Niebezpieczne powroty z kolonii

Kierowcy wiedzą, że zostaną skontrolowani przez policję, kiedy wyjeżdżają z dziećmi na kolonie. Wiedzą też, że takiej kontroli nie będzie podczas powrotu. Robią wtedy, co chcą.

Wczoraj o godz. 20.00 jechałem koło łódzkiej Fali i byłem świadkiem, jak autokary z dziećmi parkowały po lewej stronie, czyli drzwiami w stronę jezdni. Małe dzieci wyskakiwały wprost pod samochody, kierowcy trąbili na maluchy, było o włos od tragedii. Za jakiś kwadrans wracałem i widziałem, że jest jeszcze gorzej. Dzieci stały na jezdni, odbierały plecaki i właściwie ocierały się o jadące samochody. Nie ma w tym miejscu żadnych ograniczeń, więc kierowcy reagowali na chodzące po jezdni dzieci typowo, czyli trąbili.

Zauważyłem, że tylko dwa autokary zaparkowały zgodnie z przepisami, dzięki czemu dzieci wychodziły na chodnik, nie na jezdnię. Inne pojazdy stały jak Bóg dał, bez składu i ładu. Chaos totalny. Nie ma tego, gdy dzieci wyjeżdżają na kolonie, ponieważ wtedy nad wszystkim czuwa policja. Przydałaby się jej obecność podczas powrotów, może nawet jeszcze bardziej.