Pech maturzystów
Przeznaczeniem moich uczniów jest osiągać wysokie wyniki na maturze w roku parzystym i niskie w roku nieparzystym. Choćbym dwoił się i troił, zawsze jest tak samo. W tym roku uczniowie zdali świetnie, w zeszłym roku słabo, dwa lata temu bardzo dobrze, w 2005 tak sobie, a w 2004 doskonale itd. Zawsze jest tak samo. Rok parzysty – ideał, rok nieparzysty – pożal się Boże. Tłumaczyłem to sobie na wiele sposobów, ostrzegałem uczniów, próbowałem przezwyciężyć los, ale wszystkie moje działania nic nie dały. Mogę urobić się po pachy, a i tak to nie poprawi wyniku, jeśli to rok nieparzysty. Mogę nic nie robić, a i tak – o ile to rok parzysty – moi uczniowie odniosą na maturze wielki sukces.
Piszę o tym, ponieważ w klasie maturalnej dostrzegam symptomy fatalnych wyników na egzaminie dojrzałości w roku 2009. Być może uczniowie nasłuchali się od tegorocznych absolwentów, że maturę z polskiego zdaje się śmiesznie łatwo, iż postanowili w ogóle się nie uczyć. Szkoda im czasu, skoro to prosty egzamin. Dziś odwiedził mnie tegoroczny absolwent, który – mimo że studiuje nauki ścisłe – z polskiego zdało mu się na 92 procent. Właśnie zdało mu się samo, gdyż się nie przykładał, ponieważ polski był mu do niczego niepotrzebny. Spodziewałem się tego, gdyż chłopak należał do rocznika szczęśliwców. Niestety, moi obecni uczniowie z klasy trzeciej należą do rocznika pechowców, więc będzie im bardzo trudno wznieść się ponad przeciętną. Mea culpa – to ja jestem pechowcem. No cóż, tę plamę na moim zawodowym honorze odbiję sobie w roku 2010, kiedy to moi uczniowie osiągną najwyższe wyniki w szkole. Rok 2009 uznaję za stracony.
Dla nauczyciela dosięgniętego przez fatum jedynym ratunkiem jest stoicyzm (będę obojętny na to, co przynosi mi los) oraz chrześcijańska pokora i anielska cierpliwość. Ufam, że Bóg będzie miał mnie w opiece w tym feralnym roku 2009 i jakoś dotrwam do szczęśliwego roku 2010.
Co jednak powinni robić moi uczniowie? Mogą pogodzić się z przeznaczeniem i szykować się na powtórzenie matury. Mogą udawać, że nie wierzą w przeznaczenie (odradzam – jeszcze nigdy nie było inaczej). Trzecim wyjściem jest postawa prometejskiego buntu, czyli podjęcie próby sprzeciwienia się woli nieubłaganego LOSU. Instynkt buntu to jedyny ratunek. Jak ktoś nie podejmie się tego trudu, pozostanie mu tylko czarna rozpacz, oczekiwanie na katastrofę i w końcu piekielna otchłań porażki.
Obecne młode pokolenie nie bardzo rozumie, co oznacza postawa buntu, dlatego doradzam przeczytanie „Króla Edypa”, „Makbeta”, „Dziadów” cz. III, „Kordiana”, „Nie-Boską komedię”, „Lalkę”, „Ludzi bezdomnych”, „Przedwiośnie” oraz dużo wierszy polskich poetów. W obliczu nieuchronności losu jedynym ratunkiem jest bezwzględna jasność widzenia (koniec z imprezami) i wiedza o tym, jak zachowywali się męczennicy literatury. Tylko dla tych maturzystów, co znają dobrze literaturę, nie wszystko stracone w pechowym roku 2009.
Komentarze
Przez okres liceum nie przeczytałem ŻADNEJ lektury a z polskiego miałem 97%. Z podstawy, gwoli ścisłości. Uważam, że ten egzamin jest śmieszny.
