie się nachapała. Z mojej perspektywy zmiany w systemie edukacji i opieki zdrowotnej temu właśnie służą cały czas.
@A.L.
„A konkretnie??”
Skoro postanowiłeś jednak ze mną dyskutować i używasz argumentów to konkretnie przeczytaj sobie to:
http://nces.ed.gov/pubs2012/2012007.pdf
Dogłębna analiza przeprowadzona przez Wasze Ministerstwo Edukacji, która wskazuje na to, że w większości, jeśli nie we wszystkich dziedzinach, amerykańskie dzieci są gorsze niż większość cywilizowanego świata. Żeby nie było, że to wynika tylko z rozmowy z pierwszym lepszym napotkanym amerykańcem, że na niczym się właściwie nie zna i jest patentowanym, aroganckim głąbem. I tak całe szczęście, że porównywali się do Państw G-8, bo jakby porównali się do nas na przykład, to byłoby jeszcze gorzej.
„W ilosci patantow Polska zostawia USA daleko w tyle.” Zapominasz, że te patenty w Stanach tworzą m.in. byli polscy naukowcy i dlatego w Stanach, bo tam przez długi czas miało się z tego zwyczajnie zysk. Poza tym, chodzi o wyedukowane całe społeczeństwo, a nie garstkę geniuszy, która wszystko wymyśli, a motłoch kupi, zje i będzie bezmyślnie szczęśliwy.
Overdrive: „Skoro gro społeczeństwa zapomina większości rzeczy, których się nauczyło w kilka lat po maturze, kiedy to idą do pracy i faktycznie uczą się rzeczy przydatnych w życiu, to po co komu edukacja? Skoro wszyscy wiedzą, że poza pojedynczymi kierunkami studia nie dają żadnej pracy, to po co one komu?”
Slusznei prawisz, Overdrive. Takie wlasnie spoleczenstwo jakie masz na mysli opisal Orwell w dziele „1984”. Spoleczenstwo dzielilo sie tam na razdzaca elite oraz „proli”. „Prole” edukowani byli minimalnie – tylko tak aby wykonywac proste czynnosci w fabrykach. Za jedyne rozrywki intelektualne sluzyly im pornosy przygotowywane przez Wydzial Propagandy rzadzacej partii i oficjalna propaganda telewizyjna. Dodatkowo mogli korzystac z przydzialu wodki syntezowanej chemicznie.
Sadzac po twoich pogladach dootyczacych edukacji, takie wlasnei spolecenstwo wydaje ci sie idealne. I slusznie: po so stolarzowi wiedziec kto to byl Mozart, nie mowiac o Mickiewiczu. Po co zamiataczowi wiedzec co to sa zasady termodynamiki. Po co murarzowi wiedzc co to jest pole elektryczne. Wystarczy jezeli beda umieli poslusznie sluchac propagandy TV, otworzyc internet z pornolami, podpisac sie i liczyc do 100
@A.L.
„Sadzac po twoich pogladach dootyczacych edukacji, takie wlasnei spolecenstwo wydaje ci sie idealne.”
Właśnie takiego społeczeństwa chciałbym uniknąć, a takie społeczeństwo powstaje dzięki amerykańskiemu systemowi nauczania. Poza tym, nikt nie powiedział, że społeczeństwo ma mieć zakaz uczenia się. 8 lat podstawówki powinno być przymusowe, po to żeby każdy umiał liczyć, podpisać się, mówić jak człowiek i mieć względne pojęcie o wszystkim co go otacza. A potem powinien uczyć się tego czego chce i jeśli chce, czyli jeśli chce być stolarzem ale interesuje go Mozart, proszę bardzo.
Orwell pisał o państwie w którym większość ludzi nie ma nic do powiedzenia na temat tego co ich otacza, czyli tak jak mamy obecnie. Podoba Ci się? Mnie nie.
Do Overdrive
>Orwell pisał o państwie w którym większość ludzi nie ma nic do powiedzenia na temat tego co ich otacza, czyli tak jak mamy obecnie. <
To Ty ich, pod przymusem, nauczysz tego co mają mieć do powiedzenia…;-)
Overdrive: „Żeby nie było, że to wynika tylko z rozmowy z pierwszym lepszym napotkanym amerykańcem, że na niczym się właściwie nie zna i jest patentowanym, aroganckim głąbem.”
He, he… Jak czesto sie kontaktujesz z Amerykanami i gdzie? Chcialem ci przypomniec ze USA to kontynent, a Polska jest wielkosci stanu Kalifornia. Wiec nawet jak byles w USA u cioci przez tydzien, to masz mniej wiecej takie pojecie jakie bys mial o Europie po tygodniowej wizycie, powiedzmy, w Tiranie.
Poza tym, zapytaj pzrecietnego Polaka z jakimi panstwami graniczy Gwatemala, jaka tam jest waluta, i jaki byl najwybitniejszy poeta Hondurasu. Tak na ulicy, bez zagladania do encyklopedii. I nie miej pretensji ze Amerykanie nie wiedza gdzie Polska, bo z puktu widzenia tego kontynentu Polska jest mniej wiecej tak samo wazna i tak samo obchodzi tutejszych jak Polakow Gwatemala.
„Zapominasz, że te patenty w Stanach tworzą m.in. byli polscy naukowcy i dlatego w Stanach, bo tam przez długi czas miało się z tego zwyczajnie zysk”
W ciagu 20 paru lat pracy w USA nie zdarzylo mi sie pracowac z Polakiem. Nie bylo. Byli Hindusi, Chinczycy, Rosjanie. Polakow nie bylo. Owszem, Polacy sprzatali firme, myli okna, a niedawno jeden remontowal mi dach. Ale patentow – to jakos niewiele. Ciekawe skad sie bierze takie zadufanie Polakow we wlasna genialnosc?
A Polska ma rocznie tyle patentow ile sredniej wielkosci amerykanska korporacja. Pewnie dzieki znakomitemu – znacznie lepszemu niz w USA – systemowi edukacyjnemu. Nie mowiac o potedze przemyslu.
A tak jeszcze jak idzie o poziom spoleczenstwa amerykanskiego – byl dzis u mnei facio naprawic pralke. Z firmy tym sie zajmujacej. Pogadalismy sobie. Myslalem ze o Mozarcie sporo wiem. Ale on mnie zagial pare razy
„jeśli nie we wszystkich dziedzinach, amerykańskie dzieci są gorsze niż większość cywilizowanego świata.” Srednio, parker, srednio. Jak ja bije zone dwa razy dziennie a ty ani razu, to srednio obaj bijemy raz dziennie. Juz zza kaluzy pisal: jak sie wrzuci wszystkich do jednego worka to wyjdzie to co wyjdzie. Ale zamiast patrzec na srednia, proponuje popatrzec na rozklad. I zastanowic sie czy w Polsce mamy takie szkoly srednie jak Suyvesant, Brooklyn Tech czy Pomona. I czy mamy Harvard, MIT i CalTech. I popatrzec gdzie nasze Czolowe Uniwersytety sie lokuja w swiatowym rankingy. Niekoniecznie w porownaniu z MIT czy Harvardem, a powiedzmy, Kazachstanem.
I dopiero potem proponuje wyrokowac o debilizmie Amerykanow.
