Antysemityzm oświecony
Wychowanie przez ośmieszanie to sprawdzona metoda pedagogiczna. Nauczyciel, który drwi z ucznia, zyskuje poklask klasy. Obrona napiętnowanego kolegi zdarza się rzadko, ale się zdarza. Wtedy przestaje być śmiesznie, a zaczyna się horror. Wolę jednak horror niż szkołę na opak.
Wszedł na moją lekcję niespodziewanie pewien nauczyciel. Miał sprawę, to też się zdarza. Jednak gość wszedł w rolę gospodarza i zamiast załatwić sprawę, objął spojrzeniem klasę i wytropił nieprawidłowość. Zauważył mianowicie ucznia w czapce (a było cholernie zimno, gdyż jeszcze nie grzeją). Nauczyciel zwrócił mu uwagę, mówiąc: „Co to, jesteś w synagodze czy co? Nie wiesz, że w szkole trzeba zdjąć czapkę?”. Klasa w ryk, uczeń cały w pąsach.
W tym momencie znalazłem się w sytuacji tragicznej, w której to każda reakcja będzie zła. Złem będzie zarówno milczenie, jak i zabranie głosu. Bo co można powiedzieć, gdy inny pedagog wychowuje ucznia przy pomocy metod, które są dla mnie całkowicie nie do przyjęcia? Zresztą sytuacja nie byłaby aż tak tragiczna, gdyby to się zdarzyło pierwszy raz. Niestety, w polskich szkołach byłem już świadkiem stosowania podobnych metod, np. jak uczniowi, który zapuścił brodę, zwracano publicznie uwagę, aby nie robił z siebie Żyda. Tak więc sytuacja była tragiczna do potęgi, gdyż powtarzana i utrwalana.
Nie będę opisywał, jak zareagowałem, ponieważ nie chcę, aby ktoś brał ze mnie przykład. W każdym razie była to reakcja niepedagogiczna, bowiem opierała się na zasadzie oko za oko i ząb za ząb. Usprawiedliwiam się argumentem, że skoro zrobiono z mojej sali synagogę, to tym samym upoważniono mnie do zachowań starotestamentowych.
Komentarze
Tak swoją drogą, jestem ciekaw co Pan zrobił. Domyślam się czegoś strasznego – JHWH z piorunem w dłoni?
A na poważnie – nasza świadomość narodowa jest przesiąknięta antysemityzmem. Cały szereg powiedzonek, zwrotów potocznych ma jednoznaczną konotację antysemicką. Używają ich ludzie, którzy w warstwie deklaratywnej nigdy by nie określili się jako antysemici. Kiedyś, jeszcze w połowie lat 80-tych T. Mazowiecki napisał w „Więzi” artykuł zatytułowany „Antysemityzm ludzi łagodnych i dobrych”. O tym, że każdy z nas ma takiego kochanego wujka (stryjka, szwagra, kolegę, itp.), który na imieninach po odpowiedniej dawce napojów wyskokowych (albo i bez niej) powtarza, że ten Hitler to był zły, ale jedno zrobił dobre … Jest to nasz kochany wujek, a my – po prostu nie chcąc go urazić – w milczeniu znosimy jego wywody. Bo to przecież taki dobry człowiek. Ilu jest takich wokół nas?
Stary żart zwykle znajdowany w zbiorkach tzw. „polish jokes”:
Dziennikarz musi napisać artykuł na temat braku mięsa w Polsce.
Jedzie wobec tego do Polski i pyta ludzi:
-Przepraszam, co Państwo myślą na temat braku mięsa w Polsce?
Na co wszyscy Polacy odpowiadają:
-Mięso? A co to jest mięso?
Widząc, że nie może uzyskać odpowiedzi dziennikarz jedzie do Związku Radzieckiego i ponawia pytanie.
-Przepraszam, co Państwo myślą na temat braku mięsa w Polsce?
Na co wszyscy Sowieci odpowiadają:
-Myślą? A co to jest myślenie?
Nastepnym krajem, w którym dziennikarz pyta ludzi jest Ameryka.
Wszyscy Amerykanie odpowiadają:
-Braku? A co to jeat brak?
W końcu nasz żurnalista pyta w Izraelu.
-Przepraszam, co Państwo myślą na temat braku mięsa w Polsce?
-Przepraszam? A co to znaczy przepraszać?
Dziwne, że czuje się pan jako nauczyciel zupełnie w porządku w tej sytuacji. Pozwala pan uczniowi na swojej lekcji siedzieć w czapce i nie widzi pan w tym niczego niestosownego.
To pan jest winien, że do tego doszło, i uwagę pod adresem ucznia powinien pan potraktować jak uwagę pod swoim adresem.
Niezależnie od tego, czy inny dorosły zwrócił uczniowi uwagę mniej czy bardziej dyplomatycznie, pańska reakcja powinna świadczyć o tym, że staje pan jednoznacznie po stronie bronionej normy (nie chodzimy po szkole w czapce), a nie przeciwko dorosłemu, który tej normy broni.
Jeżeli upominający ucznia dorosły robi to nie do końca zgodnie z naszymi zapatrywaniami, wystarczy dyplomatycznie odwrócić jego uwagę jakimś „ja to zaraz z uczniem załatwię”. To pan powinien, skoro już pan zaniedbał i wcześniej nie dopilnował ucznia, wybrać mniejsze zło i poprzeć innego nauczyciela swoim autorytetem, wzmocnić polecenie zdjęcia czapki, przypomnieć uczniom normę.
Zrobił pan najgorsze, co można zrobić w pedagogice. Nie dopilnował przestrzegania przez uczniów zasad, a potem w obecności uczniów zdyskredytował innego nauczyciela, który chciał pana wyręczyć.