Doskonałe wytłumaczenie Pan sobie znalazł: jeżeli uczniowie źle zdadzą maturę to nie jest to wina tego, że Pan nas nie przygotował, źle prowadził lekcje, przez połowę polskich z tych 3 lat Pana nie było, a jak już Pan był to pisaliśmy nic nie wartą książkę, tylko tego że takie jest nasze przeznaczenie.. Wymówka niegodna profesora, jakim życzy Pan sobie być nazywanym..
Wszystkie pozycje z tych, które Pan wymienia przeczytałem, uczę się pomimo licznych imprez i nie wierzę w teorię sinusoidy odnośnie zdawalności matur. Mam zamiar zdać ten egzamin bardzo dobrze i uda mi się to. A takimi wpisami na blogu psuje pan jedynie atmosferę i wprowadza niepokój oraz atmosferę nieuchronnej klęski.
Może lepiej zająć się czymś innym – do pisania na blogu (ba – do pisania w ogólności) potrzebne są pomysły, idee, koncepty albo gruntowna, ukierunkowana wiedza z jakiejś konkretnej dziedziny. Wtedy to co się pisze ma wartość i sens. W innym przypadku jest po prostu grafomaństwem i szablonowym zapełnianiem kolejnych stron (książki, bloga).
ta notka to jak się domyślam jeden ze sposobów na zachęcenie uczniów do przyłożenia się do nauki. bardzo sprytne. zwłaszcza ta lista lektur godnych polecenia 😛 życzę Panu, aby maturzyści pozytywnie Pana zaskoczyli
Duby smalone bredzicie profesorze Chętkowski 😉
Taki blog to niezłe ćwiczenie pokory dla nauczyciela. Wszyscy nauczyciel powinni mieć obowiązek pisania bloga
za subtyelnie zachęca Pan do nauki. Walnąć w stół i trzepnąć mowę do słuchu prosto bez owijania w bawełnę
malwi
zero pojęcia o ironiii
zero o drugim dnie
zero o aluzji
zero o co autor chciał powiedzieć
w sumie całe zero
sorki malwi chodziło mi o zniesmaczoną
Mnie zawsze pociągały wieki ciemne^^ dlatego z chęcią dołączę do potępionych czarownic czy skazanych na cierpienie romantyków, dół sinusoidy jest o wiele ciekawszy pod względem literackim, w moim skromnym, bądź co bądź skazanym na klęskę, pojęciu. Ktoś musi przegrać, by zwyciężyć mógł ktoś. Może ogłosi pan w swoich obecnych 1-szych klasach, że w sumie nie musza się uczyć, bo przecież zły los rządzi światem. Jako nieuk zasłyszałam gdzieś, chyba na imprezie, że pewien filozof, bodajże…Schopenhauer już przewidział mój los. Powiedział coś w stylu:” Przeznaczenie rozdaje karty, a my tylko gramy”. Karty dostałam przy doborze polonisty w 1 klasie. Teraz nieudolnie gram, ale czy można zwyciężyć przy kiepskim rozdaniu?
Niektórzy sarkazmu i ironii nie zauważą nawet wtedy, gdy dostaną od takiego tandemu pięścią między oczy. Chyba, że na koniec wstawisz emotikonę.
Panie Profesorze , po prostu wstyd. Pan sobie odbije w przyszłym roku , a tegoroczni maturzyści?????????? Przy takim podejściu kolejne roczniki nieparzyste powinny powtarzać klasę ( pierwszą , drugą?) aby w końcu znalźć się w parzystym roku . Kiepskie tłumaczenie swojej nieudolności
PORZUĆCIE NADZIEJĘ MATURZYŚCI!
MARNY LOS TOJEGO DZIECKA RODZICU.
Czytam komentarze nad moim i przy niektórych po prostu śmiać mi się chce, no, może delikatnie uśmiechnąć. Czy Gospodarz ma Wam te treści namalować, zaśpiewać, czy wyrzeźbić? Bo widzę, że niektórzy (jakie to smutne) nie potrafią podejść z lekkim dystansem do słów napisanych w dobrej przecież wierze przez profesora Chętkowskiego. I nadziwić się nie mogę, że niektórzy wojowniczo wyciągają szabelki i zamieniaja się w blogowych harcowników.