Overdive: „Właśnie takiego społeczeństwa chciałbym uniknąć, a takie społeczeństwo powstaje dzięki amerykańskiemu systemowi nauczania”
A co to ejst „amerykansk isystem nauczania”?…
Z PAN-naukowcem Konarzewskim jakieś dwa lata temu spotkałem się w telewizji, w programie „Pytanie na śniadanie”. Kiedy skojarzył moją książkę, powiedział: ” a to pan napisał o tym, co umknęło wszystkim matematykom na świecie?”.
Chodziło o moje twierdzenie o znajdowaniu rozwiązania równania liniowego – ewenement w nauczaniu szkolnej matematyki na skalę światową. Kiedy wystąpiłem do nich o wprowadzenie tego twierdzenia do podstawy programowej dostałem odpowiedź, że:” nie, bo nie”. Wprowadzenie nie wiąże się dla mnie z żadnymi korzyściami materialnymi, natomiast jego brak czyni naukę szkolnej matematyki dla wielu uczniów męką. Jest to duże profesorskie dokonanie do opatentowania -urzędnicy państwa działający na szkodę uczniów własnego kraju. Więc jak słyszę Konarzewski to myślę, jak ktoś dowcipnie to ujął: „Hall z nim”
A.L. dobrze napisał
U nas ze wszystkich sił władze oświatowe starają się wyrównywać poziom. Nie powoduje to zwyżki inteligencji u „matołków” lecz zmatołkowacienie inteligentnych.
Studia ukończyć może ten który zapłaci. Ostatnio dowiedziałem się, że doktorat też w taki sposób można zrobić. Trzon inteligencji intensywnie się rozwija.
„Po co my się tego uczymy” – ostatnio modne hasło. Przyszli magistrowie chcieliby mieć zajęcia z nauki pisania, czytania oraz obsługi kalkulatora prostego.
@S-21
Ja bym ich pod przymusem nauczył samodzielnie myśleć i podejmować samodzielnie decyzje oparte na ogólnodostępnej wiedzy i analizie rzeczywistości, a nie moim prywatnym zdaniu. Może doszliby do wniosku, że Orwell miał rację i nie należy ludzi uczyć myśleć? To by dopiero był ciekawy zwrot akcji… 😉
@A.L.
„He, he? Jak czesto sie kontaktujesz z Amerykanami i gdzie?”
Na porządku dziennym, w pracy i poza nią. Tak z amerykanami jak z przedstawicielami innych narodów, zarówno na wschodzie i na zachodzie. Mam porównanie. Lubisz patrzeć na ludzi z góry?
„Poza tym, zapytaj pzrecietnego Polaka z jakimi panstwami graniczy Gwatemala, jaka tam jest waluta, i jaki byl najwybitniejszy poeta Hondurasu.”
A zapytaj przeciętnego amerykańca jakie miasto jest stolicą Europy (uważaj, podchwytliwe), albo gdzie leży Irak – rzeczy z którymi jednak mają coś wspólnego i powinni wiedzieć cokolwiek na ten temat. To tak w porównaniu do poety z Hondurasu, co stanowi jednak wiedzę szczegółową.
„W ciagu 20 paru lat pracy w USA nie zdarzylo mi sie pracowac z Polakiem.” Zaczynam powoli utwierdzać się w przekonaniu, że skoro Ciebie coś nie spotkało lub bezpośrednio nie dotknęło oznacza, że nie istnieje. Wyjechałeś z Polski 20 lat temu, dorobiłeś się i uważasz Stany za jedynie słuszny wzór do naśladowania?
„Ciekawe skad sie bierze takie zadufanie Polakow we wlasna genialnosc?” Z patriotyzmu, cechy, którą Polacy mają we krwi i która, paradoksalnie, pozwala Ci bronić swojej nowej, wynaturzonej ojczyzny jakby była najlepszą rzeczą jaka spotkała ten świat.
„Srednio, parker, srednio.” Mówiłem już, że to ktoś inny. Nie dość, żeś ślepy na otaczający świat, to przekonany o swojej nieomylności. Zasymilowałeś się aż miło popatrzeć, Founding Fathers byliby z Ciebie dumni imigrancie.
„Myslalem ze o Mozarcie sporo wiem. Ale on mnie zagial pare razy” No to może tylko myślałeś, że sporo wiesz? I nie, to nie jest zaproszenie do popisywania się umiejętnością obsługi wyszukiwarki internetowej.
„I czy mamy Harvard, MIT i CalTech.”
Jak pisałem wcześniej: „…chodzi o wyedukowane całe społeczeństwo, a nie garstkę geniuszy, która wszystko wymyśli, a motłoch kupi, zje i będzie bezmyślnie szczęśliwy”. Tak jak nie lubię statystyki, tak do oceny całych Państw i ich znormatyzowanych systemów edukacyjnych nadaje się całkiem nieźle.
„A co to ejst ?amerykansk isystem nauczania???”
To taki system, który w porównaniu do Polski (kraju wielkości stanu Kalifornia) jest beznadziejny. To taki system gdzie na studiach poziom nauczania jest identyczny z Polskim wczesnym liceum (moja znajoma, która po 6 latach polskiej podstawówki wyjechała do Stanów, zaczęła uczyć się czegokolwiek dopiero na studiach i przez cały ten okres dostawała imienne nagrody od Waszego Prezydenta za wyniki w nauce). To taki system, który wymaga od studenta zaciągnięcia dziesiątek tysięcy dolarów kredytu spłacanego po ich ukończeniu, bez gwarancji otrzymania pracy. To taki system, który kształci jednostki, a reszta ludzi ma być bezmózgimi robotami nastawionymi na bezmyślną konsumpcję i brak oporu wobec różnych, najdziwniejszych przedsięwzięć naukowych/wojskowych/społecznych na skalę całej planety.
P.S. Byłbyś łaskaw zadbać o jakiś klar swoich wpisów? Nagminne literówki świadczą o Twojej niedbałości i braku szacunku do czytających. Pomijam brak polskich znaków, bo przecież amerykańska (made in Taiwan/China) klawiatura ich nie ma…
Do Overdrive
>Ja bym ich pod przymusem nauczył samodzielnie myśleć i podejmować samodzielnie decyzje oparte na ogólnodostępnej wiedzy i analizie rzeczywistości, a nie moim prywatnym zdaniu.<
Ale jak by ten przymus technicznie wyglądał – bicie za niesamodzielne myślenie, elektrowstrząsy, likwidacja dla niesamodzielnie myślących …;-)
Uchyl rąbka tajemnicy!!!
Rok temu, w pewnej uczelni, podszedł do mnie beneficjent ministerialnej, kilkumilionowej dotacji na e-learning i opowiedział o tym, że zaniepokojony sposobem rozliczeń finansowych z MEN, udał się do swojej prawniczki po poradę. Okazało się, że może w ogóle nie przejmować się zawartą umową, gdyż z mocy prawa jest ona nieważna. W najgorszym wypadku, już na pierwszej rozprawie sąd będzie zmuszony ją odrzucić. A to z tej prostej przyczyny, że MEN, jako strona umowy, nie ma osobowości prawnej. Takich umów – MEN, CKE pod rządami PANPROFESORA Konarzewskiego, podpisały kilkaset .