Tym samym uczniowie otrzymali przekaz: 1/ można na lekcji siedzieć w czapce, 2/ jeżeli dorosły zwraca dziecku uwagę, nie jest ważne, czy broni słusznej normy, dużo ważniejsze jest, czy jest w tym zwracaniu uwagi wystarczająco delikatny, tolerancyjny i postępowy.
No ale sam pan głosi, że ma lewicowe poglądy. Ta sytuacja doskonale to egzemplifikuje.
Mam nadzieję jednak, że proces wychowawczy w domu rozumie pan inaczej i nie kłóci się z żoną przy dziecku, kiedy np. jest zdenerwowana i nie dość dyplomatycznie zwraca uwagę tego dziecka na niestosowne zachowanie. Mam nadzieję, że wtedy jednak skupia się pan na wychowaniu dziecka, nie żony.
A mnie się nie podoba zachowanie Gospodarza. Można było z kolegą (obecnie, byłym kolegą) porozmawiać sobie po lekcji.
Dzieciaki szkołę opuszczą a nauczyciele w niej zostaną i trzeba będzie ze sobą jeszcze nie raz współpracować.
@sensor
1. Jak jest zimno to można i w kurtce i w rękawiczkach. Szkoła ma zagwarantować warunki do nauki. Ciężko w imię wyższych wartości odmrażać sobie 4 litery.
2. A co jeśli Gospodarz wyznaje inne zasady niż Pan i przeszkadzający nauczyciel? Po sprawie można sobie o tym pogadać na spokojnie ale ten nauczyciel podważył autorytet Gospodarza „na żywo”, za co powinien i słusznie dostał za swoje. Słuszna racja to taka, która jest Pana własna i ma Pan 0 praw wymagać przestrzegania i postępowania wedle niej od innych.
@stary
Nie zawsze istnieje możliwość zatrzymania Wszechświata i na pauzie wytłumaczenia aktorom co powinni, a czego nie powinni akurat robić, tak by sami byli łaskawi się nad tym zadumać i skorygować własną postawę. Podważenie autorytetu Gospodarza przy jego własnej klasie nie powinno i nie uszło ingerującemu, na sucho.
Ode mnie, brawo za reakcję Gospodarzu. Mam nadzieję, że tak ciętą jak się tylko dało.
„Zrobił pan najgorsze, co można zrobić w pedagogice. Nie dopilnował przestrzegania przez uczniów zasad, a potem w obecności uczniów zdyskredytował innego nauczyciela, który chciał pana wyręczyć.”
– zgadzam się; nie wyobrażam sobie siedzenia w klasie w czapce- w sumie całej sprawy by nie było, gdyby dla kogoś to także była oczywistość.
Komentarz Sensora i Starego wydaje mi się chybiony i na siłę tradycyjnie „pedagogiczny”. Po pierwsze, to nauczyciel- gość wkroczył bezpardonowo w kompetencje nauczyciela-gospodarza. Przecież nie mógł wiedzieć, dlaczego tamten pozwala uczniowi siedzieć w czapce (może uczeń był, na przykład,chory). Osobiście nie widzę niczego złego w świadomym (a nie z lenistwa) pozwoleniu uczniowi na siedzenie w klasie w czapce, jeśli jest mu zimno, siedzenie jest z konieczności długotrwałe a miejsce nie jest taką świątynią, gdzie nakrycie głowy jest uważane za świętokradztwo. Poza tym ciekawa jestem, ile lat miały te „dzieciaki” i czy naprawdę nie były w stanie zrozumieć tej sytuacji: czy brak reakcji nauczyciela-gospodarza naprawdę uchroniłby autorytet – przepraszam za wyrażenie – chama nauczyciela – gościa oraz czy taki brak reakcji nie zostałby uznany za przyzwolenie na to chamstwo i za uznanie, że jest to normalny sposób odnoszenia się do siebie wzajemnie i do innej kultury. Z drugiej strony czy reakcja nauczyciela-gospodarza nie wzmocniła przypadkiem jego autorytetu jako odważnego obrońcy pewnych wartości, a nie „kolesia” innych dorosłych i nauczycieli. „Dzieciaki” dzisiaj już naprawdę nie są takie głupie. Nie da się budować sobie wśród nich autorytetu hipokryzją, przemilczaniem ważnych problemów, brakiem cywilnej odwagi.
Ja pamiętam sytuację kiedy weszłam w konflikt z księdzem. Sprawa miała następujący przebieg. Wchodzę na przerwę do pokoju nauczycielskiego. Przy jednym ze stołów siedzi ksiądz z jakąś gazetą w ręku. Z tej właśnie gazety czytał uczniom o zwyczajach cygańskich dotyczących obrzędu zaślubin i bardzo je skrytykował. Uważam, że postąpił źle. Nie jemu oceniać i krytykować inne nacje. Wychowujemy ludzi nietolerancyjnych, takich co to uważają, że wiedzą wszystko najlepiej i wszystko najlepiej robią tylko potem są zdziwieni, że rzeczywistość jest inna.
Pana zachowanie uważam za właściwe. To była dobra lekcja dla uczniów. Nie wolno w żaden sposób poniżać nikogo, i wykorzystywać go jako przykład śmieszności. Jeżeli nie stać tego człowieka na mądrzejsze porównania, to niech siedzi cicho. Tak będzie lepiej, przede wszystkim dla niego – nie ośmieszy się sam.
@ Sensor,
A CO jest złego w siedzeniu w klasie w czapce?? zwłaszcza, jeśli jest zimno?? Rozumiem, że regulamin szkoły, ale są chyba pewne wyjątki. Co jeśli jest rzeczywiście zimno? Albo jeśli uczeń jest po chemioterapii i nie ma włosów?? (sytuacja z mojej szkoły)
A wyśmiewanie ucznia przez nauczyciela jest moim zdaniem absolutnie NIEDOPUSZCZALNE.
