Tradycja niszczenia

Pamiętam z okresu PRL, że jak kończyła się gwarancja na jakiś sprzęt, to trzeba było pogłówkować. Na przykład do lodówki wstawiało się kuchenkę na prąd i grzało tak długo, aż lodówka zaczynała grzać, a kuchenka mrozić. Potem wymieniało się w ramach gwarancji obydwa sprzęty na nowe i życie stawało się piękniejsze. Tylko buty, które zrobił osobiście mój dziadek, szewc z zawodu, nie dawały się w żaden sposób zniszczyć, więc ciocia chodziła w nich, aż wyszła za mąż i wyprowadziła się z domu rodzinnego. Buty te już po roku wyszły z mody, więc jako nastolatka strasznie cierpiała, ale dziadek był nieugięty. Zrobi nowe dopiero wtedy, jak te się zniszczą. Pamiętam to postanowienie dziadka, ponieważ należy ono do historii mojej rodziny i jest opowiadane przy każdej okazji. Dziadek już nie żyje, ciocia też zmarła, ale wspomnienia pozostały.

Dzisiaj przypomniałem sobie niezniszczalne buty cioci, ponieważ byłem świadkiem, jak dwie nastolatki usiłowały zniszczyć telefon komórkowy. Jedna z nich strasznie rozpaczała, że rodzice nie chcą jej kupić nowej komórki, bo przecież ta jest jeszcze dobra. Więc waliła nią o chodnik, rzucała o ścianę bloku, deptała ? wszystko na nic. Komórka działała. Po pewnym czasie przyszli jacyś chłopcy i zaczęli pomagać. Rzucali i deptali, ale to niewiele dało. Biedna dziewczyna klęła na rodziców dokładnie tak, jak moja ciocia na swojego ojca, ale cóż – pewne rzeczy są nie do zniszczenia. Widocznie komórka, jaką dali jej rodzice, należała do tej samej kategorii co buty zrobione przez mojego dziadka. Po prostu są to przedmioty wiecznego użytku. Ja sam mam buty, w których chodziły już dwa pokolenia, i wiem, że będzie w nich chodził mój spadkobierca, a nawet jego wnuki, jeśli tylko zechcą. Mam nawet specjalny sprzęt do ich naprawy, ale nigdy nie było to potrzebne, po prostu te buty się nie zużywają. Chociaż z drugiej strony, jak przypomnę sobie kuchenkę w lodówce, to zaczynam wierzyć, że jednak na wszystko są sposoby. Gdyby w PRL były komórki, to na pewno wiedziałbym, jak się je niszczy. A tak muszę pogłówkować… może by tak komórkę do kuchenki mikrofalowej…