Konarzewski, na pytanie czy matura jest egzaminem zewnętrznym w sytuacji gdy wszyscy nauczyciele z zespołu nadzorującego egzamin są członkami tej samej rady ped. tchórzliwie odpowiedział, że będzie „badał sprawę”. I co tu dalej pisać? Hall z nim.
KC: ” Kiedy skojarzył moją książkę, powiedział: ? a to pan napisał o tym, co umknęło wszystkim matematykom na świecie??.
Chodziło o moje twierdzenie o znajdowaniu rozwiązania równania liniowego ? ewenement w nauczaniu szkolnej matematyki na skalę światową.”
Moze Pan rozwinac temat? Jakies nowe twierdzenie? Wydawalo mi sie ze sprawa rozwiazywania rownania liniowego wyjasniona jest od co najmniej paru setek lat. Jak rozneiz obecna jest w podrecznikach od zawsze.
Z checia dowiedzialbym sie czegos nowego. Zwlaszcz chcialbym sie dowiedziec co w tej materii „umknelo wszystkim matematykom na swiecie”
KC pisze: 2011-11-01 o godz. 22:11
Chodziło o moje twierdzenie o znajdowaniu rozwiązania równania liniowego ? ewenement w nauczaniu szkolnej matematyki na skalę światową.
————————————————————————————
Chyba jednak są różne opinie co do tego ewenementu…
Matematyka, Dla humanistów, dyslektyków i… innych przypadków beznadziejnych
Krzysztof Cywiński
Nasza opinia:
Plusy
?Książka jest wystarczająco droga (92zł), że niezbyt wiele osób da się na nią nabrać.
Minusy
?Absurdalna cena. Książeczka jest cieniutka i porusza tylko jedno proste zagadnienie.
?Koncepcja autora nauczania matematyki jest przedziwna. Język książki jest przeładowany bezsensownym formalizmem (elementy odwrotne, działanie główne itd.). Słaby uczeń niewiele z niej zrozumie.
?Autor pisze, że pracował nad książką 5 lat, ale wygląda jakby została napisana w 5 dni. Jej skład pozostawia wiele do życzenia, są w niej błędy rachunkowe.
Podsumowanie
Książka jest przedziwna, z jednej strony jest skierowana do najsłabszych uczniów, którzy nie umieją rozwiązać równania 3x-5=6, a z drugiej strony jest napisana takim językiem, że ja osobiście mam problemy z jej czytaniem.
Problem najsłabszych uczniów był i jest obecny w szkole, ale ta książeczka ani trochę nie pomaga w jego rozwiązaniu. Książka jest bardzo kiepska i radzę trzymać się od niej z daleka.
benek16, 27 Lut 2010, 18:55
nabrałam się i kupiłam „ten poradnik” . słuchałam w radiu wywiadu z autorem i wydawało mi się, że nareszcie powstała matematyka przystępna i zrozumiała. . . . .Bardzo się rozczarowałam, WYRZUCONE PIENIĄDZE – nawet nie mam odwagi nikomu zaproponować tej książki- bo szkoda czasu…..
http://www.zadania.info/n/8250561
Zaakaluzynski ma absolutna racje, gdy chodzi o ocene dziela nijeakiego KC.
Jednak i KC ma swoje racje, tyle tylko, ze nie potrafi ich w sposob zrozumialy dla przecietnego rozumu wyjasnic (tymbardziej nie potrafi ich wyjasnic dla nieprzecietnych rozumow w Ministerstwie). KC poz tem jest przypadkiem rzeczywiscie nieco naiwedzonego goscia, ktory – jak to sie czesto zdarza – oglosil jednak pewna prawde, jaka z pozoru powinna byc widoczna jak nadloni dla kazdego (nieprzecietne przypadki z Ministerstwa wylkuczam – sprawa to beznadziejna), ale jakos nikt tego wczesniej nie zrobil. Zostawmy na tutaj na boku jego przechwalki o odkryciu czegos absolutnie nieznanego matematyce od czasow Pitagorasa po wiek XXI.
Przy duzym natezeniu dobrej woli mozna by to zaledwie uznac uznac za niezly chwyt pijarowski (inna sprawa ze ze skuteczny. o czym przekonuje darmowa reklama urzadzone jego ksiazeczce przez Polityke; rzecz ktorej moglaby pozazdroscici niejedna gwiazda pop). Za jakie zatem dokonania powinnismy KC cenic (poza oddaniem siedziby na potrzeby gieldy warszawskiej)? Otoz, za odkrycie w dziedzinie pedagogiki
mowiace, iz nie mozna nauczyc kogos robienia salta nie przecwiczywszy z nim uprzednio fikolkow na materacu. To jest prawda niedostepna dla
nieprzecietnych umyslow, zarowno w Ministerstwie, jak i na Uniwersytetach. W piewrszym przypadku z powodu poziomu nieprzecietnie niskiegom, w drugim – nieprzecietnie wysokiego. Gdyby te prawde zastosowano przy nauczaniu matematyki w szkolach, nie tylko wzroslby
niepomiernie poziom widzy matematycznej wsord mlodziezy, ale w rownym stopniu zmalec moglaby liczba przypadkow powaznych urazow psychicznych, zahamowan i stresow
wynikajacych z matematcznych fobii. A mowie to najzupelniej serio i na podstawie wieloletniego doswiadczenia).
Zas co do „rewelacyjnej metody rozwiazywania rownan liniowych”, to chce tylko nieskromnie zazanaczyc, ze metode oparta na podobnych zalozeniach wypichcilem sobie pare dekad temu na polowie krateluszka i od lat przekazuje ja za friko studentom. Ach, z ta zasadnicza roznicoa, ze stosowac ja mozana do rownan od liniowych i algebraicznych poczawszy, a skonczywszy na rozniczkowych. Ale ze mna jakos Polityka gadac nigdy nie chciala. I dobrze, mam fobie – nie lubie polityki!
@S-21
„Ale jak by ten przymus technicznie wyglądał ? bicie za niesamodzielne myślenie, elektrowstrząsy, likwidacja dla niesamodzielnie myślących ?;-)
Uchyl rąbka tajemnicy!!!”
Tak, jak obecnie wygląda ten przymus. Musisz chodzić do szkoły i uczyć się tego co tam mówią. Różnica byłaby taka, że nie liczyłoby się suche powtarzanie, a umiejętność wyciągania istotnych faktów, analiza, dyskusja, wybór i argumentacja, innymi słowy umiejętność myślenia. Nie mówimy tutaj o metodach, a o efektach nauczania.
KC, o jakie twierdzenie chodzi? Możesz zacytować?
Nauczycielom opadają skrzydła, bo w szkołach brak dyscypliny i biurokracja.
To skutkuje dekoncentracją uczniów.
W sprawie mieszkań: może będzie nieco lepiej za sprawą rachunków powierniczych. Ale może prawdziwym rozwiązaniem wolnorynkowym byłby zakaz sprzedawania niezbudowanych mieszkań. Tak jest w niektórych krajach.