Dlaczego nie mozna siedziec w czapce?
współczuję Gospodarzu takiego „kolegi” w gronie. Ja bym ucięła krótko: „Pozwoliłam na czapkę”. I tyle, bo żadne gadanie nie wychowa starego chama.
Sensor – uwaga kolegi była zdecydowanie pod dwoma adresami i Gospodarz miał prawo odpowiedzieć. Uczeń, oczywiście, był bezbronny. Każda jego odpowiedź byłaby potraktowana jako bezczelność, bo chamy tak postrzegają świat.
Każde niespodziewane wtargnięcie w krąg obcujących ze sobą ludzi jest zakłóceniem dramaturgii tego obcowania. Niektórzy robią to w stylu Joli Rutowicz, inni mają świetne entre, jeszcze inni przyszli tylko „po suchy chleb dla konia”… Nie wyobrażam sobie regulaminu szkoły w którym byłby zapis zabraniający uczestniczenia na zajęciach w klasie w czapce.Śp. Maciej Rybiński pisał, że: dawniej budowaliśmy socjalizm realny, a teraz budujemy absurdalny.
To ubieranie czapki w szkole jest zakazane w szkolnym regulaminie? Naprawdę? Jakieś głupie, bo moda jedno, ale mogą być uczniowie, którzy przechodzili chemioterapię lub jakąś operację czaszki i z tego powodu wolą nie świecić łysiną.
Jeśli chodzi o antysemickiego nauczyciela, powinien ponieść natychmiastowe konsekwencje. Uczniowie muszą mieć sygnał, że nie ma tolerancji dla antysemityzmu i to jeszcze takiego prymitywnego. A nauczyciel nie powinien być lojalny w stosunku do kogoś tak niekulturalnego i podważającego jego autorytet na lekcji.
Nie o to chodzi kto ma rację.
Sensor ładnie porównał do kłótni rodziców przy dziecku.
Mleko się rozlało.
Śmieszą mnie pytania typu „Dlaczego nie można siedzieć w czapce?”. Otóż jak ktoś zadaje takie pytanie, to choćbym i stu najmądrzejszych argumentów użyła, nie przekonam. Poprzestanę więc tylko na ZAŁOŻENIU, że jednak nie można. Tak właśnie myślał ten nauczyciel – gość, tak myśli @sensor, @stary, @mada, ja i pewnie wielu innych. Dla nas to OCZYWISTOŚĆ, że nie można. A każdy wyjątek (np. straszliwe zimno, stan po chemioterapii itp.) tylko potwierdza tę REGUŁĘ. Przy czym straszliwe zimno mnie nie przekonuje ze względu na jako taką pogodę tej jesieni oraz ze względu na to, że jednak inni uczniowie, a także sam Gospodarz wytrzymali to straszliwe zimno nie zakładając czapki na lekcji.
Przy czym jeśli zaistniał jakikolwiek WYJĄTEK od tej reguły, to Gospodarz powinien być tego świadom (uczeń powinien poprosić o możliwość siedzenia w czapce podczas lekcji i siedzieć – dopiero po uzyskaniu zgody – zakładam, że tak było). Zaś ów nauczyciel prawdopodobnie nie był świadom ani zaistnienia wyjątku ani tego, że nauczyciel-gospodarz lekcji udzielił zgody. Zareagował jak wielu belfrów reaguje – otóż uznał to za niesubordynację i skarcił. Może i zrobił to niefortunnie, wprawiając ucznia w zakłopotanie. Ale zapewnie nie ośmieszenie ucznia było jego CELEM (zwracajmy, proszę, uwagę na CEL każdego działania nauczyciela), lecz skorygowanie złej w jego mniemaniu (szkoda, że tylko w jego mniemaniu) postawy. Ponieważ Gospodarz nie życzy sobie wtrącania się do jego scenariusza, nauczyciel-gość zrobił tym skarceniem niedźwiedzią przysługę. Trudno. Zakładam, że intencje miał dobre.
Ale za NIEDOPUSZCZALNE uznaję skarcenie tegoż gościa W OBECNOŚCI uczniów. Ów nietakt można było choćby obrócić w żart, czy choćby poinformować o zaistniałym WYJĄTKU od reguły. A rozliczyć się, choćby i wzywając na pojedynek 😉 – w kuluarach.
Randybvain pisze:
„Jeśli chodzi o antysemickiego nauczyciela, powinien ponieść natychmiastowe konsekwencje.”
Rozumiem, że konsekwencje miałby ponieść albo na oczach uczniów, albo uczniowie powinni być o tych konsekwencjach poinformowani? Do tego zmierzasz?
„Uczniowie muszą mieć sygnał, że nie ma tolerancji dla antysemityzmu i to jeszcze takiego prymitywnego.”
Moim zdaniem, to nie żaden przejaw antysemityzmu (no chyba że ów uczeń to Żyd ? ale zakładam, że nie), ot taki niefortunny żart, który każdy normalny, nieuczulony człowiek powinien zrozumieć.
„A nauczyciel nie powinien być lojalny w stosunku do kogoś tak niekulturalnego i podważającego jego autorytet na lekcji.”
Nauczyciel powinien umieć oceniać skutki swych decyzji. Nie tylko te bieżące.
Panie Gospodarzu, proszę, jeśli to możliwe, poprawić w moim komentarzu pytajniki na myślniki lub cudzysłowy (w zależności od kontekstu). Jakiś chochlik się wkradł.
