Młodzi chuligani pytają

Od kilku lat prowadzę badania nad tzw. filozofią życia uczniów, szczególną uwagę zwracając na ich stosunek do przemocy, także tej najmocniejszej – napastowania seksualnego, gwałtu, gwałtu ze szczególnym okrucieństwem, dotkliwego pobicia, pobicia ze skutkiem śmiertelnym, napaści w celu zabicia, morderstwa z premedytacją itd.

Niestety, nie brakuje okazji, aby podczas badań odwoływać się do znanych faktów. W Łodzi gimnazjaliści trzy lata temu zabili człowieka, rok później podczas juwenaliów policja zabiła dwie niewinne osoby – dziewczynę i chłopaka. W międzyczasie w beczkach po kapuście odnaleziono zwłoki kilkorga dzieci zamordowanych przez własnych rodziców. Wydarzyło się dużo więcej, aż strach przypominać (np. morderstwa z użyciem pavulonu). Kilka dni temu chłopcy spod Łęczycy tak sponiewierali kolegę (gimnazjalistę), że teraz walczy o życie w łódzkim szpitalu.

Przykłady nie są z księżyca, więc zawsze w szkole znajdzie się ktoś, kto albo mieszkał blisko ofiar czy sprawców zbrodni, albo przechodził, ale niczego nie widział, bawił się w najbliższej okolicy itp. Zdarza się, że jakiś uczeń jest dzieckiem pracownika instytucji, która odpowiadała za wywiad środowiskowy w danym miejscu (np. rodzina była patologiczna, więc podlegała obserwacji), jest krewnym kuratora, który sprawował opiekę nad młodocianym przestępcą, ewentualnie jej/jego ojciec zna policjanta, który strzelał i zabił. Wspomnianych morderców z gimnazjum moi uczniowie znali osobiście.

Nie jest ważne, czy mówią prawdę, istotne jest to, że tak sami twierdzą, a inni ich z zapartym tchem słuchają. Krótko mówiąc, badam ludzi, dla których przemoc wydaje się wyrastać z ogródka sąsiada i przenikać przez drzwi sąsiadki. Część z nich badam dlatego, ponieważ mam z nimi problemy. Są albo chuliganami, albo kandydatami na chuliganów. Pozostałych badam na wszelki wypadek. Czynię tak głównie po to, aby poznać poglądy młodzieży.

W szkołach daje się zauważyć nie tylko agresję, ale także rozczarowanie moralnością nauczycieli i rodziców. Przeprowadzane sondaże opinii dowodzą, że poglądy młodzieży na temat moralności nie powinny być prywatną sprawą każdego dzieciaka, ponieważ stanowią zapowiedź poważnych problemów państwa. Dla ogółu uczniów agresja tak spowszedniała, że denerwuje ich moja dociekliwość, moja chęć zrozumienia tego, co się dzieje.

„A co tu jest trudnego do zrozumienia?” – odpowiadają pytaniami na moje pytania. „Nie ma sensu pytać, dlaczego młodzież jest agresywna! Należy raczej zapytać, dlaczego ludzie w ogóle są agresywni?” Ktoś inny ośmiesza moją ankietę jeszcze bardziej: „Jesteśmy tu, gdzie jesteśmy – jako ludzkość – właśnie dzięki agresji. Co by się stało z ludzkim gatunkiem, gdybyśmy nie byli agresywni? Dawno by wyginął albo uległ bardziej agresywnym gatunkom”. „Pana zdaniem, młodzież jest gorsza od dorosłych. To nieprawda! Nastolatek rzadko zabije kogoś, kto stoi mu na drodze do kariery albo wnosi pretensje do jego spadku”. Ktoś inny pobudza mnie do myślenia, stawiając logiczne pytania: „Zbrodnie młodych są zawsze zrozumiałe i uzasadnione, np. gdy dziecko zabije szkolnego prześladowcę lub znienawidzonego ojczyma”. Odpowiedzi pochwalających agresję jest dużo więcej, nawet w klasach zdominowanych przez tzw. szare myszki i ludzi łagodnych jak baranki.

Jeśli więc ktoś twierdzi, że młodzież żyje w duchowej pustce, nie wie, co mówi. Nastolatki mają bardzo wyrobione poglądy, oparte na mocnych fundamentach. Ich życie jest przepełnione wiarą, że to oni mają rację, a cała banda dorosłych, która chce ich wychowywać, się myli. Młodzieży zachowującej się agresywnie ani nie ubywa, ani nie przybywa, natomiast wzrasta liczba młodych ludzi, którzy akceptują agresję – i ta akceptacja jest prawdziwym problemem, ponieważ gwarantuje bezpieczeństwo tym, którzy agresję wprowadzają w czyn. Chuligani wiedzą dobrze, że nikt z otoczenia im się nie przeciwstawi ani ich nie potępi.

Ale – podkreślam – największym problemem nie są chuligani, tylko ci, którzy ich zachowanie akceptują, a nawet podziwiają.