Overdrie: „To taki system, który w porównaniu do Polski (kraju wielkości stanu Kalifornia) jest beznadziejny. To taki system gdzie na studiach poziom nauczania jest identyczny z Polskim wczesnym liceum (moja znajoma, która po 6 latach polskiej podstawówki wyjechała do Stanów”
Przepraszam, ale decyzja odpowiedzi na Panski post byla jednak bledna. Na tego typu „argumenty” odpowiadac nie bede, i pozostane przy ignorowaniu panskich rewelacji
Fatalny system motywacji przyczyną problemem szkolnictwa? Mnie nikt nie motywował: moją motywacją była moja ambicja. No, ale to było dawno, dawno temu. Gospodarz uważa, że niska płaca nauczycieli zwalnia ich z obowiązku. Obowiązku solidnego nauczania. Brawo!!!
wymie: „Zas co do ?rewelacyjnej metody rozwiazywania rownan liniowych?, to chce tylko nieskromnie zazanaczyc, ze metode oparta na podobnych zalozeniach wypichcilem sobie pare dekad temu na polowie krateluszka i od lat przekazuje ja za friko studentom”
Czy mozesz zdradzic o co chodzi?… Caly jestem zaciekawiony i zniecierpliwiony aby dowiedziec sie jakie nowe twierdzenie ukuto w zakresie rozwiazywania rownania 3x=5
@A.L.
„Przepraszam, ale decyzja odpowiedzi na Panski post byla jednak bledna. Na tego typu ?argumenty? odpowiadac nie bede, i pozostane przy ignorowaniu panskich rewelacji”
To tylko jeden z argumentów, a reszta?. Obyś nie popełnił błędu o wchodzeniu ze mną w dyskusję w przyszłości po raz kolejny, bo dojdę do wniosku, że życzysz sobie odpowiadać tylko na argumenty, które są dla Ciebie wygodne.
A.L. namawia mnie do zdrady:
„Czy mozesz zdradzic o co chodzi?? Caly jestem zaciekawiony i zniecierpliwiony aby dowiedziec sie jakie nowe twierdzenie ukuto w zakresie rozwiazywania rownania 3x=5”
Niestey nie moge zdradzic, poniewaz nigdzie nie pisalem o zadnym twierdzeniu.
Co najwyzej o ‚metodzie’, No a jak ma byc juz bardzo naukowo, to o algorytmie.
Zupelnie tez nie przypominam sobie, abym pisal o rownaniu 3x=5. Juz bardziej o
x^2/(ab-2b^2)=(a-b)/(ac^2-2bc^2)+x/(bc)
itp…
Chociaz, czemu nie – osoba inteligentna moze rowniez rozwiazac 3x=5 przy pomocy tej metody.
@emerytka
Ambicja ma się u młodych ludzi doskonale. Problem polega na tym, że chodząc do szkoły i otrzymując abstrakcyjną wiedzę tam serwowaną, jej nie zaspokoją, ale ucząc się samemu rzeczy, które im w tym pomogą. Jak czuje się nauczyciel posiadający wiedzę o tym, że jego robota jest ch… warta? Znakomicie zapewne, pełen wigoru do pracy co dzień.
MEN natomiast myśli tak jak Pani. Im niższe zarobki tym lepsza winna być jakość pracy. Nie wiem jak długo jest Pani na emeryturze, natomiast w systemie kapitalistycznym, w którym obecnie znajduje się nasz kraj, płaci się za jakość, ergo, im niższa płaca tym niższa jakość. Teoretycznie brak jakości winien równać się brakowi pracy dla danej osoby. Kwestia polega na tym, że jeśli coś jest publiczne i przymusowe w systemie kapitalistycznym, to ta rzecz winna być finansowana z publicznych pieniędzy na tyle, by ludzie chcieli daną rzecz wykonywać, w przeciwnym razie znajduje się na niemożliwej do obrony pozycji, bo nie ma kim zastąpić tej osoby. Zatem albo kapitalizm jest nie na miejscu albo publiczna rzecz winna być najpierw solidnie finansowana, dopiero potem solidnie wykonywana.
Okupant hitlerowski ograniczył dzieciom i młodzieży polskiej nauczanie w zasadzie do poziomu szkoły podstawowej i do tego z wyłączeniem nauczania historii, geografii i jeszcze innych zbędnych praktycznie przyszłym wyrobnikom i parobkom przedmiotów (nie wymieniam, bo nie mam po ręką wiarygodnych źródeł, a pamięć może być zawodna).
Ci, którzy postulują ograniczenie nauczania do realnie przydatnych w praktycznym życiu przedmiotów, nie uwzględniają tego historycznego doświadczenia. Nie zdają sobie także z tego sprawy, jakie intelektualne dewastacje mogą spowodować takie lub podobne ograniczenia nauczania. Ignorancja niedouczonych dzieciaków może stygmatyzować ich późniejsze dorosłe życie. Standardy (raczej domyślne niż formalne) polskiego i europejskiego obywatela biorą pod uwagę psychiczne procesy rozwojowe człowieka i to że, czego się Jaś jako dzieciak i młodzieniec nie nauczył trudno będzie (lub będzie wręcz niemożliwe) wbić w zakuty łeb Janowi.
Wprawdzie żyjemy w innej epoce niż okres okupacji hitlerowskiej. Nauka szkolna nie jest już prawie monopolistą w wychowaniu i nauczaniu dzieci i młodzieży (są upowszechnione publiczne środki nauczania, wychowania i przekazu, są niewyczerpane źródła internetowej wiedzy, jest telewizja itp.).
Jednakże ze względu na wielowiekowe doświadczenia i usankcjonowanie przez państwa obowiązku nauczania dzieci i młodzieży ,nauczanie szkolne, uwzględniające optymalnie psychiczne procesy rozwojowe człowieka, jest (jak dotąd) najskuteczniejszym narzędziem procesu edukacji.
Niektórzy komentatorzy wskazują, że zdobyta w powszechnym nauczaniu wiedza nie przekłada się na praktyczne osiągnięcia w dziedzinie wynalazczości, rozwoju techniki i technologii i w końcu w poziomie rozwoju społeczno ? ekonomicznego określonego społeczeństwa. Uważam, że nie jest to prawda. W jakimś stopniu przekłada się, ale nie ma znaczenia decydującego. Decydujące znaczenie w tym zakresie ma specjalistyczna wiedza, dostępna nielicznym jednostkom, umiejętności organizacyjne oraz środki umożliwiające realizację najcelniejszych projektów lub zamierzeń (lub kupienie najlepszych w świecie specjalistów). Zatem, skoro niedostatek u nas i środków finansowych i umiejętności organizacyjnych i specjalistycznej wiedzy postarajmy się przynajmniej mieć światłych obywateli. (JeĆw)
Do Overdrive
>Tak, jak obecnie wygląda ten przymus. Musisz chodzić do szkoły i uczyć się tego co tam mówią. Różnica byłaby taka, że nie liczyłoby się suche powtarzanie, a umiejętność wyciągania istotnych faktów, analiza, dyskusja, wybór i argumentacja, innymi słowy umiejętność myślenia. Nie mówimy tutaj o metodach, a o efektach nauczania.<
Co to znaczy liczyło się?;-) Mnie dwóch doświadczonych i z dużym dorobkiem amerykańskich nauczycieli zupełnie niezależnie od siebie powiedziało, że amerykański uczeń nie lubi myśleć i walczy jeśli się go do tego próbuje zmusić;-)
Możesz od biedy(wielkiej!) wyegzekwować w masowej szkole pamięciówkę. Dlatego ona tam zresztą jest taka popularna…;-) Ale myślenie, samodzielność??? Od przyszłych i widzących się w tej roli kasjerów hipermarketów, fryzjerek, kelnerek, personelu fastfoodów, złodziei samochodów, dilerów i tancerek na rurze????