Jakiś czas temu Gospodarz pisał o tym jak bardzo – pozytywnie rzecz jasna – zmienia się licealna młodzież na przestrzeni ostatnich lat. Rzekomo coraz bardziej błyskotliwi, coraz bardziej spostrzegawczy, inteligentni są ci młodzi ludzie.
Czytam te oburzone głosy i wątpić zaczynam, bo goryczy w tych głosach niewysłowione wprost ilości.
Dobra rada: mniej Gadu-Gadu, więcej Czytu-Czytu, a wtedy i sumienie spokojne przed egzaminem, no i na imprezę znajdzie się czas.
Oj bolesne, bolesne, bolesne. Bolesne. Bardzo.
Stockton:
nikt nie jest głupi, niedorozwinięty, ani ślepy. Z tym że ta ironia jest zupełnie nie na miejscu, gdyż Pan Chętkowski faktycznie do matury nie przygotowuje, a rzekomo pechowy rocznik 2009 jest na tyle ambitny i zdolny, że zda maturę bardzo dobrze, ale nie dzięki temu patentowi z zastraszeniem, lecz dzięki przezorności, chodzeniu na kursy i prywatne korepetycje oraz własnej pracy, wynikającej z umiejętności samodzielnej oceny własnych umiejętności i wiedzy zdobytej w ciągu 3 lat, a nie z zastraszenia.
Darujcie sobie ratowanie reputacji profesora. Ona ma dobrą opinię w szerokich kręgach i nikt jej nie zniszczy. Ale inną kwestią jest, że ja piszę najbliższą maturę i nie czuję się przygotowany przez szanownego nauczyciela do niej. Może wynika to z tego, że roczniki nieparzyste są od początku przeznaczane na straty? Udało nam się napisać żałosną książkę (miało z nas to zrobić humanistów pełną gębą) ale to i tak najlepsze czego dokonaliśmy. Większość lekcji prowadzona jest „nowocześnie” czyli osoby nie mające de facto pojęcia o czym mówią idą do odpowiedzi i omawiają temat zamiast profesora który kiwa głową ewentualnie poprawi błąd językowy w wypowiedzi lub jakąś bzdurę tak rażącą, że absolwent dobrego gimnazjum byłby w stanie ją wychwycić. A przygotowaniem do matury w pocie czoła zajmują się teraz korepetytorzy. Tyle. Wylałem troski i żale, bo na zmiany nie liczę. Jak to się mówi: Starego psa nie nauczysz nowych sztuczek.
Myslalam, ze jesli ktos wybral liceum w ktorym uczy Gospodarz to potrafi patrzec dalej niz egzamin maturalny. Potrafi docenic fakt, ze bral udzial w pisaniu nawet bardzo kiepskiej ksiazki i ma swiadomosc czego sie przez to nauczyl.
Maturzysci i ich rodzice! To tylko matura, egzamin, etap w zyciu. Po tym przechodzi sie do nastepnych. Edukacja nie polega na przygotowaniu do egzaminow tylko na przygotowaniu do zycia, na rozwoju mlodego czlowieka
Jakze czesto zapominaja o tym uczniowie, ich rodzice i wielu nauczycieli.
zniesmaczona:
Nigdzie nie napisałem, że licealiści – maturzyści są głupi albo ślepi. Napisałem, że jestem rozczarowany tym co przeczytałem w ich wypowiedziach. To co Ty nazywasz zastraszaniem ze strony Gospodarza, ja nazywam próbą mobilizacji. Ale tylko od rocznika maturalnego zależy, czy ta mobilizacja okaże się skuteczna. A referowanie tematów na j. polskim? Świetna metoda. Uczy brania odpowiedzialności za siebie, własne do matury podejście i szacunku dla własnej pracy.
Zgadzam się w 100% z Izabelą – nie demonizujcie matury.
