Gdzie są rusycyści?

Oryginalne podejście do obcokrajowców mają urzędniczki Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego. Otóż w Wydziale do Spraw Cudzoziemców krzyczą na petentów, aby mówili po polsku, bo tu jest Polska.

Na ul. Piotrkowskiej w Łodzi, gdzie mieści się urząd, pełno jak w ulu. Zewsząd słychać język rosyjski, przy pomocy którego ludzie próbują się dogadać z urzędniczkami. Młody chłopak nie daje rady po polsku, więc stara się po rosyjsku. Pani krzyczy po polsku:

„Nie rozumiem, co pan mówi. Słyszy pan, tu jest Polska, proszę mówić po polsku”.

Niestety, chłopak nie spełnia prośby. Podobnie traktowani są inni cudzoziemcy. Urzędniczki każą im mówić po polsku. Proponuję, aby liczni rusycyści, którzy nie mogą znaleźć w Łodzi pracy, bo rosyjski nikomu jest do niczego niepotrzebny, przeszli się do tego urzędu i zobaczyli to na własne oczy. W moim liceum, które jest tuż obok, kilka lat temu zlikwidowano naukę języka rosyjskiego. Nie było chętnych. W sumie racja. Po co się uczyć tego języka? Zawsze można będzie powiedzieć klientowi, że tu jest Polska, więc ma gadać po naszemu albo nic nie załatwi.