Kiedyś system edukacyjny stanowił sito do fachowej (i finansowej) elity, a umiejętności, które kształtował były tej elicie jakoś tam potrzebne!!!
Uzasadnij kandydatce na fryzjerkę albo kucharkę, że ona koniecznie musi analizować wiersze Szymborskiej oraz znać meandry Rewolucji Francuskiej, związków organicznych, termodynamiki czy rachunku prawdopodobieństwa…;-)
Edukacja powinna uwzględniać wybory edukowanego nastolatka, inaczej jest tak jak u nas!!!;-)
@Jerzy/Cyga321
Zgoda co do końcowego założenia. Idzie o to, by mieć światłych obywateli. Dyskusja nie toczy się natomiast wokół tego „czy”, raczej wokół tego „jak”, a przede wszystkim „kto za to zapłaci”.
„Standardy (raczej domyślne niż formalne) polskiego i europejskiego obywatela biorą pod uwagę psychiczne procesy rozwojowe człowieka…”
Być może te standardy zakładają również, że „bez pracy nie ma kołaczy”, niemniej jednak założenie, że rozwojowi służy jedynie wiedza nudna, trudna i w większości zbędna, ma niewiele wspólnego z logiką.
„Jednakże ze względu na wielowiekowe doświadczenia… nauczanie szkolne, uwzględniające optymalnie psychiczne procesy rozwojowe człowieka, jest (jak dotąd) najskuteczniejszym narzędziem procesu edukacji.”
A czy można by pokusić się o konkretną analizę, najlepiej naukową, przez komisję składającą się z psychiatrów, psychologów i pedagogów, czy nauczanie szkolne nadal uwzględnia optymalnie psychiczne procesy rozwojowe człowieka? Mamy przecież dostępny Internet, nieograniczone właściwie źródło szczegółowej wiedzy wszelakiej, dzięki któremu każdy chętny dowiaduje się czego chce, kiedy chce i jak szybko chce. W porównaniu do tego jak drzewiej bywało, czyli biblioteka, książki, później telewizja. Do tego, opierając się najpierw na własnym doświadczeniu, opinii kolegów i koleżanek, a także osób, które kończyły szkoły przed i po reformie „gimnazjalnej”, program nauczania nie przystaje do rzeczywistości, lub przystaje ledwo.
„Nie zdają sobie także z tego sprawy, jakie intelektualne dewastacje mogą spowodować takie lub podobne ograniczenia nauczania.”
Jeśli brać pod uwagę sam element rozwoju umysłowego, to czy chodzi o dostarczenie młodemu człowiekowi informacji byle jakich ale w odpowiednim momencie, by jego mózg miał pożywkę i możliwość wzrostu w okresie kształtowania umiejętności umysłowych, czy takich, dzięki którym w przyszłości będzie potrafił także dostać dobrą pracę lub taką, która da mu satysfakcję.
„W jakimś stopniu przekłada się.”
A może pokusić się o rozwiązanie zaproponowane przez jednego z uczestników dyskusji, by stworzyć kilka równoległych, ogólnodostępnych, testowych programów nauczania (klasyczny, elearningowy, wyłącznie praktyczne przedmioty, klasyczny najpierw potem wyłącznie praktyczny, itp.) i faktycznie sprawdzić jakie efekty przynosi każdy z nich zamiast gdybać czy się przekłada, w jakim stopniu się przekłada, i na co.
Może zatem klasyczna wiedza o nauczaniu nie jest z góry skazana na porażkę ale wymaga dostosowania jej do rzeczywistości?
Swoją drogą, gdzie jest dzisiaj program Sonda, który potrafił w pasjonujący i przystępny dla zwykłego człowieka sposób przedstawić zawiłości z wielu dziedzin nauki? Fakt, że ówcześni prowadzący zginęli w wypadku nie oznacza, że nie powinien istnieć. Może problemem jest ogólnie promowane w mediach przekonanie, że wiedza się „nie sprzedaje”?
@Overdrive
„Ambicja ma się u młodych ludzi doskonale. Problem polega na tym, że chodząc do szkoły i otrzymując abstrakcyjną wiedzę tam serwowaną, jej nie zaspokoją, ale ucząc się samemu rzeczy, które im w tym pomogą. Jak czuje się nauczyciel posiadający wiedzę o tym, że jego robota jest ch? warta? Znakomicie zapewne, pełen wigoru do pracy co dzień.”
problem w tym, że ambicja budzi się późno, w wieku 10-15 czy nawet 20 lat przyjemniej się biega za piłką, dziewczynami czy gra w gry komputerowe,
pewne rzeczy niestety jeżeli nie należy wymusić, to trzeba pokazać, że istnieją, zainteresować nimi, inaczej ludzie zaczną wymyślać koło na nowo, bo po prostu nie będą wiedzieli, że ono już istnieje
Overdrive, był tu jakiś czas temu taki jeden p…
czyżby mamy wielki powrót, a obiecał nie wracać
@S-21
„Mnie dwóch doświadczonych i z dużym dorobkiem amerykańskich nauczycieli zupełnie niezależnie od siebie powiedziało, że amerykański uczeń nie lubi myśleć i walczy jeśli się go do tego próbuje zmusić”
Nie, błagam, dość o amerykańskich debilach. Możemy porównywać umiejętności młodzieży i to do czego jest zdolna albo nie, do Japonii albo Skandynawii dla odmiany? Klimat inny i kultura jakby wyższa.
Tam wiedza jest wartością samą w sobie. Jest pielęgnowana, finansowana, szanowana i potrzebna. Jeśli wiedza w danym kraju spełnia wszystkie te cztery kryteria, to edukacja ma się dobrze.
„Ale myślenie, samodzielność??? Od przyszłych i widzących się w tej roli kasjerów hipermarketów, fryzjerek, kelnerek, personelu fastfoodów, złodziei samochodów, dilerów i tancerek na rurze????”
Jeśli dany kraj oferuje takie wybory, albo jeśli takie wybory są najbardziej popularne społecznie, to serio, nie ma sensu rozmowa o edukacji. Tutaj potrzebna jest rozmowa o sensie istnienia, wartościach, kulturze, i czy w kapitalizmie, zwanym inaczej konsumizmem, mają one w ogóle rację bytu. Jeszcze innym aspektem byłaby rozmowa czy takiemu Państwu zależy na tym, żeby jego obywatele, którzy już myślą w ten sposób, byli światli i oczytani, skoro baranami łatwiej się rządzi…
„Uzasadnij kandydatce na fryzjerkę albo kucharkę, że ona koniecznie musi analizować wiersze Szymborskiej oraz znać meandry Rewolucji Francuskiej, związków organicznych, termodynamiki czy rachunku prawdopodobieństwa. Edukacja powinna uwzględniać wybory edukowanego nastolatka, inaczej jest tak jak u nas”
Trochę się zgubiłem którą stronę dyskusji preferujesz. Naukę szkolną ograniczoną do podstaw, a potem tylko do rzeczy potrzebnych, czy naukę szkolną w obecnej postaci czyli wszystko o wszystkim przez minimum 12 lat. Niemniej jednak czy teraz ktoś uzasadnia dzieciom po co mają analizować te wiersze? Nie, analizują je wedle „domyślnych standardów polskiego i europejskiego obywatela, biorąc pod uwagę psychiczne procesy rozwojowe człowieka”. Takoż napisał Jerzy/Cyga321 przed momentem. Tak samo dzieci nie wiedzą po co mają się tego uczyć jak nie wiedziałyby po co mają się uczyć myśleć. Dla samych dzieci różnica żadna, natomiast efekt takiego nauczania znaczący, bo nawet taka fryzjerka będzie umiała sobie wykombinować gdzie otworzyć salon, jak strzyc, co kupować, za ile, ile osób zatrudnić, itd., by dobrze na tym wyjść.