Poprawiłem – Gospodarz
Komentując opisana przez Gospodarza sytuację, warto zwrócić uwagę na zachowanie klasy, które zostało tak przedstawione: „klasa w ryk”. O czym to świadczy? Moim zdaniem o tym, że robota wychowawcza wśród tych uczniów leży, a ich kolega może stać się kozłem ofiarnym. Znając życie, śmiem także stwierdzić, iż odzywka opisywanego nauczyciela nie była jego pierwszą, obrażąjącą ucznia. Obym się, Panie Dariuszu, mylił…
Asterze, tyle wiemy o sobie, co nas sprawdzono. Ten cytat z wiersza Wisławy Szymborskiej odnosi się do postępowania Gospodarza. On potrafił zareagować na pseudodowcipną uwagę nauczyciela. Dobrze, że zrobił to stanowczo i w obecności uczniów. Dał tym samym dowód, że potrafi bronić wartości, o których oni z pewnością słyszeli.
Wszelki duch, ilu obrońców obowiązkowo gołej głowy.
aster: ” Poprzestanę więc tylko na ZAŁOŻENIU, że jednak nie można….. Dla nas to OCZYWISTOŚĆ, że nie można”
Dobrze ze nie chodze do polskiej szkoly. I nie dziwie sie ze uczniowie wypisuja rozne niepochlebne napisy na murach (o czym donosil Gospodarz w innym blogu). Widac ze szkola ciagle dziala poslugujac sie „celami zastepczymi”
Sytuacja rzeczywiście tragiczna. Czapka na lekcji niedopuszczalna, w końcu póki co nie mamy 40 stopni poniżej zera (rozumiem, że nie chodzi o ucznia po chemioterapii czy inny szczególny przypadek). Nie było to jednak poważne przewinienie, a sądząc po reakcji ucznia, spotkała go niewspółmierna kara, no i przy okazji ten antysemityzm – zamierzony?
Mnie również ciekawi, jak Pan konkretnie postąpił, bynajmniej nie z pogoni za sensacją. Człowiek uczy się na błędach, dobrze, jeśli nie na własnych.
Nie rozumiem. Czy wypowiedzenie wyrazu „synagoga” albo „żyd” czy „Żyd” w porównaniu czyni z kogoś antysemitą? Albo jak ktoś nosi bawarskie krótkie portki z zamszu i się powie – „nie rób się na Niemca” to niby kim jest?
Bez przesady. Ta „poprawność” doprowadza do absurdów. Nie zapominajmy o tym.
A co do czapek i bródek.
prawda jest taka, że młodzież kontestuje swoim często śmiesznym bądź niestosownym do miejsca wyglądem.
Trudno.
Szukając pracy się przebierze. Nawet czyste założy i się ogoli.
Jak zimno musiało być w klasie, skoro uczniowi marzła głowa (chociaż iinym nie). Wiem, że czasy się zmieniają, obyczaje też. Ale czy ludzie tzw. starszego pokolenia nie mają prawa nadal sądzić, że noszenie czapki w szkole jest po prostu brakiem manier, kultury i dobrego wychowania? Ciekawe co powiedzieli by rodzice, gdyby dowiedzieli się że nauczyciel prowadził zajęcia w czapce na głowie.
A tak na marginesie, dlaczego pozwalać tylko na czapkę? Dziwi mnie to, że uczniowi nie marzły inne części ciała. powinien siedzieć w kurtce i w rękawiczkach. Chyba że temperatura nie była powodem siedzenia w nakryciu głowy.
Gospodarz chyba przesadził z tą tolerancją wobec zachcianki ucznia. Oczywiście każda akcja powoduje reakcję. Nauczyciel zwrócił uwagę słusznie, chociaż dobór słów był nieodpowiedni.
@aster
„Ale za NIEDOPUSZCZALNE uznaję skarcenie tegoż gościa W OBECNOŚCI uczniów.” – gdyby gronu pedagogicznemu zależało na szacunku ludzi których uczy, to nie starałoby się na siłę, rodem z małżeństwa z rozsądku wyglądać na spójne i zgodne grono. Nie jesteście spójni, nie byliście i nie będziecie. Gospodarz słusznie odgryzł się „koledze”. Jaki cham śmie się nazywać nauczycielem, który wp…la się innemu człowiekowi na lekcje i sadzi antysemickie żarty o jego uczniach? Skoro nie ma prawnego zapisu o zakazie noszenia czapki na lekcji to nic Pani ani Pani podobnym do tego jakie ma stosunki Gospodarz z ludźmi, których akurat uczy. A założę się, że ma dużo większy posłuch niż Pani.
„Zaś ów nauczyciel prawdopodobnie nie był świadom ani zaistnienia wyjątku ani tego, że nauczyciel-gospodarz lekcji udzielił zgody.”
A był świadom istnienia dobrego wychowania? Niezależnie od tego czy zaszedł wyjątek, czy uczeń dostał specjalną zgodę czy zwyczajnie było mu zimno, to nie był jego biznes, żeby zabierać głos w tej sprawie, niezależnie od intencji. Zły moment, złe wykonanie, zły przykład.
„Dla nas to OCZYWISTOŚĆ, że nie można.”
A dla paru innych osób to oczywistość, że nie wpycha się paluchów w nieswoje sprawy. Niektórym nauczycielom wydaje się natomiast, że mają monopol na właściwe zachowania i że to co oni zrobią może być tylko „niefortunnie zrozumiane” ale już na pewno nie kwalifikuje się do choćby „przepraszam”.
?Jeśli chodzi o antysemickiego nauczyciela, powinien ponieść natychmiastowe konsekwencje.?
Rozumiem, że konsekwencje miałby ponieść albo na oczach uczniów, albo uczniowie powinni być o tych konsekwencjach poinformowani? Do tego zmierzasz?
Naturalnie. Skoro chcecie żeby uczniowie brali z Was przykład to dawajcie ten przykład sami. Co to kogo obchodzi jakie konsekwencje poniesie nauczyciel za kulisami skoro uczniów karze się przykładnie przy „całej klasie” albo nawet i szkole. Na drugi raz zastanowisz się jak to jest miło kiedy wszyscy wyją z Ciebie ze śmiechu.