Pozdrowienia i do pracy 🙂
Stockton:
Zapewne chodziłeś do szkoły w tych wspaniałych czasach, kiedy ona naprawdę uczyła. Wtedy, kiedy matura była tylko małym epizodem, w rzeczywistości niewiele znaczącym (bo były egzaminy na studia). Jeśli tak to mogę zrozumieć Twoje wypowiedzi w znacznym stopniu. Ale jeżeli skończyłeś liceum np. 2 lata temu i twierdzisz, że referowanie tematów to wspaniały sposób pracy to jest to dla mnie zupełnie niepojęte! Byłeś kiedyś świadkiem takiej lekcji? Bo ja byłem wielokrotnie.
Izabela:
j.w. 😉
+”Na papierze” wszystkie innowacje i nowatorskie metody prowadzenia lekcji wyglądają wspaniale. Osobom z zewnątrz może się wydawać, że jesteśmy przygotowywani do prowadzenia dorosłego życia wykształconej i obeznanej z literaturą osoby. W rzeczywistości jednak taki sposób postępowanie nie prowadzi do niczego. Lekcje prof. Chętkowskiego można określić niezbyt eleganckim zwrotem „gów… w błyszczącym dresie”. Tyle. Bo cała ta edukacja polegająca na „przygotowaniu do życia, na rozwoju młodego człowieka” to jest mit. Legenda.
Juz to opisywalam na tym forum.
Mialam polonistke, ktora prowadzila lekcje w podobny sposob. Wydawalo mi sie, ze ta pani niczego nie uczy, ale po kilku latach jednak zrozumialam, ze jej lekcje mialy wieksza wartosc od lekcji, na ktorych wszystko jest dokladnie wyjasnione przez nauczyciela, notatka podana do zeszytu.
Blur.
Czy jest jakis inny przedmiot na ktorym pozwalaja Ci na dluzsza wypowiedz, na referowanie tematu tak jak Ty go rozumiesz, a nie jak jest napisane w opracowaniu? Jak i kiedy chcesz sie nauczyc wystepowania publicznego i przedstawiania swoich racji?
Czy zdajesz sobie sprawe, jak wazna jest zdolnosc tworzenia? Skopiowac kazdy potrafi, napisac cos od siebie – niewielu. DCH staral sie zachecic Cie do tworzenia poprzez pokazanie, ze napisanie ksiazki to wprawdzie wielka sprawa, ale nie poza Twoim zasiegiem. Chcesz byc ja wiekszosc, czy tez osiagnac cos unikalnego, zrealizowac swoje marzenia?
Jesli Twoje marzenia to np. bycie kierownikiem filii jakiegos banku albo dyrektorem w Tesco, to rozumiem ze jest Ci potrzebny papierek potwierdzajacy ukonczenie szkoly, studiow, kursow. Najlepiej z jak najlepszym wynikiem.
Jesli chesz osiagnac cos innego, zlozyc wlasna firme, pracowac naukowo, stworzyc duzy portal internetowy albo zarabiac na pisaniu bloga …. potrzebna Ci jest zdolnosc tworczego myslenia i przekonywania innych do swoich pomyslow. Do takich ludzi kieruje swoje lekcje Gospodarz. I takze do tych, ktorzy jeszcze nie wiedza, ze moga naprawde duzo, jezeli beda pielegnowac w sobie TWORCZOSC i unikalnosc.
Chetnie poszlabym na lekcje DCH. szczegolnie po tym co powyzej napisali jego uczniowie. Wczesniej nie znalam metod jego pracy. Teraz uwazam za genialne!
Mam tez nadzieje ze przeczyta to moja polonistka.
Justyna:
Lekcja może być przeprowadzona w bardzo dobry, zrozumiały i przydatny sposób niekoniecznie poprzez dyktowanie notatki do zeszytu.
Chcesz powiedzieć, że osoba która ukończyła studia nie ma umiejętności twórczego myślenia? właśnie dzięki takim innowacjom, o jakich piszesz mamy w rządzie takie a nie inne osoby: bo w końcu nie liczy się papierek tylko umiejętność myślenia (w tym przypadku sprytnego wkręcenia się w odpowiednie towarzystwo)
Tak naprawdę w tym temacie nie powinien się wypowiadać nikt, kto z lekcjami prof. Chętkowskiego nie miał bezpośredniej styczności. na jakiej podstawie twierdzisz, że pisanie książki rozwinęło nasze umiejętności tworzenia, pozwoliło osiągnąć coś unikalnego? Nie ma w klasie ani jednej osoby, ani jednego rodzica który by z tego projektu był zadowolony. Nie masz prawa osądzać tego, co piszą tegoroczni maturzyści, rozczarowani swoim nauczycielem, który zamiast przygotowywać do matury pisze że i tak jesteśmy skazani na straty. Bo w dzisiejszych czasach, czy tego chcemy czy nie, najważniejszy jest papierek ukończenia szkoły wyższej.