@cvb
„problem w tym, że ambicja budzi się późno, w wieku 10-15 czy nawet 20 lat przyjemniej się biega za piłką, dziewczynami czy gra w gry komputerowe, pewne rzeczy niestety jeżeli nie należy wymusić, to trzeba pokazać, że istnieją, zainteresować nimi, inaczej ludzie zaczną wymyślać koło na nowo, bo po prostu nie będą wiedzieli, że ono już istnieje”
Małe dzieci mają niezaspokojoną ciekawość świata. Nie trzeba im pokazywać, że coś istnieje. Ta ciekawość świata potem znika i pojawia się stworzony przez człowieka system zbędnej edukacji. Ten system jest w większości ignorowany przez jednostki zdolne, które kształcą się same w tym co je interesuje, i ten sam system tłamsi ludzi mniej zdolnych, którzy odnoszą wrażenie, że coś im on da jeśli tylko się na niego zdadzą.
Myśl rewolucyjna. A co by się stało gdyby ludzie biegali za piłką, dziewczynami i grali w gry komputerowe, a potem wymyślili koło na nowo? Kto powiedział, że taki proces twórczy jest zły? I dlaczego ludzie nie mogą się uczyć wtedy kiedy pojawi się ambicja czy potrzeba? Spieszy nam się gdzieś? Cały czas bazujemy na przekonaniu z ery fabrycznej, że na wszystko masz wyliczony czas i jak on minie to już nie możesz? A może by tak pozwolić ludziom samemu decydować? Zasadniczo, skąd niezachwiane przekonanie, że obecne zdobycze cywilizacji są jedynie słuszne i właściwe? A może powinniśmy się wystrzelać, wrócić do krzesania kamienia i spróbować jeszcze raz ale inaczej?
„Overdrive, był tu jakiś czas temu taki jeden p?
czyżby mamy wielki powrót, a obiecał nie wracać”
Po raz kolejny, znalazłem się tu przez przypadek i nie mam nic wspólnego z kimkolwiek kto wypowiadał się na tym forum wcześniej pod innym nickiem. Gospodarz winien mieć w panelu administracyjnym adresy IP komentujących, może porównać i potwierdzić.
Do Overdrive
Jeszcze raz – jak krowie na rowie!
Żeby się uczyć i nauczyć trzeba chcieć(!!!) się nauczyć!!!
Motywem mogą być albo super interesująca szkoła, gdzie uczysz się rzeczy, które ci się podobają (ale tu musi być wybór!) albo supernagroda w przypadku sukcesu albo dotkliwe kary (brak owej nagrody lub rzeczywiście ważnych w życiu rzeczy ew. bardziej brutalne warianty;-)]
Masowa szkoła dla przeciętniaków uczących się treści i przedmiotów na które nie mają wpływu, nie znajdujących sensu w tym, czego się uczą, uczni przez schematycznych(to wymusza biurokracja i życie oraz statystyka) sfrustrowanych nauczycieli i nie mających innych istotnych powodów do nauki nie jest i nigdy nie będzie w stanie takich motywacji dostarczyć!!!
Był taki mądry lord gen. Baden-Powell(twórca skautingu m.in), który powiedział”Rybę łowi się na to co lubi ryba(!), a nie na to co lubi rybak.”
Przemyśl sobie to zdanie…
„Małe dzieci mają niezaspokojoną ciekawość świata. Nie trzeba im pokazywać, że coś istnieje. Ta ciekawość świata potem znika i pojawia się stworzony przez człowieka system zbędnej edukacji. Ten system jest w większości ignorowany przez jednostki zdolne, które kształcą się same w tym co je interesuje, i ten sam system tłamsi ludzi mniej zdolnych, którzy odnoszą wrażenie, że coś im on da jeśli tylko się na niego zdadzą.”
Jednostki zdolne wyciągają z systemu edukacji ile mogą. Na przykładzie mojej szkoły wykorzystują zajęcia dodatkowe, wręcz zmuszają nauczycieli do robienia takich. Jednostki zdolne obyłyby się i bez takich zajęć.
Ale są i jednostki średnie, które potrzebują zachęty do pracy. Lenistwo jednak jest przyjemne a większość ludzi to lubi.
„a potem wymyślili koło na nowo? Kto powiedział, że taki proces twórczy jest zły?”
brak tu rozwoju i szkoda może być potem, że traciło się czas na coś co było na wyciągnięcie ręki tylko nikt nie powiedział, że to już jest
„I dlaczego ludzie nie mogą się uczyć wtedy kiedy pojawi się ambicja czy potrzeba? Spieszy nam się gdzieś? Cały czas bazujemy na przekonaniu z ery fabrycznej, że na wszystko masz wyliczony czas i jak on minie to już nie możesz?”
A nie mamy wyliczonego czasu? Przykre to ale jednak mamy.
Masz czas na bycie dzieckiem.
Potem nastolatkiem. Jeśli to przegapisz już do tego nie wrócisz.
Kiedy wkraczasz w dorosłość może być już za późno na cokolwiek. Jeśli nie masz rodziców gotowych cię utrzymywać to może nie będziesz miał już czasu na poszukiwanie swoich zainteresowań, tylko będziesz zasuwał w fabryce bo i nic innego nie będziesz potrafił robić.
Mając wykształcenie średnie bez problemu możesz przeskoczyć na inną dziedzinę. I to niestety nie na każdą. W wieku 20 kilku lat gdy się sam musisz utrzymać na takie fanaberie może nie być czasu.
Twierdzisz, że nie mamy wyliczonego czasu? Powiedz to kobietom około 30-stki. Czemu nagle większość koniecznie chce mieć dziecko? Czyżby czuły, że ich czas na to powoli się kończy?
„Zasadniczo, skąd niezachwiane przekonanie, że obecne zdobycze cywilizacji są jedynie słuszne i właściwe?”
Nie wiem czy są właściwe, ale rozwój nabiera tempa i być może niedługo wszystko się zmieni. Może pojawi się jakaś rewolucyjna technologia, która wszystko zmieni.
„A może powinniśmy się wystrzelać, wrócić do krzesania kamienia i spróbować jeszcze raz ale inaczej?”
Ale to nie widzisz przecież nic złego w tym aby wynajdywać koło na nowo 🙂
Hahahahaha! „Powszechny obowiązek nauki szkolnej”! To jest myśl!