Tu, moim zdaniem, szło jedynie o to, żeby przekazać Gospodarzowi – jaki jest nieudolny, gorszy. Wcale nie chodziło o nieszczęśnika w czapce…
Może wystarczyło powiedzieć tylko: „W mojej klasie swoje sprawy załatwiam sam”?
W ogóle pominęłabym milczeniem uwagę o synagodze; kulturalny człowiek udaje, że nie słyszał, jak komuś się wypsnie nieszczególny odgłosik.
No, chyba, że uczeń jest Żydem, wtedy – nie ma zmiłuj. Krew nie woda, zaczęłabym śpiewać „Kriszna, Kriszna”…
Powiało starotestamentową grozą – czy aby ten nieszczęsny pedagog, który wszedł do klasy, jeszcze żyje?
Do tego, co napisałem wcześniej (adwersarze nie przekonali mnie do rezygnacji ze ŚWIĘTEJ zasady: rodzice nie kłócą się przy dzieciach, wychowawcy nie kłócą się przy wychowankach), dodam, że za niedopuszczalną uważam też reakcję pozostałych uczniów (to „klasa w ryk”). Ode mnie dostaliby za to reprymendę (po wyjściu tamtego nauczyciela).
Powiedziałbym:
– To, że wasz kolega zapomniał, ze po szkole nie chodzi się w czapce i nauczyciel zwrócił mu uwagę, nie upoważnia was do tego, żeby się z niego śmiać! Tak u was w klasie objawia się szacunek człowieka do człowieka? Wstyd mi za was!
@sensor
„Adwersarze nie przekonali mnie do rezygnacji ze ŚWIĘTEJ zasady: rodzice nie kłócą się przy dzieciach, wychowawcy nie kłócą się przy wychowankach” – po pierwsze, to nie była kłótnia tylko ewidentne naruszenie autorytetu Gospodarza, po ripoście temat się skończył. Na tę okoliczność proponuję nową zasadę: „nie naruszaj autorytetu drugiego rodzica bądź wychowawcy przy dzieciach bądź wychowankach, bo to świadczy o kompleksie wyższości i braku szacunku, a także zasługuje na naganę”.
Po drugie, ta święta zasada z wychowawczego punktu widzenia, daje poczucie nieistotności wszystkim którzy są pod jej wpływem, poczucie że są wykluczeni z grona, które jest brane pod uwagę w rozmowach o ważnych sprawach. To taka metoda sprzed parudziesięciu lat, którą każde bystrzejsze dziecko przejrzy na wylot i natychmiast wyrobi sobie opinię o osobach jej używających, czyli: „skoro oni nie traktują mnie poważnie to ja nie traktuję poważnie ich”. W edukacji za mało jest interakcji i otwartych rozmów, a za dużo narzucania przestarzałych zasad nieprzystających do rzeczywistości. Era industrializmu jest na ukończeniu, potrzeby edukacyjne są inne, może przestaniecie zatem produkować już bezmyślnych robotów słuchających każdych poleceń i wykonujących przez 8 godzin tą samą odmóżdżającą pracę?
„Wszelki duch, ilu obrońców obowiązkowo gołej głowy.”
– powiem tak już teraz rozumiem, skąd biorą się ludzie, którzy na rozmowy o pracę potrafią przyjść w klapkach na bosych stopach i spodenkach w palmy (i nie chodzi o staranie się o pracę barmana na plaży)- a o takich i innych przypadkach mówiła mi przyjaciółka, która pracuje w dużej firmie w rekrutacji. To pewnie ci „od czapek”.
Serio: rozumiem czapkę na głowie w klasie, gdy wysiadło ogrzewanie i mróz srogi szczypie w uszy; nie wadzi czapka u osoby po chemii (raz miałam taki przypadek), ale serio pojąć nie mogę, gdzie jest sens, by w klasie uczeń siedział w czapce. Wtedy po prostu całej sprawy by nie było, a tamten pan i tak pewnie czymś głupim w innej sytuacji by zabłysnął.
mada: ” ale serio pojąć nie mogę, gdzie jest sens, by w klasie uczeń siedział w czapce. Wtedy po prostu całej sprawy by nie było, a tamten pan i tak pewnie czymś głupim w innej sytuacji by zabłysnął.”
A kogo to obchodzi zy uczen siedzi w czapce czy nie? Czy naptawde polska szkola nie ma innych problemow?
Mnie obchodzi, dla mnie to element kultury, do pracy ubieram się stosownie do okazji, uważam, że znajomość podstawowych zasad zachowania i ubioru w wieku licealnym to nie jest coś, co przerasta umiejętności licealisty. Nie wiem, może gospodarz uczy klasę jakiś oryginałów, gdzie ta czapka to tylko wisienka na torcie, a demonstrowanie strojem swojego indywidualizmu jest czymś oczywistym. W mojej szkole w statucie zapisano punkt o odpowiednim stroju i tyle.
I serio- skoro kogoś dziwi, ze inni się dziwią, iż uczeń na lekcji jest w czapce, to mnie już nic nie dziwi.
mada: „W mojej szkole w statucie zapisano punkt o odpowiednim stroju i tyle.”
I tam jest napisane ze nie mozna w czapce?… W czym jeszcze nie mozna?…
„I serio- skoro kogoś dziwi, ze inni się dziwią, iż uczeń na lekcji jest w czapce, to mnie już nic nie dziwi”
A mnie to dziwi ze nauczyciele nie maja innych problemow i z czapki robia przyslowiowe „widly”
@stary „Można było z kolegą (obecnie, byłym kolegą) porozmawiać sobie po lekcji. Dzieciaki szkołę opuszczą a nauczyciele w niej zostaną i trzeba będzie ze sobą jeszcze nie raz współpracować.”