I nie pisz, że metody pracy uważasz za genialne, skoro wszystko co o nich wiesz wynika z naszych wypowiedzi. Bo jeżeli za genialne uważasz przerabianie lektury typu Potop w ciągu jednej lekcji czy opuszczanie połowy lekcji w ciągu roku to gratuluję Ci- masz właśnie to czego chcesz- twórczą fantazję i brak wiedzy.
przepraszam, powyższy komentarz był skierowany oczywiście do Izabeli
Zniesmaczona,
w zeszłym roku szkolnym opuściłem niecałe 8 (słownie: osiem) procent lekcji z powodów zdrowotnych. Takie są fakty. Co do opinii – nie dyskutuję.
Pozdrawiam
DCH
Zniesmaczona
„Tak naprawdę w tym temacie nie powinien się wypowiadać nikt, kto z lekcjami prof. Chętkowskiego nie miał bezpośredniej styczności. na jakiej podstawie twierdzisz, że pisanie książki rozwinęło nasze umiejętności tworzenia, pozwoliło osiągnąć coś unikalnego? ”
Jestem pewna ze wiele osob docenia lub doceni mozliwosc pracy nad ksiazka i sposob prowadzenia lekcji przez DCH. Za kilka lat paru uczniow, ktorzy brali udzial w tym projekcie, bedzie probowac swoich sil, piszac cos samodzielnie. Wdzieczni beda ci, ktorzy wybiora kariere naukowa w jakielkolwiek dziedzinie, bo najtrudniej napisac pierwszy tekst zupelnie samodzielnie. Ci takze beda wdzieczni, ze wczesniej ktos ich zachecal do wyglaszania referatow. Niektorzy pewnie mysla o zarabianiu w internecie, co moze robic kazdy, pod warunkiem ze potrafi pisac, czasem pomyslec, uwierzyc w siebie itd, itd
Nie wierze, ze wszyscy uczniowie i ich rodzice z waszej klasy mysla podobnie.
Wierze w metody jakie wybral Gospodarz.
„Jestem pewna ze wiele osob docenia lub doceni mozliwosc pracy nad ksiazka i sposob prowadzenia lekcji przez DCH. Za kilka lat paru uczniow, ktorzy brali udzial w tym projekcie, bedzie probowac swoich sil, piszac cos samodzielnie.”
Izabelo nie wiesz jak wyglądała praca nad książką. Nie masz także pojęcia co z tego wynikło. Nie chcesz albo nie potrafisz zrozumieć, że to co wygląda świetnie kiedy się o tym słucha albo czyta nie zawsze daje równie wspaniałe rezultaty. Skończmy w związku z tym już tę bezcelową wymianę zdań.
Oh, jak to dobrze, że jestem tu na tym forum najmądrzejsza i się z Wami nie kłócę:)
Zdolnych masz pan, panie Darku,
swoich uczniów w swojej szkole
i od tego pan zupełnie
popadł w niemoc i swawolę.
Niby chce pan, a nie może,
coś tam mówi, opowiada
może pan by chciał nas uczyć!
Jak narazie, to pan gada.
od O’Hary
po suchary
od Rubensa
po pół pensa
Ciekawostek cała masa
krząta się nam po zeszycie
a na korkach się uczymy
jak w maturę swą tchnąć życie.
Więc maturę zda niezgorzej
pewnie grupa całkiem spora,
a w podzięce za ten wynik
ujrzysz pan kwiat kalafiora.
Za te trudy co pan wklada,
żeby o pierdołach gadać
od O’Hary
po suchary
od Rubensa
po pół pensa