I wtedy społeczeństwo na własnej skórze odczułoby sens powiedzenia: „obyś cudze dzieci uczył”!
@S-21
„Żeby się uczyć i nauczyć trzeba chcieć(!!!) się nauczyć!!!”
Na późniejszym etapie, owszem. Wcześniej, chcesz czy nie chcesz w podstawówce uczysz się tego co mówią. Na tym etapie jeszcze masz chęć nauczyć się czytać, pisać, liczyć, wszystkich tych fajnych eksperymentów z chemii, i o bombie atomowej na fizyce, i na geografii o różnych kulturach, a na biologii o seksie (!!!) itd. A potem przychodzi chemia i liczysz masy atomowe, bo nawet jeśli aparatura jest to klasa nieprzystosowana do przepisów przeciwpożarowych i eksperymentów nie będzie. Przychodzi fizyka i liczysz ile energii przekaże klocek drugiemu klockowi zsuwając się po pochylni, na geografii kujesz na blachę stopień zalesienia moreny czołowej na przestrzeni regionu i rodzaje występujących fałdowań, bo o antropologii to nawet nauczyciel guzik wie. Chociaż biologia spełnia oczekiwania, bo jest o seksie w postaci budowy i rozmnażania płazińców. Jak już dowiesz się tego wszystkiego, to potem nie masz już złudzeń, że szkoła to koszmar i niczego ciekawego tam nie ma. Niemniej jednak do tego momentu to wszystko w głowie zostaje. Zatem można by zamiast tego nauczyć dzieci myśleć, skoro i tak się im wmusza zbędne rzeczy.
?Rybę łowi się na to co lubi ryba(!), a nie na to co lubi rybak.?
Ryba w przeciwieństwie do ucznia, ma wybór na co da się złapać. Nad tym się zastanów.
@cvb
„Jednostki zdolne wyciągają z systemu edukacji ile mogą.”
Zależy. Może te które Ty znasz tak robią. Te zdolne jednostki, które ja znałem i znam, olewają system edukacji jak się tylko da i uczą się same z dostępnych powszechnie materiałów przedmiotów, które ich interesują.
„brak tu rozwoju i szkoda może być potem, że traciło się czas na coś co było na wyciągnięcie ręki tylko nikt nie powiedział, że to już jest”
Znowu zależy. Niektórzy wolą samemu do czegoś dojść, niż dostać wszystkie gotowe rozwiązania na tacy z prikazem: „wymyślaj dalej, ku chwale ojczyzny!”.
„A nie mamy wyliczonego czasu? Przykre to ale jednak mamy.”
Mówiłem już, że zależy? W tym wypadku od wierzeń. Jeśli jesteś standardowym polskim katolikiem jak rzekoma większość społeczeństwa, czyli wierzący niepraktykujący, masz mniej lub bardziej wyrafinowaną wizję Nieba i Piekła. Mniejsza o kwestie techniczne. Chodzi o to, że jak umrzesz to game over, czyli jeśli czegoś nie zrobisz w życiu to już nie zrobisz nigdy! A popatrz na ten sam dylemat z punktu widzenia takiego buddysty. Jemu nigdzie się nie spieszy, bo jest reinkarnacja. Grunt to nie robić nikomu krzywdy, żeby karma była na plus, a tak to świat należy do Ciebie. I nie spinasz się, że nie masz dzieci czy domu, jeśli akurat nie to jest Twoim celem w danym życiu. Wszystko kwestia przekonań i metod na osiągnięcie Twoich własnych celów.
„Może pojawi się jakaś rewolucyjna technologia, która wszystko zmieni.” Owszem, ta technologia nazywa się „wolny człowiek”. Mocno zaawansowana sprawa. Potrafi sam myśleć, sam decydować o sobie, współpracować z innymi ludźmi dla wspólnego rozwoju, nikt go do niczego nie zmusza w imię Boga, nauki, pokoju, dobra narodu, czy pełnego talerza. Mówię Ci, przełom. Kto by się spodziewał…
Ponieważ anonimowo atakujących dużo, odpowiem literalnie wszystkim jutro. Może ktoś jeszcze zechce się ośmieszyć do jutra-zapraszam.
Do Overdrive
>wszystkich tych fajnych eksperymentów z chemii, i o bombie atomowej na fizyce,<
Gdzie Ty w podstawówce widziałeś po "reformie"Handkego fizykę czy chemię???
W gimnazjum jest 1 godzina tygodniowo, o ściśle reglamentowanej tematyce na dodatek!!!
Pomarzyć dobra rzecz…;-)
Do Overdrive
>Ryba w przeciwieństwie do ucznia, ma wybór na co da się złapać. Nad tym się zastanów.<
Więc ja bym chciał, żeby uczeń gimnazjum(o ile ma sens je zachować) a już szczególnie liceum miał wybór. Inaczej on się nie uczy – on, do spółki ze swoimi nauczycielami, co najwyżej lepiej lub gorzej stwarzają tego pozory…;-)
jak porownuje to, czego sie uczylem w szkolach podstawowej i liceum razem 11lat, w czasach PRLu, z tym co obecnie ucza w podstawowce, liceum i gimnazjum razem 12lat, to moge jedynie stwierdzic ze poziom nauczania mocno sie obnizyl. Czy jest to wylacznie wina nauczycieli?, watpie.
KC zacheca:
„Ponieważ anonimowo atakujących dużo, odpowiem literalnie wszystkim jutro. Może ktoś jeszcze zechce się ośmieszyć do jutra-zapraszam.”
Alez skad! Bardzo prosimy. Pan pierwszy.
Do Overdrive
„ciekawość świata potem znika i pojawia się stworzony przez człowieka system zbędnej edukacji”
„Zależy.”
@S-21
„Gdzie Ty w podstawówce widziałeś po „reformie”Handkego fizykę czy chemię???”
Obecna podstawówka i gimnazjum to dla mnie nadal podstawówka.
„Więc ja bym chciał, żeby uczeń gimnazjum(o ile ma sens je zachować) a już szczególnie liceum miał wybór.”
Innymi słowy zgadzamy się. 🙂
@time
?Zależy.?
Ciekawość świata jako rzecz wrodzona jednak zanika. Potem możesz wykształcić sobie dociekliwość, ale to już rzecz nabyta. Można by polemizować czy jedno nie wynika z drugiego, albo czy wręcz nie jest tym samym, ale tutaj wchodzimy w sferę opinii, czyli co się komu wydaje i podoba.
symptomatyczne w Polsce jest los Łągiewki . Ostatnio doceniony w Szwecji.
Ale te dwie dekady i górę trupów za późno. W kraju dostawał tylko kłody pod nogii od polityków i od urzędu patentowego. Z wypowiedzią o odmowie opatentowanie ze względu na cechy odkrycia naukowego w Patencie. A ile Polska straciła przez takie idealistyczne kretyńskie podejście ? Niech wspomnę tylko technologię otrzymywania mono kryształów krzemu. Tak każda płytka krzemu w elektronice powstała w tej technologii. A tantiem nie było , niebieski laser to inny przykład
gnago pisze: 2011-11-04 o godz. 13:02
„Niech wspomnę tylko technologię otrzymywania mono kryształów krzemu. Tak każda płytka krzemu w elektronice powstała w tej technologii. A tantiem nie było”
Nie rozumiem tego przykładu. A historię rozwoju tej technologii znam dosyć dobrze.