A jakie to będą „Dzieciaki”. Uważam, że reakcja gospodarza była świetna, uczniowie mieli szansę zrozumieć, że nawet niecelowe obrażanie nie przez wszystkich będzie akceptowane w celu zachowania „autorytetu”.
Szkoda, że nie mieli szansy zrozumieć, że na lekcji nie siedzi się w czapce.
Mieli za to szansę zrozumieć, może na razie podświadomie, ale dobre i to, że ich nauczyciel polskiego nie ma na tyle kindersztuby, aby powstrzymać się przed wychowywaniem wychowawcy w obecności jego wychowanków.
To nawet gorsze zjawisko niż szef, który beszta pracowników w obecności innych pracowników.
dziękuje sensorowi za tę lekcję – wiem już, co w szkole jest najważniejsze: nie antysemityzm nauczycieli, nie fakt, że jeden nauczyciel podkłada drugiemu świnię podważając jego autorytet i sztorcując jego uczniów na lekcji i w sytuacji, za którą tamten jest odpowiedzialny; nie, to co istotne w szkole, to że nie można mieć czapki na głowie.
to jest właściwa hierarchia ważności.
nigdy w życiu by mi nie przyszło do głowy, że za chamstwo i antysemityzm przypadkowo pojawiającego się w klasie nauczyciela odpowiedzialny jest nauczyciel polskiego mający tu akurat lekcję. ale sensor tak uważa. piękne odkręcenie kota ogonem.
jak to dobrze, że moje dziecko ma przed sobą jeszcze tylko dwa i pół roku pobytu w szkole – i oby na takich sensorów i sensoropodobnych cwaniaczków podszytych hipokryzją (ach, ta troska o autorytet nauczyciela chama i antysemity!) nie trafiał.
@sensor
„Szkoda, że nie mieli szansy zrozumieć, że na lekcji nie siedzi się w czapce.”
Natomiast Pan Panie Sensor masz Pan możliwość i mnóstwo czasu by zrozumieć, że to nie Pańska sprawa co Gospodarz robi z własnymi uczniami i na co im pozwala.
„To nawet gorsze zjawisko niż szef, który beszta pracowników w obecności innych pracowników.”
Różnica jest taka, że pracownicy to ludzie dorośli i ich nawet nie wypada już wychowywać, nie ważne publicznie czy prywatnie. W szkole dzieci i młodzież potrzebują wzorców. Ale nikt nie potrzebuje wzorca gospodarza uległego wobec byle chama, który mu w lekcji przeszkodzi.
@sensor
W 100% zgodzą się z tobą ludzie, którzy uważają, że szkoła służy do zapewniania miejsca pracy nauczycielom.
Natomiast ja uważam, że (być może niepotrzebna była tolerancja Chetkowskiego) w klasie gospodarzem jest nauczyciel uczący, zaś pozostałe osoby (nawet dyrektor) mają inne metody wpływania na zachowanie ucznia (późniejsza rozmowa z nauczycielem, wpisanie uwagi uczniowi itp.).
Dyskusja zboczyła niestety na niewłaściwe tory – nie oceniamy chamskiego zachowania nauczyciela (gościa), lecz reakcję nauczyciela prowadzącego daną lekcję.
> sztorcując jego uczniów na lekcji
Często obserwuję uczniów np. w muzeum czy w kinie. Ci pod opieką nauczycieli rozsądnych zachowują się rozsądnie. Inni siedzą w czapkach, szeleszczą papierkami, rozmawiają, dotykają eksponatów…
Większość ludzi postronnych udaje, że tego nie widzi, bo uważają, że młodzież ma swojego nauczyciela od zwracania uwagi i że nie wolno im „sztorcować” jego uczniów.
Ja zwracam uwagę zawsze. Dlatego że uważam wychowanie młodego pokolenia do przestrzegania pewnych podstawowych norm za dobro najwyższej wagi.
Szkoła jest właśnie dla uczniów, nie dla zapewnienie miejsc pracy nauczycielom. Dlatego w imię dobra uczniów należało wzmocnić polecenie zdjęcia czapki, a z kolegą po fachu porozmawiać na przerwie.
Tyle że więcej odwagi cywilnej musiałby mieć p. Chętkowski, żeby podejść do kolegi z grona po lekcji, w sytuacji sam na sam, i patrząc mu prosto w oczy powiedzieć: „Uważam twoje słowa za pogardliwe dla żydów. Po drugie nie ustawiaj mi uczniów na mojej lekcji”.
Dużo łatwiej było dać do wiwatu koledze po fachu, zapewniając sobie milczące poparcie uczniów. To się ten nauczyciel – skonfrontowany z całą grupą – musiał dopiero mieć z pyszna! Potępiony przez wychowanków raz na zawsze wyleczy się z – rzekomego przecież, realnie na to patrząc – antysemityzmu, zakała postępu i tolerancji jedna!
@sensor
W jednym mogę się z Panem zgodzić, zwracanie uwagi jest istotne ale nie zawsze, nie wszędzie i nie każdemu. Kultura osobista i szacunek do drugiego człowieka nie na tym polegają, że każdemu wytyka się błędy, ale na tym, by wiedzieć kiedy i jak to zrobić.
„Dlatego w imię dobra uczniów należało wzmocnić polecenie zdjęcia czapki, a z kolegą po fachu porozmawiać na przerwie.”
Nie, nie należało, dlatego, że w tym wypadku ważniejsze dla prowadzącego zajęcia był szacunek jego własnych uczniów do niego samego. Również dla dobra uczniów, którzy tracąc szacunek do prowadzącego zajęcia stracą chęć do nauki tego przedmiotu.
