Historycy podzieleni

W mojej szkole za organizację Święta Niepodległości odpowiadała kiedyś jedna osoba. Sama chciała i robiła, co chciała. Nikt jej się nie wtrącał, chociaż wszyscy po cichu krytykowali. Niestety, odkąd odeszła na emeryturę, nie ma chętnego, więc 11 listopada trafił w ręce historyków. A ci są bardzo podzieleni.

Nie chcę omawiać tego problemu szerzej, gdyż nie mam postury Przemysława Salety. Gdybym się za mocno rozpisał, jeden historyk palnąłby mnie w łeb zbiorczym wydaniem encyklik papieskich, drugi zdzielił Kapitałem Marksa, a trzeci dobił Opowieściami chasydów. Czwartego jeszcze nie rozszyfrowałem, gdyż jest nowy, ale z postawy i języka nie przypomina żadnego z naszych. Koleżanki nie tykam w ogóle, gdyż razem pijemy kawę, a to zobowiązuje. W każdym razie Święto Niepodległości u nas to miszmasz.

Oczywiście, coś z tym trzeba zrobić. No i ja mam pomysł. Otóż 11 listopada należy odebrać historykom i oddać nauczycielowi, który sam jeden uczy swojego przedmiotu. U nas fizyk jest tylko jeden. Jak będzie w szkole jedynowładztwo, żadnego zdania przeciwnego, żadnej opozycji, wtedy rozwiążemy problem z różnorodnością Święta Niepodległości. Jedyny będzie je organizował po swojemu, a my nie będziemy mieli prawa wyboru, co chyba w głębi duszy najbardziej lubimy.