Uważam za obraźliwe obwiniać nauczycieli za poziom wiedzy uczonej młodzieży.Sojusz pociechy z rodzicem w oporności na wiedzę jest trwalszy od biblijnej opoki.Za komuny istniała możliwość trzępnięcia tatusia i pociechy w stopniu wymuszającym umiejętność płynnego czytania i pisania
z poszanowaniem przynajmniej części gramatyki i ortografii o rachowaniu nie wspominjąc.Dla opornych istniałynp.szkoły górnicze z internatami i gwarancją zatrudnienia oraz zamieszkaniem w hotelach robotniczych.Wykształcenie natomiast dawało awans społeczny i było przepustką do lepszego życie.
Henryk pisze:
2011-11-04 o godz. 20:25
„…Za komuny istniała możliwość trzępnięcia tatusia i pociechy w stopniu wymuszającym umiejętność płynnego czytania i pisania…”
Henryk Pobożny (?), patron Dywizji Feliksa Dzierżącego Sztandar Oświaty Polskiej ?
Jakież to współczesne w treści stanu belferstwa, choć niepolityczne w formie…
Brawo za demaskatorski zryw ten, Henryku 🙂 🙂
@Overdrive
nie jesteś ciekaw świata?
Obawiam się, że nie jest to problem motywacji, Zwłaszcza pojmowanej finansowo. Spójrzmy na lekarzy jak beczeli, że zarabiają mało to i leczą kiepsko. Dostali olbrzymie pieniądze i… nadal nici! Jak nie leczyli tak nie leczą. Teraz pewnie inny rąbek spódnicy im przeszkadza.
Skuteczne nauczanie to dużo bardziej miękka sprawa, niż się wydaje. Wymagałoby przebudowy całego systemu szkolnego. Wymagałoby wyrugowania dumy z tego, że polski uczeń „zna na pamięć” tyle nazw i faktów, których nie zna amerykański i skupienie się na nauczaniu poruszania się po współczesnym świecie. Logice, rozumieniu treści, myśleniu analitycznemu. Tego nie ma. Jest język polski będący przedłużeniem katechezy, historia będąca wsparciem katechezy i sama katecheza. To trzon, największa liczba godzin. To wielkie marnotrawstwo skazujące nasz kraj na następne dziesięciolecia w trzeciej lidze. Trudno o to obwiniać nauczycieli oczywiście.
camel pisze:
2011-11-05 o godz. 00:36
„Skuteczne nauczanie to dużo bardziej miękka sprawa, niż się wydaje…”
Jak najbardziej słuszne wnioski, IMHO. Nasze kompleksy i zaściankowość wymagają szczycenia się (kosztem innych, oczywiście), że mamy najwięcej szczebli w wozie drabiniastym, nie wiedząc o wyginięciu czas jakiś temu takiego środka transportu.
Jednak motywacja to coś innego niż kasa, a ta z kolei nie może być oceniana w abstrakcji od ilości wysiłku, inwestycji, kompetencji czy ryzyka, jakiej wymaga jej zgromadzenie.
To a propos kokosów lekarzy (co nie jest prawdą) i braku skutku tych kokosów z punktu widzenia płatnika podatkowego, czyli pacjenta (co prawdą jest).
Motywacja to rzecz bowiem znacznie bardziej twarda, niż kasa.
Ale dla belfrów to bajki o żelaznym wilku – oświata publiczna to kokon oderwany od współczesności w sposób niemal doskonały.
Katecheza w tym otoczeniu komponuje się idealnie – pozwala wierzyć, że włos świętego decyduje o prawach fizyki.
@time
„nie jesteś ciekaw świata?”
Nie tak jak byłem kiedy szedłem pierwszy raz do szkoły. Być może wynika to z ilości już nauczonych tematów, doświadczenia, bądź ze skutecznego obrzydzenia systemu edukacji do naturalnej ciekawości. Dlatego twierdzę, że teraz jestem dociekliwy, bo selekcjonuję tematy których się uczę, poświęcam im większą, skupioną uwagę i nie chłonę absolutnie wszystkiego jak leci. Niektóre rzeczy nie interesują mnie wcale, a przed jeszcze innymi aktywnie się bronię. Dzieci, natomiast chcą wiedzieć wszystko o wszystkim.
Oj… Gekko napisał:
„Pewnie, że gwarancja niezwolnienia jest gwarancją gnicia każdego systemu.
Ale przecież, w zdrowym systemie, nie jest to zmartwieniem renomowanych liceów i wyróżniających się (najczęściej w sensie samooceny) belfrów.”
Oj,… oj…. nie… jednak nie wypowiem się na ten temat, bo już mnie zaczyna ponosić. Powiem tylko tylę: drżę myśląc o kwietniu i brak stabilizacji jeśli chodzi o zatrudnienie nie jest dla mnie motywacją do pracy.
zmęczona pasjonatka pisze:
2011-11-06 o godz. 21:30
Oj, zmęczona pasjonatko.
To nie kwiecień trzęsie kwieciem nauczycielstwa, ale świadomość kryteriów, jakie rządzą w systemie stabilizacją zatrudnienia.
Tam, gdzie cokolwiek się robi w jakimkolwiek celu, cokolwiek się dostaje, bo cokolwiek wynosi na stołek publicznej posady – jedyną motywacją (?!!!) trzymającą w tym „cokolwieku” jest przecież właśnie: strach.
Pasja polegająca na życiu w strachu?
A przecież nie brak w naszym pięknym kraju obszarów wolnych od chorób systemu państwowego zasiłkowania posadami grup społecznych upośledzonych nierównością – czyli oświaty publicznej.
Dla nauczyciela – pasjonata, w sensie – dobrego zawodowo, wolny rynek kwitnie, jak wiosenne ogrody!
Niechże i Ciebie poniesie radosna pasja samorealizacji zawodowej (zanim poniosą Cię inni), czego życzę jak i sukcesów w wolności od strachów na Lachy 🙂
Masz rację Gekko… strach jest od dwóch lat nieodłącznym towarzystwem w szkole. Aczkolwiek nie jest moim motorem działania. Nic z tego.
No myślę o zmianie pracy, ale po pierwsze nie wiem gdzie mogłabym się realizować: umiem pracować z ludźmi, jestem kreatywna, rozumiem akty prawne i różniaste dokumenty, potrafię napisać projekt i wstawiać zdjęcia na bloga;), mam dar uczenia i ludzkie podejście do ludzi, potrafię pracować z dziećmi słabiutkimi, aktywuję dzieci ambitniejsze. Znasz dla mnie jakieś miejsce na wolnym rynku?
W średniej szkole nie chcą już przyjmować w moim wieku i o moim statusie awansu zawodowego, poza tym i do nich doszedł niż. W podstawówkach zaciskają pasa z godzinami i tam nie ma miejsca. W prywatnych godzin jest kilka i to jest już obsadzone. Mieszkam w małym mieście. Niestety nikt tu się nie bije o dobrego nauczyciela. To troszkę inny świat niż duże miasto.
A kwiecień? już za mną dwa takie kwietnie, czy doczekam czwartego… kryzys przecież, kogoś muszą zwolnić, jak to już nam zapowiedzieli…