„Tyle że więcej odwagi cywilnej musiałby mieć p. Chętkowski…”
Jak pisałem wcześniej:
Nie zawsze istnieje możliwość zatrzymania Wszechświata i na pauzie wytłumaczenia aktorom co powinni, a czego nie powinni akurat robić, tak by sami byli łaskawi się nad tym zadumać i skorygować własną postawę. Podważenie autorytetu Gospodarza przy jego własnej klasie nie powinno i nie uszło ingerującemu, na sucho.
„Potępiony przez wychowanków raz na zawsze wyleczy się z ? rzekomego przecież, realnie na to patrząc ? antysemityzmu”
Antysemityzm, powiedzmy, rzekomy. Natomiast chamstwo i kompleks wyższości widoczny jak na dłoni. Oby z tego się wyleczył.
Bez przesady z tym podważeniem autorytetu. Kiedy moja żona nie zauważy złego zachowania dziecka, a ja zwrócę uwagę, to jest chęć wychowania dziecka, a nie chęć podważenia autorytetu matki.
Sensor ma rację.
W tym całym bałaganie nie chodzi o czapkę. nie chodzi też o „antysemityzm” nauczyciela. Jak łatwo jest przypiąć komuś łatkę odwołując się do przelotnej odzywki.
Gospodarz nauczył dzieciaki, że osoba dorosła nie może się wtrącać. Gdy ktoś im zwróci uwagę, to już sami będą potrafili wysłać na drzewo. Wiedzą też, że w słowach nie muszą przebierać.
Nie należę do osób ładnych, grzecznych i miłych, więc nie raz byłem w podobnych sytuacjach.
Po chwilach uniesienia zostaje zwykły „moralniak”.
@sensor
„Bez przesady z tym podważeniem autorytetu. Kiedy moja żona nie zauważy złego zachowania dziecka, a ja zwrócę uwagę, to jest chęć wychowania dziecka, a nie chęć podważenia autorytetu matki.”
To co Pan robi we własnym domu ze swoją żoną i dzieckiem to jest Pańska prywatna sprawa. Nie wspominając o tym, że mając do wychowania jedno dziecko macie Państwo w miarę spójny kierunek i zasady wychowawcze i oboje o nich wiecie. Niemniej jednak, nie idzie tutaj o to kto czego nie zauważył, tylko kto na co przyzwolił. Jeśli Pańska żona pozwoli dziecku na coś co Pan uważa za niesłuszne, to będzie to tylko brak szacunku do Pańskich przekonań, rozbieżność w metodach wychowawczych czy już otwarta zdrada? A może tylko nieistotny drobiazg, który należy najpierw omówić z żoną zanim przystąpi Pan do wyszydzania dziecka i żony przy innych? Dlaczego żony także? Dlatego, że jeśli szydzi Pan z dziecka, to szydzi Pan także z każdego, kto na takie zachowanie pozwolił.
W przypadku szkoły, klas z ponad dwudziestką osób każda, masą idiotycznych rozporządzeń MEN i stadem nauczycieli, trudno o spójny kierunek wychowawczy i trudno o to, by każdy nauczyciel wiedział na co pozwolił albo co uważa za mało istotne każdy inny nauczyciel. Wpychanie paluchów w interakcję jaką stworzył dany nauczyciel z daną klasą, jest zwyczajnie chamskie i świadczy o kompleksie wyższości (ja wiem lepiej co jest właściwe i jak skorygować niewłaściwe zachowania). W tym konkretnym przypadku świadczy o braku szacunku zarówno do ucznia jak i do nauczyciela prowadzącego daną lekcję i jest podważaniem jego autorytetu, nie wspominając o tym, że sprawienie, że uczeń zostanie wyśmiany przez całą klasę jest wybitnie pedagogiczne. Czemu ingerujący nauczyciel nie zwrócił uwagi reszcie klasy, że śmiech w tym przypadku świadczy o niedojrzałości wszystkich zebranych i że nie ma z czego wyć? A dlatego, że chodziło mu o efekt: „taki jestem świetny w porównaniach i taką mam władzę nad uczniami, że każdego mogę w dowolnym momencie wyśmiać, patrz i ucz się nauczycielu prowadzący”.
Na szydzenie z własnego dziecka i własnej żony przy innych nie pozwolił by Pan sobie (mam przynajmniej taką nadzieję), niech Pan zatem nie upiera się przy podważaniu autorytetu nauczyciela i szydzenia z ucznia przy innych.
@stary
„Gospodarz nauczył dzieciaki, że osoba dorosła nie może się wtrącać.”
Gospodarz nauczył dzieciaki, że osoba dorosła nie może się wtrącać JEŚLI inna dorosła osoba akurat zajmuje się daną grupą, CHYBA, że FAKTYCZNIE chce pomóc. Szydzenie z uczniów do pomocnych nie należy.
Moja Mama identycznie nauczyła wszystkie wścibskie sąsiadki w okolicy, że guzik im do tego jakie ona sama wprowadziła metody wychowawcze w stosunku do swoich własnych dzieci. Szacunek za to do swojej Mamy mam ogromny, że nie uległa idiotycznej presji społecznej. Taki sam szacunek do Gospodarza za ripostę i obronę swojego ucznia. Nasuwają się dwa znane zwroty: „wolność Tomku w swoim domku” oraz „pilnuj swego nosa”.
@Overdrive
Nie zgadzam się. Wspólny front nauczycieli w szkole jest bardzo ważny. Z tego powodu powstał Statut Szkoły, WSO oraz Szkolny Plan Wychowawczy.
?Wolność Tomku w swoim domku? oraz ?pilnuj swego nosa? – dotyczą sfery prywatnej. Nauczyciel jest zatrudniony w instytucji. Ma reprezentować (przynajmniej w szkole) wspólne poglądy grona pedagogicznego.
PS
Ciekawe czy sprawa miała w szkole swój finał
@Overdrive
Nie podzielam poglądu, jakobyśmy mieli mieć podstawy, aby uwagę nauczyciela określać mianem szyderstwa. Widać różnimy się bardzo mocno w rozumieniu znaczenia pewnych słów.
Z tego m.in. powodu czuję się zwolniony z dalszej dyskusji. Nie wniesie już ona nic nowego, a na flejmy szkoda mi życia.
@stary
Jestem przekonany, że wspólny front miał kiedyś znaczenie i był słuszną ideą, jak wiele innych idei, które niegdyś były słuszne, a teraz nie mają racji bytu. Nie wspominając o tym, że Statut, WSO czy SPW nie określają każdej pojedynczej sytuacji i sposobu „właściwego” zachowania, często wymagany jest zwykły zdrowy rozsądek i odrobina pokory. Biorąc pod uwagę, że najlepszym pomysłem na szkołę wydaje się obecnie być model w którym każda placówka i każdy nauczyciel wybiera samodzielnie program i metody nauczania (szeroko omawiany model skandynawski), idea „wspólnego frontu” wydaje się być anachronizmem.
„Wolność Tomku w swoim domku” oraz „pilnuj swego nosa” ? dotyczą sfery prywatnej.” – specjalnie użyłem tych zwrotów pozornie odnoszących się do sfery prywatnej, gdyż jak pisałem już wcześniej: „gdyby gronu pedagogicznemu zależało na szacunku ludzi których uczy, to nie starałoby się na siłę, rodem z małżeństwa z rozsądku wyglądać na spójne i zgodne grono. Nie jesteście spójni, nie byliście i nie będziecie.” Każdy nauczyciel tworzy z daną klasą indywidualną interakcję (można nawet rzec prywatną), każdy inny nauczyciel może, pod warunkiem dobrego wyczucia tej interakcji i uznania „przywództwa” nauczyciela prowadzącego, włączyć się do niej. Ale ŻADEN nauczyciel nie ma prawa wtrącać się, zaburzać jej, podważać „przywództwa” nauczyciela prowadzącego i doprowadzać do konfrontacji, nawet w imię takich wyższych idei jak dobro uczniów. Dobro uczniów mówi, żeby zostawić klasę osobie, która ma nad nią pieczę, jeśli nie ma się niczego konstruktywnego do powiedzenia.
@sensor
Szyderstwo – http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2527507
Drwiący stosunek był? Był.
Lekceważenie lub pogarda była? Była.
Słowa lub żart? Raczej „żart” ale był.
Ja te podstawy widzę, PWN także. Pan może oczywiście ich nie widzieć, ale ja nie chciałbym, żeby ślepiec uczył moich dzieci o kolorach.
Szkoda, że edukacją nadal dyryguje MEN ze swoim przestarzałym programem dostosowanym do ery industrialnej, bo wprowadzając system skandynawski bardzo szybko przekonał by się Pan na których nauczycieli jest popyt, a kto się po prostu na temacie nie zna.
Innymi słowy, zgadzamy się, że się nie zgadzamy. Zakończmy dyskusję.
@ Overdrive
Każdą sprawę można załatwić na dwa sposoby. Można ją rozdmuchać lub załagodzić.
Nie dogadamy się, sorki.
Temat wywołał burzliwą dyskusję. Dyskusję o wartościach, o poglądach wręcz.
Mam takie pytania:
Czy ów uczeń zapytał o możliwość siedzenia w czapce i otrzymał zgodę?
Czy też u Pana Gospodarza na lekcji to normalne, że uczniowie mogą siedzieć w czapce (ot tak, bez przyczyny) i bez pytania o zgodę? Czy rzeczywiście był powód? Jaki?
Czy reakcja Gospodarza (choć pytanie kieruję nie tylko do p. Gospodarza) byłaby (bądź powinna być) taka sama, gdyby ten nauczyciel-gość jedynie kazał zdjąć czapkę albo zapytał o powód, bez tych aluzji antysemickich?
Czy reakcja Gospodarza byłaby (bądź powinna być) taka sama, gdyby ten nauczyciel-gość był dobrym przyjacielem Gospodarza i Gospodarz z całą pewnością rozpoznałby w strofowaniu ucznia absolutnie czyste intencje, bądź przynajmniej nie doszukałby się żadnych podtekstów?
aster,
uczeń nie zapytał, a ja go nie zuważyłem. Było jednak zimno (szkoła to kamienica, kaloryfery nie grzały jeszcze), sam prowadziłem lekcję w kurtce.
Pozdrawiam
DCH
@stary
Do nas na tym forum nie należy załagadzanie ani rozdmuchiwanie. Do nas należy komentarz i dyskusja na temat. Wszystko zostało powiedziane.
@aster
Skoro było zimno, pytanie o powód uważam za zbędne. Gdyby nauczyciel jedynie polecił uczniowi zdjąć czapkę (zdejmij czapkę, nie jest aż tak zimno), nie byłoby notki Gospodarza i nie byłoby naszych dyskusji.
@Aster: pisząc o konsekwencjach mam na myśli konsekwencje dyscyplinarne odpowiednie dla takiego zachowania, to jest nieprawidłowego stosunku do ucznia (poniżenie) oraz użycia elementu kultury obcego narodu w sensie pejoratywnym. Myślę, że coś w rodzaju pouczenia na dywaniku u dyrekcji by wystarczyło. Jeżeli została złamana jakaś zasada, to kulturalny nauczyciel mógłby się najpierw zapytać prowadzącego o to i pozwolić mu działać, ewentualnie samemu poprosić ucznia o zdjęcie czapki z wytłumaczeniem dlaczego, zamiast robić taką emocjonalną, negatywną scenę.